OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Było późne popołudnie, pozbawione słońca, za to pełne gęstych chmur. Wisiały ciężko nad ziemią, posępnie, złowróżbnie, a porywisty wiatr kładł pojedyncze kępki ciemnych traw na czarną glebę.Kiedy przystanął na najwyższym wzniesieniu, dmąca zawierucha targnęła całym jego ciałem. Podrażniła pióra skrzydeł, sierść tułowia, rozwiała długą kasztanową grzywę i wyrwała zza ucha biały kwiat, który już wkrótce zniknął mu z pola widzenia. Zaraza. Zmarszczył w niezadowoleniu nos, choć w gruncie rzeczy nie przeszkadzała mu taka pogoda - nerwowa, jakoby zwiastująca nadejście huraganu. Kiedy położył się na skraju zwieszonej nad morderczym urwiskiem skały, mógł nagle chłonąć wyjątkowo kojące widoki. Rozpościerające się w dole martwe łąki i lasy. Senne wzgórza, po których kładły się falujące trawy. Pędzące chmury. Gwiżdżący wiatr. Tereny wolnych stad. Nieco... apokaliptyczna atmosfera.
Podciągnął obolałą kostkę nieco wyżej, a podbródek podparł lewą dłonią. Prawą przesunął po białych, ciepłych łuskach, których właścicielka poruszyła się, rozluźniając miłosny uścisk, jakim raczyła jego szyję. Zsunęła się z niej wkrótce i językiem zasmakowała wilgotnego powietrza. Zaczęła powoli spełzać w dół, po ostrych i nierównych skałach. Wyczuwała obecność skrytych dużo niżej gryzoni. Nie zamierzał jej ani przeszkadzać, ani pomagać.
Mógł przecież poczekać.
Tylko czym zająć się w międzyczasie? Huh. Run nie wyciosa - wiatr ostudzałby je szybciej, niż on rozgrzewał. Z eliksirami nie zamierzał się bawić. Cholerstwo porwałoby mu wszystkie zioła, pewnie od razu z całymi miseczkami. Ani mu się śniło, psia mać, strugać nowe. I tak robił to wyjątkowo często. Mhhh. Wyciągnął szpon przed siebie. Wskazującego palca prawej dłoni. Przekierował ku niemu źródło, a ostre zwieńczenie rozgrzał. Zaczął wyskrobywać na skale runy w języku ludzi. Ile to już księżyców? Trzy? Cztery? Więcej? Pewnie więcej. Mór. Coraz to fikuśniejsze słowa, zupełnie niepotrzebne, ale tak bardzo istotne. Eliminacja. A mógłby po prostu wrócić do drzew. Tylko po co? Balista.
/Cirith.