OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Sam nie był pewien, co ze sobą zrobi po ceremonii. Nie chciał wracać od razu do leża. Na razie miał dość siedzenia w grocie na dobre paręnaście księżycy. Po wysłuchaniu przysiąg mianowanych, pozwolił myślom lekko się oddalić. Tytułów przyznawanych przez Proroka słuchał jednym uchem skupiając się bardziej na emocjach, które wywołała w nim ceremonia. Tyle się stało! Ledwie znał te młode smoki, które właśnie awansowały. Tyle go ominęło! Początkowo miał zamiar rozmówić się z Mango. Sam widok starszego brata nieco go uspokoił. Zmienił jednak zdanie, kiedy zobaczył gwałtowny odwrót Echa. Młodszy odszedł ze Szczerbatej Skały nadal wyraźnie wzburzony. Bojowy czekał przez chwilę, patrząc czy nie podąży za nim Pogodna... A potem wziął sprawy w swoje łapy.Nie był może najlepszym tropicielem, jednak w tej sytuacji? Tylko głuchy i martwy przegapiłby ślady Świetlika. Brat wybrał się na długi spacer, by ukoić nerwy. Okrzyk nie dogonił go od razu – chciał dać mu trochę czasu na ochłonięcie. I, szczerze mówiąc, jego kondycja znacznie ucierpiała po śpiączce.
Miękki mech dobrze wytłumił jego kroki, kiedy pokonywał wąwóz. Stojące na szczytach ścian drzewa szumiały lekko, zagłuszając tym samym resztę dźwięków.
– Bracie. – Zawołał, przystając kawałek dalej. Nie był głupi, nie zamierzał podkradać się do wściekłego Czarodzieja i oberwać jeszcze zaklęciem. – Wyglądasz jak Mango, kiedy ktoś powiedział mu, że nie jest najpiękniejszym smokiem jakiego zna. Tak wściekło cię ograniczenie walk? – zapytał łagodnie, nadając swojemu głosowi żartobliwy ton. Nie był pewien, czy to najodpowiedniejsza ścieżka. Taki Echo wydawał mu się nieznany i obcy... Co nie znaczyło, że Bojowy zamierzał pozwolić mu tutaj siedzieć gnuśnieć w sosie z własnej złości. To nadal był jego mały brat, a on już wystarczająco długo zaniedbywał swoje obowiązki wobec rodziny.