Strażnik Gwiazd

Miejsce, gdzie smoki zwracają się do sil wyższych.
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Do Immanora


Był ranek. Bardzo wczesny. Słońce nawet nie wzeszło, więc nazywanie tego rankiem było trochę na wyrost, ale nie wiedział jak inaczej tę porę nazwać. Przedświtem?
No dobrze. Huh...
Wahał się, ale to przecież bezsensowne. Czemu się wahał? Co go denerwowało? Przecież był prorokiem. Dzisiaj, wczoraj, pięćdziesiąt księżyców wstecz. Motywacje zdawały się u niego działać na podobnych zasadach, odkąd pamiętał. Na moment otaczał go powiew inspiracji, który potem niknął gdzieś pod wpływem przytłaczającej rzeczywistości. Dużo dało się zrobić pięknych rzeczy, ale niewiele z nich miało dużą trwałość, a to co miało, czasami podlegało wypaczeniu tak silnemu, iż gdyby nie istniało w pierwszej kolejności, wyrządziłoby dla świata zdecydowanie mniej szkód.
O czym właściwie myślał?
W głowie miał bełkot składający się z obaw i paranoi, które wylały się do czaszki, jak trzewia wypływają z rozerwanego brzucha. Stanąć przed Immanorem to przywilej. Przecież w teorii stworzył to wszystko. Hipotetycznie. W zasadzie nie do końca, a patrząc na zawiłość legend i kronik, ciężko było wysnuć z tego coś koherentnego. Być może w tym sęk, taki urok, że smoki mogły przekazywać sobie wersję, którą akurat lubiły najbardziej. Ale nie w tym rzecz. Nawet jeśli nie stworzył tyle, ile mu się przypisuje, to posiadanie opinii osoby, która tego dokonała wciąż nadawało mu dużego autorytetu. Ot, tego mógł się trzymać. Westchnął nerwowo, w końcu wkraczając do wnętrza świątyni, by następnie sztywno, z zapartym tchem podążyć przed ołtarz, z którego zszedł Bóg wszystkiego.
...

Więc, więc, więc... Powinien coś... Na pewno powinien coś...
Pomyśleć. Powiedzieć...

...

Nie myśl, nie myśl, nie myśl.
Wstał i wyszedł.

Zatrzymał się trzydzieści kroków poza świątynią. Cholera. To nie tak, że bogowie nie mogli zaglądać do jego myśli także poza tą kształtną jaskinią, ale tutaj miał przynajmniej pozór wiary, że mógł "legalnie" nie radzić sobie z wypełniającymi jego łeb słowami. Może powinien za wczas przygotować sobie wypowiedź, którą do niego skieruje? Nic "intuicyjnego", jedynie zdrowa i poprawna formuła. –
Immanorze... Tutaj kiwasz łbem na powitanie. Nie za nisko, nie za płytko. Normalnie, tak jak to robią smoki. Ty też... jesteś smokiem – Jakkolwiek niechętnie to przyznawał. W każdym razie... –od początku. Witaj Immanorze. Cieszę się, że w końcu powróciłeś do Wolnych stad. O ile bogowie na co dzień nie interweniują w życie smoków, świadomość opieki, którą roztaczasz nad nimi wszystkimi i porządek, którego jesteś krzewicielem, z pewnością wielu wiernych uczyni spokojniejszymi. Zdaje się, że jest ich wśród smoków niewiele – to znaczy zaangażowanych wiernych, ale najpewniej wiesz już, co jest tego przyczyną. Śmiertelni żyją odmiennym tempem, więc jesteście, to znaczy jesteś, ale jako bogowie ogólnie, od nich oddzieleni barierą nieśmiertelności, która nie doświadcza końca rzeczy i nie musi wokół niego, to znaczy wokół tego doświadczenia... budować całej ugh... swojej świadomości – Co jeśli Immanor słyszał to z samej racji, że wymawiał jego imię stojąc przed świątynią?
Paraliżujący chłód przemknął mu po kręgosłupie, a gruczoły kwasowe ścisnęły się bezlitośnie, choć zdołał powstrzymać się od zwymiotowania tu i teraz.
Szło mu świetnie.
Co ja właściwie mówiłem? A tak... – Jak gdyby nigdy nic kontynuował oficjalnym tonem, trochę szybciej niż mówił zazwyczaj, bo w końcu nikt go nie słuchał – Jestem ciekaw jak z twojej perspektywy wygląda historia, Immanorze. Na ile wartość ma to co pozostaje dłużej, pozbawione autora i pierwotnej intencji, a na ile zjawiska o które dbamy tu i teraz. Jestem... – rozejrzał się niepewnie – Trochę zagubiony. Nie chcę pozostawiać po sobie mylnych, nieprecyzyjnych, lekceważących, bezrefleksyjnych, nic nie wnoszących, krzywdzących czy godnych wyśmiania treści, ale zadbanie o te wszystkie kryteria gdy mówię albo gdy piszę jest przytłaczająco trudne. Zdaje sobie sprawę, że to źle świadczy o mojej kompetencji, lecz powinieneś wiedzieć Immanorze, że to nie przez brak zaangażowania, tylko brak kierunku i pewności w podjętej decyzji.... – Łzy napięcia zebrały się w kącikach jego ślepi, na co westchnął nerwowo. No dobrze. Pieprzyć to.

Ruszył do świątyni i tak jak powinien, w dostojnej pozycji siadł sobie przed piedestałem. Tym razem jego głos był znacznie spokojniejszy, a słowa artykułowane w czytelny, brzmiący sposób, nawet mimo wyraźnej chrypki
Immanorze....... Cieszę się, że powróciłeś. Nawet jeśli to Sennah jest moją patronką, a każdy bóg ma dla Wolnych swoje znaczenie – Poza Viliarem – Na ciebie czekałem najdłużej. Nie zobaczyłem jak przybywasz, ale forma, w której występujesz, nie ma znaczenia, dopóki możliwym jest się z tobą porozumieć, więc mam nadzieję, że możesz mi to wybaczyć. Nie wiem jak ubrać w słowa swoją wdzięczność, niemniej wierzę, że szacunek który mam do ciebie nie zostanie przesłoniony przez moją niezdolność do wyrażenia własnych myśli. Nie chciałbym przybywać tu wyłącznie interesownie, choć trudno mi ukryć, że świadomość wiedzy i doświadczeń, które posiadasz, jest na tyle przytłaczające, iż nie wiem na, ile otwieranie się przed tobą nie byłoby lekceważeniem – Zamilkł na chwilę. W połowie wypowiedzi jego głos złagodniał nieco, choć przez to zaczął zdradzać też drobne napięcie, którego Strażnik nie potrafił zamaskować, gdy choć odrobinę odsłaniał się ze swoją osobą. Przed bogiem i tak zdaje się nie miał żadnego wyboru.
Przepraszam jeśli nie reprezentuję tego co prorocy powinni – dodał z większą surowością i odchrząknął, żeby przyprowadzić się do porządku.

Co najważniejsze... Zapytano mnie, czy bogowie zezwalają na wzniesienie w świątyni kolejnej kaplicy reprezentującej inną wiarę. Obecnie znajduje się tutaj kilka miejsc kultu, lecz każde z nich powstało za czasu twojej nieobecności. Czy powinienem mówić smokom, iż świątynia jest na to dostępna? Z pewnością dla żyjących wiernych zabranie tej możliwości, byłoby w pewien sposób obraźliwe, zwłaszcza że inni bogowie dotąd nie reagowali, ale niezaprzeczalnie jest to przede wszystkim wasze miejsce – I tutaj monolog skończył, licząc w głębi, że nie zmęczył boga swoją obecnością.

Licznik słów: 927
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Immanor
Bóg
Bóg
Posty: 22
Rejestracja: 06 sie 2021, 17:37

Post autor: Immanor »

Choć Immanor nie pokazał się przed prorokiem we własnej osobie, z pewnością dostrzegł jego nerwowość. Nie pocieszył go jednak ani nie skrytykował.
Pochwalam twoje zaangażowanie w utrwalanie historii. Kiedy będziesz gotowy podzielić się ze mną wynikami swojej pracy, wysłucham cię, Strażniku. – Jego spokojnej wypowiedzi nie towarzyszyła aura mocy kojarzona z boskim kontaktem, ale mimo to Strażnik z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu był pewien, że rozmawia z właściwą osobą.
Możemy nawet się spotkać. – Jego sugestii, czy też swoistego rodzaju obietnicy z pewnością nie dało się potraktować obojętnie, choć Immanor nie próbował nasycić głosu tonem oczekiwania. Prorok wiedział, jakie było jego zadanie i jeżeli zamierzał jakkolwiek zgłębić relację z bogiem, wszystko leżało wyłącznie w jego łapach.

Następnie jednak, złotołuski zdecydował się na surowsze zarysowanie swojego stanowiska. Bez względu na to, czy byłoby to obraźliwe i ograniczające dla smoków...
W świątyni nie ma miejsca dla obcych bytów – oświadczył – Innowiercy powinni przenieść swoje kaplice w inne miejsce.Albo w którymś momencie zostaną usunięte.

Licznik słów: 166
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
* * *

Chwilę przed świtem, zasiadł w świątyni, przed najważniejszym z bogów.

Stawianie zarzutów bogom, gdy sam nie był idealnym egzemplarzem smoczego gatunku, nieszczególnie mu się uśmiechało, lecz z każdym księżycem czuł, iż perspektywa zaadresowania swoich zmartwień jedynie oddalała się od niego, zamiast przybliżać. Wbrew dumnej posturze i pewnym siebie słowom, perspektywa porażki przerażała go i paraliżowała. Gdy wyznawało się zasadę, że nic nie zasługiwało na zapomnienie, każda kolejna uwaga i krytyka, o ile edukujące, jedynie odbierały chęci, by eksplorować cokolwiek nowego. Zdawał sobie sprawę, że jest to błędna perspektywa, ale rozumiał już, dlaczego długowieczność nie była wcale tak użyteczna i wspaniała, jak mogłoby się zdawać. Dla tych, którzy nie frustrowali się swoimi potknięciami, najpewniej było to obojętne, lecz ci nie uczyli się nigdy na swoich błędach.
Można było zatem świadomie chłonąć życie, ale przez to ulec wypaleniu, bądź płynąć z nurtem, bez żadnej twórczej refleksji, jedynie po to, aby doświadczać. Wierzył, że gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami istnieje odpowiedni balans, który być może osiągnęli bogowie, a jednocześnie czuł że próba nauczenia się tego od nich, gdy wciąż tak wiele ich dzieliło, byłoby naiwne.

Stając przed piedestałem Immanora czuł skręcający go w środku niepokój. Nie skończył kronik, nie poruszył serc smoków, nie uczynił z proroctwa nic, co byłoby dla bogów warte poświęcenia ich energii.
Wciąż, odlegle, istniała jednak perspektywa zmian. Coś zawieszonego w przestrzeni jako potencjał, po który musiał zaledwie sięgnąć. Być może otworzenie się przed patronem było pierwszym krokiem, zwłaszcza że właśnie odpowiedniej ścieżki mu brakowało.
Witaj Immanorze – skłonił się nisko przed piedestałem. Nie byli równi i nie chciał udawać, że można to było zmienić. Czuł się lepiej, gdy bóg traktował go z łagodnością, ale to wszystko.
Wybacz, że stawiam się przed tobą teraz, nie mając nic co mógłbym złożyć przed twoje łapy – Wyprostował się, choć łeb wciąż pozostawił lekko pochylony, ze wzrokiem skierowanym niemal ku ziemi.

... – zamiast kontynuować, trwał przez chwilę w tępym namyśle. Nie płynęły w nim jednak żadne słowa, a emocje. Skojarzenia, które tak długo wstrzymywał, również te związane z gniewem i żalem wobec bogów. W ostatniej chwili chwycił je i stłamsił, lecz zamiast zepchnąć gdzieś w kąt umysłu, postanowił powoli je przed sobą ułożyć, na własnych zasadach.
Przymknął ślepia i westchnął głośno.
Nasza relacja Immanorze. Nie ma sensu. Kroniki nie mówią o tym jacy jesteście, ani czego oczekujecie, lecz i w relacji ze mną zdajecie się nie mieć oczekiwań.
Sądziłem, że mój wniosek iż chcecie po prostu patrzeć na rozwój smoków, jest najbliższy prawdy. Oferujecie im zarówno wynagrodzenie za tworzenie społeczności, jak i krzywdzenie się nawzajem. Uczciwe. To w końcu ich decyzja, jeśli z tego skorzystają, niezależnie od tego czy jest przez was błogosławione. Jasno w ten sposób sugerujecie, że właściwą ścieżkę powinni wybrać sobie śmiertelnicy, bez waszego udziału.
W praktyce, jest to jednak nieprawda. Karaliście nas już za niepoprawne decyzje, takie jak wojna, a także używaliście swojej siły i autorytetu, by zmienić bieg zdarzeń.
W jednych kwestiach staracie się być enigmatyczni, w innych odpowiadacie, jakbyście pragnęli wyznaczyć nam jedyny, słuszny kierunek.
– Do tej pory, po odpowiedzi Uessasa pozostawał w nim niesmak. Bogowie bardziej rozumieli samych siebie, niż potrzeby śmiertelników.
Dlaczego pozwalacie by jeden z bogów, mając przewagę tysięcy księżyców wiedzy i wgląd w czyjeś myśli, mógł testować wolę smoków, wiodąc je ku śmierci? – Nie wypowiedział jego imienia, lecz Immanor z pewnością wiedział.
Czy mam w takim razie nauczać, że jesteście potęgą, która może uczynić cokolwiek, lecz w rzeczywistości nie należy was słuchać? Czy to test, który ma zbliżyć smoczą duszę do stania się godną? A może należy postępować wyłącznie zgodnie z waszą wolą, niezależnie od konsekwencji? Kto powinien to rozdzielić i na jakiej podstawie?
Zakomunikuj mi swoją wolę, inaczej nie będę mógł was zrozumieć. Inaczej uznam, że jesteśmy dla was jedynie narzędziami, które ustawiacie wedle kaprysu, żeby samym sobie zapewnić satysfakcję. Czy mam mówić, że jesteście jak huragan, którego należy czcić, za to czego nie skrzywdzi?
– Skończywszy mówić westchnął głośno, mając wrażenie, jakby pozbył się z piersi połowy ciężaru. Być może jednak był to jedynie początek jego problemów.
Przywódca Księżyca zapytał mnie – rzekł wolniej, refleksyjnym tonem – Czy to możliwe, by bóg mógł pobłogosławić smoka, wbrew jego woli, aby uczynił szkodę innemu. Dla pokazu. Jako nauczkę? Czy powinienem mówić, że należy się was bać? – Sam strachu nie odczuwał. Jedynie stres iż jego słowa, w boskiej perspektywie nie będą miały znaczenia. Być może, tak jak Kaltarel, jedynie bardziej sie od niego odseparuje.

Licznik słów: 743
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Immanor
Bóg
Bóg
Posty: 22
Rejestracja: 06 sie 2021, 17:37

Post autor: Immanor »

Gdy najwyższy z bogów w końcu wysłuchał modlitwy proroka Wolnych Stad, objawił swoją obecność uczuciem ciepła, które przywodziło na myśl promienie słońca w wiosenny dzień. Lekkie, nieprzytłaczające – przeciwieństwo poruszanych tematów.
Księżyce temu pewnej grupie udało się odkryć naszą słabość – odezwał się Immanor. – Dotąd niepokonani musieliśmy się liczyć z nieprzewidzianym zagrożeniem. Nasza frustracja i obawy odbiły się wtedy na życiu smoków w haniebny sposób. – Strażnik był ostatnim osobnikiem, który pamiętał historie o chłodzie, błyskawicach i wszystkich innych demonstracjach. Biorąc pod uwagę jego charakter, dało się przewidzieć, że będzie miał o to zarzuty.
Kiedy w końcu doszło do najgorszego i odebrano nam bezpieczną formę kontaktu ze światem, otrzymaliśmy od was nieocenioną pomoc – Immanor kontynuował ze szczerą wdzięcznością w głosie. – Wszystko powoli wraca do normy, a my odzyskujemy równowagę. Nie jesteśmy tu po to, by wami kierować. Powinniśmy jedynie patrzeć, czuwać i uczyć was naszych wartości. – Nawet jeśli różniły się znacząco w zależności od wizji danego bóstwa.
Nie zawsze tak to wygląda, nawet w najlepszych czasach. Zapewniam cię jednak, że kiedy moi pobratymcy wpływają za mocno na wasze życie, ponoszą za to należyte konsekwencje. – Niestety, nic nie wskazywało na to, że Immanor opowie Strażnikowi o karach w bardziej konkretny sposób. – Tak, mówię przede wszystkim o Viliarze. Nieraz pożałowałem decyzji przyłączenia go do naszej wspólnoty, czasem na własnej skórze. – Westchnął cicho, milcząc potem przez chwilę. – To on wzmocnił siły czarodziejki z Księżyca. Zemścił się na Kwintesencji Chaosu za to, że wielokrotnie go prowokowała. Nie popieram jego postępowania, ale nie mogę powiedzieć, że było w pełni nieuzasadnione. – Strażnik znał koniec historii i parę momentów ze środka, ale czy Immanor byłby skłonny opowiedzieć mu ją w całości?

Licznik słów: 286
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
//endżoj panie borze


Choć Strażnik miał wiele do wyrzucenia Immanorowi, już przy jego dawnej odpowiedzi, idea konfrontowania się z nim, gdy już usłyszał jego głos, w jakiś sposób go przerażała. Jednym było narzekać w próżnię, z wiarą że jest się wysłuchanym, a czym innym – reagować bezpośrednio na słowa. Nie pierwszy raz kulił się w ten sposób we własnym wnętrzu, tak iż z chęci do krzyczenia i drapania pozostawało jedyne posłuszne skinięcie głową i odejście. Patron wytrzymałości, najcierpliwszy i najrozsądniejszy z bogów, wiele rzeczy pominął lub celowo przemilczał, natomiast prorok, zamiast mu to wypomnieć, jedynie zamknął gorycz w sobie.
Był tym pod wieloma względami zmęczony, już nie tylko dlatego, że nie miał kontroli nad własnymi emocjami, lecz ponieważ nie był w stanie zupełnie realizować się przez to we własnej funkcji. Jak komunikować się z bogami, których nie rozumiał, których bał się i którzy go drażnili.
Mimo to, zaledwie kwestią czasu było pogodzenie się z faktem, iż właśnie ów bezcielesne, potężne zjawiska, są jednocześnie jedynymi, którzy będą trwać bezkresne, gdy wszystko inne przeminie. Byli zatem straszni i niepojęci, a jednocześnie funkcjonowali jako znajoma, bezpieczna stała.
Otworzenie się bardziej na nich, niż na śmiertelników niosło z jego perspektywy znamię zdrady, bowiem było komfortową ucieczką od świata, w którym winien odbyć swoją pokutę.
Najwyraźniej nie był w stanie. Był słabszy i bardziej kruchy, niż pragnął być. Nie po raz pierwszy realizacja tego rodzaju wstrząsnęła jego światopoglądem, choć obecnie był w odrobinę lepszej sytuacji, skoro nikt przynajmniej nie zginął spod jego łapy.

Gdyby nie proroctwo, żadna charakterowa reforma nie miałaby miejsca. Umarłby zmęczony i rozżalony, za wszelkie zło winiąc tak samo siebie, jak i resztę świata.
Czy zatem zmiana wewnątrz sztucznie przedłużonego życia miała jakikolwiek sens? Co ze smokami, które dostawszy drugą szansę skorzystałyby z niej lepiej niż on? Czy blokował im drogę do świetności? Miało to w gruncie rzeczy mniejsze znaczenie, niż fakt, że nawet ten dar i zapas zaufania zdawał się bez żenady marnować.
Był może lepszą osobą, ale co z tego jeśli wciąż nie był dobry? Co z tego jeśli nie było dnia w którym czułby komfort, że słowa wypowiedziane dnia poprzedniego, nie wpłynęły destrukcyjnie na czyjeś życie? Co z tego, jeśli odpowiedzi których szukał interesowały tylko jego? Jaka to była zmiana, jeśli czyn, który go tutaj doprowadził, nie mógł zostać cofnięty?

Stanął przed piedestałem ze spuszczonym łbem i z chłodem strachu na karku.
Myślał o tym co powinien zrobić. O celach i lękach i niechęci. Wszystko przeplatało się ze sobą, niezmiennie, tak jak w niezmiennej pozycji był on. Nawet składając swoje słowo Infamii miał wrażenie, że nie uczynił żadnej różnicy, a co najwyżej zasiał ziarna chwastów, które miałyby ją potem udusić.
Bez sensu istniał, ale umrzeć też nie potrafił, jakby ze złośliwości wobec samego siebie. Miał też pytania, na których odpowiedzi szukał przez całe życie. Głupim byłoby odejść bez satysfakcjonującego podsumowania, o ile w jego sytuacji istniało jakiekolwiek.

Immanorze.

...

Immanorze...


Zacisnął ślepia. Szpony również zgrzytnęły o kamienny grunt.
Czuł się zażenowany. Jakby każde słowo i akcent wypowiedziane przed bogiem definiowały go i przekładały się na jego osąd. Z jednej strony wątpił w ich wszechwiedzę i podważał autorytet, a z drugiej nie potrafił pozbyć się lękliwego respektu. Chciał rzec coś właściwego, tak żeby go dostrzegli.
Docenili jakoś. Kiedy on nie doceniał ich.

Odetchnął głośno.
Raz. Dwa. Cztery. Piętnaście? Teraz to hiperwentylował. Zlapawszy się na tym po chwili, warknął cicho i samego siebie trzasnął ogonem w łapę.
Zdrowe, prorocze zachowanie, poza godna świątyni i boskich oczu. Miał ochotę rozpłakać się, nim jeszcze zaczął mówić.
Od kiedy był taki niestabilny? Od zawsze w jakimś stopniu, ale od kiedy na tyle, żeby nawet mimo wysiłku, nie mieć nad sobą kontroli?

Nie potrafię z tobą rozmawiać. – podjął wyraźnie, nie podnosząc wzroku znad podnóży piedestału. Nie obchodził go stojący na nim posąg. Nie pocieszał jego uśmiech. Nic z tego nie było prawdziwe.

Przepraszam. Wiem iż moje staranie to za mało.

Może to przez Mahvran. W końcu pozwalała mu zrozumieć, jak niezależnie od intencji, nie potrafił niczego zmienić. Potem zresztą zdawał sobie sprawę, że nawet te intencje które uznawał za czyste były jedynie automanipilacją, gdy w rzeczywistości był jedynie uzależniony od poczucia kontroli.
Jeśli się mylił, nie potrafił znaleźć na to argumentów.

Immanorze, mam do was zarzuty – podjął nagle surowiej.

Na litość... – Westchnął drżąco.

Ateral wspomniał, że się was boję.
Zapytałem go, czy jest coś co czynię poprawnie i właśnie to była jego odpowiedź.

Zapytałem Uessasa czy odebrawszy komuś możliwość odczuwania, zasługuję by robić to samemu.
Odpowiedzią boga było iż zadręczam się i powinienem ruszyć dalej, dopuścić do siebie innych.

Zapytałem Naranleę o wskazówki, gdy na zebraniu w Księżycu walczyliśmy z odbiciem.
Bogini wiedziała o odbiciach, lecz dopiero gdy ponieśliśmy szkody zdradziła więcej informacji na ich temat. Wciąż nie wskazała pozostałych, a jedynie dała znać, że istnieją.

Wyruszyłem do Erycala, by pozbyć się kalectw, w zamian za co, oprócz leczenia otrzymałem ból.

Zapytałem ciebie Immanorze, jak mamy was traktować, czy słuchać autorytetu waszych słów, jeśli nie staracie się by je do nas dostosować. Co jeśli zwiodą nas na śmierć, tak jak uczyniły słowa Viliara?
Czy to dobrze się od was dystansować? Nie traktować was jak źródło moralnej wiedzy? Bać się was?
Nie odpowiedziałeś Immanorze.

Pokręcił głową. Nic mu nie przyjdzie z mówienia o wszystkim naraz, ale chciał podkreślić skąd wynikał jego żal do nich. Nie gniew, ani zawiść.

Wiem, że to moja niekompetencja. Powinienem dostosować się do was, dowiadywać się, modlić i słuchać.
Ale jednak daliście mi te rangę. Lub przynajmniej jeden z was.


Co było przypadkiem. Wierzył kiedyś, że Kaltarel miał wobec niego konkretne plany, które wyłonią się później, ale prawda wyglądała tak, że po prostu znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Nie było między nimi porozumienia ani sensu. Nie miał wobec niego żadnych oczekiwań, ani nie spodziewał się że będzie lepszy. A teraz po prostu bez sensu było mu tę pozycję zabierać.

I wciąż ją posiadam.
Chcę posiadać.

Chcę być... Lepszym prorokiem.
Lepszą osobą.


Siła jego głosu malała stopniowo.

Potrzebuje jedynie wiedzieć...
Kim jestem dla was. Dla ciebie Immanorze.

Chciałbym wiedzieć czy... czy...

Czy ja...

Czy jest szansa...


A co jeśli zaprzeczy? Co zrobi wtedy? Co jeśli odpowiedź będzie mu obojętna? Co jeśli powie coś niezadowalającego? Co jeśli bezrefleksyjnie potwierdzi?
Co zrobi wtedy?
Odwróci się i wyjdzie? Kontynuuje tę dziwną farsę prorokowania, tylko dlatego, że bogom tak naprawdę nie zależało na lepszym kandydacie?
Miał wrażenie, że chciał zapytać o coś, na co nie istniała poprawna odpowiedź.
Gdyby poddał się i sam w zupełności w to uwierzył, zapewne byłoby wygodniej. Ale szukał dalej uparcie.

J-jaką ja jestem osobą? – wyrzucił z siebie niepewnie, słysząc jak z wysiłku łamie mu się głos.

Czy ja jestem dobry? – Nie czuł satysfakcji z tak sformułowanego zapytania. Odchrząknął nerwowo, z takim zaangażowaniem, że aż zabolało go gardło.
Czy robię coś dobrego? Czy w ogóle potrafię, w zgodności z samym sobą?

Licznik słów: 1146
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Immanor
Bóg
Bóg
Posty: 22
Rejestracja: 06 sie 2021, 17:37

Strażnik Gwiazd

Post autor: Immanor »

Ciepła, ledwie wyczuwalna aura patrona życia w pewnym momencie zamajaczyła wokół piedestału oraz postaci proroka.
Niemożliwym jest zgadzać się z każdym z nas, gdyż tak, jak zauważyłeś, nie mówimy jednym głosem – spokojny, neutralny ton rozbrzmiał z okolicy łba boskiego posągu, choć jego wargi naturalnie nie poruszyły się. – To ty wybierasz, które słowa mają dla ciebie większe lub mniejsze znaczenie. Albo żadne.

Najważniejsza nauka, którą mógłbyś przekazać innym, to nie podążać ślepo za potężniejszymi istotami. Żeby właściwie korzystać z naszej wiedzy i odmiennej perspektywy, smoki powinny nie tylko słuchać, ale myśleć i wyciągać własne wnioski – wyjaśnił cierpliwie. Mimo oficjalności jego głosu, w jego słowach nie objawiło się przykazanie, a wyłącznie sugestia.

Mogę rozwinąć temat tego, co powiedzieli ci poszczególni bogowie, ale najpierw skupmy się na tobie. Dobro to czynności, a nie aspekt czyjegoś charakteru. Dostrzegam twoje starania i wytrwałość, jak i postępy, które już zrobiłeś. Nie powiesz mi przecież, że jesteś teraz taki sam, jak w momencie przybycia na tereny Wolnych Stad – uczynił krótką pauzę.
Gdybyś nie został prorokiem i żył aż do granic możliwości swojego ciała – co nie zdarza się z resztą często – przeszedłbyś już przez dwa odrębne życia. Istniejesz poza cyklem, którego zadaniem jest pomagać smokom kształtować swoją duszę i stawia cię to w trudniejszej, nienaturalnej sytuacji.

Immanor westchnął cicho. – Chciałbym, żebyś zaczął traktować siebie łagodniej. Żebyś pozwolił sobie na popełnianie błędów, zamiast stale dźwigać ich ciężar na swoich barkach. Wyniszczanie się od środka nie zamieni cię w "lepszą osobę". Przysporzysz sobie tylko więcej cierpienia. – Przez oficjalny ton zdawało się przebijać ledwie słyszalne zmartwienie.

"Kim jestem dla was. Dla ciebie, Immanorze."
Jesteś kimś, na kim można polegać – jako prorok wypełniasz każdy powierzony ci obowiązek. Myślę, że potrafią to dostrzec nawet ci, którzy nie darzą cię sympatią. A jeśli chodzi o mnie... Szanuję cię i doceniam, i chciałbym znaleźć z tobą wspólny język.

Licznik słów: 317
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strażnik Gwiazd

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Tak oto, po raz kolejny odpowiedź Immanora okazała się dla Strażnika zbyt przytłaczająca, by odpowiedzieć na nią sensownie, przy pierwszym podejściu. Nie zdecydował się jej oczywiście w zupełności przemilczeć, gdyż byłoby to, w obliczu znajdującego dla niego czas boga nie tylko nieuprzejme, co wręcz karygodne.
Milczał jednak bardzo długo, na przemian ciesząc się, a potem znów tonąc w lęku, który prowadził do odrętwienia i dziwnej dysocjacji. Czy naprawdę zasługiwał na zaszczyt, w którym najwyższy z bogów pragnął odnaleźć z nim wspólny język? Nie sądził, że był na tyle wyjątkowy sam w sobie, więc niewątpliwie musiało wiązać się to z jego rangą. Może patron wytrzymałości czuł z nim większe połączenie, ze względu na płynącą wewnątrz jego ciała energię?
Ja... przemyślę twoje słowa Immanorze – rzekł, w końcu przełamując wewnętrzny paraliż. Mimo ogromnego dyskomfortu, w jego tonie rozbrzmiała wdzięczność, której sam nie spodziewał się usłyszeć. Na chwilę problemy i zarzuty z którymi przybył, stały się zupełnie nieistotne. Bo bóg widział w nim coś dobrego.

***
Niesłusznie.
Minęło sporo księżyców, odkąd odwiedził świątynie w celu dłuższej modlitwy. Zdarzało mu się przechadzać po niej albo przystawać na krawędzi, lecz nie precyzował tedy żadnych myśli, jakby celowo, żeby przypadkiem nie stworzyć sobą żadnych oczekiwań. Od ostatniego kontaktu nie czuł się godny, by o cokolwiek prosić. Immanor dostrzegł w nim potencjał, wręcz wprost otworzył się na niego i cóż otrzymał w zamian? Prorok stoczył się jedynie na mentalne dno.
Przez jakiś czas miał nawet czelność winić za to samego boga, za to iż oferował mu nieskuteczny plan naprawy samego siebie. Odpuszczanie sobie błędów i lżejsze traktowanie nigdy nie prowadziło do lepszych rozwiązań. Granice tego co słuszne, a co komfortowe zacierały się wtedy ze sobą i nie wiedział już, czy potrafi postępować dobrze, czy wyłącznie kierowany egoizmem.
Od utraty obroży było tylko gorzej. Pierw wykorzystał samicę, na której mu zależało, by potem powtórzyć to samo jeszcze kilka razy, stale oczekując od niej więcej i naciskając na rozwiązania, na które nie była gotowa. Potem taplał się w żalu i niepewności, brak postępu zrzucając zarówno na swoje niewydarzenie i perfekcjonizm – gdyż nic co sądził, nigdy nie wydawało mu się dość komunikatywne, ani prawdziwe. W jakimś upartym monologu mógł zapewne brzmieć inaczej, ale od dawna żył jedynie grą pozorów i fałszywych przekonań. Bardzo chciał wierzyć w coś tak całkowicie, ale jedyne w czym los nieustannie, konsekwentnie go upewniał, to jak niezmiennie złą i zaplątaną we własnego siebie był osobą.
Nawet teraz, gdy Wolnym grozili łowcy, bardziej myślał o samym sobie i o tym kim nie potrafił być, mimo iż bardzo tego pragnął.

Witaj Immanorze – odezwał się pewnej nocy, upewniwszy się, iż nikogo nie ma w pobliżu. Spoglądał na podnóża piedestału, z lekko spuszczonym łbem, jak karcone pisklę.
Nie odzywałem się od dawna, ponieważ czułem, że cię zawiodłem – kontynuował przyciszonym głosem, choć słyszał wyraźnie nerwowe bicie własnego serca.
Nie wiem, czym w przeszłości zasłużyłem sobie na twój szacunek, lecz nie chciałem go tracić. Bałem się co powiesz – odchrząknął głośno.
Wybacz, że tak wiele oczekuję, gdy nie mam niczego szczególnego do zaoferowania.
Chciałem dostosować się do twych słów i postąpić zgodnie z mymi pragnieniami, lecz ostatecznie jedynie zraniłem samego siebie.
Wiem, że wiele smoków na mym miejscu lepiej skorzystałoby z daru od bogini, dlatego... Jestem... jestem... uh.
Nieskończenie wdzięczny... za pozycję, w której mam przywilej się znajdywać.
– westchnął nerwowo, grzbietem łapy przecierając cieknące ślepia. Teraz do płakania w samotni nie potrzebował wielu zdarzeń, choć ostatnie okoliczności czyniły jego reakcje jeszcze intensywniejszymi.


Być może modlitwa do was jest tak trudna, ponieważ nie wiem czy to o co wnoszę ma szansę bytu. Czasami jesteście silni obecnością, a czasami nie ma was w ogóle, zapewne przez własne sprawy, o których niegdyś wspominałeś. Cóż, zapewne na tym że nie wiem powinna opierać się wiara – zakołysał się, przenosząc ciężar ciała raz na prawą, raz na lewą stronę.
Zależy mi na smokach Immanorze. Wiem, że tego nie widać. Może nie tak bardzo na jednostkach, jak tym co tworzą w całości, jako społeczność. Choć może to za mało, może powinienem kochać ich pojedynczo, nawet jeśli to zaś wydaje się po równi niemożliwe, jak nieuczciwe. – wypuścił powietrze z sykiem, po tym jak ostatnie słowa wymówił nieco ciszej, niemalże zniżając je do szeptu.

To co mam z ... z przewodniczką. Nie wiem czym dokładnie jest. Fakt iż mi na niej zależy, wcale nie dodaje mi motywacji. Na dodatek wydaje się sprzeczne z tym co potrafię i powinienem czuć – konfrontowanie tego zjawiska przed Immanorem wydawało się bezsensowne, ale nie potrafił dłużej tego w sobie utrzymać. Mimo odrętwiającego zażenowania, po prostu mówił dalej.

Nie wiem nawet jakie mam oczekiwania mówiąc to. Wiem, że stale wysłuchujecie monologów, które was nie dotyczą – po czym odchrząknął znów, jakby bardziej znacząco.

Proszę cię o wsparcie dla Wolnych, bo wiem że masz taki autorytet i siłę, by coś uczynić. Może nie jesteśmy dobrzy, a życie jest trochę pozbawione celu, ale sam fakt, że staramy się przetrwać, jest dla was chyba czegoś warty. Ponadto jeśli istnieje wskazówka, którą możesz oferować – mnie, mnie, mnie, mnie, jestem przecież prorokiem, no dawaj – k-komukolwiek, by Wolne lepiej radziły sobie z zagrożeniem, proszę uczyń to. – na zakończenie skłonił się nisko przed ołtarzem i czekał.

Licznik słów: 872
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strażnik Gwiazd

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
[inny czas, ale nadal na Imka czekam]
***
Bez entuzjazmu przybył pod pomnik Naranlei. Lubił boską energię jaka emanowała od jej pomnika, a także majestatyczną pozę, w której utkwiła.
Zazwyczaj lubił. Teraz wahał się nad interpretacją boskiego autorytetu. Co mógłby z nim zrobić, jak się wobec niego zachować.
Czuł się wyssany z motywacji. Słaby i bezsensowny, co w obliczu wojny, która już nadeszła, najpewniej nie było najlepszą postawą.
Pragnął by stłamszona wewnątrz energia znów zaiskrzyła, ale przytłoczony własnymi problemami, nie czuł że to możliwe.
Pozostawało mu jedynie aktywniejsze wykonywanie rutynowych gestów i obowiązków, w nadziei że to może wystarczyć.

Pokłonił się przed boginią, przez długie cztery oddechy, zachowując łeb nisko i w refleksji przymykając ślepia. W głowie miał jednak pustkę, więc jedynie zagrał na czas.
Odchrząknął potem głośno i prostując się zabrał głos. Początkowo stawiał słowa niepewnie, ale ze zdania na zdanie, nabierał zdecydowania.
To prawda Naranleo, że wiara rozkwita najbardziej w obliczu cierpienia albo groźby śmierci.
Sądzę że to dobrze i liczę iż ty także sądzisz tak samo.
Śmiertelnicy wiodą ukorzenione we własnych perypetiach życie. Pełne pytań, krótkie, ekscytujące ale i nierzadko po prostu smutne. Jedynie ci którzy żyją dłużej, a to i tak zaledwie nieistotny skrawek doświadczenia, który posiadacie wy, rozumieją jak ciężko jest utrzymać się dawnej pasji, czy współczucia do innych.
Jesteście więc bardzo odrębni od nas. Skala waszych doświadczeń i sposób myślenia nigdy nie będą w pełni równe śmiertelnym, tak jak śmiertelne nie będą równe waszym
– westchnął nerwowo, spuszczając wzrok.
A jednak patrzycie na nas, nagradzacie za to co zwyczajne i przyziemne, takie jak rozwój własnego ciała, zabijanie drapieżników, czy zbieranie kamieni.
A zatem cenicie naszą inność, prawda? Cenicie, że mamy własne sprawy, własne bóle i lęki, których wy nie możecie posiadać. Nie w takiej skali.
Skoro właśnie tak jest, nie chcę pytać was, toteż i ciebie Naranleo, o to jak powinienem żyć, ani jakie decyzje podjąć, ponieważ wiem, że choć bardzo bym tego pragnął, nie zdołasz mi odpowiedzieć.
– na chwilę zamilkł zupełnie.
Grymas smutku wystąpił mu na pysk, ale był dziś zbyt zmęczony, żeby płakać. Już jakiś czas temu pogodził sie zresztą z myślą iż nie istniał autorytet dość dobry, aby mu pomóc. To dobrze, bo życie miał we własnych łapach i źle, właściwie z tego samego powodu.
Jesteś jednak bogiem. Nie wiem czy dość empatycznym, czy po prostu ciekawym. Posiadasz moc by pozwolić trwać tym krótkim w obliczu twej wieczności perypetiom.
Proszę wesprzyj Wolnych swoją mocą, bo choć wiem że wojna zbierze swoje ofiary, każda boska łaska, któremuś życiu pozwoli trwać choć odrobinę dłużej.
– kiwnął jej głową ostatni raz i usiadł sztywno, czekając.


/Do Naranlei

Licznik słów: 437
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Immanor
Bóg
Bóg
Posty: 22
Rejestracja: 06 sie 2021, 17:37

Strażnik Gwiazd

Post autor: Immanor »

Choć tym razem Immanor nie skomentował w żaden sposób rozterek Strażnika, być może sam czując się wobec nich bezradny, otoczył proroka cieplejszą niż zwykle aurą. Dał mu w ten sposób znać, że został wysłuchany i nieodtrącony.
Wierzę, że smoki byłyby w stanie odeprzeć atak najeźdźców i bez naszej pomocy, ale ciężko mi pozostać bezczynnym w obliczu tak wielkiego zagrożenia. Możesz być pewien, że udzielę wam mojego błogosławieństwa – ciepły brzmieniem, choć pozbawiony czytelnych emocji głos Immanora rozbrzmiał wokół pomnika. Po krótkiej pauzie bóg kontynuował z podobnym spokojem:
Jeśli chodzi o informacje: jest jeszcze za wcześnie, by moje wskazówki miały znaczenie. Obserwuj rozwój sytuacji i dbaj o to, by smoki dzieliły się swoimi odkryciami. Korzystając z nowej wiedzy, zastanów się, czego jeszcze ci potrzeba, a wtedy udzielę odpowiedzi na jedno nurtujące cię pytanie.
Być może ofiarowawszy prorokowi tak konkretną, a jednocześnie personalną przysługę, Immanor zdoła odwrócić jego uwagę od innych spraw. Choć aura boskiej obecności utrzymała się jeszcze przez chwilę, zapewne obaj wiedzieli, że na tym obecnie zakończy się ich dialog.

Licznik słów: 172
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Naranlea
Bóg
Bóg
Awatar użytkownika
Posty: 44
Rejestracja: 25 lip 2021, 14:01

Strażnik Gwiazd

Post autor: Naranlea »

Sylwetkę proroka oświetlił księżycowy blask opadający ze sklepienia świątyni. Zupełnie jakby smok nie stał w jaskini, a po środku bezdrzewnej polany. Naranlea słuchała.

Każdy ma inny powód do swojej wiary. Żadnego nie potępiam, choć miło jest usłyszeć modlitwy nie tylko wtedy, gdy się czegoś oczekuje w zamian – zaczęła spokojnym głosem, a jej motyl unosił się w powietrzu, rozsypując dookoła srebrzysty pyłek. – Jesteśmy do was bardziej podobni, niż może się wydawać, Strażniku Gwiazd.

Doceniam twoje zaangażowanie, proroku, ale nie pobłogosławię stadom dopóki nie pokażą, że wpierw zrobili wszystko co w ich mocy, aby poradzić sobie z tym problemem. To nie jest czas na półśrodki ze strony przywódców – westchnęła smutno.

Licznik słów: 113
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strażnik Gwiazd

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Interakcja z bogami zawsze zostawiała go dziwnie otępiałym. Jakby próbował powiedzieć wszystko co należy, dokładnie tak jak należy, ale dopiero po otrzymaniu odpowiedzi zdawał sobie sprawę, że nic tak naprawdę nie było poprawne. Miotał się tylko między jedną myślą a drugą, jakby chciał coś udowodnić, ale nie wiedział co dokładnie.
Może to przez wewnętrzne rozdarcie względem tego jak powinien ich postrzegać. Z jednej strony byli autorytetami, przed którymi pragnął pochylić łeb, a z drugiej widział ich czytelną niedoskonałość i to jak okrutnie dalecy byli od zdolności by udzielić mu satysfakcjonujących, życiowych wskazówek.
Jasne, może to on był po prostu nienażarty, ale to nie tak, że nie chciał wierzyć. Po prostu nie potrafił myśleć inaczej. Nie potrafił nie wahać się, nie szukać rozwiązania lepszego od tego, które mu ofiarowano.
Może nie było to naturalne. Może bogowie nie mogli go zadowolić, ponieważ to nie duma go od nich separowała, lecz fundamentalnie to kim był – mim nie mógł nigdy przestać być.

Był zatem wdzięczny za słowa Immanora i Naranlei. Każdemu z nich pokłonił się w odpowiedzi i podziękował. Znów tylko tyle. Choć chciał podważyć ich słowa, zasugerować, że może powinni zrobić więcej, zwyczajnie nie potrafił tego uczynić. Pokorny sługa w obliczu bogów, którzy nie chcieli niczego był bezużyteczny. Mało ekscytujący. Niezainspirowany.

O dziwo Sennah traktował inaczej. Trochę inaczej, bowiem wciąż myśl o interakcji z nią, miażdżyła mu żołądek.
Potrafił jednak swobodniej gniewać się na nią, czy uważać jej decyzje za niedojrzałe. Bo były takie obiektywnie i nie trzeba funkcji proroka, żeby to wykazać. Nie chciał jednak być jej wrogiem, toteż choć nie rozumiał jej, ani nie lubił jej sposobu bycia, nie próbował pogłębić niechęci, jaka zaistniała między nimi w wyniku tych różnic.
Teraz jednak odważył się na trochę ryzyka. Nie spodziewał się satysfakcji, lecz skoro przy smokach to nie potencjał sukcesu był jego siłą napędową, dlaczego miałby być przy bogach?
Najwyżej go spopieli i będzie miał spokój.

Przybywszy przed posąg swojej patronki pochylił się pokornie, w ramach powitania.
Rozumiesz kim jestem Sennah, więc niezależnie od tego co powiem, będziesz wiedzieć iż to przede wszystkim materialna interesowność skierowała mnie przed twój piedestał – oczywiście nie sądził, że bogowie w pełni rozumieli smoki. Chciał być jednak rozumiany i znany, więc przed samym sobą udawał, że otwierając się przed bogami, nie mówi niczego, co mogłoby być dla nich zaskoczeniem. Jakby rozumieli go bardziej i głębiej, niż on sam rozumiał samego siebie.
Gdyby jednak było to wyłącznie prawdą, nie musiałby wszystkiego mówić na głos.
Nie zmienia to faktu, że żałuję zaniedbania relacji z tobą. Gdy pozbawiłaś mnie... – pewność z jego głosu umknęła natychmiast, gdy pomyślał o obroży.
Wiązało się z nią więcej, niż gotów był przyznać, z czego wielu połączeń nie mógł zobaczyć nawet gdyby próbował.
Chciał być czyjś. W sposób namacalny i niekwestionowaly. Widoczny dla innych.
Z drugiej strony wizja bycia wyłącznie uprzedmiotawionym była płytka, podła i żenująca.
Nie potrafił znaleźć dobrego balansu między jednym a drugim, więc choć z obrażą czuł się dziwnie wyalienowany, żałosny, uległy i bezwolny, jej obecność nadawała mu też poczucie bezpieczeństwa, przynależności i opieki. Czyniła go specjalnym i łatwym do wyróżnienia, co przerażało go i męczyło, a wciąż nieustannie okazywało się rzeczywistością, do której dążył.

Sądziłem, że się mnie wyrzekasz. Że jesteś zbyt zawiedziona tym co uczyniłem.

Postąpiłem wbrew sobie i zapewne tym samym uraziłem ciebie.
Przepraszam, jeśli wywołałem w tobie obrzydzenie
– odetchnął nerwowo. Był i tak tylko obślizgłą stertą mięsa.

Nieustannie podejmuję decyzje, które także mnie samego nie satysfakcjonują, lecz to nie oznacza że przestanę się starać – odchrząknął, próbując wywalczyć trochę stanowczości i dodatkowo uniósł łeb.

Wciąż ze mnie nie zrezygnowałaś, za co jestem ci bardzo wdzięczny – nie czuł wdzięczności. Ale nie miał też prawa do oczekiwań.
Skrzywił się niezadowolony. Pora była późna, ale i tak rozejrzał się znowu, czy nikt nie czai się przy wejściu do świątyni.

Chciałbym żebyś mogła wyciągnąć ze mnie słowa, których sam nie potrafię w sobie odnaleźć – mruknął ciszej, wracając spojrzeniem do posągu.
Potem westchnął długo, chcąc uciec myślami bardziej ku sprawie z którą tutaj przyszedł.

Powinnaś wiedzieć, że natknąłem się podczas wyprawy na społeczność, nad którą władzę sprawuje duch – początkowo łagodny, niepewny ton, z każdym słowem nabierał trochę ostrości.
Nadużywa naiwności swych wyznawców i krzywdzi ich ze względu na swój własny kaprys.
Niczego nie da się z tym zrobić. Co mógłbym jako śmiertelnik?

Zbyt wiele jest zjawisk, które należy po prostu przełknąć, akceptując ich niezmienność
– postukał pazurami o posadzkę, czując jak wzbiera w nim bezsilność i irytacja. Duchy nie były nawet jak łowcy. Były wszechmocne, oderwane od konsekwencji.
Nie wiem co zrobiłby, gdyby nie wyczuł twojej obecności. Ale tak czy inaczej pozostanie bezkarny dopóki ty... – zgrzytnął szponami o posadzkę.

Może zataczał koło do tego kim był dawniej. Nie chciał krzywdzić smoków, ani zwierząt, więc swoją nienawiść kierował na duchy, których sam nie mógł skrzywdzić.
Nie dokończył wypowiedzi.
Spuścił wzrok i czekał, najwyżej oddając się medytacji.


//Do Sennah :D

Licznik słów: 822
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Sennah
Bóg
Bóg
Awatar użytkownika
Posty: 145
Rejestracja: 28 gru 2019, 12:33

Strażnik Gwiazd

Post autor: Sennah »

Och, ile to księżyców minęło od ich ostatniej, szczerej rozmowy, kiedy to Prorok mógł czasem słyszeć w swojej głowie głos Bogini, która niewybrednie wygłaszała swoje zdanie? Albo, gdy bez problemu pytał ją o coś i zamiast zwykłego, krótkiego potwierdzenia dostawał bardziej treściwą odpowiedź? Poniekąd Strażnik Gwiazd mógł w jakimś stopniu zapomnieć nawet sam głos Lata. Od czasu zabrania mu obroży w jego głowie nastała błoga cisza, a Sennah powinności wykonywała chłodno i praktycznie, nie posyłając mu żadnych konkretnych słów, zaledwie uczucia.
Kiedy mówił, poczuł na swoich łuskach ciepło. To zawsze był znak dla wszystkich śmiertelników, że Sennah słucha. Normalnie nie wtrącała się w słowa, ale…
Po takim czasie szczerze przychodzisz, ale z interesem, hm? – jej ton nie był urażony, bardziej zdziwiony, że postanowił się tak wyniośle odezwać – Te piękne słowa głosisz, by samemu poczuć się lepiej. Modlisz się bardziej do siebie niż do mnie, więc nie żałuj tego, iż puściłam Cię wolno, gdy sam chciałeś iść – mówiła spokojnie, jak gdyby zamykając tym samym temat zabrania mu złotej obroży. Przyszedł tu w konkretnym celu, prawda?
Są mu oddani, bo wywiera na nich wrażenie i pokazuje coś, co przemawia do ich duszy. Zamiast próbować racjonalnego podejścia, nie przeszło Ci przez myśl samemu zmanipulować otoczenie, by zachwiać ich wiarę? Wszak Światła Północy swoimi umiejętnościami sprzeciwił się przepowiedni, prawda? – Och tak, oczywiście, że oglądała to zdarzenie i Prorok doskonale wiedział, do czego się odnosi. Co ciekawe, dalej czuł jej obecność, jak gdyby oczekiwała na jego… odpowiedź?

Licznik słów: 248
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4213
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strażnik Gwiazd

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Gdy doświadczył na sobie jej obecności, minimalnie nastroszył łuski, czując jak wzbiera w nim nerwowe napięcie. Wiedział, że bogowie obserwują, gdy przystaje się przy ich piedestałach, no i jako prorok raczej spodziewał się reakcji, ale takowa i tak zawsze przytłaczała go i odbierała język w gębie.
Sennah była dziwnym bogiem, ciężko było w pełni dostrzegać w niej autorytet, ale jednocześnie wciąż nim była i nie zamierzał o tym zapominać, niezależnie od tego jak brudne były jego myśli.
Coś dodatkowo wykręciło się w nim, gdy do jego uszu dotarła wiadomość, iż pozwoliła mu oddalić się, bowiem sam tego pragnął.
Tak? Nie? Sam nie wiedział czego tak naprawdę chciał, ani jak widział swoją relację z patronką Lata. Nie uważał jej za źródło wszechwiedzy, nie sądził że mogła rozumieć śmiertelników, a jednocześnie wciąż pragnął jakiejś aprobaty, nawet jeśli podświadomie przekonywał samego siebie, że na żadną nie zasługiwał.
Relacja z tobą jest odległa, bowiem taką być musi, czy nie? – zaczął po dłuższym namyśle, nieco niepewnym, nawet jeśli wciąż szorstkim tonem.
Jeśli mam zaakceptować, że jesteś bogiem, lecz wziąć pod uwagę twoją i moją niedoskonałość, a następnie zestawić to także z dominującym we mnie nienasyceniem i egoizmem, jedynie poprzez dystans i interesowność mogę zachować wobec ciebie szczerość i szacunek jednocześnie – zdawał sobie jak wiele ryzykował tymi słowami, dlatego mówiąc czuł przemykające po nim dreszcze. Kontynuował jednak, wpatrzony przed siebie, niemalże nie mrugając, słowa formułował szybko, jak naglący raport.
Nie skrywam przed tobą, że mam konkretny cel, którego jako śmiertelnik nie potrafię rozwiązać, bowiem w jakiej innej sprawie miałbym się do ciebie zwracać?
Czy moje stanowisko wobec ciebie, mogłoby uczynić naszą relację głębszą? Jeśli tak, z czym by się to wiązało?
Jeśli dasz mi więcej, będę przytłoczony. Nie tylko nie będę czuł że na to zasługuję, ale też nigdy nie uwierzę w twoją szczerość, ze względu na to jak wiele nas dzieli. Jeśli nie oferujesz mi nic, uznam iż mój wysiłek pozostanie bez znaczenia, więc jaka byłaby różnica między akcją, a jej brakiem?
– westchnął nerwowo, a potem obniżył głowę, w formie połowicznego ukłonu, czy też pokornych przeprosin.
W jego głosie rozbrzmiała gorycz, każde następne słowo natomiast wypowiadał nieco szybciej, może nawet odrobinę mniej wyraźnie.
Być może to prawda iż modlę się do siebie. Mówię na głos to, czego nie jestem w stanie objąć samodzielnie, bowiem, gdy wiem że ktoś słucha, przerwanie zdaje się zbyt nieuprzejme albo żenujące. – jak na złość przerwał akurat wtedy, nerwowo przełykając ślinę.

W jakim celu się przed nią uzewnętrzniał? Żeby wzbudzić jej żal? Zyskać usprawiedliwienie za to jaki był bezużyteczny, czy może popchnąć ją do działania, które ułatwiłoby mu zakończenie tego wszystkiego, tak jak Estrel?
Nie, nie, nie, był zbyt upasłym pasożytem, zbyt mocno trzymał się powierzchni, by oszczędzić światu swojej mordy. Zapewne dlatego wciąż był prorokiem, bogów bawiły kontrasty.

W tym sęk, że nic mnie nie usatysfakcjonuje.
Nie chciałem, żebyś się mnie wyrzekała, czy oddalała ode mnie, ale jednocześnie nie potrafię w pełni docenić cię za to kim jesteś i jak wiele mi dajesz, ponieważ czuję jakby wszystko było kompletnie niesprawiedliwe.

Nie potrafię znaleźć stabilności w bogach, ani smokach.
Wszystko co robię albo myślę wydaje się bez znaczenia, nawet w perspektywie mojego własnego rozwoju. Gdybym nie myślał tyle, moje życie byłoby lepsze, podobnie zresztą jak życia innych, na których dotąd wpłynąłem.
– przerwał nagle, zaciskając szczęki i powieki jednocześnie, jakby spodziewał się kary za takie bluźnierstwa.
Dopiero potem, o ile nie spadł na niego żaden piorun, kontynuował wolniej i ciszej, z większą rozwagą intonując słowa.

Jesteś... Sennah... najbliższą osobą, z którą mogę mieć kontakt, bez obawy, że mógłbym cię wykorzystać, bądź poddać się w pełni twojemu autorytetowi.
A jednocześnie dynamika między nami jest tak nierówna, że nie pozostaje mi nic innego, jak jedynie oczekiwać.
Oczekiwać, że dasz mi to, o co proszę, ale zaakceptować twą odmowę. Oczekiwać, że wskażesz mi drogę, bądź kontynuujesz swoje milczenie.

Nawet nie mając od ciebie nic, sam fakt że istniejesz i odpowiadasz, mając mnie za swojego proroka...
– znowu zamilkł na moment. Czuł się żałosny mówiąc to wszystko wprost, ale zbyt długo nosił to w sobie. Niby od tego była modlitwa zapewne, ale być może jako prorok nie powinien mieć takich wątpliwości. Dlaczego mieliby nie wziąć kogoś bardziej kompetentnego? Bardziej wierzącego?

Ja nie wiem...
Ledwie jestem w stanie zmienić zdanie pojedynczych osób, jak miałbym na przekór duchowi położyć kres całej wierze? Zwróciłem się do ciebie, bowiem duch krzywdzi słabszych, wykorzystując nie tylko ich naiwność, ale upór aby przy niej pozostać.
Jeśli ty nie zdecydujesz się ich uratować bądź wspomóc mnie w tym...
– wzruszył barkami.

To nic się nie zmieni. I nie będzie to miało znaczenia.

Czy żałujesz, że jestem twoim prorokiem? – wypalił na koniec, w końcu unosząc łeb.
Był sobą zażenowany, ale to nie nowa emocja.

Licznik słów: 794
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Sennah
Bóg
Bóg
Awatar użytkownika
Posty: 145
Rejestracja: 28 gru 2019, 12:33

Strażnik Gwiazd

Post autor: Sennah »

Normalnie Sennah nie przerywała w modlitwach smoków, które przychodziły do niej z problemami. Ba, zazwyczaj nawet jeżeli nawet nie wiedziała co powiedzieć to próbowała podać jakieś w miarę sensowne rozwiązanie lub wniosek który zmuszał modlącego się do dalszym przemyśleń nad swoją sytuacja. Tutaj jednak nim Strażnik dobrze skończył swoją tyradę o egoizmie i dystansie ich dzielącym, Sennah ostentacyjnie westchnęła.
Prościej Strażniku, owijanie Twojego samopoczucia w wyszukane słówka sprawia ze boli mnie głowa — odrzekła, wyraźnie zmęczona ich rozmową — Na razie rozumiem tyle, że masz problem ze sobą i oczekujesz od tych, którzy Cię otaczają, by podali Ci rozwiązanie bez jakiegokolwiek działania z twojej strony. A gdy tego nie dostajesz, rośnie w Tobie frustracja na cały świat. Akceptacja przychodzi Ci również z goryczą, niby nie masz oczekiwań a z tyłu łba jednak jesteś rozczarowany — ciężko było wyczytać coś z jej tonu. Teraz? Brzmiała neutralnie, jak gdyby rozmawiali właśnie o pogodzie. — Sam zauważyłeś ze za dużo myślisz. Ja uważam że dużo rzeczy po prostu nie rozumiesz i masz wiele domysłów, które są błędne. Skreśliłeś smoki i bogów, ponieważ nie podali Ci na kamiennej płycie tego, czego chcesz. A ja momentami sama nie wiem czego chcesz — miała ochotę dodać ze jego umysł to chaos, jednak może wyczyta to między wierszami.
Co uważasz, że mogłabym zrobić w sprawie duszka? Wspominałam działanie Ziemistego Uzdrowiciela nie bez powodu — wróciła na tor rozmowy — wystarczyłoby poświęcić czas i byle śmiertelnik mógłby przeniknąć na krótki okres w ich społeczność, by szybko obalić działania duszka. Nie potrzebujesz do tego boskiej opatrzności, a sprytu i cierpliwości — wyjaśniła. Prorok nie powinien prosić o działania Boga tam, gdzie mógł sam podziałać. A czy żałowała?
Nie — i tyle. Nie dawała mu szczegółów, bo wiedziała jak to się skończy.

Strażnik Gwiazd

Licznik słów: 297
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej