Błękitna Rzeczka

Wprawdzie nie tak piękna jak kiedyś, ale Błękitna Skała dalej jest miejscem zabaw smoków. Coraz rzadszych zabaw.
Krucza Łuska.
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 316
Rejestracja: 26 sie 2021, 15:21
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 10
Rasa: Skrajny (północny x morski)
Opiekun: Cynamonowe Zauroczenie, Gwieździsty Poranek

Post autor: Krucza Łuska. »

A: S: 1| W: 2| Z: 2| M: 2| P: 1| A: 3
U: B,L,Pł: 1

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kruk kołujący nad jej głową ponownie zakrakał. W jego tonie usłyszała jakąś presję i dyskomfort, ale zignorowała to, jedynie wykręcając ku niemu swoje prawe ucho. Głębinowa tafla po chwili zatraciła swój blask, gdy księżyc ponownie zniknął za chmurami.
A wtedy coś potężnego zatopiło się w wodzie.
Hałas spowodowany uderzeniem postawił każde piórko na jej ciele na baczność, włącznie z futrem i czerwonym grzebieniem na czubku łba, który podrygiwał ostrzegawczo, kiedy bynajmniej nie stała w miejscu, a od razu odskoczyła od wody, zupełnie jakby parzyła, popychając się ku tylkowi silnym uderzeniem skrzydeł. Liczne krople, które na nią spadły, wsiąkały szybko. Były chłodne i nieprzyjemne, a z rzeki zaczęło coś wyłazić. Kompan ojca od razu zniżył swój lot i groźnie świsnął pazurami nad wychodzącą z wody... połową smoka.
Przełknęła z trudem ślinę, przez gardło zaciśnięte niczym imadło, gdy cofnęła się o kilka kroków do tyłu. Wydała z siebie ciche warknięcie, nieco zduszone, a jednocześnie mocniej zacisnęła pazury na glebie, co by móc natychmiastowo ewakuować się ku gwiazdom. Brodacz z znowu obniżył swój lot, krzycząc przy tym miarowo "smok! To smok!" i wtedy część jej napięcia przepełzła do gleby, a druga część wyparowała dopiero gdy księżyc znowu zalśnił i, jak się okazało, nie leżała przed nią połowa smoka, ale cały smok. W tych mrokach niemalże nie widziała jego czarnych łusek.
A mimo to wciąż milczała. Nie ruszając się z miejsca przyjęła kamienny wyraz pyska i z zaciętą miną obserwowała rozbitka, zastanawiając się w ogóle, czy żyje. Miała na tyle oleju w głowie, by nie zbliżać się zanadto, ale z drugiej strony jako przyszła uzdrowicielka powinna coś w tej sytuacji zrobić.
Z trzeciej strony to coś nie było ze stada ziemi, a nie przypominała sobie, aby zobowiązywała się do pomagania smokom zza granicy.
Przesunęła łapą przez trawę, chwyciła w dłoń patyk i po prostu wyciągnęła go ku konającemu truchełku, które dźgnęła w lewy bark.
– Chciałeś się zabić? – Czy on w ogóle mówi po smoczemu? Spojrzała zmieszana na kruka ojca, którego miała tuż pod nosem, ale chyba on również nie wiedział.

Licznik słów: 338
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
#A7A0A2
#C15249
#adadad
Granica Lustra
Czarodziej Mgieł
Czarodziej Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 383
Rejestracja: 16 sie 2021, 20:13
Stado: Mgieł
Płeć: meżczyzna
Księżyce: 57
Rasa: Olbrzymi-Górski
Opiekun: mama Frar i tata Ilun
Partner: Gerna

Post autor: Granica Lustra »

A: S: 1| W: 2| Z: 2| M: 3| P: 1| A: 2
U: Pł,L,W,B,Prs,A,O,MP,Skr,Śl: 1| MO,MA: 3
Atuty: Boski Ulubieniec; Chytry Przeciwnik; Twardy jak Diament; Utalentowany;
Gdy już udało mu się uspokoić oddech poczuł że coś go tryka. Jak nawet latający nad nim kruk nie był tak bardzo wnerwiający to już kawałek patyka był po prostu nieprzyjemny. Jeszcze brakowało żeby ten patyk zaczął gadać. I właśnie w tej samej chwili Isir usłyszał głos samicy. Gwałtownie odwrócił głowę i zerwał się na równe łapy odskakując do tyłu by zwiększyć dystans między nim a nieznajomą. Gdyby miał futro na pewno by mu się w tym momencie najeżyło.
– N nie podchodź, nie chcę się zabić. AAAle jestem niebezpieczny więc nie podchodź
Młodzik próbował sprawiać wrażenie dużego i silnego co pewnie w jego oczach tak wyglądało ale prawda była taka że ni jak nie wyglądał na groźnego. Bardziej na przerażonego. Mimo iż Isir już poznał wiele smoków z poza swojego stada ale nadal nie był przyzwyczajony do spotykania kompletnie nowych smoków a już w szczególności na nieznanym terenie i to w środku nocy. Zaczął więc mierzyć samicę wzrokiem by zdefiniować czy będzie dla niego jakimkolwiek zagrożeniem. Okazało się wtedy że była nawet w podobnym wieku co on i nie wyglądała na kogoś kto palił się do walki z zapachu można było wywnioskować że była ona przyszłą uzdrowicielką. Zdradzały to subtelne zapachy ziół które cechowały uzdrowicieli jednak były nadal za słabe.

Licznik słów: 211
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekΩ Boski ulubieniec: raz na polowanie/3 tyg. polowania łowcy/wyprawy uzdrowiciela smok spotyka duszka, który może mu dać równoważnik 2 kamieni

µ Chytry przeciwnik: raz na pojedynek/2 tygodnie polowania +2 ST do akcji przeciwnika

Δ Twardy jak diament: stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość
Motyw Muzyczny
Głos
Krucza Łuska.
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 316
Rejestracja: 26 sie 2021, 15:21
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 10
Rasa: Skrajny (północny x morski)
Opiekun: Cynamonowe Zauroczenie, Gwieździsty Poranek

Post autor: Krucza Łuska. »

A: S: 1| W: 2| Z: 2| M: 2| P: 1| A: 3
U: B,L,Pł: 1
Nastroszyła wszystkie pióra na ciele, kiedy samiec nagle zerwał się z miejsca. W pierwszej chwili sądziła, że chciał ją zaatakować, toteż w bezwarunkowym odruchu zamachnęła się dzierżonym kijem i świsnęła nim przez powietrze, rzecz jasna nie trafiając w smoka, ale w puste już miejsce, w którym jeszcze chwilę temu leżał ledwo żywy. Prędko powróciły mu siły.
– Tch. – Odrzuciła gałąź i ostrzegawczo uniosła czerwoną grzywę na czubku głowy, natomiast Brodacz wrzasnął z niebios coś o tym, że powinna uderzać mocniej. Może i powinna, choć w tej sytuacji najwidoczniej nie było to konieczne, bo smok był nieszkodliwy, a w dodatku po prostu przestraszony, co wywnioskowała z jego zająknięcia oraz śmiesznych słów, ale... czy miał czego się bać? Co najwyżej kruka, który swoim dużym dziobem mógł rozkwasić mu oczodół albo dwa.
– Niebezpieczne smoki raczej nie muszą o tym głośno mówić. Często w ogóle nie mówią, tylko od razu przechodzą do działania. – Zmierzyła go badawczo, trafnie zresztą zauważając pewną zależność, która tu została naruszona już na samym wstępie. Podobało jej się w nim jedno – miał skrzydła. Większość jej rówieśników albo ich nie miała, albo posiadali jakieś inne dziwne upośledzenia, jak ślepotę pod różną postacią.
Wyciągnęła ku niemu swoją szyję i zwietrzyła delikatny zapach, który zdążyła już poznać dawno temu. Wiele razy była na granicy z plagą, począwszy od nielegalnego wypadu z bratem, kiedy mieli zaledwie trzy księżyce, albo i mniej.
– Jesteś z Plagi. Sądziłam, że nie wychodzicie poza swoje ziemie za często. Jak to się stało, że spadłeś z nieba w środku nocy? – Było to podejrzane, nawet bardzo, ale jednocześnie ciekawe. Brodacz zresztą również zainteresował się adeptem, jako że obniżył swój lot i przysiadł na czerwonej głowie Kukułki, która, czując jego pazury na swojej czaszce, położyła aż po sobie uszy.

Licznik słów: 293
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
#A7A0A2
#C15249
#adadad
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Choć rzek nie lubił, niewielki strumyk w pobliżu Błękitnej Skały nie odstraszał go specjalnie, zwłaszcza gdy trzymał się z daleka. Poza tym zdawało się to dostatecznie przestronne, a jednocześnie przyjazne miejsce, aby stoczyć z Konstelacją spokojną rozmowę. Bez specjalnych oporów sformułował prostą wiadomość zapraszającą ją w ówże lokalizację i oczekując, skupił się na samym sobie.
Nie miał dziś wybitnego nastroju, lecz niektóre zdarzenia zlewały się w jego myślach na tyle intensywnie, że był niezdecydowany w kwestii tego, czym powinien przejąć się najpierw. Śmierć pewnych jednostek traktował już jako normę, więc próbował ograniczyć przywiązanie, jednocześnie nie separując się emocjonalnie w każdej interakcji. Sama interakcja z Pestką udowadniała, że cierpliwość i zainteresowanie się czyimś problemem popłacało, nawet jeżeli nie znajdywał w tym bezpośredniego komfortu. Tak jak zakładał kiedyś, jeżeli nic go nie cieszyło, równie dobrze mógł więcej czasu spędzić na nie dołowaniu innych.
No i pracy. Choć angażowanie się w rzeczy trwalsze nie było jego najlepszą stroną. Na to potrafił tylko narzekać.
Pokręcił łbem. Bogowie. Ilekroć myślał, wędrował w kierunku, którego potem żałował. Zastanawiał się czasem na co mu to było, jeśli z tego wielce napełnionego refleksją żywota nie wyciągał więcej, niż inni.
Rozejrzał się zatem po otoczeniu, aby jakoś zabić czas. Z każdym księżycem było coraz zimniej, ale ta pora mu nie przeszkadzała, zwłaszcze gdy cenił odrobinę masochizmu, jeśli chodziło o temperaturę.
Zawsze jakiś pozytyw. Swoiste mentalne osiągnięcie, że w ogóle to zauważył.
Gdy tak oceniał swoje otoczenie, pewien skrawek terenu wydał mu się szczególnie znajomy, ale nie w sposób porównywalny ze zwyczajnym skojarzeniem. Zmrużył ślepia, poniekąd sfrustrowany tą sensacją, bo nie cierpiał gdy coś umykało z jego pamięci, pozostawiając po sobie jedynie kuszącą mgiełkę.
Podszedł nieco bliżej, zanurzając łapy w krótkiej trawie, po której miał wrażenie, iż stąpał już kiedyś, dawno temu. Huh?
Wspomnienie było zbyt silne, aby było przypadkowe, toteż usiadł w miejscu, próbując rozgrzebać je dla lepszego zrozumienia.

Ileż by dał, żeby jednak tego nie robić.

Wzdrygnął się niespodziewanie, podskakując z miejsca z powrotem na cztery łapy. Nie poczuł niczyjego dotyku, ani nawet jego wrażenia, lecz intensywne uczucie dyskomfortu, jakie niespodziewanie ścisnęło mu żołądek, było bardzo znajome. Nie przypominał sobie tego wydarzenia konkretnie, a jednak miał wrażenie, że chodziło o niego. Dotyk. Potomstwo. Partnerstwo. Przełamywanie osobistych barier.
"Nie masz się czego bać, słoneczko", ktoś powiedział do niego, do obrzydzenia miękkim głosem. Wiedział, że niczego z tego nie chciał.
Poczuł się zażenowany, przytłoczony i zdradzony. Miał wrażenie że pragnął wtedy płakać, ale tak jak teraz, nie był do tego zdolny. Powstrzymał drżenie, choć wypuścił z pyska chmurę cuchnącego dymu, żeby się uspokoić. Niewątpliwie nie były to jego wspomnienia, ale nie był gotowy, by mocniej się w to zagłębiać.
Z drugiej strony co z tego, jeśli na tym etapie było za późno, aby z pewnych rzeczy się wycofać?
Obrzydzenie do własnego ciała nie było dla niego obcym konceptem, ale doświadczenie tego z abstrakcyjnie zewnętrznej perspektywy zmusiło go do zawrócenia myślami do swoich własnych doświadczeń i tego jak niewłaściwie czuł się z samą myślą, że ktoś mógłby chcieć go wykorzystać. Że on wykorzystał... kogoś.
Złapał się za łeb, zupełnie zapominając o wezwanej wcześniej Pestce.

Niech będzie. Pogrąży się w tych pieprzonych myślach, żeby doświadczyć wszystkiego, do czego niespodziewanie zmusił go los.
Siedział tak, jedną łapą trzymając się za rogi, a drugą kurczowo ściskając grunt.

Licznik słów: 543
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Jaśniejąca Konstelacja
Dawna postać
typical y/n
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1856
Rejestracja: 07 gru 2020, 8:33
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 52
Rasa: Jaskiniowy
Opiekun: Żabi Plusk*
Mistrz: Gasnący Gwiazdozbiór
Partner: Dziedzictwo Wojny*

Post autor: Jaśniejąca Konstelacja »

A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Zaproszenie Strażnika było nie tyle niechciane, co niespodziewane. Pełnia coś wspominał, że prorok miał tendencję do łapania innych na tego typu rozmowy, choć nie rozwinął za bardzo tematu. Raczej nie miał nic do powiedzenia w kwestii Frange czy Vaktara, toteż Sasanka uznała powód za związany z jej 'awansem', niźli poprzednią rozmową.

Dopiero się przebudzała. Z paskudnego snu. Od paru nocy czuła się dziwnie, zwłaszcza kiedy wędrowała po terenach wspólnych. Najgorzej było w pobliżu areny – odczuwała ogromną niechęć (większą niż zwykle), nasilającą się z niewytłumaczalnych przyczyn. Dawno przestała w siebie powątpiewać, jednak ostatnio te paskudne uczucia do niej wróciły ze zdwojoną siłą. W obozie było lepiej. Dziwne.

Odtrąciła jednak te myśli jak natrętną muchę i rozejrzała się po legowisku. Z Polluxem była nieco bardziej związana niż z Capellą, ta druga wolała zostawać w obozie tak często, jak to tylko możliwe. Więc czarodziejka się z tym nie kłóciła. Ktoś musiał pilnować gniazda jaj, w tym jednego wyklutego potomka. Frange niedługo będzie samodzielna, jednak Sasanka nadal miała z tyłu głowy swoje traumy. Nie spotkała Jaaha, było dobrze.

• • •

Przyleciała na miejsce spotkania, ale wylądowała kawałek wcześniej, w dole nurtu rzeki. Potrzebowała odetchnąć zanim rozmówi się z prorokiem. Pollux rozświetlał jej drogę niczym żywa, błękitna pochodnia. Od razu poprawiło jej to nastrój. Nie będzie musiała używać maddary.

Krok miała spokojny, niemalże zakrawający o pozytywne brykanie jak u wesołego kucyka, dopóki do jej nozdrzy nie dotarł odległy zapach Strażnika Gwiazd. Konstelacja nigdy nie była przesadnie wrażliwa na zapachy, a jednak w tym momencie miała ochotę zwrócić cały posiłek, jaki niedawno zjadła. Coś paskudnego chwyciło ją za gardło. Niematerialnego. Niczym silne palce wojownika, naciskające na krtań, byle pozbawić ją tchu w jak najbardziej brutalny sposób.

Nawet nie zauważyła, że mimo tego odczucia nadal szła przed siebie, omal nie wpadając na łapiącego się za głowę proroka. Tylko nagły impuls od czujnego, latającego nad nią feniksa sprawił, że nie doszło do kolizji. Podniosła nieco zdezorientowany wzrok na przygarbionego, siedzącego samca. Wyglądał jakby go coś trapiło.

Tylko czemu momentalnie miała ochotę wyczarować wokół jego szyi pętlę? Stalową, cienką, ale wytrzymałą linkę. Drugi jej koniec przewiesić przez gałąź pobliskiego drzewa, a następnie silnym ruchem maddary podciągnąć jego okropne, okrutne ciało do góry, by w ten sposób go uśmiercić. Tak jak on uśmiercił .

Zaraz, co?

Odruchowo sięgnęła łapą do szyi, jakby chciała sprawdzić, czy nic się wokół niej nie owinęło. Niczego dziwnego nie wyczuła, ani fizycznie ani swoją maddarą, a jednak nie mogła wyzbyć się tego paskudnego wrażenia podduszenia przez niewidzialną siłę.

Cicho chrząknęła. Nic to nie dało. Gula w gardle była nie do zniesienia, podobnie jak sama obecność proroka. Za młodu za nim nie przepadała i się z tym nie kryła. Ostatnio ich stosunki się ociepliły – o ile tak można określić neutralność i wzajemną tolerancję.

Więc czemu patrzyła na niego z osobliwą ostrożnością? Jak na węża, po którym spodziewała się ataku w każdym momencie.
Wzywałeś mnie – stwierdziła po zdecydowanie zbyt długiej chwili milczenia – ale nie wyglądasz najlepiej. Możemy to przełożyć – zaoferowała z wymuszonym spokojem w głosie, z wszelkich sił starając się zamaskować napływ nieznanych dotąd odczuć.

I w duchu się szczerze modliła do całego panteonu, aby jej przytaknął. Nie była pewna dlaczego widziała go nagle w innym świetle. Sama jego obecność była odpychająca. Zapach wystarczył, a perspektywa dotknięcia przez jego obleśne łapy powodowała u niej wstręt oraz skręt żołądka. Cofnęła się pod wpływem tego wodospadu odczuć.

Znów zakuła ją szyja. Tym razem jednak powstrzymała chęć chwycenia się za nią. Nic tam nie było.

Mrugnęła.

Nagle przed sobą miała odległy ocean, a widok nie należał do klifów z terenów Księżyca. Była na skraju lasu. Słyszała mewy, szum fal oraz podmuchy wiatru. Jej wzrok robił się z każdą chwilą bardziej przyćmiony. Ucisk na szyję się pogłębiał, nie mogła oddychać. Coś cienkiego wbijało się w jej gardło. Kakofonia dźwięków z okolicy przekształcała się w nieznośny pisk, rozdzierający bębenki. Robiło się ciemniej, i ciemniej, i ciemniej...

Ponownie mrugnięcie.

Sasanka kaszlnęła i zgięła się w pół jak po oberwaniu między żebra, ledwo utrzymując pion. Potrząsnęła lekko głową żeby pozbyć się natrętnego pisku z uszu. Co się dzieje?


Licznik słów: 681
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased

| wygląd | rodzina | theme | adopcje |

........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)

........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego

........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika


I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2
____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1
Błysk przyszłości:
20.12

Obrazek
#6c7b9c #93709c
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Oboje byli cholernie odrealnieni, więc nic dziwnego, że jedynym głosem rozsądku był właśnie błękitny towarzysz Jaśniejącej. Słysząc jej głos, w końcu uniósł głowę, zaskakująco czując się odrobinę lepiej na widok jakiejś prawdziwej postaci. Bycie uwięzionym w mentalnej przestrzeni ułatwiało dysocjację, której pokłosie zawsze utrzymywało się przynajmniej parę dni, zanim nie zracjonalizował sobie jak należy postępować, aby nie marnować sobą powietrza.
Wybacz – mruknął w odpowiedzi, domyślnie zgadzając się z nią, choć żałując, że musiała przebyć dla niego taką odległość. Zdawało się to nieprofesjonalne, choć wyjątkowo miała rację, gdyż nie był to moment, w którym potrafiłby odpowiednio zrównoważyć własne emocje.
Jego komfort niestety nie grał większej roli w spotkaniu, gdy księżycowa również wydawała się czymś rozkojarzona. Na chwilę odzyskał przejrzystość zmysłów, by w zupełności skupić się na niej, gdy akurat zmieniła pozycję, jakby w reakcji na ból. Nie odważył się jej dotknąć, bo nie sądził, że dramatycznie tego potrzebowała, ale zdołał zmusić się do swojej zwyczajnej, poniekąd dostojnej, poniekąd po prostu czujnej pozycji. Niesmak pozostał.
Coś ci dolega? – zapytał ostrożnie, choć z nutą znajomej dla siebie stanowczości, którą odruchowo próbował zamaskować dyskomfort. Bez tego czułby się nagi.
Założenie, że zareagowała w reakcji na wspomnienia byłoby być może zbyt pochopne, choć miał wrażenie, jakby właśnie to miejsce było przyczyną. W końcu zbieg okoliczności wydawał się zbyt podejrzany. Nie zaszkodziło się upewnić, nawet jeśli wyjdzie na wariata –
Czy czujesz tutaj jakiś... inwazyjny napływ wspomnień? – dodał, rozglądając się jeszcze, jakby spodziewał się wyczuć w powietrzu energię jakichś duchów. Ale nie było nic. Tylko oni.

Licznik słów: 255
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Jaśniejąca Konstelacja
Dawna postać
typical y/n
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1856
Rejestracja: 07 gru 2020, 8:33
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 52
Rasa: Jaskiniowy
Opiekun: Żabi Plusk*
Mistrz: Gasnący Gwiazdozbiór
Partner: Dziedzictwo Wojny*

Post autor: Jaśniejąca Konstelacja »

A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Ból przeminął po chwili i miała już się jakoś odnieść do tego wszystkiego, jednak w momencie w którym Strażnik otworzył pysk zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Jeżeli do tej pory jego zapach napawał ją ambiwalentnymi uczuciami, to głos doprowadzał ją do orczej pasji. Z jednej strony miała ochotę wydrapać mu oczy – tu i teraz – a z drugiej przytulić go i zażądać, by nigdy jej nie opuścił.

Przymrużyła ślepia słysząc, a także widząc zbyt wiele rzeczy na raz. Obrazy i dźwięki zlewały się ze sobą niczym wodospad opadający kaskadą z kilku stron, wprost do i tak zapełnionego już zbiornika. Najbardziej rozpoznawała jednak dwa głosy, przebijające się przez echo. Jego – który nadal brzmiał trochę dziwnie – oraz jakiś inny, nieznany, a jednocześnie znajomy.

To nie tak, że chcę odejść od Quaza

Co? Kim, na Tarrama, był Quaz?

Obiecałem ci rozmowę, więc przynajmniej będziemy mieli na to odpowiednią sposobność

Huh?

Przecież rozmawiamy – odpowiedziała skonfundowana, patrząc na niego z wyraźną dozą niepewności. Nie dosłyszała jego pytania, zagłuszyła je inna wypowiedź. Ten sam głos, może odrobinę młodziej brzmiący, bardziej sztywno, aczkolwiek Sasanka nie znała proroka na tyle, żeby zauważyć różnicę.

Kwitnącą tylko jeden smok może przewodzić stadu. Ostatecznie moim wyborem jest Szyszkowy Kolec.

Szyszkowy Kolec...?

Prawdopodobnie porwano proroka.

Porwali cię? – powiedziała to na głos, dlaczego powiedziała to na głos?

Niezależnie od twojej decyzji, nie mogę pozwolić żebyś z mojego powodu opuściła stado

Wytrzeszczyła dziko ślepia. Na głowę upadł?
Nie opuszczam stada? – cofnęła się o krok, patrząc na proroka jakby ten zaoferował jej pakt z samym Upadłym.

Myślisz..

Z jakiegoś powodu poczuła się wybitnie niepewnie, wręcz nieśmiało, a kolejne słowa wylały się niekontrolowanie z jej pyska, początkowo brzmiąc nieco inaczej, niż ton którym zwykle mówiła:
... że mógłbyś mnie pocałować? Zanim, zanim się rozejdziemy – momentalnie zasłoniła sobie pysk łapą, posyłając Strażnikowi przerażone spojrzenie.

A kiedy jej zielone ślepia napotkały błękitną, martwą stal, znowu zabrakło jej momentalnie powietrza w płucach. Dusiła się. Kaszlnęła kilka razy, jak gdyby to miało jej jakkolwiek pomóc. Ścisk na gardle był okrutnie nieznośny. Palcami drugiej łapy ścisnęła trawę na brzegu rzeki. Jej szum wcale nie pomagał.

Licznik słów: 355
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased

| wygląd | rodzina | theme | adopcje |

........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)

........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego

........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika


I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2
____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1
Błysk przyszłości:
20.12

Obrazek
#6c7b9c #93709c
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Nie odpowiedziała mu, lecz wszystko wskazywało na to, że wpadła w podobny, o ile nie intensywniejszy trans. Czyżby starała się wyróżnić z niego podobne głosy, tak jak on? Kimkolwiek był samiec, który skierował do niego te czułe słówka, niewątpliwie był na tyle odległy, że nie mógł w żaden sposób powiązać go ze znajomym dla siebie otoczeniem. Ale o co chodziło z Pestką? Czy adresowała jego, czy jedynie osobę, którą wydawało jej się, że był?
Zmrużył ślepia w namyśle, ale nic nie powiedział. Zresztą w obecnej chwili była to najlepsza decyzja, biorąc pod uwagę potok wspomnień, który zalał księżycową.
Albo najgorsza. Z tych samych względów.

Mam wezwać uzdrowiciela? – zapytał, przełykając gorzko jej pytanie o pocałunek. Było znajome, ponieważ było w kategorii wspomnień, których nie potrafił zapomnieć, niezależnie od tego jakby ich nie blokował.
Maestria.
Lecz jaki to miało z nią związek? Czy nie było to wyłącznie jego urojenie spowodowane skojarzeniem? Próbował o tym nie myśleć. Nawet jeśli miał nieodparte wrażenie, że nie reagowała wyłącznie na napływ wspomnień, a na niego.
Wessał powietrze ostrożnie, czując kolejną falę dyskomfortu. Był jednak znacznie starszy niż Jaśniejąca, więc powinien sobie poradzić. Bogowie, przecież to tylko myśli.
Spróbuj skupić się na tu i teraz – dodał donośniej, próbując zwrócić na siebie jej uwagę, żeby nie panikowała, ponieważ to prawdopodobnie pogarszało jej sytuację. Problem w tym, że nie wyglądała na wyłącznie spanikowaną, a jakby właśnie zadławiła się kością z końskiej nogi – Otwórz pysk, powoli nabierz powietrza albo odetchnij nozdrzami – Kolejna instrukcja, tym razem w formie rozkazu. Tego zupełnie nie przerabiali z Szarym, choć szczerze już rozważał prawdopodobieństwo wsadzania jej magicznej rury w gardło, żeby nie umarła.
Mimo wewnętrznej, niespodziewanie intensywnej paniki, której doświadczał rzadko, głos miał relatywnie stabilny. W międzyczasie oderwał się od ziemi, gotów podejść nieco bliżej, choć nie robił tego, dopóki zupełnie nie musiał. Bardzo nie chciał jej teraz dotykać.

Licznik słów: 309
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Jaśniejąca Konstelacja
Dawna postać
typical y/n
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1856
Rejestracja: 07 gru 2020, 8:33
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 52
Rasa: Jaskiniowy
Opiekun: Żabi Plusk*
Mistrz: Gasnący Gwiazdozbiór
Partner: Dziedzictwo Wojny*

Post autor: Jaśniejąca Konstelacja »

A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Pewnie w lepszym stanie dostrzegałaby subtelne zmiany w mimice Strażnika. Teraz jednak za bardzo skupiła się na próbie odzyskania oddechu. Kiedyś, jako mały brzdąc targnący się na własne życie, próbowała się utopić. Żaba ją odratował, ale Sasanka nigdy nie zapomniała uczucia słonej wody zalewającej płuca. Ani innych prób, mniej eleganckich.

Ale obecne duszenie się było zupełnie inne od tonięcia. Nacisk niewidzialnej siły na gardło był nieznośny. Przypominać mógł drapieżnika, który przyszpilał ofiarę do podłoża zanim zadał ostateczny cios. W duchu powtarzała sobie, że to nic takiego, że sobie poradzi, to chwilowe. Jednak reakcja proroka była podejrzana. Jakby nie widział tego po raz pierwszy. Jak inaczej wyjaśnić fakt, że wiedział co robić? O ile wiedział, a nie zgadywał.

Pokręciła lekko głową na boki na jego pierwsze pytanie. Kolejne komendy zadziałały niczym przełącznik. Ragan. Przy jej atakach paniki, które nie zdarzały się już prawie wcale, partner zawsze przejmował kontrolę. Surowy ton, siła perswazji, ale też wyraźna troska. Przez moment brązowe łuski stały się białym, miękkim futrem. Sasanka zamrugała. Z jakiegoś powodu odczuwała jednoczesne uczucia, te same uczucia, wobec dwóch smoków. Dziedzictwa Wojny i Strażnika Gwiazd.

Wdech.

Chcesz większej cielesności? Hm?

Wydech.

Chcę. Co?

Wdech.

Uciekaj. Broń się. Nie! Pozbądź się go! Nie mogę! Czemu? Kocham go! To kłamstwo! Nieprawda! Przywal mu! NIE!

Jak się właściwie oddychało?

Konstelacja byłaby całkowicie zgubiona, gdyby nie kompan zaalarmowany jej nagłym przytłoczeniem. Feniks zakołował nad głowami smoków, obniżając lot. Ciepło bijące z jego ciała tak bardzo kontrastowało z zimnem tego wieczora, że coś w Sasance pękło. Przynajmniej na razie. Wzięła wdech jak po wynurzeniu spowodowanym zbyt długim nurkowaniem. Mogła oddychać.

Kaszlnęła kilka razy. Instynkt nakazywał jej nie patrzeć na proroka w obawie przed powtórką. Odwróciła pysk w kierunku rzeki. Jej szum, wcześniej irytujący i pogłębiający jej dyskomfort, teraz okazał się niezwykle kojący. Skupiła się na nim, nie na fali głosów i obrazów, które zlewały się ze sobą w niezrozumiałą masę.

Kim jest Quaz? – zapytała cicho. – Albo Szyszkowy Kolec? Kwitnąca? – dopytywała.
Słyszała te imiona po raz pierwszy. Nie miała pojęcia ile dokładnie księżyców miał Strażnik, ani jaką pamięć do imion, jednak raczej nienajgorszą, skoro pamiętał o rozdawaniu tylu tych tytułów i nagród. Z pewnością nie bez boskiej pomocy, prawda?

Licznik słów: 365
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased

| wygląd | rodzina | theme | adopcje |

........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)

........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego

........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika


I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2
____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1
Błysk przyszłości:
20.12

Obrazek
#6c7b9c #93709c
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Nie wiedział na ile jego sugestia pomogła, choć logicznym było założyć, iż Pestka uspokoiła się właśnie dzięki niej. Odetchnął widząc jak i jej ciało rozluźnia się, odzyskawszy kontrolę. Jeżeli odruch którego doświadczała był jakkolwiek połączony z jego osobą nie zaskakiwało go, że odwróciła pysk, choć tedy od nowa miał czas na zmartwienie. Wspomnienia których doświadczył nie były w tym momencie żadną podpowiedzią, choć zdawały się podsuwać oczywisty wniosek, że należały do osoby z przeszłości. Wraz z pytaniami Jaśniejącej nabrało to dodatkowego, choć bardziej przerażającego sensu. Czy to był ten... cykl odradzania się smoczych dusz? Gdyby był bardziej zaangażowanym w wiarę prorokiem, prawdopodobnie pochyliłby się nad tą wiedzą od razu, lecz w pierwszym odruchu wydawała mu się okrutnie nieprawdopodobna.
Czy to możliwe zatem, że Pestka pamiętała właśnie...?
Kwitnąca? – zaczął od niej, gorzko przełykając ślinę. Nic nie pasowało mu do tego członu, ponieważ w odruchu pomyślał o Łusce. Z drugiej strony przedział czasowy powinien być jakąś sugestią. W końcu musiał znać kogoś takiego w swojej młodości.
Prychnął pod nosem, w cynicznym rozbawieniu, gdy dotarło do niego, że prawdopodobnie chodzi o Krzew. Rzecz jasna nie uśmiechnął się, bo nie było do czego.
Myślisz, że może chodzić o Kwitnący Krzew? – dopytał sucho, jakby pozbawiony wszelkiej energii. Nie znał żadnej innej Kwitnącej poza Wizją.
Quaz i Szyszkowy to... – zawahał się, czując zażenowanie. Nie lubił tych imion, ponieważ nie chciał przypominać sobie osoby którą był. Wiedział, że odseparowanie się od swojej przeszłości było niemożliwe i niezależnie od zmian, wciąż był tym samym surowym ścierwem, które stąpało po terenach Ziemi, ale lubił przynajmniej... nie przypominać sobie o tym zbyt często. Teraz jednak nie miał wyboru. Musiał zachować rozsądek.
Moje dawne imiona. Kiedy jeszcze byłem smokiem Ziemi – westchnął, próbując uspokoić myśli. Z powodzeniem, choć nie była to postawa, którą powinien przybierać. Po prostu na moment, w obawie przed byciem opanowanym przez emocje, upchał wszystko w jednym miejscu, udając że nie istnieje.
Poprawił pozycję, owijając ogon wokół przednich łap. Osoba, której wspomnienia zyskał również to robiła, żeby ofiarować sobie komfort.
Czy Maestria Kreacji coś ci mówi? – dopytał przez ściśnięte gardło. Starał się pamiętać o łagodności, żeby jej teraz nie przytłoczyć, ale przychodziło mu to z trudem, więc parę razy odchrząknął, zanim w ogóle posłał w jej stronę kolejne slowa.
Czy właściwie powinien to tak rozgrzebywać jeśli wspomnienia budziły w niej tak okrutne reakcje?
Może... W końcu być może istniał jakiś powód, że w ogole postanowiły się odezwać.

Licznik słów: 408
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Jaśniejąca Konstelacja
Dawna postać
typical y/n
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1856
Rejestracja: 07 gru 2020, 8:33
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 52
Rasa: Jaskiniowy
Opiekun: Żabi Plusk*
Mistrz: Gasnący Gwiazdozbiór
Partner: Dziedzictwo Wojny*

Post autor: Jaśniejąca Konstelacja »

A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Przez moment spodziewała się zupełnie innej reakcji ze strony Strażnika. Krzywego spojrzenia, zbesztania, spoglądania na nią z góry jak na insekta. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Być może jej reakcje nie były mu wcale obce, a tym bardziej nie były przypadkowe? Tym bardziej, że padły pewne słowa.

Quaz i Szyszkowy Kolec to obecny prorok? Znaczy, jego poprzednie imiona? Zamrugała. Raz, dwa, trzy. Co?

Zapytał ją też o jakieś inne imię, które ani trochę nie brzmiało jej znajomo.
Um, nie? – zerknęła na niego odruchowo, i wtedy znowu ujrzała gwiazdy.

Ponadto, jak masz na imię?

Sayperith. Wierzbowa Łuska. A ty jesteś Quazi.

Kolejne wspomnienie było dość gwałtowne. Przed nią pojawiła się, jak żywa, przednia łapa o brązowej łusce, która zamierzyła się na jej prawy bark. Sasanka zareagowała instynktownie. Próbowała stworzyć pnącze wystrzelające spod ziemi, tuż przed nią, które miało się owinąć wokół wrogiego nadgarstka i ściągnąć go do podłoża, uniemożliwiając atak.

Szkoda tylko, że nic jej nie atakowało, a twór samicy owinął się o powietrze, by zaraz wrócić z powrotem do gleby, skąd wyszedł.

Uciekła prędko spojrzeniem na bok, niemalże siadajac plecami do proroka. To wyglądało jak dziecięce tantrum, ale naprawdę nie miała pomysłu jak inaczej się pozbyć tych dziwnych obrazów i dźwięków.
Sayperith. Wierzbowa Łuska? – wymamrotała w jego kierunku, masując odruchowo bark. Fantomowe bóle. Dziwne.

Licznik słów: 219
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased

| wygląd | rodzina | theme | adopcje |

........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)

........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego

........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika


I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2
____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1
Błysk przyszłości:
20.12

Obrazek
#6c7b9c #93709c
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Najwięcej uwagi, poza utrzymującą się niepewnością Jaśniejącej, przyciągnęła rzecz jasna jej płochliwa, niemal obronna reakcja. Z czysto praktycznej perspektywy nie chciał niechcący dostać w pysk, jeśli zupełnie nie panowała nad swoją magią, choć wiedział, że jeśli się teraz nie zaangażuje, nie pozostawi po sobie zbyt dobrego wrażenia. Rzecz jasna nie chodziło wyłącznie o nie, ale łatwiej mu było ustawić w głowie priorytety, gdy zupełnie pozbawiał ich emocjonalnego naładowania. Czynności, czynności.
To tylko wspomnienia – spróbował przemówić nieco łagodniejszgm, choć wciąż surowym od chrypki głosem. Najpewniej Jaśniejąca już się domyśliła, więc nie mówił tego w informacyjnym celu.
Sayperith, czyli Maestria Kreacji żyła kiedyś w Ziemi jako córka Zarannej Iskry. Zaranna zmarła pod imieniem Dzikiej Gwiazdy, jako poprzedni prorok – Nie wiedział co w zasadzie miałaby wynieść z tych informacji. Mówił osowiale, przyglądając się jej postaci, jakby próbował w ten sposób zrozumieć większy sens całego wydarzenia. Gdyby samica znów się ku niemu zwróciła, tym razem on skierowałby wzrok na bok, żeby jej nie rozpraszać.
Wiele było do pomyślenia na temat Wierzby, ale bał się ten temat rozgrzebywać przed samym sobą. Nie wiedział wszak co się z nią stało, poza tym że niespodziewanie odeszła, niedługo po przybyciu giganta.
Pokręcił łbem.

Ileż mu przyjdzie z tego ściskania wszystkiego w sobie? Czy nie sądził, że konsekwencje rozpieprzenia jej życia zasługiwały na ponowne zakłócenie jego porządku?
Gotów był użalać się nad sobą, jaki pokrzywdzony, jaki użyty był przez Perłę, a nie myślał o tym jak to jego zgniłe cielsko świadomie wdrapało się na nią, żeby ją pokryć? Najpewniej dlatego Wierzba uciekła. Czuła się brudna, tak jak on wtedy. Próbowała wmówić sobie rzeczywistość, która nie istniała, a gdy ta pożarła już wszelką drogę powrotną, nie pozostało nic poza żalem i obrzydzeniem. Zapewne dlatego smoki dażyły go wyłącznie pustym, zwierzęcym pożądaniem. Poza zewnętrzną powłoką nie było nic. Liczył się tylko akt. Ale prędzej czy później każdy zdawał sobie sprawę, że takowy nie wystarczy i samo zaangażowanie się weń, choćby w próbę, było zniszczeniem samego siebie.
Przyszła mu to powiedzieć.
Zza grobu.


Chcesz dalej o tym mówić? Może bezpieczniej będzie, jeśli wrócisz do obozu – zapytał bez przekonania, przerywając potok własnych myśli. Były przecież jego własnym głosem. Niczym czego nie słyszał wcześniej.

Licznik słów: 366
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Jaśniejąca Konstelacja
Dawna postać
typical y/n
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1856
Rejestracja: 07 gru 2020, 8:33
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 52
Rasa: Jaskiniowy
Opiekun: Żabi Plusk*
Mistrz: Gasnący Gwiazdozbiór
Partner: Dziedzictwo Wojny*

Post autor: Jaśniejąca Konstelacja »

A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
'Tylko wspomnienia'. A może aż? Mimo to, milczała. Przysiadła z wrażenia, nadal wpatrując się w przeciwnym kierunku niż ten, gdzie siedział prorok. Wyglądało to pewnie dość komicznie, jednak Konstelacja naprawdę nie chciała znowu się dusić.

Bezpieczniej dla ciebie, czy mnie? – spytała cierpko, zdecydowanie bardziej niż powinna. Wzdrygnęła się widocznie, zaskoczona przywdzianym tonem. Przemieliła powietrze w pysku. Chwilę się nad czymś zastanawiała, aż w końcu odezwała się ponownie. – Znałeś ją. – To nie było pytanie. Mieć w garści taką informację jak imię i rodzinę nie były niczym dziwnym. Nie mogła więc powiedzieć, że znała Pogromcę. Widywali się czasem, ale to tyle z ich znajomości.

Wsunęła pazury nieco głębiej pod ziemię. Nie żeby to miało w czymś pomóc, odruchy obronne Sasanki były związane z maddarą, nie walką fizyczną. Lubiła jednak zajmować czymś palce, rozproszyć się w ten sposób, byle nie skupiać się tylko na jednej rzeczy. Obecność kompana pomagała, jasne, jednak z każdą chwilą robiło się trudniej. Nacisk na skronie się nasilał, a ona wykorzystywała pełnię sił mentalnych, żeby nie dopuścić do siebie kolejnych wspomnień. I to nie swoich.

Zabiłeś ją? – tym razem to było pytanie. Sięgnęła znów do gardła, w dalszym ciągu czując ucisk widmowego sznura na swojej krtani. Przełykała ślinę gorączkowo, raz za razem, nijak to pomogło. – Mam ochotę ci urwać łeb, ale też przytulić. To chore. Z kim się zadawałeś w młodości, miała ochotę dodać.

Licznik słów: 233
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased

| wygląd | rodzina | theme | adopcje |

........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)

........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego

........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika


I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2
____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1
Błysk przyszłości:
20.12

Obrazek
#6c7b9c #93709c
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Dusiłaś się, nie wiem czy chcesz to powtarzać – obronił się surowo, nawet w tym zmęczonym stanie czując zirytowanie jej oskarżycielskim tonem. Szybko jednak złapał się na swojej głupocie i westchnął zrezygnowany. W końcu intensywnie doświadczała przeszłości. Miała prawo reagować emocjonalnie.
Powinien przywyknąć, że smoki zakładały najgorsze.

Skoro chcesz wiedzieć więcej... – przerwał, słysząc jej kolejną kwestię. Ano znał Maestrię. Najpewniej z każdym oddechem Sasanka poznawała coraz więcej szczegółów, stąd była zawiedziona oszczednosciaą samego Strażnika. Może dlatego zakładała, że coś ukrywał.
Następne pytanie zupełnie go jednak zaskoczyło.
Czy zabił?
Momentalnie spiął się, czując nieprzyjemny dreszcz przebiegający mu po kręgosłupie. Nie mógł zetrzeć całej krwi ze swych łap, ale na pewno nie była ona wymieszana z posoką Wierzby. Nie zmieniało to faktu, że słowa Księżycowej nie mogły być przypadkowe.
Gniew i frustracja, których Maestria musiała doświadczać podczas swoich ostatnich momentów napewniej najintensywniej przebijały się do świadomości Pestki. Być może właśnie stąd takie skrajne opinie. Być może stąd ten... ból.
Weszliśmy w krótką, skomplikowaną relację – zmrużył ślepa, jakby próbując sobie coś przypomnieć – Hm – zwiesił wzrok, na swoje przednie łapy. Uniósł tedy prawą i przyjrzał się swoim palcom, które zgiął tak, że zetknęły się ze sobą szponami. Była to rzecz mimo wszystko prywatna. Nie spodziewał się kiedykolwiek jej relacjonować. Nie miał jednak wyboru, zatem spokojnie, choć z napięciem mówił dalej
Maestria odczuwała frustrację, ponieważ najwyraźniej poczuła coś do.. mojej osoby – Bolesny żart – Podczas gdy ja nie mogłem niczego odwzajemnić. Ból tym wywołany doprowadził ją do chęci opuszczenia stada, co zakomunikowała mi, niedługo po tym jak zostałem zastępcą. Niepotrzebnie próbowałem zatrzymać ją poprzez zgodę na partnerstwo. Okropnie jest być z osobą, która nie kocha – finalnie smutek zdołał zdominować jego emocje. Mógłby na to nie pozwolić, dostatecznie wyszkolony w tej dziedzinie tłumienia emocji, ale tym razem nie chciał. Tym razem...

Zabił Maestrię. A teraz użala się nad sobą.

Trwało to chwilę. Parę księżyców. Potem odeszła tak czy inaczej, tak że już nie zdołałem jej powstrzymać. Nie wiem co stało się z nią potem – Zabiła się. To przecież jasne. Oczywiste. Smoki bez przerwy targały się na swoje życie. Zefir, Estrel, Zorza, przecież nawet on. To takie zwyczajne. Na wyciągnięcie łapy. A Maestria przecież miała powody. Skreśliła swoje życie po tym jak poczuła na sobie jego oślizgłe ptasie paluchy. Potem była to już tylko kwestia dni. Odliczanie. To jasne, że miał jej krew na łapach.
Nie... – Bogowie. Naprawdę to zrobił. Naprawdę miał na sumieniu kolejnego smoka! Sądził, że sprawy nie ma ponieważ ruszył dalej, ponieważ zapomniał! Nigdy nie powinien! Nie musiał rozdrapywać jej gardła, żeby ją zamordować. Cholerny tchórz!

Wessał powietrze z drżeniem. Ogarnęła go panika, podobnie jak podczas wędrówki do Beriusa. Ale teraz było gorzej, o wiele wiele gorzej, ponieważ nie tylko zawiódł, ale przyczynił się do jej odejścia. Nigdy nie domknął tej sprawy. Nigdy nie chciał jej domykać.
Nie życzyłem jej źle – wycedził, wzdychając ciężko.
Co się z nią stało? – Może jednak było inaczej. Może miał paranoję apropo jej śmierci. Musiał wiedzieć co stało się potem.
Z niechęcią, ale i iskrą wątłej nadziei spojrzał znów na Sasankę. Głos trzymał w ryzach, ale nie potrafił zupełnie zanegować negatywnego napięcia.

Licznik słów: 529
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Jaśniejąca Konstelacja
Dawna postać
typical y/n
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1856
Rejestracja: 07 gru 2020, 8:33
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 52
Rasa: Jaskiniowy
Opiekun: Żabi Plusk*
Mistrz: Gasnący Gwiazdozbiór
Partner: Dziedzictwo Wojny*

Post autor: Jaśniejąca Konstelacja »

A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Surowy ton Strażnika zadziałał bardziej jak smoczy ogień na cienia, jedynie nasilając jej frustrację. Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
Duszenie się to dla mnie nie nowość – przypomniała mu, choć przez moment nie była pewna, czy Strażnik choćby się domyślał o jej próbach samobójczych. Oficjalnie wiedzieli to tylko Żaba, Pełnia i Ragan. Najwidoczniej Sasanka uznawała proroka za posadę z jakimiś dojściami, może wiedział więcej, niż dał po sobie poznać.

Kiedy prorok zaczął opowiadać swoją historię, nawet jeżeli robił to lakonicznie, Sasanka miała co chwila ochotę zerknąć w jego kierunku. Przez ramię, przez skrzydło, ukradkiem. Byle tylko na niego patrzeć. Do tej pory w ten sposób czuła się tylko wobec Ragana, wpatrując się w niego jak koneser sztuki w swój najdroższy obraz. Przełykała ślinę. Mocniej ściskała palcami trawę, byle tylko oprzeć się pokusie.

Coś ją jednak zakuło, gdy tylko padły pewne słowa. Zaproponował jej partnerstwo z przymusu, bez odwzajemniania uczuć? J-jak to miało w ogóle działać? Kolejna fala bólu przeszyła jej skronie. Czarodziejka miała momentalnie niepohamowaną ochotę wydrapać sobie mózg, byle tylko ból przeminął.

Gdybyś widziała jak on na mnie patrzy...

I rozbrzmiała jakaś...piosenka? Splątana między słowa Maestrii, niczym ciernie ocierające się o jej zranione serce.

Miałam wręcz wrażenie, że to wszystko działo się wedle jego ustalonego planu, a gdy zrobiłam coś czego nie przewidział, na moment zamierał w bezruchu. To nie było prawdziwe. Wymuszone, tak jak cała relacja ze mną, jak ten wymuszony pokaz na ceremonii.

Ścisnęła łuki brwiowe ku sobie. Pokaz na ceremonii?

Myślałam, że on mnie chociaż polubi... ale nawet na to nie mogę liczyć. O-on mną g-gardzi, mamo...

Znowu ta melodia. Brzmiała znajomo, ale słowa były nadal niezrozumiałe.

Jesteś tam...? to nie dotyczyło Qua- Strażnika, nie. Kogoś innego. Nie umiała jednak określić kogo.

Nucenie stłumiło echo wspomnień, zastępując je całkowicie. Jaśniejąca odruchowo zadarła wyżej głowę, jakby to miało jej jakkolwiek pomóc w lepszym słyszeniu piosenki.

Perfekcja nie jest łatwa,
perfekcja ni to żwawa,
chciwa, wylewna, to się nie nada,
do kitu, do luftu, toć to żenada!
Dam Ci to sarnę oraz agaty,
kiedy to świat będzie się patrzył,
los Ci przypomni to:
perfekcja nie jest łatwa,
to Ty.


Nagle wszystko ucichło, a samica lekko podskoczyła w swojej siedzącej pozycji, wyrwana z dziwnego transu. Przysięgłaby, że minęło kilka księżyców, gdy w rzeczywistości jej serce uderzyło może dwa razy, a Strażnik nie zdążył nawet skończyć swojej części historii. Zabawne. Podświadomość czarodziejki i tak pozwoliła jej wyłapać większość z tego, co było mówione.

Zadane, niespodziewane pytanie niemalże zrzuciło ją z nóg. Z jednej strony miała ochotę zapyskować i wygarnąć mu to i owo, a z drugiej zwyczajnie mu współczuła. Nie, nawet nie jemu. Im. Czuła się jak przechodzień niefortunnie wciągnięty w wir wydarzeń, którego ten nie dotyczył. Sasanka nie była głupia. Żaba wychował ją dobrze, wyedukował. Smocze dusze nie były nieskończone, odradzały się po śmierci, ale niczego nie pamiętały z poprzedniego życia. No, przynajmniej tak twierdzą powieści, które przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Nigdy w to nie wierzyła. Teraz jednak miała wątpliwości. Pozostawiona z tymi wizjami sama sobie uznałaby je za efekt uboczny zmęczenia wychowaniem córki i nowymi obowiązkami, ale potwierdzający jej to wszystko prorok bardzo utrudniał takie pragmatyczne podejście.

Czy ona była Maestrią, kiedyś? Dziwna myśl. Iloma jeszcze smokami była, nie pamiętając o tym? Może żadnymi, skoro echo wspomnień dotyczyło ewidentnie tylko jednego osobnika? Przygryzła policzek od środka, przytłoczona tymi informacjami. Los naprawdę się lubił nad nią znęcać, to na pewno. Przynajmniej biorąc pod uwagę, jak niedaleko pada kość od upolowanego żubra.

Sasanka też omal się nie zabiła. I to kilka razy. Cóż za ironia…

Uh, ja – zawahała się, przełykając znów ślinę – na pewno chcesz wiedzieć…? – upewniła się, bo czasem lepsza była niewiedza. Z drugiej strony, taka, której się sobie samemu odmówiła była mniej błoga, niż ta, której się nie było nawet świadomemu.

Do tej pory gardziła osobą Strażnika, ale nigdy nie zatrzymała się by pomyśleć co sprawiło, że był taki gorzki w odbiorze. Nie wyobrażałaby sobie jak przetrwałaby tyle księżyców z potencjalnie narastającym poczuciem winy i niepewnością. A to mógł być tylko wierzchołek góry lodowej.

Co jeśli proroctwo to jego kara? Nie nagroda, jak wszyscy do tej pory zapewne sądzili i nie potrafili tej decyzji zrozumieć? Smok skazany na wieczne – lub chociaż znacząco wydłużone – życie ze świadomością, że wszystko wokół niego przemija. Odchodzi, ucieka mu spomiędzy palców niczym garść piachu, nie ważne jak mocno ściśnięta. Nawet najbardziej znienawidzonemu przez siebie smokowi, Szarej Rzeczywistości, nie życzyła takiego losu. Więc jeśli było w tym choć ziarno prawdy to ona...ona…

Współczuła prorokowi, zamiast nim gardzić.

Z nowo odkrytą odwagą odwróciła się do niego, a ich spojrzenia znowu się zetknęły. Tak jak przypuszczała, napływ emocji i wspomnień wrócił niczym woda wstrzymywana do tej pory tamą. Nie były to jednak subtelne pęknięcia w zaporze, co nagłe roztrzaskanie się jej na drobne. Poczuła się przyduszana. Dosłownie i w przenośni. Nie odwróciła jednak wzroku.

Znów była na skraju lasu, graniczącym z przybrzeżnym klifem. Tym razem dławiło ją coś innego, niż niewidzialna lina. Łzy. Płakała, nie było temu końca. Woda ściekała po jej polikach strumieniami, zaś sama Maestria odwracała się co jakiś czas za siebie, pełna nadziei. Może jednak ktoś ją usłyszy?

Ale nic z tego.

Przełknęła gorycz i wróciła do pracy. Wykorzystała wiedzę z podstaw łowieckich, potrafiła zastawiać sidła. Solidne pnącza splatała ze sobą, wcześniej je testując na większej zwierzynie. Sama była i tak wychudzona, bo wpierw próbowała się zagłodzić. Żołądek konsumował już sam siebie, zaś odstające żebra paradoksalnie ściskały ją za boki. Łapy się jej trzęsły, ale się w końcu udało. Długi, gruby sznur, przewieszony przez grubą gałąź silnego, zdrowego dębu. Drugą pętlę przełożyła sobie przez szyję, mocując ją na wysokości krtani. Jak dobrze pójdzie to skręci sobie kark, tak mawiali.

Wzięła głęboki oddech i wykorzystała ostatki wysychającego przez wycieńczenie źródła do stworzenia iluzji. Była przezroczysta, ale oddawała postać Quaza całkiem dobrze. Nawet miał przywdziany ten swój wiecznie niezadowolony grymas, a mięśnie spięte jakby ktoś go zdzielił za dużo razy gałęzią. Uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem na tę myśl.
Nie patrz tak na mnie – mruknęła, wiedząc jednak, że to głupie. Przecież rozmawiała sama ze sobą. – Będziesz przecież szczęśliwszy. Zatańczyłbyś na moim kurhanie, gdybym jakiś dostała – wymamrotała tonem urażonego pisklęcia.

Mimo to, nie wyobrażała sobie odejść z innym widokiem. Nie znosiła go za to co jej zrobił, ale jednocześnie nie potrafiła się z tego wyleczyć. Nosiła w sercu dziurę której nikt poza nim nie potrafił zatkać. Wydało się jej więc całkiem poetyckie (ale i żałosne), żeby był z nią do samego końca.

Stała jednak na krawędzi. I stała, i stała. Czas mijał, a ona nadal się wahała. Finalnie jednak zamknęła oczy, rzucając wcześniej ostatnie spojrzenie ukochanemu, skacząc ku swojej zagładzie.

Nie skręciła sobie karku.

Nacisk na szyję był nieznośny, bolało bardziej niż jakakolwiek walka którą stoczyła. A walczyła z samą Aenkryntith. Ze skalnym gigantem. Myślałby kto, że przygotowało ją to na takie doznanie. Nic bardziej mylnego. Dusiła się, ale myślami odpłynęła daleko. Tam, skąd przybyła. Do mamy, do Yishenga, do Quaza, do Szabli, do Airini, nawet Ziemniaka. Słyszała mewy, szum fal oraz podmuchy wiatru. Jej wzrok robił się z każdą chwilą bardziej przyćmiony. Ucisk na szyję się pogłębiał, nie mogła oddychać. Kakofonia dźwięków z okolicy przekształcała się w nieznośny pisk, rozdzierający bębenki. Robiło się ciemniej, i ciemniej, i ciemniej…

Nagle się poderwała i próbowała wyswobodzić. Panika zalęgła się w jej oczach, kiedy dotarła do niej smutna rzeczywistość. Quaz nie był wszystkim. Miała inną rodzinę, przyjaciół, a do jego serca droga mogła być wyścielona cierniami, jednak nie przeszła jej nawet w połowie. Poddała się tak szybko, za szybko…

Sięgnęła łapami do sznura. Ledwo go jednak musnęła palcami, a wycieńczone, wygłodzone mięśnie się poddały. Przednie łapy opadły wzdłuż szamoczącego się ciała smoczycy, która w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Nie chciała umierać, jeszcze nie. Quaz da jej szansę, na pewno, ułoży się, tylko porozmawiają, najwyżej będzie kochała go za dwoje, miała wobec niego tyle serca, że starczy by wypełnić jego zimne serce.

Dopływ tlenu się kończył, a panika tylko go przyspieszała. Maestria próbowała sięgnąć do źródła maddary by wyczarować z niego chociaż maleńkie ostrze przy linie, by ją przecęło. Cokolwiek. Nic się nie pojawiło. Przeznaczyła ostatki maddary na zobaczenie go po raz ostatni.

Już miała zamknięte oczy, zaś jedyny dźwięk jaki do niej docierał to wysoki pisk. Mimo to, mimo wiedzy, że to na nic, i tak próbowała wyobrazić sobie, jak jej głos dociera do oddalonego, bezpiecznego pod barierą umysłu Strażnika Ostępów. Chciała mu przekazać chociaż to jedno, mianowicie...


Konstelacja kaszlnęła strużką krwi, kiedy wybudziła się z tego transu. Przez cały ten czas nic nie mówiła, jedynie płakała, w pewnym momencie zamykając oczy (a dokładnie w tym samym, kiedy zrobiła to we wspomnieniu Maestria). Wzięła głęboki wdech, jak po nurkowaniu. Panika przez moment przemknęła przez jej pysk, jak wtedy, kiedy sama wypłynęła na powierzchnię zanim było za późno.

Mogła skończyć tak samo. Gdyby została pod wodą odrobinę dłużej…

Ścisnęła wargi w kreskę i podniosła wzrok na Strażnika. Rzęziła jak po maratonie, mocno opierając się przednimi łapami o ziemię, zgarbiona. Bolało ją nie tylko gardło, ale też brzuch. Niedawno przecież jadła, a przysięgłaby, że znowu pochłonęłaby drugi taki posiłek. Albo i trzeci.

Koniuszkiem języka zwilżyła sobie wargi, odnajdując w końcu spojrzeniem samca. Tym razem nic się nie wydarzyło. Przeżyła to w pełni, więc może to ostatni raz, kiedy życie zmusi ją do tego? Piątego razu by chyba nie przetrwała. Przechodziły ją ciarki pod łuskami, imitując uczucie wdzierających się do ciała insektów.

Ona… – wątpliwość rozbrzmiewająca w jej głosie była słyszalna jak jeleń na rykowisku. Łzy ściekały po jej policzku wodospadem, aż cud, że można posiadać tyle zapasów w kanalikach. W sumie… była ostatnio szczęśliwa, więc trochę się ich zebrało, mhm?

Próbowała się chyba najpierw zagłodzić, była bardzo słaba – zaczęła powoli, niemalże szeptem. – Potem splotła coś na wzór pnączy wykorzystywanych przy pułapkach – zrobiła tutaj mimowolną pauzę. Czy to dlatego Sasanka nigdy nie chciała się nauczyć tej sztuki, wręcz panicznie unikając tematu, chociaż Szakłak wielokrotnie nalegał? – Zaplotła jeden koniec o pobliskie drzewo, drugi na swojej szyi. Później... – znów urwała.

Nie wyobrażała sobie co może poczuć Strażnik, kiedy się dowie. Powinna skłamać? Czy chciała skłamać? Ile jeszcze musiał wycierpieć? Słusznie, niesłusznie – nie miało to już znaczenia. Wzięła wdech.
Wykorzystała ostatnie iskry ze swojego wymęczonego źródła do stworzenia iluzji... ciebie – przyjrzała się ostrożnie reakcji proroka. – Nawet z tobą rozmawiała, chociaż nie odpowiadałeś. Obraz był dość lichy, niewyraźny, prawdopodobnie z winy jej wyczerpania. Chciała, byś był ostatnim co ujrzy w życiu. Wtedy skoczyła z klifu, zawisając nad nim. – Ponownie cisza.

Ale nie to było najgorsze.

Sasanka wzięła raz jeszcze wdech jak przed nurkowaniem. Objęła się przednimi łapami, szukając dla samej siebie pocieszenia na to, czego Strażnik się pewnie nigdy w życiu nie domyślał. O ile samobójstwo było dla niego w miarę przystępną teorią, tak nie to, co działo się pod koniec.

... zmieniła zdanie. Chciała wrócić. Do ciebie, do rodziny. – Te słowa przechodziły jej przez gardło z równą łatwością co szereg wytworzonych maddarą stalowych ostrzy. – P-próbowała się wydostać. Sięgnęła łapami do szyi, ale przez wygłodzenie nawet już mięśnie nie działały, zwłaszcza po chwili duszenia się. Ch-chciała cię kochać za dwoje, dać wam drugą szansę i- – łkała, nie potrafiąc powstrzymać swojej reakcji.

Ścisnęła powieki i płakała. Głośno, szczerze, bez wstydu. Zmiażdżona ciężarem tego okrutnego wspomnienia nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.

O-ostatnim co zrobiła była próba wysłania ci mentalnej wiadomości, kiedy zabrakło maddary na przecięcie pnącza. Była jednak pewna, że nie dotarła, skoro twór się nie pojawił – czknęła, uciekając spojrzeniem w górę. Chciała w ten sposób powstrzymać potok spod powiek, ale nie było na to szans. Tak więc błękit znów spotkała zieleń. Ten sam odcień, który zdobił tęczówki Sayperith. – Przepraszam, Quazi.

Dolna warga zadrżała, a zeszklone ślepia nie widziały nawet wyraźnie lica samca, nie miała więc pojęcia co widzi. Smutek? Złość? Zawód?

D-dlaczego ja to wszystko widziałam i słyszałam? – wydukała cicho, bo poniekąd miała solidną teorię, ale wciąż chciała potwierdzenia. Musiała to od niego usłyszeć. Kto będzie wiedział, jak nie on – prorok?

Licznik słów: 2001
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased

| wygląd | rodzina | theme | adopcje |

........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)

........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji

........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego

........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika


I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2
____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1
Błysk przyszłości:
20.12

Obrazek
#6c7b9c #93709c
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4231
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Oczywiście, że chciał wiedzieć, co stało się z Maestrią.
Poszukiwanie w życiu obiektywnej prawdy było najcenniejszą wartością. Szkoda tylko, że pewne jej składniki pozyskiwał tak późno, depcząc po drodze ideały, do których musiał wracać się później. Dlaczego nie mógłby po prostu wiedzieć od razu? Czuć w odpowiedniej proporcji, gniewać się i cieszyć tak jak było trzeba? Skinął jej łbem i zamarł w bezruchu, jakby czekał, aż sama poprowadzi go za łapę.
Nic zresztą teraz nie miał poza swoimi wulgarnymi myślami, które zawsze podsuwały mu najgorsze rozwiązania. Z pewnością Konstelacja miała dla niego coś lepszego.
Wytłumiwszy własną, toksyczną perspektywę, przyglądał się samicy, jakby od jej słów miało zależeć jego dalsze życie. Nie zmrużył powiek, ani nie odwrócił łba, gdy i ona skonfrontowała z nim spojrzenie. Sam zresztą nie miał problemu we wżynaniu się w ten sposób w czyjąś duszę. Ledwie w ogóle mrugnął, podświadomie przekonany, iż powinien śledzić każdy jej gest, czy zmianę w mimice. Na moment znów zapomniał, jak bardzo było to dla niektórych denerwujące.
Wspomnienia musiały uderzyć ją z jeszcze większą siłą, gdy pozwoliła im płynąć, wystawiwszy się zarówno na prowokujący je bodziec, który najwyraźniej stanowił Strażnik, jak i samodzielnie pozbywając się wszelkich barier. Gdy jej wzrok zrobił się nieobecny, a oddech głębszy, Strażnik również okazjonalnie wstrzymał powietrze, w oczekiwaniu na werdykt.
Łzy mimo wszystko zdołały go zaskoczyć. Nie powinny przy skali wpływu, jaki wspomnienia Maestrii miały na Konstelację, więc być może po prostu nie chciał ich widzieć. Ani się z nimi mierzyć.
Poprawił pozycję niespokojnie, widząc jak męczy się, zmuszona by przebrnąć przez doświadczenia byłej czarodziejki na własnej łusce. Wiedział już, jak to jest ofiarować komuś komfort, gdy bardzo tego potrzebował, lecz Konstelacja nie była ani jego krewną, ani bliską mu osobą, aby odważył się postąpić, choć o jeden krok bliżej.
Na szczęście prędzej czy później odzyskała kontrolę i z wyczekiwaną przytomnością odnalazła jego oziębione niepewnością spojrzenie. Wciąż płakała, ale przynajmniej mogła mówić, więc nie przerywał jej. Czekał.

Żałosne.

Jej opowieść przyjmował z zaciśniętymi szczękami, powstrzymując odruchową potrzebę wzdrygnięcia się za każdym razem gdy łamał jej się głos, bądź czyniła większą pauzę. Tak jak zazwyczaj, gdy słuchał złych wieści, wyłączał swoją wewnętrzną ocenę i wykluczał wszelki osobisty udział. Chciał jedynie siedzieć z boku, przyjmować rzeczy jak niematerialny obserwator. Istniał, ale nic się go nie dotykało.
Dopiero gdy skończyła, emocje zaczęły go doganiać, stopniowo przełamując jedną barierę po drugiej.
Była jak Kazes. Zefir. Estrel. Umarła, ponieważ pojawił się w jej życiu. Czy powinien być tym aż tak zaskoczony? Zaledwie rozwinął zasięg swojej przeklętej kariery poza własne stado. Pozwolił jej sądzić, że może być blisko. Sam stworzył iluzję, wątłą, jak obraz który smoczyca wykreowała przed swoją śmiercią, ale najwyraźniej dostateczną, aby krótka wiara w możliwości uczyniła ją jeszcze mniej stabilną.
Wiadomość na temat losu Maestrii zdawała się wręcz idealnie wymierzona. Łudził się w końcu, że potrafi być lepszy. Nie dobry, ponieważ nie sądził, iż może to kiedykolwiek osiągnąć, ale przynajmniej inny od osoby, którą był kiedyś. Ale czy dziś wiedziałby co począć? Może był zdolny, by w jakiś sposób dobitniej doświadczyć ćwiartki jej cierpienia, ale gdyby raz jeszcze stanęła przed nim i poprosiła o rozwiązanie...
Jasne, że dało się postąpić inaczej. Być lepszym przyjacielem i zastępcą. Zastępcą, który odmawia jej, potrząsa nią. Pozwala dostrzec, że istnieją rzeczy poza nim.
Albo dać się kochać zwyczajnie i to samo poczuć do niej. Jak normalny smok.
Nie. Nie. Nie. Bez znaczenia zresztą co zrobiłby teraz. Cierpienie było wieczne, przewinienia nie wygasały. Ewidentnie była to jego wina. Niby dlaczego weszli w związek? Dlaczego ją dotykał? Bogowie co za wstyd, upokorzenie. Musiała czuć się brudna. Zgwałcona.


Nabrał powietrza gwałtownie, próbując opanować myśli. Ale czemu się zabiła, tępa idiotka, przecież miała do kogo wracać, miała po co żyć. Czemu skończyła wszystko o taką błahostkę?
Każdy szczegół jej ostatnich momentów był jak igła wbijająca mu się pod łuskę. Jeden detal po drugim. Łapy tworzące supeł, skok, walka o życie. Tworzenie iluzji. Konstelacja wiedziała jak bolesne było to doświadczenie, ale rozumiała jednocześnie, że na nie zasłużył. Niech też cierpi. Niech też widzi to przed oczami.


Otworzył pysk, gotów sprzedać jej jakikolwiek komentarz, który ugruntowałby go w przestrzeni innej niż jego własne myśli – Przykro mi, że musiałaś być świadkiem jej doświadczeń. Nie wiem dlaczego dusze w ten sposób o sobie przypominają – poprowadził zachrypniętym od kwasu głosem. Odchrząknął parokrotnie, ale to niewiele dało. Przez cały ten czas jedynie odrobinę się przygarbił, wciąż w nienaturalny sposób zachowując dostojność, z ogonem owiniętym wokół przednich, sztywno wyprostowanych i spiętych łap. Skrzydła mocniej dociśnięte do boków, zdawały się wbijać ramionami w jego żebra.
Zapewne bogowie nie chcą, aby historie tych, którzy odeszli w ciszy zostały zapomniane – W końcu zmęczył się tą fasadą i bezsilnie odwrócił wzrok.
Wspomnienia z poprzedniego wcielenia są... – spróbował lepiej odpowiedzieć na pytanie, ale nie miał na to głowy. Nie wiedział nawet jak zakończyć zdanie. Przecież nie powinni pamiętać. Skąd ta zmiana?
Ty... – Jeszcze raz. Za co Maestria go przepraszała?

Za bycie ścierwem, które próbowało pośmiertnie zniszczyć mu życie

Zacisnął ślepia, w reakcji na kolejny napływ nerwów. Wiedział, że to naturalna reakcja obronna, banalna próba osłonięcia się przed bólem i żałosna racjonalizacja własnych czynów. Prędzej czy później, wykończony wewnętrznym kontrastem pozwolił, by także jego ślepia zaszły łzami. Wewnętrzne napięcie początkowo objawiło się poprzez zdrętwienie łap, chłód opanowujący całe ciało i płytki oddech, lecz tyle nie wystarczyło, aby zatamować długo zbierający się wylew żalu. Dlaczego dudniło mu w głowie, tak jak wtedy gdy uciekł. Gdy zabił Kazesa.

Znów stracił kontrolę.

Wybacz. Nie mogę się skupić – powiedział przez ściśnięte gardło, czując narastającą panikę. Miał wrażenie, że przełyk miał związany na supeł, a sam żołądek ścisnął się do rozmiarów pięści. Przez brak śliny był niemal pewien, że zaraz zwymiotuje, zwłaszcza gdy znów poczuł intensywną pracę gruczołów.
Nie mogłem nic zrobić– obronił się, wypuszczając z pyska chmurę cuchnącego kwasu. Nie chodziło tylko o Maestrię. Na nikogo nie mógł wpłynąć. Ani wtedy, ani później, ani nigdy. Jego dzieci. Bogowie. Jak bardzo tonął w winie. Cały był z winy i brudu.
Nie mogłem – powtórzył z większym żalem do samego siebie. Czuł na języku obrzydliwy posmak palącej wydzieliny.
Wystarczyło nie proponować jej partnerstwa. Zaangażować się bardziej. Zaangażować jej matkę. Omówić to we trójkę –
Nie wiedziałem jak – Po prostu nie chciał wiedzieć. Tak samo dotykał Szablę i Perłę. Nieobecnie. Bez sensu. Używając ich jak przedmiotów. Jakie to miało znaczenie? Maestria umarła w bólu, ponieważ był niedostateczny, a jednak to on śmiał żyć nadal, gdy ona przeminęła. Może nie powinien. W końcu gdzie było jego usprawiedliwienie, żeby to ciągnąć?
Przepraszam – jęknął, zwalczając zażenowanie, jakie w obecnej chwili odbierało mu dech. Bogowie brońcie, nie płakał tyle ile Konstelacja, lecz sam fakt, że czuł własne łzy znaczące łuskę, a potem okrężną drogą ześlizgujące się ze szczęki sprawiały, że nie wiedział już nic na temat tego co powinien zrobić. Ani dawniej, ani teraz, nie miał żadnej godności.

Licznik słów: 1141
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej