OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Omszały przez jakiś czas strugał drewno w milczeniu, jedynie okazjonalnie klnąc pod nosem kiedy coś mu nie wychodziło. Pomimo tego nie poddawał się i wypróbowywał coraz to nowsze sposoby... do czasu aż zaczepiła go stadna kleryczka. Zwrócił ku niej łeb, zdziwiony że ta zaszła aż tutaj. Nie uważał wszak miejsca które wybrał na swój spacer za szczególnie urokliwe, więc nie miał pojęcia czego ta mogła tutaj szukać. Nie zamierzał jej jednak przeganiać. Bez przeszkód pozwalał jej mówić, kiwając jej łbem w ramach odpowiedzi na przywitanie. Nawet uśmiechnął się lekko, słysząc jak z pyska młódki pada jego przydomek. Tak rzadko ktokolwiek zwracał się do niego w ten sposób, że była to dla niego pewna nowość. I to całkiem przyjemna.– Jesteś do niego bardzo podobna – zauważył, słysząc że ta jest córką Hrasvelga. Czarne łuski, czerwone ślepia i złotawe zdobienia, sprawiały że w zasadzie od razu było widać czyjej ta była krwi
– Twój ojciec... – zamilkł na moment, próbując dobrać odpowiednie słowa – ...ma chyba ostatnio zły czas. Mam nadzieję, że nie daje Ci tego odczuć? – zapytał z niejaką troską, wspominając swoje ostatnie spotkanie z Hrasvelgiem. Ten cały wydzielany przez niego zapach, pełne pogardy spojrzenie i nieustanne prychanie nie były zbyt przyjemne, ale dało się je znieść jeśli zachowywał się tak tylko w stosunku do obcych. Tiishoyr miał nadzieję, że własną rodzinę czarnołuski traktował z większym wyczuciem, bo sam nie wyobrażał sobie by mógł przyjąć taką postawę w stosunku do swoich piskląt. Cóż, od kiedy sam został ojcem stał się znacznie bardziej empatyczny. Zwłaszcza do młodszych. A ta młódka wyglądała jakby brakowało jej pewności siebie. Omszały miał nadzieję, że to nie wina zaniedbań Hrasvelga.
Słysząc pytanie, zdziwił się nieco, że to było przeznaczone akurat dla jego uszu, ale i tak poklepał skrzydłem ziemię przy swoim boku, sugerując kleryczce by ta usiadła. Dziwnie mu się rozmawiało, kiedy młodsza stała nad nim z niepewną miną, podczas gdy on leżał sobie beztrosko na plaży. Za bardzo przypominały mu się własne początki w stadzie, których nie wspominał najlepiej.
– Nie znam się na ziołach Erkal'Zirro, a na miejsca polowań upodobałem sobie lasy. Z reguły poluję w Ataiur, ale bez przeszkód mogę Ci powiedzieć, że nie da się przewidzieć gdzie akurat pojawi się drapieżnik. Możesz się na nie natknąć zawsze, kiedy tylko wyjdziesz poza Obóz. Jeśli chcesz zwiększyć swoje bezpieczeństwo... po prostu weź ze sobą towarzysza. Wspólne spacery są całkiem przyjemne – odpowiedział zgodnie ze swoim sumieniem, nie chcąc mieć potem przypadkiem młódki na sumieniu. Zerknął na nią po tych słowach, ciekaw czy ta faktycznie zdecyduje się usiąść i przedłużyć rozmowę czy ruszy w dalszą drogę. On nie miałby nic przeciwko towarzystwu... ale sam też by sobie poradził. Jakby w ramach potwierdzenia własnych myśli, skrobnął pazurem po drewnie, robiąc w nim kolejne wgłębienie.
Mirtowa Łuska