O osądzie Wrotycza

Wnetrze Skalnego Giganta przeksztalcone w grote pelna spisanych opowiesci, których wspólautorem moze byc kazdy mieszkaniec Wolnych Stad.
Brat Win
Dawna postać
Jeniec Trwałej Woli
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 478
Rejestracja: 29 kwie 2020, 21:36
Stado: Umarli
Płeć: samiec
Księżyce: 42
Rasa: wężowo-bagienny
Opiekun: Sztorm Stulecia
Partner: kamienna tabliczka

Post autor: Brat Win »

A: S: 5| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 4
U: B,Pł,L,A,Skr,Śl,Kż,MP,MO,MA: 1| W,O: 2| Prs: 3
Atuty: Boski ulubieniec, Szczęściarz, Altruista
PRZEDMOWA
 Bowiem na obszernych regionach Wolnych Stad smoki wszelkiej maści dokonują nader wielu czynów czcigodnych, które z powodu niechęci i niedbałości, a może nawet z braku dostatniej wiedzy, okrywa milczenie lub szept rodzinny, uznałem za rzecz wartą trudu niektóre czyny spisać raczej skromnym szponem — ażeby potomstwo nasze nie zepchnęło nas w cień i do ciszy ostatniej nie zmusiło. Zarazem próby się powziąłem, ażeby w skrócie ująć temat podjęty i przykład wszystkim nam dać. Jeśli zaś może stwierdzicie, że dla sławy to wszystko zrobiłem, to możecie zeń przynajmniej zaczerpnąć wątku do wnikliwszego i bardziej wymownego. Bo jeśli zagarnąłem sławę, a tę chwałę unieśmiertelniłem, to i ze mną imiona przytoczone sławne są, co mym celem w niniejszym piśmie było. Albowiem tak jak aprobata legnie u mnie za same dzieła me, tak aprobata legnie przy godnych smokach — przywódcach i samotnikach — zawdzięczana im od dawien dawna. I jak boskie legendy ogłaszane w świątyniach zbożną sprawą są, a pobożnych skłaniają ku podobnemu, tak dzieła smoczego rodzaju Wolnych pokrzepią.

I. DZIEJE OGNIA OBECNEGO
 Dzień, w którym jest mi dane pisać, zwiastuje koniec Pory Gorejącego Słońca za panowania Loreleia, Płomienia Wiary. Ziemia ognista ciągnie się od największej wyspy, tudzież Wyspy Kła, aż do Lasu Valkhi i Lasu Notmar; od Jeziora Tadir zaś poprzez Rzekę Sanmar, łączącą te tereny ze Wspólnymi. Sąsiednie stada to kolejno Stado Wody pod łapą Północnego Przesilenia, dzielone południową Puszczą Perimer, oraz Stado Ziemi — pod łapą Lepkiej Ziemi — dzielące z Ogniem Dziką Puszczę od strony wschodu. Dostatku ni brak w skarbcu, wszak łap do robót dużo. Stado Ognia rozrosło się w czasach pokoju, mając za przyjaciela Plagę z Szyderczym Uśmiechem na czele. Jednakże dobrobyt bodaj dziesięć księżyców temu naruszony został, a kwiaty cichego konfliktu ze Stadem Ziemi kwitły bardzo długo.

II. CYKUTA, WROTYCZ I MROK W KWESTII:
II.I Wolnych Stad
 Morderstwa na smokach wszelkiej maści, gdzieniegdzie na smokach w smyczach boskich, na całym bycie Wolnych odbiły swe piętno. Począwszy od końca Dzikiej Gwiazdy, prorokini Ziemi, chaos mieścił się w lichych wspomnieniach, zresztą często zapomnianych; kamienne posagi, tudzież trupy sprzymierzeńców, za zwykłe głazy uchodzą, spychając historię w kąt. Powód ich śmierci niejasny do dziś dzień, gdyż jak nieścisła energia wkroczyła w ich ciała bez powodu, tak bez powodu osłupiałe zostawiała, zabrawszy strzępy duszy ze sobą. Ino energia czarna była, a legenda spowiła ją mieniem Mroku. I Mrok pustoszył rodziny, i stada rozdzierał, a nawet szlachetnych hańbą obrzucał, zamieniając w głaz; wtem znikł bez znaku i niepokojem zagarnął tereny. Nienawiść za uczynione krzywdy, smocze i stadne, tli się w niejednym duchu Ziemi, i Ognia, i Wody, a nuż i Plagę rozjusza przeszło dekada; acz wreszcie, niestety już bez wiedzy mej, jak to zrobił, Viliar — bóg wojny, pan bitew — w krysztale zaklął bestię.
 Przeszło czasu zwołał Pan mściwych; smoki osierocone, okaleczone i rozgoryczone stratą, jaka przyszła im za życia Mroku. Mając ich ulgę w sercu, bądź inną motywację mi nieznaną, obdarował zebranym cząstkę mocy swej i nakazał odwdzięczyć się śmiercią za śmierć. Ból zadać równie silny, co ten zadany. Karą słuszną za winę odprawić, osąd nieświadomy. Sam zaś musiał bestię w więzach trzymać, gdyż moc jej silniejsza od osłabionego boga — tym samym silniejsza od gniewnego Wolnego z zalążkiem Viliara we krwi. Zaczęło się krwawe starcie.
 Jeden błąd po naszej stronie wkradł się w szeregi; smok nieznany, o gniewie i szaleństwie równym z prawdziwym, więc zrozumiałym jest, iż sygnał boski zalągł do umysłu przybłędy. Nie lada chwila, Cykuta, bo takie mienie czarodziejki, szpon wbiła w plecy Wolnych i u boku Mroku ustała. Wnerwił się bóg wielce, a z Cykuty zabrał pędem swą część; atoli ta śmiała się i wyzywała próby śmiałków od fałszywych, bo i bez siły Viliara walczyła bez tchu. Z motywacji boskich szydziła bez obłudy. Bestiami nas zwała, przy bestii ustawszy. Kolcami strzelała w łby Wolnej braci, chcąc ugodzić jedyną słuszność mordu, zaś jej sojusznik, Mrok, chronił lico oszusta przed skazą. I choć krwawo było, i choć nawet Viliar w krytycznym stanie ostał, walka zrozumiałą była; bowiem kto z morderców ugnie się przed sprawiedliwością?
 W końcu zmęczenie ocuciło walczących. Mrok, z Cykutą w łapskach, podjął się ucieczki. Oboje poranieni przecięli niebiosa, wszakże nikt ich nie dogonił. Niedługo po uleczeniu Pana Wojny, Wolni, a w szczególności Ogniści, przysięgli sobie zemstę. Ziemiści zaś musieli sprawy przedyskutować, bowiem wraz ze zniknięciem Mroku i Cykuty, zniknął ich wojownik.

II.II Stada Ziemi
 Wraz ze stratą, na horyzoncie rozwidniało widmo okropnej wojny. Wszystkie gniewy Ognia miały nagle możliwość żeby wyładować się na Ziemistych bez winy po swej stronie; toteż wysiłek związany z uspokojeniem sąsiedniego stada powinien być co najmniej wspomniany z szacunkiem. Nie dość, że Ziemia została sama w niepokojącej sytuacji, to dwie sprawy mogły ją znacznie pogorszyć. Pierwszą jest fakt, że wspomniany wojownik nie atakował, stroniąc od konfliktu. Wieść ta niezmiernie rozgniewała walczących. Tym samym zagwozdka pojawia się w umyśle Wolnego: czy na pewno zemsta jest słuszna, jeśli jeden z naszych podjął się bezczynności na polu bitwy? Drugą zaś sprawą są zapewnienia, że czarodziejka wonią Ziemi pachniała, więc albo przywódca lokum jej wynajął, albo dotychczas bez zauważenia spała pod ich pieczą.
 Nadeszła inicjatywa odnalezienia zguby i kontynuowania poszukiwań Mroku z Cykutą. Upoważnione przez przywództwo smoki wyruszyły bezzwłocznie w tereny niczyje, wlokąc się za, jeszcze świeżą, wonią uciekinierów. Wędrowali w dwóch grupach, bowiem w pewnym momencie ślad się rozszczepił; Ogień za Mrokiem i Cykutą, Ziemia za swoim bratem. Dla połowy przedstawicieli Stada Ziemi polowania się skończyły, bowiem to, czego chcieli, było między nimi radosne, żywe i bez zadrapania. Niedługo po powrocie połowy Ziemistych, obie grupy, teraz osłabione, wreszcie znalazły to, czego poszukiwały, nie licząc Cykuty, o której słuch zaginął i nie wiadomo było nawet, gdzie w tamtejszym czasie mogła przebywać.
 Doszło do jeszcze większego podziału. Pokojowe podejście Mroku zniknęło w walce ze smoczej łapy, prowadzącej do chaosu, która wywiązała się początkiem zamiany w kamień, zaś z tym oderwaniem takowej, żeby ratować resztę. Rzecz to niespotykana, ażeby brat brata okaleczał i łapę mu odrywał dla bezpieczeństwa własnego.
 Niewiele więcej Ogniści wraz z Ziemistymi osiągnęli. Ino zadrapania na ciele stwora oraz pogłębienie niechęci obu stad wobec siebie nawzajem.

 Nadeszła cisza przed burzą. Gdziekolwiek Cykuta się podziewała, nie zniknęła na długo; jej jestestwo odbiło się piętnem na umyśle Lumiego, syna Krwawego Oka, jaki pod czujnym okiem czarodziejki przemianował się na Wrotycza. Zwał się zarazem jej potomkiem i pomimo władania szponem niczym ojciec, szaleństwo i sylwetkę Cykuty podzielał bezsprzecznie; toteż sprawa, czyżby prawdziwa matka Lumiego się odnalazła, pozostaje tajemnicą. Nie ma tyle gniewu na świecie, ile mieściło się w umyśle młodego Wrotycza, i wszelkie prawdy widziane jego oczyma, oszczerstwami dla Wolnej mentalności były. Bezwzględność w metodach, płynność słowa oraz brutalność znaczenia przebijały się w myśli każdego, kto chociażby spojrzeć mógł na lico kłamliwe. Pełna to sprzeczności postać z żałością w sercu, a tęsknotą w duszy, co powodem uczepienia Cykuty było; acz ni sumienie, ni współczucie wyjaśnią jego czyny w obronie zdrajczyni.
 Powrót czarodziejki równał się kolejnej bitwie. Żadne oko widzieć jej żywej nie chciało, nie licząc jej syna własnego. Cykuta bowiem wtargnęła na teren Stada Ziemi drugi raz, nie kryjąc się ze swoją obecnością. Poraniona zdrajczyni udała się do uzdrowiciela i o pomoc prosiła, którą zyskała po dłuższym namyśle, co nie spodobało się Lepkiej Ziemi, jaka została natychmiast poinformowana przez wykonawcę leczenia. Lada moment zgraja zesłanej Ziemistej braci widziała jak dwie czarodziejki toczą bój, a jakoż, że jedna ich przedstawicielką była, rzucili się na Cykutę bez wahania. Jednak jako odpowiedź na atak, pojawił się Mrok, choć bezczynny w sprawie Cykuty i jak najbardziej bezstronny w konflikcie — gdyż nie wiadomo kto pierwszy cios zadał.
 Rzecz ta nie miała jednak znaczenia. Piorun Cykuty wystrzelił w stronę pisklęcia, następnie w stronę groty, ażeby ją zawalić, lecz żaden nie trafił. W tym samym czasie Wrotycz za wszelką cenę przypłacić chciał swym życiem za życie matki, acz jego dzieje w tej sytuacji nieopisane zostaną. Z chaosu tego uciekł, bowiem każdy wyprowadzony atak Cykuty śmiertelnym nie był; podobno za nim Mrok wyleciał, i za Mrokiem Ziemiści wojownicy, lecz sprawa ta zbyt niejasna jest by się do niej przywiązywać.
 I Ziemia została, i stała tak, jak przedtem, zadawszy ostateczny cios czarodziejce znikąd.

II.III Stada Ognia
 Paniczna ucieczka skończyła się w Lesie Valkhi za granicą Ziemi. Bez śladu zagrożenia na niebie, okryty ranami Wrotycz skierował się w stronę azylu płomienistych szeregów. Na jego nieszczęście, Lepka Ziemia nie oniemiała po walce, a wiadomość rozesłała po każdy umysł Ognia:
„Ogniu, zdrajczyni wyrządziła więcej szkód, niż fizyczne. Zakłamany przez nią adept jest niepoczytalny i zmierza do waszych granic. Ziemia nie chce kłopotów i skoro ten wybrał zdradę, nie tylko nas, ale i umowy między nami aby szanować granicę – w ukaraniu go dopomożemy“.
 Zastęp najbardziej zaufanych wojowników przybył na miejsce bez zwłoki, ciemiężąc Wrotycza, jaki na swej drodze napotkał Ogniste pisklę. Wygląd ten nieprzyjemny był dla członka stada, szczególnie poznawszy kim była ów zdrajczyni — toteż akcja odbyła się natychmiastowo i brutalnie. Pisklę zostało wyrwane z łapsk nieznajomego, a zgodnie z poleceniami Płomienia Wiary, nieznajomy sam został odebrany z ziem Lasu Valkhi pod wulkan Ognistych, siłą ciągnięty niewydeptanymi ścieżkami. Jakiekolwiek zarzeczenia czy też monologi były ignorowane.
 W dłużących się chwilach wędrówki, przywódca Ognia skontaktował się z przywódczynią Ziemi, oraz kilkoma innymi smokami sąsiedniego stada, w zamiarze dyskusji i dowiedzenia się o realiach zastanej sytuacji. Równało się to z tym, że wojownicy, którzy Wrotycza pilnowali, słuchali jego wersji zdarzeń, i tak oto dwa światy zderzyły się ze sobą. Bo nie tylko litością próbował przekupić słuchaczy, a i stanem swym. Każde kolejne słowo przeczyło poprzedniemu, w chaosie tworząc niewyobrażalne bzdety napawane smutkiem. Utratą bliskiego, domu i nierozłącznym poczuciem inności. Brzmiał jak gdyby był jednym z nas, siedząc przed obrazem żarzącego się wulkanu. Problemem zaś to, że jednym z nas nigdy nie był i zamiaru być takowym nie posiadał.
 W parze z zachodem słońca, Płomień Wiary zjawił się z przyzwoitymi smokami Ognia, a skrót rozmowy z Wrotyczem zyskał na tabliczce. Wrotycz śmiał się do rozpuku, skacząc od negatywnej emocji do pozytywnej, a słowa jego coraz bardziej mieszały się ze sobą. Wprawdzie nie było wiadomo co prawdą jest, a co przekomarzaniem desperata, i nagle odór zwrócił uwagę wszystkich zebranych. Wraz z przybyciem Płomienia Wiary, przybyło też okaleczone truchło Cykuty.
 Reakcja Wrotycza była jednoznaczna. Widok ten wstrząsnął nim niezmiernie, a przywódca Ognia rozpoczął osąd. Zaczął tłumaczyć reguły procesu i zasady przysługujące oskarżonemu, następująco: w przypadku win nieciężkich, powołać się na honorowe starcie, co wiąże się ze złagodzeniem lub unieważnieniem kary, oraz przyznanie się do win, co także wiąże się ze złagodzeniem wyroku lub ze zwykłym ukróceniem osądu. Aczkolwiek niezależnie od wspomnianych zasad, zarzuty okazały się być zbyt obszerne i ważne, ażeby jakakolwiek przychylną by była dla oskarżonego. Przekroczenie granicy Ognia, stworzenie zagrożenia smokowi Ognia, niebezpieczne zachowanie względem smoków swojego stada, bezpośrednia próba obrony smoka pragnącego dokonać zbrodni oraz współpracującego z Mrokiem, wystawienie na niebezpieczeństwo piskląt oraz smoków rannych pieczętuje cały osąd, a równie dobrze mógłby się on nie odbyć; ino cudem smok z win tak ciężkich mógłby się wygramolić.
 Atoli ten smok posiadał ideę silniejszą niż życie jego jedyne, a wszystkie siedem kar brzmiało dla niego tak samo. Śmierć. Także z żadną zwadą i niepokojem począł mówić, gdy tylko mu pozwolono, a mówił ze skruchą rzekomo prawdziwą. W każdym słowie jego, przedtem chaotycznym, idealizacja matki pojawiała się obficie. Mówił o niezrozumieniu, o geniuszu i osamotnieniu, acz historia, którą próbował wypowiedzieć, za nic nie powielała się z faktami. Począł wtem powoływać się na ojca własnego i miłością litość chciał przekupić — bezskutecznie, wszakże w gniew wprawił Ognistych. I w imię Stada Ziemi oraz umarłej prorokini, Stada Ognia i umarłych przywódców oraz wszystkich Wolnych, co przez Mrok podupadli, wyrok zapadł prędko.
 Najpierw ciało Cykuty spłonęło w wulkanie, wrzucone bezzwłocznie. Bohaterka Wrotycza i zdrajczyni Wolnych zniknęła natychmiast, a oskarżony szukał czegokolwiek, czego mógł się złapać. Zdołał przed śmiercią zaoferować wymianę. Łaska za życie ojca.
 Spłonął, przynosząc kres chaosowi. Stał się przykładem skażenia, jakie spotkało Wolne Stada, a swą śmiercią odkupił winy swoje i matki.
 Wyłącznie Mrok czeka na wyrok prawowity.

III. PROBLEM OSĄDU WROTYCZA
 Jeden smok stał za wyrokiem, a do swej dyspozycji tylko słowa miał niewielu, na których opierał się bezgranicznie. Do potwierdzenia miał ino ciało czarodziejki, zaś stado bierne było w dyskusji, nie przyczyniając się do współpracy na rzecz dobra Wolnych. Nawet słowo zbawić mogło Wrotycza od kar, które były ze sobą równoznaczne, lecz system ten stary był i nieruszony od księżyców, co niesprawiedliwą ofiarą zaowocowało.
 Choć kara zasłużona spotkała adepta, niech wykonanie Osądu będzie przestrogą dla młodych i starszych, przywódców lub mediatorów. Nie sztuką jest ukarać winnego, a słusznie ocenić, wszak do tego trzeba głów wielu i stada wprawionego. Słusznym był to wyrok wyłącznie, gdyż dobro pośrednio zesłał na tereny smocze. Mylnością zaś szczyci się ten, co uważa Osąd Wrotycza za sprawiedliwy.

Licznik słów: 2099
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej