OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Od dawna miał przed nosem solidne argumenty, aby dojść do tego wniosku. Mówione mu to było nawet wprost, przez najbliższych - matkę, którą cenił najbardziej, jako że zawsze była mu wsparciem i spędził z nią lwią część swego dzieciństwa. Nie potrafił w to jednak uwierzyć. Sądził, że każde dobre słowo na ma celu tylko i wyłącznie podniesienie go na duchu. Nic więcej.Był już chyba tym wszystkim po prostu zmęczony. Przestało mu zależeć. Skupiał się na innych rzeczach, bardziej przyziemnych i spokojnych, nawet jeśli stały w opozycji do jego karkołomnie wyprowadzanego wszem i wobec okrucieństwa.
Powiódł spojrzeniem po marszczących się brwiach Su. Czyżby powiedział coś nie tak?
– Wiem, że bym się nie nadawał, ale nie musisz tego aż tak okazywać, wiesz? – parsknął. Byłby... tragicznym przywódcą. Mógł przez całe życie myśleć, że urodził się z koroną na głowie i berłem w łapie, gotów przyjąć każde jedno wyzwanie na swe barki. I mógł. Mógł przezwyciężyć wszystko, lecz nie bacząc przy tym na koszty. Bezwzględnie. Potężnie. Po trupach do celu.
Na tę myśl widział jedynie stos kości, a te zaś zmusiły go do ruchu - strzelił karkiem i westchnął, uśmiechając się nieco sennie. Nietypowy toast. Późny. Nie odwzajemnił go jednak, bowiem nie znajdował się jeszcze w pozycji, która by go do tego uprawniała.
– Tak sądzę. Poglądy zmieniają się wraz z wiekiem oraz doświadczeniami. Widzę też, że smoki dookoła idą wciąż naprzód, znajdują swoje miejsce, zakładają rodziny, a ja nieustannie tkwię w miejscu. Zapuściłem korzenie w jałowej glebie. Muszę je wyrwać i gdzieś... przesadzić. – Pogładził się po żuchwie, przez dłuższą chwilę rozmyślając o tym, jak mógłby tego dokonać. Jednym solidnym susem bądź lotem mógł sięgnąć zmiany, gwałtownej, może bolesnej, ryzykownej. Mógł również drobnymi kroczkami i małymi sukcesami nieustannie przesuwać granice.
Przyziemne i proste odkrywanie otaczającego ich świata mogło zająć mu nieco myśli. Światło odgrywało rolę w przede wszystkim ciemności. Czy świecące rośliny mógłby w związku z tym odnaleźć tam, gdzie promienie słońca nie docierają? Może na dnie oceanu. Może głęboko pod ziemią, w jaskiniach. Hmpf.
– Żaden. – Uśmiechnął się pod nosem. – Pomyślałem, że zadbam o... przytulność legowiska. Roślinność dająca światło przemawia do mnie bardziej, niż ludzkie wynalazki związane z ogniem. Myślałem jeszcze o elfach. Ich sztuka magiczna jest bardziej trwała. – Nie chodziło tym razem o badania... a o remont. Blask był mu potrzebny, kiedy spisywał swoje badania na pergaminy. Płomień mógłby wystarczyć, lecz był taki jakiś nudny. Nie pasował mu.
Obca Idea.