A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 3| P: 2| A: 1
U: Skr,Śl: 1| B,S,Pł,A,O,MO,MA,M: 2| K,W: 3| MP,Lecz: 4
Atuty: Szczęściarz; Kruszyna; Konsyliarz; Wybraniec bogów
Przejęzyczenie. Więź, którą nakładano pod okiem Nauczyciela.
Tak czy inaczej, należało mieć na uwadze to, skąd wywodziła się Zabłąkana Łuska. Początkowe księżyce jej życia bardzo mocno ukształtowały jej światopogląd – a był on wolny od maddary, która jednak przejawia się w więzi kompana ze smokiem. Być może również przez życie poza barierą, nierzadko z obecnością zwierząt, miała ona do nich nieco większe zaufanie, niż Uzdrowicielka. Albo zwyczajnie żyła marzeniami – tak czy inaczej, wierzyła w to, że przy odpowiednim wychowaniu udałoby się jej zaprzyjaźnić z kompanem. Być może nieprawidłowo, być może prawidłowo. Była jeszcze tak młoda, że jej myślenie mogło zmienić się o kilkadziesiąt stopni w przyszłości.
– No tak – odmruknęła jedynie, uśmiechając się niepewnie kącikiem ust. Cały czas bowiem jej umysł zaprzątały myśli dotyczące ran magicznych. Była wręcz bowiem przekonana, iż maddara w jakiś sposób w nich zostaje – jako delikatne wibracje, cząsteczki. Cokolwiek, co można wyczuć, o ile ma się pewną wiedzę i doświadczenie.
Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, ostatecznie stwierdzając, że ewentualnie zapyta się o to jeszcze inną osobę, skoro poznała już zdanie Słodyczy Zbawienia. Na kolejne jej słowa jedynie skinęła porozumiewawczo łbem, jakby dając znak, iż wszystko zrozumiała, a potem przystąpiła do pracy, tak, jak poprosiła ją o to nauczycielka.
Zbliżyła się delikatnie do iluzji ogona i łagodnie położyła na niej łapę, przymykając ślepia. Palce zatrzymały się kilka łusek od rany – nie chciała, aby przypadkiem naruszyła nimi jej strukturę. Zaczerpnęła powietrza i wypuściła je powoli, wraz z tym przygotowując umysł do użycia maddary. Odrzuciła od siebie wszelkie myśli o nauce, wszelkie obawy i marzenia, które krążyły gdzieś w zakamarkach jej łba, aż pozostała jedynie rana i wizja wyleczenia jej.
Powoli, używając do tego maddary, badała jej strukturę, jakby ponownie sprawdzając, jak ona wygląda. Jednocześnie powoli układała sobie plan działania.
Przystąpiła do faktycznej pracy dopiero po kilku dłuższych chwilach, gdy połączyła w umyśle kawałki układanki. Nie chciała robić tego na żywo, bez wcześniejszego przygotowania – wciąż nie miała wprawy, dlatego wolała być zabezpieczona i pewna, że o niczym nie zapomni.
Zaczęła od doprowadzenia ogona do względnego porządku. Nie chciała, aby cokolwiek dostało się do środka rany i wywołało infekcję, więc oczywistym było, iż będzie starała się temu zapobiec. Usunęła z rany wszystkie obce ciała, wszelki piasek i inne zanieczyszczenia, a także bakterie i inne drobne organizmy – szczególnie ostrożnie robiła to tam, gdzie skóra była pokryta pęcherzami. Oprócz tego wyeliminowała również wszelkie martwe tkanki.
Potem – naczynia krwionośne. Sprawnie przyśpieszyła regenerację ich ścianek, pamiętając o tym, aby nadać tkankom odpowiednie właściwości, aby pracowały równie dobrze, jak wcześniej. Stały się spójne, elastyczne i – przede wszystkim – wytrzymałe.
Działała od najgłębszej części rany, aż do zewnętrznej. Wpierw chłodząc i nawilżając poparzone miejsca, zregenerowała wszystkie ubytki "wewnątrz" – zadbała o to, aby połączyć odpowiednio nerwy, aby ustawić w odpowiednich miejscach gruczoły i bodźce, jeżeli mięśnie również zostały w jakikolwiek sposób naruszone – zajęła się i nimi.
Następnie, gdy już upewniła się, że pod skórą nie pozostało już nic, czym mogła się zająć, przeszła do samej zewnętrznej części rany. Używając do tego niewielkich ilości maddary, ostrożnie przekuła powstałe bąble i pozbyła się wszystkiego tego, co miało z tym związek, a potem dokładnie jeszcze raz oczyściła te miejsca. Następnie zregenerowała i skórę, dbając o to, aby nabrała odpowiednich właściwości, a także pilnując, aby miejsca pęcherzy przyzwoicie się zagoiły. Dopiero na samym końcu usnęła ona te łuski, którym jej maddara nie mogła już pomóc, a następnie wygładziła naskórek i zajęła się tymi łuskami, które była w stanie zregenerować. Przywróciwszy je do pierwotnego stanu, wspomogła regenerację pozostałych, pilnując, aby przybrały one odpowiedni kształt, formę, a także właściwości – między innymi kolor i twardość.
Gdy upewniła się, że nie zapomniała o niczym, otworzyła powoli ślepia i spoglądając wpierw przez chwilę na swe dzieło krytycznym okiem, potem przeniosła wzrok na Uzdrowicielkę, jakby czekając na werdykt. Miała nadzieję, iż poszło jej dobrze i nie zamotała się, wykonując wszystkie te czynności.
Licznik słów: 648
So I am far away from place
Where I’ve been all my story
I am just next to the moon
Not much of what I had is near me too
My past life’s behind a day
And I can feel, I can feel on my face
How life evolves and is changing right now

A T U T Y:
Szczęściarz – w przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) atut daje automatyczny 1 sukces.
Kruszyna – smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4.
Konsyliarz – smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran.
Uwielbiam proste przyjemności, to ostatni azyl dla ludzi skomplikowanych.
P O S I A D A N E:
K : – – –
M: 0/4 mięsa
O: 0/4 owoców
I: naszyjnik z szafirem od centaura, dwa bażancie pióra wczepiona za lewe ucho od Dzikiego Agrestu, wianek z jaśminu od Chłodnego Obrońcy,