Znaleziono 29 wyników

autor: Åšpiewny Kolec
16 lut 2019, 8:26
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 365210

Dobra, chyba czas nadrobić zaległe zgłoszenia xP.

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 745#268745
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 942#268942
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 109#269109
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 440#269440
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 732#269732
Śpiewny Kolec za rubin otrzymuje możliwość wyleczenia wszystkich ran!
Śpiewny Kolec za agat otrzymuje 2/4 porcji jabłek.
Śpiewny Kolec za agat otrzymuje runę oraz 10 sztuk ziół.
Śpiewny Kolec za agat otrzymuje 2/4 mięsa bażanta oraz 1 PA dla kompana.
Śpiewny Kolec za bursztyn otrzymuje możliwość zmiany rasy.
Sumarycznie:
– rubin
– 3 x agat
– bursztyn
+ 2/4 jabłek
+ 2/4 mięsa bażanta
+ 10 x zioło (niech będzie nawłoć xP)

Zaktualizowane
autor: Åšpiewny Kolec
22 sty 2019, 0:25
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 615
Odsłony: 82638

No i proszę – zadziwiająco szybko Maestro otrzymał odpowiedź na swoje pytanie! Gdy przeżuł liście mięty, które podarował mu Kobalt, w pysku momentalnie poczuł uderzenie chłodu połączonego z jakimś rodzajem specyficznej, nieco hipnotyzującej świeżości. Zupełnie jakby właśnie połknął białą, zimną śnieżkę – ale mięta przecież nie była aż tak zimna jak śnieg! Uśmiechnął się więc szeroko, nim jednak skomentował nowo poznane ziele – postanowił odpowiedzieć na inne zagwozdki Remedium.

– Czy sztuka może istnieć samoistnie? To zależy, co nazwiemy sztuką – stwierdził obdarzając smoka u śmiechem. – Jeżeli powiemy, że sztuką jest wszystko, co piękne, to tak, natura na pewno jest sztuką. Ale możemy też powiedzieć, że sztuką nazywamy to, co ktoś stworzył – wtedy natura staje się sporna. Co nie znaczy, że nie piękna – podkreślił, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. Ach, czy to właściwie takie ważne, co można nazywać sztuką?! Przecież o piękno w tym wszystkim chodzi, nie o definicję!

Na pewno jednak kolejne stwierdzenie Kobalta sprowokowało Śpiewnego do myślenia.
– Sens...? Nigdy nie doszukiwałem się sensu w zjawiskach, przyznaję. Sama radość z ich obserwacji była dla mnie wystarczająca – rzekł, zadzierając łeb nieco w górę. – Może i coś tkwi w twoich słowach... A może poszukuję sensu głębiej, niż powinienem? Czy radość sama w sobie nie jest... sensem? – zapytał, spoglądając teraz na Kobalta, samemu chyba nie wiedząc, czy spodziewał się z jego strony poparcia, czy też jeszcze innego podejścia do problemu. Nie dał mu jednak wiele czasu na odpowiedź, gdyż szybko wyciągnął własne wnioski. – Bo jeżeli radość i jej niesienie innym ma być sensem życia... to bardzo mi to odpowiada! – niemal zakrzyknął, jednocześnie podnosząc się z miejsca.

I zaczął okrążać Remedium, śpiewając spokojną, acz pogodną pieśń.

Jak w swym życiu sens odnaleźć, gdzie odpowiedź tkwi?
Czy wystarczy zwykła radość, co się w sercu tli?
Pieśń skowronka, sarny taniec, chłodny mięty smak –
Każdy szczegół w naszym życiu pozostawia znak!

Gdyby ktoś mi kazał kiedyś wybrać jeden cel,
Odpowiedziałbym: Niech życie będzie niczym sen!
Niechaj radość mnie wypełnia i każdego też,
Kiedy gdzieś w moim pobliżu ten ktoś inny jest!


– A może na sprawę tego dzika dałoby się spojrzeć z innej strony? – zapytał znienacka Maestro, znów usadawiając się na wprost Remedium. – Koniec końców, dla dzika wyszło źle, bo został zabity. Ale czy bazyliszek powiedziałby, że stało się coś złego? Przecież on miał z tego posiłek! – zauważył, będąc ciekawym, jak na takie postawienie sprawy zareaguje Kobalt. Bo może pojęcie dobra i zła było w tym kontekście jeszcze bardziej nieoczywiste...?
autor: Åšpiewny Kolec
16 sty 2019, 0:37
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

Sarna popatrzyła na smoczycę i kilka razy mrugnęła; jej umysł zdawał się kojarzyć, iż samiczej sylwetki wcześniej tam nie było, nie potrafiła jednak stwierdzić, któż jednak jest nieomylny? I czy rzeczywiście miała prawo się bać...? Przez dłuższy moment parzystokopytna przyglądała się Apokaliptycznej, gdy jednak ta ani drgnęła – powróciła do grzebania nosem w śniegu i skubania trawy. Ha! Udało się! Jeszcze tylko chwila...

Znienacka gdzieś w pobliżu stado ptaków poderwało się do lotu. Sarna odwróciła ku nim łeb... i jak wcześniej nie przestraszyła jej niebezpieczna smoczyca, tak teraz przestraszyły ja zwyczajne ptaki! Usłyszawszy łopot skrzydeł, "ofiara" najwidoczniej uznała, że w pobliżu znajduje się zagrożenie, czym prędzej podrywając się do biegu w las. Byle szybciej, byle dalej, byle nie ryzykować! Tym samym – choć miała najszczersze chęci – Apokaliptycznej nie rpzyszło pogłaskać sarenki. Może to i dobrze...?

A Maestro od jakiegoś czasu wcale nie obserwował samicy – jego łeb skierowany był tam, skąd odfrunęły ptaki. Ciekawe, czy w jakiś sposób maczał w tym palce...

// raport skradanie I
autor: Åšpiewny Kolec
10 sty 2019, 1:03
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

Zbliżała się do sarny powoli, lecz systematycznie. Dobrze wysłuchała lekcji starszego smoka – jej kroki były dla zwierzęcia niemalże niesłyszalne. "Ofiara" co i rusz zmieniała swoje położenie, przegrzebując kolejną stertę śniegu w poszukiwaniu strawy, Apokaliptyczna zaś zbliżała się i zbliżała coraz bardziej, wywołując jedynie cichy, niemal niezauważalny szelest.

Aż nastała chwila próby. Chwila, w której sarna odwróciła łeb, patrząc wprost w ślepia smoczycy.

Spojrzenie trwało tylko przez moment, jednak dla Apokaliptycznej był to zapewne jeden z najdłuższych momentów w życiu. Właśnie wtedy musiała się zatrzymać, właśnie wtedy musiała swoją postawą przekonać sarnę, iż wcale nie jest żądną krwi smoczycą, a jedynie dużą przyjaciółką, przyjaciółką chętną przyjaźnie pogłaskać zwierzę. Tudzież kamieniem – kamienie również nie czynią nikomu krzywdy, o ile nie staczają się z wysokiej góry.

To był jej ostateczny test. Maestro przyglądał się temu bez słowa, sam zaintrygowany, czy smoczycy się powiedzie.
autor: Åšpiewny Kolec
08 sty 2019, 1:04
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 615
Odsłony: 82638

– Byleś dobry – wtrącił Maestro w kontrze na wypowiedź Remedium, którego obserwował z uśmiechem. – Przecież nie mogłeś wiedzieć, że dzika dorwie bazyliszek. Czasem się zdarza, że chcesz zrobić coś dobrego, ale jednak wychodzi nie tak... co wcale nie ujmuje twojej dobroci! O tym, czy jesteś dobry, czy też nie, decydują przede wszystkim intencje. A efekt jedynie pokazuje, czy jesteś dobry... eeee... w innym sensie. – Smok wyszczerzył kły, zmieszawszy się nieco, gdy zdał sobie sprawę, iż słowo "dobro" może mieć kilka znaczeń. – Znaczy... Taki dobry w sensie, że dobrze robisz rzeczy. Ale taki dobry w sensie ducha, że chcesz zrobić dobrze, byłeś na pewno – wybrnął i uśmiechnął się jeszcze szerzej, maskując lekkie zmieszanie.

Na moment zamilkł, obserwując Remedium, a jednocześnie słuchając, co ten miał do powiedzenia – zwłaszcza ze nie wypadało przerywać. Nie dało się jednak ukryć, iż smoka najbardziej interesowała herbata – zadziwiało go, jak pod wpływem kilku wysuszonych traw i ciepła woda zaczyna zmieniać kolor na zupełnie inny, czemu towarzyszył bardzo przyjemny, rozbudzający zapach. Niezmiernie ucieszył się więc, gdy uzdrowiciel dał mu napój do spróbowania.

– Sztukę można podziwiać i sztukę można tworzyć – przeszedł do drugiego wątku, podnosząc czarkę do ust, aby zacząć powoli sączyć napitek. Lekko się wzdrygnął, gdy gorąca ciecz zetknęła się z nieco zmarzniętym językiem, szybko jednak oswoił się z temperaturą naparu. – Ja wolę tworzyć, choć czasem też podziwiam. Cała natura, można tak powiedzieć, to takie jakby dzieło sztuki. Znaczy, o ile faktycznie to bogowie ją stworzyli, a nie stworzyła się sama. Ale chyba tak było – wylewał swoje przemyślenia, w międzyczasie biorąc kolejny łyk. – Odpowiadając na twoje pytanie: zawsze się rozglądam za tym, co ciekawe i nietuzinkowe. Czasami piękno tkwi w monumentalnej, skrytej w chmurach górze, a czasami w robaczku wdrapującym się po źdźble trawy. Ale znam jednego smoka, który chyba nie lubi sztuki, a przynajmniej tak mi się wydaje. Kiedy z nim rozmawiałem i kiedy wypowiadał się na ceremoniach, zawsze sprawiał wrażenie, że dla niego wszystko musi być... potrzebne. Przydatne. Mieć jakiś użytek. Ja tak nie uważam; oczywiście bycie użytecznym to miły dodatek do sztuki – na przykład sztuka gotowania jest zwykle użyteczna, bo napełnia żołądek – ale i bez tego dodatku sztuka się obejdzie. Życie, w którym robi się tylko przydatne rzeczy, szybko stałoby się bezbarwne i nudne. Dlatego wolę śpiewać zwierzętom niż na nie polować. Nawet nie wiem, czy potrafiłbym podnieść na jelenia łapę – stwierdził, w zamyśleniu unosząc w górę łeb.

Na dłuższą chwilę zamyślił się, dopijając herbatę... i wtedy z jego pyska wypłynęła kolejna pieśń.

To, czym mnie obdarowałeś,
SztukÄ… niewÄ…tpliwie jest,
Tak więc bardzo ci dziękuję
Za twój wielce miły gest

Któż pomyśli, ile mocy
Kilka ździebeł może kryć,
Wypełniając miskę wody,
Którą tak przyjemnie pić!


Meastro uśmiechnął się do Remedium i skłonił mu się nieznacznie w dziękczynnym geście, po czym dodał jeszcze kilka słów od siebie:
– Twój napar był bardzo dobry, choć zaskoczyło mnie, że nie był magiczny – stwierdził... szybko tłumacząc, co miał na myśli. – Kiedyś był taki jeden smok, Szlachetny Nurt, który pokazał mi prawdziwie magiczny napój z gruszek. Magiczny, to znaczy: był zimny, ale kiedy się go wypiło, w gardle robiło się ciepło! Przez cały czas, kiedy parzyłeś herbatę, zastanawiałem się, czy ona zadziała odwrotnie i czy jak wypiję gorącą, to w pysku pojawi się chłód. Ale nic takiego się nie wydarzyło. To chyba nawet dobrze, nadmiar zimna jest szkodliwy dla gardła – podkreślił, uśmiechając się. – Niemniej zacząłem się zastanawiać, czy taki napój – który pijesz gorący, a potem czujesz zimno – istnieje. Wiesz coś o tym może?
autor: Åšpiewny Kolec
08 sty 2019, 0:32
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

– Ruszajmy więc! – zakrzyknął wesoło Maestro, skinieniem łba zachęcając Apokaliptyczną do marszu. Polowanie, polowanie... Samiec bardzo nie lubił tego tematu. Nie przyjmował do wiadomości, iż smoki biegają po lesie tylko po to, żeby zabijać zwierzęta.

Co nie znaczy, że tych zwierząt nie zjadał.

Śpiewny wyraźnie wzdrygnął się, coś usłyszawszy, żwawo więc obrał kierunek, prowadząc smoczycę – w drodze zaś tłumaczył jej kolejne aspekty skradania się:
– Kiedy chcesz się skradać, wiatr jest jeszcze ważniejszy niż przy śledzeniu – tym razem nie chodzi o to, żebyś ty wyczuła zwierzę, ale o to, żeby ono nie wyczuło ciebie. Niektóre mają bardzo silny węch i są w stanie natychmiast odróżnić smoka od trawy – dlatego powinnaś zwracać uwagę na wiatr. Jeśli wieje od ciebie do zwierzęcia, twoja woń dotrze do niego, ale jeśli w drugą stronę – masz dużą szansę, iż tego zapachu nie odnotuje. Z tego powodu warto na początek zorientować się, skąd wieje. Czasem w ten sposób obierzesz dłuższą drogę, więc trzeba też trochę kalkulować – maszerując po zbyt długim łuku, ukryjesz zapach, ale możesz zdradzić się szelestem. Dlatego pozycja względem wiatru nie zawsze musi być idealna – wiatr boczny powinien wystarczyć – opowiedział, po czym na moment zatrzymał się. Popatrzył pood łapy, gdzie dało się dostrzec ślady kopyt, pociągnął nosem i niebawem ruszył dalej, skręcając w lewo. Apokaliptyczna też z pewnością dostrzegła wyraźny i bardzo świeży trop.

– Dobrze jest wykorzystywać elementy otoczenia – kontynuował – na przykład wysokie kępy traw albo duże kamienie. Jeżeli takowy stoi w pobliżu zwierzęcia – możesz pierwszą część trasy pokonać za nim, chowając znaczną część swojej sylwetki. Ale koniec końców, całkiem się nie zasłonisz – dlatego trzeba też uważnie obserwować zwierzę. Najlepiej podchodzić od tyłu, tam najtrudniej będzie cię zauważyć. Kiedy zwierzę patrzy w inną stronę, spokojnie się zbliżaj, ale kiedy patrzy w twoją – powinnaś znieruchomieć. Najbardziej, absolutnie najbardziej zwierzęta boją się ruchu, czasem przestraszy je nawet gałązka spadająca z drzewa, a co dopiero smok! Tak jak ci pokazywałem przy okazji ptaków, ruchy możesz wykonywać dopiero wtedy, kiedy zaczną ci ufać – ale to chwilę trwa, zaś zwierzęta ufają dopiero, kiedy przez dłuższy czas stoisz blisko i nie robisz im krzywdy. Dopóki nie zaufają, dopóty powinnaś udawać, że cię nie ma – podkreślił, wyszczerzywszy kły.

W międzyczasie dwójka dotarła do jakiegoś niewielkiego zagajnika i już po chwili Maestro wstrzymał krok. Dał łapą znak, aby także Apokaliptyczna zwolniła, rozejrzał się... i ujrzał to, czego szukał. Niewielka sarenka spacerowała po mieszczącej się w centrum zagajnika polanie, co i rusz grzebiąc nosem w śniegu, jakby szukała tam czegoś do jedzenia. Dzielił ich raczej niewielbienie dystans – może z dziesięć długości ogona – była jednak zbyt zajęta, aby odnotować obecność smoki, zwłaszcza że te kryły się za pniami drzew. Śpiewny obdarzył Apokaliptyczną kolejnym szerokim uśmiechem i po raz kolejny do niej przemówił – tym razem maddarą.

"To będzie bardzo dobre ćwiczenia" stwierdził wesoło. "Spróbuj podejść do sarenki tak blisko, żeby ją pogłaskać. Ja tutaj będę czekał" – zaproponował, rozsiadając się wygodnie zadem na śniegu. Schował się za drzewem, aby samemu niechcący nie spłoszyć zwierzęcia, drzewo było jednak zdecydowanie węższe niż smok i gdyby sarenka odwróciła się ku niemu – prawdopodobnie dostrzegłaby powoli przenoszący się z lewej na prawą i z powrotem ogon.

Tak czy tak – tym razem to Apokaliptyczna miała pole do popisu. Maestro tylko obserwował!
autor: Åšpiewny Kolec
07 sty 2019, 1:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

Zdecydowanie nie była urodzoną śpiewaczką – i o ile śpiew Maestra wróble zaciekawił, o tyle schrypnięty głos Apokaliptycznej wywołał u nich raczej coś w rodzaju konsternacji. Wystarczającej, aby jeden z ptaków nie zechciał ryzykować – pozostałe zaś pofrunęły jego śladem! I zostały już tylko delikatne tropy drobnych nóżek na śniegu...

A smoczyca mogła poczuć, jak Maestro troskliwie kładzie łapę na jej barku.
– Nie przejmuj się – ja tez często straszyłem ptaki, zanim nauczyłem się dobrze śpiewać – pocieszył Apokaliptyczną, posyłając jej troskliwy uśmiech. – Znajdziemy inne zwierzęta. A po drodze opowiem ci trochę o tym, czego ci jeszcze nie opowiedziałem, okej? – zaproponował, w tym samym momencie podnosząc się z miejsca. Energicznie potrząsnął całym czasem, aby pozbyć się śniegu, którego kilka grudek delikatnie uderzyło w uczennicę, czego smok chyba nie odnotował. Nie odnotował – bo już patrzył w dal, zastanawiając się, gdzie jeszcze znaleźć jakieś zwierzęta...
autor: Åšpiewny Kolec
06 sty 2019, 23:40
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 394
Odsłony: 57350

Wnętrze jaskini spowijał mrok, tym większy, im głębiej dwójka smoków stawiała weń kroki. Wraz z marszem milkły także dochodzące z zewnątrz dźwięki otoczenia, ustępując odgłosowi smoczych łap, który odbijał się coraz głośniejszym echem. Meastro nie zrozumiał sugestii feniksa, w związku z czym trasę znaczyły dwa światła – ptasie oraz smocze. Po dłuższej chwili Śpiewny wreszcie zatrzymał się, rozejrzał wokół... i odwołał maddarowy blask.

– Im mniej światła, tym łatwiej się skupić na śpiewie – wytłumaczył i już te słowa wystarczyły, aby Biel odnotowała cichy pogłos wspomniany przez adepta. – Stań dokładnie za mną; specjalnie wybrałem miejsce, w którym efekt powinien być najlepszy – poinstruował smoczycę, uśmiechając się nieznacznie i cierpliwie czekając, aż uzdrowicielka zajmie właściwą pozycję. Sam w tym czasie przygotowywał się do śpiewu: przysiadł zadem na kamiennym podłożu, owijając ogon wokół swoich łap, wyprostował się, nabrał powietrza i przymknął ślepia. A zaraz potem w świat popłynęła melodia...
W ciemnej grocie niknie światła blask
(blask, blask, blask...)

Jakby nigdy nie upływał czas
(czas, czas, czas...)

Złotej Twarzy moc nie sięga weń
(weń, weń, weń...)

Nawet wtedy, gdy jest jasny dzień
(dzień, dzień, dzień...)

Niknie blask,
Płynie czas,

(blask...)
Pędzi wraz!
(czas, blask...)

Biały dzień,
Nocy cień

(dzień...)
Nie jest weń!
(cień, dzień...)

Nie zna grota Złotej Twarzy,
Nie wie, co to znaczy dzień!

(dzień, dzień...)

Nigdy nie zagościł weń!
(weń, weń...)

Gdyby nagle z wielkiej góry
Spadł na grotę wielki głaz

(gdyby nagle z wielkiej góry)
I wyżłobił wielką dziurę,
(spadł na grotę wielki głaz)
Wpuścił Złotej Twarzy blask,
(i wyżłobił wielką dziurę)

Poznałaby ciemna grota,
(wpuścił Złotej Twarzy blask)
Co to znaczy jasny dzień,
(poznałaby ciemna grota)
Lecz czy byłaby szczęśliwa...
(co to znaczy jasny dzień,
lecz czy byłaby szczęśliwa...)


...Trudno jest zapytać jej!
(jej! jej!)
Zakończywszy swój utwór, Maestro odwrócił łeb ku Bieli i skłonił się nisko, obdarzając ją szerokim uśmiechem. Bardzo był zainteresowany wrażeniami uzdrowicielki, zwłaszcza że starał się włożyć w piosenkę wszystko, na co było go stać – cała misterną grę dźwięków, na jaką pozwalała Ciemna Grota. Czy przekonał ją do magii śpiewu? Nie wiedział. To jednak mogła mu powiedzieć tylko Biel...
autor: Åšpiewny Kolec
04 sty 2019, 1:40
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

Poszło... nadzwyczaj gładko. Przynajmniej na razie – już po chwili pól tuzina wróbelków znajdowało się w zasięgu wzroku Maestra i Apokaliptycznej. Co ciekawe, starszy smok wcale nie obrał trasy wprost ku ptakom – zatrzymał się na wprost nich, w odległości około pół ogona. Dość blisko, aby doskoczyć do wróbli jednym susem, dość daleko, aby nie spanikowały od byle czego.

Smok znieruchomiał niczym skała, choć uśmiech nie schodził z jego pyska – ba, nawet nie krył się specjalnie przed ptakami! Te odnotowały obecność tajemniczych nieznajomych, co i rusz ukradkiem zerkając w ich kierunku, na razie jednak daleko im było do paniki. Choć obserwowały przybyszów bacznie.

"Nie zawsze da się ukryć przed zwierzętami" zaczął kolejny wykład Maestro, znów posługując się maddarą. "Zwłaszcza zimą, bo za dobrze nas widać na tle śniegu. Wtedy warto zachować się tak, aby nie wzbudzać podejrzeń" podkreślił, cały czas pozostając nieruchomo i obserwując ptaki. "Wróble najbardziej boją się gwałtownych ruchów, wtedy mogą pomyśleć, że chcesz na nie skoczyć... i nawet jeśli nie chcesz, mogą ci nie uwierzyć! Dlatego trzeba pokazać im, że nie ma się złych zamiarów. Trzeba być ostrożnym i spokojnym, trzeba zadbać o to, żeby ci zaufały. Ja zawsze robię tak, ze pierwsze ruchy wykonują ostrożnie i powoli, ale nie nerwowo. Rozsiadam się, bo kiedy stoję, to ptaki mogą pomyśleć, że szykuję się do skoku – ale kiedy widzą, iż nie masz bojowej pozycji, szybko zaczynają ci wierzyć!" podkreślił... powoli rozkładając się brzuchem na śniegu. Wróble dalej przypatrywały mu się z zainteresowaniem, jednym okiem szukając w śniegu posiłku, drugim – bacząc na smoka. "Teraz chyba się nie boją się tak bardzo, więc można spróbować zaśpiewać im piosenkę. Powinny nie uciekać, a się zainteresować!" pouczył Apokaliptyczną... i z jego pyska wydobyła się cicha melodia.

Szur, szur, szur, szur,
Słychać szelest ptasich piór,
Kiedy w śniegu wciąż grzebiecie,
Czyż posiłku nie znajdziecie?

Åšniegu warstwa gruba jest,
Pod nią jednak roślin fest!
Grzebcie więc cierpliwie tak,
Aż jedzenia będzie ślad...


O dziwo, wróble nie uciekały, jakby ten dziwny, śpiewający smok wydał im się bardziej interesujący niż straszny. Sam maestro szczerzył wesoło kły, oczywiście nie zapominajac o swojej uczennicy.

"Teraz ty!" zaproponował. Apokaliptyczna szybko się uczyła, na pewno sobie poradzi! A że to nie do końca była lekcja skradania – hmmm... No przecież przymilanie się ptakom było prawie jak skradanie się, prawda?
autor: Åšpiewny Kolec
03 sty 2019, 0:59
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 97201

...Płyń więc dalej, srebrna rybko,
Płyń, gdzie wiódł cię będzie nurt,
Płyń, gdzie strumień diamentowy
SiÄ™ przeradza w morza szum...


Maestro od razu odnotował obecność nieznajomego, dostrzegając jednak jego zainteresowanie – postanowił dokończyć pieśń. Potem jeszcze uśmiechnął się w kierunku przerębla, jakby na pożegnanie, podniósł zad, potrząsnął całym ciałem, otrzepując się ze śniegu, i skierował swoje kroki ku Syreniemu – lepiej się bowiem czuł, rozmawiając z bliska. A i nieznajomy nie dał mu powodu, aby miał się czego bać.

– Witaj! Nazywam się Maestro! – przywitał smoka wesoło, nisko mu się kłaniając. – Miło mi, że słuchałeś; do ryb, niestety, słabo docierają dźwięki powierzchni. A śpiewanie pod wodą chyba leży poza moimi możliwościami – stwierdził, zaśmiawszy się. – CO cie tutaj sprowadza? zapytał, zająwszy miejsce naprzeciw Syreniego. Wygodnie ułożył się w miękkim śniegu, owijając ogon wokół łap i z zainteresowaniem przyglądając się nieznajomemu. Z zainteresowaniem szczególnym, Syreni bowiem... hmmm, wyglądał nieco inaczej niż inne smoki. Ba – miał płetwy, zupełnie jak ryby! Może to był jakiś rybosmok...?

Śpiewny będzie musiał go o to zapytać!
autor: Åšpiewny Kolec
03 sty 2019, 0:13
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 767
Odsłony: 97201

Ryba.

Pływała sobie taka jedna – dość spora, o srebrzystych łuskach – wraz z nurtem strumienia, jawiąc się na moment w niewielkim przeręblu. Za nią płynęła druga. I trzecia. I potem jeszcze kolejna – całe stado ryb! Ciekawe, czy ryby dzieliły się na stada tak jak smoki – czy miały swoich przywódców, swoich czarodziejów i łowców... Może organizowały właśnie ceremonię i dlatego żadna nie chciała się zatrzymać, gdy Maestro włożył do przerębla łapę, mając nadzieję na krótką pogawędkę z jedną z nich...?

No, "pogawędka" to może za dużo – ale żeby chociaż się zainteresowała! Smok zawsze marzył, aby umieć śpiewać w wodzie, aby umieć nieść swój głos także przez wartki nurt górskiego strumienia, ta sztuka jednak wydawała się poza jego zasięgiem. I chociaż wielokrotnie próbował – musiał się w końcu poddać. On, sam Maestro! Nawet on nie potrafił śpiewać w wodzie! Cóż wiec mu pozostało? Ano nic innego, jak siedzenie nad brzegiem i nucenie cichej melodii. Z tlącą się nadzieją, iż chociaż jej urywki docierają do rybich uszu – co mogło nawet być prawdą, srebrzystołuskie członkinie ławicy jakoś tak bowiem nienaturalnie zwalniały, kiedy zbliżały się do przerębla...

Piękna rybko, której łuski
KryjÄ… w sobie gwiezdny blask,
Czyż nie zechcesz się zatrzymać,
By poświęcić mi swój czas?

Wartki nurt naprzód cię goni,
Jak drapieżnik szybko mknie,
Nijak nie chce nam pozwolić,
Byśmy zapoznali się...
autor: Åšpiewny Kolec
02 sty 2019, 1:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

Śpiewny uśmiechnął się do Apokaliptycznej szeroko i przyjaźnie – choć pierwsze pozory mogły mylić, młoda najwidoczniej też lubiła przypatrywać się naturze! Nie zwlekając więc, smok przybrał odpowiednią postawę, uspokoił oddech... i zaczął tłumaczyć, rzecz jasna wysługując się maddarą.

"Musimy być bardzo ostrożni, bo ptaki stoją tuż, tuż" zaczął. "Przede wszystkim musisz uspokoić oddech – zanim wykonasz pierwszy krok, to on cię może zdradzić. Wyobraź sobie... Hmmm, wyobraź sobie na przykład, że zażywasz ciepłej, przyjemnej kąpieli w ciepłym jeziorze, ptaszki wokół ćwierkają, a ty sobie nucisz piosenkę, prawie zasypiając... To powinno ci pomóc!" zasugerował, szczerząc wesoło swoje kły. "Jak sobie to wyobrazisz, to wyobraź sobie, jak wtedy oddychasz... i oddychaj właśnie tak! Spokojnie, równomiernie, żeby ptaki pomyślały, że to nie jest oddech smoka, a jedynie cichy szum wiatru, który obija się o skałę. Jak już cię poznają i zobaczą, że nie jesteś groźna – pójdzie łatwiej. Ale dopóki nie poczują, że masz dobre zamiary, mogą dać się łatwo spłoszyć" podkreślił, a następnie zaczął ciałem zmieniać swoja pozycję... i tłumaczyć to Apokaliptycznej.

"Powinnaś zająć możliwie niską pozycję – żeby nie było cię widać z daleka i żeby twoje łapy nie uderzały o ziemię z dużej wysokości – ale nie zbyt niską, coby brzuchem nie haczyć o śnieg, tudzież inną porą – o trawę. Chyba że skradałabyś się w trawach tak wysokich, iż byłyby prawie wyższe od ciebie – wtedy i tak nie miniesz przeszkód, za to może przynajmniej nie będzie cię widać. Tak czy tak, łapy podczas kroków trzeba stawiać delikatnie i miękko, bardzo powoli. I podczas kroków musisz pod nie spoglądać, żeby na przykład nie nadepnąć na gałązkę. W śniegu jest trochę trudniej, bo kiedy zagłębiasz w nim łapę, to śnieg świszczy. Nie można wykonywać kroku ani za szybko, bo zrobisz duży hałas, ani za wolno, bo taki długi świst na pewno przycieranie uwagę. Niestety, nigdy do końca nie wiadomo, co tkwi pod śniegiem, więc możesz mieć tak prostu pecha i na coś nadepnąć. Albo wpaść do wody, jak pod śniegiem jest lód i się zapadnie" roztoczył wizję, uśmiechając się znowu. "Będąc nisko, pamiętaj jeszcze o ogonie, żeby nie wystawał. Resztę powinnaś poczuć naturalnie. I jeszcze... I jeszcze dużo rzeczy, ale spróbujmy!" zaproponował, szczerzc szeroko kły. "Na razie podejdźmy na tyle, żebyśmy mogli je zobaczyć" dodał... i ruszył.

Zignorował niektóre szczegóły, zakładając, iż dokładną pozycję ciała Apokaliptyczna sama wydedukuje – tak rozumem, jak i obserwacją powoli kroczącego przed nią Maestra. Ciekawe, czy miał rację...?
autor: Åšpiewny Kolec
30 gru 2018, 22:15
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

Apokaliptyczna chyba wreszcie zrozumiała, jak należy rozmawiać z Maestrem – a może wyszło jej to przypadkiem...? Bądź co bądź, zielonołuski był zbyt miły dla innych, aby nie spełniać ich próśb, kiedy więc poprosiła go o uciszenie się – to też uczynił. I poszedł za samicą, dając jej się prowadzić, a jednocześnie w duchu ciesząc się, iż ta wyciągnęła wnioski z lekcji.

Bo Apokaliptyczna też dostrzegła ptaki! Może nie tak wcześnie jak Maestro, niewątpliwie jednak uczyniła to skutecznie. Smok dał się prowadzić smoczycy, nie ingerując w jej działania tak długo, jak długo nie było to konieczne, w końcu jednak dał o sobie znać głos w jej głowie:
"Stój!" Dźwięk rozbrzmiał znienacka i był tak nagły, iż adeptka miała pełne prawo się wzdrygnąć – tym razem bowiem Maestro posłużył się maddarą.

"Nie idź dalej, bo je przestraszysz. Są za tym kamieniem" stwierdził, uśmiechając się do młodej, z którą wciąż porozumiewał się jedynie magicznie. Rzeczywiście – zza dużej, pokrytej śniegiem skały dał się słyszeć cichy świergot ptaków. Zaś Maestro, który słuch posiadał dobry, nie mógł tego świergotu nie odnotować.

"To wróble" powiedział jak gdyby nigdy nic, rozpoznając gatunek po samym dźwięku. "Chciałabyś posłuchać z bliska?" zapytał, ciągle posługując się maddarą. "Jak będziemy wystarczająco grzeczni, może ich nie wystraszymy i pozwolą nam pobyć obok siebie!"

// raport śledzenie I xP
autor: Åšpiewny Kolec
30 gru 2018, 11:50
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 615
Odsłony: 82638

– Nie przejmuj się, zaufanie przychodzi z czasem – odpowiedział smok, jakby starał się pocieszyć Remedium. – Ode mnie też zwierzęta długo uciekały... i nawet teraz, mimo że uczę się od wielu księżyców, nie zawsze mi się udaje. Najważniejsze to być z nimi szczerym; chociaż nie rozumieją słów, rozumieją uczucia, dlatego potrafią rozpoznać, kiedy mówisz prawdę, a kiedy usiłujesz wpędzić je w zasadzkę – podkreślił. – Ale ty na pewno jesteś dobrym smokiem, wiem to. Gdybyś nie był, nie pomagałbyś łani – dodał, obdarzając Kobalta szerokim uśmiechem.

Maestro przysiadł na zadzie, owijając ogon wokół swoich łap. Jego wzrok skierował się tym razem w dal – na skały i na pobliską dolinę, wyraźnie wypatrując czegoś. Może kolejnego dzikiego jelenia, który chciałby zaprezentować światu swe poroże? A może zimowego koncertu ptaków rozbrzmiewającego echem po okolicy? Niestety, tą mroźną porą zwierzęta raczej kryły się w swoich norach aniżeli biegały beztrosko po łąkach, ciepło było dlań zbyt ważnym zasobem. Szybko wiec uwaga Śpiewnego ponownie skupiła się na Remedium.

– Lubisz sztukę? – zapytał, kątem oka zerkając na przygotowywaną przezeń herbatę. – No wiesz, śpiewanie, rysowanie albo robienie napojów... Ja na przykład najlepiej umiem śpiewać, rysować trochę, ale robić napojów w ogóle – opowiedział, choć z tonu jego głosu dało się wywnioskować, że chyba bardziej chciał usłyszeć tutaj odpowiedź Remedium niż sam się uzewnętrzniać. Od jakiegoś czasu zastanawiało go, czy rzeczywiście był taki wyjątkowy... czy może jednak wśród innych smoków także trafiali się artyści?
autor: Åšpiewny Kolec
28 gru 2018, 23:35
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

– Dziękuję! – odpowiedział Maestro z radością na uwagę Apokaliptycznej, szczerząc do niej szeroko pysk. Dla niego "szurnięty" było komplementem! Nie wybaczyłby sobie, gdyby został typowym, szarym, bezpłciowym smokiem, takim jak wszystkie inne – lubił się wyróżniać i nie miał prawa obrazić się na kogoś tylko dlatego, iż na to wyróżnianie się zwrócił uwagę. Nawet jeśli ten ktoś uważał zupełnie inaczej.

Zawiódł się trochę na smoczycy, ta bowiem nie przedstawiła wielu wniosków, a zamiast tego zadała kolejne pytanie. Ech, on się śladów zwierząt uczył sam – tak było zdecydowanie ciekawiej! Postąpiłby jednak wielce niemile, gdyby nie spełnił prośby uczennicy, dlatego zatrzymał się w miejscu, znalazł względnie płaski teren pokryty świeżym śniegiem i tam tez podszedł... zabierając się do rysowania.

– Więc tak wyglądają tropy sarny – zaczął, kreśląc pazurem na śniegu drobny kształt, który przypominał dwa zęby z dwiema kropkami za nimi. Był w tym kreśleniu całkiem dobry – może nie aż tak dobry, jak w śpiewaniu, niemniej rysunek powinien wystarczyć Apokaliptycznej, aby domyśliła się, czego się spodziewać. – A tak tropy dzika – narysował następny kształt, tym razem nieco szerszy i z kropkami "wyrzuconymi" na zewnątrz. – Warto też wiedzieć, jakie ślady zostawia niedźwiedź. Bo niedźwiedź może być czasem niebezpieczny. Chyba że zaśpiewasz mu wystarczająco ładną piosenkę, to wtedy nie – podkreślił, tym razem malując łapę o pięciu palcach. – O, i jeszcze królik! – dodał, tym razem malując kształt podłużny. I mógłby pewnie tak rysować dalej, ale chyba wymienił wszystkie najważniejsze zwierzęta, prawda? No, chętnie narysowałby jeszcze tropy jednorożca, tego jednak, niestety, nigdy w życiu nie spotkał. A szkoda.

– Reszty się nauczysz eksperymentalnie, ja bym nie potrafił zapamiętać więcej niż czterech naraz – podkreślił, wyszczerzywszy kły. – Ważniejszy jest tak naprawdę układ śladów, bo po nim można się domyślić, co zwierzę robi. Kiedy znajdują się daleko od siebie, to znaczy, że biegnie – i wtedy trzeba przeanalizować, czy na przykład nie ucieka. Bo inaczej będziesz miała niespodziankę – śledzisz sarnę, a za plecami znajdziesz niedźwiedzia! – zaznaczył, choć uśmiech smoka zdecydowanie nie podkreślał grozy podobnej sytuacji. – Ślady blisko siebie oznaczają, że zwierzę... nie biegnie – kontynuował, wysuwając ten jakże błyskotliwy wniosek. – Wtedy ty też nie powinnaś biec, bo może się okazać, że zwierzę nie odeszło daleko, a na przykład schowało się za skałą – i je przestraszysz. Jeżeli z kolei śladów jest dużo, to znaczy, że jest więcej zwierząt. Tylko tutaj nie zawsze jest to oczywiste – jest oczywiste, kiedy ślady biegną obok siebie, ale czasami zwierzęta idą gęsiego i zadeptują swoje ślady nawzajem. Zwłaszcza w śniegu, bo powierzchnia jest niestabilna i mogą specjalnie wchodzić w stare tropy, żeby się nie zapaść i nie przewrócić. Jeśli wiec widzisz koślawe i nienaturalnie duże tropy, to mogą być tropy wielu spacerowiczów – podkreślił... po czym skierował swój pysk w dal.

– O tropach to chyba wszystko, co najważniejsze, chyba że masz jeszcze pytania – zakończył, zaś jego ślepia wyraźnie coś wypatrzyły. – Ach, no i nasze ptaszki są już chyba blisko. Idziemy dalej?
autor: Åšpiewny Kolec
27 gru 2018, 22:30
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119422

Tak! To było to! Stojąc u krańca plaży, Maestro skierował swój wzrok na jezioro, obniżając nisko łeb. Ugiął łapy, brzuchem niemalże dotykając ośnieżonego podłoża, wbił mocno pazury w piasek, żeby na pewno utrzymać równowagę, ogon powędrował do góry, smok bowiem przygotowywał się do startu. Trzy... Dwa... Jeden...
SRRUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!! Ależ to była świetna zabawa! Rozpędziwszy się, Maestro w kilku susach pokonał krótką plażę, wbiegając wprost na jezioro, kiedy rozluźnił łapy i przysiadł na jeziorze zadem, pozwalając, aby śliski lód poniósł go hen, hen w dal. Pokonawszy całkiem spory dystans – i obróciwszy się po drodze – adept wyszczerzył szeroko kły i niemalże podskoczył, podnosząc się do góry. Szybko zorientował się, iż nie był to najlepszy pomysł – nagle poczuł, jak podłoże pod jego lewą tylną łapą załamuje się, zaraz potem zaś jego stopę zmroziło niczym po naprawdę solidnym zionięciu! Instynktownie uniósł więc nogę, spojrzał na nia z lekkim przestrachem... i potrząsnął nią, otrzepując z wody.

– Głupi ja, muszę uważać! – mruknął sam do siebie, kiwając z dezaprobatą łbem. Na szczęście lód był tego dnia twardy i pękł tylko w jednym miejscu, nie doprowadzając do większej tragedii. A i smok szybko wyparł z głowy pamięć o problemie – na jego pysku zagościł więc szeroki uśmiech, znów ugiął łapy, znów podniósł ogon, znów obniżył łeb... Trzy... Dwa... Jeden...
SRRUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!
autor: Åšpiewny Kolec
27 gru 2018, 21:25
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 615
Odsłony: 82638

Obecność innego smoka zaskoczyła nie tylko jelenia, ale i Maestra; choć Śpiewny nie miał się czego bać i jedynie wzdrygnął się lekko, chrypliwy, zmęczony mrozem głos był wystarczająco mocnym sygnałem ostrzegawczym dla zwierzęcia. I nim przyszły czarodziej się obejrzał – rogacz w kilku susach puścił się pędem do ucieczki, szybko znikając za pierwszą z brzegu skałą. Nie czekał, co się wydarzy – ten drugi głos nie wzbudzał u niego nawet odrobiny zaufania. I pewnie nie wzbudzałby go tym bardziej, gdyby mógł zrozumieć słowa.

Zielonołuski na moment posmutniał i cicho westchnął, szybko jednak jego uwaga skoncentrowała się na nieznanym przybyszu. Nie miał mu nic za złe; byt dobrze już wiedział, że inne smoki... hmmm, niekoniecznie były tak dobre w przekonywaniu do siebie dzikich zwierząt, zwłaszcza kiedy nie miały wobec nich dobrych zamiarów. Spokojnym krokiem skierował się więc ku Remedium, racząc go może nie entuzjastycznym, niemniej jednak przyjaznym uśmiechem.

– Witaj! – zakrzyknął już z daleka, gdy zaś stanął przed uzdrowicielem, skłonił się nisko w geście powitania. – Nazywam się Maestro – przedstawił się, jak został wychowany. I na moment spojrzał w kierunku półki skalnej, na której nie było już majestatycznego rogacza. – Chyba nie wzbudziłeś zaufania tego jelenia – stwierdził, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. – Co cię tutaj sprowadza? Poszukujesz posiłku? – zapytał, lustrując Remedium wzrokiem. I cały czas uśmiechał się szeroko, jakby chciał zachęcić go do dłuższej rozmowy.
autor: Åšpiewny Kolec
26 gru 2018, 17:57
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 615
Odsłony: 82638

Stał dumnie, spoglądając w dal. Blask Złotej Twarzy roztaczał świetlisty nimb wokół ogromnego poroża, które jeleń prezentował światu, nie zrażając się chłodem ani wiatrem. Jasnobrązowe futro pokryte było cienką warstwą śnieżnego pyłu, który odbijając jasne promienie, czynił obraz istoty na wpół rzeczywistej, na wpół boskiej. Choć oczywiście jeleń ten nie różnił się niczym od przeciętnego jelenia. No – chyba że świadomością, jakie wrażenie wzbudza jego poza.

Zwierzę zajmowało miejsce na półce skalnej, u podnóża tej półki zaś znajdował się smok. Zadarty w górę łeb pełen był podziwu dla majestatycznej istoty, wyraźnie chętny, aby przyjrzeć się jej z bliska. Ba! – gdyby chciał, mógłby to uczynić; mógłby rozłożyć skrzydła i po dwóch ich machnięciach znaleźć się na wysokości jelenia, mógłby też – korzystając z kamienistej dróżki obok – zwyczajnym spacerem wejść na półkę, aby nagłym ruchem nie spłoszyć zwierzęcia.

Tak byłoby jednak zbyt prosto. I zbyt niegrzecznie. Wszak jeleń był tutaj gospodarzem, a Maestro gościem – czy nie wypadało więc po stokroć bardziej, aby wpierw zapytać gospodarza, czy zechce nas zaprosić w swoje skalne progi...?
Złotej Twarzy blask
Wciąż otacza cię,
Czyżbyś czekał tu na warcie,
Aby chronić stado swe?

Niewzruszony ciężką pracą
Wilków szuka ostry wzrok,
Srebrnych futer, co jeleniom
Sprowadzają śmierć i mrok

U stóp swoich zaś masz smoka –
Tego jednak nie bój się,
Gdybym ujrzał stado wilków,
Stanąłbym w obronie twej!

Choć odwieczny zew natury
Przeciwników czyni z nas –
Zejdź tu, podejdź, piosnkę zanuć,
Dzisiaj wojny nie jest czas...
Jeleń stał nieruchomo, udając, że nie dostrzega smoka, kątem oka jednak co i rusz zerkał w kierunku podnóża półki, jakby zastanawiał się, co powinien zrobić. Tak jakby sytuacja go... zdezorientowała. Smok – pokryta łuskami bestia, krwiożercze bydlę zdolne bez mrugnięcia ślepiem wymordować jego i całą jego rodzinę, nie tylko nie szykował się do ataku, ale wręcz śpiewał pieśń, zachęcając zwierzę do porzucenia strachu. Czy Maestro był w swym postępowaniu szczery? Czy to tylko fortel? Delikatne drżenie jednej z nóg jelenia zdradzało jego niepewność, zwierz nie miał jednak odwagi ani uciec, ani się zbliżyć. Dosłownie jakby pieśń go sparaliżowała.

Smok uśmiechał się szeroko, starając się zachęcić jelenia do zejścia skinieniem łba, aż wreszcie rogacz był już gotowy postawić pierwszy krok... i nagle wzdrygnął się. Jakby... Jakby kogoś zobaczył.

Bo może właśnie to się stało...?
autor: Åšpiewny Kolec
24 gru 2018, 0:04
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 394
Odsłony: 57350

– Bardzo mi miło, że ci się podoba! – stwierdził Maestro, tak interpretując słowa smoczycy, którą obdarzył wielkim, serdecznym uśmiechem. – Ale myślę, że dużo ciekawiej wszystko brzmi w środku, w grocie. Jaskinie mają bardzo ciekawą akustykę, tworząc echo, dzięki czemu można usłyszeć samego siebie. To czasami pomaga zauważyć, gdzie są fałsze i niedociągnięcia, dlatego lubię w nich ćwiczyć. No i można czasem doprowadzić do wrażenia, że śpiewają naraz dwa, a nawet trzy smoki! – podkreślił, lustrując wzrokiem jedną ze ścian – tę, od której nieznacznie odbijały się jego słowa. Choć niewątpliwie wewnątrz groty efekt byłby bardziej piorunujący.

-A zresztą... może ci zaprezentuję w praktyce? – zaproponował, skinąwszy głową w kierunku wnętrza jaskini w geście zachęcającym do marszu. – Musimy tylko wejść trochę głębiej, tutaj jest za blisko do wyjścia, przez co echo się rozmywa.
autor: Åšpiewny Kolec
21 gru 2018, 22:24
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97530

– Odwrotnie! – zakrzyknął Maestro, wyszczerzywszy kły do młodej. – Wiatr czasami oszukuje, dałaś mu się nabrać! Gdybyś jednak naprawdę dobrze powąchała, odnotowałabyś, że woń unosi się zarówno tutaj... – przytknął nagle nos do nosa samicy, energicznie wciągając powietrze – ...jak i tutaj – dodał, tym razem podsuwając się i wciągając zapach z drugiej strony. – Kiedy mija trochę czasu, zapach przesuwa się wraz z wiatrem, dlatego nie zawsze pierwszy trop jest prawdziwy! Warto więc sprawdzić kilka kierunków, a potem porównać je z wiatrem. Jeżeli wieje jest z lewej strony... – wskazał łapą kierunek – i mimo to nadal jest tam zapach... to prawdopodobnie poleciały w lewo! – zakrzyknął, zadarłszy dumnie łeb. – Chodźmy! – polecił i ruszył w drogę, kiwając ogonem na lewo i prawo, ciągle przy tym węsząc w powietrzu.

I nagle zatrzymał się w pół kroku.
– Eeee... Może jednak miałaś rację! – stwierdził i nie czekając na reakcję młodej, odwrócił się... tym razem obierając trasę z jej sugestii. – Czasem wiatr zmienia kierunek, wtedy można się nabrać. Teraz już na pewno będzie dobrze! – pouczył jak gdyby nigdy nic i żwawym, niemalże tanecznym krokiem począł prowadzić ją w drugą stronę. Tym razem chyba już właściwą.

– Powinnaś nadstawiać wysoko uszy, ale ponieważ to lekcja, a ja bardzo dużo mówię, pewnie nie odniosłoby to teraz wielkiego efektu – kontynuował wykład, nie widząc nic niestosownego w fakcie, iż jego podejście uniemożliwia... hmmm, próby praktyczne. – Warto jednak pamiętać, że dźwięk niesie tym dalej, im... eee... grubsze zwierzę. Bo grube zwierzęta zazwyczaj mówią niskim basem, a ptaki ćwierkają wysoko. Czyli jak chcesz znaleźć niedźwiedzia, to usłyszysz go już z daleka, ale jak ptaka, to... z mniej daleka – podkreślił, wyszczerzywszy kły. – Chociaż jak na to spojrzeć z drugiej strony, niedźwiedzie rzadko ryczą, a ptaszki mogą śpiewać cały czas! Więc jak nie słyszysz ćwierkania, to już właściwie na pewno jest pewne, że ptaków nie ma w pobliżu, chociaż ciągle mogą być całkiem niedaleko. A jak nie słyszysz ryku niedźwiedzia, to może ten niedźwiedź i tak jest tobą. Dlatego czasem trzeba uważać! – zakończył dość chaotyczne pouczenie, nieustannie gibając się w marszu rytmicznie na boki.

– A może masz jeszcze jakieś własne wnioski? – zapytał, na moment spoglądając na Apokaliptyczną, choć szybko skierował wzrok z powrotem przed siebie – zapewne po to, żeby jednak nie wpaść na jakieś drzewo. Albo żeby na jakimś drzewie wreszcie zobaczyć ptaki. Bardzo lubił, kiedy ktoś inny od niego też czasem zabierał głos!

Wyszukiwanie zaawansowane