OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
- Skrzywił się odrobinę w momencie, w którym jego uszu dotknął śmiech poprzedzony absurdalną sugestią. Sam prychnął, niemalże pogardliwie, nie w kierunku Infamii jednakże, a jak gdyby chciał podkreślić niedorzeczność tego, co powiedziała. Chciałoby się zaprzeczyć mówiąc, że wojownik nie jest już pisklęciem, by w stanie był wierzyć w podobne rzeczy – mimo to, paradoksalnie, w dalszym ciągu to robił. W tym wszystkim nie chodziło jednak o wiedźmę...
Puchata końcówka ogona poruszyła się w wodzie niespokojnie, dalej już z wolna odsuwając się od drażniących włosie i ostatnie z łusek szponów, bliżej reszty ciała Przejawu. Chaber otworzył leniwie jedno ślepię, a zaraz na jego podobieństwo rozwarło się także drugie. Łeb przesunął się na tafli, w ślad za nim podążyła reszta jasnego ciała, zaś wilgotny puch okalający klatkę piersiową po raz kolejny rozpłynął się bajecznie, mimo to zdecydowanie bardziej przeszkadzając, aniżeli będąc praktycznym. Samiec utkwił lodowe ślepia w onyksowych odpowiednikach przywódczyni Mgieł, jak gdyby oczekując wyjaśnień. Nie zapytał jednakże o nic, zamiast tego delikatnie potrząsając łbem, by strącić z nosa drażniącą kropelkę wody.
~ Nie ma sensu podpływać, kiedy nikt nie rzuca chleba. ~ sprostował, niejako przejmując rolę tej męczonej w stawie kaczki. Mimo wewnętrznego konfliktu, podjął jeszcze poprzedni temat. ~ Tak się nie dba. "Może" musi znaczyć więc "raczej nie".