OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wolał żeby go skrytykowała, niż tylko sucho podsumowała rzeczywistość.Może nie miała ochoty uczestniczyć w jego fetyszu. Zapewne zdążyła się już domyślić, że nie mogłaby powiedzieć nic, czym już sam nie przezwał się kilka razy.
Niemniej słyszenie tego z czyjegoś pyska było inne. Jego własna opinia nie mogła mu pomóc, bowiem nigdy nie wiedział czy zakorzeniona jest w prawdzie. Albo chociaż czy jest logiczna, czy jedynie takową mu się wydaje.
Nie brzmiała jednak jakby rozważała zabieranie sarnie mleka za wszelką cenę – wręcz wprost akceptowała zabicie młodych jako bliższą alternatywę.
Nie uważał że to uczciwe, ale nie miało to teraz większego znaczenia, zwłaszcza że równie nieuczciwym byłoby zmuszanie trójnogiej do karmienia.
Odruchowo znów spojrzał na kompankę, wciąż czując buzujący w jej ciele lęk i niechęć. Ignorowała obecność kozła, mimo iż co jakiś czas dotykał nosem jej barku, jakby w ogóle nie istniał.
– Odziedziczył je w spadku po swojej matce, która zamieszkała niegdyś u niziołki – odparł mechanicznie, nie zastanawiając się nawet nad możliwą opinią wywerny.
Pogłaskał wylizane przez ojca i obsuszone magią młode, choć nie poczuł w reakcji żadnego przypływu empatii. Obecnie dwójka malców stała się dla niego ciężarem, o który musiał zadbać, jeśli nie chciał pozwolić by zajęła się nimi natura.
– Zadbam o to by przetrwały – rzekł do pakującej się Mglistej, wlewając w swój ton trochę fałszywego przekonania. Jakby chciał udowodnić jej coś, mimo że przecież o nic się nie zakładali.
Nastrój wciąż miał żałosny. Nie potrafił wykrztusić z siebie dłuższego zdania, na przemian zmagając się z dreszczem zimna lejącym się po kręgosłupie, a płytkim brakiem tchu. Jeszcze ten dyskomfort, jakby usiadł krzywo, ale z jakiejś przyczyny nie mógł poprawić pozycji. Wszystko było takie suche, chłodne, irytujące i niewłaściwe, a oficjalność między nim, a przywódczynią w żaden sposób nie pomagała.
Zacisnął wargi nerwowo, powstrzymując się od jakiegoś niepotrzebnego komentarza.
Nie miał jak jej zatrzymać, toteż w razie czego pozwolił by odeszła.