Thahar spoglądał z ciekawością na pierwszą smoczycę, która zdecydowała się spróbować jego potraw. Czy nie przesadził z przyprawami? Nie będzie zbyt pikantnie? A może wręcz przeciwnie: nieznajoma uzna posiłek za młdy? Thahar wstrzymał oddech (którego jako bóg nie potrzebował tak czy siak) i obserwował dalej. Smoczyca skończyła jeść i…
Nazwała jedzenie znakomitym. No, no! Pierwszy test smaku zdany z wyróżnieniem. Dostał nawet tajemnicze zaproszenie na przechadzkę. Ach, na razie nie miał na nią czasu, ale później? Czemu nie!
_____________
Wyzwolony Rozrabiaka pisze:-Hej… kurczę, znaczy, Witaj Thaharze. Nie do końca wiem jak działa wiara, ale mam wrażenie, że się polubimy. Nie ukrywam, że polowania mi ostatnimi czasy nie idą najlepiej, dlatego cieszę się, że wróciłeś. Jestem pewny, że twoja opatrzność pomoże mi w mojej pracy. O! I dzięki za jedzenie, sam już dawno żadnego nie upolowałem.
Thahar przeniósł wzrok na
Wyzwolonego Rozrabiakę,
–
Nie przejmuj się tym, kolego. Szczęście na pewno do ciebie wróci. – Mrugnął do niego porozumiewawczo. Tak, Thahar planował trochę ułatwić polowania swoim smoczym przyjaciołom. –
I nie zapominaj, że to praktyka czyni mistrza, nie ciągłe sukcesy. – W końcu nawet bóg łowów nie zawsze wracał z polowania z łupem.
_____________
Zamącony Błysk pisze:– Dzień dobry... Wszystkim.
Wijąca Łuska pisze:– Sssłuchy mję doszły, jakoby nowa boska manifestacja zagościła na tych niemagicznych ziemiach. Nie przejmuj się Panie mym kompanem, to niezmiernie interesowna gadzinka. Czy mogę?
–
Dzień dobry, dzień dobry! Częstuj się – zachęcił
Zamącony Błysk. Biedaczek wydawał się trochę onieśmielony. –
Ty też się nie krępuj, jedzenia starczy i dla swojego kompana. Urocze stworzenie! – Skunksów lepiej nie denerwować – Thahar nie chciał ryzykować opryskania w wyniku odmówienia mu jedzenia. –
“Boska manifestacja” brzmi trochę bezosobowo, nie uważasz? – zachichotał.
_____________
Godny Uczynek pisze:– Na Thahara! To jest po prostu cudowne...!
Kiedy
Godny Uczynek docenił poczęstunek, pan łowów klasnął w dłonie uradowany.
–
A jakże, przyjacielu! Nie podałbym wam byle czego. – Wyszczerzył się od ucha do ucha. –
Zasługujecie na trochę przyjemności, szczególnie po tak ciężkiej wyprawie.
_____________
Trzęsienie Ziemi pisze:– Ohhh Thaharze to dłuuuuuga historia, zawierająca w sobie piękne driady, dramat i jednego uzdrowiciela, który postanowił pożreć twoją iskrę. Trzęsienie Ziemi jestem. Jeden z jakże odważnych podróżników, którzy odzyskali twoją iskrę. Spodziewałeś się, że wylądujesz w wielkim drzewie? Ha! Albo, że przez twoja moc wszystkie zwierzęta w Nawiedzonej są dwa razu większe? A ta woda w jeziorze! Mój drooogi Thaharze, nie tak smaczna jak dziczyzna ale równie syta.
–
Chętnie posłucham więcej o tych pięknych driadach – zachichotał w odpowiedzi na opowieść
Trzęsienia Ziemi –
Ale smocze żołądki to nie miejsce dla mojej iskry. To bardzo niehigieniczne – Thahar wzdrygnął się z obrzydzenia. –
Poważnie? Sycąca woda? – Uniósł łuki brwiowe. –
Dobrze, że mój okruch wylądował w drzewie, a nie na środku pustyni. Nie chciałbym nikogo zachęcać do jedzenia piachu – zaśmiał się znowu.
_____________
Ciemna Łuska pisze:– Witam, a cóż to za okazja? Jeśli taka jest wola sił wyższych, poczęstuje się.
–
Jestem Thahar, pan łowów – przedstawił się z lekkim ukłonem. –
Dawno mnie tu nie było i mocno stęskniłem się za smokami. Ale prawda jest taka, że... nie potrzeba specjalnej okazji, żeby dobrze jeść. – Mrugnął do
Ciemnej Łuski, szczerząc wesoło kły. –
Śmiało, częstuj się.
_____________
Viliar pisze:– Myślałem że przez tak długi czas uda Ci się trochę schudnąć..
Pan łowów wywrócił ślepiami, ale uśmiech nie zszedł mu z pyska.
–
Nigdy w życiu, buraczku. Te boczki to nieodłączna część mojego uroku. – Viliarowi też przydałoby się trochę tłuszczu. Te gołe mięśnie były po prostu odpychające!
_____________
Żelazna Strzała pisze:~Wtaj, skoro jesteś bogiem za pewne nie muszę wypowiadać tych słów na głos. Wyglądasz jak po przebyciu ciężkiej podróży... Bardzo mi wstyd że nie przyniosłam dla ciebie żadnego jedzenia... Jednak jestem dopiero początkującym łowcą. Ale obiecuję że kiedy nauczę się być lepszym łowcą przyniosę ci w ofierze Owoce które znajdę na polowaniu lub mięso zwierzyny nie łownej lecz drapieżnika by oddać ci coś nad czym musiałam wykazać się łowieckimi umiejętnościami!
Bóg popatrzył na
Żelazną Strzałę i pokręcił głową, nieco zmieszany jej żarliwą obietnicą.
“
Ależ nic nie szkodzi, koleżanko!” – zapewnił ją mentalnie. “
Lubię prezenty, ale najbardziej liczy się dla mnie dobre towarzystwo.” – Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. “
A może chciałabyś dokładkę? Jest jeszcze mnóstwo jedzenia.”
_____________
Pyzaty Kolec pisze:Ojej! P-pan Thahar, tak? I... ten drugi! Ja bardzo dziękuję za posiłek, było bardzo smacznie i zdrowo i ja zapłacę, żeby tak było częściej, naprawdę, nie żartuję
Smacznie? Na pewno! Z kolei “zdrowo” aż tak dobrze nie pasowało do posiłku, który Thahar zaserwował smokom. Ale możemy to przemilczeć, prawda? Skoro adept był aż tak bardzo zadowolony...
–
To drobiazg, kolego. Przyjemność po mojej stronie. – Thahar uśmiechał się szeroko do
Pyzatego Kolca. –
Ty też możesz się nauczyć tak gotować. – No, nie aż “tak”, ale młodych trzeba inspirować do działania! –
Zacznij od podpieczenia mięsa nad ogniem, surowe się do niego nie umywa.
_____________
Thear pisze:– Właściwie to chyba przydałaby mi się pomoc. Czy mogłabym się czymś z tobą wymienić, żeby dostać wskazówkę jak uszyć torbę która nie zgnije, odpowiednie włosie do łączenia skór albo coś równie mocnego? Jak widzisz, mam bardzo szerokie skrzydła i nie widzi mi się mieć korzeni oplecionych pod ogon i szyję, żeby rozciągnąć coś na całą długość grzbietu.
No proszę, to dopiero konkretne pytania! Szkoda tylko, że mistrz łowów nie był
aż tak wszechstronnie uzdolniony.
–
Uhmm. – Thahar podrapał się za uchem. –
Nie znam się za bardzo na rękodziele. Na twoim miejscu po prostu nosiłbym wszystko przy pomocy magii. – Ale nie takiej odpowiedzi oczekiwała
Thear, prawda? Thahar wziął głęboki wdech i wydech, usiłując szybko coś wymyślić. –
Dobrze byłoby zasięgnąć rady uzdrowiciela, bo żaden nie obejdzie się bez torby na zioła. Ale jeśli ich metody cię nie zadowolą, zachęcam cię do wypraw na tereny nieodkryte. Wiele ras dwunogów potrafi tworzyć cuda z “tkanin” pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego.
–
Wiesz, co to len? – odezwała się smoczyca obok.
–
O, właśnie o tym mówię! – Thahar pokiwał głową. –
Może nie konkretnie o lnie, ale to jeden z materiałów godnych uwagi.
A kiedy odwrócił wzrok od Thear, zauważył przed sobą drobny podarunek
Srogiej Łuski. Herbata? Och, jaki interesujący kubek! Thahar oblizał wargi i z ochotą wyciągnął łapę po gorący napój. Powąchał, podmuchał, a potem wziął pierwszy łyk, spodziewając się przyjemnego aromatu… Ale zamiast tego musiał walczyć z całej siły, żeby nie pokazać po sobie obrzydzenia.
–
Masz niesamowitą fantazję do dobierania ziół – powiedział dyplomatycznie, uśmiechając się przy tym lekko. Wziął jeszcze jeden łyk, a potem odłożył kubek na bok. Trzeci łyk pewnie by go zabił.
_____________
Torvihraak pisze:“Thaharze. Z wiarygodnego źródła wiem, że nie pogardzisz alkoholem, a póki co każdy smok, któremu probowałam wcisnąć cydr, mojego wytworu oczywiście, ku mojej wielkiej boleści, odmawiał. Nie mam pojęcia czemu, bo wcale aż tak niedobry nie jest.
Mam też herbaty, znaczy bardziej mieszanki ziół do zaparzania, jakby coś to mogę zaparzyć. Kolejna rzecz, której nie udało mi się wcisnąć innym, i też nie wiem czemu.
Znaczy rozumiem, że ani nie jestem mistrzem herbaciaratwa ani eeeeh... alkoholpędzenia, ale jednak... hmm... w ogóle, modlitwa, tak? Prosi się o rzeczy, dziękuje się za rzeczy, tak? Jesteś patronem polowań, tak? Aaah, ale ja jeszcze nie poluję. Znaczy, będę, ale jeszcze tego nie robię. Co ja do cholery robię?. No. Mniejsza. Kawy, herbaty? Pomocy temu bogowi zimy, bo z tego co słyszałam, to gostek ma całkowicie przechlapane? Albo miał.
W sensie nie mam kawy, ani herbaty, bo herbaty to tak naprawdę osobne rośliny, których tutaj jeszcze, powtarzam jeszcze, nie znalazłam, a o trzeciej ofercie to nawet mówić nie będę. Ale no. I powiedzmy, że jednak nie poproszę, ale chciałbym się wymienić, wymienić modlitwę na coś innego. Tak będzie uczciwiej, prawda? Nie wiem co bym chciała w zamian, ale jestem otwarta na sugestie. Ooooo, albo nie! Wiem! Mam intencję modlitewną!!! Żeby ten biały, co tam stoi, się zrobił neonowo różowy, w neonowo niebieskie kropki! I jeśli taka cudowna i genialna oferta ci się nie spodoba, to wiesz (albo nie, bo ja nie wiem, co tutaj robię) lubię historyjki i gorące ploteczki. Bardzo łatwo mnie nimi zadowolić, chociaż nie ukrywam, że moja pierwsza intencja podoba mi się najbardziej…”
Ajajaj, taka rozgadana, a jednak nie na tyle śmiała, by zwrócić się do Thahara na głos, nawet jeśli stał w tym samym pomieszczeniu. Nie szkodzi, w takim razie i on odpowie jej w bardziej prywatny sposób.
“
Ochh, chętnie spróbowałbym twojego cydru!” – odpowiedział z entuzjazmem, zapominając szybko, że ostatni darmowy napój o mało nie zwalił go z nóg. “
Herbaty także, tylko nie jednocześnie. To mogłoby zaburzyć smak.” Uśmiechnął się. “
Kawa niestety nie przemawia do mnie ani trochę. Mleko ułatwia wypicie, ale nadal nie nazwałbym tego przyjemnością” – ochoczo dzielił się swoimi opiniami z
Torvihraak. “
Echh, nie przejmowałbym się tak nazewnictwem, herbata z ziół to nadal herbata. Ale mówiąc o twoich liściach, najchętniej napiłbym się białej z różą.” Potem Thahar zaśmiał się radośnie i przewrócił ślepiami. “
Nie, nie, koleżanko. Nie będzie dzisiaj żadnego podmieniania łusek. Z kolei ploteczki… Ha, na nie zawsze jestem chętny.”
_____________
Jasna Łuska pisze:– Zwą mnie Quaran. Pozostanę wśród tutejszych smoków przez jakiś czas, więc przybyłam złożyć wyrazy szacunku dla ich Opiekunów. Użyczę Stadom mojego doświadczenia w walce z drapieżnikami i pierwszą ze zdobytych skór złożę w podzięce. Będę wdzięczna za łaskę dla mych zmysłów. Obym to ja dostrzegła przeciwnika jako pierwsza.
Thahar odwzajemnił grzecznie powitanie wywerny i wysłuchał jej słów. Skupiona uwaga boga była dla niektórych może pesząca, ale nie dla
Quaran – smoczyca była pewna siebie.
–
Miło cię poznać, Quaran! Mam nadzieję, że ci się tu spodoba. – Wyszczerzył kły w przyjaznym uśmiechu. –
Ależ nie trzeba mnie aż tak rozpieszczać. Co ty na to, żeby podarować tamtą skórę komuś z twojego nowego stada? Nawet jeśli nie zostaniesz w nim na długo, warto nawiązać parę nowych znajomości.