OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dziwna ta forma rozmowy; zupełnie jakby drzewo było pośrednikiem ich słów, przekazując je z pyska jednego do uszu drugiego i tak w kółko. Samica dostrzegła, że nie widzi już głowy swojego rozmówcy – starannie schowanej od czubka rogów po zdobiony ciemnym gradientem pysk. Oblizała wargi, po czym, niemalże niczym pisklę, wysunęła własną głowę nieco do przodu, próbując chociaż minimalnie lepiej widzieć pysk proroka.– A kuku? – Klasnęła jęzorem, chichocząc złośliwie. – Nie chowaj się, z naszej dwójki to ty znacznie lepiej radzisz sobie z upływem księżyców.
Parsknęła cicho, cofając szyję by wrócić do wygładzania białego liścia, delikatnie, by przypadkiem go nie uszkodzić.
– No i co w związku z tym? Nie czyni cię to unikatowym, opisałeś większość żywych istot, nie tylko smoków.– Wzruszyła niedbale barkami, rysując ogonem w ziemi jakieś bliżej nieokreślone wzory. – Ja nie wysłowię się za ciebie. Jesteśmy tutaj głownie z twojej inicjatywy. Nie da się ukryć, że to drzewko jest piękne i cieszy moje oczy, ale nie byłoby mnie tutaj gdyby idea tego spotkania i rozmowy nie powstała podczas naszej ostatniej interakcji. Więc słucham.
Nie zamierzała ułatwiać mu zadania, jakie sobie wyznaczył. Dawała mu jednak opcję wycofania się, wbrew temu co sam mówił. Nie zamierzała trzymać go przecież na siłę. Nie była aż tak zdesperowana.
... Prawda?