Znaleziono 85 wyników

autor: Gra Pozorów
28 kwie 2020, 11:31
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5668
Odsłony: 224633

minus 2x tygrysie oko, ametyst, szmaragd
autor: Gra Pozorów
22 kwie 2020, 10:54
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Nie odpowiedział. Nie uważał aby ktokolwiek był mądry, na pewno nie żaden smok. Gdyby tak było, nie działyby się takie, a nie inne rzeczy. W ich chyba korzeniach drzemała chęć wyrządzenia sobie krzywdy, mniejsza lub większa. Sam często smokiem się nie czuł, ale może to przez brak skrzydeł, gdy wszyscy dookoła je mieli? Hm..
Na jej wyjaśnienie zadrżały mu kąciki pyska.
A co jak ktoś nazwie swoje dziecko w uwłaczający sposób? – zapytał zaciekawiony. – Te na ceremoniach nadajemy sobie sami, choć to dziwna tradycja. Nie rozumiem skąd się właściwie wzięła. – Przyznał.
Niektórzy obierali imiona dla śmiechu, inni dla ukrytego przesłania, a jeszcze inni dla świętego spokoju.
Pisk smoczycy zadźwięczał mu w uszach. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że może źle wykalkulował swoje działania i zrobił jej tym krzywdę psychiczną. Gwałtu nie wykluczał, przecież mogły się zdarzać, a ona z jakiegoś powodu miała tak niską samoocenę. Jak się jednak okazało – chyba – nie o to chodziło. Czuł także bicie jej serca. Tak odmienne od jego własnego, którego rytm był wręcz ślamazarny. Iphi nie odczuwał stresu, nawet w najgorszych sytuacjach zachowywał stoicki spokój. Nie była to nawet gra, nauczył się zwyczajnie hamować swoje emocje, które mu mogły przytępić osąd.
Pozwolił jej na badanie jego ciała, nie widział w tym nic złego. Zerkał co jakiś czas na gładzącą go białą łapę. Nie mógł pochwalić się niesamowitymi mięśniami, siły nie miał za grosz. Ale faktycznie był przyjemny w dotyku. Jakby lawirował między futrem, łuskami smoczymi, twardą skórą i łuskami rybimi. Zabawna mieszanka zoologiczna.
Tobie samej? – zapytał, mrużąc przy tym ślepia. Nie przyjmował do wiadomości wersji w której mogłaby go jakkolwiek zranić. Gdy niczego nie oczekujesz, nie da się ciebie zaskoczyć, zranić czy zawieść.
Gdy czuł na brodzie jej czoło, a jej czupryna drażniła jego nozdrza, wypuszczał powietrze z nosa z nieco większą intensywnością. Omal się nie zakrztusił, jednak nie przez to, a słowa jakie wypowiedziała. Czy to był komplement? Huh, chyba tak. Że niby był ładny? No, morze. Skoro i samce na niego leciały...
Nachylił się do jej ucha.
A może to wszystko też jest zaledwie grą? – podrażnił twardą wargą miękką tkankę krawędzi jej ucha, gdy szeptał te słowa. Zaśmiał się cicho, oznajmiając, że tylko żartuje.
Złączone palce łap zacisnęły się wzajemnie. Mocny, stanowczy chwyt samca dał jej do zrozumienia, że jej nie puści. Nie musieli robić niczego szczególnego, a te drobne pieszczoty nie musiały doprowadzić do niczego więcej. To się tyczyło także tego, co nastąpi za moment.
Druga łapa, ta niewięziona przez ich wzajemny splot, powędrowała gdzie indziej. Wpierw opierała się o klatkę piersiową samicy, delikatnie ją tam łaskocząc. Iphi sam sobie przycinał szpony, aby nie były zbyt ostre. Nie potrzebował ich do walki, a w leczeniu długie pazury mogły okazać się fatalne dla pacjenta. I były wygodniejsze w obsłudze. Samiec nie miał do tej pory styczności ze smoczycami lub cielesnością. Niezbyt go to interesowało. Coś jednak było w Sufrinah co go przyciągało, chciał to odkrywać. Nie był jednak zbyt nachalny, badał na ile sobie może pozwolić.
I tak, gładził jej miękką tkankę, której nie chroniła tak bardzo twarda łuska. Sunął łapą niżej, aż sięgnął wnętrza jej ud. Zatrzymał się tam na moment. Nieustannie spoglądał w jej ślepia, śmiało, nie był zawstydzony. Jeżeli nie spotkał się z żadnym sprzeciwem, wsunął łapę do jej lewego uda, przy pachwinie. Gdy Sufrinah siedziała, było dość łatwo sięgnąć jej dolnych partii ciała. Nie wszystkich, to prawda, ale większości – dawał radę. Łaskotał jej skórę, podrażniał przestrzeń między łuskami stępionym szponem, co powinno ją rozluźnić, paradoksalnie.
Hmm? – mruknął, jeżeli jej spojrzenie wyglądało na zatroskane lub zmartwione, w takiej sytuacji nawet zaprzestałby ruchów palcami. Nic na siłę.
autor: Gra Pozorów
21 kwie 2020, 20:34
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Gdy ta się uderzyła, nawet jeżeli lekko, zaczął się zastanawiać o co chodzi. Dopiero gdy roześmiała się, zrozumiał. Słuchał tego dźwięku, odbijał się echem w jego głowie. Zabawne. Dawno nie słyszał szczerego śmiechu, a już na pewno takiego, który on sam wywołał. Dziwne. Przyjemne? Może odrobinkę.
Nie jesteś głupia... – mruknął w miarę łagodnie. – Znaczy, jesteś, że tak myślisz. – Sprostował po chwili.
Chwycony za łapę dalej siedział nieruchomo. Nie przywyknął do bliskości, jakiejkolwiek. Za dzieciaka bił się z Riavelo, rodziców praktycznie nie widywał więc od nich tej całej cielesnej miłości nie miał. Nie żeby narzekał, nawet było mu z tym dobrze. Podobało mu się to, gdzie ostatecznie skończył, więc to nie tak że miał komukolwiek za złe. Ha, może nawet był wdzięczny? Jeszcze by wyrósł na idiotę, mając za wzór kogoś takiego jak Krwawe Oko...
Otrząsnął się z tego letargu. Kogo widział? Na jego pysku wymalował się uśmiech zanim Sufrinah usłyszała odpowiedź.
Grę Pozorów. – Znowu wydawał się być rozbawiony. Kto by pomyślał, że jego imię tak łatwo wpasuje się do tej konkretniej sytuacji? Wyraz pyska samca po chwili nieco zelżał. – Ale możesz mi mówić Iphi. Tak wam chyba, w Pladze, wygodniej. – Dodał.
Wpatrywał się na moment w jej łapę. Znowu coś miarkował w swoim łbie. Miał do życia zupełnie inne podejście niż ona, ale czasem i on ryzykował. Nawet gdy nie miało się nic do stracenia, ryzyko było ciekawe. Podnosiło poziom adrenaliny, jemu też czasem się to przydawało. Dalej był smokiem, niezależnie od tego jak mocno krytykował przedstawicieli swojego gatunku.
Jego łapa przesunęła się tak, by objąć przegub smoczycy, która nadal go trzymała. Zacisnął palce przed jej łokciem, a potem szarpnął mocno ku sobie. Łapy to on jej nie wyrwie, i nawet nie miał takiego zamiaru, jednak chciał by na niego wpadła. Przylgnęła piersią do jego piersi, czując na sobie ciepło ciała morskiego. Miał gładkie łuski, trochę jak ryba. Czasem wyglądał jakby miał skórę, której nie chroniła silna łuska. Tak czy owak, zerknął w jej ślepia. Drugą łapą odgarnął bujne włosie, by odsłonić lazurowe tęczówki.
"Niekoniecznie na ciele" – zacytował ją, zniżając ton głosu do niemalże szeptu. Mówił bardziej do siebie, niż do niej. – Co za bzdura. – Cmoknął i pokręcił pyskiem z dezaprobatą.
Pachniała dziwnie. Intensywnie, bardziej niż zioła. Nie przyzwyczaił się do tej woni ani poprzednim razem, ani teraz. Gdy teraz była tak blisko niego, czuł to znacznie intensywniej. Drażniło to jego czuły nos. Nozdrza rozszerzyły się na moment, aby po chwili zwęzić się w przecinki. Nieustannie trzymał ją w uścisku swoich palców. Silne nie były, mogłaby się nawet wyrwać gdyby miała na to ochotę, jednak sposób w jaki ją ściskał wydawał się dziwnie władczy.
Nie znał jej za dobrze, jednak miał wrażenie, że jej postrzeganie samej siebie wynikało z jakiegoś... zawodu? To co mówiła o sobie miało wydźwięk zarzutów, które ktoś mógł jej wytknąć podczas jakiejś sprzeczki. Samemu sobie ciężko mówić takie rzeczy, bez powodu. Czuła niedosyt, bo miłość nie jest łatwa. Nosiła w sercu dziurę, której nikt poza nim nie potrafił zatkać.
Kto był Nim? Interesujące...
Puścił ją po chwili. Nie cofnął jednak łapy, jeżeli ona nie zwolniła swego uścisku.
autor: Gra Pozorów
21 kwie 2020, 19:58
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Czym było życie bez innych? Odpowiedź, w jego ocenie, była tylko jedna.
Błogością. – Błysnął kłami w delikatnym rozbawieniu. Wyprostował się, dalej zdarzało mu się garbić. Brzydki nawyk. – Nigdy nie spełniaj czyichś oczekiwań, sama sobie wyznaczaj jaka chcesz być.
Nie rozumiał za co przepraszała. I kogo. Bo przecież nie jego? On nie miał jej czego wybaczać, za to ona samej sobie aż za wiele. Wyglądała żałośnie, albo raczej jej postawa taka była. Nie dbał o jej aparycję jako taką, jednak jej zależało na tym by inni ją widzieli w dobrych barwach. Nie rozumiał dlaczego. Prezentowała się obecnie jak worek do bicia, i naprawdę momentami miał ochotę ją bić. Może pięściami wbiłby jej odrobinę rozumu do głowy i poczucia własnej wartości, którego nie miała za krztynę?
Zachował jednak te myśli dla siebie, bo uzewnętrznienie ich nic by nie zmieniło. Siedział w ciszy, widział jak ona się namyśla.
Uniósł łuki brwiowe, a potem je zmarszczył w grymasie. No nieźle trafiłeś. Najpierw ta sierota co pływać nie potrafiła i czarować, teraz starsza od ciebie samica która z niewiadomych tobie powodów uwielbiała się zadręczać. Może tutejsze smoki miały jakieś chore hobby? A podobno to "jego coś trapiło".
To chyba zaniedbałaś wzrok, uzdrowicielowi nie wypada. Nawet byłemu – mruknął kąśliwie. Akurat mieli sporo ziół, pewnie by wyskrobał odrobinę morszczynu.
Na jej pytanie chwilę milczał, choć wcale się nie zastanawiał. Raczej celowo przeciągał, lubił wyciągać z innych ich najgłębiej skrywane oblicza. A co najlepiej to oddaje, jak nie stres? W każdym razie, samiec podniósł łapę. Sięgnął nią w kierunku samicy, jakby zamierzał objąć delikatnie jej pysk. Jednak tak się nie stało. Opuścił ją gwałtownie, uderzając płaską dłonią w lodowe zwierciadło. Nie miał krzepy swego dziadka, ale nie potrzeba jej za wiele by skruszyć coś tak delikatnego. Obraz, który oglądała przed chwilą smoczyca zniknął.
Skoro widzisz tylko to, nie ma sensu na to patrzeć, mhm? – mlasnął i cofnął łapę. Między łuski wbiło mu się kilka odłamków lodu, które jednak go nie zraniły. Potrząsnął kończyną, strzepując je jak natrętną muchę. W tym samym czasie łowczyni o coś zapytała, a on jakby zastygł w bezruchu na moment.
Co on widział...?
Sufrinah. – Odparł beztrosko, przesuwając ogonem po ziemi niczym wężem.
Nie rozwinął, nie musiał. Może sama domyśli się o co chodzi?
autor: Gra Pozorów
20 kwie 2020, 21:20
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

On postrzegał świat trochę inaczej, miał wrażenie, że zdrowiej niż ona. Rety, chyba by sobie dawno przywalił wyciąg z chmielu gdyby miał choćby połowę jej myślenia. Jakim cudem ona znajdowała wolę do oddychania, skoro gardziła sama sobą? Znał kogoś takiego, ale ta druga osoba była znacznie bardziej żałosna. I na pewno nie zasługiwała na drugą szansę.
"Zaufanie" – prychnął, wypuszczając z nosa kłąb ciepłego powietrza. – Po co przejmujesz się opinią innych? Smoki odchodzą i przychodzą. Jeżeli tak bardzo będziesz się przejmować tym co myślą o tobie inni, zapomnisz jaka jesteś naprawdę. Zatracisz samą siebie by pozować na kogoś, kogo oni zaakceptują. Po co? – powtórzył to samo pytanie retoryczne.
Akurat nie zamierzał odchodzić, zwyczajnie nie lubił siedzieć zbyt długo w bezruchu. Musiał pamiętać o dobrym krążeniu łap, odkąd o to dbał jego leczenia zdawały się wychodzić o niebo lepiej. A może to zbieg okoliczności? Naprawdę by zdębiał do reszty gdyby usłyszał jej myśli. Aż tak łaknęła towarzystwa. To przykre. Co oni jej w tej Pladze zrobili? Lub raczej: co sama sobie zrobiła?
Mhm – mruknął jakby się z nią zgadzał. Teoretycznie powinien, bo dlaczego to on miał podbudować jej samoocenę, skoro sama ją sobie podkopywała? Nie szanowała siebie a on nie potrafił zrozumieć dlaczego. – Fakt, nie masz. I co z tego? – rzucił po chwili. – Nie jesteś przedmiotem aby mieć wartość, ofertę czy cenę. – Dodał, żeby mu się tutaj nie rozkleiła zanim samiec w ogóle zdąży dokończyć myśl.
Podszedł bliżej, aż w pewnym momencie nad nią przeszedł. Zakręcił się dookoła, aż usiadł naprzeciwko. Otworzył paszczę z której wypluł strumień lodu. Między nimi powstała płaska, podobna do misy lodowa tafla. Wsparł się troszkę maddarą aby można było w niej widzieć swoje odbicie. Sufrinah mogła odnieść wrażenie, że patrzy na taflę wody – tak dobrze manipulował maddarą Pozór. Jej tkanie szło mu zdecydowanie lepiej niż zabawa opatrunkami, choć i w tym nie był taki beznadziejny.
Co widzisz? – zapytał wprost, wskazując szponem na misę by smoczyca się w niej obejrzała. – Ty, a nie inni. – Sprecyzował, doskonale wiedząc do czego mogłoby to doprowadzić.
Końcówka ogona lekko drżała jak u kota. Cercella zdążyła zsunąć się z jego pleców i skryć za nim, co jakiś czas wyglądając w kierunku lodowej konstrukcji.
autor: Gra Pozorów
20 kwie 2020, 20:34
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Kąciki jego pyska zadrżały w spazmatycznym półuśmiechu na dźwięk wypowiadanych przez nią słów.
Dlatego każdy powinien dbać o siebie. – Skwitował ponuro.
"Popularność"? Większej bzdury chyba nie słyszał. Widział uzdrowicieli, których nikt nawet nie znał z imienia. Nikogo to nie obchodziło jak bardzo cię lubią, póki wykonujesz swoją robotę. Może w Pladze było inaczej? To stado zawsze było inne, jeszcze przed rozbiciem pod poprzednią nazwą. Z takim ich podejściem do życia nic dziwnego, że uznano ich za ogólną zarazę. Ironia losu...
Jeżeli szwankujesz, jak to określiłaś, to tylko na własne życzenie – stwierdził obojętnie. – To jak cię postrzegają inni zależy od ciebie samej. Ja dawno temu przestałem zabiegać o uwagę i przychylność innych, a jednak dalej jestem na swojej pozycji. Nikt mi jej nie odbierze, ale to raczej dlatego, że w Ziemi brakuje mądrych osobników. – Mruknął z rozbawieniem.
Na próby jej wyjaśnienia machnął dość olewczo łąpą.
Daruj, ale niezbyt mnie to obchodzi – przyznał z niewinnym uśmieszkiem. – Dla mnie możecie nawet zbierać muchomory i je próbować malować na borowiki. To wasze sprawy, i waszych smoków. Nie mnie was oceniać. Mówię jedynie co zaobserwowałem. Czy to prawda? Niespecjalnie mnie to przejmuje.
Przeciągnął się, aż mu w karku strzyknęło. Dźwignął się na łapy i przyjrzał uzdr... znaczy, łowczyni z góry. Nie była wiele większa, może nawet wcale? Smoki przestały w pewnym wieku rosnąć, on także nie będzie już masywniejszy.
Nie minęło wiele czasu a jego pysk złagodniał.
Nie daj sobie nikomu wmówić, że jesteś mniej warta niż byłaś do tej pory. Lub że się popsułaś. – Poradził. – Zwłaszcza samej sobie.
autor: Gra Pozorów
20 kwie 2020, 17:04
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Właściwie nie było jego intencją jej skomplementować, ale skoro poczuła się od tego lepiej... nie widział powodu aby to korygować. Nie miał wobec nikogo najmniejszych oczekiwań. Bo i po co? I tak się zwykle wtedy zawodzi. Lepiej się mile zaskoczyć, niż nieprzyjemnie zawieść. Choć to pierwsze w jego przypadku jeszcze nie nastąpiło.
Nie przyszło ci do głowy, że łowca po prostu jest środkiem do celu dla innych? – zapytał niezobowiązująco, i przeniósł spojrzenie na niebo. – Nie każdy potrafi leczyć. Za to każdy potrafi polować. Istnienie łowcy zachęca innych do lenistwa. Mam mnóstwo własnych zapasów, ale po co mam je zużywać, skoro ktoś inny mi je da? Wydam swoje w świątyni i wyjdę na tym lepiej, niż łowca. On nakarmi innego smoka tym, za co mógłby kupić sobie wizytę w kwarcach. – Kontemplował dalej.
Znów na nią zerknął kiedy wspomniała o przeminięciu swojego czasu. Parsknął cicho.
Jesteś ile starsza ode mnie? O dziesięć? Może mniej księżyców. Bez przesady. – Odparł z lekką irytacją. Może i odniosła porażkę, ale nie było to nic wstydliwego. Sam momentami miał dość powołania jakie wybrał. Babranie się w cudzych flakach. Eh. Życie czarodzieja byłoby prostsze. Mógłby zbijać bąki i nikt by mu za to nie robił wrzuty.
Na jej pytanie cicho się zaśmiał. Ni to wesoło, ni to pogardliwie. Rzadko się śmiał, zwykle był to jednak szczery śmiech. Tylko krótki.
Nic mnie nie dręczy, i to jest w tym piękne. Nie muszę udawać radości by tłumić swój smutek. Ani płakać, by ktoś mnie zauważył. Pewnie nie do tego się przyzwyczaiłaś w stadzie, gdzie co drugi smok skrywa się za maską obojętności? – przekrzywił głowę.
autor: Gra Pozorów
19 kwie 2020, 19:23
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Nie chodziło mi o jednostkę czasu. – Pokręcił lekko głową. – Zwyczajnie... nie widać tego po tobie. Jakby czas dla ciebie się zatrzymał. – Wytłumaczył co miał na myśli.
Wrzosowiska była jedynym smokiem posiadającym sierść, któremu Iphi nie miał nic do zarzucenia. Kiedyś faktycznie tak kategoryzował innych, teraz mu to zostało bardziej jako brzydka naleciałość. Nie uważał jej też za brzydką, choć tak po prawdzie żadna samica mu się nie podobała fizycznie. Nie myślał o tym. Ciało czasem go zdradzało w bardzo krytycznych sytuacjach, jednak zdarzało mu się to zaledwie z Nivis. I starał się to ignorować. Mimo wieku, nie kręcił go absolutnie seks.
Gdy wyjaśniła co się wydarzyło, na jego pysku wymalowała się konsternacja. Słynny smoczy sen. Zapadł na niego jego poprzednik, oraz jego potomstwo. I pewnie nie tylko on. Ciekawe czy i jego to złapie.
W czym łowiectwo jest namiastką uzdrawiania? – zapytał bez próby obrażenia jej, zwyczajnie był ciekaw, bo sam tego nie dostrzegał.
Iphi sam maskował emocje bezbłędnie, ale dość łatwo przychodziło mu je odczytywać u innych. Nie każdy się z nimi tak skrywał jak on sam. Zasadniczo wszyscy dookoła niego wręcz nimi tryskali, więc się nauczył. Nie była to trudna sztuka, z niektórych szło czytać łatwiej z ich czynów, niż słów. Te drugie zwykle były durne i pozbawione logiki...
Czemu o to nie zawalczysz, skoro ci do tego tęskno? – przekrzywił pysk, aż spojrzał na nią obiema tęczówkami, tak bardzo różnymi od siebie.
Nie poczuł się obrażony gdy ich do siebie przyrównała. Może tak było, nie oceniał. Zaś pytanie o matkę skwitował nieprzyjemnym skwaszeniem mordy.
Nie wiem, nie rozmawia z nikim. A jak już, to głupoty. Jeżeli coś jej zostało z mózgu, to chyba tylko papka. – Odparł niechętnie. – I szczerze niezbyt mnie to już obchodzi. Ich życie, ich sprawa. Nie będę się wtrącał.
autor: Gra Pozorów
19 kwie 2020, 17:53
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

'Leczący Ziemi'. To brzmiało równie dziwnie co 'Lepka Ziemia'. Jednak nie mijało się to z prawdą, więc wydał z siebie cichy pomruk potwierdzenia. Tak, dalej był klerykiem. Znaczy, uzdrowicielem.
Chyba odrobinę za mało, mhm? – przyjrzał się jej uważnie. Nie postarzała się nawet o dzień, a on zdawał się ją gonić.
I choć patrzył jednym okiem, miał wrażenie że widzi nieco inną smoczycę niż wtedy nad skałami. Ona zapewne miała podobne wrażenie. Nie tylko jego ciało uległo dojrzewaniu, ale też charakter. Dla wielu wyszedł na tym gorzej, jemu to było zaś dość obojętne. Nie oceniał siebie, nawet też innych. Co najwyżej w swojej głowie, lecz kto tego nie robił?
Łowca? – ta rewelacja go zaskoczyła, czego nie ukrywał. Na czole samca pojawiło się kilka łuskowatych zmarszczek. – Skąd ten pomysł?
Sufrinah. Poznał jej imię i trochę się naczekał, jednak było warto. Podała mu pisklęce, podobno w Pladze tak robili. Jemu wsio ryba jak kto będzie go nazywał. Iphi, Filuterny, Pozór, 'Pozorek'. To ostatnie lubił najmniej, nawet jeżeli używała tego tylko jedna osoba. Nie lubił zdrobnień, wydawały mu się zbyt infantylne.
Na gratulacje wzruszył barkami. Nie widział powodu dla którego trzeba komukolwiek dać wyrazy uznania za założenie więzi. Zwłaszcza, że on wybrał gronostaja. Mógł jakiegoś żywiołaka, cienia, czy hydrę. Nie był jednak zbyt ambitny, nie opłacało mu się to.
Jak widać... – odparł lakonicznie, wyciągając lekko przednie łapy i poddając się słonecznej kąpieli. Obserwował ją kątem oka. – Ale coś mi się wydaje, że ty masz więcej do opowiedzenia niż ja. – Nie zachęcał jej wprost, ale dał do zrozumienia, że mógłby jej wysłuchać. Co mu szkodzi.
autor: Gra Pozorów
19 kwie 2020, 11:25
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5668
Odsłony: 224633

+1/4 ślimaków do skarbca
autor: Gra Pozorów
18 kwie 2020, 20:54
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 773
Odsłony: 99884

Pozór leżał tu zaś od jakiegoś czasu. Unikał terenów stadnych jeszcze przed swoją ceremonią, i zamierzał to kontynuować długo po niej. Zaglądał do obozu tylko gdy była taka potrzeba, głównie by zacerować czyiś zad lub zanieść swoje zbiory. Przebywał sam ze sobą. No i kompanką, ale ona była taka malutka, że czasem o niej zapominał. Podobnie było teraz.
Jego spokojną drzemkę przerwało nagłe poderwanie się wiatru, a później rzucany przez kogoś na niebie cień. Słońce jeszcze było na horyzoncie, choć powoli zachodziło. Uzdrowiciel zmrużył ślepia i zadarł łeb by przyjrzeć się istocie, która przerwała mu spokój. Normalnie pewnie by to zignorował, albo nawet sobie odszedł gdzie indziej, jednak jego wyraz pyska nieznacznie zelżał gdy rozpoznał w intruzie... Mgliste Wrzosowiska. Tylko nawet nie znał jej imienia, to ci dopiero historia. Ani nie był świadom stanu psychicznego w jakim się znajdowała. Nie żeby go to obeszło...
Uzdrowicielka Plagi. – Skwitował, krzyżując przednie łapy przed sobą. – Trochę się nie widzieliśmy...
Nawet dużo trochę. Zdołał zdobyć rangę, podrosnąć, i do tego skostnieć. Zupełnie nie przypominał tego rozsierdzonego smoczka znad bliźniaczej skały. Na pewno mógł jej przypominać za to sporo smoków z jej własnego stada. Zimny, zdystansowany, może nawet pogardliwy.
Kompanka śpiąca między jego łopatkami ocknęła się. Wspięła się na tylne łapki i węszyła dyskretnie w powietrzu, sprawdzając któż to się zjawił.
autor: Gra Pozorów
10 kwie 2020, 19:54
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 79375

Jak dobrze, że nie pomyślała po prostu o tym, że Iphi był wybitnie leniwy. Potrafił się zawziąć i zrobić to, co trzeba, ale w gruncie rzeczy nie znosił się przemęczać. Bo i po co?
Na jej uwagę o uśmiechu i jego rzekomym pasowaniu do jego pyska wzruszył lekko barkami. Nie widział tego w ten sposób, a z drugiej strony nie ciekawiło go to na tyle, by ją prosić o rozwinięcie tematu. Za to zaskoczył go jej brak protestów. Każdemu pozwalała się tak dotykać? Czy tylko p r z y j a c i o ł o m? To słowo nawet przez myśl mu ciężko przechodziło. Sam raczej nikomu na tyle nie ufał, by go nazywać w ten sposób. Każdy go w pewnym momencie życia cholernie zawiódł.
Sam nie wiem czemu tylko dwóm smokom na stado udziela się tej wiedzy – zastanowił się. Sztuczne wyrafinowanie? Próba uczynienia siebie wyjątkowym? A może niechęć do posiadania zbyt wielu leczących smoków? – To zależy co byś była skłonna za to dać – szepnął konspiracyjnie do jej ucha, kiedy się ku niemu wychylił. Trącił je zaczepnie kłem, a potem cofnął mordę. Nie chciał się aż tak narzucać.
To, że nie przypominała na pierwszy rzut oka smoka uważał akurat za atut. Sam uszedłby za wielką, pstrokatą rybę gdyby ktoś go ujrzał z daleka. Atutem było naturalne zmylenie potencjalnego wroga. Bo kto by się porwał na małego liska nie wiedząc, że to tak naprawdę smok? To ci dopiero niespodzianka.
Huh. Jego imię? Nie uważał go za arcyciekawe, z drugiej strony... co mu szkodziło?
Cóż, samo życie – przekręcił się na brzuch a potem wyciągnął kilkakrotnie. – Pozorem może być uśmiech, za którym kryje się wściekłość. Pozorem mogą być miłe słowa, zrodzone w wewnętrznym kwasie. I takie jest zasadniczo całe moje życie. Grą, udawaniem, pozorami. Żeby w tych stronach coś osiągnąć, musisz albo być wartościowy dla tutejszych dziwacznych priorytetów, albo się dopasować przez ułudę, grę. Reszty się sama możesz domyślać.
Podniósł zad i wyprężył grzbiet niczym kot. Omal sobie karku nie przetrącił gdy usłyszał jej prośbę. Hę? Nauka? Kolejna? I to łowiecka...? Łypnął na nią nieufnie. O ile pływanie było czymś, co każdy szanujący się smok powinien potrafić, tak nie rozumiał czemu zależy jak akurat na kamuflażu. Raczej nie po to by go zatrzymać tu na dłużej?
Udając że się namyśla, wsunął niepozornie łapę pod piasek. Dogrzebał się dyskretnie do jego wilgotniejszej części i wspomógł trochę maddarą, namaczając palce. Gdy pocisk z błota był gotowy, nagle wystrzelił nim prosto w pysk smoczycy. No dobrze, nie do końca prosto w pysk, ale na lewy policzek. Niewielka plamka błota zakryła rudo-biały polik, nadając mu tymczasowy ciemny kolor brązu.
Proszę, lekcja numer jeden. – Uniósł kąciki pyska w złośliwym uśmieszku.
Na szczęście nie mówił na poważnie, a przynajmniej niezupełnie. Zaczął okrążać samicę i się jej lepiej przyglądać. Nie patrzał na nią do tej pory z tak bliska i z taką dokładnością, jednak skoro miał jej pomóc się kamuflować to musiał wiedzieć z czym ma pracować, mhm? Zatrzymał się dopiero po drugiej rundce, zrównawszy się z prawym bokiem adeptki.
Interesuje cię naturalny kamuflaż, czy wspomagany maddarą? – zapytał nieco znużony. – Wiesz w ogóle po co się go stosuje? – dopytywał.
autor: Gra Pozorów
09 kwie 2020, 8:31
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5668
Odsłony: 224633

1/4 slimakow do skarbca :mrgreen:
autor: Gra Pozorów
07 kwie 2020, 15:38
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 79375

On nie lubił "wyżalania się" samego w sobie. Znaczy, wobec kogoś, może w ten sposób. Nie zamierzał nikomu dokładać problemów do puli, bo i po co? Nic mu nie pomoże to, że komuś coś powie, a tylko innej osobie przysporzy kłopotu. Wolał być sam ze sobą w tej materii. Nikt mu nigdy w niczym nie pomagał, w najmniejszym problemie, więc nauczył się radzić z nimi samodzielnie.
Westchnął na jej słowa. Być może go nie zrozumiała, albo starała się usilnie na wszystko patrzeć w pozytywnych barwach. Zasadniczo to chyba robiło z niej smutnego smoka? Podobno ci, co uśmiechają się najszerzej są jednocześnie tymi najbardziej cierpiącymi.
To nie tak, że się nie cieszę wcale – potrząsnął pyskiem. – Po prostu nie widzę powodu aby na jakiekolwiek rewelacje się obnosić ze swoimi uczuciami. Tylko marnuje się przy tym energię... – przeciągnął się, aż mu w karku strzeliło. Zaraz, moment. To jej nie zaboli? Nie odbierze tego jako atak? Yyy... Co by tu. Ah! – Ale tobie z uśmiechem do pyska. – Odratował się, prawda?
Kwestia skrzydeł była dla niego dziwna. Zależna od sytuacji. Traktował ich brak jako błogosławieństwo, jedyna rzecz której od rodziców NIE MIAŁ to właśnie to. Paradoksalnie więc lubił to w sobie najbardziej. Brak podobieństwa do tego idioty i... naiwnaiczki? Kiedyś matce współczuł, teraz co najwyżej było mu jej żal w tym negatywnym sensie.
Wyciągnął łapę aby sięgnąć nią w kierunku pleców Filigranowej. Jeżeli leżała odpowiednio blisko, zapewne nie miał większego problemu z dosięgnięciem jej barków. Sunął palcami po jej sierści, lekko podrapując ją przy tym – lecz nie zostawiał po sobie krwistych śladów. Jako uzdrowiciel potrafił nie kaleczyć przy dotyku. Szukał guzków na jej ciele, jakichś oznak bytności skrzydeł. Jak u Światokrążcy. Jednak tutaj tego nie było, więc Nivis urodziła się taka. Jak on. Czy Riavelo lub nawet Honi. Pozbawiona lotu, a jednocześnie będąc niezwykle wyjątkową.
Mhm – przytaknął, cofając łapę gdy już się dowiedział tego, co chciał wiedzieć. – Zdaje się, że smoki potocznie na to mówią.. ee.. "jesteś ładna"? – spytał sam siebie, mrużąc lekko ślepia. Nie był pewien czy to takie słowa chciała usłyszeć, ale jeżeli miały jej poprawić nastrój to mógł się przemóc aby je wypowiedzieć.
Na porównanie ich zdolności tkania maddary cicho prychnął, uśmiechając się przy tym półgębkiem.
Czarodziej i uzdrowiciel wykorzystują maddarę do innych rzeczy. Chociaż... pewnie w ramach ataku mógłbym komuś rozsadzić wnętrzności. Wiem które najbardziej zabolą, lub spacyfikują przeciwnika na starcie... – zamyślił się niby to złowróżbnie. Ale wyzwania nie przyjął, nie widział powodu aby się z nią przekrzykiwać o to kto jest lepszy. Nie praktykowali tego samego, ich fach był całkowicie od siebie różny. Nie było więc co porównywać.
Nie odpowiedział na jej wywód. Nie był zza bariery, kłamać potrafił za to pięknie, lecz w jej przypadku tego robić nie chciał. Więc lepiej było milczeć. Zanotował jednak kolejne istotne fakty na jej temat, czego mogła nie być nawet świadoma. Karmiła go znacznie większą ilością detali niż mogłaby przypuścić. Ktoś nieodpowiedni mógłby to wykorzystać przeciwko niej. Niezwykle naiwna z jej istotka... zerknął tu na nią kiedy zapytała o kompankę.
Cercella. Cella. Jak ci wygodniej. – Odparł, nawet nie szukając fretki spojrzeniem. Gdzieś tam się błąkała i kryła, jak to ona. Jej aspołeczność przejawiała się nieco inaczej niż jego własna.
Wydał z siebie ciche, pytające "hm" kiedy wspomniała coś o chmurach i kamieniu. Odchylił łeb żeby lepiej na to spojrzeć. Huh. Obrazy w chmurach? Nigdy jakoś nie zwracał na nie szczególnie uwagi. Przekrzywił pysk. No, może wyglądała jak kamień. Krzywy, puchaty, niezbyt proporcjonalny... ale niech jej będzie.
Nagle gadatliwa do tej pory samica umilkła co go zaalarmowało. Przeniósł na nią spojrzenie. Wyłapał to, że wpatrywała się między jego tylne łapy. Początkowo nie był pewien co to znaczy. Do głowy by mu nie przyszło to, co jej. Robak, atak? To ci dopiero. Wręcz zastanawiał się czy wydawała się zachęcona. Bo skoro się nie oburzyła na starcie, to może chciała popatrzeć? Lub... coś więcej? Samiec do tej pory nie miał okazji poznać tej części życia, niespecjalnie go zresztą interesowała. Instynkt jednak robił swoje, a Filigranowa była na tyle urokliwa, że mógłby na jej widok pomyśleć kilka kosmatych rzeczy.
Musiał jakoś odciągnąć jej uwagę od tego... problemu. Chrząknął cicho. Przecież nie zacznie jej nagle tłumaczyć dlaczego jego koleżka wyszedł jej na spotkanie. Lepiej zmienić temat. Tylko na jaki? Myśl, trepie, myśl.
Och, wymyślił.
Zwiewna Elegancja. – Wypowiedział nagle te słowa, dziwnie miękkim jak na siebie głosem. Przysunął brodę do barku by lepiej na nią spojrzeć. – Nie żaden Brak Kompetencji.
Pamiętał. Wiedział, że wtedy mógł ją tym zranić. Nie potrafił przepraszać, bo zasadniczo takie słowo w jego słowniku nie miało żadnej wartości, ale mógł za to rekompensować krzywdy. Jeżeli mu się chciało, oczywiście. W przypadku tej konkretnej samicy – chciało mu się. Przynajmniej na tę chwilę.
autor: Gra Pozorów
07 kwie 2020, 8:59
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 79375

Ona jego? Jakoś w to wątpił bo-, oh, zaraz, no tak. Pewnie to też było żartem? Czasem ciężko było mu je wyłapać, zwłaszcza gdy były wypowiedziane przez takie buchające pozytywną energią smoki. On był ich przeciwieństwem. Gdyby było to możliwe, pewnie pasywnie wysysałby radość z innych. Miał raczej energochłonny charakter. Zabierał energię tym, którym zależało. Lub tym którzy udawali, że tak jest. Nie odpowiedział więc nic na to, jedynie poruszył jedną z błon na policzku, strzygąc nią minimalnie.
Zaś druga kwestia była na tyle istotna, że nie mógł jej pozostawić bez echa. Niezbyt chciał jednak o tym rozmawiać, czego nawet nie krył. Lepiej by z góry wiedziała jakich tematów unikać, mhm?
Było mi ciężko, kiedyś. Teraz to bez znaczenia. Jest mi na pewno lżej odkąd nie przejmuję się za bardzo. I dotyczy to wszystkiego w życiu – odpowiedział oszczędnie, ale może jej to wystarczy. – Nie tryskam entuzjazmem, bo nie mam ku temu podstaw. – Dodał.
"Nawet mnie nie wyganiają". No proszę. Na to zdanie wzniósł ślepia ku niebu. Wszystkie stada były w jego oczach gorsze niż prymitywne, bo i wilki czy inne stadne drapieżniki miały lepsze wartości społeczne, lepiej sobie radziły z jednostkami problematycznymi czy niepotrzebną przemocą. Wolałby żyć wśród stada wilków, niż w stadzie baranów przebranych za smoki. A takim była Ziemia. I, jak się okazuje, nie tylko ona.
Nazywano mnie gorzej. – Znów mało lakoniczna odpowiedź, ale poczuł się w obowiązku poinformowania jej o tym. Jeszcze by się zadręczała, a jemu to nie na łapę. Tego typu smoki wymuszały na innych współczucie, on tego nienawidził. A nie chciał jej nienawidzić, więc lepiej to zduszać w zarodku. Sam jednak nie zamierzał przepraszać za słowa wypowiedziane jakiś czas temu. Przeprosiny nie były nic warte. To wypowiadająca je osoba ma się czuć lepiej i ukoić sumienie gdy je wypowiada, nie strona skrzywdzona.
Jej reakcja na łaskotki była osobliwa. Sam ich nie miał jako łuskowy smok, a nie miał okazji dotykać smoków z futrem, więc to była jakaś nowość. Cofnął minimalnie pysk słysząc śmiech. Sama go zresztą odganiała łapami. Ale to chyba nie ból? Nie, nie wyglądało to na to.
Nie czuję jakby mnie coś omijało... – mruknął i zerknął na niebo. – Skrzydła ciążą. Przy skradaniu, przy bieganiu, przy wszystkim. Nie bez powodu przy każdej fizycznej nauce mówi się "tylko uważaj na skrzydła". – Skrzywił się. – A tobie... zdecydowanie ładniej bez nich.
Co prawda nie miał żadnego porównania, ale nie musiał go mieć. Miał na tyle bogatą wyobraźnię by móc to widzieć jej oczami. Rude skrzydła? Błoniaste? Eh. Pierzaste? Tu trochę lepiej, ale z pewnością nie zawiesiłby na samicy spojrzenia gdyby miała te części ciała. Ich brak uznawał za coś naturalnego i za wyższość rasową, nie na odwrót. Skoro czegoś było mniej, było to więc nietypowe, rzadkie, a jednocześnie godne przekazania dalszym pokoleniom. Tak na logikę.
Na przepychanki niespecjalnie odpowiedział... znaczy, wpierw próbował się o krok odsuwać bo nie zamierzał się z tymi "łaskotkami" przy jej paszce narzucać, jednak Nivis miała inne plany. Nie oponował gdy jej łapa spoczęła na jego karku, a później go wywróciła. Mógłby pewnie od niej uciec, a w zapasach oboje byli na przegranej pozycji, jednak nie widział ku temu powodów. Poddał się temu i wylądował miękko na piasku. Cercella wymknęła się zwinniej niż on, nie dając się złapać. Bała się dotyku innego smoka. Czmychnęła do noszy, za którymi się schowała. Ta kupka ziół powinna ją uratować. Tu jej nie było widać.
Pogróżki samicy skwitował kwaśnym, nieco złośliwym uśmieszkiem.
Śmiem twierdzić, że tkam maddarę lepiej od ciebie – zadarł brodę, przekręcając się na plecy, dla zwykłej wygody. No i nie miał specjalnie wyboru, sama go poniekąd do tego zmusiła.
Podrzucili. Mhm. Sam by tak chciał. Chociaż, czy tak właśnie nie było w jego głowie? Też rodzice go olali. Woleli młodsze rodzeństwo, potem się rozeszli (z winy debila-ojca), a on żył sam dla siebie. Nie żeby narzekał, nie musiał znosić tej całej sztuczności i pozorów opiekuńczości dookoła. Samiec w zamyśleniu wyciągnął przednią łapę w górę, poruszał naprzemiennie palcami. Nie miał między nimi błon. Ciekawe jak by wyglądał, gdyby je miał...?
Poczuł na brzuchu ciepło. Podniósł nieco łeb aby się przyjrzeć co to spowodowało. No tak, jej pysk. Nie bardzo zrozumiał zamysł tego, ale jego ciało samo mu coś próbowało podpowiadać. Poczuł nagłe zażenowanie gdy w okolicach podbrzusza zrobiło mu się minimalnie cieplej, a jego samcze walory zaczynały się uwidaczniać. O bracie, dlaczego... Miał ochotę złapać się za łeb i jęknąć. Może jednak Nivis nie spojrzy w tamtą stronę, tylko skupi się na jego pysku? Jeszcze tego brakowało by wzięła go za niewyżytego zboczeńca. Niestety, musiał znosić swoje młodzieńcze odruchy. Przejdą z wiekiem, albo gdy wreszcie sobie ulży. Póki co jednak, musiał robić dobrą minę do złej gry. Jak by tu.. o! Jak sobie zacznie myśleć o tym co go brzydzi, powinno mu się ciało uspokoić, mimo stałych bodźców od Filigranowej.
Też mnie porzucili rodzice – skwitował baardzo oszczędnie. Teraz to kwestia utrudnienia w skupieniu, niż faktycznej chęci zatuszowania prawdy. – Ale nie tęsknię za nimi. To nawet lepiej, że nie muszę oglądać ich zdradzieckich, tchórzliwych pysków.
Ta druga część wypowiedzi nie była do końca prawdą. Niestety, musiał znosić ich obecność. To gorsze niż całkowity brak rodziny. Oglądanie ich mord było katorgą, wolał nie mieć z nimi nic wspólnego.

Wyszukiwanie zaawansowane