Strona 1 z 2

: 04 kwie 2018, 21:06
autor: Zmierzch Gwiazd
Tym razem na Skały Pokoju nie przyleciał Jad, nie był to również Ateral ani żaden z Przywódców. To właśnie ona, była Ziemista, już nie taka stara wylądowała na miejscu zebrań, póki co pustym, jednak za niedługo miało się tutaj zaroić od smoków.
Złożyła skrzydła i spojrzała się na posadzkę, gdzie jeszcze niedawno lała się krew. Szybko jednak odrzuciła te myśli. Dzisiejszego dnia zebranie miało być nieco bardziej... swobodne? Oczywiście, o ile można to tak nazwać.
Uniosła łeb w górę, wydała z siebie ryk, wzywając smoki na spotkanie. Wplotła w niego również nieco maddary, aby ten rozniósł się dalej i dotarł do uszu każdego.
W międzyczasie dołączył do niej żbik, zajmując miejsce za smoczycą. Szmaragdowe oczy Zmierzchu wpatrywały się w niebo z nadzieją, że już za niedługo ujrzy pierwsze sylwetki.

//Zapraszam każdego, będą rozdawane tytuły

: 04 kwie 2018, 21:17
autor: Milknący Szept
Stara Ziemista, podobnie stary żbik. Od niedawna Gwiazdy boskie. Rek nie wiedziała od kogo pochodziło wezwanie. Nie miała już piskląt, które trzeba byłby chronić, toteż przyleciała tutaj o własnych skrzydłach. Platynowych, błękitnych, fioletowych. Póki mogła, mieniąc kolorami leciała tutaj. Została wezwana. Na nie byle jaką Skałę. Była tu kolejny już raz. I... kolejny pokojowy, jak miało się okazać. Dostała wezwanie, więc przyleciała. Nie było jej tu na wojnie. Nie poznała więc smoków Cienia i Ziemi. Wylądowała kilka długich ogonów od zdecydowanie zaawansowanej wiekiem smoczycy. Bardzo starej... i doświadczonej. Czy było coś, co miała do przekazania światu?

: 04 kwie 2018, 21:52
autor: Urągliwy Kolec
Słysząc donośny ryk oraz czując ból w skroniach od tej przeklętej, uzależniającej, spoza zasięgu, Maddary, włóczykij ponownie dostał się na ten teren. Skały Pokoju, a jakże. Poznał je od razu po zapachu. Miejsce było jakby zaznaczone smokami oraz specyficznymi woniami stad, zaś podłoże tępiło, naostrzone o korę drzew, pazury.
Włosie ułożone w formę buntowniczego płomienia falowało na – nadal – zimnym wietrze, wszak sumiaste wąsiska wisiały nieporuszone żadnym dźwiękiem, ni zefirem, ni uczuciem. Po raz kolejny posiadał swój kamienny wyraz buziulki, choć oczęta były delikatnie zaszklone przy trzeciej powiece.
Zasapany, wymęczony długim oraz żmudnym biegiem, powoli zmniejszał efektywność swoich łap. Od galopu, do kłusa. Niemniej jednak, gdy ciało traciło na energiczności, dusza doznała uniesienia. Myśli łączyły się w jedną, nieczystą papkę. Czy znowu jakaś bogini? Jakiś stwór? Co się stało? Niełatwo było mu się nudzić pod Bramą.
Tup, tup, tup.
Szparki krok towarzyszył szelestowi coraz nowszych skrzydeł, zaś ten, pozbawiony możliwości dojrzenia, oparł wszelkie nadzieje w zapachu. Nozdrza drgały od innych nici magii, niż przedtem, też równie skomplikowany, ale także... znany aromat.
Łapy zamilkły, podłoże przymknęło gębę. Jak rozszalały rozejrzał się po okolicy, na Bogów i Duchów! Szczery uśmiech, wyszczerzenie urosłych szczurzych kłów, tak, tak, tak to wszystko komponowało się w nieprzyjemny, nierealny obraz! Głos w klatce piersiowej roznamiętniony wybijał krasnoludzkim młotem kiszki, grdykę oraz kończyny. Ogon merdał jak popaprany, odgarniał gaz i ziemię, lecz mimo tego całego wstrząsu emocjonalnego wąsy pozostały takie same – oziębłe.
Podgiąwszy prawą łapę niczym pies gończy, wyprostowawszy ogon, przeczesywał uradowanymi oczyskami sferę. Mózg krzyczał jedno, w kółko, zagłuszał racjonalne myśli: „Sayperith". Znajoma, którą spotkał na Torfowisku – które z tęsknotą odwiedzał od czasu do czasu – mogła być tutaj! Podobny zapach ogarnął nozdrza, duszę oraz świadomość popędowego Uraniska.
Raptem, zauważywszy dwie plamki, to Cioteczną Kołysankę jaką rozpozna w odległości kilometrów nie zważając na swoją krótkowzroczność, to zmatowiałą północną – ucichł. W miejscu, zatrzymany czas, a on w pogoni za myślą. Za spełnioną myślą, która tak szybko została spłoszona.
Ogon dalej od zielonej plamki, odrętwiały młodzieniec z plaskiem usiadł na zadzie, owinął się kilka razy na kształt kobry, musnął lazurowym ogonem swoją kość jarzmową czekając.
Czekając na coś, co i tak go równie nie zafascynuje, co idea spotkania.

: 04 kwie 2018, 23:31
autor: Ostatnie Ogniwo
Ryk dotarł też i do mnie, wiedziałem do kogo mógł należeć. Szansa do bogów, sto cztery księżyce, słowa kwiatka wciąż brzmiały w mej głowie. Przez chwilę nie wiedziałem co robić, nie sądziłem, że jeszcze spotkam się z mamą, ale musiałem tam polecieć by uwierzyć, że została prorokiem.
Wzbiłem się w powietrze i poleciałem na Skały Pokoju, chwilę zajęło nim dotarłem na miejsce. Była tu trójka smoków, jakiś pisklak, Rek i Opoka. Wylądowałem obok piastunki i usiadłem wygodnie na ziemi. Na moim pysku pojawił się uśmiech, cieszyłem się, że Opoka zostanie tutaj na dłużej.

: 04 kwie 2018, 23:44
autor: Gonitwa Myśli
Nie chciała opuszczać terenów Ziemi. Nigdy nie przepadała za Terenami Wspólnymi, na palcach jednej, może też drugiej łapy dało się policzyć, ile razy wojowniczka była pośrodku terenów pod barierą, niepoganiania obowiązkiem.
I być może dlatego właśnie zjawiła się teraz, bo czuła się w powinności. Domyślała się wszak, o co chodzi. Znała ryk bardzo dobrze, wiedziała do kogo należał.
Wylądowała po wschodniej stronie Skał Pokoju, odpowiednio do kierunku, z którego nadleciała. Przeszła nieśpiesznym krokiem krótki dystans, dzielący ją od małego jeszcze zgromadzenia. Niezainteresowanym, lekceważącym, niemalże niewidzącym wzrokiem przeleciała po trzech nieważnych sylwetkach, swoją uwagę skupiając na Prorokini. Przekrzywiła łeb, kiwając nim w końcu sztywno. Spojrzała na jedno z podwyższeń, a potem z powrotem na smoczycę, samym spojrzeniem niemo pytając, czy powinna zająć na nim miejsce. Pamiętała ostatnie spotkanie zawezwane przez Jad Duszy, i jak samiec przypomniał przywódcom, gdzie powinni usiąść. A teraz to ona była Ziemią.
Gdyby Zmierzch Gwiazd przytaknęła na jej bezgłose pytanie, usiadłaby w odpowiednim miejscu. Jak nie, to przysiadłaby tam, gdzie stała, obracając łeb, by spojrzeć na wschód.

// Serce Stada

: 05 kwie 2018, 10:46
autor: Żar Zmierzchu
/mentor
/szaman

Kolejne wezwanie na Skały Pokoju. Tym razem... inne niż poprzednio. Dobrze się zastanowił zanim rozwinął skrzydła i wzbił w powietrze, zostawiając za sobą Obóz, a potem Ziemie Ognia. Czego miał się obawiać? On czuł się tutaj jak w domu a nie jak zwierzyna zagoniona do swojej nory. Już w oddali dostrzegł niewielkie zgromadzenie, a smoczyca siedząca na miejscu przeznaczonym dla Proroka wprawiła go w zdumienie. Owszem, słyszał pogłoski że Jad Duszy odszedł, nikt go też nie widział od wielu, wielu księżyców.
Wylądował na skraju miejsca zgromadzeń skinąwszy łbem zgromadzonym, po czym podszedł do poprzedniej przywódczyni Ziemi. Potrafił dodać dwa do dwóch. Wieczorna Paproć była już sędziwa i zwykły smok nie żyje tak długo w jej wieku. A już z daleka było widać że przybyło jej sił.
– Witaj Paprocio... póki nie przedstawisz się swoim nowym imieniem – skłonił łeb przed nową Prorokinią i zerknął na Nieugiętą Ziemię, która zdawała się mocno przygasnąć po ostatnich wydarzeniach. Cicho westchnął, lepiej przygasnąć niż zginąć, a obecny tutaj samotnik oszczędził jej życie chociaż mógł bezceremonialnie ją dobić likwidując swój jeden problem. Tylko czemu nie zajęła stosownego miejsca, o czym Jad pouczył ich na poprzednim zebraniu? Wzruszył ramionami i powoli podszedł do podwyższenia dla ojców i matek swoich Stad, po czym usiadł i oczekiwał na dalsze wydarzenia. Nie mógł się powstrzymać przed ciepłym uśmiechem w stronę Ciotecznej Kołysanki, małej Rek która stawała się sercem stada jak niegdyś Piórko Nadziei, który zaginął i prawdopodobnie nigdy już go nie zobaczą.

: 05 kwie 2018, 13:35
autor: Dzika Gwiazda
Zaranna sprawiała właśnie dzika, gdy usłyszała znajomy ryk. Wieczorna Paproć! Mają w pamięci to, co ostatnio rozegrało się na jej oczach w świątyni, szybko odesłała mięso do Leśnej Groty, a potem zmyła z siebie krew i popędziła co sił w skrzydłach w kierunku Skał Pokoju. Z wysoka dostrzegła, że zgromadziło się już niewielkie stadko. Zatoczyła więc szerokie koło i wylądowała, siadając obok Nieugiętej Ziemi. Otarła się czubkiem pyska o szyję wojowniczki na powitanie. Odrobinę zaskoczyło ją to, że nie siedzi z przodu, tam gdzie był już Płomień Świtu. Posłała jej pytające spojrzenie, krótkie jednak, bo zaraz potem uniosła zgięte do połowy skrzydło by pomachać nim lekko w stronę nowej Prorokini i uśmiechając się do niej szeroko, jeśli uda jej się złapać spojrzenie starszej smoczycy.

Łowczyni po chwil rozejrzała się dookoła, lekko kręcąc nosem na nieobecność Yishenga i Sayperith. Gdzie te jej małe huncwoty? Przecież nie będzie ich już wszędzie nosić, lada chwila zostaną przecież adeptami. Postanowiła dać im jeszcze chwilę, a potem ich wezwie. Lepiej, żeby przybyli sami, bo inaczej czeka ich długa pogadanka o tym jak należy szanować smoka-instytucję jaką był Prokok.

: 05 kwie 2018, 15:44
autor: Popiół Przeszłości
Przybył i Nocny, miał niemałe opóźnienie, ale w końcu dotarł. Co by to była za ceremonia bez niego, on chyba od pisklęcych lat nie opuścił ani jednego zebrania. Było to tym bardziej ważne, bo wołanie pochodziło z pyska byłej przywódczyni ziemi, matki Grzmota i jednej z najbardziej bliskich smoków Nocnemu. Nie chciał chwalić się swoją pierwszą gafą, więc usiadł on spokojnie na przodzie. Pokiwał tylko przybyłym smokom, cieszył się że mógł zobaczyć Czerwonego żywego i zdrowego. W ślepiach czarnego widać było aż iskrę radości, ale po chwili zgasła. Mrugnął okiem do Opoki mając nadzieje, że i ona ucieszy się ze spotkania tak samo jak adept. Ciekawo co dzisiaj się wydarzy, coś mu się zdawało że zobaczy coś całkiem innego niż dotychczas. Ogon spoczął w bezruchu na ziemi, samiec oczekiwał na rozpoczęcie myśląc kto jeszcze zaszczyci ich swoją obecnością. Wtedy ujrzał Gonitwę, ta samica coraz bardziej mieszała mu w głowie swoją obecnością, ale trzeba było się skupić na pozytywach. Zaranna wyglądała na szczęśliwą to jeszcze bardziej się na pewno ucieszy kiedy zobaczy jak Nocny się o nią ociera, gdy już to zrobił zdecydował że jednak usiądzie obok niej. Był czas na samotność, ale w końcu ile można samemu żyć? On też dostrzegł nieobecność pisklaków, ale się tylko lekko uśmiechnął. To przecież tylko dzieci, na pewno niedługo przyjdą...

: 05 kwie 2018, 17:00
autor: Pióro Krwi
//Zabójca jednorożców

Słysząc ryk zamruczałam cicho po czym rozłożyłam skrzydła z łatwością wzlatując w niebo. Skierowałam się ku skałom pokoju skąd to dochodziło to wezwanie. Kiedy tam wylądowałam rozejrzałam się i kiwnięciem głowy przywitałam z wszystkimi obecnymi. Swojego partnera liznęłam w bok pyska po czym podeszłam do Ciotecznej Kołysanki by zaraz zasiąść koło niej. Przypatrywałam się smoczycy która wezwała wszystkich z zaciekawieniem. Jeśli mogła zorganizować zebranie oznaczało to więc że Wieczorna Paproć została prorokiem. No cóż był to wielki zaszczyt.

: 05 kwie 2018, 20:13
autor: Cień Kruka
//Zabójca Jednorożców

Przybyła i Ferida. Właściwie nie była pewna, czemu reaguje na ryk smoka niezwiązanego z Ogniem... Jednak ten ryk nie wydawał się nieść zagrożenia. Uznała więc, że warto rzucić okiem – zwłaszcza, gdy niebo nad jej norą przecięły sylwetki innych Ognistych.
Tak więc zjawiła się tutaj. Widok Opoki cokolwiek ją zaskoczył. Ona, prorokiem? W pamięci Wojowniczki wciąż była tym wielkim groźnym smokiem, który wywlókł ją w pysku z terenów Ziemi (i miała wrażenie, że podczas wydarzeń pod Białym Drzewkiem Ziemista wciąż miała o to żal).
Usiadła, spoglądając na samicę z zaciekawieniem. Teraz Prorok – to i pewnie ma coś ważnego do ogłoszenia?

: 05 kwie 2018, 20:23
autor: Delirium Obłąkanych
___Przybyła i ona, chociaż nie odczuwała faktycznej potrzeby. To była raczej ciekawość. Słyszała już o prorokach, czyli boskich marionetkach. Pociągnąć za sznurki i proszę. Doprawdy, manipulowanie wolnymi stadami było tak banalne... Nic dziwnego, że przez tak długi okres czasu wszyscy ulegali wpływom Zmory. Chociażby Woda łykała haczyk za haczykiem, niczym wygłodniała ryba.
___Wywerna zamajaczyła na niebie, po czym zniżyła lot i wylądowała gładko z tyłu tłumu. Szkielet obciągnięty skórą, z jadem wylewającym się z lekko rozchylonego, czarnego pyska. Równie czarne zębiska lśniły subtelnie w promieniach chłodnego jeszcze słońca. Dzika wywerna obrzuciła wzrokiem obecnych, nie zatrzymując go jednak na dłużej na nikim, oprócz Prorokini. Przekrzywiła subtelnie łeb na prawo, na lewo.
___– Zaiste, marionetka. – Mruknęła do siebie pod nosem z nutą makabrycznego uśmiechu, smagając koniuszkiem rozwidlonego jęzora nagą czaszkę z lewej strony pyska. Podeszła nieznacznie bliżej, ale nadal wyraxnie będąc z tyłu. Obserwując. Wszystkich. Bez wyjątku. Niektórych znała z opowieści Matki. Inni pozostawali zupełnie obcy.

: 05 kwie 2018, 20:33
autor: Stłuczona Klepsydra
// Pojętny Uczeń

Epilleth nigdy nie słyszała ryku Opoki to też bardzo się zdziwiła gdy rozdarł on powietrze pod barierą.
Niedługo później znalazła się nad Skałami Pokoju i wylądowała niezgrabnie. Zlustrowała smoki znajdujące się na zebraniu a jej pysk rozpromienił się gdy zauważyła swoją ciotkę. Podeszła do niej sprężystym krokiem i bez ostrzeżenia wtuliła się w jej brązowe futro na piersi. Może nie wypadało tak spoufalać się publicznie z przywódczynią innego stada ale w tej chwili mało ją to obchodziło. Zaranna mówiła że ciotka zdrowieje ale fakt że ostatni raz widziała ją w tak tragicznym stanie nie dawał jej spokoju.
Cieszę się że widzę cię zdrową ciociu. – westchnęła odsuwając się od Nieugiętej. Po chwili odwróciła łeb stronę Zarannej Iskry
Ciebie też dobrze widzieć Freyo – powitała z ciepłym uśmiechem łowczynie. Następnie pozwoliła sobie usiąść koło Ziemistych.

: 06 kwie 2018, 15:17
autor: Dar Tdary
Nie było jasnego wytłumaczenia dla tego jakim cudem wylądował aż połową ciała w lisiej norze. W każdym razie to właśnie gdy starał się przecisnąć swoje nieco zbyt duże ciało przez dziurę usłyszał wezwanie proroka. Czy może najstarszej Ziemi? Nieco nadal mu się to myliło... Czując wezwanie uniósł łepek tak gwałtownie, że rąbnął się z całej siły o sufit lisiego mieszanka.
-Na dzika urok!
zakrzyknął z jękiem czując metaliczny smak w pyszczku. Ewidentnie przygryzł sobie granatowy jęzor. Nie mógł się jednak wycofać w tej chwili gdy był już tak blisko! Niemal czuł w łapie padlinę po którą przyszedł. Wtem usłyszał za sobą powarkiwanie. Któż to? Dyndający z nory zadek zamachał kitą na końcu ogona. Okazało się, że po drugiej stronie stał nieco zdegustowany widokiem mieszkaniec tego lokum. Czy to brzmiało jak odchrząknięcie?
Samczyk zaczął się gramolić do wyjścia i wtedy to poczuł... dziabnął go!
-Ał!! No przestań no!
wydostał się z pułapki jakby szybciej jednak lis był już w bezpiecznej odległości. W pysku miał kępkę jego granatowej sierści. Rudzielec wyglądał jakby się uśmiechał.
-Ty mały...
warknął i popędził za nim.
Finał tej opowieści dało się zobaczyć już na miejscu spotkania z prorokiem.
Yisheng poobijany wlazł po cichu na skały pokoju. Może mama go nie zobaczy? Istniała taka szansa prawda? Nie dało się stwierdzić czy samczyk ma zielone łuski czy nie ponieważ cały był umorusany błotem i jakimiś białymi piórami. Pachniał też nieco krwią kaczek, ale przede wszystkim świeżym błotem. W sierść powbijały mu się jakieś patyki i szyszki. Ogólnie wyglądał jak kupka... bądź gruda nieszczęścia. Na pysku nie wyglądał jednak na jakiegoś mega niezadowolonego. Lis wyglądał podobnie! Obaj wpadli w bajorko koło ciepłych źródeł, a następnie w niedojedzony obiad jakiegoś drapieżnika.
-Cześć prorok babcia.
rzucił uśmiechając się od ucha do ucha. Spod warstwy brązu widać było radosne złote iskry ślepi.

: 06 kwie 2018, 18:51
autor: Matumaini
Przybyła i ona. Rozejrzała się dookoła. Tylko jeden Wodny, przynajmniej znajomy. Podeszła do samca powolnym krokiem. – Witaj Uranie – przywitała się a następnie odeszła od niego, kierując się do Kołysanki. Nie widziała jej od ceremonii a bardzo za nią tęskniła. – Cześć ciociu – usiadła obok samicy. Dalej będzie mówić do niej ciocia, mimo, iż jest już adeptkom – Jak mija ci czas? Jakieś nowe pisklęta w Ogniu? – zapytała z uśmiechem, jednocześnie patrząc na nią z wesołymi iskierkami w złotych ślepiach.

: 07 kwie 2018, 17:04
autor: Szabla Kniei
Smoczyca przysiadła w pobliżu matki, przypatrując się jej z lekkim zainteresowaniem. Przemawianie do smoczego tłumu nie było dla Opoki niczym nowym, dlatego powinna poradzić sobie ze swoim zadaniem bez większych problemów. Innymi słowy: jeśli na zebraniu nie wybuchnie żaden czworostadny konflikt, to wszystko pójdzie gładko.
Ciekawe, jak Opoka czuła się w swojej nowej roli? Czy tęskniła za Ziemią? A może już przyzwyczaiła się do życia w pojedynkę? Nagietkowa nie miała okazji z nią pogadać. Ostatni raz spędziła z nią więcej czasu przed wyprawą do świątyni, podczas której Immanor mianował matkę prorokinią.
Łowczyni słyszała kiedyś o innym proroku, Jadzie Duszy, ale nigdy nie widziała go na oczy. Zastanawiała się, czy mędrzec nadal niepostrzeżenie przemierzał smocze ziemie, czy może jednak jego dusza odeszła już w zaświaty, skoro zastąpiła go Opoka.

: 07 kwie 2018, 22:03
autor: Blizny Wiatru
Przyleciał i Prędki. Uśmiechnąłem się widząc Proroka, rozpoznałem w niej Paprotkę... jego babcię. ~Witaj babciu, w końcu cię widzę po raz pierwszy~ – Posłałem jej mentalną wiadomość i z wyraźną przychylnością usiadłem obok Opalowej łuski. Jak juz mówiłem, miałem słabość do białych samiczek. Uśmiechnałem się do niej radośnie. – Witaj Śnieżko! jak ci mija czas? nauczyłaś się czegoś nowego? – Z radością w tym momęcie zauważyłem że przy niej zachowuję się tak jak przy siostrze, byłem radosny i bardzo zatroskany jej losem.
Może po zebraniu wybierzemy się na jakiś spacer po terenach wspólnych?– Nadzieja matka głupich jak to powiadają, a ja własnie miałem nadzieję że się zgodzi.

: 14 kwie 2018, 17:37
autor: Wieczorna Aura
Nie przybyła równie szybko jak inni, co nie znaczy, że nie chciała się zjawić. Choć początkowo rzeczywiście zastanawiała się czy warto odpowiedzieć na wezwanie, jednak szybko stwierdziła, iż powinna. Jej matka jako prorok. Wieczorna potrzebowała trochę czasu aby przyswoić tą zmianę. Cieszyła się awansem rodzicielki. Stała się silna i wyglądała młodziej. Gdyby nie błogosławieństwo bogów mogłaby jej już więcej nie zobaczyć. Czuła się dziwnie, gdy okazało się iż ta sprawia wrażenie młodszej od niej samej, lecz dała radę się do tego w miarę przyzwyczaić. Teraz gdy przyleciała na miejsce spotkania także zdecydowała się przysiąść niedaleko Gwiazdy. Po przywitaniu się ze znajomymi smokami, udała się na wybrane wcześniej miejsce i w ciszy obserwowała dalsze wydarzenia.

: 14 kwie 2018, 19:18
autor: Strażnik
Przyjmuję, że to się dzieje po cerce z przyjęciem qwq

Quaz nie miał jeszcze żadnego rozeznania w terytoriach zajmowanych przez tubylców, dlatego tym bardziej nie zamierzał przegapić wezwania, które jak mniemał dotyczyło więcej niż samych członków Ziemi. Jakikolwiek powód zmusił nieznajomego do przywołania mieszkańców bariery, drzewny wyruszył w celu zapamiętania jak największej ilości pysków oraz zachowań grup, które sąsiadowały z jego nowym domem. Nic dziwiło go, że członkowie każdego ze stad musieli się czasem spotykać, jeżeli chcieli utrzymać pokój. Przypuszczał, że o ile nie działo się nic poważnego, mogli stale omawiać kwestie związane z granicami, egzekwowaniem wspólnych praw, lub może naturalnie wzrastającymi napięciami między poszczególnymi smokami, które niepielęgnowane mogły przyczynić się do większego konfliktu.
Nawet jeżeli nie przywykł do zgromadzeń składających się z więcej niż dziewięciu smoków, na swój sposób ekscytowała go możliwość zaznajomienia się z tutejszą polityką.
Zakwasy po jego wędrówce wciąż dawały o sobie znać, choć nie dość mocno aby objawiać się jakkolwiek w jego naturalnie sztywnych ruchach. Po zgrabnym wylądowaniu z dala od zgromadzenia, zaczął przyglądać się uczestnikom, unikając jednak natarczywości, jako że nie każdy gad lubił znosić na sobie czyiś wzrok. Nie chcąc pozostawiać wątpliwości w kwestii swojej przynależności, po krótkim, zdalnym rozeznaniu Quaz spokojnie dowędrował do obecnej już grupki Ziemistych, którym towarzyszył jeden nieznajomy, zapewne zaprzyjaźniony ale pochodzący z innego stada smok. Zaskakiwało go jaką różnorodność prezentowali tutejsi, nie pozwalając by na pierwszy rzut ślepia dało się określić z jakiego miejsca pochodzą.
Poza zieloną smoczycą w centrum, uwagę samca przyciągnął ubrudzony błotem młody, wyjątkowo nie zdradzający w postawie powagi dostosowanej do prawdopodobnej podniosłości spotkania.Ciekawe cóż w tym czasie porabiały pisklęta z jego byłego stada.

: 15 kwie 2018, 14:18
autor: Aria Negacji
Wezwanie na skały pokoju było czymś niecodziennym. Ani Ateral, ani Jad Duszy od dawna nie odzywali się w smoczych umysłach. Tym razem też nie do końca tak było – to ryk ją tu zwabił, nie mentalne przesłanie. Była w okolicy, toteż wzbiła się w powietrze i poleciała w kierunku ów miejsca. Ku jej zaskoczeniu – zdołało się tu zebrać dość liczne towarzystwo.. Musiała wylądować na boku, żeby nikogo nie stratować swymi kolczastymi skrzydłami.
Zabawnym było jak wiele ją ominęło. Nie tylko zmiana przywództw w aż dwóch stadach, ale też pojawienie się nowego proroka (tego akurat chyba nie wiedział nikt). Rozejrzała się po zebranych. Nie było dla niej szokiem, że ponad połowa tych smoków była jej obca. Mało kto się ostał z kadry, która władała pod barierą kiedy Melodia się wykluła.
Nie rozpoznała żadnego Wodnego, poza adeptką, która zajęła się integracją z innymi. Tak więc Aria usiadła gdzieś na boku, wzrok lokując na.. Opoce Ziemi. Pod takim mianem ją znała, była dla niej przywódcą Ziemi i swego czasu wsparciem agresora. Nie tak odległe dzieje, i zasadniczo nie rozpamiętywała ich z zawiścią. To dla niej suche fakty. Czekała, aż zaczną się jakiekolwiek wyjaśnienia. Wszak nie zebrali się tutaj by na siebie nawzajem popatrzeć..

: 16 kwie 2018, 14:50
autor: Szlachetny Nurt
Długo zastanawiał się nad tym, czy przybywać na Skały Pokoju. Wiedział już od początku, że będzie to nieco inne spotkanie. Ryk, który ich tutaj wzywał nie pochodził od Jadu Duszy, którego z resztą nie widział od czasów niezbyt przyjemnego spotkania z nim na ceremonii, od której minął już szmat czas. W końcu zdecydował się, choć nie była to dla niego łatwa decyzja. Powodu wezwania znać nie mógł, to też wydarzyć mogło się tam dosłownie wszystko. Ruszył w kierunku Skał, zapewne docierając na miejsce najpóźniej ze wszystkich.
Oczywiście zaczął od rozejrzenia się po wszystkich zebranych. Najliczebniejsza zdawała się Ziemia, oraz Ogień. Na miejscu spostrzegł kilku Wodnych. Niedawno przyjętego do stada młodzika, Arie i jego córkę. Kiwnął im łbem, a następnie zajął miejsce gdzieś na samym boku, gdzie był oddalony od wszystkich, ale jednocześnie widoczny.
Na samym środku stała Opoka Ziemi, którą zdążył już spotkać nie raz. Tym razem to ona zwołała zebranie, oczywiście nie mógł wiedzieć czego dotyczyło, oraz tego, że smoczyca ta została prorokiem. Zapewne w tym momencie rozważał różne możliwości tego zebrania, z czego jego prawdziwy powód byłby raczej ostatnim, który przyszedłby mu na myśl. Póki co po prostu wypatrywał w kierunku Opoki, czekając na rozpoczęcie spotkania. Które powinno się już po chwili zacząć. Wątpił, że ktokolwiek jeszcze na nie przybędzie, ale tego pewny być nie mógł.

//Tropiciel, Mentor