OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
No więc czuła się, jakby spadała. Bardzo szybko i bardzo głęboko. I nie wiedziała, jak długo ma spadać, i czy wyląduje miękko, czy rozbije się o skały.Serce dudniło w jej piersi, śledziła każdy jego ruch, dziwnie spięta. Drżące wrażenie rozprzestrzeniało się po jej ciele z niesamowitą siłą oraz szybkością, jakby obserwowała płonący las.
Złote źrenice przeskakiwały po jego grdyce, gdy pił. Chyba tak trochę słyszała go, jak przez wodę.
– Hm? – Ah, tak. Wioska. Domostwo. Niebezpieczne. Pyszne.
Zamrugała powiekami raz jeszcze, wytrącając się z transu. Oh, Bogowie. Chyba dopiero zaczynała pojmować sens słów Gheiny.
– N-nie wiem? Może we-eźmiemy Pasterza? – strzeliła, nie będąc pewna wątku ich rozmowy.
Jego łapa przesunęła się od łokcia, po ramię, aż do jej szyi, przy piersi. Język mignął między zębami, nawilżając gdzie wargi. Nawet nie drgnęła pod tym dotykiem, niczym sparaliżowana, a gdy jego ogon owinął się wokół jej kostki, spomiędzy jej warg wydobyło się głuche westchnięcie.
Dlaczego on był taki spokojny? Miała wrażenie, że zaraz wylezie z własnej skóry, a jego oddech nawet nie przyspieszył. Może wcale... wcale nie czuł tego, co ona.
Opuściła lekko głowę, zrywając kontakt wzrokowy i nawet nie była pewna, dlaczego kąciki oczu zaczęły ją piec.
Czuła bliskość jego pyska, bo gdy tylko spuściła nieco głowę, jego nos otarł się o jej własny.
Nie zrozumiała, co mamrotał. Ogon smoczycy oplótł się ochronnie o jej lewą łapę.
– Właśnie dlatego chciałam, abyś nauczył mnie swojego języka... przynajmniej wiedziałabym, czy mnie nie przeklinasz – próbowała zażartować, walcząc z własnymi emocjami, które wymykały się spod kontroli.
Kołysany Wiatrem