OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czy złe? Zdecydowanie nie, a jednak dla młódki stawało się to coraz mniej atrakcyjne. Bywały momenty, gdzie lubiła panujący tam spokój, ale też takie, w których ciągnęło ją do świata. Wtedy też umykała spod nosa opiekuna, na własną łapę poznając dalszą okolice.Już miała wyciągnąć łepek w górę, by lekko złapać wcześniej upatrzony cel, gdy całe jej podparcie uciekło w tył, przez co ona wychyliła się do przodu, na nowo stając na ziemię czterema łapkami. Nie udało się, nawet nie była to kwestia "mało brakowało", bo gdy zamykała pyszczek, od ojca dzielił ją solidny krok. Jego. Czyli na jej ze dwa.
Pokręciła niezadowolona nosem, to też jej nie wychodziło, zupełnie jak z tą myszą!
– Shhoki? – a co tu było do nauki? Umiała wskoczyć na kamień, a nawet z niego zeskoczyć. No, o ile nie był zbyt duży, już raz zdarzyło jej się na takim utknąć na dłuższą chwilę.
Szybko jednak coś przykuło jej uwagę i to na tyle, by rzeczywiście się na tym skupić, a nie jedynie poświęcić temu chwilę. Obserwowała jak Ojciec poprawia łapy i resztę ciała. Sama nawet zaczęła to robić, nawet jeśli nie rozumiała dlaczego. Rozstawiła łapki, ugięła w stawach, z początku zbyt mocno, podniosła się nieco. Ogon poruszył się nad ziemią, nawet obejrzała się za siebie, czy aby na pewno. Skrzydła pozostawały przy bokach. Z szyją i łbem zrobiła identyczny ruch, co stojący przed nią opiekun.
Skoczył, ona chwilę zaczekała, by sama spróbować. Efekt pierwszego podejścia, nie był zbyt widowiskowy, zmieniła pozycję może o dwa szpony w tył, a i niemal usiadła na tyłku. Jeszcze raz, tym razem nieco lepiej, chociaż lądowanie na sztywniejszych łapach trochę zabolało. Dopiero przy trzeciej próbie, wpadła na to, by wybić się bardziej płynnie, próbując przy tym popchnąć znajdującą się pod nią ziemię do przodu. Tym razem pierwsze na podłożu znalazły się tylne łapy, uginając pod ciężarem ciała, zaś za nimi przednie. Uważała też na ogon, by nie wpadł jej pod nogi, co zakończyło by się upadkiem.
Vedilumi