OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Chyba dobrze, że nie potrafiłam czytać w myślach, chociaż czasami korciło mnie w myślach od tego, co komu się w głowie roi. Tak, byłam tak po.pi.eprzona i narcystyczna. Niestety, nie ma na tym świecie ideałów, a ja, niezaleznie od tego, jak bardzo chciałabym za niego uchodzić – nawet koło niego nie stałam.Z drugiej strony nie potrafiłabym zachować kamiennego pyska, gdyby te myśli były okrutne, byłam aż tak przewrażliwiona.
Westchnęłam cicho, mrużąc powieki, patrząc na samca, poznając go na nowo. Okazało się, że tak naprawdę wcale go nie znam i wykazałam się okropnie beznadziejnym wyczuciem sądząc, że jest inaczej.
Nigdy nie twierdziłam, że jestem jakoś specjalnie lotna, a moje opinie bywały kontrowersyjne i... cóż, szczeniackie. Straciłam całą pewność siebie w młodym wieku, a odzyskać jej nie potrafiłam. Słowa Eurith, Soreia, okazały się ostatnią podpałką, która zniszczyła coś we mnie.
Czyż nie mówiłam, że jestem słabeuszem?
Żałosne.
Słowa samca były niczym bańka lodowatej wody spuszczona na rozgrzane cielsko. Nieprzyjemne, brutalne, szczere i... prawdziwe.
Słyszałam coś podobnego wiele razy, zawsze zdawało mi się, że się z tym zgadzam, że jakoś to będzie, ale w ogólnym rozrachunku tylko oszukiwałam siebie, ale i innych wokół.
Skrzywiłam się z niechęcią słuchając tego wywodu, a ogon nerwowo wił się za mną, wzburzając zielone morze traw.
Prychnęłam, unosząc nieco głowę nad dłońmi.
– Czasem nie wygrasz z wrażeniem, które na kimś wywarłeś. Nie tak łatwo zatrzeć krzywdę, złamane zaufanie – odpowiedziałam żałośnie obronnym tonem.
Mierzyłam się z nim na spojrzenia, nadymając poliki, aż w końcu wypuściłam ze świstem powietrze, kładąc po sobie uszy. – Ale masz rację. To zalezy od nas. I pracy, którą włożysz, aby coś zmienić, ja... potrafię tylko sporo mówić – wyznałam cichszym tonem, patrząc na swoje zielone szpony zlewające się z źdźbłami.
Czy przyznanie się do swojej słabości mogło być jakimś przejawem nieistniejącej siły?
Pędzle uszy drgnęły, kiedy samiec przeciągnąl się z trzaskiem kości. Przełknęłam z trudem ślinę, zerkając na jego łapy, a następnie pierś, gdy dźwignął się na łapy.
Odchodził? Aż tak żałosna się stałam, że smoki przestały uważać moje towarzystwo za ciekawe, czy warte swojego czasu?
Pociągnęłam cicho nosem, kiedy wyrzekł w końcu ostatnią prawdę. Brzmiało bardzo znajomo, ale nie byłam pewna, czy potrafiłam przestać w to wierzyć, czy też mogłam nauczyć się wierzyć, że jest inaczej, niż mi się wydaje...
– A jeżeli naprawdę nie mam już nic wartościowego do zaoferowania?
Cichy szept z trudem przedarł się przez ściśnięte emocjami gardło.
Czy straciłam całą godność, wartość, gdy oddałam swoje ciało, a potem serce, szafując nimi nieroztropnie? Czy tylko tym byłam? Nie mogłam pozbyć się z głowy słów Eurith, ani Soreia, ani zimnego, odległego spojrzenia Khardaha, zawodu w jasnych ślepiach Iluna, jego czujności...