Znaleziono 247 wyników

autor: Diamentowe Serce
01 sie 2021, 21:11
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 700
Odsłony: 97476

Dźwięki warczenia nie zrobiły wrażenia na Morze. Może zwyczajnie tego się spodziewała? Pozornie spokojna, przeszła jeszcze parę kroków w bok, zdając się nie zważać na zagrożenie z jego strony. Czy może ona tu była największym zagrożeniem?
Słowa Agnara były nasączone jadem. Zdążył w tych kilku warkliwych zdaniach obrazić Ogień, Zorzę i ją. I to było coś co ją zezłościło wewnętrznie.
Mora energicznie machnęła ogonem, szeleszcząc piórami. Głowa obróciła się gwałtownie ku niemu. Lazurowe ślepia, niegdyś łagodnej jak baranek łowczyni, teraz spoczęły na Agnarze i świdrowały go chłodno. Wręcz lodowato. Nic nie odpowiedziała. Tylko patrzyła na niego jak na obcego. Pech. A przyszła tu zobaczyć jak się czuje. Uznała, że skoro jest tak bojowo nastawiony, to nic tu po niej.
Za jednym mrugnięciem powiek jej chłód w oczach jakby zelżał. Smoczyca spełniła jego życzenie i gwałtownie machnęła skrzydłami odbijając się od ziemi. Wyrzuciła ku niemu huraganowy podmuch nasiąknięty jej zapachem. Chwilę potem, zanim znikła za koronami drzew, na jego pusty łeb spadł kawałek diamentu. Szelest skrzydeł potem smoczyca zniknęła na tle czarnego nieba.


// zt
// diament dla Agnara
autor: Diamentowe Serce
31 lip 2021, 21:04
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 700
Odsłony: 97476

Dzisiejszego popołudnia miała naprawdę masę roboty. Musiała porozdzielać mięso, zrobić standardowy obchód po obozie. Doglądnąć nowych wyvern no i jeszcze zrobić porządek w Lodziarni. No i jeszcze posprawdzać zastawione sidła. To zbyt wiele jak na jedną osobę, ale smoczyca i tak znalazła chwilę czasu na wyjście wieczorne na Wspólne Tereny. To już był rytuał. To ciągłe tropienie Agnara i sprawdzanie co porabia. Jak dotąd robiła to z ukrycia i dobrze zacierała swoje ślady, bo zwyczajnie nie chciała żeby myślał, że się przy nim kręci. Dzisiaj nastąpił przełom.
Smoczyca wylądowała na skrawku plaży. Szelest jej skrzydeł o tej porze brzmiał niewiarygodnie głośno i nawet wprawiona łowczyni nie mogła tego ukryć. Na lądzie może była cichsza od węża, ale w powietrzu nie dało się nic zrobić z tarciem piór.
Wysepka nie była duża, więc znalezienie Agnara nie było niczym trudnym. Mora stała za drzewami, po idealnym skradaniu. Obserwowała go przez jakiś czas w milczeniu i bezruchu. Krótko zamrugała rozmyślając nad losem smoka. Lecz minę miała poważną... wręcz chłodną. Bo była jedną z tych, która skazała go na śmierć. Czy wyrzut sumienia, gdyby rudogrzywego już zabito, byłby większy, od tego, który teraz odczuwała? A może to nie wyrzut sumienia? Może to żal? Niedosyt? Jeśli to ostatnie, to stało na przeszkodzie, żeby go tu teraz zamordować i zatrzeć ślady? Była w tym mistrzynią. Nigdy by się nie dowiedział. Zrzuciłaby winę na drapieżnika. Ale na szczęście to tylko krótkie, chore fantazje uśpionego demona, które czasem słyszała w swoim łbie.
Wyszła zza drzew niczym zjawa. Podeszła bezgłośnie do Agnara i fuknęła głośno przez nos, aby zwrócić na siebie uwagę.
– Więc tu zamieszkałeś... – powiedziała sztucznie neutralnym tonem. Zadarła łeb ku niebu. Było tu... biednie. Agnar nie zadbał nawet o dach nad głową. – I jak się miewa nasz wygnaniec? – zagaiła nie patrząc nawet na niego.
autor: Diamentowe Serce
27 lip 2021, 21:38
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Kammanora
Odpowiedzi: 120
Odsłony: 7126

Mora zgodziła się towarzyszyć Endri w wędrówce i we wspólnej modlitwie. Paręnaście księżyców temu uznałaby ten pomysł za przesadny lub co najmniej kompromitujący. Ale lazurowe ślepia widziały co widziały. Moce, którymi wyróżniali się bogowie przewyższały nieskończenie wiele razy smętne sztuczki magiczne najbystrzejszych czarodziei. Sam pomysł modlitwy wydał się jej intrygujący. Czy się już modliła? Parę razy. Z jakim skutkiem? No... różnym. Największy jej sukces polegał na uzdrowieniu ciała z wężowej klątwy. Więc można było spróbować jeszcze raz.
Przyszła za Oświeconą. Szczęśliwa jak nigdy, że Endria wyszła z tą interesującą inicjatywą.
Skupiła się na swoich słowach i po chwili, kiedy Endria skończyła, nabrała głęboki wdech i zatrzymała ślepia gdzieś w na ziemi.
– Czcigodny Kammanorze... Wysłuchaj próśb mojej siostry, Endri. Tak jak ona, pragnę aby nasze Stado żyło w harmonii i dostatku. Czuwaj nad nami. Chroń Stado, które czci twoje imię. Daj mi siłę żebym mogła wspierać Żagiew Ognia nie tylko w sprawach przywódczych, ale i tych życiowych. Pewnie wiesz o mojej decyzji o wygnaniu Agnara. Jego umysł się zatruł i tą trucizną odbierał siły Zorzy, którą kocham i którą postanowiłam obronić. Musiałam wybrać między nią a Żagwią. Wybrałam Żagiew, gdyż nie zasłużyła na to co jej zgotował własny pierworodny. Mimo to, zwracam się do ciebie o wszechmocny bogu, o to byś nie odwrócił się od Agnara. Może jest sposób żebyś rozpalił w nim ogień i wyparł marazm, by mógł nam spojrzeć w oczy i wreszcie uczciwie za to wszystko przeprosił i... wrócił do nas odrodzony. Odmieniony,
autor: Diamentowe Serce
26 lip 2021, 0:43
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1567
Odsłony: 57544

Mora przybyła niedługo po Obietnicy. A właściwie to szła tuż za nią, tylko musiała najpierw zrzucić uprząż co trochę czasu jej zajęło, dlatego straciła biały zad Vul z oczu. Gdy już wyplątała się z pasków poszła dalej i weszła na plac przed świątynią. Smoczyca rzuciła krótkie spojrzenie Strażnikowi, a potem podeszła do Obietnicy. Trąciła ją lotkami skrzydeł na powitanie i posłała jej cieplutki uśmiech.
– Jak zwykle punktualna. Oby Sztorm i Aank się nie spóźniły – powiedziała z nutką rozbawienia. Wiadomym było, że tym starszym smoczycom ostatnio coraz częściej zdarzało się spóźniać.
Łowczyni wyjęła ukryte pod skrzydłem dwa kamienie szlachetne. Był to szmaragd i jaspis. Położyła oba kamienie przed sobą i obejrzała się za siebie strzygąc długimi uszami i nasłuchując kroków.

// szmaragd i jaspis za misję 26.07
autor: Diamentowe Serce
22 lip 2021, 1:16
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 84645

Wszystko działo się za szybko, by mogła zareagować i jakoś, choć trochę, uratować się przed zderzeniem z ziemią. Ale całe szczęście w pobliżu był ten rudy. To co zrobił było niewiarygodne! Widziała to wszystko jak w zwolnionym tempie i nie wierzyła własnym oczom. Dopóki nie poczuła tego na własnej skórze. Miękkie lądowanie jakie jej zaserwował było tylko połowicznie ulgą. Bo kiedy otrząsnęła się zauważyła, że leży na brzuchu samca. Miękkim, wyściełanym gładziutkim białym futerkiem, co powinno ją zauroczyć, ale tak się nie stało. Bo kiedy uniosła głowę i spojrzała w dół, zobaczyła jedynie zbolały grymas na pysku, który przyprawił ją o zawał serca.
– O bogowie! Jesteś ranny? Ej. Nie umieraj mi tutaj. Powiedz coś. Złamałeś coś sobie? – pytała spanikowana. Nie żeby zaraz interesował ją los obcych smoków i to z obcego stada, no, ale na bogów! On ją uratował i teraz pewnie bardzo cierpiał, biedak. Samiczka zaczęła delikatnie, ale nerwowo jeździć łapami po jego klatce piersiowej, szukając połamanych żeber. Coś tam o smoczej anatomii wiedziała, ale nie aż tak, żeby umieć wnikać w organizmy jak uzdrowiciele, więc musiała radzić sobie dotykiem. Szaklak miał szczęście, że Mora nie była ciężka i tak jak on, była pokryta miękkim i gęstym futrem. To na pewno uchroniło go od siniaków i złamań. O czym oczywiście nie wiedziała i przejęta dmuchnęła mu chłodnym powietrzem prosto w nos.
– Nieznajomy...? Śpisz? – zapytała melodyjnie. Może tak go zachęci do otworzenia oczu?
autor: Diamentowe Serce
19 lip 2021, 9:44
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 79392

Mora ucieszyła się widząc zaangażowanie swojej uczennicy. "Wiosłowała" z nią w powietrzu przyjmując rolę wzoru dla Akary, ale jednocześnie korygowała jej ruchy w razie potrzeby. Wszystko na spokojnie. Była cierpliwa i nie pośpieszała smoczycy, bo w końcu mieli dużo czasu i były tu same. Czas spędzony na nauce był czasem dobrze spożytkowanym.
Kwieciste Łąki kiwnęła głową i odezwała się do pomarańczowo-czarnej samiczki:
– Świetnie! Widzę, że załapałaś o co w tym chodzi. Poleżmy jeszcze, bo teraz przyszła pora na machanie ogonem. Ogon w wodzie to nie tylko przedłużenie twojego ciała, ale też twój dodatkowy atut. Możesz go wykorzystywać do skręcania, hamowania, a nawet do odpychania wody. Powinnaś nim wykonywać ruchy na boki pozwalając mu się zginać, ale nie sztywno, jakbyś machała kijem. Pozwól mu falować, snuć się za tobą. Ma wyglądać pod wodą jak ciało węża. Z czasem zauważysz, że łatwiej jest pływać, kiedy ruszasz całym ciałem jakbyś zmieniła się w węża. Coś o tym wiem, bo byłam przez bardzo długi czas w takim ciele i wiesz co? Nauczyłam się, że poruszanie się w wodzie jak wąż jest bardzo przyjemne. No to teraz spróbujmy razem. Wyobraź sobie że jesteś wężem. Kołysz swoim ciałem poczynając od głowy. Wykonaj wymach łapami jak przed chwilą, a potem przyciągnij łapy do brzucha i na moment nimi nie ruszaj, przez ten czas zakołysz ciałem dwa, albo trzy razy i za ostatnim razem znowu zagarnij łapami powietrze za siebie. Powtórz tą sekwencję parę razy aż poczujesz, że jesteś gotowa iść dalej – wytłumaczyła na spokojnie, a potem zaczęła prezentację.
Łąki wykonała energiczny wymach łapami do tyłu i wygięła szyję w prawo. Raptem całe ciało "podążyło" za szyją, wykonując faliste ruchy. Ogon smoczycy był bardzo zwinny, ale Akara mogła zauważyć, że pierzasta końcówka ogona Mory porusza się jakby zagarniała coś i wyrzucała do tyłu aż podmuch wiatru kładł trawę.
– Pamiętaj. Skrzydła pod wodą tworzą ogromny opór, dlatego musisz je trzymać mocno przyciśnięte do ciała – napomknęła co by Piastunka o tym nie zapominała.
autor: Diamentowe Serce
15 lip 2021, 13:48
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 84645

Ta sytuacja ją przerastała, a jeszcze nie doszło do finału. Z pewnością gromki śmiech samca z dołu jej nie pomagał, no ale Mora miała ogromny dystans do siebie i trochę ją to rozśmieszyło. Nie żeby śmiała się w głos. Ale początkowy zamysł zirytowanego prychnięcia, niespodziewanie i wbrew jej woli zmienił się w parsknięcie śmiechem. Krótkim na szczęście. No, ale spoważniała, kiedy usłyszała pytanie. Gdyby była tak wprawną lotniarą, to by nie wpadła w drzewo! Czy on może miał na myśli wywijanie ciała?
– No. Mogę spróbować. Ale tu jest sporo gałęzi – zauważyła zmartwiona, że ten plan nie wypali. O ironio! Gdy była wężowym, to nie miała by teraz najmniejszych problemów z zejściem na dół. Z drugiej strony, gdy była wężowym, to nie znalazłaby się na drzewie. Nagle coś zabzyczało jej koło ucha. Ucho momentalnie położyło się i odwróciło. Mora zamarła w momencie, kiedy Szakłak akurat podchodził do lian. Coś tu jej nie pasowało. W milczeniu, bardzo powoli odwróciła głowę łypiąc ostrożnie na bok. Nic nie zauważyła, ale to nie oznaczało, że to ją uspokoiło. Nagle, ów owad zjawił się jak duch i wylądował na jej nosie. To był ogromny szerszeń! Mora aż zrobiła zeza i kwikła z przerażenia.
– AA! Robal! – krzyknęła szarpiąc się i próbując łapami odpędzić wielkiego owada, który nie przestawał krążyć przy jej głowie. – Zabierz go! Zabierz go! – ryczała próbując się jakoś obronić przed atakującym szerszeniem. Gałęzie trzaskały i spadały na ziemię i na głowę Szelestu, a korona drzewa miotała się jak oszalała. Całe drzewo kiwało się na boki, kiedy spanikowana samica wierciła się i za wszelką cenę próbowała odgonić upierdliwego owada. Nagle konar nie wytrzymał. Pękł zanim Szakłak zdążył dosięgnąć liany. Z donośnym trzaskiem ugiął się i spuścił w dół samicę, która zaaferowana wcześniejszą walką o życie z szerszeniem gigantem, nie zdążyła się przygotować do lądowania. W sumie spadając w dół i obijając się o niższe gałęzie nie była pewna z jakiego powodu ma krzyczeć, bo miała teraz dwa powody. Spadała głową w dół, ale w ostatnim momencie udało się jej wywinąć ciało i spadać łapami w dół. Kolejnym problemem – jakby ich było mało – był rudy smok pod nią.
– WIEJ ST..! – aż zachłysnęła się liściem.
autor: Diamentowe Serce
12 lip 2021, 13:36
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 79392

Na początek należał znaleźć odpowiednie miejsce na naukę. A to dlatego, że nie chciała rozpraszać innych szkolących się Ognistych, ani peszyć smoczycy podczas jej pierwszych "kroczków" we wodzie. Zatem wzięła Rozerwane Niebo na małą wycieczkę na wspólne tereny, gdzie istniała idealna miejscówka na przeprowadzenie Piastunki przez cały proces nauki.
– To tutaj – powiedziała uśmiechając się do niej tajemniczo. Niby nie było tutaj jeziora, tylko wysokie krzaki. Ale nie dało się nie wyczuć charakterystycznej woni wody. Mora nie chciała trzymać dłużej w niepewności Akary i stanęła bokiem do ściany trzcin i powolnym ruchem odsłoniła zieloną zasłonę za którą krył się malowniczy staw.
– Niewiele smoków zna to miejsce. Pomyślałam, że będzie idealne na naukę. Wpierw omówimy teorię i poćwiczymy na sucho – opuściła ogon i ustawiła się przodem do Akary, by uczennica dobrze ją widziała.
– Po pierwsze: z pływaniem jest trochę jak z bieganiem. Do poruszania się pod wodą i przy powierzchni potrzeba ruszać łapami. Wyobraź sobie truchtającego smoka. Na pewno wiele razy sama to robiłaś. Trzeba ruszać łapami naprzemiennie, z tym, że te ruchy będą miały większy zakres. Zaraz ci to zademonstruję – uśmiechnęła się do niej i jak obiecała tak zrobiła. Smoczyca położyła się na grzbiecie, do góry łapami i spojrzała od dołu na Akarę. Zachichotała pod nosem. – No cóż, nikt nie patrzy, więc możesz położyć przy mnie i powtarzać moje ruchy – rzuciła uśmiechając się półgębkiem do samicy.
Mora zaczęła wykonywać powolne ruchy łapami. Przednie wykonywały wolne, okrężne ruchy, przypominające kopanie dołków.
– Zwróć uwagę na moje palce. Zauważ jak się pochylają, prostują i zginają. Zupełnie jakbym przekopywała się przez coś, a wyrzucała powietrze pod siebie. Tylne łapy powinny pracować naprzemiennie z przednimi. Wykonuję nimi wymach do tyłu, w miarę możliwości zginając palce i zagarniając nimi powietrze do tyłu. Przypatrz się i powtórz po mnie. Nie spiesz się. Rób to do czasu, aż poczujesz, że robisz to odruchowo – poinstruowała ją i z uwagą przyglądała się jej ćwiczeniu.
autor: Diamentowe Serce
10 lip 2021, 22:59
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 84645

Sytuacja nieco się pogorszyła, kiedy usłyszała czyiś głos pod sobą. Zajrzała w górę (czyli w dół), ledwo dostrzegając... o słodki Kammanorze? Ledwo go widziała przez liście i gałęzie, ale czy to mógł być Trzask?! Serce niemalże stanęło w miejscu skrępowanej Mory, kiedy patrzyła na pręgowaną, rudą szyję spomiędzy gałęzi. Znieruchomiała i poczuła bolesną gulę w gardle, kiedy spostrzegła więcej szczegółów głowy i uśmiechającego się pyska. Nie wiedziała już czy z żalu, czy z ulgi, poczuła się nagle tak słaba, że właściwie nie miała siły się wydostać. Z ulgi, bo pewnie, gdyby to był Trzask, to najpewniej doznałaby zatrzymania bicia serca, a z tego raczej nie wychodziło się żywym.
Opierzony ogon samicy próbował złapać większy konar, który miała w zasięgu, ale oplecenie go wokół drzewnej gałęzi okazało się niemożliwe.
– Tak, bardzo fajnie. Lubię sobie tak poleżeć – zawołała z wysoka. No i miała ochotę spalić się na tym drzewie ze wstydu. Nie dość, że spadła z nieba jak jakaś kaczka, to jeszcze gada jak pisklak.
– Jeśli nie chcesz pomóc, to się przynajmniej odsuń, żebym nie spadła ci na łeb – krzyknęła i odwróciła od niego wzrok, po czym z całej siły próbowała wyszarpnąć skrzydło z gałęziowego klina. Zdarła sobie przy tym parę piór, a skrzydło jak wisiało, tak dalej wisi.
– Chociaż... nie pogardziłabym pomocą – poddała się i westchnęła gdzieś z korony drzewa. Jeszcze ten liść co ją łaskotał po nosie. Zmarszczyła skórę na kufie na wstręgną gałąź.
autor: Diamentowe Serce
07 lip 2021, 23:36
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 84645

Mora miała trochę inny powód wyjścia za bezpieczne granice swojego Stada. Łowczyni zwyczajnie wybrała się nad zimne jezioro, by schłodzić się w czystych, orzeźwiających wodach. I tak też zrobiła. Kąpiel była udana. Cel osiągnięty, więc wracała powoli do siebie. Drogę powrotną postanowiła przebyć górą, czyli po prostu przelecieć nad Puszczą i przy okazji przesuszyć mokre futro. Tak się składało, że od czasu przywrócenia jej pierwotnego wyglądu nie używała jeszcze skrzydeł i teraz pierwszy raz od parunastu księżyców mogła się przekonać, że z lotem jest trochę inaczej jak z bieganiem i w pewnym stopniu można zapomnieć jak to się robiło. O ile start jej jakoś wyszedł, to kiedy przyszło jej zmierzyć się z niespodziewanym podmuchem wiatru, okazało się, że latanie nad gęstym lasem może być najgłupszym pomysłem jaki mógł wpaść tej rogatej głowy.
Pierwej zarzuciło ją na prawo. Następnie próbowała kontrować i zahaczyła lewym skrzydłem o koronę drzewa. A potem poszło z górki. Stromej górki. Samica wyrżnęła prosto w drzewo. Z trzaskiem parunastu gałęzi zatrzymała się gdzieś w połowie rosłego klonu, zaplątana w konarze jak puszczony samopas latawiec. Ale o dziwo nie połamana. Czego nie można powiedzieć o paru gałązkach.
– Motyla noga! – przeklęła na głos. Nigdy nie zdarzało się jej kląć tak srodze jak dzisiaj. I to przez własną głupotę. Dmuchnęła w liść, który uparcie próbował wedrzeć się jej do nosa. Spojrzała w dół... Kawał drogi. Obejrzała skrzydło, które zaklinowało się jej między gałęziami i jakimiś lianami. Pech chciał, że nie mogła go dosięgnąć łapami, a ilekroć próbowała się poruszyć czuła jak zsuwa się z gałęzi, na której spoczywała grzbietem.
– Cudownie... – westchnęła na wydechu zła na siebie jak nigdy wcześniej.
autor: Diamentowe Serce
03 lip 2021, 23:26
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1567
Odsłony: 57544

Nie mogło na tej wyprawie zabraknąć Mory. Smoczyca szła w kierunku Świątyni, trochę jak na egzekucję. Czuła w trzewiach, że to będzie bardzo trudna misja. Czy się bała? Oczywiście. O siebie. O Agnara. O Vul, Sztorm i Zorzę. Najważniejsze to wrócić w tym samym składzie, a najlepiej z o jednym więcej członkiem – Agnarem. Samica miała już przykre doświadczenie z człowiekiem i nie sądziła, że przyjdzie jej jeszcze kiedykolwiek zmierzyć się z bezwzględnymi dwunogami ponownie.
Dlatego, świadoma śmiertelnego niebezpieczeństwa, nie wahała się wziąć ze sobą wielu najmocniejszych specyfików ze Stadnego składzika. Zrobiła to bez konsultacji z Zorzą, ale nie miała zamiaru pytać o pozwolenie. Jeśli mają wrócić żywi, muszą mieć najpotężniejsze wsparcie. Zastanawiała się tylko jakąż to magiczną właściwość miała ta beczułka czekolady, którą targała na plecach... Ale mniejsza o to.
Weszła na plac, gdzie czekały już dwie smoczyce. Skinęła smoczycom głową i ze skupioną miną rozejrzała się w poszukiwaniu trzeciej... Orkanu Wieków. Nie pamiętała, żeby Sztorm się spóźniała. Czyżby jej Mistrzyni szykowała jakiś pancerz z tych metalowych protez? Jeśli tak, to przyklasnęłaby temu pomysłowi i poprosiłaby drugi dla siebie.
Spojrzenie tak smutne, ale i błagalne, spoczęło na Strażniku. Nie wiedziała co mu powiedzieć. Czy Sennah ich zawiodła? Czy bogini okrutnie zakpiła sobie z Proroka, stawiając go w tak niezręcznej sytuacji? Było jej go żal, bo podejrzewała, że cokolwiek się wydarzy, to porwanie odznaczyło się skazą na wiarygodności boskiego błogosławieństwa.
– Cokolwiek się wydarzy... Ja... – zawahała się. Spuściła wzrok na zawiniątko z mięs. Czy bogini należały się te dary? Była w rozterce, czy w ostatniej chwili nie zbuntować się przeciwko krnąbrności bogini. – Jeśli Sennah mnie słyszy, to niech posłucha. Tak jak Agnar zapłacił za boską protekcję, tak my to robimy pomimo, że bogini nie wywiązała się ze swojego słowa. To moje dary, które dołączam do reszty. Błagam czcigodną Sennah, aby pozwoliła nam ocalić Agnara i pomogła szczęśliwie wrócić do domu – powiedziała wpatrzona nieobecnym wzrokiem w zawinięte w skóry mięso. Napięła mięśnie łapy i wysunęła zawiniątko przed siebie. Popatrzyła na Vul. Bardzo przygnębiona. Nie daruje sobie jeśli jej uczennicy coś się stanie.


// Włóczykij + 8/4 mięsa za misję 04.07
autor: Diamentowe Serce
26 cze 2021, 21:17
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Nenyi
Odpowiedzi: 38
Odsłony: 2563

Niepewnie popatrzyła na boginię, która wyciągnęła do niej swą łapę. Nie było to spowodowane lękiem, ale niedowierzaniem, bo z góry zakładała porażkę i odmowę. Nenya od pierwszej chwili ich spotkania zaskakiwała i to pozytywnie. Nie mając żadnego innego pomysłu pozwoliła się dotknąć w podbródek i poczuć na własnej skórze siłę bogini. Magia, która wniknęła w jej ciało natychmiast rozpoczęła zmiany na które czekała. Nie było to przyjemne doświadczenie, ale na pewno nie bolesne. Czuła jakby jej ciało ktoś gniótł w potężnym ścisku i prawdę mówiąc nadmiar tych bodźców odebrał jej świadomość i przez długi czas była zawieszona w jaskrawej białej przestrzeni, gdzie nic nie czuła i o niczym nie myślała.
Gdy odzyskała świadomość z powrotem poczuła ciężar grawitacji. Pod łapami wyczuwała chłód kamiennej posadzki, a na ciele... właśnie nic. I to było już dziwne. Zamrugała szybko, wciąż trzymając wzrok na rozweselonym pysku bogini Nenyi. Trochę niepewnie, opuściła głowę w dół i spostrzegła białe futro na piersi. Aż otworzyła pysk w szoku.
– T-to... ja? – zająknęła się z wrażenia. Gwałtownie obróciła głowę do tyłu i poczuła znajome... ograniczenie ruchu wywołane krótszą szyją. Oczy jej się zaszkliły, kiedy zobaczyła prawe skrzydło, opuszczone bezwładnie na ziemi. Potem przekręciła łeb w drugą stronę, gdzie dotknęła nosem lotki na lewym skrzydle. Czuła je. Ale jeszcze trochę czasu minie nim umysł się do nich znowu przyzwyczai.
– To ja... To JA! – roześmiała się i rzuciła się na Nenyę, którą objęła za szyję lewą łapą, bo po prostu musiała. Miała gdzieś to jaka ewentualnie kara spotka ją za taką poufałość. W tej chwili była tak szczęśliwa, że całe jej ciało dosłownie drżało z radości. Odwróciła się do Orkanu, Żagwi i Czerepu machając ogonem jak oszalała.
– Patrzcie, znowu jestem sobą – zaciesz na jej pysku ograniczał się dopiero pod przymrużonymi oczami. Łowczyni podeszła do nich wlokąc skrzydła przez krótką chwilę dopóki nie przypomniała sobie o konieczności ich podniesienia, co też uczyniła, stając między Czerepem, a Orkanem.
autor: Diamentowe Serce
24 cze 2021, 0:48
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Thahara
Odpowiedzi: 108
Odsłony: 6432

To aż dziwne, że Mora, (nie)legendarna łowczyni Ognia po raz pierwszy w życiu przyszła na spotkanie ze swoim patronem, Thaharem. Wężowe ciało smukłej, niesamowicie zwinnej smoczycy odbijały blaski magicznych pochodni, kiedy przemykała z cienia do cienia, wywołując ledwo delikatny, pachnący polnymi kwiatami powiew wiatru. Samiczka wyłoniła się z cienia, niczym z czarnej kałuży rozlanej pośrodku jaskiniowej sali. Bystre oczy o kolorze lazurowego jeziora spojrzały z dołu na piedestał na którym niegdyś stał jej opiekun i przewodnik. Fioletowe łuski na jej ciele rzuciły nieco blasku na posępne ściany komnaty, igrając sobie żwawo tysiącem kolorowych, jaśniejszych i ciemniejszych, "oczek" poruszających się i nerwowo uciekających od ciekawskich spojrzeń. Podłużny ogon smoczycy powędrował do jej przednich łap, gdzie przykrył palce zadbaną kitą na samym czubku.
Samiczka westchnęła i przysiadła. Całą drogę zastanawiała się co powie swojemu patronowi i miała nawet dobrze poukładany plan, ale kiedy przyszło jej go odtworzyć, zreflektowała się, że chyba najlepiej będzie jak pójdzie na żywioł.
– Witaj... Thaharze. Jestem Mora. Nie widzieliśmy się wcześniej, a przynajmniej ja ciebie jeszcze nie widziałam, więc zakładam, że mnie nie znasz. Otóż jestem łowczynią ze Stada Ognia i chciałam ci się wreszcie przedstawić.
Troszkę się rozluźniła kiedy zaczęła mówić. Nie był to jej pierwszy raz, kiedy mówiła do bóstwa.
– Zapewne masz dużo do roboty. Podobno kochasz polowania i jesteś w tym najlepszy, dlatego zostałeś patronem wszystkich smoków polujących w Wolnych Stadach. Ja też kocham swoje zajęcie. To nas łączy. Z chęcią porozmawiałabym z tobą o swoich doświadczeniach. Poznała cię bliżej. Może wymieniła nawet doświadczenia... Z tym, że pewnie moje doświadczenie jest niczym w porównaniu z twoim – popatrzyła na swoje przednie łapy przykryte miękkim, fioletowym włosiem ogona. – Ale jakbyś chciał, to z chęcią ci opowiem to i owo. Tylko musiałbyś się pojawić – zachęcająco uśmiechnęła się w nicość i rozejrzała się dookoła.
– Ale jak nie chcesz, to zrozumiem. Nie obrażę się – dodała spokojnie. Pogładziła ogonem wierzch łap. Wyglądała w pozycji siedzącej na boleśnie zgarbioną, ale taka już "uroda" wężowych. Za długi grzbiet miał swoje ograniczenia i minusy.
– I tak sobie pomyślałam, że skoro interesuje nas to samo i może jeśli miałbyś chwilę, to zapolowałbyś ze mną? Tak. Wiem jak to brzmi, ale we dwójkę raźniej. A jeśli nie, to może chociaż dasz mi jakiś znak, że tu jesteś. Jakiś mały dar? Chociaż przyznam, że najbardziej ucieszyłaby mnie twoja odpowiedź na moje zaproszenie – uśmiechnęła się nieśmiało. Stojąca między rogami, fioletowo-pomarańczowa grzywa samiczki zafalowała, kiedy obróciła głowę w stronę wejścia, gdzie usłyszała szmer wiatru.
autor: Diamentowe Serce
22 cze 2021, 9:32
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Nenyi
Odpowiedzi: 38
Odsłony: 2563

Czekała z niecierpliwością na przebudzenie bogini, bo pierwszy raz w życiu była świadkiem takiego, historycznego wydarzenia. Mora patrzyła na pękającą powierzchnię posągu z otwartym pyskiem. Wyzierające spod niego światło było miłe dla oka, a nie kłujące jak te ze Złotej Twarzy. I miało ciekawy odcień czerwieni. Trochę ciemniejszy, prawie podchodzący pod bordowy. Kamień ustąpił, strzelając na boki, jakby rozsadzony od środka. Łowczyni momentalnie zgięła kark i przygotowała się do uniku, ale o dziwo żaden odłamek nie trafił w nią, ani w żadną z jej koleżanek. W miejscu, gdzie spoczywał posąg, stała młoda, dziarska smoczyca o pięknej, gładkiej łusce. Śmiała się, była wesoła i rozmawiała z nimi! Łąki trochę zatkało, bo sama miała bardzo luźny stosunek do bogów, ale jednak spotkanie z nimi pysk w pysk i słuchanie ich głosów było czymś zupełnie innym. Czymś nie do wyobrażenia.
Kiedy bogini zeskoczyła z piedestału i weszła między nie, fioletowołuska była lekko zmieszana. Zauważyła, że jej kompanki też zaniemówiły i obawiała się, że to może zostać źle odczytane przez Nenyę. Tak więc postanowiła odezwać się pierwsza.
– Tak, to była niespodzianka – uśmiechnęła się delikatnie. – Troszkę się naszukaliśmy twojej iskry, ale na całe szczęście wszystkie wróciłyśmy całe i zdrowe do domu.
Lazurowe ślepia błysnęły w cieniu, gdy Mora wysunęła się do przodu, wychodząc przed szereg. Smoczo-wężowe ciało zakręciło się zwinnie nie dotykając niczego, ani nikogo w tym ciasnawym pomieszczeniu. Smocze łuski zaszurały na kamiennej podłodze, kiedy owijała się wokół siebie niczym wąż, aż w końcu zakończyła ten hipnotyzujący taniec zatrzymując się w pozycji siedzącej przed boginią. W oczach miała niepewność, a na pysku grymas wstydu. Może to była jedyna szansa. Ostatnia okazja. Bała się, że jej przyjaciółki ją wyśmieją, albo skrzyczą, bo to mógł być niewłaściwy moment. Albo złe miejsce. Przebiegła nieśmiałym wzrokiem po pyskach Czerepu, Orkanu i Żagwi. Odetchnęła głęboko.
– Nenyo, przepraszam za moją śmiałość jeśli to cię obraża. Bardzo się cieszę, że wróciłaś do nas. Pomagałam moim kompankom tak jak potrafiłam i robiłam to, choć myślałam, że to będzie iskra innej bogini, to gdybym wiedziała, że to twoja, to starałabym się tak samo i cieszyłabym się równie mocno z jej znalezienia. To wielki zaszczyt i ciekawe doświadczenie mijać się i poznawać bogów i rozmawiać z nimi jak ze zwykłymi smokami – uśmiechnęła się słabo, a potem znowu spoważniała. – Bo jesteście potężni. Dla was cuda są proste jak machnięcie ogonem. A ja o jednym takim cudzie marzę od wielu, wielu księżyców... Chciałabym powrócić do swojej wcześniejszej formy. Wyklułam się jako smok skrzydlaty, odziany we futro i posiadający dłuższe łapy. Niestety, za sprawą podstępu i złośliwości zostałam zmieniona w pół-węża. Od parudziesięciu księżyców jestem więźniem tej formy – głos jej zadrżał, a do kącików oczu napłynęły łzy. Nigdy nie zwierzała się nikomu ze swojego cierpienia. Teraz emocje wzięły górę. Nikt nie wiedział jak było jej ciężko, ale nie chciała tym nikogo obarczać. Teraz, czuła, że ma szansę to wszystko odkręcić.
– Zrobię wszystko. Oddałabym wszystko żeby znowu poczuć wiatr pod skrzydłami. Powietrze gładzące moje gęste futro. Nenyo. Proszę. Jesteś w stanie mi pomóc? – popatrzyła w rozświetlone oczy bogini. Łapy jej drżały. Bała się, że Żagiew będzie zła, że się wyrwała ze swoimi sprawami. Zerknęła na trzy smoczyce trochę się bojąc ich reakcji.
autor: Diamentowe Serce
14 cze 2021, 23:45
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Nenyi
Odpowiedzi: 38
Odsłony: 2563

Bóg Uczuć, został niechcący wzięty przez Morę jako zwykły włóczęga. Mora do tego stopnia postradała zmysły, że nawet potraktowała go jak intruza. Nieproszonego gościa, którego należy przepędzić, żeby nie przypisał sobie zasług, zasłużonych przez nie. Syknęła cicho i popatrzyła wzrokiem zdezorientowanym na swoje kompanki, ku jej zdziwieniu... kłaniające się temu.. Och! Czy to był... BÓG?
Łowczyni aż rozdziawiła paszczę w wyrazie zdumienia. To był jej pierwszy w życiu kontakt z bóstwem. I nie mogła od niego oderwać oczu. Nagle sprawa całej tej iskry i nawet Nenyi stał się rzeczą drugorzędną. Nie mogła wyjść z podziwu i stała osłupiała gapiąc się na Useassa z szeroko rozwartymi oczami.
Ledwo zauważyła zniknięcie jej kompanek. Rozejrzała się w ich poszukiwaniu, ale nie mogła ich wychwycić wzrokiem. Gdzie one polazły?
GRRZZZT!
Z pomocą, jak na zawołanie, nadeszło jakże pomocne zgrzytnięcie metalu. Mora pobiegła za tym dźwiękiem i wśliznęła się do komnaty Nenyi Stanęła obok Orkanu. Początkowo rozglądała się uważnie po całej salce, a ostatecznie przysiadła i owinęła się dwukrotnie swoim przydługim ogonem.

Wyszukiwanie zaawansowane