OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Smoczyca przyglądała się przez chwilę samcowi z ciekawością, zresztą dosyć bezpardonowo, przekrzywiając trójkątny łeb na bok. Złote źrenice przeskakiwały z niego, na jego twór, a uszy podrygiwały.Kiwnęła, jakby do siebie, pyskiem zgadzając się ze swoimi spostrzeżeniami.
– Problemy z Maddarą? Ah, moja też kaprysi, jakby wiecznie muchy w nosie miała, a w moim fachu nijak nie da się tak pracować, więc ciągle prowadzimy zażarte negocjacje – mówiła cicho, wesoło dosyć. – Oh, wybacz, wybacz, gdzie moje maniery, Malachwitowa Noc, uzdrowicielka Mgieł, do usług – dodała, uśmiechając się nieco szerzej.
W zastanowieniu poskrobała szponem w łuskowaty policzek.
– Nie, możesz być spokojny, to nie twoje dzikie okrzyki mnie zwabiły, chociaż jestem niemal pewna, że słychać było cię co najmniej w całym tym zakątku – zachichotała ponownie, rzucając mu przekorne spojrzenie. – Wybrałam się na spacer, uwierzysz? Uh, a chodzę często i długo, gdy zbieram ziół, ale wtedy nie natknę się na nikogo, z kim można porozmawiać, także, tadam, o to – dobry nastrój nie odpuszczał, gdy przycupnęła na zadnich łapach. Wyciągnęła z torby dwie kamienne szaro zielone miseczki z płaskimi rzeźbami przedstawiającymi ważki w locie. Ze skórzanego bukłaczka nalała wody, zaś karminowa aura podgrzała ją do temperatury wrzenia. Wtedy z jednego z miękkich woreczków wsypała mieszankę ziół, trochę suszonych kwiatów wiśni i jaśminu, a na dodatek odrobinkę krążków imbiru. Zaczekała, aż herbatka się zaparzy, nim podlewitowała jedną z miseczek ku niemu, rzucając mu znaczące spojrzenie, zaś sama objęła swoją czarkę, chuchnęła i pociągneła niewielki łyczek.
– Spróbuj, słodkawa i ostra, rozgrzeje cię – zachęciła.
Ślad Chmur