Płocha Ćma

Miejsce, gdzie smoki zwracają się do sil wyższych.
Płocha Ćma
Piastun Słońca
wciąż jak ćma boję się dnia
Piastun Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 555
Rejestracja: 14 lip 2022, 20:21
Stado: Słońca
Płeć: samica
Księżyce: 57
Rasa: rajski x wężowy
Opiekun: Wstęga Lawy* i Bezmiar Barw*

Płocha Ćma

Post autor: Płocha Ćma »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 4| P: 3| A: 4
U: Pł,W,Skr,B,Kż,Śl,A,O,Prs,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Empatia, Znawca roślin, Opiekun
Kalectwa: Brak skrzydeł
Nigdy nie była w świątyni. Z rodziną nie rozmawiali zbyt wiele o bogach, prócz nakreślenia ich istnienia, imion. Dalej – nie istnieli też dotychczas w jej życiu, będąc jedynie bohaterami krótkich wspominek. Z czasem wątek płaczu jednej bogini odbijał się po stadzie, a wraz z nim rodziły się powoli myśli o boskich istotach; ciekawość, chęć zapoznania się z tymi, którzy spoglądali na smoki z góry. Czuła jednak swoisty niepokój, nie tylko związany z potencjalną wyprawą poza tereny stada, ale także przed samymi bóstwami. Nie wiedziała bowiem czego powinna się spodziewać, a to stresowało ją najbardziej.

Z czasem jednak też zaczynała myśleć o własnej przyszłości. Wiedziała już, że nie nadawała się do podążenia drogą wojowników i czarodziejów. Nie chciała przelewać cudzej krwi, przyczyniać się do czyjegoś bólu – nawet przepychanki z rodzeństwem sprawiały, że czuła się... Źle. Jej rodzice, jej babcia, byli łowcami. Sama nie czuła jednak, że byłaby w stanie im jakkolwiek dorównać. Coraz częściej sięgała myślami w kierunku Zajęczego Kolca, zastanawiała się jak to by było, gdyby ruszyła tą samą drogą, co on. Pomagać innym, leczyć ich, dbać; wszystko to sprawiało, iż młodziutkie serce delikatnie drgało.
Ale, znów, nie wiedziała czy w ogóle podoła.

Trzymała w łapce bukiet kwiatów, jaki skleciła wcześniej tego dnia. Spoglądała na wejście do świątyni, a gula w jej gardle ledwo pozwalała na przełknięcie śliny. Długo myślała czy w ogóle powinna tutaj przychodzić. Walczyła z cichym głosikiem mówiącym, że była intruzem; ale przecież to byli bogowie... Jakkolwiek wciąż niezrozumiałą byłaby ich natura dla młodziutkiej samiczki. Mimo wszystko miała wrażenie, że może chociaż tutaj jej umysł rozjaśni się. Wiedziała już od matki gdzie znajdował się Eren, bo pod takim imieniem znała boga uzdrowicieli... Choć to, co napotkała na miejscu, przerosło jakiekolwiek pisklęce wyobrażenia. Świątynia w jej oczach była ogromna. Wolnym krokiem przekroczyła jej próg, kierując się instrukcjami Wstęgi Lawy.

Przystanęła przed piedestałem usłanym muchomorami, a panujący dookoła chłód wywołał na jej ciele dreszcz. Nie tego się spodziewała, nie takiej atmosfery, ale przyjęła ją bez jakichkolwiek pretensji; tak najwyraźniej miało być, a Baal nigdy nie była osobą, która próbowałaby kształtować rzeczywistość pod samą siebie. Zacisnęła łapkę na sporządzonym wcześniej bukiecie. Zagryzła wargę, niepewna czy to był odpowiedni prezent. Po chwili wahania ułożyła go wśród muchomorów i odsunęła się o krok, zwieszając łeb. Powinna odejść? Może tak. Ale zamiast tego pogrążyła się w myślach. O swojej przyszłości. Niepewności. Nie odważyła się wyrazić tego, co czuła, na głos. Przestąpiła z łapy na łapę. Przyszła o pomoc, chciała jej... Ale i tak nie potrafiła o nią poprosić.

/erycal, daję mu bukiecik!!

Licznik słów: 421
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
boska ulubienica  empatia
darmowe błogosławieństwo na zwiad (18/01)  -2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi
znawczyni roślin  opiekunka
możliwość szukania wybranych ziół na polowaniu, +1 do zbiorów ziół i pokarmów roślinnych  stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów; kompani mają +1 turę na polowaniu

aath – samica borzoja  asthe – samiec borzoja
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1  S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
B, A, O, Skr, Śl: 1  B, A, O, Skr, Śl: 1
kafdoi – samiec antylopy
kompan niemechaniczny
mogirotacyzm: opuszcza głoskę r
wygląd | mowa #876969 | mentalki #c5a36d
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 57
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Post autor: Erycal »

Zimno pełzające po ziemi, choć nieustannie otaczało piedestał, zdało się pierwszym źródłem obserwowalnej zmiany. Cieniutkie łapy drobnej Baal zapiekły od kłującego od zimna, w miejscu, w którym stykały się ze świątynną skałą. Gdyby je uniosła, choćby w odruchu, pojęłaby że jej palce zdrętwiały lekko i to w ten irytujący, łaskoczący sposób.
Wtedy też, bezpośrednio na jej oczach, ułożony na piedestale bukiet zszarzał i zwiódł, zapadając się wśród muchomorów. Wysuszone łodygi wyglądały teraz jak stare chwasty, podczas gdy kolorowe płatki zmieniły się w popiół. Przy bliższej analizie, to co pozostało, dziwnie przypominało korzenie, odchodzące od podstaw niektórych muchomorów, w samym centrum piedestału. Z przypadku? Któż mógłby stwierdzić.

Ten smutny widok, w połączeniu z niewidzialnymi mrówkami krążącymi po palcach zapewne odstraszyłby nieobeznaną w boskim świecie śmiertelniczkę. Nim jednak odeszła, jej uwagę mógł przyciągnąć niebieskie płatki, wychylające się zza grzybów w pierwszym rzędzie. Po bliższej inspekcji mogłaby zaobserwować, że gdzieniegdzie pomiędzy główną, biało-czerwoną ozdobą piedestału, pojawiły się różnokolorowe, polne kwiaty. Nie miały żadnych łodyg, a sprawiały wrażenie wręcz przyklejonych do litej skały, swoimi kwiatostanami.

Licznik słów: 171
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płocha Ćma
Piastun Słońca
wciąż jak ćma boję się dnia
Piastun Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 555
Rejestracja: 14 lip 2022, 20:21
Stado: Słońca
Płeć: samica
Księżyce: 57
Rasa: rajski x wężowy
Opiekun: Wstęga Lawy* i Bezmiar Barw*

Post autor: Płocha Ćma »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 4| P: 3| A: 4
U: Pł,W,Skr,B,Kż,Śl,A,O,Prs,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Empatia, Znawca roślin, Opiekun
Kalectwa: Brak skrzydeł
I faktycznie, mało brakowało, by samiczka uciekła z bijącym sercem. Obserwowała, jak bukiet szarzeje i więdnie, a następnie zapada się pośród grzybów. Zacisnęła wargi, autentycznie przerażona, że zrobiła coś złego. Że uraziła Erena, chociaż nie chciała – przecież jej intencje były jak najlepsze. A może bóg wyczuwał, co pierwotnie było powodem, dla którego tutaj przyszła? Samolubnie prosić o pomoc, nawet jeśli z jej pyska ostatecznie nie uleciało żadne słowo? Ledwo spostrzegła, że wysuszony bukiet przypominał teraz korzenie odchodzące od podstaw muchomorów. Mrugnęła.

Jej łapy drętwiały, a w jej głowie odbijała się panująca w świątyni cisza. Miała ochotę uciec. Nie pokazywać się więcej w tym miejscu, skoro doprowadziła do czegoś tak strasznego, w jej mniemaniu... Lecz nim zdążyła się odwrócić, spostrzegła te piękne, niebieskie płatki kwiatów. Oniemiała. Zgłupiała całkowicie, gdy wpatrywała się w polne kwiaty wyrastające na skale. Dopiero po chwili jej ciało zalała szczera radość, a pyszczek rozpromienił się. Podeszła krok bliżej, by nieco lepiej przyjrzeć się kwiatostanom.
Jakie piękne... — szepnęła w szczerym podziwie, uśmiechając się tak szeroko i szczęśliwie do piedestału, jak tylko była w stanie. Już nawet przestała zwracać uwagę na panujący chłód – tak miło jej było, takie ciepło rozlało się po jej wnętrzu. Wyprostowała się ze świecącymi ślepiami. — Ja... Ja przyniosę je znowu! Dziękuję! — zapowiedziała wtem wesoło, nim lekko pochyliła łeb, żegnając się tym samym z, miała nadzieję, obecnym Erycalem.
_____ Nie przyszła od razu, a dopiero po jakimś czasie od swojej poprzedniej wizyty. Przygotowała się bardzo dokładnie, tak jak zapowiedziała. Zbierała kwiaty do swojego bukietu, zajmując tym samym swoje myśli i żal, jaki zrodził się w jej sercu. To pomagało; nie myślała tak często o matce, walcząc ze swoją tęsknotą, krok po kroku przechodząc przez swoistą żałobę. W wędrówkach po kwiaty, w wyprawach i leczeniu innych odnajdywała ukojenie, którego potrzebowała.

Bukiet tym razem nie był tak bogaty w gatunki, jak poprzedni, bowiem wraz z płynącymi księżycami, coraz ciężej jej było znaleźć różnorodne kwiaty, które nadawałyby się do bukietu – może po prostu nie wiedziała gdzie szukać. Mimo to nie poddała się, a bukiet stworzyła z tego, co udało jej się zdobyć – krwawników, szafranów, stokrotek, wrzosów, kilku ostróżeczek, cykorii, jastrunów i nagietków, odbijających się pomarańczą w tym wszystkim. Bukiet może i nie był piękny, ale z pewnością spędziła dużo czasu na tym, by go skompletować. A kiedy wreszcie skończyła – stanęła u wejścia do świątyni, z bijącym sercem kierując się do piedestału boga uzdrowicieli. Tym razem już nie jako pisklę, ale kleryczka.

E'enie... E'ycalu — zaczęła cicho, wymawiając oba znane jej imienia boga. Wydobyła z torby wystający bukiet, ostrożnie zaciskając na nim palce. Wpatrywała się przez moment w piedestał, nim podeszła bliżej i ponownie ułożyła wśród muchomorów swój prezent. Przełknęła ślinę. — Ja... zostałam kle'yczką, Ćmią Łuską — powiedziała wolno, niepewnie, tym samym odnosząc się do swoich wątpliwości, z którymi ostatnio tutaj przyszło. — Już udało mi się wyleczyć pa'ę 'an... — pochwaliła się nieco ciszej, zaraz zagryzając wnętrze polika. Być może nie powinna zabierać czasu Erycala? Nagle poczuła, że mogła mu po prostu zawadzać, nawet jeśli znowu czuła potrzebę jakiegoś kontaktu, tak, jak poprzednio; choćby i objawił się w tej samej formie. Może to wszystko przez emocjonalną burzę tęsknoty, bólu i żalu, jaka wciąż kotłowała się w niej po zniknięciu matki? Nie wiedziała. Jej warga lekko drgnęła. — Tęsknię za mamą... — szepnęła głucho.

/erycal znowu dostaje bukiet

Licznik słów: 559
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
boska ulubienica  empatia
darmowe błogosławieństwo na zwiad (18/01)  -2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi
znawczyni roślin  opiekunka
możliwość szukania wybranych ziół na polowaniu, +1 do zbiorów ziół i pokarmów roślinnych  stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów; kompani mają +1 turę na polowaniu

aath – samica borzoja  asthe – samiec borzoja
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1  S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
B, A, O, Skr, Śl: 1  B, A, O, Skr, Śl: 1
kafdoi – samiec antylopy
kompan niemechaniczny
mogirotacyzm: opuszcza głoskę r
wygląd | mowa #876969 | mentalki #c5a36d
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 57
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Post autor: Erycal »

Chłód otaczający piedestał nie był już zaskoczeniem dla młodej kleryczki, podobnie jak zapadające się na jej ślepiach kwiaty. Tym razem jednak, gdy tak wyczekiwała na odpowiedź i być może jakiekolwiek pocieszenie, zimno ziejące spod solidnego, szarego kamienia, jedynie nabrało na intensywności. Wśród muchomorów i różnorodnych polnych kwiatów, które wzbogaciły ten niewielki ekosystem ostatnim razem, nie pojawiły się jednak egzemplarze z nowego bukietu. Śliczne rośliny, starannie dobrane przez przyszłą uzdrowicielkę zwyczajnie rozpadły się w szary pył, a niektóre gotowe korzonki, z którymi miały styczność, pokryły wręcz maleńkimi plamkami czarnej pleśni.
Czyżby jej emocje w jakiś sposób wpłynęły na boską reakcje? A może coś innego, zupełnie z nią nie związanego?
Ciszę przeszył niespodziewany huk pękającej skały. Dla płochliwego stworzenia mógł wydać się przerażający, choć nie ze względu na głośność, lecz bliskość. Na szczęście to nie sklepienie waliło się jej na głowę.
Tam gdzie piedestał stykał się z ziemią, idealnie pośrodku, pojawiła się trójkątna, wysoka na pięć szponów szczelina. U podstawy wydawała się dostatecznie szeroka by ledwie pomieścić smoczą łapę, na samym nierównym czubku możnaby jednak wcisnąć zaledwie zakrzywioną końcówkę szponu.
Zimno biło stamtąd jeszcze intensywniej, wnętrze zaś spowijała gęsta czerń. Nie był to jednak jedyny atrybut tego tajemniczego zjawiska. Co bowiem najważniejsze to dobywający się z niego zapach.
Łagodna, ledwie wyczuwalna nuta, lecz dla Baal bardzo znajoma. Przyjemna woń łusek i grzywy jej matki.

Licznik słów: 222
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płocha Ćma
Piastun Słońca
wciąż jak ćma boję się dnia
Piastun Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 555
Rejestracja: 14 lip 2022, 20:21
Stado: Słońca
Płeć: samica
Księżyce: 57
Rasa: rajski x wężowy
Opiekun: Wstęga Lawy* i Bezmiar Barw*

Post autor: Płocha Ćma »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 4| P: 3| A: 4
U: Pł,W,Skr,B,Kż,Śl,A,O,Prs,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Empatia, Znawca roślin, Opiekun
Kalectwa: Brak skrzydeł
Zadrżała, kiedy zimno otuliło ją jeszcze bardziej, a w jej oczach odbił się najpierw zawód, kiedy bukiet rozpadł się w szary pył, a kwiaty nie pojawiły się wśród muchomorów. Następnie zacisnęła zęby, czując rosnący niepokój. Czy zrobiła coś źle? Trwała w bezruchu, przyglądając się pozostałościom po swoim tworze, a kiedy wreszcie spostrzegła niewielkie plamy pleśni... Gdyby była dwunogiem, pobladłaby. Ale była smokiem, dlatego jedynie jej ślepia rozszerzyły się. Otworzyła pyszczek.
Czy coś... się sta- — zaczęła cichutko, tylko po to, by jej słowa zostały przerwane krzykiem. Odruchowo skuliła się pod wpływem huku, zamykając ślepia. Nie uciekała, sparaliżowana nagłym strachem, jaki przeszył jej ciało. Serce biło jak oszalałe. Raz, drugi, dziesiąty, dwudziesty – dopiero wtedy otworzyła powoli oczy, jako że nic nie zapadło się na jej głowę, nic się jej nie stało.

Przełknęła ślinę, prostując się powoli. Namierzyła spojrzeniem przyczynę huku i zmrużyła delikatnie ślepia. Nie rozumiała tego wszystkiego. Nie rozumiała braku słów ze strony boga, zimna, ani tego, co działo się teraz – ostatnim jednak, co przyszłoby jej na myśl to to, że Eren mógłby ją skrzywdzić. Była dość naiwna w swojej wierze, że bogowie zawsze chcieli jak najlepiej dla smoków, nawet jeśli jej serce biło wciąż jak oszalałe ze strachu. Wpatrywała się w szczelinę bez słowa, nie wiedząc, co powinna zrobić.

A wtedy do jej nozdrzy dopadł zapach matki. Łzy momentalnie zebrały się w złotych ślepiach młódki, które szybko przetarła łapą. Miała wrażenie, jakby ktoś zacisnął magiczną pętlę na jej szyi i żołądku. Z trudem nabrała powietrza w płuca, nim pochyliła się, zaglądając w głąb szczeliny. Wnętrze spowite gęstą czernią. Z jej pyszczka uleciało krótkie "uch", gdy wyprostowała się. Unosząca się w powietrzu woń, choć łagodna i ledwie wyczuwalna, wżerała się w nozdrza samiczki, atakując ją obezwładniającą tęsknotą za rodzicielką. Być może nie myślała logicznie, kiedy doszła do krótkiego wniosku – skoro z trójkąta wydobywał się zapach matki, to w środku być może czaiło się coś związanego z Micoru, z słowami i myślami młodej kleryczki? Podeszła odrobinę bliżej piedestału, by wreszcie unieść złotą, szponiastą dłoń. I sięgnęła do szczeliny, starając się ignorować bijące z niej zimno.

Licznik słów: 348
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
boska ulubienica  empatia
darmowe błogosławieństwo na zwiad (18/01)  -2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi
znawczyni roślin  opiekunka
możliwość szukania wybranych ziół na polowaniu, +1 do zbiorów ziół i pokarmów roślinnych  stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów; kompani mają +1 turę na polowaniu

aath – samica borzoja  asthe – samiec borzoja
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1  S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
B, A, O, Skr, Śl: 1  B, A, O, Skr, Śl: 1
kafdoi – samiec antylopy
kompan niemechaniczny
mogirotacyzm: opuszcza głoskę r
wygląd | mowa #876969 | mentalki #c5a36d
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 57
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Post autor: Erycal »

Oto nastał moment próby. Nie sposób przewidzieć co też bóg musiał mieć na myśli, ale to nigdy nie stanowiło najistotniejszego punktu w jego interakcjach że śmiertelnikami. Interpretacja była zaledwie drobnym urozmaiceniem wobec samego doświadczenia, które wiele smoków i tak chłonęło bardziej ze zwierzęcej ciekawości, niż rozsądku.
Baal poczuła jak jej łapą nieruchomieje, pochwycona chłodem. Nie czuła na sobie niczyjego dotyku, lecz miała wrażenie że sama czerń wczepiła się w nią, wbijając kłujące zimno aż pod skórę, mieszając z jej krwią. Wokół natomiast panowała cisza, jeszcze bardziej przejmująca niż wcześniej, jak gdyby młoda kleryczka, razem z całym fragmentem świątyni, przeniosła się do innej rzeczywistości. Wszystko było jednak kwestią jej zmysłów, które w panice mogły wymykać się spod kontroli.
Czym teraz jesteś? – apatyczny szept rozbrzmiał wokół niej, bez żadnego określonego źródła. Pytanie, choć dla smoka będącego w tarapatach, z piersią przyklejoną do ziemi, mogłoby okazać się zupełnie bezsensowne, miało szansę stanowić w tej sytuacji jej główną, o ile nie jedyną drogą ratunku.

Licznik słów: 162
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płocha Ćma
Piastun Słońca
wciąż jak ćma boję się dnia
Piastun Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 555
Rejestracja: 14 lip 2022, 20:21
Stado: Słońca
Płeć: samica
Księżyce: 57
Rasa: rajski x wężowy
Opiekun: Wstęga Lawy* i Bezmiar Barw*

Baal

Post autor: Płocha Ćma »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 4| P: 3| A: 4
U: Pł,W,Skr,B,Kż,Śl,A,O,Prs,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Empatia, Znawca roślin, Opiekun
Kalectwa: Brak skrzydeł
Pierwszym odruchem, z którym walczyła, było cofnięcie łapy. Ta znieruchomiała, objęta chłodem; czerń jakby wbiła się w nią, a zimno wlazło pod skórę. Zesztywniała. Jej serce jakby przyspieszyło, choć miała wrażenie, że to nie możliwe. Biło, dudniło w jej uszach, gdy z każdą kolejną chwilą panika zalewała jej ciało. W myślach powtarzała sobie tylko raz po raz: to bóg, nic jej nie zrobi, przecież była bezpieczna w świątyni... jednakże to nic nie dawało. Nie potrafiła pohamować własnego strachu.

Drugim odruchem był płacz. Z nim nie potrafiła już wygrać; szloch poniósł się po pomieszczeniu, odbijając się echem od ścian. Głos, apatyczny i cichy, wwiercił się w jej głowę. Nic nie rozumiała. Była głupia, głupia, nie wiedziała, na co liczyła, po co to robiła, ani tym bardziej nie rozumiała, czemu sam Eren to robił. Czym teraz jesteś? Milczała, płakała, nie potrafiąc zebrać w sobie myśli. Bała się.
C-co t-t-to znaczy — wypłakała, z całych sił próbując brzmieć jakkolwiek normalnie, ale nie wychodziło jej to. Zawodziła wręcz, przeciągając głoski, jąkając się. Cały żal, który czuła do tej pory, został zastąpiony strachem. — Czy-czym n-niby ma... mam być? — jęknęła, próbując pociągnąć łapą, by wydostać się. — Zimno... — szepnęła cichutko, płaczliwie, gdy łzy pociekły po jej polikach.

Ufała mu. Naprawdę ufała, wierzyła, że może do niego przyjść, przecież był bogiem, więc... dlaczego tak ją traktował?

Licznik słów: 223
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
boska ulubienica  empatia
darmowe błogosławieństwo na zwiad (18/01)  -2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi
znawczyni roślin  opiekunka
możliwość szukania wybranych ziół na polowaniu, +1 do zbiorów ziół i pokarmów roślinnych  stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów; kompani mają +1 turę na polowaniu

aath – samica borzoja  asthe – samiec borzoja
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1  S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
B, A, O, Skr, Śl: 1  B, A, O, Skr, Śl: 1
kafdoi – samiec antylopy
kompan niemechaniczny
mogirotacyzm: opuszcza głoskę r
wygląd | mowa #876969 | mentalki #c5a36d
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 57
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Baal

Post autor: Erycal »

Ufanie bogom nie było perspektywą zupełnie nielogiczną. W końcu raz skrzywdzony wyznawca nie zamierzał pojawiać się znowu, a wtedy istnienie Świątyni, lub przynajmniej konkretnego piedestału, traciło sens. Szkopuł w tym, że nie wszystko, co dla śmiertelników posiadało pełen zestaw łap, było równie zgodne z boską perspektywą, raz ze względu na ich charakter, a w innym czasie, przez podyktowane nieodgadnionymi okolicznościami humory.
Dla Baal, żadne wielkie plany Erycala oczywiście nie mogły mieć teraz znaczenia. Tkwiła przy chłodnej ziemi, próbując odnaleźć balans między panicznym lękiem, który dyktował jej instynkt, a zaufaniem, którym pragnęła obdarzyć patrona uzdrowicieli.
Gdy tak próbowała się wymknąć, poczuła dodatkowe mrowienie pełzające po jej uwięzionym ramieniu, wędrujące aż do prawego ucha, niczym lodowe mrówki. Uderzyła ją wizja.
Trzy postacie. Jedna maleńka, wijąca się na niewyraźnie zarysowanym kamieniu i dwie ogromne, górujące tuż nad nią jak prastare drzewa. Jedna śnieżnobiała, druga ciemna. Nie potrafiła rozróżnić ich szczegółów, lecz wyraźnym zdawało się wrażenie, że obie sylwetki czujnie ją obserwują, jakby każda z nich wyczekiwała właściwego momentu.
Nagle obie ogromne łapy uderzyły w maleńkie ciało, w całości zakrywając je pod niewyraźnymi palcami. Ciężko stwierdzić, która swój ruch wykonała jako pierwsza.
Pod koniec wizji, gdy czerń zaczęła pochłaniać już i tak przymglony obraz, w jej głowie zadudniły pozbawione emocji słowa.
"Ufa. Nie pyta"
Ni to rada, ni to ostrzeżenie, jakby znaczenie musiała odgadnąć samodzielnie. Cóż, jak zresztą wszystko.

Z końcem wizji jej ramię zostało niespodziewanie wypuszczone, lecz obejmujący je chłód pozostał boleśnie wczepiony pod łuski. Odrętwienie ograniczało ruch, a jednocześnie bolało okrutnie, odczuwalne niczym lodowata krew pęczniejąca wewnątrz żył. Z pewnością nie uczyniła nic złego, by zapracować na karę więc... dlaczego?

1x średnia [odmrożenie II stopnia obejmujące prawą dłoń, odrętwiający ból]

Płocha Ćma

Licznik słów: 280
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płocha Ćma
Piastun Słońca
wciąż jak ćma boję się dnia
Piastun Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 555
Rejestracja: 14 lip 2022, 20:21
Stado: Słońca
Płeć: samica
Księżyce: 57
Rasa: rajski x wężowy
Opiekun: Wstęga Lawy* i Bezmiar Barw*

Baal

Post autor: Płocha Ćma »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 4| P: 3| A: 4
U: Pł,W,Skr,B,Kż,Śl,A,O,Prs,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Empatia, Znawca roślin, Opiekun
Kalectwa: Brak skrzydeł
Miała wrażenie, że zimno zaraz pożre ją całą. Zaczęło przemieszczać się, pełznąć po ramieniu. Jej oddech stawał się coraz mniej równomierny, coraz szybszy i coraz bardziej paniczny, chociaż próbowała go uspokoić. Nagle uderzyła ją wizja, której z początku nie zrozumiała. Dopiero po chwili udało jej się przypisać imiona do sylwetek – malutką była ona. Wijąca się w panice, słaba i zdana na łaskę boga. Bogów? Rozpoznała Erycala w białej sylwetce, jednak nie umiała określić, kim była druga. Ciężko było jej zebrać myśli. Matka opowiadała jej o bogach, jednak nic z jej opowieści nie pasowało do tego, co widziała. Musiała więc szukać dalej, wśród opowieści ojca, innych smoków. Miała w głowie chaos.

Drgnęła, gdy usłyszała głos. Ufa. Nie pyta. Nabrała powietrza głęboko do płuc tylko po to, by ze świstem wypuścić je, gdy wizja zakończyła się, a jej ramię zostało wypuszczone; odruchowo cofnęła się. Zaraz po tym zorientowała się o ogromnym bólu rozlewającym się po dłoni i załkała cicho, tuląc zranioną rękę do piersi. Nie miała pojęcia co zrobiła źle, chciała uciec, zniknąć czym prędzej, ale słowa boga dudniły w jej głowie... aż wreszcie przebiła się przez nie odpowiedź. Och. Wiedziała, kim była druga sylwetka.

Chyba tylko ta świadomość sprawiła, że została. Nie uciekła z płaczem, a zamiast tego zdusiła go w sobie, walcząc z własnym strachem i bólem. Przełknęła ślinę, przymknęła ślepia na kilka chwil, gdy próbowała uspokoić swój oddech. Wreszcie ruszyła się, chyląc się na nowo do przodu. Wyciągnęła łapę z powrotem w miejsce dziury, która ją zwabiła i uwięziła. Być może to było bezsensowne, głupie, ale w jej oczach nic już nie miało sensu. Trzymała się jedynie apatycznego polecenia. Kim była, żeby wątpić w bogów? Jedynie malutką, wijącą się sylwetką, nad którą górowały dwie inne. Może i nawet była niczym, nawet jeśli jej własny ból był w tej chwili dla niej całym światem.

Chciała powoli na nowo wsunąć łapę w szczelinę. Naiwnie ufała, pomimo własnego przerażenia.

Erycal

Licznik słów: 319
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
boska ulubienica  empatia
darmowe błogosławieństwo na zwiad (18/01)  -2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi
znawczyni roślin  opiekunka
możliwość szukania wybranych ziół na polowaniu, +1 do zbiorów ziół i pokarmów roślinnych  stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów; kompani mają +1 turę na polowaniu

aath – samica borzoja  asthe – samiec borzoja
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1  S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
B, A, O, Skr, Śl: 1  B, A, O, Skr, Śl: 1
kafdoi – samiec antylopy
kompan niemechaniczny
mogirotacyzm: opuszcza głoskę r
wygląd | mowa #876969 | mentalki #c5a36d
Erycal
Bóg
Bóg
Posty: 57
Rejestracja: 11 lis 2021, 17:48

Baal

Post autor: Erycal »

Podjęła ryzyko. Jedni powiedzieliby zapewne, że popisała się odwagą, inni zaś że głupotą i naiwnością. Być może każda z tych opinii byłaby prawdziwa, nawet jeśli nikt nie mógłby przewidzieć ostatecznego rezultatu.
Gdy ranna kończyna ponownie zatopiła się w ciemnościach szczeliny, paraliżujący, gryzący chłód powrócił z jeszcze większą siłą. Kolejna wizja także nieproszenie wdarła się do umysłu śmiertelniczki.

Nienawiść i gniew. Głębokie i rozdzierające spłynęły do jej głowy, tak iż przez chwilę straciła kontrolę nad własną jaźnią. Skrajne emocje nie miały żadnego zdefiniowanego celu, zwyczajnie wybuchając w niej, jak nieokiełznana kula energii.
Wcześniej przedstawiony obraz trójki postaci powrócił. Ciemna sylwetka olbrzyma uniosła kończynę, by ponownie uderzyć maleńką postać tuż przed sobą, by ogromnymi szponami otworzyć jej grzbiet.
Czarna krew bryznęła z rozciętego mięsa, zaś ze szczeliny wytoczyła się lśniąca, bezwonna wydzielina o podobnej aparycji.
Nie mogąc się poruszyć, przez chwilę maleńka smoczyca miała wrażenie iż jest to jej własna jucha, podczas gdy kończyna stopniowo separuje się od ciała. Niemożliwe, żaden bóg nie uczyniłby tego tak po prostu!

Wizja trwała dalej, mieszając percepcję Baal, tak iż ciężko jej było określić co właściwie należało do rzeczywistości.
Znów widziała trzy sylwetki, jakby scenariusz w jej głowie został odtworzony ponownie, choć z innym zakończeniem. Tym razem, choć czarna postać uniosła łapę, biały olbrzym sięgnął śmiertelniczki nieco szybciej, odpychając jej postać, poza zasięg rozpędzonych szponów.
Scena w świątyni również zdawała się korespondować z wizją, gdyż uderzenie serca potem, nieprzyjemny podmuch odrzucił Baal, parę kroków z dala od ołtarza.

Obca moc opuściła jej umysł, tak iż poturbowana Słoneczna pozostała wyłącznie z własnymi myślami. Miała wrażenie, że mimo wszechobecnego chłodu oraz sparaliżowanej łapy, w jej ciele krąży więcej wewnętrznej siły, choć nie potrafiłaby logicznie opisać tego zjawiska. Po prostu wiedziała.
Rana zadana wcześniej zniknęła niespodziewanie, choć niedaleko za nadgarstkiem pozostała tajemnicza, czarna blizna. Początkowo ciężko było ją zauważyć, gdyż łapę nadal oblepiała nieokreślona maź, ale po wyczyszczeniu mocno wyróżniała się na tle reszty ciała.


Płocha Ćma
+ Moc IV
– 1x średnia [odmrożenie II stopnia obejmujące prawą dłoń, odrętwiający ból]

+ fabularna czarna blizna zaraz za nadgarstkiem

Licznik słów: 339
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płocha Ćma
Piastun Słońca
wciąż jak ćma boję się dnia
Piastun Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 555
Rejestracja: 14 lip 2022, 20:21
Stado: Słońca
Płeć: samica
Księżyce: 57
Rasa: rajski x wężowy
Opiekun: Wstęga Lawy* i Bezmiar Barw*

Płocha Ćma

Post autor: Płocha Ćma »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 4| P: 3| A: 4
U: Pł,W,Skr,B,Kż,Śl,A,O,Prs,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Empatia, Znawca roślin, Opiekun
Kalectwa: Brak skrzydeł
Chociaż przyzwyczaiła się do obecności specyficznej, czarnej blizny na nadgarstku, nie odważyła się ponownie zawitać do świątyni. Zajęta ranami i chorobami stada, a później własnym zrozpaczonym umysłem, nie potrafiła znaleźć w sobie sił, by kolejny raz zmierzyć się z boskimi obliczami. Jednak ten czas musiał w końcu nadejść, szczególnie, że było z nią tylko gorzej.

Kafdoi towarzyszył w jej wędrówce, starając się odwrócić uwagę uzdrowicielki od stresu, jaki zżerał ją od środka. Przystanęli przed świątynią i przyjrzeli się jej wejściu. Poczuła, jak miejsce blizny zaczyna ją swędzieć – a może tylko tak jej się wydawało. Nabrała powietrza w płuca i spojrzała po antylopie, nie wiedząc czy samiec chciał z nią iść, czy może wolał zostać na zewnątrz. Kiedy jednak ruszyła do środka, Kafdoi podążył za nią, mimo że mnogość zapachów ewidentnie przyprawiła go o delikatny niepokój. Trzymał się jej blisko, aż wreszcie nie zatrzymali się przed posągiem boga Miłości. Wpatrywała się w niego długo, walcząc z wewnętrzną blokadą, nim wreszcie się odezwała.
Olos... Uessasie — zaczęła wreszcie słabym głosem, w pierwszym odruchu używając imienia poznanego od matki. Z jakiegoś powodu nie potrafiła wyzbyć się tej cząstki przeszłości, jakby to był jej sposób na utrzymanie chociaż kawałka Wstęgi Lawy przy sobie. Chociaż może kierując się jej opowieściami powinna była skierować się do Nem... Potrząsnęła głową. Teraz było już za późno na takie rozmyślania.

Poczuła, jak żółć zalewa jej gardło i klatkę piersiową. Stres zaczął ją pożerać od środka, a Kafdoi parsknął nerwowo, przestępując ze zdrowej nogi na chorą i z powrotem. Nagle zabrakło w niej słów, które przecież próbowała ułożyć już wcześniej, przed przybyciem do świątyni. Teraz jednak nagle stały się one mglistym wspomnieniem. Zadrżała. Była głupia, durna. Przełknęła ślinę, a sam ten gest wywoływał niespodziewany dyskomfort.
~ Ja... nie wiem już co robić ~ zaczęła mentalnie, czując, że prawdziwy głos nie przejdzie przez jej gardło. ~ Dlaczego nie potrafię być taka jak... inni? Jak moje rodzeństwo, odważniejsza, pewniejsza, weselsza, ja... ja nawet nie radzę sobie z modlitwą ~ kontynuowała, a słowa wylały się z niej w płaczliwym tonie, na który nie miała wpływu, nawet jeśli to był twór jej maddary. ~ N-najpierw mama, później tata, potem Czarna Łuska i na końcu Dio, wszyscy znikają, nie umiem tego zatrzymać, nie radzę sobie, nie czuję już nic poza... poza bólem i żalem, nie chcę tak żyć ~ wyrzucała z siebie dalej, a Kafdoi ruszał się nerwowo, czując, jak w Baal narasta rozgoryczenie, przerażenie i szczera rozpacz. ~ Zawsze byłam słabsza, gorsza od rodzeństwa, nie radziłam sobie ze światem i dalej sobie z nim nie radzę, pacjenci umierają mi na łapach, nie umiem im pomóc, p-potem sen, nikt z rodzeństwa oprócz mnie tyle nie spał, a potem ceremonia i, i głos na niej*... ja nie chcę być taka, nie chcę być złym smokiem, nie chcę... ~ ucięła nagle, a łzy pociekły po jej policzkach, chociaż z całej siły próbowała powstrzymać w sobie płacz. ~ Nie chcę być bezużyteczna. Nie chcę cierpieć, nie chcę męczyć innych, siebie, nie chcę być sobą ~ wydobyła z siebie na koniec, nim zaczęła szlochać. Nawet jeśli do tej pory nikt jej nie słyszał, to już teraz mógł zobaczyć ją słabą, delikatną, wyjącą. Taką, jaka była naprawdę – beznadziejną.

Kafdoi podszedł do niej, by rogami delikatnie zderzyć się z jej barkiem, ale ona nawet nie zwróciła uwagi. Była taka żałosna, powinna była zawrócić i zniknąć z powierzchni ziemi, bo teraz nawet bogowie widzieliby ją tak, jak ona widziała siebie.

Uessas

* – wiadomość mentalna na ceremonii Słońca, bodajże od bytu przyczepionego do Aventusa

Licznik słów: 585
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
boska ulubienica  empatia
darmowe błogosławieństwo na zwiad (18/01)  -2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi
znawczyni roślin  opiekunka
możliwość szukania wybranych ziół na polowaniu, +1 do zbiorów ziół i pokarmów roślinnych  stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów; kompani mają +1 turę na polowaniu

aath – samica borzoja  asthe – samiec borzoja
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1  S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
B, A, O, Skr, Śl: 1  B, A, O, Skr, Śl: 1
kafdoi – samiec antylopy
kompan niemechaniczny
mogirotacyzm: opuszcza głoskę r
wygląd | mowa #876969 | mentalki #c5a36d
Uessas
Bóg
Bóg
Posty: 68
Rejestracja: 16 lip 2021, 14:23

Płocha Ćma

Post autor: Uessas »

Szloch rozniósł się po okolicy, odbijając cichutkim echem od chłodnych ścian świątyni. W takich sytuacjach śmiertelnicy mogli czuć jeszcze większą samotność. Zagubieni przystawali przed skałą o smoczym kształcie i składali pod jej łapy problemy, które zdawały się całkowicie ich pochłaniać, jakby nie byli już niczym, poza nimi. Często to nie wiara w zmianę pchała ich pod piedestał, lecz właśnie desperacja i przekonanie iż już niczego w swoim życiu nie mogą uczynić.
Choć obecność zwierzęcia nie była w stanie pocieszyć Słonecznej, być może bez niego byłoby jeszcze gorzej.

Nie zauważyła kiedy dokładnie nastąpiła zmiana, ale miała wrażenie, że powietrze stało się trochę cięższe, a ogólna atmosfera gęstsza i senniejsza. Zapach słodyczy dotarł do niej chwilę później, gdy jej zmysły zaczęły rejestrować kolejne różnice. Soczyste owoce takie jak jagody, maliny i truskawki zdawały się zmaterializować gdzieś obok, jednak poza zasięgiem jej percepcji.
Trzymasz w pamięci tych, którzy odeszli, istniejąc dla osób, które wciąż są obok, ale to nie twój jedyny cel Płocha Ćmo – ciepły, współczujący głos rozbrzmiał wokół piedestału, choć słyszalny pozostał wyłącznie dla smoczycy.
Wędrujesz przez życie także dla samej siebie. Czasem jednak szczęście nie leży na ścieżce, która dawniej była oczywista. Być może to moment byś odnalazła ją ponownie – Miała wrażenie, że w miarę monologu, jakiś niematerialny byt pochyla się nad nią, ostrożnie odkładając łapę na jej barku. Czuła jej ciężar i ciepło, choć nie mogła jej dotknąć, ani zobaczyć.
To nie łatwe, ale nie ważne ile smoków odejdzie, nigdy nie będziesz zupełnie sama, musisz tylko dobrze się rozejrzeć
Zapach, który czuła wcześniej, skupił się nagle intensywniej wokół lusterka, które od jakiegoś czasu stało się integralną częścią boskiego pomnika. Wężowy smok trzymał go jedną łapą, skierowane w stronę śmiertelników. Coś w nim błysnęło, jakby promień słońca zagubił się w świątyni, odbijając od szklistej powierzchni.

Płocha Ćma

Licznik słów: 302
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej