Strona 1 z 5

: 28 lip 2019, 21:23
autor: Administrator
Pod prawą ścianą tej Groty, z pyskiem i dużymi, brązowymi ślepiami czujnie zwróconymi na wejście, stała dość spora podobizna Lahae. Bogini Percepcji miała chude ciało, o smukłych proporcjach, ale była jednak równie wysoka jak każdy inny smok pustynny. Skrzydła miała wpół rozłożone, uniesione lekko do góry, a łapy ustawione równo, a palcami rozcapierzonymi, pewnie trzymającymi jej ciało na piedestale. Ogon zastygł akurat w połowie machnięcia, wygięty w lewo. Szyja była skierowana do przodu, lekko wygięta, jakby wspomagająca Lahae w pilnej obserwacji wejścia do Świątyni. Nic nie mogło uciec uwadze tej bogini. Jej stosunkowo płaski, trójkątny łeb, z lekko otwartym pyskiem, nie był ozdobiony żadnymi grzebieniami, grzywami czy wyrostkami rogowymi ani kostnymi.

Od pewnego pamiętnego dnia, gęste strumyki czarnych łez wypływały z kącików ślepi niewzruszonego posągu. Powoli spłynęły po obliczu Lahae i zebrały się jako czarne kałuże pod piedestałem.

: 14 maja 2020, 13:51
autor: Światokrążca
Światokrążca przyszedł do świątyni tym razem kierując kroki ku posągowi bogini percepcji, który jak się zdawał, był dość opustoszały. Uśmiechnął się lekko do Bogini, przyglądając się jej czujnemu obliczu.
Witaj Lahae, wiem, że nie masz jak mi odpowiedzieć ale na pewno miło będzie cie spotkać gdy ktoś już odzyska twoją iskre. Chętnie usłyszę twoje zagadki. Kieruje teraz moja prośbę do ciebie albo i duszków dowodzacych tym miejscem o pobłogosławienie bogactwem mojego stada. – powiedział spokojnym ciepłym głosem.

//wymiana 20 PS na boskie dary razy dwa (kamienie szlachetne)

: 14 maja 2020, 15:04
autor: Mistrz Gry.
Jak to miło, że Światokrążca wybrał na miejsce swojej modlitwy mało oblegany posąg, bo dzięki temu żaden duszek nie czuł się onieśmielony tłumem. W powietrzu zamigotały przynajmniej dwie istotki, śmiejąc się wesoło, jakby chciały przekonać smoka, by się z nimi pobawił. Kamienie szlachetne zaczęły spadać na posadzkę świątyni jeden po drugim, aż w końcu pojawił się i dwunasty. Pokaźna porcja skarbów, a wszystko to dla Stad Ziemi! Lahae niestety milczała tak, jak spodziewał się tego Światokrążca.

// -20 PS, +2x cytryn, 2x perła, 3x akwamaryn, szmaragd, bursztyn, turkus, diament, ametyst

: 10 cze 2021, 11:22
autor: Sztorm
Orkan pojawiła się w Świątyni pierwsza. Może dlatego, że nie spieszyło jej się z powrotem do ziejącej potworną pustką groty? Raban przyleciał na powitanie i teraz siedział w jej grzywie, częściowo zakopany wśród pasm siwizny. Łowczyni weszła przez główną nawę do bocznej, rzadziej uczęszczanej części kompleksu.
Zgrzyt... Zgrzyt... Zgrzyt.
Dźwięk płaczącej zaniedbaniem stali ustał, kiedy Orkan zatrzymała się przed posągiem. Skłoniła łbem, z szacunkiem. Niezależnie co myślała o proroku, bogobojność wpoiła jej jeszcze Kaskada. Smoczyca zmierzyła uważnym spojrzeniem kamienną figurę od wypolerowanych pazurów po matowe ślepia. Ciekawe jaka będzie Lahae? Wdzięczna, że ją obudzili? Pełna życia, młoda i skora do psot jak Sennah? Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, że Czerep ją polubi.
Obróciła łeb na wejście. Gdzie one były?

: 10 cze 2021, 19:11
autor: Zgubna Słodycz
Przybyła i ona, przywódczyni. Niosła w torbie klucz, który miał przywrócić im boginkę dla przyszłych pokoleń. Samica podeszła do Sztorm, która czekała na kompanię. Usiadła przy niej, przesuwając wzrok po posągu.
Poczekajmy chwilkę na resztę. – Powiedziała cicho. Czuła się coraz gorzej. Dni się rozciągały, a ona marzyła czasami odpoczynku. Nie chodziło tylko o fizyczny, ale też i psychiczny. Mimo wszystko wykończyła ją ta seria wypraw.

: 10 cze 2021, 20:53
autor: Posępny Czerep
Upadające na piach ciało ich zadziwiającego bohatera było tym, co jeszcze długo miało nie schodzić jej z oczu. Aank była nieobecna. Nie wyglądała na przygnębioną, ale też wyraźnie nie potrafiła cieszyć się z ich zwycięstwa. Gdyby ktoś pomachał jej Iskra przed ślepia krzycząc "udało się!" – a była prawie pewna, że któraś z nich zrobiła coś w tym stylu – uśmiechnęła by się słabo i pokiwała głową, jakby pisklę pochwaliło jej się, że zjadło robaka. Tak tak, bardo ładnie. Wszystko zakończyło się wspaniale, prawda?
Szła za resztą, czasem ufając, że bardzo interesuje ją coś związanego z wozem Mory. Przy przekroczyli wlot do świątyni, skupiła się jedynie nieco bardziej.
A na widok pomniku Lahae przeszedł ją dreszcz, sztywno prostując jej ogon. Czy Orkan słusznie myśla i bogini napełni Aank nieco bardziej pozytywną energią? Smoczyca obudziła się dopiero nieco bardziej, gdy do jej głowy wkradła się myśl, że być może Bogini oświeci ją w kwestii tego, co widziała.
Bo z jakiegoś powodu Posępna nie potrafiła się podzielić tą informacją ze swoją wierną drużyną.

: 10 cze 2021, 22:30
autor: Diamentowe Serce
Mora szła przed Aank, ciągnąc jak muł swój powóz, który teraz świecił pustką. Był nieznośnie lekki i cichy. W przeciwieństwie do jej serca, które było jakoś cięższe niż poprzedniego dnia. Z podobnym do Czerepu, wysilonym uśmiechem, ale z myślami gdzieś odlegle zatrzymaną, nad klifem dramatu, pogrążona w wewnętrznej żałobie, przyszła za Żagwią i uśmiechnęła się do całej trójki. Kiedy wyłaziła z plątaniny pasów i sznurów, odruchowo zerknęła na pustkę w swym wozie, jakby liczyła, że jej włócznia jakimś boskim kaprysem pojawi się na jego dnie. Ale nie. I co powie Narrashowi? A nawet jeśli wódz o niczym się nie dowie, to jakoś źle czuła się z myślą, że zniszczyła dar jaszczuroludka.
Mora spojrzała na Orkan. Wzięła głęboki, pokrzepiający oddech i podeszła do błękitnołuskiej i usiadła przy niej. Zwróciła głowę w jej stronę i dotknęła nosem jej ramienia. Cóż. Znowu pewnie odepchnie ją za pysk, ale nie mogła się powstrzymać.
Na końcu popatrzyła na Żagiew. Przywódczyni Ognia wyglądała na wycieńczoną, co też nie podnosiło na duchu Zastępczynię.
– Oby to nie była podróbka – powiedziała na głos. Była zdziwiona, że jej kompanki były pewne, że to była "boska iskra". Iskra Lahae. Nawet wolała nie wyobrażać sobie konsekwencji, gdyby to był podstęp. Jakaś magiczna broń ostateczna przeciwko całym Wolnym Stadom.

: 11 cze 2021, 12:22
autor: Narrator
Samice wróciły z dalekiej podróży, po wielu trudach wreszcie! Wreszcie dzierżyły w swoich łapać iskrę, która należała do kolejnego z bogów Wolnych Stad. Kiedy już Ogniste zebrały się przy posągu na którym znajdowała się kamienna figura bogini Lahae, usłyszały za sobą szuranie. Ktoś szedł, jednak zdawało się iż nie zbliżał się do nich a po prostu szedł dalej, zmierzając do innej części świątyni. Jeżeli smoczyce odwróciły się w stronę dźwięków, do których doszło zadowolone, melodyjne nucenie pod nosem, mogły ujrzeć Boga Miłości w samej jego osobie. Czując na sobie (o ile jakiś był) wzrok, ukłonił sie lekko i posłał smoczemu zgromadzeniu serdeczny uśmiech. A potem poszedł dalej, nie chciał przeszkadzać w modlitwach.
Ogniste znów zostały same.
Tup, tup, tup.
Nie minęły nawet dwa uderzenia serca, gdy Uessas znów pojawił się przy wejściu a nawet pokusił się o podejście bliżej. Wąsy falowały mu na boki a pysk miał lekko zmarszczony w.. Zdziwieniu.
– Um.. Wybaczcie że przeszkadzam wam, Dzieciom Kammanora po trudnej podróży.. – Bóg miłości podrapał się po podbródku, jak gdyby zastanawiał się co powiedzieć a potem wyciągnął palec i wskazał nim w kierunku Wewnętrznej Jaskini – –... Wiecie boo wydaje mi się że wasz talizman nie będzie tu pasował.. Posąg Bogini Nenyi jest tam – dopowiedział łagodnie, samemu będąc zmieszanym ale i można było dojrzeć na pysku Uessasa wręcz Ojcowskie zmartwienie! Czy samice nie dostały od Sennah informacji, jaką iskrę przynoszą? Cóż, to byłoby bardzo w stylu Bogini Lata. A może.. Może nawet z nią nie rozmawiały? Ojcowski instynkt Wężowego Bóstwa koniecznie się tym zajmie ale to później!

: 14 cze 2021, 10:26
autor: Sztorm
Włochata dosiadła się obok i nosem trąciła ją w ramię. Orkan obróciła łeb i spojrzała na nią z góry. Była od samiczki o tyle większa, że wyglądało to prawie komicznie. Zmarszczyła brwi i z marsowym wyrazem pyska pochyliła łeb niżej. Wzięła głęboki oddech i dmuchnęła Morze w nos chłodnym powietrzem z nozdrzy, mrożącym nieco jej wąsy. Pachniało zimą, mrozem i morską wodą. Następnie odwróciła łeb w kierunku Boga Miłości, który zaszczycił je krótko wizytą. Nie odepchnęła jednak koleżanki.
Na słowa Uessasa warknęła niechętnie i pokręciła łbem. Tyle szukania i nawet nie wiedziały, czy mają dobrą Iskrę? Prychnęła pod nosem i rzuciła spojrzenie z ukosa na Czerep. Troche była rozbawiona. Uniosła zad i ruszyła do wyjścia. Nenya była przecież w zupełnie innej części kompleksu..

// zt

: 09 gru 2021, 20:37
autor: Gwar Traw
Przychodząc trzeciego dnia nie spodziewał się, że przy posągu Lahae będzie tak, um, pusto? Była to kolejna, i chyba ostatnia, figura. Boginka spostrzegawczości musiała również oczekiwać na swoją iskrę. Młodzik zastanawiał się czy mógłby w tym pomóc lecz szybko wyparł tę myśl. Lepiej by zajęli się tym bardziej doświadczeni.

Tak jak w przypadku Nytby, trochę się tu nasiedział. Trudniej było wyczyścić cały posąg z brudu. Kurz nie był jedynym zmartwieniem, do tego był ten siarczysty mróz osiadający na krawędziach boskiej sylwetki. Erja bojował z samą naturą, aż w końcu wygrał. Przynajmniej tymczasowo. Omal nie spadł z krawędzi podestu, jednak odzyskał równowagę i zsunął się z niego.

Kilka kroków w tył i mógł ocenić swoją pracę. Nie najgorzej! Oblizał pysk, zwilżając zziębnięte wargi. Po wszystkim się skłonił i złożył krótką modlitwę:
Oby Twoja Iskra szybko do nas wróciła. Dziękuję za opiekę nad smokami. Percepcja jest nie tylko potrzebna do szukania zdobyczy na łowach, ale też do podążania umiejętnie za swoim celem i nie zgubieniu go. – Wymamrotał.

Odpoczął chwilę, a później udał się dalej.

: 03 lip 2022, 21:37
autor: Narrator
Kap, kap, kap.
Głuchy dźwięk roznosił się echem po ścianach jaskini świątynnej. Nikogo nie było akurat w środku, ale gdyby był to zlokalizowałby źródło dźwięku. Dobiegał spod jednego z dwóch piedestałów, na których nadal stały posągi..
Kap kap kap.
Czarna maź zbiera się w kąciku ślepia.
Mroczne łzy zaczynają spływać po obliczu Lahae.
Gęste strumyki powoli spłynęły po pomniku i zaczęły zbierać się jako czarne kałuże pod piedestałem.

Kiedy Płacz Lahae przybierał swoje początki, chrobotanie skał przerwało chwilową ciszę w Świątyni. Ruszające się posągi i piedestały. Trzask pękającego kamienia.

A zaraz potem upiorna cisza, gdy piski duszków wyrzuconych ze Świątyni rozbrzmiały w panice po Dzikiej Puszczy.

: 04 lip 2022, 13:16
autor: Księżycolica
Przyleciała tu natychmiast po wybuchu rebelii, czy... jakkolwiek można nazwać chaos, który zapanował na Skałach Pokoju... taka nazwa... Smoczyca wylądowała gwałtownie, aż zapiekły ją skrzydła, po czym wbiegła do świątyni, wpierw odwiedzając Naranelę. Pani, zrobię wszystko, jak obiecałam. Pomogę twojej córce. Szepnęła w duchu, po czym poszła sprawdzić co stało się z posągiem Lahae. Nadal stał, ale... płakał. Jak Głos Ziemi.
Smoczyca podeszła do Lahae, wsparła się na tylnych łapach, unosząc przednie i obejmując pysk posągu czule w łapy. Nie płacz, wnuczko księżyca... Szepnęła w myśli, po czym cofnęła się, widząc jak maź z policzków Lahae zbroczyła nadgarstki Anarei. Pospieszyła Fazmę. Miała nadzieję, że powie jej więcej o bycie, który zabrał cząstkę wnuczki Księżyca.

: 04 lip 2022, 14:23
autor: Migot Sadiru
Hess przybyła nieco później do świątyni, niż Anarea. Głównie dlatego, że po prostu była wolniejsza od Anarei. Nie śpieszyła się za bardzo, a przynajmniej nie tak, żeby biec. Nadal próbowała rozejść emocje, które ją wypełniały. Samica weszła do świątyni, która wydawała jej się ciemna, jak w środku samej nocy. Obniżyła łeb, tym samym lekko kłaniając się wnętrzu, które widziała pierwszy raz. Nie planowała niczego, aż nie usłyszała, że ktoś krząta się przy jednym z posągów. Skierowała tam swój wzrok i odnalazła Anareę oraz płaczący posąg. Stanęła, jak wryta, obserwując, jak księżycowa próbowała pocieszać kamień. Hess na ten moment zabrakło odwagi, aby zbliżyć się do smoczycy, która zdawała się równie zrozpaczona co i płaczący kamień.

: 04 lip 2022, 16:10
autor: Niepozorny Kolec
Niestety Anarea musiała odrobinę na niego poczekać. Fazma nie spodziewał się że samica będzie chciała natychmiastowo wkroczyć do świątyni. Pojawił się odrobinę później, lądując dość lekko u wejścia. Powiedzmy że chciał nie tylko odprowadzić Zjełczałego do obozu. Chciał ponadto zabrać kilka swoich rzeczy, tak w razie czego. Na plecach samca było widać skórzany plecak, w którym miał sztylet w razie czego (lepiej tak niż nie mieć nic do obrony), obsydian tęczowy (jako że słyszał że miał on jakieś powiązanie z Bogami, kto wie...może się przyda) i także wrzucił jedną z szklanych fiolek. Nie sądził by dwie ostatnie rzeczy się im przydały, ale nigdy nie wiadomo.

Fazma wkroczył po cichu, lepiej było w tym momencie nie ryzykować dodatkowym drażnieniem bóstw gdy sytuacja była napięta. Świątynia roztaczała kompletnie inną atmosferę niż zazwyczaj. Szybko zauważył Anareę i o dziwo Opalową Łuskę. Widocznie nie tylko oni wpadli na ten sam pomysł.
Przepraszam że musiałaś czekać... – Powiedział cicho w kierunku przedstawicielki Księżyca. Chociaż ciężko powiedzieć na ile Fazma jej się tu przyda. Miał trochę informacji, ale nie wiele więcej niż ona na ten moment. Przywitał także Opalową skinieniem głowy Wolałby w zasadzie być tylko we dwójkę, ale nie należało raczej narzekać. W końcu chcieli dowiedzieć się więcej. Anarea była tym wszystkim o wiele bardziej poruszona niż sam Niepozorny Kolec.

Posąg Lahae przyciągnął szybko jego uwagę. Po pysku posągu spływała ta sama czarna ciecz co z oczu przywódczyni Ziemi. Nie było już wątpliwości że to Bogowie pokarali tak Ziemię Przodków. Miał wiele potencjalnych pytań. Czym była ciecz i jakie było jej źródło? Jaki byt otrzymał iskrę? Jaki będzie tego końcowy rezultat? Co mogli teraz zrobić? Jedyny mroczny byt o jakim Fazma wiedział był Tarram, ale nie mógł określić czy to on był sprawcą, chociaż było to prawdopodobne. Ale nie mogli wykluczyć innych możliwości.
Chyba powinniśmy gdzieś zacząć. Miałbym...wiele pytań. Zastanawiam się czy którykolwiek z Bogów chciałby z nami rozmawiać. – Położył po sobie uszy. Szczerze mówiąc, nie miał większego planu, miał po prostu nadzieję że pomoże im to zrozumieć cokolwiek. – Czym właściwie jest ta ciecz...? – Zastanowił się, przyglądając się kałuży pod pomnikiem. Do głowy wpadło mu by spróbować zebrać trochę do fiolki, ale wolał nie robić tego w tej chwili. Mogło być to nieco nieodpowiednie, patrząc na powagę sytuacji.

: 04 lip 2022, 21:24
autor: Zjełczały Kolec
Podejrzane było miano Niepozornego Kolca!
Dlaczego jakikolwiek osobnik miałby przedstawiać się jako coś niezwracającego uwagi, małe i mdłe? A szczególnie, dlaczego miałby to zrobić, gdy przecież wyróżniał się swoją barwą, jarzył się jak czerwony mak na zielonej łące?
Dręczyło to Zjełczałego Kolca i karmiło jego paranoję, gdy tak podążał za tą różową enigmą, która teraz zdawała się chować pod futrem więcej, niż zwykle. Przecież widział przed chwilą, jak smoki tutejsze nagle wzburzyły się i zaczęły atakować, spotkanie z pozoru formalne w krótkiej chwili przerodziło się w dziką kołowaciznę. Przekonał się dogłębnie, jego własne ślepia widziały, a uszy słyszały, że temperamenty tutejszych smoków były niestabilne, a relacje między nimi niepewne. Gdy Niepozorny Kolec go odprowadził, ucieszył się z przynależności do stada Ognia, które zdawało się nie angażować w ten bezsensowny konflikt. Czy było to jednak pewne? Czy w razie, gdyby duchota smrodu agresji nie usiadłaby na karkach członków jego stada, mógł czuć się w nim bezpiecznie?
Czy miał tutaj towarzyszy?
Czy był nim Niepozorny Kolec?
Przy rzeczach niepozornych zawsze było jakieś ale, lecz, jednak. Niepozorne były przecież wilcze jagody.
Niebo było wciąż ciemne od chmur, a w umyśle adepta wciąż widniały obrazy widziane, obrazy słońca przysłoniętego i masy smoczej rzucającej się na samą siebie. Jak echo powracały bóstwa, bogowie, błogosławieństwa i bzdury, jeszcze bardziej mącąc mu myśli, jeszcze bardziej doprowadzając go do paranoi i niebezpiecznego zamyślenia go otumaniającego. Wszystko to mieszało się i wirowało w nim, wraz z sokami trawiennymi, z całą wiedzą tutaj nabytą. Zbyt wiele niewiadomych, które trafiały do jego pyska i które następnie musiał wypluwać. Nie podobało mu się to, kłuło go to w żołądku. Takie myśli budziły w nim obawy.
Nie interesowało go nic ponad własne życie. Nie interesowało go nic ponad własne życie. Nie będzie zagłębiał się w te bełkotliwe treści wykraczające poza jego uzmysłowienie. Powtarzał sobie to i powtarzał, lecz nadal kłuło go coś w żołądku. Kłuło i kłuło.
I wykłuło.
Wykłuło w jego rozumowaniu dziurę, przez którą przelała się jakaś żądza niezrozumiana. Postanowienie czynów niebezpiecznych.
Zjełczały Kolec zaczął śledzić Niepozornego Kolca. Najpierw niejawnie, jakby przy okazji, chciał zajść do jego groty, zapytać. Nie było go jednak tam, a woń wydająca się ujęciem koloru różu w zapachu prowadziła w nieznane. Słomkowy smok, wciąż nabuzowany przed chwilowymi wydarzeniami, tą atmosferą gęstą i awanturniczą, podążył za nią. Skradał się jak na polowaniu jak wilk na zająca.
Wkroczył do tego miejsca przesiąkniętego czymś obcym i niewytłumaczalnym, choć zdawało się go odpychać całą swoją mocą. Nie powinien tutaj być. Nie interesowało go nic ponad własne życie. A jednak cicho, próbując możliwie jak najbardziej nie zwracać na siebie uwagi – niepozornie, ukrył się za jedną ze ścian i obserwował, nasłuchiwał.