OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
NARESZCIE!Yulo wielokrotnie powtarzał mamie i cioci, że chciał do świątyni! Kiedy Eshel zdradził mu, że już był to wtedy zaczęły się codzienne pytania o to kiedy wyruszą. Kiedy wreszcie nadszedł ten dzień, gryfowatego smoka rozpierała energia i z radości prawie rozkopał całe legowisko mamy. Już słyszał o bogach i najbardziej to chciał... pójść do wszystkich! Oczywiście był nieco starszy, niż Eshel kiedy był w świątyni dlatego też wiedział nieco więcej.
Rozpierała go jednak energia na tyle duża, że był gotów samodzielnie iść do świątyni, jednak dreptanie jego tempem byłoby pewnie wycieczką na cały dzień. Finalnie więc siedział jeszcze na grzbiecie mamy, łapy rozstawiając na boki jej ramion. Niedługo już sam będzie biegał i skakał, a jak pobiegnie to i nadgoni szybko idące smoki!
W końcu znaleźli się niedaleko Świątyni i Yulo rozglądał się co chwilę wydając odgłosy zdumienia. Jakie widoki! Jakie zmieszane zapachy! Tu nie pachniało tak jak w domu, tu było dużo różnych zapachów bo też dużo różnych smoków przychodziło. Teraz akurat nie było nikogo oprócz niego, mamy i cioci, ale mu to nie przeszkadzało.
Zszedł pośpiesznie kiedy już byli przy wejściu i upomniany po prostu nie wparował pod piedestały i nie zaczął skakać dookoła nich śpiewając jakieś wymyślone naprędce słowa.
– Sewar!Pójdziemy!– powiedział nieco zbyt donośnie bo wiedział, że Sennah była chyba niewiele większa od niego i może będzie chciała się w coś pobawić. Z nauki o istotach wiecznych po prostu nie wyciągał za wiele. Upływ czasu teraz nie wydawał się akurat istotny z jego perspektywy. Mama miała szczęście, że obie samice pilnowały go po obu stronach bo inaczej mógłby czmychnąć gdzieś gdzie nie powinien iść. W miarę więc spokojnie szedł, chociaż jego kroki były bardziej skoczne, niż przy normalnym chodzeniu.
Złapał w pysk poroże daniela i stał przez chwilę słuchając słów mamy. Na tyle był grzeczny, że z tym darem dla boga po prostu nie wyszedł jeszcze zanim mama nie przestała mówić.
Potem spojrzał na mamę, która dała mu znak, iż nadeszła jego kolej. Podszedł skocznie do piedestału i położył poroże przed sobą.
– Hämn grore, pleuroer skaru,teba giri üme miobeke rumenis po fredierk! Temio yahe po ai inbolo ,teba udaro mior uyasha kane vana po enge. Tekine yur mior kuyak ko kuse,ümete miobeke caritas! wraz al tebi, ro grore pleuroru,ne yazi umandru, ne yazi rikuse! Ro grore, pleuroer duchu,teba giri üme miobeke rumenis po fredierk! yama guka, al anëo po mandau utha,tekine sekela da miore ilile udaror!remik miore baso an hämmoi,cotai mogli vyki'ern kunef de miore yabiza!Bogu potężny, wojowników duchu,
Twoja obecność jest naszym przewodnikiem w walce!
Wszyscy stajemy w jednym szeregu,
Twoja siła nas napędza jak lawa w wulkanie.
Twoje słowo nas inspiruje do boju,
Jesteś naszym patronem!
Wraz z Tobą, o potężny wojowniku,
Nie znamy słabości, nie znamy strachu!
Bogu potężny, wojowników duchu,
Twoja obecność jest naszym przewodnikiem w walce!
Stajemy dumnie, z wiarą w sercach płonącą,
Twoje wsparcie da nam niezłomną siłę!
Daj nam łaskę i błogosławieństwo,
Abyśmy mogli bronić tego co nam drogie!
Wyśpiewał przed kamiennym posągiem kiwając łbem na boki w rytm, który tylko on znał. Krew rajska robiła swoje i jego śpiew był czysty jak ptasi śpiew. Potem skłonił się ładnie i położył uszy po sobie. Potem spojrzał przez zad na mamę. Miał nadzieję, że wszystko dobrze zrobił. Eshel mówił, że bóg dmuchnął w niego ogniem, który nie bolał.
Yulo potem znów spojrzał na piedestał zachowując powagę.
Trefna Topola Znamię Bestii