OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Mimo, że Keni sam dał komplement Ilo nie spodziewał się sam otrzymać żadnego. Zamrugał parę razy, jego młody móżdżek pracował na pełnych obrotach, mieląc nowe bodźce w postaci dwóch ledwo co wypowiedzianyh słów. Komplement, co, dla kogo, co on też, ale jak to, ale co to, tak znienacka to nie wolno! Nie kiedy on nawet nie pamiętał, co on powiedział! Czy on tego super wyglądającego smoka może obraził, więc teraz czarno-biały go od-obraża?-Przepraszam- odpowiedział z uśmiechem Ilo. Nie, czekajscie! Źle, źle! Przecież komplement! Nie wiedział już jaki, ale komplement! Serce pisklaka zabiło szybciej i gdyby należał do ras o cienszej skórze zaczerwiniłby się. -Znaczy nie. Dziękuję! Chciałem powiedzieć dziękuję!–powiedział i ukrył swoją mordkę pod skrzydłem, gdzie następnie zajęczał żałośnie. Koniec. Cała jego przyszłość legła w gruzach. Będzie musiał stowrzyć sobie nowe życie gdzieś zdala od wolnych stad, gdzi nikt go nie znał i nigdy nie pozna. Przefarbuje swoje łuski na zielono, ze złotymi motywami. Może skołuje sobie taką mechniczną łapę. O! I jeszcze będzie miał taką super ciemną grzywę, taką, żeby oczy mu zasłaniała, i żeby nikt nie wiedział, na co akurat Keni się patrzył. Ta wizja bardzo spodobała się młodemu smoku i jak kryzys przyszedł, tak kryzys odszedł. Już po chwili smoczątko wróciło do swojego wesołego stylu życia i jeśli udało mu się, to złapał spojrzenie Ilo i zaśmiał się:-Przepraszam, czasem mówię przed myśleniem, haha! Na przykłąd teraz, bo wydaje mi się, że przegapiłem twoje imię, chyba ze nie przegapiłem, tylko nie chiałeś powiedzieć, wtedy nic sięnie stało i po prostu nie mów. Dobra, będę już cicho-
//jakby coś to ucieczka następuje pratycznie zaraz po tym
MMMMMMMmmm. Końcówka ogona Keni'ego uderzała w ziemię, raz bardziej na lewo, raz bardziej na prawo. Ciocia Mirri powiedziała, że trzeba dać sarnie jedzonko. Pan Gwiedzisty Strażnikowaty dał smokom przy lini jedzonko dla sarenek. To była główna rzecz, którą pisklak zuważył, na słowach już było mu ciężko się skupić. Trochę straciły już znaczenie. MMMmmmm. Ale on by chiał tam być. On prawie tam był. Prawie sam by dostał trochę roślinek dla sarenki. Kątem oka zauważył jednak Gaesai, po czym położył się na brzuchu, podkurczając nogi pod siebie i posłał mu uśmiech. Chciałby tam być, i chyba lekko czuł... czy to była zazdrość? Albo uczucie straty? Ale jednak uważał swój wybór za odpowiedni. W lesie jest więcej sarenek. Więcej ptaków i więcej stworzeń większych i mniejszych. Jeszcze będzie miał okazję coś pogłaskać. (I zdobyć super ostry kij od jaszczuroludzi. Oraz może też czarną grzywkę, nie wiedział od kogo, ale od kogoś). Więć póki co smoczek obserwował, co się działo. Obserwował i miał nadzieje, że się też uczył, nawet jeśli już przestał próbować słuchać. Bądź co bądź będzie kiedyś to próbował odtworzyć