O dziwo całkiem dobrze mu szło, tak to do tej pory wyglądało. Nie zamierzał jednak sprawdzać czy jak się zatrzyma to wciąż będzie się unosił ponad wodę. Wreszcie udało mu się jakoś w miarę równomiernie dostosować tempo i sposób w jaki zagarniał wodę pod i za siebie, czyniąc coś co zwykło nazywać się "pływaniem".
Ciekawy również był fakt, że woda już nie była taka zimna.
Zroszony wkrótce również potwierdził swoimi słowami jego znakomite postępy, a to było zadowalające i jeszcze bardziej motywowało go do ćwiczenia pływania, nawet dość szybko odsunęło powoli, gdzieś siedzącą z tyłu głowy myśl o tym jak to jego łapki powoli zaczynają się męczyć.
Płynął spokojnie przed siebie słuchając instruktażu. Mruknął przeciągle w geście akceptacji wyzwania i wkrótce go się podjął.
Zaczął od wygięcia swojego ciała w lewą stronę, a to sam w sobie nie było łatwe.. W wodzie tak po prostu nie dało się wygiąć. Musiał się wspomóc łapkami. Dopiero gdy zaczął przednimi łapkami odpychać wodę na prawą stronę, od razu też łatwiej było mu naturalnie się wyciągnąć w łuk, skręcając łagodnie w lewą stronę. Zadziałało! Za każdym razem gdy chciał pomóc sobie zmienić kierunek, zaczął od przednich łap a następnie wyginał ciało w tym kierunku w którym zamierzał zakręcić. Ogon jednak nadal w miarę swobodnie pływał po powierzchni, dołączając się do reszty ciała i też tworząc ten "łuk". Skrzydła pozostawały zaciśnięte. Nie widział powodu dla których miałby je rozkładać.
Po tym jak wykonał lekki zakręt w lewo, nastąpił czas na wykonanie kółka. Teraz wyprostował swój kierunek w którym pływał, a następnie łapami zaczął zagarniać wodę za, pod i na lewo od siebie. Największą siłę wkładał właśnie w odepchnięcie się na prawą stronę, ale łapami jak i całym ciałem wyznaczał odpowiedni kąt w jakim chciał wykonać zakręt.
Płynął więc tak, wygięty w kształt łuku na prawą stronę, robiąc powoli kółko o jakie prosił Zroszony. Już więcej w tej kwestii wymyślić nie mógł, chociaż w czasie tego kółka zdarzyło mu się pomyśleć czy i tylnymi łapami powinien coś kombinować. Po szybkiej serii małych eksperymentów postanowił pozostać przy nich jako przede wszystkim główna siła napędowa.
– Juuuuuż? – Zapytał się go, samemu nie wiedząc czy te kółko już zaliczył czy nie. A może to miały być dwa kółka? W sumie nie patrzył ile razy Zroszony kiwnął pazurem.
Płynął więc dalej, nieznacznie skręcając na prawo i robiąc coraz większe te kółko. A zaczynał już drugie.
Znaleziono 15 wyników
- 12 lis 2017, 18:51
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139399
- 01 lis 2017, 17:58
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Mały dalej tuptał, coraz pewniej siebie, bo wiedział że niedługo dojdzie tam gdzie ostatni raz widział mamę. Myślał już powoli o tym, by zakończyć to spotkanie. Z jakiegoś powodu który on sam nawet nie znał, nie chciał żeby matka z nim go zobaczyła. Nie bardzo wiedział jak ona na to zareaguje, z drugiej strony – nie chciał się do niczego przyznawać. Gdyby go zapytała co dziś robił, to by jej powiedział.
Może chodziło o tą prywatność co do bliskości jakiej potrzebował z swoją mamą?
Tak myślał nad tym, a także nad tym co powiedział Nocny. Za nic nie podobało mu się jego podejście, ale nie zamierzał go za to potępiać. Był starszy od niego, wiec jakaś w tym logika musiała być. Szanował go również za to że był dla niego miły, ale też że chciał się z nim zaprzyjaźnić – to właśnie najbardziej przekonywało Zawilca do niego, nie jego poglądy.
Uśmiechnął się więc pod nosem. Nocny był ciekawym smokiem, ciekawym i miłym. To wystarczyło by zachować z nim znajomość oraz od czasu do czasu jeszcze się spotkać.
– Myślę więc że nie będziesz miał problemu z poznaniem nowych przyjaciół! – Stwierdził na podstawie jego podejścia nawet do takich spraw. Spojrzał na niego, uśmiechając się szczerze. Odwrócił się ponownie by spojrzeć się przed siebie i zatrzymał natychmiast. Mało brakowało by walnął w drzewo.
Pokręcił łebkiem odetchnąwszy z ulgą, było blisko! Malec przyspieszył by stanąć przed Ciemnym i zagrodzić mu drogę.
– To tutaj. Dalej dojdę sam. Czeka na mnie mama. – Wyjaśnił mu, spoglądając ze spokojem mu w ślepia. Usiadł na zadzie, kładąc ogon przy swoich łapach.
– Dzięki za to spotkanie, i za to że byłeś szczery, i za to że byłeś miły! – Odpowiedział zadowolony, podchodząc do niego i ocierając się bokiem o jego pierś, tam gdzie zdołał dosięgnąć. Wyminął go szybko i popędził do przodu, by tym razem zajrzeć za siebie.
– Do następnego razu, bracie! – Rzucił na pożegnanie, po czym zaczął hopsać w stronę równiny otoczonej przez drzewa. Na jej końcu z pewnością czekała na niego matka która pewnie chowała się przez ten czas by zobaczyć co robi. W życiu przecież nie zostawiłaby go samego!
I tak, o ile Ciemny nie zamierzał go jakoś brutalnie zatrzymać, Zawilec popędził przed siebie pełny szczęścia że zaraz znowu przytuli mamę.
Może chodziło o tą prywatność co do bliskości jakiej potrzebował z swoją mamą?
Tak myślał nad tym, a także nad tym co powiedział Nocny. Za nic nie podobało mu się jego podejście, ale nie zamierzał go za to potępiać. Był starszy od niego, wiec jakaś w tym logika musiała być. Szanował go również za to że był dla niego miły, ale też że chciał się z nim zaprzyjaźnić – to właśnie najbardziej przekonywało Zawilca do niego, nie jego poglądy.
Uśmiechnął się więc pod nosem. Nocny był ciekawym smokiem, ciekawym i miłym. To wystarczyło by zachować z nim znajomość oraz od czasu do czasu jeszcze się spotkać.
– Myślę więc że nie będziesz miał problemu z poznaniem nowych przyjaciół! – Stwierdził na podstawie jego podejścia nawet do takich spraw. Spojrzał na niego, uśmiechając się szczerze. Odwrócił się ponownie by spojrzeć się przed siebie i zatrzymał natychmiast. Mało brakowało by walnął w drzewo.
Pokręcił łebkiem odetchnąwszy z ulgą, było blisko! Malec przyspieszył by stanąć przed Ciemnym i zagrodzić mu drogę.
– To tutaj. Dalej dojdę sam. Czeka na mnie mama. – Wyjaśnił mu, spoglądając ze spokojem mu w ślepia. Usiadł na zadzie, kładąc ogon przy swoich łapach.
– Dzięki za to spotkanie, i za to że byłeś szczery, i za to że byłeś miły! – Odpowiedział zadowolony, podchodząc do niego i ocierając się bokiem o jego pierś, tam gdzie zdołał dosięgnąć. Wyminął go szybko i popędził do przodu, by tym razem zajrzeć za siebie.
– Do następnego razu, bracie! – Rzucił na pożegnanie, po czym zaczął hopsać w stronę równiny otoczonej przez drzewa. Na jej końcu z pewnością czekała na niego matka która pewnie chowała się przez ten czas by zobaczyć co robi. W życiu przecież nie zostawiłaby go samego!
I tak, o ile Ciemny nie zamierzał go jakoś brutalnie zatrzymać, Zawilec popędził przed siebie pełny szczęścia że zaraz znowu przytuli mamę.
- 01 lis 2017, 15:19
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Z początku nie wiedział co powiedzieć. Brakowało mu jednej cechy która dramatycznie powinna zmienić jego ustosunkowanie się do tego co powiedział. Zawiść. Być może Nocny nie miał żadnej bliskiej osoby i właśnie dlatego tak myślał. Zawilec znacznie inaczej do tego podchodził, tak i jego charakter jak i opowieści rodziców utrwaliły w nim potrzebę solidarności, ale także ostrożności i walki o swoje. Tą walkę gdzieś w Nocnym widział, bo przecież miał swój wyjątek który nazwał zagrożeniem. Ale czy wszystko co może się w przyszłości wydarzyć jest lub będzie zagrożeniem dla kogokolwiek innego niż dla tego jednego smoka, na którym Nocnemu mogłoby zależeć? Co wówczas?
Tym razem z powodu swojego chwilowego milczenia, przemyślał co chce powiedzieć.
– A co jeśli w tej walce zginęłaby bliska ci osoba? Albo ktoś okrutnie ją pokaleczył.. Nie ciągnęłaby cię nienawiść? – Zapytał go, mrużąc oczy i spoglądając przez chwilę na niego by następnie wrócić ponownie do śledzenia drogi którą wyznaczała sowa matki. Tym razem po przemyśleniu swojej wypowiedzi, uniknął takiej wpadki jak wspomnienie o pomszczenie własnej matki. Bądź co bądź, Zawilec nie bez powodu zadawał takie pytania. Były one uosobieniem jego podejścia do życia i własnych racji. Jego matka była dla niego bardzo ważna, nie potrafił sobie wyobrazić co by się stało gdyby ktoś chciałby mu ją odebrać. A przecież widział już śmierć na własne oczy, jak brutalnie smok może potraktować wroga. Nie chciał żeby coś złego przytrafiło się jego matce..
Pełen emocji zacisnął kły mocniej. Jego pysk przez chwilę był pełen mściwości..
Zamknął ślepia i odetchnął. Nie powinien się tak porywać, zwłaszcza że to tylko gdybania, ale mimo wszystko sama myśl o tym męczyła go niesamowicie.
Spojrzał w górę, zauważył że zmieniła kierunek. Również więc i on, manewrując między rosłymi drzewami, zmienił swój kierunek i szedł dalej za sową. Droga wydawała mu się teraz bardziej znajoma niż wcześniej.
Tym razem z powodu swojego chwilowego milczenia, przemyślał co chce powiedzieć.
– A co jeśli w tej walce zginęłaby bliska ci osoba? Albo ktoś okrutnie ją pokaleczył.. Nie ciągnęłaby cię nienawiść? – Zapytał go, mrużąc oczy i spoglądając przez chwilę na niego by następnie wrócić ponownie do śledzenia drogi którą wyznaczała sowa matki. Tym razem po przemyśleniu swojej wypowiedzi, uniknął takiej wpadki jak wspomnienie o pomszczenie własnej matki. Bądź co bądź, Zawilec nie bez powodu zadawał takie pytania. Były one uosobieniem jego podejścia do życia i własnych racji. Jego matka była dla niego bardzo ważna, nie potrafił sobie wyobrazić co by się stało gdyby ktoś chciałby mu ją odebrać. A przecież widział już śmierć na własne oczy, jak brutalnie smok może potraktować wroga. Nie chciał żeby coś złego przytrafiło się jego matce..
Pełen emocji zacisnął kły mocniej. Jego pysk przez chwilę był pełen mściwości..
Zamknął ślepia i odetchnął. Nie powinien się tak porywać, zwłaszcza że to tylko gdybania, ale mimo wszystko sama myśl o tym męczyła go niesamowicie.
Spojrzał w górę, zauważył że zmieniła kierunek. Również więc i on, manewrując między rosłymi drzewami, zmienił swój kierunek i szedł dalej za sową. Droga wydawała mu się teraz bardziej znajoma niż wcześniej.
- 01 lis 2017, 14:26
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139399
Gadatliwość Zroszonego wcale pisklęciu nie przeszkadzała. Lubił gdy drugi smok był komunikatywny, a nie cichy i małomówny. Jeżeli już coś mówić to bezpośrednio, a nie coś chować i ukrywać. Zawilec nie znosił niedomówień i tajemnic.
Zgodnie więc z jego instruktażem, Zawilec z początku szedł dalej przed siebie. Woda stopniowo sięgała mu coraz dalej. Teraz był pewien że im dalej zajdzie tym ziemia będzie niżej. Sprowadzało się więc do tego, że wkrótce znajdzie się cały pod wodą, a do tego doprowadzić nie chciał. Miał złe przeczucia co do wejścia i zanurzenia się cały w ten sposób.
Dlatego wybił się z wody do przodu i zaczął energicznie machać łapami, na początku nieco chaotycznie, potem równomiernie – tak by jak jedna para łap zgarnęła już wodę, następna była gotowa do tego. Sam sposób "zagarniania" wody był próbą dostosowania się do opisu tej czynności przez Zroszonego. Miał wrażenie że miał to zrobić coś na zasadzie wsadzenia łapy w piach i wyciągnięcia z niej ziemi, wyrzucając ją za siebie. Tak więc na początku robił. Robił koliste ruchy łapami w pionie, zagarniając wodę pod siebie a następnie za siebie. Skrzydła przycisnął do ciała, łeb uniósł w obawie przed połknięciem wody, ogon zaś pływał swobodnie za nim, póki co rozłożony prosto skoro nie zmieniał kierunku.
– Co... dalej? – Zapytał z małą przerwą, jeszcze starając się przyzwyczaić do kontroli oddechu w czasie pływania i znalezienia w tym wszystkim czas na odezwanie się. Mimo że w jeziorze nie musiał spodziewać się fal, sam czasami miał lekko zanurzony pysk, ucząc się cały czas i dostosowując. Z uniesionym w górze łebkiem zerkał na Zroszonego, nieprzerwanie przebierając równomiernie łapami. Bał się teraz zatrzymać, czuł że gdy to zrobi, ściągnie go na dno.
Zgodnie więc z jego instruktażem, Zawilec z początku szedł dalej przed siebie. Woda stopniowo sięgała mu coraz dalej. Teraz był pewien że im dalej zajdzie tym ziemia będzie niżej. Sprowadzało się więc do tego, że wkrótce znajdzie się cały pod wodą, a do tego doprowadzić nie chciał. Miał złe przeczucia co do wejścia i zanurzenia się cały w ten sposób.
Dlatego wybił się z wody do przodu i zaczął energicznie machać łapami, na początku nieco chaotycznie, potem równomiernie – tak by jak jedna para łap zgarnęła już wodę, następna była gotowa do tego. Sam sposób "zagarniania" wody był próbą dostosowania się do opisu tej czynności przez Zroszonego. Miał wrażenie że miał to zrobić coś na zasadzie wsadzenia łapy w piach i wyciągnięcia z niej ziemi, wyrzucając ją za siebie. Tak więc na początku robił. Robił koliste ruchy łapami w pionie, zagarniając wodę pod siebie a następnie za siebie. Skrzydła przycisnął do ciała, łeb uniósł w obawie przed połknięciem wody, ogon zaś pływał swobodnie za nim, póki co rozłożony prosto skoro nie zmieniał kierunku.
– Co... dalej? – Zapytał z małą przerwą, jeszcze starając się przyzwyczaić do kontroli oddechu w czasie pływania i znalezienia w tym wszystkim czas na odezwanie się. Mimo że w jeziorze nie musiał spodziewać się fal, sam czasami miał lekko zanurzony pysk, ucząc się cały czas i dostosowując. Z uniesionym w górze łebkiem zerkał na Zroszonego, nieprzerwanie przebierając równomiernie łapami. Bał się teraz zatrzymać, czuł że gdy to zrobi, ściągnie go na dno.
- 01 lis 2017, 12:18
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Samczyk w zastanowieniu mruknął na odpowiedź Nocnego. Tym razem była ona wyjątkowo krótka, o dziwo. Czyżby coś ukrywał przed nim?
Pamiętał jak ojciec opowiadał mu o stadach. O ile dobrze jeszcze pamiętał, to Opoka Ziemi kierowała jego stadem. Czy to przez nią nie miał szans w pierwszej kolejności dołączyć do tej walki? A może sam odmówił? To by było dość ryzykowne, nawet znając nastawienie Nocnego do innych smoków. Ziemia taka pokojowa się nie wydawała by jego pokojowe potrzeby zostały zapewnione, ale... A może to tato się pomylił? Ciężko było stwierdzić. Z drugiej strony, nie miał żadnych powodów póki co by nie zaakceptować całej wiedzy i informacji jakie zostały mu przekazane przez ojca – przynajmniej tak długo aż sam nie przekona się że jest inaczej.
.. a że jego ojciec był prawdomówny i mądry, to powątpiewał by którekolwiek z jego słów byłoby niezgodne z rzeczywistością.
– Ale dlaczego? Nie chciałeś? – Zapytał go bezpośrednio, jak w to pisklęcym rozumowaniu i sposobie bywa – mówisz to co ci ślina na jęzor przyniesie, czasami tylko zastanawiając się czy coś się dobrze powiedziało. Dopiero po chwili samczyk pomyślał czy nie lepiej było zapytać czy to Opoka nie pozwoliła mu dołączyć do walki, ażeby nie brzmiało to tak jak jawne nawiązywanie do jego niekonfliktowego charakteru.
A podróż kontynuował, idąc nieprzerwanie przed siebie i pilnując czy sowa jego matki nie zmienia kierunku. Była daleko, ale ten biały puch był dość dobrze widoczny w koronie drzew.
Pamiętał jak ojciec opowiadał mu o stadach. O ile dobrze jeszcze pamiętał, to Opoka Ziemi kierowała jego stadem. Czy to przez nią nie miał szans w pierwszej kolejności dołączyć do tej walki? A może sam odmówił? To by było dość ryzykowne, nawet znając nastawienie Nocnego do innych smoków. Ziemia taka pokojowa się nie wydawała by jego pokojowe potrzeby zostały zapewnione, ale... A może to tato się pomylił? Ciężko było stwierdzić. Z drugiej strony, nie miał żadnych powodów póki co by nie zaakceptować całej wiedzy i informacji jakie zostały mu przekazane przez ojca – przynajmniej tak długo aż sam nie przekona się że jest inaczej.
.. a że jego ojciec był prawdomówny i mądry, to powątpiewał by którekolwiek z jego słów byłoby niezgodne z rzeczywistością.
– Ale dlaczego? Nie chciałeś? – Zapytał go bezpośrednio, jak w to pisklęcym rozumowaniu i sposobie bywa – mówisz to co ci ślina na jęzor przyniesie, czasami tylko zastanawiając się czy coś się dobrze powiedziało. Dopiero po chwili samczyk pomyślał czy nie lepiej było zapytać czy to Opoka nie pozwoliła mu dołączyć do walki, ażeby nie brzmiało to tak jak jawne nawiązywanie do jego niekonfliktowego charakteru.
A podróż kontynuował, idąc nieprzerwanie przed siebie i pilnując czy sowa jego matki nie zmienia kierunku. Była daleko, ale ten biały puch był dość dobrze widoczny w koronie drzew.
- 29 paź 2017, 18:41
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Z całą pewnością, Nocnemu Kolcowi nie można było odmówić ciekawego podejścia do życia. Zawilec nie wybaczyłby nikomu kto zabił jego kochaną mamusię. Od razu zacząłby szukać takiego osobnika by go osobiście wypatroszyć.
Ale on to on. Mała, trochę tłusta, kochana kulka!
Korzystając z wolnej chwili, odsunął się od Nocnego Kolca by zachować jakiś przyjemny dystans i przy okazji dać znać że jest gotowy do wyruszenia w drogę.
– Pewnie! Tak będzie lepiej niż samemu.. – Odpowiedział mu, czując pewną ulgę z świadomością że nie będzie musiał samemu po ciemku chodzić. Z pewnością drogę wskazałaby mu sowa, jednak i tak, zanim by dotarł.. Ta ciemność nie podobała mu się w ogóle.
– Nie ma za co. – Odpowiedział krótko, kierując się za sową swojej matki i patrząc przed siebie. Uśmiechnął się nieznacznie na słowa Nocnego. Wciąż go dziwiło jego podejście, ale mimo wszystko też się cieszył że spotkał tak fajnego smoka.
– A ty uczestniczyłeś w tej wojnie? – Zapytał go. Ciekawość nie pozwalała nie zadać tego pytania. W końcu Ciemny nie wydawał się być szczególnie urażony sprawami swojego stada. Był ciekaw czy poprzez swoje podejście do pewnych spraw miał kłopoty w własnym stadzie. Sam do końca nie wiedział jak sprawa wyglądałaby w Wodzie, ale niesubordynacja wydawała się poważną sprawą. Zawilca lenie by denerwowały, a ktoś kto celowo nie wykonuje rozkazów jeszcze bardziej spadłby w jego osobistym rankingu.
Ale on to on. Mała, trochę tłusta, kochana kulka!
Korzystając z wolnej chwili, odsunął się od Nocnego Kolca by zachować jakiś przyjemny dystans i przy okazji dać znać że jest gotowy do wyruszenia w drogę.
– Pewnie! Tak będzie lepiej niż samemu.. – Odpowiedział mu, czując pewną ulgę z świadomością że nie będzie musiał samemu po ciemku chodzić. Z pewnością drogę wskazałaby mu sowa, jednak i tak, zanim by dotarł.. Ta ciemność nie podobała mu się w ogóle.
– Nie ma za co. – Odpowiedział krótko, kierując się za sową swojej matki i patrząc przed siebie. Uśmiechnął się nieznacznie na słowa Nocnego. Wciąż go dziwiło jego podejście, ale mimo wszystko też się cieszył że spotkał tak fajnego smoka.
– A ty uczestniczyłeś w tej wojnie? – Zapytał go. Ciekawość nie pozwalała nie zadać tego pytania. W końcu Ciemny nie wydawał się być szczególnie urażony sprawami swojego stada. Był ciekaw czy poprzez swoje podejście do pewnych spraw miał kłopoty w własnym stadzie. Sam do końca nie wiedział jak sprawa wyglądałaby w Wodzie, ale niesubordynacja wydawała się poważną sprawą. Zawilca lenie by denerwowały, a ktoś kto celowo nie wykonuje rozkazów jeszcze bardziej spadłby w jego osobistym rankingu.
- 26 paź 2017, 17:40
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139399
Pisklę uśmiechnęło się pod nosem widząc że żart się udał, albo po prostu trafił na specyficzną audiencje.. Nie mniej, Zroszony pomimo swojego zachowania sprawiał miłe wrażenie i to było najważniejsze. Pozostało jeszcze zapytać o stado, smok wyglądał jak by pochodził z Wody, przynajmniej tak mu się wydawało że wszyscy mili pochodzą z Ognia i Wody, a ci źli to Ziemia i Cień.
Jeszcze bardziej się ucieszył na fakt takiego entuzjazmu ze strony Zroszonego. Nie dość że poznał miłego osobnika to jeszcze z tej nowej znajomości nauczy się czegoś nowego.. Jak tu się nie cieszyć?
– Super! – Odezwał się zadowolony po usłyszeniu jego zgody. Posłuchał jego krótkiego instruktażu i postawił jedną łapę.
Woda była cholernie zimna..
– Ah! – Wydał z siebie zaskoczony, cofając łapę na brzeg. – Nie myślałem że aż tak zimna! – Dodał, lekko zdemotywowany. Do kolejnej próby jednak sama postawa Zroszonego wystarczyła. On jakoś wskoczył bez wysiłku..
Więc ponownie spróbował. Było źle, ale nie aż tak źle, i lepiej z czasem. Dostawił drugą łapkę, potem następną, i następną, i następną, i w końcu dotarł tam gdzie prosił Zroszony, czyli trochę za nim. Woda sięgała mu do połowy łap. Zanurzone łapy przyzwyczaiły się już do chłodu, gorzej z każdą kończyną która była jeszcze słucha. Tam gdzie dotarła zimna woda tam również przeszywający chłód. Pisklę wiedziało że musi to przeboleć, w końcu gdy już się zanurzy cały, powinno być lepiej.
Chyba?
Sama woda była w sobie również ciekawa. Nie miał wcześniej okazji wejść do żadnego zbiornika w swoim życiu, a jedynie je obserwować. Łapy w tej powierzchni poruszały się ciężej. Było to trochę podobne do biegu pod wiatr z tym wyjątkiem, że czuł opór jedynie na swoich łapach. Póki co!
– I co dalej? Wskakujemy? – Zapytał, delikatnie sugerując że mogliby już do tej wody wskakiwać cali. Chciał w końcu zobaczyć czy po zanurzeniu się będzie lepiej czy gorzej.
Jeszcze bardziej się ucieszył na fakt takiego entuzjazmu ze strony Zroszonego. Nie dość że poznał miłego osobnika to jeszcze z tej nowej znajomości nauczy się czegoś nowego.. Jak tu się nie cieszyć?
– Super! – Odezwał się zadowolony po usłyszeniu jego zgody. Posłuchał jego krótkiego instruktażu i postawił jedną łapę.
Woda była cholernie zimna..
– Ah! – Wydał z siebie zaskoczony, cofając łapę na brzeg. – Nie myślałem że aż tak zimna! – Dodał, lekko zdemotywowany. Do kolejnej próby jednak sama postawa Zroszonego wystarczyła. On jakoś wskoczył bez wysiłku..
Więc ponownie spróbował. Było źle, ale nie aż tak źle, i lepiej z czasem. Dostawił drugą łapkę, potem następną, i następną, i następną, i w końcu dotarł tam gdzie prosił Zroszony, czyli trochę za nim. Woda sięgała mu do połowy łap. Zanurzone łapy przyzwyczaiły się już do chłodu, gorzej z każdą kończyną która była jeszcze słucha. Tam gdzie dotarła zimna woda tam również przeszywający chłód. Pisklę wiedziało że musi to przeboleć, w końcu gdy już się zanurzy cały, powinno być lepiej.
Chyba?
Sama woda była w sobie również ciekawa. Nie miał wcześniej okazji wejść do żadnego zbiornika w swoim życiu, a jedynie je obserwować. Łapy w tej powierzchni poruszały się ciężej. Było to trochę podobne do biegu pod wiatr z tym wyjątkiem, że czuł opór jedynie na swoich łapach. Póki co!
– I co dalej? Wskakujemy? – Zapytał, delikatnie sugerując że mogliby już do tej wody wskakiwać cali. Chciał w końcu zobaczyć czy po zanurzeniu się będzie lepiej czy gorzej.
- 26 paź 2017, 17:00
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Z całą pewnością, Nocny Kolec należał do smoków skomplikowanych, trudnych do zrozumienia przez pięcio-księżycowe pisklę. Być może za bardzo go uszczęśliwił tym faktem i ze stanu smutnego pomógł mu przejść do stanu w którym jest on normalnym sobą. Nie wiedział czy to lepiej dla niego samego, zwłaszcza że po jego słowach poczuł się nieswojo.
Może właśnie dobrze, że Zawilec miał 5 księżyców a nie więcej. Słowa które wypowiadał Nocny można było różnie odebrać, zresztą już nawet i teraz czuł się z tym wszystkim dziwnie i niekomfortowo. W pewnym momencie zastanawiał się nawet czy na pewno słusznie postąpił okazując mu wsparcie. Dla niego to było wszystko proste, nic nie nawiązywało się jedno z drugim i nie tworzyło zaplątanej sieci w której Nocny się znajdował. To że coś nie dopowiedział, albo starał się odpowiednio dobierać słowa było przez pisklę zauważone.
– Ja.. umm... Też się cieszę..! – Oznajmił, uśmiechając się głupio. Bo było mu głupio, ale gdzieś tam w środku rozumiał że Nocny po prostu był niesamowicie podekscytowany jego aprobatą w stosunku do jego propozycji. Również po jego monologu, nie bardzo wiedział na co odpowiedzieć, do czego się ustosunkować, czy mierząc to na miary pisklęcia – Na co chciał odpowiedź, bo strasznie dużo gadał!
Może więc i czas przejąć tą rozmowę w swoje łapki? Niech no poczeka.. Co on tam chciał? Ich punkt widzenia? Przyszłość?
– Chociaż wiesz, tak jakby spotkaliśmy się dosłownie chwilę temu. Nie wiem co ci powiedzieć. – Wyjaśnił swoje zakłopotanie, które byłoby dużo większe gdyby zapamiętał to wszystko co mu powiedział. Zawilec ledwo co się z nim spotkał, przystał na jego propozycję, a Nocny już mu rzuca retrospekcję minionych lat które zmieściły się w ostaniach pięciu minutach. Pomyślał chwilę nad tym wszystkim co powiedział Nocny by w końcu postarać się odpowiedzieć w jednym zdaniu.
– Jesteś pierwszym smokiem ze stada Ziemi jakiego spotkałem.. Ja.. Nie sądziłem że będzie to ktoś tak miły. Bo wiesz, słyszałem że była jakaś wojna i wy z Wodą się nie lubicie.. – Stwierdził, zerkając na bok a następnie w oddal. Z daleka ujrzał sowę swojej matki, obserwującą go. Nagle uświadomił sobie że jest już późno i powinien jak najszybciej wracać do matki.. Co jeśli będzie zła? Jeszcze chwila, słońce zajdzie.. A on sam nie wróci na tereny Wody.
No i co zrobić. Z miłego spotkania w którym mógł lepiej poznać przeciwne stado będzie musiał iść. Czas niestety płynie jak nurt rzeki i nigdy się nie zatrzymuje. Tak samo i on nie powinien, a jednak nie mógł wywinąć się z rozmowy. Chciał się przynajmniej pożegnać, dać Ciemnemu dojść do głosu.
Może właśnie dobrze, że Zawilec miał 5 księżyców a nie więcej. Słowa które wypowiadał Nocny można było różnie odebrać, zresztą już nawet i teraz czuł się z tym wszystkim dziwnie i niekomfortowo. W pewnym momencie zastanawiał się nawet czy na pewno słusznie postąpił okazując mu wsparcie. Dla niego to było wszystko proste, nic nie nawiązywało się jedno z drugim i nie tworzyło zaplątanej sieci w której Nocny się znajdował. To że coś nie dopowiedział, albo starał się odpowiednio dobierać słowa było przez pisklę zauważone.
– Ja.. umm... Też się cieszę..! – Oznajmił, uśmiechając się głupio. Bo było mu głupio, ale gdzieś tam w środku rozumiał że Nocny po prostu był niesamowicie podekscytowany jego aprobatą w stosunku do jego propozycji. Również po jego monologu, nie bardzo wiedział na co odpowiedzieć, do czego się ustosunkować, czy mierząc to na miary pisklęcia – Na co chciał odpowiedź, bo strasznie dużo gadał!
Może więc i czas przejąć tą rozmowę w swoje łapki? Niech no poczeka.. Co on tam chciał? Ich punkt widzenia? Przyszłość?
– Chociaż wiesz, tak jakby spotkaliśmy się dosłownie chwilę temu. Nie wiem co ci powiedzieć. – Wyjaśnił swoje zakłopotanie, które byłoby dużo większe gdyby zapamiętał to wszystko co mu powiedział. Zawilec ledwo co się z nim spotkał, przystał na jego propozycję, a Nocny już mu rzuca retrospekcję minionych lat które zmieściły się w ostaniach pięciu minutach. Pomyślał chwilę nad tym wszystkim co powiedział Nocny by w końcu postarać się odpowiedzieć w jednym zdaniu.
– Jesteś pierwszym smokiem ze stada Ziemi jakiego spotkałem.. Ja.. Nie sądziłem że będzie to ktoś tak miły. Bo wiesz, słyszałem że była jakaś wojna i wy z Wodą się nie lubicie.. – Stwierdził, zerkając na bok a następnie w oddal. Z daleka ujrzał sowę swojej matki, obserwującą go. Nagle uświadomił sobie że jest już późno i powinien jak najszybciej wracać do matki.. Co jeśli będzie zła? Jeszcze chwila, słońce zajdzie.. A on sam nie wróci na tereny Wody.
No i co zrobić. Z miłego spotkania w którym mógł lepiej poznać przeciwne stado będzie musiał iść. Czas niestety płynie jak nurt rzeki i nigdy się nie zatrzymuje. Tak samo i on nie powinien, a jednak nie mógł wywinąć się z rozmowy. Chciał się przynajmniej pożegnać, dać Ciemnemu dojść do głosu.
- 26 paź 2017, 16:48
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139399
Zroszony Kolec.. To imię powtórzył sobie w myślach, zastanawiając się co dokładnie miałoby to słowo oznaczać. Zgadywał że coś co nawiązywało do jego nadpobudliwości, bo znacznie większy od niego smok zachowywał się jak pisklę, tylko takie wyjątkowe. Co powiedzieć, tak los chciał że Zawilec wychował się w środowisku gdzie takich pereł jak on nie zastał, niestety. Najprędzej on sam miał zbliżony charakter, najczęściej gdy przychodziła pora na karmienie, albo musiał jakoś odreagować.
– Jestem.. – Zaczął, chcąc się mu ładnie przedstawić. Zanim jednak dokończył, jęzor Zroszonego przejechał mu po pysku a pisklę wpadło na chwilę w konsternacje.
– ...Zawilec. – Dokończył, spoglądając na niego przez chwilę sceptycznie. Nie przepadał za mokrymi oznakami miłości, zawsze potem w tym miejscu zimno się robiło. Jeszcze od matki jakoś to zniesie, ale od obcych? To normalne by na przywitanie tak się lizać?
– Ja nie jestem z wody, to ty przed chwilą z niej wyszedłeś! – Rzucił mu, tak by sprawić małe zakłopotanie. Nie podobało mu się że wiedział z jakiego stada on jest, a sam nie pochwalił się swoim stadem. A że Zawilec lubił się droczyć, to wyszedł taki kiepski żart.
– Umiesz w tym się poruszać..? – Zapytał, a słowo "pływanie" wypadło mu z łebka. Pisklę wskazało łapką w stronę wody, by nie było wątpliwości o czym mówi. Choć po nim nie było widać takiego entuzjazmu jak u Zroszonego, to ciekawość już tak. Samczyk spoglądał to raz na Zroszonego, raz na jezioro i ślady jakie porobił po wyjściu na brzeg.
– Jestem.. – Zaczął, chcąc się mu ładnie przedstawić. Zanim jednak dokończył, jęzor Zroszonego przejechał mu po pysku a pisklę wpadło na chwilę w konsternacje.
– ...Zawilec. – Dokończył, spoglądając na niego przez chwilę sceptycznie. Nie przepadał za mokrymi oznakami miłości, zawsze potem w tym miejscu zimno się robiło. Jeszcze od matki jakoś to zniesie, ale od obcych? To normalne by na przywitanie tak się lizać?
– Ja nie jestem z wody, to ty przed chwilą z niej wyszedłeś! – Rzucił mu, tak by sprawić małe zakłopotanie. Nie podobało mu się że wiedział z jakiego stada on jest, a sam nie pochwalił się swoim stadem. A że Zawilec lubił się droczyć, to wyszedł taki kiepski żart.
– Umiesz w tym się poruszać..? – Zapytał, a słowo "pływanie" wypadło mu z łebka. Pisklę wskazało łapką w stronę wody, by nie było wątpliwości o czym mówi. Choć po nim nie było widać takiego entuzjazmu jak u Zroszonego, to ciekawość już tak. Samczyk spoglądał to raz na Zroszonego, raz na jezioro i ślady jakie porobił po wyjściu na brzeg.
- 24 paź 2017, 15:01
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Tak.. Tereny wspólne od teraz będą mu się kojarzyć z wszystkimi smokami szukającymi towarzystwa bądź nie wiedzącymi co same mają ze sobą zrobić. W tej sytuacji co się znalazł, czuł się jak ktoś odpowiedzialny za drugą osobę, co było dość dziwne dla małego Zawilca – to pojęcie było dla niego do tej pory nie znane, przecież nim opiekowała się matka i ojciec, tak jak i jego braćmi. A wszyscy razem otoczeni byli opieką i wsparciem we stadzie Wody – przynajmniej młody jeszcze nie widział by ktoś był przez kogoś piętnowany.. no, oprócz jego samego droczącego się z bratem, ale to się nie liczy!
Zajęło mu trochę czasu dokładne rozczytanie obcego. Wcześniej nie znając jego zamiarów i motywacji mógł spodziewać się wszystkiego. Teraz albo doskonale udawał, albo.. był bardzo strapionym smokiem. Było to po nim bardzo widoczne, tak jak również i stres który ukazywał się gdy wyglądał na tak bardzo przejętego co do doboru słów jakich używa. To i tak od strony Zawilca było dziwne. Nie rozumiał, czy nie mógł odnaleźć swojej rodziny w stadzie? Sam przecież powiedział że ma swój dom – co zapewne chodziło mu o stado albo grotę – oraz matkę i siostrę, co pewnie znaczyło albo... przywódczynie? Albo kogoś kto tą matkę zastępował.. To samo zresztą z siostrą..
Zawilec przyłożył łapkę do swojego pyszczka, podpierając się nim o nią. Pomyślał i przeanalizował to wszystko co mu obcy powiedział. Na bieżąco swoją ocenę wzbogacał o ciągłą obserwacje starszego od siebie smoka, który wyglądał teraz tragicznie.
Przymknął ślepia i zrobił zniesmaczoną minę. Starał się tego uniknąć, ale samo po prostu mu to przyszło. Czuł się zwyczajnie złą osobą w tej rozmowie.
Ponownie spojrzał na obcego, spoglądając na niego stanowczo. Podszedł powolnym krokiem, tak jakby chcąc powiedzieć mu coś co ostatecznie go dobije. Sam sprawiał wrażenie kogoś kto ma już dość całej tej sytuacji.
Przybliżył się do niego i spojrzał krótko. Leżał, więc miał na podobnej wysokości łeb co on. Zawilec go wyminął, stając z boku.
Wyciągnął przednie łapki by objąć starszego, czarnołuskiego smoka za jego szyję i mocno do siebie przycisnąć. Postanowił oddać mu tak przyjemny gest dla poprawienia humoru.
Odsunął się o kilka kroków w tył i wreszcie przemówił:
– Lepiej ci, bracie? – Zapytał go, mimowolnie się uśmiechając w jego stronę. Ciepła energia jakoś tak miała w sobie że potrafiła zmienić humor i nastawienie każdej osoby błyskawicznie.
– Chciałbym byś mówił mi po imieniu, jestem Zawilec. – Poprosił go, już z spokojniejszym wyrazem pyska, wyczekującym teraz jego reakcji. W końcu zrobił to nie dla siebie, tylko ze względu na niego.
Usiadł, wpatrzony w sylwetkę swojego czarnołuskiego brata. Przypomniały mu się ponownie słowa "brata". Zaczął się zastanawiać – być może mimo wszystko z tej relacji wyjdzie na dobre? Mieć tak dużego smoka na zawołania w razie problemów brzmi całkiem dobrze.
Zajęło mu trochę czasu dokładne rozczytanie obcego. Wcześniej nie znając jego zamiarów i motywacji mógł spodziewać się wszystkiego. Teraz albo doskonale udawał, albo.. był bardzo strapionym smokiem. Było to po nim bardzo widoczne, tak jak również i stres który ukazywał się gdy wyglądał na tak bardzo przejętego co do doboru słów jakich używa. To i tak od strony Zawilca było dziwne. Nie rozumiał, czy nie mógł odnaleźć swojej rodziny w stadzie? Sam przecież powiedział że ma swój dom – co zapewne chodziło mu o stado albo grotę – oraz matkę i siostrę, co pewnie znaczyło albo... przywódczynie? Albo kogoś kto tą matkę zastępował.. To samo zresztą z siostrą..
Zawilec przyłożył łapkę do swojego pyszczka, podpierając się nim o nią. Pomyślał i przeanalizował to wszystko co mu obcy powiedział. Na bieżąco swoją ocenę wzbogacał o ciągłą obserwacje starszego od siebie smoka, który wyglądał teraz tragicznie.
Przymknął ślepia i zrobił zniesmaczoną minę. Starał się tego uniknąć, ale samo po prostu mu to przyszło. Czuł się zwyczajnie złą osobą w tej rozmowie.
Ponownie spojrzał na obcego, spoglądając na niego stanowczo. Podszedł powolnym krokiem, tak jakby chcąc powiedzieć mu coś co ostatecznie go dobije. Sam sprawiał wrażenie kogoś kto ma już dość całej tej sytuacji.
Przybliżył się do niego i spojrzał krótko. Leżał, więc miał na podobnej wysokości łeb co on. Zawilec go wyminął, stając z boku.
Wyciągnął przednie łapki by objąć starszego, czarnołuskiego smoka za jego szyję i mocno do siebie przycisnąć. Postanowił oddać mu tak przyjemny gest dla poprawienia humoru.
Odsunął się o kilka kroków w tył i wreszcie przemówił:
– Lepiej ci, bracie? – Zapytał go, mimowolnie się uśmiechając w jego stronę. Ciepła energia jakoś tak miała w sobie że potrafiła zmienić humor i nastawienie każdej osoby błyskawicznie.
– Chciałbym byś mówił mi po imieniu, jestem Zawilec. – Poprosił go, już z spokojniejszym wyrazem pyska, wyczekującym teraz jego reakcji. W końcu zrobił to nie dla siebie, tylko ze względu na niego.
Usiadł, wpatrzony w sylwetkę swojego czarnołuskiego brata. Przypomniały mu się ponownie słowa "brata". Zaczął się zastanawiać – być może mimo wszystko z tej relacji wyjdzie na dobre? Mieć tak dużego smoka na zawołania w razie problemów brzmi całkiem dobrze.
- 23 paź 2017, 15:20
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Jeżeli Ziemisty chciał zrobić dobre wrażenie, to dość blado na tym wyszedł, przynajmniej na początku. Obce smoki dla Zawilca były krótko mówiąc – obce, a to znaczyło że pewna doza nieufności kazała mu zachować jakikolwiek dystans od kogoś kogo nie zna. Pomimo tego wystarczającego faktu, jeszcze sama bliskość w sobie była dla niego krępująca. Grubiutki samczyk spojrzał na smoka z Ziemi ze zdziwieniem, a następnie lekko przechylił się do tyłu, co najbardziej było widoczne po jego samym łbie który wycofał. Tym bardziej gdy ogon obcego otoczył go, a on sam obniżył swój łeb na jego wysokość, Zawilec poczuł się mocno skrępowany. Poczuł potrzebę bycia dużo bardziej ostrożniejszym niż za pierwszym razem gdy go zobaczył, choć w tej sytuacji w której był, nie za bardzo wiedział co zrobić, kierunek w którym mógł się wycofać nie szedł do tyłu, ani w bok, tylko dokładnie w miejscu w którym siedział, przez co miał ochotę po prostu skulić się w sobie.
Jednak póki co.. Po prostu czuł się nieswojo. Skoro obcy nie miał złych zamiarów, to znaczy że nie musiał jeszcze podejmować żadnych nagłych decyzji.
"Pomoc"...? Szczerze mówiąc, Zawilec nie czuł potrzeby czyjejś pomocy. Mama i tata potrafili wszystko wyjaśnić, a na tą chwilę obcy póki co nie zachęcił go do prowadzenia żywej, otwartej rozmowy. Przynajmniej teraz, bo tak na prawdę to nikt młodego nie przekona już po pierwszym spotkaniu i poznaniu się.
W ten oto sposób lekko zaniemówił. Oczywiście, potrafił rozszyfrować po samym jego mowie ciała jakie dokładni jest jego nastrój, dla Zawilca dwojaki. Widział w obcym dobrego smoka, zmęczonego – być może po treningu, ale z drugiej strony jakoś dziwnie enigmatycznego. Miał przez to wrażenie że coś smok knuje.
Tym bardziej więc gdy tak jak wcześniej otoczył go swoim ogonem i zbliżył, tak teraz zrobił następny krok i jeszcze bardziej przybliżył swój pysk i ogon. Młodemu aż ciarki przeszły – taka kumulacja miłości nawet mu nie była znana, bo mimo wszystko jakoś od swojej mamy całe to ciepło jakie od niej otrzymywał było wykonywane w taki jej własny sposób pełny miłości. Tutaj jednak czuł się dziwnie, tak jak gdyby ktoś próbował zdobyć jego sympatię, a on z lekko zaciśniętymi kiełkami i uciekającym wzrokiem na bok krzyczał w myślach żeby to się skończyło. Dawał mu się, mając nadzieje że przestanie, albo przejdzie do rzeczy, bo do tej pory to było wszystko co najmniej dziwne.
W końcu obcy się odezwał, na co Zawilec mógł choć w pewnym stopniu odetchnąć z ulgą. Była w końcu szansa na wyjaśnienia z jego strony, a nie jakieś.. podejrzane przekazywanie uczuć.
Ale znowu, już po pierwszym zdaniu Zawilec jeszcze bardziej poczuł się dziwnie. Przypomniało mu się spotkanie ojca z matką i te niesmaczne gesty z ich stron. Rodzina, czyli dwójka smoków i pisklęta. To co on chciał od niego?!?
Na szczęście dalej już było lepiej, a pisklę jakoś samo z siebie nieco się rozluźniło, wiedząc że jego zamiary są inne od tych co myślał.
Sam pomysł nie wydawał się być mu zły. Czuł jedynie dyskomfort z tego jak szybko takie pytanie padło. Dopiero się przecież poznali..
– Dlaczego? – Zapytał w prosty sposób starszego smoka. – Nie masz swojej własnej rodziny? – Dodał, spoglądając na niego z mieszaną podejrzliwością i zdziwieniem, jednocześnie też zaciekawieniem. Mimo wszystko pomimo tego jak krępujące było jego podejście do terminu "poznawania się", to właśnie to było również początkiem który wzbudził w nim ciekawość. Jaki był głębszy powód do celu? Co się za tym wszystkim kryło?
Jednak póki co.. Po prostu czuł się nieswojo. Skoro obcy nie miał złych zamiarów, to znaczy że nie musiał jeszcze podejmować żadnych nagłych decyzji.
"Pomoc"...? Szczerze mówiąc, Zawilec nie czuł potrzeby czyjejś pomocy. Mama i tata potrafili wszystko wyjaśnić, a na tą chwilę obcy póki co nie zachęcił go do prowadzenia żywej, otwartej rozmowy. Przynajmniej teraz, bo tak na prawdę to nikt młodego nie przekona już po pierwszym spotkaniu i poznaniu się.
W ten oto sposób lekko zaniemówił. Oczywiście, potrafił rozszyfrować po samym jego mowie ciała jakie dokładni jest jego nastrój, dla Zawilca dwojaki. Widział w obcym dobrego smoka, zmęczonego – być może po treningu, ale z drugiej strony jakoś dziwnie enigmatycznego. Miał przez to wrażenie że coś smok knuje.
Tym bardziej więc gdy tak jak wcześniej otoczył go swoim ogonem i zbliżył, tak teraz zrobił następny krok i jeszcze bardziej przybliżył swój pysk i ogon. Młodemu aż ciarki przeszły – taka kumulacja miłości nawet mu nie była znana, bo mimo wszystko jakoś od swojej mamy całe to ciepło jakie od niej otrzymywał było wykonywane w taki jej własny sposób pełny miłości. Tutaj jednak czuł się dziwnie, tak jak gdyby ktoś próbował zdobyć jego sympatię, a on z lekko zaciśniętymi kiełkami i uciekającym wzrokiem na bok krzyczał w myślach żeby to się skończyło. Dawał mu się, mając nadzieje że przestanie, albo przejdzie do rzeczy, bo do tej pory to było wszystko co najmniej dziwne.
W końcu obcy się odezwał, na co Zawilec mógł choć w pewnym stopniu odetchnąć z ulgą. Była w końcu szansa na wyjaśnienia z jego strony, a nie jakieś.. podejrzane przekazywanie uczuć.
Ale znowu, już po pierwszym zdaniu Zawilec jeszcze bardziej poczuł się dziwnie. Przypomniało mu się spotkanie ojca z matką i te niesmaczne gesty z ich stron. Rodzina, czyli dwójka smoków i pisklęta. To co on chciał od niego?!?
Na szczęście dalej już było lepiej, a pisklę jakoś samo z siebie nieco się rozluźniło, wiedząc że jego zamiary są inne od tych co myślał.
Sam pomysł nie wydawał się być mu zły. Czuł jedynie dyskomfort z tego jak szybko takie pytanie padło. Dopiero się przecież poznali..
– Dlaczego? – Zapytał w prosty sposób starszego smoka. – Nie masz swojej własnej rodziny? – Dodał, spoglądając na niego z mieszaną podejrzliwością i zdziwieniem, jednocześnie też zaciekawieniem. Mimo wszystko pomimo tego jak krępujące było jego podejście do terminu "poznawania się", to właśnie to było również początkiem który wzbudził w nim ciekawość. Jaki był głębszy powód do celu? Co się za tym wszystkim kryło?
- 23 paź 2017, 14:30
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139399
W końcu udało mu się narysować coś, co przypominało smoczy pysk z wielkimi kłami i groźnym wyglądzie pyska. Co prawda najinteligentniejszego smoka nie przypominał, ale miało być groźnie. Waagh!
Akurat jak skończył dorysowując ostatnią kreskę, usłyszał czyjś bieg dochodzący z swojej prawej strony. Mimowolnie się obrócił by dość szybko przed pyskiem śmignął mu duży, biały kształt smoka który chwilę później niesamowicie podekscytowany wskoczył do wody. Zawilec oglądał to z początku z zdziwieniem, nie potrafił za bardzo zrozumieć co musiało się takiego wydarzyć żeby tak go tyłek świerzbił..
Ah.. A może to były mrówki!
Wstał więc i podszedł bliżej wody, uprzednio przechodząc po swoim rysunku – tak szybko o nim zapomniał.
– Uciekasz przed czymś..?! – Zawołał go, oczywiście nawet nie myśląc że tak duży smok mógł przyjść się.. pobawić. O ile Zawilec jako pisklę miał czasem potrzeby by odreagować i świrować, to nigdy nie samemu. Gdy był sam, po prostu musiał usatysfakcjonować swoje ciekawskie wnętrze – czy to by zajrzeć pod kamień, czy to by coś ugryźć, albo podrapać, wszystko dookoła jeszcze było dla niego nowe. Ale w końcu stopniowo, krok po kroku, znajdzie sobie odpowiedzi na wszystkie jego dziwne pytania..
Akurat jak skończył dorysowując ostatnią kreskę, usłyszał czyjś bieg dochodzący z swojej prawej strony. Mimowolnie się obrócił by dość szybko przed pyskiem śmignął mu duży, biały kształt smoka który chwilę później niesamowicie podekscytowany wskoczył do wody. Zawilec oglądał to z początku z zdziwieniem, nie potrafił za bardzo zrozumieć co musiało się takiego wydarzyć żeby tak go tyłek świerzbił..
Ah.. A może to były mrówki!
Wstał więc i podszedł bliżej wody, uprzednio przechodząc po swoim rysunku – tak szybko o nim zapomniał.
– Uciekasz przed czymś..?! – Zawołał go, oczywiście nawet nie myśląc że tak duży smok mógł przyjść się.. pobawić. O ile Zawilec jako pisklę miał czasem potrzeby by odreagować i świrować, to nigdy nie samemu. Gdy był sam, po prostu musiał usatysfakcjonować swoje ciekawskie wnętrze – czy to by zajrzeć pod kamień, czy to by coś ugryźć, albo podrapać, wszystko dookoła jeszcze było dla niego nowe. Ale w końcu stopniowo, krok po kroku, znajdzie sobie odpowiedzi na wszystkie jego dziwne pytania..
- 23 paź 2017, 1:16
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Kiedy już strząsł z siebie wszystkie mrówki a cała reszta poległa z nim w boju, mógł odetchnąć z ulgą i spojrzeć na pobojowisko, jak również i swoje łapki czy na pewno jeszcze nic po nim nie chodzi. Tak jak jakoś robaków specjalnie się nie bał, tak miał wrażenie że gdyby całe to mrowisko na niego wlazło to.. Lepiej nie wiedzieć co by się stało.
Nie wiedział że jest pod obserwacją kogoś obcego. Kogo mógł interesować los pisklęcia z widoczną nadwagą? No, być może kogoś kto miał właśnie apetyt na takie solidnie utuczone kąski. Najlepsze było to, że Zawilec jakoś specjalnie się nie lenił – matka nauczyła go jakiejś dyscypliny, a w jego umyśle powstał zalążek potrzeby udoskonalania się – czy to poprzez rywalizacje, czy poprzez ćwiczenia w których skupiłby się na sobie.. Póki co, zaczyna jak każdy – z planowaniem. I o ile z takimi planami bardzo szybko każdy potrafi się rozstać, o tyle w przypadku piskląt nikogo to nie powinno dziwić. W końcu to tylko pisklę, większość będzie obracał w zabawę – a całą zdobytą wiedzę w dzieciństwie być może wykorzysta kiedyś w prawdziwych ćwiczeniach.
No ale tak – co do bycia obserwowanym – Dopiero po pewnym czasie gdy Zawilec postanowił ponownie rozejrzeć się po okolicy, zaskoczony podskoczył gdy zauważył czarnego samca. Łuskowaty tak jak on, dużo większy – chociaż nie aż tak bardzo wielki jak co niektóre smoki co widział, był jednak sam w sobie duży – szeroki. To sprawiało że samą swoją posturę dawał wrażenie jakoby nie miał miłych zamiarów. To jednak Zawilca nie przestraszyło, jego postawa nie zdawała się być wroga, przynajmniej w tej chwili.
– ..Cześć? – Przywitał się z niemałym zakłopotaniem, siadając swym tłustym zadkiem naprzeciw niego i patrząc się mu bezpośrednio w te srebrne ślepia. Samczyk zaczął swobodnie machać ogonem z jednej strony na drugą. Bursztynowe ślepia nie bały się utrzymywać kontakt wzrokowy, chociaż mimo wszystko nie mógł powstrzymać się od uważnej obserwacji całego jego wyglądu. Jedno spotkanie na zebraniu jego stada uświadomiło go jak bardzo smoki potrafią się od siebie różnić – a szukanie tych różnic i małych detali powodujących unikalność w każdym była sama w sobie ciekawą rzeczą do obserwacji.
No, ale samym patrzeniem smok nie żyje. Jego ciekawość oczywiście i dopytywała go o jego zamiary. Nie czuł się zagrożony, choć gdzieś tam z tyłu głowy myślał jak najlepiej uciec – tak w razie co.
Nie wiedział że jest pod obserwacją kogoś obcego. Kogo mógł interesować los pisklęcia z widoczną nadwagą? No, być może kogoś kto miał właśnie apetyt na takie solidnie utuczone kąski. Najlepsze było to, że Zawilec jakoś specjalnie się nie lenił – matka nauczyła go jakiejś dyscypliny, a w jego umyśle powstał zalążek potrzeby udoskonalania się – czy to poprzez rywalizacje, czy poprzez ćwiczenia w których skupiłby się na sobie.. Póki co, zaczyna jak każdy – z planowaniem. I o ile z takimi planami bardzo szybko każdy potrafi się rozstać, o tyle w przypadku piskląt nikogo to nie powinno dziwić. W końcu to tylko pisklę, większość będzie obracał w zabawę – a całą zdobytą wiedzę w dzieciństwie być może wykorzysta kiedyś w prawdziwych ćwiczeniach.
No ale tak – co do bycia obserwowanym – Dopiero po pewnym czasie gdy Zawilec postanowił ponownie rozejrzeć się po okolicy, zaskoczony podskoczył gdy zauważył czarnego samca. Łuskowaty tak jak on, dużo większy – chociaż nie aż tak bardzo wielki jak co niektóre smoki co widział, był jednak sam w sobie duży – szeroki. To sprawiało że samą swoją posturę dawał wrażenie jakoby nie miał miłych zamiarów. To jednak Zawilca nie przestraszyło, jego postawa nie zdawała się być wroga, przynajmniej w tej chwili.
– ..Cześć? – Przywitał się z niemałym zakłopotaniem, siadając swym tłustym zadkiem naprzeciw niego i patrząc się mu bezpośrednio w te srebrne ślepia. Samczyk zaczął swobodnie machać ogonem z jednej strony na drugą. Bursztynowe ślepia nie bały się utrzymywać kontakt wzrokowy, chociaż mimo wszystko nie mógł powstrzymać się od uważnej obserwacji całego jego wyglądu. Jedno spotkanie na zebraniu jego stada uświadomiło go jak bardzo smoki potrafią się od siebie różnić – a szukanie tych różnic i małych detali powodujących unikalność w każdym była sama w sobie ciekawą rzeczą do obserwacji.
No, ale samym patrzeniem smok nie żyje. Jego ciekawość oczywiście i dopytywała go o jego zamiary. Nie czuł się zagrożony, choć gdzieś tam z tyłu głowy myślał jak najlepiej uciec – tak w razie co.
- 22 paź 2017, 19:14
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Łąka głazów
- Odpowiedzi: 583
- Odsłony: 89069
Gdzieś w czasie jego krótkiej wędrówki dotarł i tutaj. Miejsce które nie miało jakiegoś szczególnego znaczenia – przynajmniej tak mu się wydawało – ale było dość charakterystyczne, być może dobre do spotkania się z kimś potajemnie. Uuuu! Sekrety!
Zabrzmiało to jak dobry plan na kiedyś, jednak teraz... Po prostu zaczął dokładnie krążyć według tego miejsca, patrząc w każdym możliwym kierunku, tak by potem lepiej pamiętać jak trafić do tego miejsca.
I w sumie tak chodził, z kąta w kąt, przyglądając się przy okazji każdej napotkanej przez niego rzeczy. Czasami dalej rozglądał się za sową swojej matki, ale znów nie bardzo potrafił ją zlokalizować. Cóż.. Może go zgubiła? Taka myśl go ekscytowała – był taki nieuchwytny!
Teraz tylko dalej uciekać przed jej wzrokiem, najlepiej chowając się za korą drzewa. Zamierzał usiąść zadowolony kiedy nagle poczuł że coś po nim chodzi.
Zerknął na dół – wielka kupka gałęzi. A po jego łapach zaczynają łazić jakieś robaki. Reakcja była natychmiastowo, Zawilec wręcz wyfrunął z tego gniazda i zaczął tupać łapami o ziemię, mając nadzieje że nic już na nim nie siedzi. A aby w tym żadnej wątpliwości nie było, dodatkowo jeszcze każdą napotkaną mrówkę zgniatał.
Nie będzie po nim jakieś chol.erstwo łaziło!
Zabrzmiało to jak dobry plan na kiedyś, jednak teraz... Po prostu zaczął dokładnie krążyć według tego miejsca, patrząc w każdym możliwym kierunku, tak by potem lepiej pamiętać jak trafić do tego miejsca.
I w sumie tak chodził, z kąta w kąt, przyglądając się przy okazji każdej napotkanej przez niego rzeczy. Czasami dalej rozglądał się za sową swojej matki, ale znów nie bardzo potrafił ją zlokalizować. Cóż.. Może go zgubiła? Taka myśl go ekscytowała – był taki nieuchwytny!
Teraz tylko dalej uciekać przed jej wzrokiem, najlepiej chowając się za korą drzewa. Zamierzał usiąść zadowolony kiedy nagle poczuł że coś po nim chodzi.
Zerknął na dół – wielka kupka gałęzi. A po jego łapach zaczynają łazić jakieś robaki. Reakcja była natychmiastowo, Zawilec wręcz wyfrunął z tego gniazda i zaczął tupać łapami o ziemię, mając nadzieje że nic już na nim nie siedzi. A aby w tym żadnej wątpliwości nie było, dodatkowo jeszcze każdą napotkaną mrówkę zgniatał.
Nie będzie po nim jakieś chol.erstwo łaziło!
- 22 paź 2017, 19:13
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139399
Może nie był aż taki mały, ale wciąż niewystarczająco duży by matka puściła go zupełnie samego. Gdzieś powinien mieć towarzystwo jej sowy, niemniej w czasie jego "małej" podróży zupełnie znikła mu z pola widzenia. No trudno, nie zamierzał przejmować się jej losem. Był ciekaw jak dokładniej wyglądają te tereny wspólne i czy jest tu coś ciekawego. Słyszał chociażby o świątyni, czy skałach pokoju. Ponoć i prorok zamieszkiwał te okolice.
Docierając jednak tutaj nie odnalazł nic ciekawego, przynajmniej z tej powierzchownej strony. Zawilec będąc wciąż młodym smoczątkiem, bardzo interesował się rzeczami trywialnymi. Jedną z takich rzeczy była więc i plaża.
Choć widok zbiorników wodnych nie był dla niego niczym nowym, to nowe dla niego było samodzielne zbliżenie się do niego. Samczyk podszedł bliżej, zaciekawiony samym piaskiem – zimnym w odczuciu. Poruszając się w stronę wody zauważył dość szybko jak zostawia ślady – to również zaintrygowało go i pozwoliło na głębsze zbadanie sprawy. Spojrzał na pozostawione ślady i zaczął je identyfikować. Zerkał raz na nie, raz na swoje łapy, by odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego jego łapa nie zostawia całego kształtu, tylko taki jakiś.. inny.
To samoczynnie go pchnęło do tego by zacząć rysować pazurem po piasku. Szybko odkrył sobie w ten sposób zabawę, tworząc różne kształty które nie przypominały czegokolwiek.
Samczyk więc dalej bawił się w piasku, wpadając na pomysł by zostawić tutaj taki ślad który pozostanie tutaj do końca świata. A żeby przypadkiem deszcz tego nie popsuł, to Zawilec zaczął kopać głębokie dołki.
Docierając jednak tutaj nie odnalazł nic ciekawego, przynajmniej z tej powierzchownej strony. Zawilec będąc wciąż młodym smoczątkiem, bardzo interesował się rzeczami trywialnymi. Jedną z takich rzeczy była więc i plaża.
Choć widok zbiorników wodnych nie był dla niego niczym nowym, to nowe dla niego było samodzielne zbliżenie się do niego. Samczyk podszedł bliżej, zaciekawiony samym piaskiem – zimnym w odczuciu. Poruszając się w stronę wody zauważył dość szybko jak zostawia ślady – to również zaintrygowało go i pozwoliło na głębsze zbadanie sprawy. Spojrzał na pozostawione ślady i zaczął je identyfikować. Zerkał raz na nie, raz na swoje łapy, by odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego jego łapa nie zostawia całego kształtu, tylko taki jakiś.. inny.
To samoczynnie go pchnęło do tego by zacząć rysować pazurem po piasku. Szybko odkrył sobie w ten sposób zabawę, tworząc różne kształty które nie przypominały czegokolwiek.
Samczyk więc dalej bawił się w piasku, wpadając na pomysł by zostawić tutaj taki ślad który pozostanie tutaj do końca świata. A żeby przypadkiem deszcz tego nie popsuł, to Zawilec zaczął kopać głębokie dołki.












