Znaleziono 247 wyników

autor: Diamentowe Serce
12 lut 2021, 16:02
Forum: Świątynia
Temat: Miejsce wymian
Odpowiedzi: 466
Odsłony: 22688

Minęło już trochę czasu od jej ostatniej wizyty w świątyni. Miejsce to było szczególnie ważne. Szczególnie dla łowców, którzy nie radzili sobie z trudem wykarmienia stada. Serce miała już dość doświadczenia, aby stawać się powoli "wypłacalną", ale to i tak było niebezpieczne obciążenie dla świeżo upieczonej łowczyni. Toteż, żeby nadrabiać, musiała zgłosić się po małą pomoc do Duszków. Mieli tu swoją małą salkę i ciężki głaz pełniący rolę blatu.
Wężowa samiczka podeszła po cichu do ołtarzyka i położyła na nim turkus, który ówcześnie wyciągnęła ze swojej łowieckiej torby zawieszonej na szyi. Popatrzyła na kamień i wycofała się ciut do tyłu. Patrzyła na kamień jak zaczarowana. To zjawisko nigdy się jej nie znudzi.

// turkus za 4/4 mięsa poproszę
autor: Diamentowe Serce
10 lut 2021, 14:55
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1579
Odsłony: 98070

Na wieść o nowej wyprawie, Mora dostała drgawek. Zupełnie jakby dopadła ją jakaś epilepsja, albo padaczka. Na szczęście, okazało się to tylko skrajnym zagłodzeniem. Więc... Odmówiła. Stanowczo i zdecydowanie. Niech se idą same. Porywają, zabijają lub co tam chcą! Nie, nie. Nie. Nie! Nie idzie. Miała dość swoich kłopotów. A kto będzie za nią polować? No, kto??
Prychnęła w myślach, ale nie dzieliła się swoimi przemyśleniami z Orkanem, kiedy dostała od niej mentalne zaproszenie. Pf.
Pobiegła do groty, aby coś zjeść. Ale wychodząc potknęła się o kij. Znaczy włócznię. Potrzepała głową i podniosła ją, aby potem oprzeć ją o ścianę jaskini. Zawiesiła na niej spojrzenie.
A może by tak... Raz jeszcze?
Nonsens! Prychnęła pod nosem i zrobiła żwawe dwa susy w stronę wyjścia. Zgrzyt pazurów, tąpnięcie wywołane opuszczanym ogonem i zwieszony łeb, który podwarknął coś do samej piersi, którą niemal dotykała brodą.
Niech to! Fuknęła obrażalska, sama na siebie. Nienawidziła tego poczucia winy. Zawróciła i zgarnęła swoją włócznię, a potem wybiegła. Jeszcze siu siu, kupka i może je jeszcze dogonić.

W Świątyni zawitała jako ostatnia. Trochę się spóźniła, bo musiała zawrócić po kamienie na daninę. Weszła na plac przed świątynią z ekologiczną torbą (z biedronki) z sarniej skóry, włócznią w pysku i przewieszonym przez szyję różowym topazem. Spojrzała gniewnie na swe towarzyszki.
I co? Zdziwione? Niech no któraś z was spróbuje otruć/porwać/poćwiartować jakiegoś smoczego rodzica, to zatłukę ją tą dzidą. Prychnęła tylko w myślach, które na szczęście były tylko jej wewnętrznym głosem.
Położyła włócznię przy łapach i sięgnęła do wora z którego wyjęła dwa kamienie szlachetne. Odłożyła je przy innych darach i wycofała się do tyłu stając pomiędzy Zorzą, a Aank.


// https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 612#417612 zniżka
// granat i turkus
autor: Diamentowe Serce
09 lut 2021, 23:40
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101286

Trzeba było przyznać, że Echo miał wiele szczęścia, że poznał Serce. A to, że jego frywolne żarty i maddarowe figle, nie uderzyły w nią, jak to zwykle lubił robić, można by nazwać czystym cudem. A cud często kumpluje się z przeznaczeniem. Nawet Mora dostrzegała w tym spotkaniu jakiś z góry ustalony scenariusz. I gdyby tylko wiedziała, jak prosto udało się jej ujarzmić potęgę żywiołu, którą jak dotąd smok tak łatwo zyskiwał sobie nieprzychylność otoczenia... Ale nie wiedziała. Ba. Zyskała jego zaufanie, otwierając klatkę, którą zazwyczaj inni zatrzaskiwali. Zwróciła mu wolność. Pozwoliła rozłożyć skrzydła i poczuć się wolnym. Lecz czy to naprawdę wolność? Tak! Oczywiście, że tak. Otwierając przed nią swój umysł, zrzucił przed nią ciężkie kajdany tajemnicy, które go ograniczały. A co ona zrobiła? Patrzyła na niego nie jak pisklę, które cieszyło się ze sztuczek dwornego błazna. Było w tym spojrzeniu coś innego. Zrozumienie. Może bratnia dusza? Słuchała go, pewnie jak mało kto, bardzo uważnie. Nie popędzała go, nie komentowała, oceniała, czy wymądrzała się przed nim. Zwyczajnie wierzyła, że on sam już dobrze wiedział co skrywa w sobie. Ona tylko ze zrozumieniem mogła go słuchać i dziękować bogom, że przyprowadzili ją do Wolnych Stad, aby mogła zobaczyć czarodzieja, który na nowo definiował słowo "czarodziej".
Świadomie uniosła swoją łapkę i milcząc położyła ją na jego łapie. Przez ten dotyk wyraziła więcej niż byłaby w stanie ująć emocje w słowa. Z ciepłym uśmiechem, lecz skrytym trochę pod nieśmiałą niepewnością, pozwoliła ich oczom skupić wzrok na sobie. Niewiele ją obchodziło, co pomyślałby o nim, czy o niej, ktoś siedzący obok. Szyderców nie brakowało na świecie. Ale takich jak on... On był tylko jeden.
– Nikomu nie zdradzę to co mi powiedziałeś i pokazałeś. To będzie nasza tajemnica – rzekła dosyć cicho i puściła jego łapę, co by sobie nie pomyślał o niej źle. Nigdy nie miała nic przeciwko kontaktom fizycznym, bo uważała, że były one bardzo ważne. Czasem ważniejsze niż samo gadanie.
– Chciałbyś zobaczyć moje źródło? Nie boisz się? – zdziwiła się i przyjrzała się mu z lekkim pochyleniem głowy. Nie mogła uwierzyć, że po tym co mu pokazała, chciał ryzykować, żeby jej pomóc.
autor: Diamentowe Serce
09 lut 2021, 5:00
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101286

"Siła sugestii". Pomyślała, że to i tak dobrze, że Echo nie poddał się i dalej walczy o swój światek. Był niewątpliwie mniejszy niż na to zasługiwał, ale wystarczyło w nim zawrzeć kilku, prawdziwych przyjaciół i od razu robiło się w nim cieplej. Serce na jego stwierdzenie poczuła... ciepło. Było to enigmatyczne uczucie, które sprawiało, że popatrzyła na niego tak jakby osiągnęła szczyt marzeń.
Uśmiechnęła się miło i spuściła wzrok na jego uśmiech. Czy był uroczy? Tak. Z pewnością sprawiał takie wrażenie i chciałaby, żeby był szczery, tak jak jego słowa. Czarodzieja otaczała wyjątkowa aura, której nie spotkała dotąd u nikogo innego.
Wraz z wizją, którą ją przekazał, obnażył przed nią tajemnicę. Sekret każdego smoka: źródło maddary. Każdy ubierał maddarę na swój sposób. Można powiedzieć, że kreował ją, nadawał wygląd: kolor, wielkość, kształt... Ubierał coś niematerialnego w materialne skojarzenia. U Echa Zbłąkanych był to płomień. Łowczyni zamrugała szybko, podziwiając go z przesłoniętymi wizją oczyma. To nie było dla niej łatwe do zniesienia. Bała się ognia. Jego niszczycielskiej mocy, która nie znała litości, ani umiaru. Trawiła wszystko. Bezmyślnie, w niezrozumiałym gniewie. Wiecznie głodny, wiecznie groźny. Tak jak we wspomnieniu Echa. A gdy zabrało już pokarmu, szukało dalej, miotając się po zakątkach umysłu jak dziki zwierz schwytany w klatkę.
Smoczyca cały czas był ostrożna, choć to tylko wspomnienie, wizja, może wciąż aktualna, jednak tak realistyczna i nieokiełznana, że trudno jej było zachować spokój. Może nie okazała aż takiego zachwytu, jakiego się spodziewał, ale podsumowała to czymś czego się nie spodziewał: szacunkiem. Respektem wobec niego. Zamrugała szybko, ponownie odzyskując możność widzenia i spojrzała swoimi dużymi, rozumnymi oczyma wprost na stojącego niepewnie czarodzieja.
– Zawsze wyobrażałam sobie, że maddara przedstawia jakąś naszą cząstkę charakteru. Obnaża uosobienie naszej wartości. Jeśli się nie mylę, to to co mi pokazałeś świadczy o twojej niezłomnej naturze. Kiedy ktoś widzi płomienie, kojarzy to z gorącem i trawieniem. Z jego niszczycielską naturą. Ja też tak mam, niestety. Ale dzisiaj nauczyłeś mnie patrzeć na niego z innej perspektywy. Polubić jego stałość, siłę i ciągłą wolę walki. Ja na przykład cieszę się, że masz w sobie ten płomień, bo gdyby nie jego dzika natura, pewnie ugiąłbyś się pod naporem tych krzywych spojrzeń i nie potrafiłbyś szczerze cieszyć się z tego co ci w duszy gra – powiedziała. Nie mówiła tego by się mu podlizać. Zwyczajnie tak twierdziła i dzięki niemu odzyskała wiarę w siebie, bo te słowa dotyczyły również jej.
autor: Diamentowe Serce
06 lut 2021, 15:04
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Pływania i Kamuflażu
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 2925

Samiczka przywlokła się do świątyni późnym wieczorem, gdy ruch jest mniejszy i wpadnięcie na kogoś, albo natrafienie na kolejkę było mniej prawdopodobne. Wężowa samiczka poruszała się w cieniu padającym od wysokich drzew, czy masywnych skalnych kolumn podpierających ciemny strop. Weszła na salę bezszelestnie, z wręcz mistrzowską lekkością. Przemknęła cicho do właściwego ołtarza ponad którym błyszczał tajemniczy kwarc. Diament położyła na kamiennym blacie sześć małych grudek. Były to kamienie szlachetne. Mała danina za niezmierzoną wiedzę i umiejętności, które mogła wykorzystać w służbie stadu.

//szafir, akwamaryn, turkus, agat, jaspis, rubin za Kamuflaż 2
autor: Diamentowe Serce
05 lut 2021, 23:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 711
Odsłony: 103926

Wypuściła nosem strużki pary i popatrzyła na smoka przez znikające obłoczki. Starając się zrozumieć co miał na myśli. Co znaczył gest "takiego" przytulenia i czemu dawał jej kamień szlachetny. Nim zdołała cokolwiek mu powiedzieć, otrząsnąwszy się z szoku, smok odszedł.
A ona pozwoliła mu odejść.
Została sama z poplątanymi myślami i niezrozumiałym żalem, który przytłoczył ją i zgnębił do cna.
– Źródło... – jęknęła cichutko. Za późno. Jak zwykle zrobiła coś złego. Albo nie zrobiła nic. To najgorsza rzecz na świecie.
Samiczka poderwała się na równe łapy gotowa pobiec za nim. Zrobiła dwa kroki w ślad za łowcą, ale trzeci już nie dotknął ziemi. Diament zamarła. Żołądek ścisnął się jej z żalu. Straciła równowagę i oparła się o drzewo czując się przytłoczona strachem i pustką, która ją otoczyła. Musiała stąd uciec. Jak najprędzej.

//zt
autor: Diamentowe Serce
03 lut 2021, 21:33
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101286

Smoczyca rozluźniła się. Jej spojrzenie złagodniało, kiedy udało się jej zapanować nad swoimi maddarowymi wybrykami. Popatrzyła uważnie na Echo, upewniając się, czy czarodziej gniewa się na nią za zniszczenie jego wesołej gromadki. A ten o dziwo nie nawrzeszczał na nią. Wręcz wyglądał na rozradowanego, chętnego do opowiedzenia o swojej przypadłości. I gdy zaczął mówić, smoczyca uniosła głowę spoglądając na niego z mniej więcej równego poziomu. Białe wąsiki przylgnęły do jej policzków, gdy lekki uśmiech wstąpił na jej pyszczek. Echo Zbłąkanych stał się dla niej kimś więcej niż przypadkowym znajomym. Od samego początku to poczuła. Bratnia dusza? Przyjaciel? Nie. Ani to pierwsze, ani drugie. Chciałaby umieć to nazwać. Było jej go żal, choć to wesoły czarodziej. Bogatszy od wszystkich czterech stadnych skarbców razem wziętych. Tak nierozumiany. Tłumiony. Zepchnięty na margines ze swoim darem. Smoczyca chciałaby umieć mu to wynagrodzić. Pewnie nie potrafiła, ale chciała dać mu tą cząstkę akceptacji, której pragnął.
– Nigdy nie nazywaj siebie świrem. Masz wspaniały dar, którego nigdy nie powinieneś chować przed światem, a jeśli smoki go nie akceptują, to... cóż – wzruszyła barkami. – Nie przestawaj szukać kogoś, kto cię zrozumie – uśmiechnęła się do niego ciepło. Przekręciła lekko głowę przypatrując się mu wdzięczna za miłe słowa.
– Dzięki maddarze możemy przekazywać sobie myśli i obrazy, a nawet całe wspomnienia. Czy jest możliwe, żebym zagościła w twojej głowie i usłyszała te... "głosy"? – zapytała ciekawa, czy się na to zgodzi. Bardzo chciała poczuć to co on. Może wtedy lepiej go zrozumie? Nie dla leczenia, strofowania, czy innych bzdurnych terapii. W jej ocenie Echo Zbłąkanych był przykładem wolnego, ale stłamszonego samca, którego miała okazję uwolnić. Owszem. Palenie drzew nie jest zbyt bezpieczne, ale każdy musiał nauczyć się kontrolować niszczycielskie zapędy żyjącej własnym życiem maddary, ale to była już przeszłość, do której nie powinien wracać.
autor: Diamentowe Serce
03 lut 2021, 0:03
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101286

Nie odczuwała strachu przed czymś, co nigdy jej nie skrzywdziło, szczególnie jeśli to coś było zwykłym wytworem wyobraźni. Echo Zbłąkanych, był chyba najnormalniejszym ze smoków, jakiego kiedykolwiek spotkała. W dobrym tego słowa znaczeniu. Był miły, uprzejmy, ale w pewien sposób ostrożny, jakby nie chciał jej na początku zrazić swoją tajemnicą. A ta, okazała się nie tak straszną jak myślał. Jego nowa wężowa znajoma podziwiała jego maddarowe wyczyny i bawiła się, zamiast krytykować i strofować. Nie była też bezrozumnym pisklęciem, ani nie przejawiała oznak niedorozwoju. Kim więc była? Gdy Czarodziej popatrzył na nią, trudno było odnieść wrażenie, że to chwilowy nastrój. Jakieś obłąkanie, czy daleko idące kłamstwo.
Owszem, trochę się spięła, kiedy powietrze zaczęło drżeć i podnosić swoją temperaturę, a szkielecików zaczęło przybywać. Głowa zakręciła się wokół, a uśmiech zastąpił grymas ostrożności. To nie szkielety wytrąciły ją z zapomnienia, ale zwykłe przesycenie powietrza maddarą. Jednakże nic nie powiedziała. Spojrzała niepewnie na Ziemnego, czy wszystko z nim w porządku. Niepewna, czy to właściwe, podniosła łapę i położyła ją na łapie czarodzieja, chcąc go jakby uspokoić, albo przypomnieć, że tu była. Coś w nim było wielkiego, co cieszyło ją w środku. Był teraz sobą, ale musiała mu przypomnieć o tym, żeby nie zrobił jej krzywdy.
Delikatnie pociągnęła łapę do siebie ześlizgując ją z nadgarstka Echa.
– Zgoda – przytaknęła. Niekoniecznie w taki sposób będzie go hamować. – Dopóki jest bezpiecznie, to nie musisz się hamować. Zabawne są te kukiełki. Chyba będę twoją wierną widownią, bo masz nie tylko talent, ale jesteś też miły i uszynny – powiedziała. Miękkie spojrzenie pary lazurowych oczu spoczęło spokojnie na szkielecika, który wskoczył i zeskoczył z jej łapy. Słodkie maleństwo.
Łypnęła na niego jednym okiem, kiedy smok dopytywał o jej niechcianą umiejętność. Nie wiedziała jak to mu słownie wytłumaczyć. On, jako doświadczony Czarodziej, zapewne będzie wiedział więcej na ten temat, jeśli mu to pokaże. Trzymając maddarę w ryzach pozwoliła na chwilę osłabić swoją czujność. Bezkształtna energia z początku nie zareagowała na zluzowanie barier, jakby była zdziwiona nagłym odzyskaniem wolności. Serce popatrzyła na korowód szkielecików, które otaczały ją i... wtedy się zaczęło. Maddara ni stąd ni zowąd zaatakowała. Ale nie klasycznie, tworząc jakieś fizyczne twory. Zaczęła odpychać od Łowczyni energię Czarodzieja. Trupki zaczęły zanikać, padać bez sił i rozsypywać się w drobny pył natychmiast rozwiewany przez lekki powiew wiatru. Jej maddara zadrgała w powietrzu. Atakowała każdą nić energii po kolei niszcząc kościotrupki, aż wreszcie smoczyca zaczęła ściągać do siebie agresywną maddarę. Było to trudne zadanie, bo czuła jakby walczyła sama ze sobą, co sprawiało jej wielki żal. No, ale cóż. Nie mogła przecież tego kontrolować. To było poza jej kontrolą, dlatego musiała bezwzględnie zamykać niesforną magię w żelaznych okowach umysłu.
Samiczka popatrzyła na Czarodzieja niepewnie. Trochę przepraszająco.
– Taka moja natura. Jestem jakby przeciwieństwem ciebie. Ty kochasz swoją maddarę i robisz z niej najlepszy użytek. Moja potrafi tylko psuć – wytłumaczyła i popatrzyła w dół na jego łapy.
autor: Diamentowe Serce
02 lut 2021, 17:55
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 94642

Smoczyca słuchała wpatrując się w swego rozmówcę z nieodgadnionym wyrazem pyska. Mogła poruszyć temat zabójstwa Beriego. Kiedyś by to zrobiła. Skrzyczałaby jego. Wyzwała od najgorszych. Lecz teraz nie mogła stanąć po żadnej ze stron. Po prostu doszła do wniosku, że się od tego odetnie i nie będzie z siebie robiła słodkiej idiotki żyjącej w mylnej świadomości, że żyje w bezpiecznej społeczności. Patrzyła w milczeniu na jego łapę. Nie musiała skupiać wzroku na jego bliznach. Widziała je aż zbyt wyraźnie. Każdy smok, prawie każdy, którego spotykała, nosił jakieś szramy, albo tułał się kaleką.
– Jak sądzę, dobrze znasz temat. Utraciłeś kiedyś kończynę? – zapytała choć mogła się domyślić, że chodziło o łapę. Nie wiedziała jak się czuje ktoś kto traci skrzydło, łapę, albo ogon. Brak swoich skrzydeł był dla niej torturą duchową, której nie sposób opisać zwykłymi słowami.
autor: Diamentowe Serce
02 lut 2021, 0:02
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 94642

Smoczyca zwyczajnie wybrała to miejsce, bo... bo tak? Może to przez to, że teraz była jeszcze bliższa ziemi (wina krótkich łapek) i wolała po prostu obserwować okolicę, tak jak to miała już we krwi. Bezskrzydły pozostał tam gdzie go zostawiła, a że ona była teraz wyżej, mógł zobaczyć jak bardzo się zmieniła. Jej łuska nie przypominała nawet smoczej, tylko zwykłą skórę. Nie było jej końca, czy początku, takie przynajmniej sprawiała wrażenie. Gdy oddychała, przypominała rozciągliwą – jak skóra. Może dlatego tak bardzo unikała kładzenia się na śniegu, bo była zwyczajnie wrażliwsza.
– Nie bądź niemądry... Jak mam odczuwać ból skrzydeł, których nie mam? – zapytała spoglądając na niego z góry. – Nie ma ich i koniec. Nie bolą, bo nie ma co boleć – wężowy ogon podrygiwał na końcówce, kiedy pomyślała o braku dodatkowych ramion. Brakowało jej ich. Zimne, błękitne ślepia zeszły w dół na samca.
– Jak się czujesz? – zapytała nagle. Bardzo uważnie się mu przyglądała.
autor: Diamentowe Serce
01 lut 2021, 23:31
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101286

Ona nie nazwałaby szaleństwem taką niewinną zabawę. Było to zwykłe przedstawienie skrzywionego poczucia humoru. Urzeczywistnienie paranoi, albo bardziej elegancko: ukrytych fantazji. Diament była daleka od udawania, odgrywania roli, robienia dobrej miny do złej gry. Dlatego Echo mógł poczuć się zmieszany, zaskoczony i nieufny. Bo spotkał kogoś, kto nie tylko śmiał się z jego maddarowych żarcików, ale w pewien sposób zaakceptował "jego głosy". Czy była pierwszą, która tak otwarcie to pokazywała? Co by było, gdyby jej zdradził o Ich istnieniu? Uznałaby go za świra? Bał się jej? Serce sprawiała wrażenie bardzo zainteresowanej jego fantazją.
Wraz z wyjściem z krzaków szkielecików, samiczka zdębiała. Co mu po głowie łaziło, żeby tworzyć takie śmieszne cudeńka. Kościotrupki z płomyczkami w oczodołach podśpiewywały chórkiem na kilka głosów swoją maddarową melodię. Niestety nie była w stanie tak bardzo skupić się na zabawie i kontroli swojej smoko-żaby, dlatego zakończyła swój twór w eleganckim stylu. Żabka weszła dostojnie w środek kręgu, przodem do smoków, a następnie złapała się lewą żabią łapą za głowę i pochyliła kłaniając się zdejmując sobie głowę z szyi i rozpłynęła się w powietrzu.
Samiczka popatrzyła na Echo ciekawa, czy podobał się mu ten jej mały, mało efektowny stworek. Uśmiechnęła się lekko i zanuciła cicho melodię, którą wyśpiewywały na głos dziwne stworzonka samczyka. Ogon podciągnęła do siebie i owinęła się nim spokojnie zerkając na Echo.
– Co ty wygadujesz? Są prześmieszne. Rozbawiłeś mnie jak nikt inny. Dziękuję ci i dziękuję losowi, że na ciebie wpadłam – przyznała i uśmiechnęła się łobuzersko na wspomnienie przypadkowego lądowania na smoku. – Przy mnie nie musisz się powstrzymywać. Twoje wizje są częścią ciebie. Nawet jeśli nazwałabym to szaleństwem, to tylko w pozytywnym sensie, bo dzięki temu jesteś sobą i czujesz się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Ja mogę podziwiać, ale wolę nie dotykać swojej maddary, bo czasami wymyka mi się spod kontroli i boję się, że może kogoś skrzywdzić – powiedziała i spojrzała na kościotrupki. Położyła łapkę na ziemi przy jednym, wnętrzem do góry i zachęciła trupka do wejścia na nią. Gdyby to zrobił, uniosłaby go na swej łapie i przybliżyła go sobie do pyska przyglądając mu się z uśmiechem i cieszącymi się oczami.
autor: Diamentowe Serce
01 lut 2021, 18:32
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 94642

– Ciekawość – odparła mu. Tak się zdarzyło, że to najprawdziwsza prawda. Gdyby wiedziała, że jej ciekawość skończy się dla niej tak tragicznie, to dzisiaj miałaby futro, a nie wężową skórę. Smoczyca owinęła się dwukrotnie swoim ogonem. Długie, ruchliwe wąsiki opadły na fioletowe włosie, którym okryła wiecznie zziębnięte łapy.
– To bardzo interesujące, że całe życie unikałam magii jak ognia, a wiesz jak północne unikają ognia – uniosła łuk brwiowy spoglądając na niego z podwyższenia. – Byłam ostrożna, przezorna, nieufna. A ona i tak mnie podstępem dopadła i zrobiła ze mną co chciała – westchnęła.
autor: Diamentowe Serce
01 lut 2021, 15:33
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 94642

Światokrążca zaliczał się do tych, których można było łatwo spotkać na ziemiach wspólnych, ale to nie znaczyło, że miała się z nim akurat ochotę spotykać, bo ostatni raz gdy się widzieli, było... dość dziwnie. Mora bardzo się zmieniła od tamtego czasu. Musiała się wycofać i zamknąć tamten rozdział. Mało obchodziło ją co niektórzy o niej myślelim a to podejście pomogło jej wyjść na światło dzienne w całkowicie nowej formie. Formie kpiącej z wyglądu smoka, ale musiała się z tym pogodzić. Pokochać swoje ciało w zupełnie inny sposób niż robiła to jako małolata. Dorosła? Z pewnością dojrzała. Dojrzała tez do tego, żeby popatrzeć takim smokom jak Światokrążca prosto w oczy i odwzajemnić jego badawcze spojrzenie. Cóż... teraz przynajmniej trochę siebie przypominali – oboje nie mieli skrzydeł.
Spojrzała w dół na wspomniany kamień.
– Tak, Diamentowe Serce. Dawno się nie widzieliśmy – odparła spokojnie, stwierdzając prosty fakt. Smoczyca ominęła smoka i wskoczyła płynnie na podwyższenie. Długim, bardzo zwinnym ogonem, ściągnęła z niego wierzchnią warstwę śniegu i przysiadła zgarbiona. Krótkie przednie łapy i długi grzbiet tylko na taką pozycję pozwalały.
– Kolekcjonujesz skały, czy budujesz coś? – zapytała wskazując na głaz, którego badaniem zajmował się morski.
autor: Diamentowe Serce
31 sty 2021, 22:54
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 94642

Jakiś przedziwny zbieg okoliczności, bo akurat tego dnia wybrała się na mały spacer gdzieś gdzie akurat łapy jej jeszcze nie zaniosły. Błękitne Skały były dla niej nieodkrytym światem. Śnieg bardzo jej przeszkadzał – ot zaleta krótszych łapek. Ale wyjątkowo było jej dziś cieplej niż przed kilkoma dniami. Minęło już wiele księżyców od czasu, gdy stała się smoczym wężem i powoli uczyła się jak sobie radzić z nowymi ograniczeniami.
Smoczyca wyszła zza skały patrząc prosto pod łapy, bo niewątpliwie skupiona akurat w tym momencie na tym gdzie stawiała łapy. A mimo to udało się jej zatrzymać tuż przed Światokrążcą, na którego widok aż podskoczyła i cofnęła się nieporadnie do tyłu.
– Co ty tu robisz? – wyrzuciła z siebie jednym sapnięciem. Serce o mało nie wyłamało jej żeber na zewnątrz. Wężowa samiczka zafalowała fioletowym irokezem oblepionym śniegiem i wycofała się do tyłu mierząc go wzrokiem. Nic się nie zmienił. Czego nie można było powiedzieć o niej.
autor: Diamentowe Serce
30 sty 2021, 18:53
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101286

Ocho! No to się zaczęło. Samiec oczywiście spełnił jej prośbę i to w sposób genialny! Diamentowe Serce była zachwycona, ale prawdziwe rozbawienie do łez nastało, kiedy zobaczyła drugie oko naciągnięte na czoło. Na to by nie wpadła.
Samiczka zaśmiała się gardłowo podziwiając jej wężowego klona z trzema głowami. Co ciekawe... nawet nie pomyślałaby o tym, że te twory były straszne. Co więcej! To ją tak rozbawiło, że łzy śmiechu same napłynęły jej do oczu. W sensie metaforycznym, rzecz jasna. Przysiadając na zadku zaklaskała w łapki ciesząc się jak małe pisklę. W jej oczach mógł dostrzec czyste, figlarne ogniki-chochliki. Mora nie cierpiała magii, ale ta była inna. Niegroźna. Wręcz przyjazna. Niewinna w swej formie przekazu.
Smoczyca o błękitnych oczach zwróciła swe spojrzenie na roztańczone smocze głowy z nogami jak u pająków. Serce aż zaniemówiła. Przykryła łapą pysk, ale to nic nie dało. Zaśmiała się w głos. Dawno się tak nie ubawiła.
– To... jest... naprawdę... dobre – pokazała pazurem na jednego stworka-pająka. Uspokoiła śmiech, żeby móc coś mu zaproponować.
– O! Poczekaj – ostrzegła z uśmiechem i popatrzyła na swojego stworka, smoko-żabę. Skupiła się na małej korekcie i siup! Ropucha doskoczyła do tańcujących pajączków. Stanęła na swoich łapach i zaczęła pląsać na nich niczym człowieczy błazen. Głowa Echa zaczęła śpiewać żabo-Echowskim głosem: Każda noga moja, ale głowa twoja. Tańczę sobie: la la la. Wężowa samiczka zachichotała.

Wyszukiwanie zaawansowane