Strona 1 z 1
: 07 maja 2020, 14:51
autor: Strażnik
//spamie przemyśleniami postaci, nic super ważnego, mentalną wiadomością Strażnik wzywa każdego Plagusa na szczyt xD
Strażnik nie był szczególnie socjalną osobą, wbrew temu co mogłoby się wydawać w oparciu o rangi, które go interesowały. Miał parcie na bycie gdzieś wysoko, aby smoki znały jego imię i liczyły się z jego opinią, ale nawet nie lubił i nie rozumiał własnego gatunku. Jak przekonał się nie raz, aspirując zarówno na przywódcę we własnym stadzie, jak później w Ziemi, nic co związane z władzą nie było łatwe ani wygodne. Rzecz jasna nie oczekiwał komfortu, bo lubił mieć łapy pełne roboty, lecz mimo okazjonalnego spełniania swoich zapotrzebowań, nigdy nie był zadowolony. Nie wiedział dlaczego, ani jak to przerwać, dlatego funkcja proroka zdawała mu się dobrą odskocznią, alternatywą władzy bez władzy i strony bez strony, w której mógł być tak samo ważny dla smoków, jak mieć czas na szukanie samego siebie. Niedoczekanie.
Między nim a szczęściem, którego poszukiwał zawsze istniała niewidoczna bariera, lecz nie roił sobie już, że jej twórcą był ktoś inny niż on sam. To prawda, że charakter i przyzwyczajenia, które nakładały się na jej kształtowanie były zmienne i potencjalnie możliwe do skorygowania, lecz zatwardziały przy swoich postanowieniach i opiniach Strażnik nie miał siły do dalszego wypatrywania metod. Najlepsza odsłona samego siebie, czasami wciąż nie wystarczyła, dlatego należytą reakcją na taką realizację było poddanie się.
Jeśli nieosiągalnym było szczęście, prorok zamierzał zaakceptować to co robić należało, lub było w danym miejscu uznane za naturalne i niegroźne, niezależnie od tego czy to łamanie gałęzi, niewolenie zwierząt, zabijanie siebie nawzajem, czy bycie idiotą zdradzającym własne wartości. Kluczem do równowagi okazała się obojętność, jedna z cech którą Kaltarel prawdopodobnie świadomie pielęgnował przez dziesiątki księżyców.
Jeśli zatem miał zginąć od Mroku, czy załamać się z powodów społecznie uznanych za idiotyczne, była to najwyraźniej rola którą dostał. Wcale nie od bogów, którzy także byli częścią tej wielkiej gry, ale czegoś znacznie większego i bardziej neutralnego. Natury z której korzystali i którą jako gatunek lekceważyli i...
No w każdym razie siadł sobie na skale i tak przez cały poranek rozmyślał, wyzywając na przemian siebie i inne smoki, coby dostatecznie nastroić się na rozdanie tytułów. Jedyna rzecz, którą lubił i nienawidził jednocześnie, bo kochał formalności, oficjalność i poczucie że robi coś istotnego, a z drugiej strony nie cierpiał się powtarzać, ani wystawiać na spojrzenia smoków do których wychodził. Cholera, po prostu nie istniały dobre rozwiązania.
Nie będąc szczególnym zwolennikiem ryku posłał wiadomość mentalną do każdego ze smoków, którego oczekiwał, informując go lokalizacji a także charakterze uroczystości, na którą miał się stawić. Na smoki czekał tak jak zwykle, sztywno wyprostowany, z wysoko uniesionym podbródkiem, jakby zeżarł wszystkie rozumy świata, a następnie skamieniał w tej pozycji. Nie roztaczał pozytywnej aury, ale także nie wrogą, gdyż znalazł się tutaj z czysto interesownych powodów. Pod skrzydłem zaś, co nie od razu było widoczne, jak zwykle dzierżył skórzaną torbę, daną mu przez Zimę tego pierwszego dnia.
: 07 maja 2020, 15:49
autor: Żagiew Wiary
Thear spała wtedy. Polowała nocą, gdy niebo było ciemne i błyszczące, a trawę pokrywał srebrny blask. Zbudziła ją wiadomość. Tytuły Wolnych Stad... Nie interesowały ją same w sobie, jednak w pewnej części były powiązane z rasą spoczywającą w świątyni. To mogło przynieść korzyści Pladze. Podeszła do wyjścia z groty i rozwinęła skrzydła. Ogromne, szerokie, białe, skażone przez mroczną purpurę wspinającą się po krawędziach jej błon.
Szybko dotarła na miejsce, dostrzegła Strażnika. Tak jak wcześniej jej spojrzenie wydawało się być poważne, niemal świdrujące, ale też odległe, nieoceniające. Wylądowała blisko niego, niemal bezszelestnie. Pozwoliła powietrzu umrzeć pod swoimi skrzydłami gdy te zatrzymały się po raz ostatni nim je złożyła.
: 07 maja 2020, 15:52
autor: Infamia Nieumarłych
Przybyła także Mahvran, chociaż nie miała żadnych tytułów ani błyskotek czekających na przyznanie, oh, nie. Przyleciała, ponieważ nie miała akurat innych zajęć, a z okazji do podirytowania bezsensownego Proroka nie zamierzała przepuścić. Nic więc dziwnego, że zawitała na Skałach Pokoju – cóż za nieadekwatna nazwa – lądując gładko na miękkiej trawie, wkrótce otaczając się trójką kompanów, z hieną i wilkiem po swojej prawej stronie, zaś śnieżnobiałą hydrą po lewej. Powitała Strażnika jedynie nieprzyjemnym półuśmiechem i usiadła na tyłach, nie zamierzając bezpośrednio brać udziału w zebraniu, a jedynie czekać na dogodną okazję do wbicia samcowi szpili. Zakładając, że potknie się podczas jakiegoś swojego monologu... A i może bez tego zdoła mu uprzykrzyć dzień.
To była czysta, prymitywna złośliwość. Wiedziała o tym, ale nie czuła się z tym w żadnym wypadku źle.
: 07 maja 2020, 15:54
autor: Mgliste Wody
Ilun wolał we łbie usłyszeć głos tego grubego boga. Chyba jedyny przyjemny bóg w Wolnych Stadach. Niestety dostał wiadomość od pieska bogini Lata. No cóż, jeśli chciał jakieś tytuły, to musiał się po nie zgłosić, prawda? Dlatego czarny olbrzym wyszedł ze swej groty i udał się we wskazane miejsce. Skały Pokoju, nie kojarzyły mu się dobrze. Nie był jednak pisklęciem, już nie. Opadł ciężko na ziemię, po czym rozejrzał się. Cóż, prócz psa, była jeszcze Thear. Uśmiechnął się do niej lekko i usiadł obok. Jak widać nie tylko jemu należą się tytuły. Zobaczył też Mahvran, którą musnął zębami w szyję, zaczepnie.
: 07 maja 2020, 17:46
autor: Barbarzyński Pogrom
Długo zastanawiał się, czy warto w ogóle odpowiedzieć. Unikał jakiejkolwiek styczności z bogami i boskimi pachołkami, angażując się jakkolwiek tylko w to, co mogło przynieść mu lub Pladze realne, namacalne korzyści, a i to raczej niechętnie. W końcu jednak westchnął ciężko i ruszył swoje kontuzjowane aktualnie cielsko, opuszczając tereny stada – i tak nie miał nic lepszego do roboty, zmuszony do siedzenia na zadzie przez dłuższy czas. Jeżeli będzie to jakiś bezsensowny, godny politowania bełkot, mógł zawsze opuścić spotkanie w połowie.
Czy znał Strażnika? Będąc szczerym, raczej niespecjalnie. Nie pamiętał wiele z okresu spędzonego w Ziemi. Prędzej pasowałoby określenie – kojarzył. Nigdy nie odczuwał nim żadnego zainteresowania, niczego od niego nie potrzebował i nie chciał, nie miał też osobistej styczności, jeśli nie liczyć rzucenia na niego okiem w tamten dzień, gdy narodziła się śmieszna, różowa, pisklęca boginka. Jej prorok byłby mu całkowicie obojętny, by nie rzec, że kompletnie niewidzialny... gdyby nie całkiem sprawne przekazywanie informacji między Plagusami.
Nie skinął wzywającemu łbem, nie przywitał się w żaden sposób, traktując go jak powietrze. Po prostu przyleciał na miejsce, pozdrawiając przy tym swoją plagową rodzinkę. Skinął Thear i trącił Iluna barkiem w zwyczajowym, braterskim geście, a przechodząc obok Mahvran, otarł się masywnym łbem o jej szyję z pomrukiem powitania, aż zazgrzytała cicho łuska o łuskę.
– Wiesz może, siostrzyczko, o co dokładnie chodzi w tej farsie? – rzucił. Nie wiedział zbyt wiele o tytułach i ich przyznawaniu. Nigdy się nimi nie interesował. – Warto marnować na to kawałek życia?
: 07 maja 2020, 18:36
autor: Infamia Nieumarłych
Wkrótce do zgromadzenia dołączyła dwójka jej braci. Na zaczepne muśnięcie kłami odpowiedziała mniej subtelnym pacnięciem samca w bark swoją rogatą głową, tylko cudem nie uszkadzając mu żadnej z łusek. Uśmiechnęła się złośliwie i odprowadziła go wzrokiem. Gdzieś w głębi duszy poczuła się niezadowolona, że postanowił usiąść obok Thear, zamiast niej, ale nie skupiała się na tym zbyt długo. I na pewno nie zamierzała robić wyrzutów, to w końcu była błahostka.
Khardah był bardziej skory do spędzenia z nią czasu – cóż za niezwykła cierpliwość, szanowała go za to. Błysnęła onyksowymi kłami w uśmiechu i smagnęła wojownika końcówką ogona w łapę, gdy siadał obok.
– Nie jest to na pewno nic związane z nami, ale nie mogłam przepuścić okazji do podziwiania najbardziej nieudolnego i beznadziejnego proroka w akcji. – Wyszeptała, muskając oddechem łuski w okolicach uszu. Strażnik nie mógł jej usłyszeć, ale jej ślepia były ku niemu skierowane, więc mógł domyślać się, iż nie mówiła o nim pochlebnie. – Mogliśmy przynieść jakieś drzewo ze sobą, podobno je lubi.
: 07 maja 2020, 22:36
autor: Córa Mitu
Wezwanie zbiorcze nie-od-Uśmiechu, no proszę, nie od Plagowego nawet. Syma również zjawiła się na miejscu po pewnej chwili, bez zbędnej gracji czy pokazu, szybko wykołowała, sprawnie opadła na ziemię, zadanie wykonane. Tylko już sam jej krok był znacznie spokojniejszy, doszła do reszty bez większego pośpiechu, bo i pewnie i tak należało czekać na kogoś jeszcze – powitała swoich skinieniem łba i delikatnie zaznaczonym na podłużnym pysku uśmiechem, podobnym, choć tylko z grzeczności obdarowując Proroka – nie znała wcale jego osoby, a jego rolę czy stanowisko znikomo, a i co do samych mu szefujących miała dość neutralne stosunki – przyznać musiała jedynie, że religia zbudowana na kimś żywym i namacalnym to dość oryginalne podejście, trochę kłócące się chyba z pojęciem "wiara", ale co kto lubi. Ona posłucha chętnie o wszystkim. Szczególnie o jakiś przywilejach płynących z odbycia misji, a nuż dla niej też coś się znajdzie.
Mit zasiadła przy reszcie, niezbyt konkretnie obok kogoś – a po prostu w pobliżu i tam, gdzie było wolne.
: 08 maja 2020, 11:29
autor: Kuszenie Diabła
Na wezwanie przybyła również Frar, nieco później niż reszta, ale to dlatego, że chęci nie miała zbyt wielkich. Spotkanie z bogiem łowów było przyjemniejsze, teraz znów wzywał ich Strażnik, aby podarować im kryształy za ich osiągnięcia. Szczerze mówiąc myślała, że wyproszone przez Eurith spotkania z bogiem staną się już ich zwyczajem, ale jak widać zadziałały jednorazowo. No nic, wystarczy przyjść, odebrać i odejść. W końcu zakołowała nad miejscem zebrania i zapikowała w dół, zwalniając i nabierając powietrza w skrzydła tuż przy samej ziemi. Podmuchem owiała wszystkich zebranych, z każdym zresztą przywitała się skinięciem łba i ruszyła w stronę Iluna. Po drodze puściła do Symy oczko i musnęła ogonem Thear, samca witając trąceniem nosa w szyję i pysk.
Przysiadła się obok z wyraźnym uśmiechem zadowolenia, niemal stykając się z nim barkami i wlepiła wyczekujące spojrzenie w Strażnika. Pewnie wiedział, że każdy błędny ruch sprawi, że jej pobratymcy go zjedzą. Gdy tak o tym myślała, to pewnie wystarczy, że się odezwie.
: 08 maja 2020, 17:08
autor: Spuścizna Krwi
Nie miała ochoty zjadać Świadka. Podejrzewała, że przez księżyc albo dwa wydłubywałaby spomiędzy zębów trociny, a sam posiłek przyprawiłby ją o zgagę. Świadek nie wyglądał zbyt apetycznie... W sumie wyglądał wręcz odpychająco i sama sobie dziwiła się, że postanowiła przyjść i robić za sztuczny tłok. A może po prostu chciała zobaczyć, jak trzyma się ten kawałek spróchniałego pniaka po przegranej z Viliarem? Ach, nie zabrała ze sobą gałązek do łamania!
To nic, znajdzie coś na miejscu. Nie chciało jej się wracać, skoro była już prawie na miejscu. Plaga jak zwykle zjawiała się dość licznie, nawet przy takich okazjach... I zwoływanych przez kogoś, kto nie zasługiwał na ich uwagę. Podejrzewała, ze niektórzy, jak ona, zjawili się tu raczej w roli cichych sędziów, żeby mieć potem czym wbijać szpilki pomiędzy prorocze łuski.
Wersja z posiłkiem również była możliwa.
Rakta wylądowała, zbliżając się do Symy i siadając obok smoczycy, którą sprowadziła Frar. Nie zamierzała siadać koło Mah, gdzie jej miejsce zajął już Khardah. Na długo, długo przed tym, jak Mah zrobiła z niej najemniczkę.
Rakta znieruchomiała, wbijając spojrzenie prosto w ślepia Proroka. Milczała, wpatrując się w niego jak wąż wpatruje się w myszkę. Zobaczymy, jakie błędy dzisiaj popełni?
Oblizałaby kły, gdyby naprawdę zgłodniała...
: 08 maja 2020, 23:15
autor: Śnieżna Zadyma
Wezwanie jak wezwanie, ale największą sensacją było źródło, a może raczej autor nietypowej wiadomości. Zaintrygowany, licząc, że nie będę sam, poleciałem do celu. Tutaj jeszcze nie byłem, dlatego nic dziwnego, że zaraz po wylądowaniu i przywitaniu się z obecnymi zacząłem się z ciekawością przyglądać Strażnikowi. Złotołuski był dla mnie kimś zupełnie obcym, ale podejrzewałem, że skoro wezwał na to dziwne zebranie wszystkich Plagijczyków, to wkrótce się o jego roli dowiem czegoś więcej.
Usiadłem wyjątkowo gdzieś obok, nie chcąc wychodzić przed szereg i mieć na wszystko oko z lepszej perspektywy.
: 08 maja 2020, 23:16
autor: Rój Nocy
Lutien od tak dawna nie był na skałach pokoju że ledwo pamiętał gdy ostatni raz zawitał w tym miejscu. Ostatnim razem był małym pisklakiem i jednym, szczerym pytaniem naruszył niesamowicie wrażliwe ego kilku smoków z wodnych. Nie wiedział wtedy że nie wolno insynuować czegoś na głos. Jeszcze się uderzy w jakiś czuły punkt...
Teraz przyleciał zaraz za Frar, lądując obok niej i dotrzymując jej towarzystwa, rozglądał się dookoła. miał pewna nadzieję dostrzec Sennah, lecz się zawiódł. Niepocieszony siedział w ciszy i czekał na resztę towarzystwa.
: 11 maja 2020, 11:43
autor: Żałobna Pieśń
Młoda samiczka również odpowiedziała na wezwanie proroka nie do końca wiedząc czego się po nim spodziewać. Nigdy nie lubiła odwiedzać terenów wspólnych a tym bardziej nie czuła się komfortowo na "Skałach Pokoju", które aż capiły krwią przelaną na nich przez setki księżyców. Ha'ara wylądowała miękko w niewielkiej odległości od reszty stada i po przywitaniu się z większością uśmiechem zajęła miejsce obok swojego mistrza i cioci Frar. Przywitała ich wesołym wyszczerzem karmelowych ząbków po czym wbiła ślepia w proroka. To co teraz?
: 11 maja 2020, 14:38
autor: Zwyczaje Zamieci
Przybyli razem, tak jak zawsze, lecz niecodziennie i niezmiernie spóźnieni. Wylądowali niepewnie na ziemi, beznadziejnie rozglądając się po zebranych zza drewnianych masek. Na ich twarzach mieściło się równomiernie rozprowadzone zmęczenie, a czujny, badawczy wzrok wyglądał zza zmrużonych powiek łowców... wpatrzawszy się w pysk nieznanego im smoka. Niemal natychmiast Viggrod chciała obnażyć kły, lecz wielka, alabastrowa dłoń zacisnęła się lekko wokół kufy, chcąc uspokoić smoczycę. Przytaknęli sobie niechętnie i gdy Viggrod, cała najeżona i zdziczała, śmierdząca posoką oraz trupem, podeszła do Symy, wkleiwszy się w jej pierś wraz z białą kitą maski, Rebhfrua usiadł leniwie obok Ha’ary, uśmiechając się do niej z wyższością; jakoby był jej opiekunem, a nie zwykłym pacjentem.
: 12 maja 2020, 11:43
autor: Ruda Ciocia
Ohoho ktoś tu zaspał! Niesamowite!
Piastun miał na serio humorki i jego organizm zachowywał się jakby był w jakiejś ciąży (Może był w urojonej?) bo jak nie spał to żarł. A jak nie żarł to dalej pił naparki z melisy albo właśnie bzu, tak jak Ha'arka. Tylko że w przeciwieństwie do niej.. O, no właśnie!
Burdig wylądował delikatnie zaraz obok Frar i skinął wszystkim zebranym łbem a do Proroka to się nawet uśmiechnął. Miał w sumie dobry humor i przysiadł obok córki, krzywiąc się nieco.
– Kochanie moje, trzeba Ci będzie nałożyć coś na te zęby! Ładnie to tak je zapuścić? Powinny być bielutkie! – szepnął karcąco i podrapał mała za uchem a potem czekał na rozpoczęcie.
: 14 maja 2020, 16:33
autor: Strażnik
Strażnik nie miał powodu przypuszczać, że na jego wezwanie zjawi się więcej smoków niż zaplanował, lecz nie podekscytował się tym, ani nie zmartwił, a po prostu nieco dłużej uwiesił na nich wzrok. Większość Plagi kojarzył, co mimo beznadziejnego humoru napawało go znikomym, lecz wyczuwalnym wrażeniem kompetencji. Gdyby jego jedynym zadaniem było siedzenie i spisywanie imion, prawdopodobnie mógłby nawet zaakceptować tę satysfakcję na dłużej niż dwa oddechy. Choć kojarzył Plagijskie pyski, słów z tymi smokami zamienił niewiele, a i tak nie umknęła mu sposobność na wyczucie negatywnej, chłodnej aury, którą musieli przywdziać ze względu na niego. Na ten moment Strażnik niezaprzeczalnie utknął w specyficznym stanie, zatem wiele rzeczy postrzegał za dwa razy gorsze, lecz miał tego świadomość i uważał to za nastrój mający zapewnić mu emocjonalne bezpieczeństwo. Przyjaciele nie mogli go zawieść, jeśli ich nie posiadał, a wrogowie nie mogli przysparzać mu nerwów, jeśli spodziewał się ich antagonizmu na każdym kroku, ale czynił go obojętnym. Mogli ziewać, gryźć się albo pluć, on tylko stał i wykonywał swoje zadanie.
Odnotowawszy ewentualne relacje, jakie Plagijczycy posiadają między sobą, mógł mieć przynajmniej jakąś korzyść z wystawienia się im do oceny. Czuł się jak jeleń, którego od pożarcia dzielił jedynie fakt, że do kogoś przynależał. Boski kompan. Zwierzę mniej rozwinięte, ufające swojemu właścicielowi, który wyznacza mu ścieżki, okazjonalnie podtrzymując relację, żeby nie zerwać więzi, która z egoistycznych względów, jest mu potrzebna. Nie chodzi o to, że ty jesteś egoistką Sennah. Wszyscy jesteśmy.
Strażnik odchrząknął głośno, ażeby zajęte ewentualną rozmową, czy rozmyślaniem smoki, poświęciły mu całą uwagę –Z tego co widzę na miejscu zebrało się parę dodatkowych osób, smoków których nie wezwałem. Myślę, że to dobry zwyczaj by każdy członek Plagi mógł być świadom osiągnięć swoich współtowarzyszy– Głos Strażnika był niski, a przez chrypkę większość słów wybrzmiewała bardzo szorstko, ale samiec mówił głośno i wyraźnie, tak że dodatkowa warstwa nieprzyjaznej barwy, w ogóle nie utrudniała odbioru. Mimo incydentu z Viliarem, nie zgasła jego zdolność do publicznych, pewnych przemów –Przybycie nie jest obowiązkowe dla żadnego z was, choć odbieranie nagród przypisanych wam imiennie przez tutejszych bogów, niewątpliwie potrafi być korzystne materialnie, ale i pobudzić ducha pracy– A o tym świadczyła choćby podarowana mu przez Kaltarela torba, wypełniona kamieniami –Na pewno postrzegacie mnie różnie, do czego macie prawo, dlatego nie będę naciskał aby to uległo zmianie. Niezmiennie od okoliczności, zawsze jestem otwarty na rozmowę i pytania, gdyż taka jest moja rola. Brak stada nie czyni mnie ważniejszym, gdyż całą ideą tej funkcji jest ułatwić wam kontakt z bogami, lub przekazać ich nastroje, o ile nie uczyniliby tego sami– Wiele na nim ciążyło, a że nienawidził niedomkniętych spraw, zamierzał zaadresować przynajmniej część myśli, które chodziły mu po głowie. Nie szukał jednak pokrzepienia z niczyjej strony, ani nawet nie próbował zdobyć ich zaufania, a zwyczajnie powiedzieć to, co powiedzieć należało.
–Przechodząc jednak do tego po co tu przyszliście... Nie przeoczone zostają wyprawy w których bierzecie udział, Córo Mitu, Żaa...– przymknął pysk na moment. Żagwi? Żagiewiu? Żagwiu? No nie wiedział jak to poprawnie powiedzieć. Jasna cholera, nienawidził imion. Odchrząknął, przestawiając strukturę zdania w głowie. Mała pomyłka, ale zdążył w międzyczasie zabić się w myślach ze cztery razy –... w których wzięli udział Córa Mitu, Żagiew Wiary, Nęcąca Łuska oraz Zwyczaje Zamieci– spojrzał po smokach kolejno, ale nie poświęcał im długo swojej uwagi –Przyjmujecie tytuły Odkrywców, dzięki którym jedno z waszych przyszłych błogosławieństw nabędziecie mniejszym kosztem. Na jeszcze większe wyróżnienie, ze względu na częstotliwość wędrówek zasługuje Rój Nocy, wasz Poszukiwacz i Włóczykij, który dzięki swojemu zapałowi od teraz zawsze będzie traktowany lżej przy opłacie– Ciekawe dlaczego smoki nigdy nie interesowały się tym co bogowie robili z kamieniami. Oczywiście nie uważał pobierania ich za głupie, bo motywowało smoki do produktywnych polowań, ale koniec końców...
–Na wyprawach, choć nie tylko, część z was zapracowała sobie na tytuł dyplomaty. Jest w tym gronie nie tylko Rój, za sprawną komunikację z elfami, ale także Zwyczaje Zamieci, również przy elfach, oraz Barbarzyński Pogrom, który nawiązał pokojowy kontakt z jaszczuroludźmi– Nie było z tej racji żadnych nagród, poza ewentualnym społecznym uznaniem i sztywnym skinieniem łba Strażnika, więc tyle powinno ich zadowolić.
–Za specjalny wkład we własne wykształcenie tytuł Pojętnego Ucznia oraz boskie błogosławieństwo odebrać mogą Zwyczaje Zamieci, Żagiew Wiary, Barbarzyński Pogrom oraz Nęcąca Łuska, która oczekuje ceremonii. Bogowie znajdą sposób by w odpowiednim momencie natchnąć was dodatkowymi siłami, wyleczyć rany, bądź wesprzeć w dalszej nauce i będziecie wiedzieć że to oni, gdyż z tych kryształów– uniósł prawe skrzydło, a z otwartej magią torby wyleciały złote kamienie, by w bańkach poszybować pod łapy poszczególnych gadów –...uleci obecna w nich moc–
–Kolejnym zdobytym przez trzy smoki tytułem jest Szczodrobliwy. Za rozbudowę zasobów stada, należy się Barbarzyńskiemu Pogromowi, Kuszeniu... Diabła, Chochlikowi Miłości. Gdy moc jest obecna w kryształach przysługujących z tego tytułu, będziecie obdarowani większym szczęściem podczas poszukiwania kamieni szlachetnych. Możecie odnawiać błogosławieństwo raz na trzy księżyce. Za umiejętne powiększanie własnego łupu wyróżniona zostaje Zwyczaje Zamieci. Kryształ Kolekcjonera zapewni ci błogosławieństwo wytrzymałości w walce– Wraz z tym zdaniem kolejne złote nagrody znalazły się u pazurów swoich nabywców. Nawet jeśli Strażnik nie był szczególnie entuzjastyczny, być może chociaż oni się ucieszą.
–Z powtórzonych tytułów to już wszystkie, zatem osobno zapamiętajcie Barbarzyński Pogrom– Strażnik uniósł łeb nieco wyżej, wyjątkowo dobrze krzyżując dostojność i szacunek, z podskórną niechęcią. Nie lubił walk, lecz byłby niepoważny nie uznając szczególnych osiągnięć czerwonego samca –Pogromie wygrałeś dziesiątki walk, dlatego oprócz ogólnego respektu zapracowałeś w oczach boków na tytuł Awanturnika i Gladiatora. Kryształ który otrzymujesz– Tym razem czerwony kamień opuścił proroczą torbę –zapewnia ci błogosławieństwo zdrowia, tak że gdy jest napełniony, nie groźne ci będą powikłania, niezależnie od jakości leczenia, które otrzymasz– Biorąc pod uwagę ilość pojedynków, które stoczył, być może mu się przyda. Jeśli nie, będzie ładnie wyglądał położony gdzieś w grocie –Jesteś także wyróżniony tytułem i kryształem Ideału. Za stałą pracę nad swoimi umiejętnościami i osiągnięcie w nich wysokiego poziomu będziesz pobłogosławiony sprawnością, która może okazać się dodatkowym wsparciem na twojej dalszej drodze wojownika– Kolejny, trzeci już podarek posiadał białą barwę. Każdy inny, żeby zdobywca niechcący ich nie pomylił. Dochodząc już do końca swojego monologu Strażnik westchnął krótko i spojrzał po Nęcącej oraz Czarnoskrzydłym –Ostatnie choć mnie mniej warte zapamiętania tytuły. Nęcąca Łusko, wyleczyłaś z powodzeniem wiele smoków, zatem przyjmujesz wyróżnienie Znachora. Pracuj dalej, a być może bogowie wynagrodzą cię czymś, co będziesz mogła ze sobą zabrać– Choć może nie powinien zakładać, że wszyscy byli pazernymi materialistami i po prostu cieszyli się z wyplutych przez proroka paru zdań, co? –A ty Czarnoskrzydły już na spotkaniu z Thaharem zapracowałeś sobie na miano Zdobywcy, za tak liczne osiągnięcia które zabrałaś. Oprócz tego również...– lekko zmrużył ślepia –Zabiłeś jednorożca. Tytuł za to– Przy tym jednym nie silił się nawet na patetyczny ton. Nie miał nic personalnie przeciwko ciemnemu olbrzymowi, ale do tej pory nie rozumiał jaki szacunek miałby wyniknąć z takiego osiągnięcia. Ale bogom się podobało, więc być może mieli jakieś własne, szczególnie boskie powody, żeby nie cierpieć zaopatrzonych w róg koniowatych.
–To wszystko. Możecie się rozejść, choć jeśli ktokolwiek z was byłby chętny porozmawiać, chwilowo nigdzie się ruszam. Poczekam aż większość z was odejdzie– Nawet poprawił pozycję przysuwając przednie łapy bliżej piersi, żeby zaznaczyć swoją cierpliwość. Jeśli zaś o niej mowa, nikt w Wolnych nie powinien mieć co do niej wątpliwości, skoro był w stanie przez kilka dni sterczeć z jajem Sennah w przednich łapach.
// W ramach rekompensaty za opóźnienia w przyznaniu tytułu Pojętnego Ucznia Zwyczaje Zamieci otrzymuje kryształ umożliwiający jednorazowe odmłodzenie/postarzenie o 5 księżyców (bez ograniczeń częstotliwości odmładzania) bądź jednorazowe wyleczenie wszystkich ran i chorób (górna granica: krytyk).
Jeśli pominęłam czyiś tytuł, pisać na PW
//edit: dogadane z użytkownikami
+ pojętny Uczeń dla Szarlatańskiej Obietnicy
+ Kolekcjoner dla Zwyczajów Zamieci