Zacisnął w rozbawieniu wargi, gdy Tnący sprawdził prawdziwość jego tworu. Nie był materialny, bo nie było takiej potrzeby. Sama projekcja wystarczyła, aby pokazać sens jego działania. Skinął łbem, gdy adept zasugerował, że może kiedyś użyć tego pomysłu. Z pokolenia na pokolenie. Gdyby nie Kruczopióry, on sam zapewne w życiu nie stworzyłby czegoś podobnego. A naprawdę było warto.
Ha, niebywale maddara miała ogromne możliwości, jednak większość smoków wolało oprzeć się na swojej sile fizycznej, a nie tej mentalnej. Nawet pomimo niemałych zdolności w sztuce panowania nad smoczą energią. Jednak przyjął wyjaśnienie Ognistego do wiadomości. Po pierwsze było zrozumiałe, a po drugie... nie chciał go jeszcze bardziej rozdrażnić. Na to przyjdzie czas podczas nauki.
– Oprócz wzmocnienia swoich umiejętności, będziesz musiał albo stawić czoła jakiemukolwiek wojownikowi czy magowi i zadać mu co najmniej jedną ranę, albo wygrać pojedynek przeciwko adeptowi. O twoje umiejętności oczywiście odpowiednio zadbam – stwierdził. Zadanie nie było trudne, kto wie, czy nie okaże się prostsze, niż ich nauka. – Jesteś gotowy, aby zacząć naukę... dziś, teraz? Czy chcesz zacząć ją w najbliższych dniach?
Znaleziono 157 wyników
- 18 lis 2017, 21:32
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Bliźniacze Skały
- Odpowiedzi: 660
- Odsłony: 88723
- 02 lis 2017, 0:21
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Białe drzewko
- Odpowiedzi: 628
- Odsłony: 100316
W jego ślepiach błyskały raz za razem iskierki, gdy Upiorna wygłaszała swą mowę o... o nim. Kąciki ust uniosły się wręcz niezauważalnie do góry. Dawno nie czuł takiej satysfakcji.
Czy w końcu oni wszyscy nie byli przede wszystkim Wolnymi? Podział na stada ugruntował się w ich myśleniu na pierwszym miejscu, jednak przede wszystkim byli garstką smoków, która żyła na terenach wolnych od uciśnienia Równinnych. I to, jak będzie owy świat wyglądał, było interesem ich wszystkich. Zamykając się w granicach swojego stada, nie patrząc na inne, można doprowadzić do ogromnej katastrofy.
Która właśnie zaczynała raczkować, kroczyć w ich stronę. Szeptała, objawiała się im wszystkim. Ale byli ślepi. Czy Wolni potrzebowali krzyku, aby obudzić się z letargu?
Czy ktoś jeszcze pamiętał, z jakiej przyczyny miała miejsce wojna, a także zebranie na Szczerbatej? Zaczęło się od przyzwolenia na to, co niegodne, na to, co złe.
A on nie mógł dać przyzwolenia na bezsensowne morderstwo. Czyli to, co dotykało skraju niemoralności. Mają stać się tacy, jak równinni?
Niektórzy już tacy byli.
Reakcje smoków wokół były równie cudowne. Widział ten brak możliwości manewru. Ten brak sił. Bo jak stawić czoła prawdzie? Wywołać kolejną wojnę?
– Tak samo jak ty nie miałaś żadnego prawa, aby wejść na nasze tereny – wzruszył ponownie barkami. Jego słowa nie wyrażały zbyt wielu emocji, po prostu zawisły w przestrzeni. Czy pragnął tego, aby Opoka została zrzucona z stanowiska? Chciał jedynie, aby smoki mogły poznać prawdę. Aby on mógł poznać prawdę, co z kolei nie było mu wtedy dane od 10 księżyców. 10 księżyców niewiedzy, w jakiej w ogóle sytuacji się znajdują. Co dzieje się z przywódczynią Ziemi. Czy w ogóle żyje. Chciał uświadomić smokom, co działo się w ich stadzie.
Błędem był sposób, w jaki to zrobił. Wtedy nieświadomie pozwolił, aby pierwszy raz wśród Wolnych zatryumfował Fałsz. Zostali wykorzystani, a następnie zdradzeni. Nie, zdradzeni zostali zapewne już kilka księżyców wcześniej.
– Idźmy więc – dokończył tylko, po czym zwrócił swój wzrok w kierunku granicy. Feridę czekała długa droga. Nie przez Wolne Stada, bo ta zajmie im... chwilę. Nieznaczną chwilę, w porównaniu do trosk, które przeżywać będzie... na wolności.
// zt chyba?
Czy w końcu oni wszyscy nie byli przede wszystkim Wolnymi? Podział na stada ugruntował się w ich myśleniu na pierwszym miejscu, jednak przede wszystkim byli garstką smoków, która żyła na terenach wolnych od uciśnienia Równinnych. I to, jak będzie owy świat wyglądał, było interesem ich wszystkich. Zamykając się w granicach swojego stada, nie patrząc na inne, można doprowadzić do ogromnej katastrofy.
Która właśnie zaczynała raczkować, kroczyć w ich stronę. Szeptała, objawiała się im wszystkim. Ale byli ślepi. Czy Wolni potrzebowali krzyku, aby obudzić się z letargu?
Czy ktoś jeszcze pamiętał, z jakiej przyczyny miała miejsce wojna, a także zebranie na Szczerbatej? Zaczęło się od przyzwolenia na to, co niegodne, na to, co złe.
A on nie mógł dać przyzwolenia na bezsensowne morderstwo. Czyli to, co dotykało skraju niemoralności. Mają stać się tacy, jak równinni?
Niektórzy już tacy byli.
Reakcje smoków wokół były równie cudowne. Widział ten brak możliwości manewru. Ten brak sił. Bo jak stawić czoła prawdzie? Wywołać kolejną wojnę?
– Tak samo jak ty nie miałaś żadnego prawa, aby wejść na nasze tereny – wzruszył ponownie barkami. Jego słowa nie wyrażały zbyt wielu emocji, po prostu zawisły w przestrzeni. Czy pragnął tego, aby Opoka została zrzucona z stanowiska? Chciał jedynie, aby smoki mogły poznać prawdę. Aby on mógł poznać prawdę, co z kolei nie było mu wtedy dane od 10 księżyców. 10 księżyców niewiedzy, w jakiej w ogóle sytuacji się znajdują. Co dzieje się z przywódczynią Ziemi. Czy w ogóle żyje. Chciał uświadomić smokom, co działo się w ich stadzie.
Błędem był sposób, w jaki to zrobił. Wtedy nieświadomie pozwolił, aby pierwszy raz wśród Wolnych zatryumfował Fałsz. Zostali wykorzystani, a następnie zdradzeni. Nie, zdradzeni zostali zapewne już kilka księżyców wcześniej.
– Idźmy więc – dokończył tylko, po czym zwrócił swój wzrok w kierunku granicy. Feridę czekała długa droga. Nie przez Wolne Stada, bo ta zajmie im... chwilę. Nieznaczną chwilę, w porównaniu do trosk, które przeżywać będzie... na wolności.
// zt chyba?
- 29 paź 2017, 22:21
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119444
Nie skomentował reakcji młodego Ognistego. Był właściwie pewny, że miał coś za uszami, a jego zachowanie miało to w pewnym sensie ukryć. Cóż, jego sprawa.
Obu samczyków skutecznie utrzymało się w wodzie, czyli poprawnie wykonało ćwiczenie. Naszedł więc czas na coś trudniejszego.
– W pewnym sensie – powiedział, wyciągając z wody przednią prawą łapę. – Tym razem, gdy odbijecie się od dna, ułożycie łapki w takie miseczki – powiedział, jednocześnie przybliżając palce do siebie, dzięki czemu łapa faktycznie przybrała kształt owego naczynia. – Następnie zaczniecie odpychać się łapami od wody, tak jakbyście chcieli zrobić... tunel – stwierdził, zaś w jego głowie pojawił się obraz jego i ojca, kiedy on sam uczył się pływać. – Przednimi łapkami zagarniajcie wodę pod siebie, zaś tylnymi – za siebie. Gdybyście poczuli, że dzieje się coś niedobrego, rozłóżcie skrzydła. I pamiętajcie, aby prosto trzymać ogon. Podpłyńcie w tamtym kierunku – wskazał łapą stronę przeciwną od brzegu. – A gdy krzyknę, zatrzymacie się w miejscu, ale nie opadniecie na dno, bo nie będziecie mieli tam gruntu. Będę płynął razem z wami – rzekł i skinął głową, informując pisklęta o początku ćwiczenia.
Obu samczyków skutecznie utrzymało się w wodzie, czyli poprawnie wykonało ćwiczenie. Naszedł więc czas na coś trudniejszego.
– W pewnym sensie – powiedział, wyciągając z wody przednią prawą łapę. – Tym razem, gdy odbijecie się od dna, ułożycie łapki w takie miseczki – powiedział, jednocześnie przybliżając palce do siebie, dzięki czemu łapa faktycznie przybrała kształt owego naczynia. – Następnie zaczniecie odpychać się łapami od wody, tak jakbyście chcieli zrobić... tunel – stwierdził, zaś w jego głowie pojawił się obraz jego i ojca, kiedy on sam uczył się pływać. – Przednimi łapkami zagarniajcie wodę pod siebie, zaś tylnymi – za siebie. Gdybyście poczuli, że dzieje się coś niedobrego, rozłóżcie skrzydła. I pamiętajcie, aby prosto trzymać ogon. Podpłyńcie w tamtym kierunku – wskazał łapą stronę przeciwną od brzegu. – A gdy krzyknę, zatrzymacie się w miejscu, ale nie opadniecie na dno, bo nie będziecie mieli tam gruntu. Będę płynął razem z wami – rzekł i skinął głową, informując pisklęta o początku ćwiczenia.
- 28 paź 2017, 22:56
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Bliźniacze Skały
- Odpowiedzi: 660
- Odsłony: 88723
– Dyskiem – potwierdził, również przysiadając na ziemi. Jednocześnie skupił się mocniej i wyczarował pomiędzy nimi iluzję tworu, o którym mówił. Talerz o średnicy równej smoczej szyi, stworzony ze stali. Jego rdzeń, środek, był lekko pogrubiony. Warstwa metalu zwężała się wraz z przybliżaniem się ku krawędziom, które były niesamowicie ostre. Srebrny, z lekkim połyskiem. Tchnął maddarę, nakazując dyskowi obracając się powoli na ukos. – Nie wygląda specjalnie groźnie, prawda? Wyobraź sobie, że jednak dysk zaczyna się kręcić z niesamowitą prędkością – wypowiadając te słowa, twór faktycznie zaczął się kręcić. Dość szybko przyspieszał, jednak przez cały czas pozostawał w jednym miejscu, gdyż Burzowy nie pozwalał mu ruszyć się z określonej lokacji. – Układa się poziomo do twojej szyi, po czym zaczyna lecieć w twoim kierunku. Tego nie zamierzam demonstrować. Może w ten sposób nawet uciąć łeb – zakończył, a jednocześnie przerwał połączenie umysłu z tworem.
Znów nieco rozbawiło go oburzenie Tnącego. Tym razem jednak zupełnie nie dał po sobie tego poznać. – Raczej proste by to nie było, nie da się ukryć. Ale zapewne znajdziesz niejednego smoka, który byłby do tego zdolny – rzucił lekkim tonem.
Kolejne pytanie zaś... cóż, niespecjalnie zaskoczyło Wzburzonego. Była to w pewnym sensie naturalna kolej rzeczy, gdy Ogień nie miał wyszkolonego maga. Mógł się spodziewać podobnej prośby, szczególnie, że adept w pewnym sensie wspomniał o tym już wcześniej.
– Ogniowi przyda się wyszkolony mag – skinął łbem, w pewnym sensie zgadzając się na propozycję. – Dlaczego akurat maddara? – powodów w końcu mogło być wiele. Niektórzy po prostu nie lubili walczyć fizycznie, czuli się pewniej na ścieżce magii. Inni mogli być również utalentowani, jeżeli chodzi o zwykłą walkę, na pazury i kły, ale po prostu fascynowało ich kreowanie za pomocą smoczych myśli. Tnący wpasuje się w któryś z nich, czy jego powody będą zgoła inne...?
Znów nieco rozbawiło go oburzenie Tnącego. Tym razem jednak zupełnie nie dał po sobie tego poznać. – Raczej proste by to nie było, nie da się ukryć. Ale zapewne znajdziesz niejednego smoka, który byłby do tego zdolny – rzucił lekkim tonem.
Kolejne pytanie zaś... cóż, niespecjalnie zaskoczyło Wzburzonego. Była to w pewnym sensie naturalna kolej rzeczy, gdy Ogień nie miał wyszkolonego maga. Mógł się spodziewać podobnej prośby, szczególnie, że adept w pewnym sensie wspomniał o tym już wcześniej.
– Ogniowi przyda się wyszkolony mag – skinął łbem, w pewnym sensie zgadzając się na propozycję. – Dlaczego akurat maddara? – powodów w końcu mogło być wiele. Niektórzy po prostu nie lubili walczyć fizycznie, czuli się pewniej na ścieżce magii. Inni mogli być również utalentowani, jeżeli chodzi o zwykłą walkę, na pazury i kły, ale po prostu fascynowało ich kreowanie za pomocą smoczych myśli. Tnący wpasuje się w któryś z nich, czy jego powody będą zgoła inne...?
- 27 paź 2017, 23:55
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119444
– Ty możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie – odrzekł do młodzika, lekko mrużąc ślepia. Tak, zdecydowanie arogancki. Czy wynikało to po prostu z jego młodego wieku?
No nic, zobaczymy, jak będzie zachowywał się w trakcie nauki. Nie zamierzał go karcić... na razie. W końcu jego zachowanie wciąż pozostawało raczej w kategoriach komizmu...
Ciekawe, czy zauważył, że wciąż się im nie przedstawił.
Oboje mieli w pewnym stopniu rację, gdy mówili o chodzeniu w wodzie. Pozostało mu więc tylko doprecyzować co nieco i rozpocząć naukę.
– Dokładnie. A dzięki temu, że woda jest po prostu gęstsza, niż powietrze, możemy się w niej utrzymywać. Pływając. Najpierw zaczniecie od prostego ćwiczenia. Odbijcie się od dna i spróbujcie machać łapkami w miejscu. Tak, jakbyście chcieli po prostu chodzić – stwierdził. Sam nie zademonstrował ćwiczenia, ze względu na to, że było to dla niego obecnie niewykonalne. Znajdował się na zbyt dużej płyciźnie.
No nic, zobaczymy, jak będzie zachowywał się w trakcie nauki. Nie zamierzał go karcić... na razie. W końcu jego zachowanie wciąż pozostawało raczej w kategoriach komizmu...
Ciekawe, czy zauważył, że wciąż się im nie przedstawił.
Oboje mieli w pewnym stopniu rację, gdy mówili o chodzeniu w wodzie. Pozostało mu więc tylko doprecyzować co nieco i rozpocząć naukę.
– Dokładnie. A dzięki temu, że woda jest po prostu gęstsza, niż powietrze, możemy się w niej utrzymywać. Pływając. Najpierw zaczniecie od prostego ćwiczenia. Odbijcie się od dna i spróbujcie machać łapkami w miejscu. Tak, jakbyście chcieli po prostu chodzić – stwierdził. Sam nie zademonstrował ćwiczenia, ze względu na to, że było to dla niego obecnie niewykonalne. Znajdował się na zbyt dużej płyciźnie.
- 24 paź 2017, 22:21
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119444
– Nauczysz się, wszystko w swoim czasie. Teraz, póki jeszcze pogoda nie jest zła, warto jednak najpierw trochę popływać – powiedział, zerkając w niebo. Nie sposób było się domyśleć, kiedy zacznie się ulewa. I choć ta przeszkadzała również w nauce lotu... to teraz były ostatnie chwile, gdy mogli popływać w zwykłym jeziorze. Za kilka dni będzie na to zwyczajnie za zimno.
– Nie jest niedobra – rzucił, przyjaźnie się uśmiechając. – Po prostu jest inna, niż powietrze. Może być nieco chłodna, ale gdy zaczniesz pływać, to się rozgrzejesz – dodał jeszcze. Po tym zaś jego ślepia skierowały się na pisklę, które szło w ich stronę. Znamię również je kojarzył, także z ceremonii. Zapewne syn Onyksa, w końcu jest do niego dość podobny. Płomień chyba nawet podawał jego imię...
Podniósł lekko brwi, słysząc słowa samczyka. A właściwie jego dwa pytania. Pisklak był dość pewny siebie. I może nieco arogancki, ale w dość zabawny sposób. Jednak sam fakt, że pojawił się na terenach wspólnych samotnie...
– Twój tata wie o tym, że tu jesteś? – odpowiedział pytaniem, ukrywając uśmiech. – A jakże, umiem. A czemuż to cię tak interesuje? – rzekł, zawierając w swoich słowach nutkę ironii. Wątpił, żeby którykolwiek z pisklaków ją wyczuł. – Jeżeli chcesz się nauczyć, to możesz wejść wraz z Szronem do wody – rzekł już zupełnie normalnie, po czym skierował swój wzrok na Wodnego. – Wejdź głębiej. Wyciągnijcie szyję do góry i wejdźcie tak, aby woda sięgała wam właśnie do nasady szyi, do grzbietu. Jeżeli stracilibyście grunt, to wam pomogę – dorzucił. W końcu służył pomocną łapą, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Po to tu był.
– Nie jest niedobra – rzucił, przyjaźnie się uśmiechając. – Po prostu jest inna, niż powietrze. Może być nieco chłodna, ale gdy zaczniesz pływać, to się rozgrzejesz – dodał jeszcze. Po tym zaś jego ślepia skierowały się na pisklę, które szło w ich stronę. Znamię również je kojarzył, także z ceremonii. Zapewne syn Onyksa, w końcu jest do niego dość podobny. Płomień chyba nawet podawał jego imię...
Podniósł lekko brwi, słysząc słowa samczyka. A właściwie jego dwa pytania. Pisklak był dość pewny siebie. I może nieco arogancki, ale w dość zabawny sposób. Jednak sam fakt, że pojawił się na terenach wspólnych samotnie...
– Twój tata wie o tym, że tu jesteś? – odpowiedział pytaniem, ukrywając uśmiech. – A jakże, umiem. A czemuż to cię tak interesuje? – rzekł, zawierając w swoich słowach nutkę ironii. Wątpił, żeby którykolwiek z pisklaków ją wyczuł. – Jeżeli chcesz się nauczyć, to możesz wejść wraz z Szronem do wody – rzekł już zupełnie normalnie, po czym skierował swój wzrok na Wodnego. – Wejdź głębiej. Wyciągnijcie szyję do góry i wejdźcie tak, aby woda sięgała wam właśnie do nasady szyi, do grzbietu. Jeżeli stracilibyście grunt, to wam pomogę – dorzucił. W końcu służył pomocną łapą, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Po to tu był.
- 22 paź 2017, 22:48
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Bliźniacze Skały
- Odpowiedzi: 660
- Odsłony: 88723
O, bardzo miło ze strony Płomienia, że wyraża się o nim w takich superlatywach. Kula magmy... doskonale pamiętał, o czym mówił Tnący. Jednak twór, o którym wspomniał, wcale nie należał do jego najwybitniejszych tworów. Nie był co prawda zły, ale do ideału dużo brakowało. Prawie zabić, a zabić, to jednak ogromna różnica. Wtedy dużo lepszą robotę wykonał Kruczopióry.
– Kulą magmy prawie zabiłem, ale dyskiem... zabiłem – to, że smok, którego uśmiercił następnie został wskrzeszony to już inna sprawa. Fakt faktem, zabił Licho. – Bariera raczej nie będzie ci potrzebna, chyba że jakoś bardzo zdenerwujesz mnie lub mojego przeciwnika – uśmiechnął się kątem pyska. – Mógłbym na to przystać, jednak już to będzie dla ciebie elementem nauki. Podczas prawdziwych walk nic nie jest tak piękne, jak podczas treningów. Twory nieraz nie wyglądają tak, jak się tego oczekuje, podobnie z atakami czy obronami fizycznym. Maddara czasami odmawia posłuszeństwa, a łapy zachowują się, jakby zostały stworzone z liści – dodał z błyskiem w oku. – Będziesz oglądał, ale też wyciągał wnioski. Z takiej obserwacji można sporo wynieść. Chociażby to, jakie rodzaje obron są skuteczne przeciw jakim atakom – rzucił. I nie odezwał się już więcej, mimo, że miał ochotę coś jeszcze dodać. Czekał na słowa Tnącego.
– Kulą magmy prawie zabiłem, ale dyskiem... zabiłem – to, że smok, którego uśmiercił następnie został wskrzeszony to już inna sprawa. Fakt faktem, zabił Licho. – Bariera raczej nie będzie ci potrzebna, chyba że jakoś bardzo zdenerwujesz mnie lub mojego przeciwnika – uśmiechnął się kątem pyska. – Mógłbym na to przystać, jednak już to będzie dla ciebie elementem nauki. Podczas prawdziwych walk nic nie jest tak piękne, jak podczas treningów. Twory nieraz nie wyglądają tak, jak się tego oczekuje, podobnie z atakami czy obronami fizycznym. Maddara czasami odmawia posłuszeństwa, a łapy zachowują się, jakby zostały stworzone z liści – dodał z błyskiem w oku. – Będziesz oglądał, ale też wyciągał wnioski. Z takiej obserwacji można sporo wynieść. Chociażby to, jakie rodzaje obron są skuteczne przeciw jakim atakom – rzucił. I nie odezwał się już więcej, mimo, że miał ochotę coś jeszcze dodać. Czekał na słowa Tnącego.
- 22 paź 2017, 22:34
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Wypalona plaża
- Odpowiedzi: 756
- Odsłony: 119444
Wzburzony przybył w to miejsce nie sam, a z pisklęciem na grzbiecie. A dokładniej rzecz biorąc ze Szronem. Maluch chciał pouczyć się umiejętności pływania, a Znamię stwierdził, że przy okazji może zabrać go na Tereny Wspólne. Zapewne Płacz nie miał jeszcze zbyt wielu możliwości, aby pokazać je mu na żywo, więc Burzowy go w tym aspekcie wyprzedzi.
Na miejsce lądowania czarodziej wybrał wypaloną plażę na brzegu Zimnego Jeziora. Raczej nie trzeba dociekać, dlaczego akurat tutaj Znamię zamierzał uczyć pływania małego samczyka. Miejsce wydawało się co do tego idealne.
Gdy tylko wylądował ugiął łapy, aby Szronowi łatwiej było zejść z jego grzbietu. Następnie podszedł do brzegu, zachęcając spojrzeniem, aby zrobił to samo.
– Woda nie jest może najcieplejsza, ale do nauki pływania w sam raz – stwierdził, zerkając na samczyka, po czym wszedł na kilka korków wgłąb jeziora. – Choć, szybko się przyzwyczaisz. Po nauce cię osusze, żebyś się nie przeziębił. Najpierw wejdź tylko do krańca twoich łapek. Przejdź się w wodzie, oswój się z nią – rzucił, spoglądając z wyczekiwaniem na pisklę. Chodzenie w wodzie a w powietrzu to jednak dwie zupełnie różne rzeczy. Samczyk raczej szybko dostrzeże różnicę.
Na miejsce lądowania czarodziej wybrał wypaloną plażę na brzegu Zimnego Jeziora. Raczej nie trzeba dociekać, dlaczego akurat tutaj Znamię zamierzał uczyć pływania małego samczyka. Miejsce wydawało się co do tego idealne.
Gdy tylko wylądował ugiął łapy, aby Szronowi łatwiej było zejść z jego grzbietu. Następnie podszedł do brzegu, zachęcając spojrzeniem, aby zrobił to samo.
– Woda nie jest może najcieplejsza, ale do nauki pływania w sam raz – stwierdził, zerkając na samczyka, po czym wszedł na kilka korków wgłąb jeziora. – Choć, szybko się przyzwyczaisz. Po nauce cię osusze, żebyś się nie przeziębił. Najpierw wejdź tylko do krańca twoich łapek. Przejdź się w wodzie, oswój się z nią – rzucił, spoglądając z wyczekiwaniem na pisklę. Chodzenie w wodzie a w powietrzu to jednak dwie zupełnie różne rzeczy. Samczyk raczej szybko dostrzeże różnicę.
- 17 paź 2017, 19:24
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Bliźniacze Skały
- Odpowiedzi: 660
- Odsłony: 88723
Zdawał sobie sprawę, że również Kruczopióremu nie było dane żyć więcej pod Barierą. Właściwie nie wiedział, czy smok umarł pośród Ognistych, czy wyruszył na wyprawę poza tereny swojego stada. Dotychczas, ponieważ ze słów Tnącego wynikało, że jego mistrz doczekał się śmierci pośród Wolnych. Mógł tylko domyślać się, dlaczego.
Wiadomość o jego śmierci dotknęła jego umysłu. Tak jakby jedna z ran, która dopiero co zdążyła się zagoić, znów się otworzyła i wybuchła potokiem krwi.
Ich życie była bezsensowne, bezcelowe. Ich decyzje nie miały znaczenia. Co z tego, że władał potężną mocą, skoro jego czyny nie miały żadnego znaczenia? Mogli się bronić, mogli uderzać, mogli... nie mogli. Były to tylko pozory. Gdy mordercy hasali po Wolnych Stadach, mimo że zabierali im życie, oni musieli wciąż drżeć o swoje stada. O swoje pisklęta, wnuki. O historię.
Myśli nie bolały już tak, jak kilka księżyców temu. Choćby jego życie nie miało sensu, chciał nadać go młodszym pokoleniom. Przecież całe ich istnienie sprowadzało się do tej jednej rzeczy, prawda?
Pałeczkę uczenia podstaw magii przejął więc Płomień. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, w końcu sam zajmował się na co dzień maddarą.
Lekko spuścił brwi, gdy adept obruszył się na jego pytanie. Nie było to wbrew pozorom takie oczywiste, w końcu nie wiedział, co chciał stworzyć Ognisty.
– Przyszły czarodziej? – zapytał, dla odmiany unosząc lekko brwi. – Może i byś mógł. Tylko w jakim celu? – zapytał tonem, który sugerował, że sam Znamię zna odpowiedź na to pytanie. Jednak najwyraźniej chciał ją usłyszeć z pyska adepta.
Wiadomość o jego śmierci dotknęła jego umysłu. Tak jakby jedna z ran, która dopiero co zdążyła się zagoić, znów się otworzyła i wybuchła potokiem krwi.
Ich życie była bezsensowne, bezcelowe. Ich decyzje nie miały znaczenia. Co z tego, że władał potężną mocą, skoro jego czyny nie miały żadnego znaczenia? Mogli się bronić, mogli uderzać, mogli... nie mogli. Były to tylko pozory. Gdy mordercy hasali po Wolnych Stadach, mimo że zabierali im życie, oni musieli wciąż drżeć o swoje stada. O swoje pisklęta, wnuki. O historię.
Myśli nie bolały już tak, jak kilka księżyców temu. Choćby jego życie nie miało sensu, chciał nadać go młodszym pokoleniom. Przecież całe ich istnienie sprowadzało się do tej jednej rzeczy, prawda?
Pałeczkę uczenia podstaw magii przejął więc Płomień. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, w końcu sam zajmował się na co dzień maddarą.
Lekko spuścił brwi, gdy adept obruszył się na jego pytanie. Nie było to wbrew pozorom takie oczywiste, w końcu nie wiedział, co chciał stworzyć Ognisty.
– Przyszły czarodziej? – zapytał, dla odmiany unosząc lekko brwi. – Może i byś mógł. Tylko w jakim celu? – zapytał tonem, który sugerował, że sam Znamię zna odpowiedź na to pytanie. Jednak najwyraźniej chciał ją usłyszeć z pyska adepta.
- 12 paź 2017, 23:05
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86721
Zmarszczył brwi, gdy smoczyca użyła nieznanych mu słów. Na pewno były to jakieś wyrażenia pochodzące z języka, którym posługiwała się przed przybyciem, do Wolnych. Albo nie, nie języka – dialektu.
– Karminowa... Negita? Płonący ptak? – zapytał, z niejakim zdziwieniem. – Płonący ptak to feniks – dodał po krótkiej przerwie, bardziej dla siebie, niż dla samicy. Widział feniksa raz w życiu. I to nie w warunkach naturalnych, a właśnie jako kompana...
– Dokładnie, jest to połączenie umysłów. Nauczyciel natomiast jest... bogiem. Bogiem zaklętym w smoczej skórze, jeżeli mogę się tak wyrazić. Został zrzucony na ziemię przez resztę naszego panteonu i zmuszony do nauczania wszelkich umiejętności zwykłe smoki. Między innymi pomaga założyć więź, oczywiście za odpowiednią opłatą w postaci kamieni szlachetnych – powiedział. – Mieszka w jaskini na terenach wspólnych, w tamtym kierunku – wskazał łbem odpowiednią stronę.
Amarilla, Łagodząca Łuska. Kleryk. Skinął łbem, gdy smoczyca wypowiedziała nieznane jej słowo. Widział też, że przyszła uzdrowicielka bardziej utożsamia się z imieniem, którego używała dotychczas, nie było to zresztą nic nadzwyczajnego. Adepckie imiona zresztą zawsze pozostawiały pewien... niedosyt.
Jednak Cień. Nie Ziemia, a Cień. Właściwie... co za różnica?
– Otwarte przestrzenie? – znów zmarszczył brwi, słysząc ostatnie słowa Łagodzącej. W końcu dla Znamienia były one czymś oczywistym. Szczerze powiedziawszy... niespecjalnie rozumiał, o co mogło chodzić kleryczce.
Historia. Poczuł lekkie ukłucie. Bliżej nieokreślone, ale znajome. Nawet nie wiedział, gdzie dokładnie poczuł ból. Ale on tam był.
– Tak, obecnie Cień jest w sojuszu z Ziemią – w ślepiach Znamienia pojawiła się drobna iskierka rozbawienia. – Wiesz cokolwiek więcej o relacjach pomiędzy stadami? Woda... ma dość napięte stosunki z twoją nową rodziną – do czego to dochodziło, aby to on musiał tłumaczyć takie rzeczy. Nie Cieniści, tylko on. – Z bardziej lub mniej błahych powodów, często jednak dochodzi do sprzeczek. Które potrafią kończyć się tragicznie – dodał. Iskierki dawno zniknęły, pozostał już tylko spokojny wyraz pyska. Przy ostatnich słowach zabarwił się lekko przygnębieniem. – Woda natomiast... cóż mogę powiedzieć. Stado, plemię, jak zapewne wiele innych. Jest wśród nas wiele smoków stąd, ale też wiele zza Bariery. Często różnimy się poglądami, zdaniami, charakterami, ale uważam, że jest to akurat dość zdrowe – wzruszył znów barkami. Ciężko było mu sformułować coś więcej. Dla niego stadne życie było czymś normalnym... było oczywistością. – Oprócz trójki stad, które już znasz... na zachód stąd leży Ogień. To stado jest w sojuszu z nami – zrobił znów krótką pauzę. – Cień był twoim wyborem, przybyłaś tutaj znając to stado, czy po prostu trafiłaś na jego tereny? – zagadnął. – I... jak żyją plemiona za Barierą? – chodziło mu zarówno o ogół, jak i o równinnych. Sam podczas swojego pobytu za bańką Naranlei widział bezskrzydłych, ale nie stanął z nimi do walki. Swoją obecność był w stanie ukryć, co jednak z całymi stadami...?
– Karminowa... Negita? Płonący ptak? – zapytał, z niejakim zdziwieniem. – Płonący ptak to feniks – dodał po krótkiej przerwie, bardziej dla siebie, niż dla samicy. Widział feniksa raz w życiu. I to nie w warunkach naturalnych, a właśnie jako kompana...
– Dokładnie, jest to połączenie umysłów. Nauczyciel natomiast jest... bogiem. Bogiem zaklętym w smoczej skórze, jeżeli mogę się tak wyrazić. Został zrzucony na ziemię przez resztę naszego panteonu i zmuszony do nauczania wszelkich umiejętności zwykłe smoki. Między innymi pomaga założyć więź, oczywiście za odpowiednią opłatą w postaci kamieni szlachetnych – powiedział. – Mieszka w jaskini na terenach wspólnych, w tamtym kierunku – wskazał łbem odpowiednią stronę.
Amarilla, Łagodząca Łuska. Kleryk. Skinął łbem, gdy smoczyca wypowiedziała nieznane jej słowo. Widział też, że przyszła uzdrowicielka bardziej utożsamia się z imieniem, którego używała dotychczas, nie było to zresztą nic nadzwyczajnego. Adepckie imiona zresztą zawsze pozostawiały pewien... niedosyt.
Jednak Cień. Nie Ziemia, a Cień. Właściwie... co za różnica?
– Otwarte przestrzenie? – znów zmarszczył brwi, słysząc ostatnie słowa Łagodzącej. W końcu dla Znamienia były one czymś oczywistym. Szczerze powiedziawszy... niespecjalnie rozumiał, o co mogło chodzić kleryczce.
Historia. Poczuł lekkie ukłucie. Bliżej nieokreślone, ale znajome. Nawet nie wiedział, gdzie dokładnie poczuł ból. Ale on tam był.
– Tak, obecnie Cień jest w sojuszu z Ziemią – w ślepiach Znamienia pojawiła się drobna iskierka rozbawienia. – Wiesz cokolwiek więcej o relacjach pomiędzy stadami? Woda... ma dość napięte stosunki z twoją nową rodziną – do czego to dochodziło, aby to on musiał tłumaczyć takie rzeczy. Nie Cieniści, tylko on. – Z bardziej lub mniej błahych powodów, często jednak dochodzi do sprzeczek. Które potrafią kończyć się tragicznie – dodał. Iskierki dawno zniknęły, pozostał już tylko spokojny wyraz pyska. Przy ostatnich słowach zabarwił się lekko przygnębieniem. – Woda natomiast... cóż mogę powiedzieć. Stado, plemię, jak zapewne wiele innych. Jest wśród nas wiele smoków stąd, ale też wiele zza Bariery. Często różnimy się poglądami, zdaniami, charakterami, ale uważam, że jest to akurat dość zdrowe – wzruszył znów barkami. Ciężko było mu sformułować coś więcej. Dla niego stadne życie było czymś normalnym... było oczywistością. – Oprócz trójki stad, które już znasz... na zachód stąd leży Ogień. To stado jest w sojuszu z nami – zrobił znów krótką pauzę. – Cień był twoim wyborem, przybyłaś tutaj znając to stado, czy po prostu trafiłaś na jego tereny? – zagadnął. – I... jak żyją plemiona za Barierą? – chodziło mu zarówno o ogół, jak i o równinnych. Sam podczas swojego pobytu za bańką Naranlei widział bezskrzydłych, ale nie stanął z nimi do walki. Swoją obecność był w stanie ukryć, co jednak z całymi stadami...?
- 12 paź 2017, 21:29
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Białe drzewko
- Odpowiedzi: 628
- Odsłony: 100316
Zapewne nie miał prawa się tu pojawiać. Pewnie nie powinien. Jednak z jakiegoś powodu odpowiedział na wezwanie byłej już Cienistej. Nie od razu. Ale przyleciał.
Właściwie bawiła go co nieco ta sytuacja. Może będzie miał szansę naprawić błąd, który popełnili bogowie. A nie, nie błąd. Wyższy cel. Skłócenie Wolnych Stad.
Na razie udawało im się to wyśmienicie. Dwóch Cienistych staje przeciw swej przywódczyni, podobnie jak jeden Ziemisty. Uwaga, może jeszcze uwierzy w łaskę bogów. Prawie się zaśmiał.
Może jednak nie będzie dane jeszcze teraz zabić Cienistej. Nie wątpił, że będzie miał jeszcze wiele takich okazji w przyszłości.
Zemsta.
Nie mógł jednak pozwolić na to, żeby morderczyni chodziła po ziemiach Wolnych Stad, a smoczyca, która odeszła z Cienia padła martwa na ziemi. Oczyma wyobraźni widział, jak wokół jej ciała stoi Cień... i Cień numer dwa. Znaczy Ziemia. Obecnie wychodziło na jedno.
Z daleka słyszał już toczącą się rozmowę. Już z daleka słyszał, jakie głupoty wygadywały niektóre obecne tam smoki. Co po niektórym brakowało piątej klepki. Czwartej zresztą też.
Wylądował w pobliżu grupki smoków.
– Naranleo, czy wy zawsze musicie szukać dziury w całym? Przecież to oczywiste, że ta smoczyca nie pozwoli sobie na to, aby... eskortowały ją dwa smoki, które mogą ją potencjalnie zabić – rzucił, spoglądając raz za razem na różne smoki, jednak skupiając się przede wszystkim na Opoce, Gonitwie i Zmorze. – Z całym szacunkiem, ale nie chciałbym pozwolić na to, żebyś zamordowała kolejnego smoka. Czy też prawie zamordowała – skinął łbem Upiornej z wyrazem najwyższego szacunku. – Jeżeli ma opuścić tereny Wolnych Stad, to idziemy wzdłuż granicy Ziemi i ognia. Idziemy. Jeden z was... i jeden z tych, którzy nie chcą jej śmierci. Albo po dwóch. Nie robi mi to większej różnicy – wzruszył barkami. – Ale nie ma możliwości, aby Ferida została sama, aby tereny Wolnych Stad znów zalała krew niewinnego smoka – dopowiedział. Swe ślepia skierował wtedy właśnie na Feridę, po drodze zahaczając o Zorzę czy Krwistego.
Och, chyba nie chcą urządzić sobie kolejnego mordobicia?
Zostały jej dwie szanse.
Właściwie bawiła go co nieco ta sytuacja. Może będzie miał szansę naprawić błąd, który popełnili bogowie. A nie, nie błąd. Wyższy cel. Skłócenie Wolnych Stad.
Na razie udawało im się to wyśmienicie. Dwóch Cienistych staje przeciw swej przywódczyni, podobnie jak jeden Ziemisty. Uwaga, może jeszcze uwierzy w łaskę bogów. Prawie się zaśmiał.
Może jednak nie będzie dane jeszcze teraz zabić Cienistej. Nie wątpił, że będzie miał jeszcze wiele takich okazji w przyszłości.
Zemsta.
Nie mógł jednak pozwolić na to, żeby morderczyni chodziła po ziemiach Wolnych Stad, a smoczyca, która odeszła z Cienia padła martwa na ziemi. Oczyma wyobraźni widział, jak wokół jej ciała stoi Cień... i Cień numer dwa. Znaczy Ziemia. Obecnie wychodziło na jedno.
Z daleka słyszał już toczącą się rozmowę. Już z daleka słyszał, jakie głupoty wygadywały niektóre obecne tam smoki. Co po niektórym brakowało piątej klepki. Czwartej zresztą też.
Wylądował w pobliżu grupki smoków.
– Naranleo, czy wy zawsze musicie szukać dziury w całym? Przecież to oczywiste, że ta smoczyca nie pozwoli sobie na to, aby... eskortowały ją dwa smoki, które mogą ją potencjalnie zabić – rzucił, spoglądając raz za razem na różne smoki, jednak skupiając się przede wszystkim na Opoce, Gonitwie i Zmorze. – Z całym szacunkiem, ale nie chciałbym pozwolić na to, żebyś zamordowała kolejnego smoka. Czy też prawie zamordowała – skinął łbem Upiornej z wyrazem najwyższego szacunku. – Jeżeli ma opuścić tereny Wolnych Stad, to idziemy wzdłuż granicy Ziemi i ognia. Idziemy. Jeden z was... i jeden z tych, którzy nie chcą jej śmierci. Albo po dwóch. Nie robi mi to większej różnicy – wzruszył barkami. – Ale nie ma możliwości, aby Ferida została sama, aby tereny Wolnych Stad znów zalała krew niewinnego smoka – dopowiedział. Swe ślepia skierował wtedy właśnie na Feridę, po drodze zahaczając o Zorzę czy Krwistego.
Och, chyba nie chcą urządzić sobie kolejnego mordobicia?
Zostały jej dwie szanse.
- 10 paź 2017, 22:54
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86721
Lekko pokręcił łbem, gdy smoczyca wspomniała o pupilu. Dla części smoków zapewne kompanem był po prostu pupilem, zresztą sam Wzburzony również łapał się na tym, że czasami był wobec swojej pumy zbyt ostry, zbyt decyzyjny. Jednak uważał, że żyli na równych prawach. W swego rodzaju symbiozie. Była to nieco wymuszona – z początku – przyjaźń, która z upływem księżyców przerodziła się w prawdziwą więź. I nie chodziło tu o słowo, używane do nazwania połączenia pomiędzy smokiem a kompanem.
Góry, Ziemia. W Wolnych Stadach znajdowały się dwa pasy górskie, na granicy Bariery, w Ziemi, oraz ten pas w Cieniu, który był nawiasem mówiąc sporo mniejszy. Chyba że z terenów Wody nie było go widać w pełnej okazałości.
Czyli zapach miał okazać się jedynie złudzeniem? Smoczyca znalazła swój dom w Ziemi...?
– Za pomocą więzi. To nie działa w jedną stronę – rozpoczął odpowiedź na pytania samicy dotyczące kompana. – Niektóre zwierzęta są zdolne do nawiązania więzi ze smokiem. Jest to specjalne... połączenie umysłów. Ja mogę widzieć to, co on widzi i na odwrót. Znam te myśli, które chce mi przekazać, a on może poznać moje, gdy mu je... wyślę. Działa to na zasadzie raczej symbiozy, czy nawet przyjaźni. Gdybym potrzebował pomocy, Deimos raczej by mi pomógł... przynajmniej mam nadzieję. Bo ja na pewno dla niego bym to zrobił – wzruszył barkami. Związanie emocjonalne z pumą. Kto by pomyślał. – Podobno jest szansa, że znajdziesz odpowiedniego... kandydata na kompana na polowaniu. Ale zwykle smoki zdobywają je u Nauczyciela – spojrzał teraz uważnie na jaskiniową. Wiedziała, kim jest Mistrz?
Przed odpowiedzią na kolejne pytanie przymknął na moment oczy i wziął głębszy wdech.
– Woń Wody. Moje miano to Znamię Burzy – uważnie obserwował reakcję smoczycy, mimo że nie wyglądał na szczególnie przejętego. – Cztery stada, cztery zapachy. Należysz do Ziemi? – rzucił. Była tutaj bardzo niedługo. Do któregokolwiek ze stad by nie należała, raczej nie pałała nienawiścią do pozostałych. Cóż za przyjemna odmiana.
Góry, Ziemia. W Wolnych Stadach znajdowały się dwa pasy górskie, na granicy Bariery, w Ziemi, oraz ten pas w Cieniu, który był nawiasem mówiąc sporo mniejszy. Chyba że z terenów Wody nie było go widać w pełnej okazałości.
Czyli zapach miał okazać się jedynie złudzeniem? Smoczyca znalazła swój dom w Ziemi...?
– Za pomocą więzi. To nie działa w jedną stronę – rozpoczął odpowiedź na pytania samicy dotyczące kompana. – Niektóre zwierzęta są zdolne do nawiązania więzi ze smokiem. Jest to specjalne... połączenie umysłów. Ja mogę widzieć to, co on widzi i na odwrót. Znam te myśli, które chce mi przekazać, a on może poznać moje, gdy mu je... wyślę. Działa to na zasadzie raczej symbiozy, czy nawet przyjaźni. Gdybym potrzebował pomocy, Deimos raczej by mi pomógł... przynajmniej mam nadzieję. Bo ja na pewno dla niego bym to zrobił – wzruszył barkami. Związanie emocjonalne z pumą. Kto by pomyślał. – Podobno jest szansa, że znajdziesz odpowiedniego... kandydata na kompana na polowaniu. Ale zwykle smoki zdobywają je u Nauczyciela – spojrzał teraz uważnie na jaskiniową. Wiedziała, kim jest Mistrz?
Przed odpowiedzią na kolejne pytanie przymknął na moment oczy i wziął głębszy wdech.
– Woń Wody. Moje miano to Znamię Burzy – uważnie obserwował reakcję smoczycy, mimo że nie wyglądał na szczególnie przejętego. – Cztery stada, cztery zapachy. Należysz do Ziemi? – rzucił. Była tutaj bardzo niedługo. Do któregokolwiek ze stad by nie należała, raczej nie pałała nienawiścią do pozostałych. Cóż za przyjemna odmiana.
- 09 paź 2017, 21:16
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Bliźniacze Skały
- Odpowiedzi: 660
- Odsłony: 88723
Mina czarodzieja nie zmieniła się ani odrobinę, gdy Ognisty odwrócił się w jego stronę. Wciąż przedstawiała swego rodzaju zaciekawienie, które teraz mogło też wydawać się oznaką pobłażliwości dla samca. Może i adept dobrze robił, że był w każdej chwili gotowy na obronę, czy też atak. Czasy były niepewne, a więc zawsze mogli spodziewać się najgorszego.
Jednak Tnący, jak sam siebie nazwał smok, bardzo szybko spuścił z tonu. Jego barwa głosu nadal wydawała się dla Znamienia interesująca – lekko wyzywający, zadziorny ton. Przekrzywił minimalnie łeb.
– Ktoś mnie tak nazwał? – rzucił, gdy na jego pysku pojawił się wyraz drobnego rozbawienia. – Ale nie da się ukryć, trochę czasu nad treningami maddary spędziłem. Uczył mnie między innymi Kruczopióry – czy Ciche Wody. Jego ojciec. Imienia tego drugiego nie podał, bo nawet nie wiedział, czy Tnący będzie je znał. Epizod ich nauki zresztą nie był zbyt długi, jednak wystarczający, aby Znamię mógł wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski.
– A więc bardzo możliwe – dodał, z coraz wyraźniejszym rozbawieniem. Skromność była przecież dość istotną sprawą. – Nadal nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie – mruknął. Próba treningu maddary, czy zwykła przechadzka na tereny wspólne?
Jednak Tnący, jak sam siebie nazwał smok, bardzo szybko spuścił z tonu. Jego barwa głosu nadal wydawała się dla Znamienia interesująca – lekko wyzywający, zadziorny ton. Przekrzywił minimalnie łeb.
– Ktoś mnie tak nazwał? – rzucił, gdy na jego pysku pojawił się wyraz drobnego rozbawienia. – Ale nie da się ukryć, trochę czasu nad treningami maddary spędziłem. Uczył mnie między innymi Kruczopióry – czy Ciche Wody. Jego ojciec. Imienia tego drugiego nie podał, bo nawet nie wiedział, czy Tnący będzie je znał. Epizod ich nauki zresztą nie był zbyt długi, jednak wystarczający, aby Znamię mógł wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski.
– A więc bardzo możliwe – dodał, z coraz wyraźniejszym rozbawieniem. Skromność była przecież dość istotną sprawą. – Nadal nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie – mruknął. Próba treningu maddary, czy zwykła przechadzka na tereny wspólne?
- 09 paź 2017, 0:25
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86721
Deimos zaalarmował Znamię dużo szybciej, niż smok w ogóle zauważył czyjąś obecność. W sumie Wzburzonego przestawało to dziwić, dawno już uznał wyższość swojego kompana, jeżeli chodzi o czułość zmysłów.
Puma najpierw dostrzegła ruch. Nieokreślony, ale nienaturalny. Deimos nie wiedział, co zbliża się w ich kierunku, ale... czuł czyjąś obecność. Nie przejął się tym jednak nazbyt, po krótkim postoju dalej ruszył w swoją niezobowiązującą przechadzkę.
Podobnie Wzburzony. Ten nie zawahał się ani na moment, szedł dalej przed siebie. Bardzo powoli. Rozglądał się wokół nieco baczniej, aż po kilku sekundach dostrzegł rozmazaną sylwetkę. Nie zatrzymał się.
Aż do momentu, kiedy usłyszał szept. Wtedy uniósł lekko brew, a na jego pysk wstąpił jakby nieśmiały uśmiech. Pomimo tego, że nie obrócił się w stronę głosu, wiedział, gdzie znajduje się jego posiadaczka, wiedział, że wcale się przed nim nie kryła. Więź była cudowną rzeczą.
Dyskretnie wciągnął powietrze w nozdrza. Tak jak się spodziewał, smoczyca nie pochodziła ani z Ognia, ani tym bardziej z Wody. Ziemia lub Cień? Zapach tego drugiego stada pozostawał bardzo niewyraźny, był jak złudzenie. Czuł tę woń przez ułamek sekundy... i sam nie miał pewności, czy to wyobraźnia nie spłatała mu figla.
Ale chyba był to Cień. Spotkanie zapowiadało się wybornie.
– Kot? – rzucił cicho, zaś jego uśmiech zastąpił jakby wyraz czystego zaciekawienia. Jednocześnie obrócił pysk w stronę samicy. – Taka puma? – dorzucił, gdy zza jego grzbietu wyszedł kompan, który jednocześnie zaczął skracać dość niepewnie dystans do smoczycy. Spoglądał na nią bardzo podejrzliwie, zbliżał się do niej nie na wprost, a obchodząc ją jakby wokół. – Nazywa się Deimos. Nie musisz się go obawiać, nie skrzywdzi cię. Przynajmniej nie bez powodu. Jakkolwiek to teraz wygląda – westchnął, po czym obrócił się całym ciałem w kierunku samicy. Jego puma miała opory, aby wyzbyć się swoich drapieżnych pobudek w stosunku do smoków. Dlatego często poznawanie Deimosa nie należało do najbardziej komfortowych. – Przybyłaś tutaj niedawno, jeśli się nie mylę? – powiedział, spoglądając to na kompana, to na towarzyszkę rozmowy.
Jakby nie patrzeć... on również przybył tutaj niedawno. Jednak ciągnął za sobą brzemię historii. Brzemię wspomnień.
Puma najpierw dostrzegła ruch. Nieokreślony, ale nienaturalny. Deimos nie wiedział, co zbliża się w ich kierunku, ale... czuł czyjąś obecność. Nie przejął się tym jednak nazbyt, po krótkim postoju dalej ruszył w swoją niezobowiązującą przechadzkę.
Podobnie Wzburzony. Ten nie zawahał się ani na moment, szedł dalej przed siebie. Bardzo powoli. Rozglądał się wokół nieco baczniej, aż po kilku sekundach dostrzegł rozmazaną sylwetkę. Nie zatrzymał się.
Aż do momentu, kiedy usłyszał szept. Wtedy uniósł lekko brew, a na jego pysk wstąpił jakby nieśmiały uśmiech. Pomimo tego, że nie obrócił się w stronę głosu, wiedział, gdzie znajduje się jego posiadaczka, wiedział, że wcale się przed nim nie kryła. Więź była cudowną rzeczą.
Dyskretnie wciągnął powietrze w nozdrza. Tak jak się spodziewał, smoczyca nie pochodziła ani z Ognia, ani tym bardziej z Wody. Ziemia lub Cień? Zapach tego drugiego stada pozostawał bardzo niewyraźny, był jak złudzenie. Czuł tę woń przez ułamek sekundy... i sam nie miał pewności, czy to wyobraźnia nie spłatała mu figla.
Ale chyba był to Cień. Spotkanie zapowiadało się wybornie.
– Kot? – rzucił cicho, zaś jego uśmiech zastąpił jakby wyraz czystego zaciekawienia. Jednocześnie obrócił pysk w stronę samicy. – Taka puma? – dorzucił, gdy zza jego grzbietu wyszedł kompan, który jednocześnie zaczął skracać dość niepewnie dystans do smoczycy. Spoglądał na nią bardzo podejrzliwie, zbliżał się do niej nie na wprost, a obchodząc ją jakby wokół. – Nazywa się Deimos. Nie musisz się go obawiać, nie skrzywdzi cię. Przynajmniej nie bez powodu. Jakkolwiek to teraz wygląda – westchnął, po czym obrócił się całym ciałem w kierunku samicy. Jego puma miała opory, aby wyzbyć się swoich drapieżnych pobudek w stosunku do smoków. Dlatego często poznawanie Deimosa nie należało do najbardziej komfortowych. – Przybyłaś tutaj niedawno, jeśli się nie mylę? – powiedział, spoglądając to na kompana, to na towarzyszkę rozmowy.
Jakby nie patrzeć... on również przybył tutaj niedawno. Jednak ciągnął za sobą brzemię historii. Brzemię wspomnień.
- 08 paź 2017, 21:24
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Prastare Drzewo
- Odpowiedzi: 613
- Odsłony: 86721
Ostatnio Wzburzony częściej bywał na terenach wspólnych. Otrząsnął się już po powrocie do Wolnych Stad, to na pewno. Może gdzieś podświadomie zaczął szukać towarzystwa wśród smoków?
Tylko dlaczego nie zadowalała go obecność jego stadnych braci... a także smoków z sojuszu?
Może tereny wspólne dawały pewne odetchnienie. Przypominały, że życie nie toczy się jedynie wokół jednej sprawy, że istnieją inne smoki, inne stada, inne problemy, inne tragedie. Dawały moment odpoczynku od własnych kłopotów. Bo przecież tutaj, chociażby w Dzikiej Puszczy, problemy go nie dotyczyły, prawda?
Chciałby, żeby tak było.
Wylądował już dość dawno i sporo na zachód stąd. Swe kroki od początku kierował w stronę Prastarego Drzewa, jednak tempo spaceru było nadzwyczaj powolne. Wzburzonemu towarzyszył Deimos, który nie był już tak zachwycony wolnym chodem Znamienia. Latał dlatego po lesie, rozglądając się wokół. Poznając dotychczas nieodkryty teren. A nóż trafi na jakiś kamyk albo tropy...?
Wzburzony mógł jedynie z politowaniem przyglądać się kompanowi. Na pysku maga pojawiał się co jakiś czas przelotny uśmiech, gdy widział, jak bardzo zaangażowana jest puma. I tak tutaj nic nie znajdzie, zwierzyna nie lubiła tych terenów, a wszystkie kamienie smoki już dawno znalazły.
Smoki... podejrzewał, że w końcu na jakiegoś trafi. Tereny Wspólne były małe, a przylatywało tutaj dużo różnych smoków. Niemal zawsze trafiał.
Tylko dlaczego nie zadowalała go obecność jego stadnych braci... a także smoków z sojuszu?
Może tereny wspólne dawały pewne odetchnienie. Przypominały, że życie nie toczy się jedynie wokół jednej sprawy, że istnieją inne smoki, inne stada, inne problemy, inne tragedie. Dawały moment odpoczynku od własnych kłopotów. Bo przecież tutaj, chociażby w Dzikiej Puszczy, problemy go nie dotyczyły, prawda?
Chciałby, żeby tak było.
Wylądował już dość dawno i sporo na zachód stąd. Swe kroki od początku kierował w stronę Prastarego Drzewa, jednak tempo spaceru było nadzwyczaj powolne. Wzburzonemu towarzyszył Deimos, który nie był już tak zachwycony wolnym chodem Znamienia. Latał dlatego po lesie, rozglądając się wokół. Poznając dotychczas nieodkryty teren. A nóż trafi na jakiś kamyk albo tropy...?
Wzburzony mógł jedynie z politowaniem przyglądać się kompanowi. Na pysku maga pojawiał się co jakiś czas przelotny uśmiech, gdy widział, jak bardzo zaangażowana jest puma. I tak tutaj nic nie znajdzie, zwierzyna nie lubiła tych terenów, a wszystkie kamienie smoki już dawno znalazły.
Smoki... podejrzewał, że w końcu na jakiegoś trafi. Tereny Wspólne były małe, a przylatywało tutaj dużo różnych smoków. Niemal zawsze trafiał.
- 04 paź 2017, 23:42
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Bliźniacze Skały
- Odpowiedzi: 660
- Odsłony: 88723
Dlaczego znalazł się właśnie tutaj, o takiej porze? Smocze losy mają to do siebie, że uwielbiają się przecinać. Czasami są niczym szept w głowie, mówiący im, gdzie mają się udać. Czy to dlatego Wzburzony znajdował się teraz nie w obozie swego stada, a na Bliźniaczych Skałach...?
Nie robił tam nic konkretnego. Właściwie zjawił się na wspólnych dopiero niedawno. Odpoczywał, korzystając z ostatniego tchnienia lata. A właściwie początku jesieni.
Czy odpoczywał było dobrym słowem?
W pewnym momencie, gdy jego wzrok spoczął na czerwieniejącym niebie, dostrzegł sylwetkę, która wyrwała go z zamyślenia. Zamierzała ona najwyraźniej wylądować dość blisko niego, ale jednocześnie najwyraźniej jej właściciel nie zdołał go jeszcze dojrzeć. Hmm...
Jeszcze cztery księżyce przeszedłby obok niej obojętnie, ominąłby, pewnie wrócił do groty. Teraz jednak skierował swe kroki w kierunku tajemniczego smoka.
Gdy zbliżył się do samca, który, jak poznawał po zapachu, był Ognistym, usłyszał stukot pazurów o skałę. Chwilę później, kiedy już był od niego dosłownie na wyciągnięcie łapy, poczuł lekkie wibracje maddary. Energia, jeszcze nieukształtowana, niezdolna do stworzenia prawdziwego tworu. A jej właściciel był na tyle pochłonięty swoją próbą, że nawet nie zauważył, kiedy Znamię się tu zjawił.
Dopiero po kilku sekundach zdradził swoją obecność.
– Chyba nie chodziło ci jedynie o to, aby maddara zaczęła wokół ciebie dryfować, co? – zagadnął, po czym podszedł na odległość ogona do smoka. – Wz.. Znamię Burzy. Co tutaj robisz? – powiedział, przedstawiając się. jedna z jego brwi powędrowała nieco do góry, zaś rysy jego pyska lekko się zmarszczyły. Właściwie... dziwiło go to, ale był ciekawy.
Nie robił tam nic konkretnego. Właściwie zjawił się na wspólnych dopiero niedawno. Odpoczywał, korzystając z ostatniego tchnienia lata. A właściwie początku jesieni.
Czy odpoczywał było dobrym słowem?
W pewnym momencie, gdy jego wzrok spoczął na czerwieniejącym niebie, dostrzegł sylwetkę, która wyrwała go z zamyślenia. Zamierzała ona najwyraźniej wylądować dość blisko niego, ale jednocześnie najwyraźniej jej właściciel nie zdołał go jeszcze dojrzeć. Hmm...
Jeszcze cztery księżyce przeszedłby obok niej obojętnie, ominąłby, pewnie wrócił do groty. Teraz jednak skierował swe kroki w kierunku tajemniczego smoka.
Gdy zbliżył się do samca, który, jak poznawał po zapachu, był Ognistym, usłyszał stukot pazurów o skałę. Chwilę później, kiedy już był od niego dosłownie na wyciągnięcie łapy, poczuł lekkie wibracje maddary. Energia, jeszcze nieukształtowana, niezdolna do stworzenia prawdziwego tworu. A jej właściciel był na tyle pochłonięty swoją próbą, że nawet nie zauważył, kiedy Znamię się tu zjawił.
Dopiero po kilku sekundach zdradził swoją obecność.
– Chyba nie chodziło ci jedynie o to, aby maddara zaczęła wokół ciebie dryfować, co? – zagadnął, po czym podszedł na odległość ogona do smoka. – Wz.. Znamię Burzy. Co tutaj robisz? – powiedział, przedstawiając się. jedna z jego brwi powędrowała nieco do góry, zaś rysy jego pyska lekko się zmarszczyły. Właściwie... dziwiło go to, ale był ciekawy.
- 27 maja 2017, 23:06
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 541
- Odsłony: 90052
Raziel niestety nie wyglądał, jakby jego słowa były jedynie miernym żartem. Smok był raczej zafiksowany na możliwość władania nad rybami.
I jak tu miał nauczyć go magii?
No właśnie. I po co on wspominał w ogóle o tym zapachu? Było niemal oczywiste, że Ognisty podejdzie do niego i zacznie go obwąchiwać, aby sprawdzić, o czym była mowa. A on i tak o tym powiedział. Mógł sobie odpuścić i ominąć temat.
– Ziołem z dodatkiem siarki, pragnę nadmienić. Zaś mi mój zapach Wody naprawdę nie przeszkadza. Nie wiem, gdzie ty tu czujesz rybę, ja czuję jedynie orzeźwiającą morską sól – powiedział, mrużąc lekko oczy. Na jego pysku widniał wciąż lekki uśmiech. Nie przeszkadzały mu specjalnie docinki, jeśli można to tak nazwać, skierowane w jego stronę... a właściwie w stronę jego woni. Był niemalże ciekawy, co adept mógł jeszcze na ten temat dodać. Niemalże.
W odpowiedzi na prychnięcie Raziela i jego wcześniejsze słowa, kamyk znów się podniósł. Wokół niego pojawiła się niewidoczna warstwa materiału, która uniosła go bardzo szybko do góry i przeniosła przed pysk Wzburzonego. Następnie kamyk zaczął powolnie, niemal teatralnie opadać pod łapy Wodnego. Tym razem na jego pysku prezentował się po prostu wyraz zupełnego spokoju, zaburzony na moment podniesieniem jednej z brwi w górę. Aluzja chyba była dość prosta do zrozumienia.
Gratulacje. Wytrzymałeś całe dwa uderzenia serca dłużej! Wzburzony spuścił łeb i odetchnął głęboko.
– Ekscytacja to nie energia, której szukasz. Idziesz zupełnie w przeciwną stronę. Masz siedzieć cicho, uspokoić się. Starać się nie myśleć o niczym, co dzieje się wokół, a skupić się jedynie na swoim ciele. Musisz znaleźć w nim coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie czułeś. Energię, która zawsze tam była, jednak o niej nie wiedziałeś. Nie poczujesz tego, a raczej... zobaczysz ją. Będziesz wiedział, że ona jest, jak wygląda, gdzie się znajduje. Ale przede wszystkim musisz się uspokoić... na całe kilkadziesiąt uderzeń serca. Albo i dłużej. Za pierwszym razem zawsze jest najtrudniej – wyrzucił z siebie. Nawet nie był specjalnie zirytowany, w końcu musiał być przygotowany również na tak opornych uczniów. Prawda?
I jak tu miał nauczyć go magii?
No właśnie. I po co on wspominał w ogóle o tym zapachu? Było niemal oczywiste, że Ognisty podejdzie do niego i zacznie go obwąchiwać, aby sprawdzić, o czym była mowa. A on i tak o tym powiedział. Mógł sobie odpuścić i ominąć temat.
– Ziołem z dodatkiem siarki, pragnę nadmienić. Zaś mi mój zapach Wody naprawdę nie przeszkadza. Nie wiem, gdzie ty tu czujesz rybę, ja czuję jedynie orzeźwiającą morską sól – powiedział, mrużąc lekko oczy. Na jego pysku widniał wciąż lekki uśmiech. Nie przeszkadzały mu specjalnie docinki, jeśli można to tak nazwać, skierowane w jego stronę... a właściwie w stronę jego woni. Był niemalże ciekawy, co adept mógł jeszcze na ten temat dodać. Niemalże.
W odpowiedzi na prychnięcie Raziela i jego wcześniejsze słowa, kamyk znów się podniósł. Wokół niego pojawiła się niewidoczna warstwa materiału, która uniosła go bardzo szybko do góry i przeniosła przed pysk Wzburzonego. Następnie kamyk zaczął powolnie, niemal teatralnie opadać pod łapy Wodnego. Tym razem na jego pysku prezentował się po prostu wyraz zupełnego spokoju, zaburzony na moment podniesieniem jednej z brwi w górę. Aluzja chyba była dość prosta do zrozumienia.
Gratulacje. Wytrzymałeś całe dwa uderzenia serca dłużej! Wzburzony spuścił łeb i odetchnął głęboko.
– Ekscytacja to nie energia, której szukasz. Idziesz zupełnie w przeciwną stronę. Masz siedzieć cicho, uspokoić się. Starać się nie myśleć o niczym, co dzieje się wokół, a skupić się jedynie na swoim ciele. Musisz znaleźć w nim coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie czułeś. Energię, która zawsze tam była, jednak o niej nie wiedziałeś. Nie poczujesz tego, a raczej... zobaczysz ją. Będziesz wiedział, że ona jest, jak wygląda, gdzie się znajduje. Ale przede wszystkim musisz się uspokoić... na całe kilkadziesiąt uderzeń serca. Albo i dłużej. Za pierwszym razem zawsze jest najtrudniej – wyrzucił z siebie. Nawet nie był specjalnie zirytowany, w końcu musiał być przygotowany również na tak opornych uczniów. Prawda?
- 07 maja 2017, 0:05
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 541
- Odsłony: 90052
Hmm... nie będzie to łatwa nauka. . Wzburzony odniósł wrażenie, jakby górski po prostu przelewał każdą swoją myśl w słowa. Było to dość możliwe.
– Nie dowodzę żadnymi rybami, nazwy stad to tylko... nazwy. Nic poza tym. Każde stado ma określony teren na którym żyje, jednak tereny Wody nie są zalane wodą, Ziemni nie żyją pod ziemią, a Cieniści w... cieniu. Przynajmniej z tego co się orientuje – rzucił, uprzedzając kolejne pytania. – Buchający raczej na pewno nie zamierza cię spalać. A podejrzewałem, że jesteś z tego właśnie stada przez zapach, który wokół siebie roztaczasz. Woń stad czuć z odległości kilku ogonów – dodał jeszcze. Ugh, żeby tylko czerwony nie podszedł do niego i nie zaczął go obwąchiwać. Po coś dodał, że ten zapach jest wyczuwalny z większych odległości.
Przymknął rozbawiony ślepia, gdy młody smok po króciutkiej chwili spokoju zabrał znów głos. Sam doszedł do wniosku, że musi sobie poradzić bez żadnych ziół, gratulacje. Tylko... cisza oznaczała ciszę, nic innego.
Serce to serce. Za pierwszym razem nie uda ci się tak szybko znaleźć swojej maddary. Jeżeli się naprawdę wyciszysz i skupisz na tym, aby zajrzeć wgłąb siebie... odnajdziesz coś, czego jeszcze wcześniej nie znałeś. Maddara u każdego smoka wygląda inaczej, jednak zawsze jest ona energią, którą będziesz zdolny manipulować. Zaś twoim zadaniem jest znalezienie jej źródła, czyli miejsca, gdzie będzie jej najwięcej. To przyjdzie samo, zobaczysz... o ile zdołasz skupić się na swoim zadaniu – rzucił nieco ironicznie. Kto wie, czy to nie będzie najtrudniejsza nauka w jego karierze czarodzieja.
– Nie dowodzę żadnymi rybami, nazwy stad to tylko... nazwy. Nic poza tym. Każde stado ma określony teren na którym żyje, jednak tereny Wody nie są zalane wodą, Ziemni nie żyją pod ziemią, a Cieniści w... cieniu. Przynajmniej z tego co się orientuje – rzucił, uprzedzając kolejne pytania. – Buchający raczej na pewno nie zamierza cię spalać. A podejrzewałem, że jesteś z tego właśnie stada przez zapach, który wokół siebie roztaczasz. Woń stad czuć z odległości kilku ogonów – dodał jeszcze. Ugh, żeby tylko czerwony nie podszedł do niego i nie zaczął go obwąchiwać. Po coś dodał, że ten zapach jest wyczuwalny z większych odległości.
Przymknął rozbawiony ślepia, gdy młody smok po króciutkiej chwili spokoju zabrał znów głos. Sam doszedł do wniosku, że musi sobie poradzić bez żadnych ziół, gratulacje. Tylko... cisza oznaczała ciszę, nic innego.
Serce to serce. Za pierwszym razem nie uda ci się tak szybko znaleźć swojej maddary. Jeżeli się naprawdę wyciszysz i skupisz na tym, aby zajrzeć wgłąb siebie... odnajdziesz coś, czego jeszcze wcześniej nie znałeś. Maddara u każdego smoka wygląda inaczej, jednak zawsze jest ona energią, którą będziesz zdolny manipulować. Zaś twoim zadaniem jest znalezienie jej źródła, czyli miejsca, gdzie będzie jej najwięcej. To przyjdzie samo, zobaczysz... o ile zdołasz skupić się na swoim zadaniu – rzucił nieco ironicznie. Kto wie, czy to nie będzie najtrudniejsza nauka w jego karierze czarodzieja.
- 02 maja 2017, 21:37
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 541
- Odsłony: 90052
– Sam sobie wybrałem takie imię – powiedział, gdy w końcu Raziel, jak sam nazywał się ten smok, przerwał swoją paplaninę. Trzeba mu przyznać, gadane to on miał. Tylko czy to na pewno będzie dla niego w przyszłości takie dobre? – I właściwie... jestem z Wody. Jesteś tu nowy, prawda? Ziemie Wolnych zamieszkują cztery stada. Woda, Ogień, Cień i Ziemia. Ja należę do Wody, a jako że jestem jej przywódcą, to częścią mojego imienia jest słowo "Wody". Twoim przywódcą jest... Buchający Płomień, prawda? Przywódca Ognia w swym imieniu będzie miał słowo "Płomień" lub "Ogień" – przerwał na moment swój wywód, jakby dając sobie chwilę na odetchnięcie. – Każdy smok może używać maddary, ta energia znajduje się w każdym z nas. Skoro w waszej osadzie nikt tego nie robił, to znaczy, że po prostu smoki nie odkryły w sobie tych możliwości – powiedział jeszcze. Uniósł lekko łeb, gdy z ust Ognistego padło swego rodzaju potwierdzenie chęci nauki.
– Czarować. Jak już powiedziałem maddara jest energią, która znajduje się w ciele każdego smoka, nie każdy jednak potrafi opanować sztukę jej używania do perfekcji. Jest to magia tworzenia, co oznacza, że nie możesz za jej pomocą niczego bezpośrednio zniszczyć. Jeżeli będziesz chciał stworzyć dziurę w ziemi nie wystarczy wyobrazić sobie taką dziurę, do tego trzeba stworzyć narzędzie, które owy otwór stworzy. Na początku musisz odnaleźć swoje źródło. Zamknij oczy, skup się na samym sobie, wycisz się. Spróbuj po prostu znaleźć w sobie... energię. Jej duże skupisko – rzucił mrużąc lekko oczy. Z jego pyska nie znikał uśmiech. Jak Raziel zniesie dłuższą chwilę w ciszy?
– Czarować. Jak już powiedziałem maddara jest energią, która znajduje się w ciele każdego smoka, nie każdy jednak potrafi opanować sztukę jej używania do perfekcji. Jest to magia tworzenia, co oznacza, że nie możesz za jej pomocą niczego bezpośrednio zniszczyć. Jeżeli będziesz chciał stworzyć dziurę w ziemi nie wystarczy wyobrazić sobie taką dziurę, do tego trzeba stworzyć narzędzie, które owy otwór stworzy. Na początku musisz odnaleźć swoje źródło. Zamknij oczy, skup się na samym sobie, wycisz się. Spróbuj po prostu znaleźć w sobie... energię. Jej duże skupisko – rzucił mrużąc lekko oczy. Z jego pyska nie znikał uśmiech. Jak Raziel zniesie dłuższą chwilę w ciszy?
- 29 kwie 2017, 0:28
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 541
- Odsłony: 90052
Uśmiech dość szybko przemienił się w... też uśmiech, tylko dużo bardziej ironiczny. Może nie zupełnie, jednak... no Wzburzony nie mógł się powstrzymać, aby nie zareagować na potok słów młodego samca takim właśnie sarkastycznym wyrazem pyska. O, Naranleą, albo jej synem jeszcze nie był nazywany. Choć było to dość przyjemne... żeby nie powiedzieć, że łaskotało po prostu jego ego. Tylko że on nie zrobił nic nadzwyczajnego. Nie ulegało wątpliwości, że górski nie znał potęgi maddary.
Ząb. Zerknął na swoje dzieło z ukosa. Trochę duży jak na ząb. Choć w sumie trochę przypominał właśnie kieł. No, niech będzie i ząb.
No, skoro to jest szkło... to gdy spojrzy się w niebo to będzie błękitne. Pokręcił rozbawiony łbem.
– Przede wszystkim, nie jestem żadną samczą Naranleą – rzekł uśmiechając się od ucha do ucha. – Nazywam się Wzburzone Wody i jestem zwyczajnym smokiem. Synem boginki również nie jestem, a szkoda – dodał jeszcze. – Uczyniłem to za pomocą maddary, daru Naranlei. Daru, który posiada każdy żyjący smok – wzruszył barkami. Odpowiedział niejako na ostatnie pytanie smoka. – A więc tak, możesz robić takie... figo fago. Jeżeli nauczy cię tego ktoś kompetentny – rzucił do czerwonego. – Może mógłbym ci nawet w tym pomóc... tylko może zechciałbyś się mi najpierw przedstawić? – dokończył swą wypowiedź, nie potrafiąc ukryć uśmiechu. W jakiś sposób bawiła go nowo poznana postać. Zanosiło się więc na naukę magii... która mogła być doprawdy ciekawa.
Ząb. Zerknął na swoje dzieło z ukosa. Trochę duży jak na ząb. Choć w sumie trochę przypominał właśnie kieł. No, niech będzie i ząb.
No, skoro to jest szkło... to gdy spojrzy się w niebo to będzie błękitne. Pokręcił rozbawiony łbem.
– Przede wszystkim, nie jestem żadną samczą Naranleą – rzekł uśmiechając się od ucha do ucha. – Nazywam się Wzburzone Wody i jestem zwyczajnym smokiem. Synem boginki również nie jestem, a szkoda – dodał jeszcze. – Uczyniłem to za pomocą maddary, daru Naranlei. Daru, który posiada każdy żyjący smok – wzruszył barkami. Odpowiedział niejako na ostatnie pytanie smoka. – A więc tak, możesz robić takie... figo fago. Jeżeli nauczy cię tego ktoś kompetentny – rzucił do czerwonego. – Może mógłbym ci nawet w tym pomóc... tylko może zechciałbyś się mi najpierw przedstawić? – dokończył swą wypowiedź, nie potrafiąc ukryć uśmiechu. W jakiś sposób bawiła go nowo poznana postać. Zanosiło się więc na naukę magii... która mogła być doprawdy ciekawa.












