OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Tak, żartowanie na temat własnego stada bywało zabawne. Czasem. W innych przypadkach, gdy trafiło się na kogoś, kto rzeczywiście cenił sobie zasady i tym podobne, mogło być niebezpieczne. Dawniej plagijczycy mogliby rzucić się komuś do gardła za samo obrażanie Plagi – jak jego matka. Chociaż ona rzucała się na innych z błahszych powodów. On oczywiście również ich nie potrzebował, nie był jednak tak emocjonalny co Rakta.– Kusisz, żebym spróbował... Zastanawiam się, czy byś mnie wtedy obroniła – wymruczał konspiracyjnym szeptem, jakby rzeczywiście zamierzał spróbować własnego szczęścia i pociągnąć Wodę za ogon. Po czyjej stronie stanęłaby wtedy Sasanka? Usłyszał również jej słowa o granicy, a jego uszy lekko opadły.
– Gdyby granice były umowne, nie trzeba by ich było pilnować. To oczywiście zrzuciłoby nam z barków obowiązek nudnych patroli, jednak pamiętaj moja droga, że większość granic została ustalona przez przelaną krew lub właśnie po to, by jej nie przelać... Podobnie z postrzeganiem granic przez Plagę. Wiesz, czemu reputacja stada jest tak ważna? – zapytał nagle, przekrzywiając lekko głowę. Wydawał się odrobinę poważniejszy, ale nie obrażony. Niemal zmartwiony o los biednej jaskiniowej samicy, której postrzeganie zasad może sprowadzić na nią kłopoty – zwłaszcza z Plagą. Chociaż nie – z dawna Plagą, ta obecna pewnie żyła raczej na reputacji wcześniejszego pokolenia czy dwóch.
Wilcze szczenie nie przyszło mu na myśl, chociaż ruch zarejestrował. Zdążył zakwalifikować takie poruszenie łbem jako zaciekawienie, ale brak futra sprawił, że obraz szczenięcia nie przyszedł mu nawet do głowy. Cóż, skojarzenia chyba nie należały do jego mocnych stron. Mimo wszystko nie widział powodu, dla którego miałby ukrywać swoje pochodzenie. Reakcje bywały zabawne. Pokręcił zatem głowa, słysząc pytanie Pestki.
– Nie. Moja matka, Spuścizna Krwi, pochodziła z Ognia, z wielopokoleniowego rodu, z którego została jednak jedynie ona sama. Stado nie traktowało jej najlepiej, zwłaszcza gdy była pisklęciem. Gdy Cień odrodził się jako Plaga dostała zaproszenie, by stać się częścią stada, z którego skorzystała za zgodą poprzedniego przywódcy. Myślę, że jedynym, czego pragnęła było po prostu stado, któremu byłaby potrzebna – a przez Burdiga marzenie o takim stadzie legło w gruzach. Wszystko to zawsze wina Burdiga, nawet jeśli ten od dawna gryzł ziemię. – Zmarła zanim się wyklułem. Mój ojciec... Cóż, jest, a jednocześnie nie jest częścią Wolnych Stad i raczej nie interesuje się kimś takim jak ja – czyżby delikatna, starannie wyselekcjonowana nutka goryczy? Kto wie, gorycz czasami odpowiednio wszystko doprawiał.
Machnął łapą, jakby odpędzał nieprzyjemne wspomnienia, a jego uszy opadły na kark w ochronie przed koszmarem, jaki je wtedy spotkał.
– Odmieniła moje imię jako "rozmawiam z Dziedzictwo Wojnek" – wyszeptał chrapliwym, strwożonym głosem. Chyba nawet nie żartował, coś takiego naprawdę mogło doprowadzić perfekcjonistę do traumy.