OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pomimo tego, iż jeszcze niedawno nie pałała chęcią zwiedzania Terenów Wspólnych, odkąd skusiła się na pierwszą wyprawę, teraz wychodziła z Obozu coraz częściej. Tak było i dzisiaj – chęć odkrycia nowych miejsc przeważyła, więc po raz kolejny wymknęła się z rodzimej jaskini.Zaciekawiona podziwiała plażę stworzoną z popiołów, powoli poruszające się po jeziorze spore zlodowacenie. W oddali – wysokie, wąskie skały, wystające spomiędzy wód jeziora. A gdy nadszedł wieczór, ruszyła w drogę powrotną, nie chcąc przyprawiać nowej rodziny o skurcze serca.
Przemierzając kolejny, rosnący w okolicy las, usłyszała cichy szum. Zmrużyła ślepia i zwolniła nagle, wsłuchując się i jakby upewniając, czy na pewno jest to tym, o czym pomyślała. Wyglądało na to, że owszem – zbliżała się do dość szybko przepływającej rzeki.
Zapewne kwestią przypadku było to, że samiczka nadchodziła z tej strony, na którą Kolos chciał się dostać. Wychodząc jednak spomiędzy pni drzew i zauważając strumień, a także dostrzegając wystające z niego liczne, spore kamienie, nie wahała się tak, jak robił to jaskiniowy. Niechętna do tego, aby nadkładać drogi, a także skora zaryzykować mokre futro, niewiele myśląc, przybrała pozycję, ugięła łapy i wyskoczyła. Wylądowała całkiem sprawnie na pierwszej ze skałek, uczepiając jej się mocno szponami. Długie ciało zdecydowanie nie pomagało jej w żadnej aktywności fizycznej, więc nawet w tak pozornie łatwej czynności miała niewielkie problemy. Nie łatwo było zmieścić się całej na takiej małej powierzchni!
Podniosła wzrok, chcąc wyskoczyć po raz kolejny i dopiero teraz dojrzała po drugiej stronie coś, czy może kogoś, co wpierw umknęło jej uwadze. Ciemna, duża sylwetka, a także ledwie widoczne, błyskające złowróżbnie dwa złociste punkty na wysokości łba. Ciało jakby przyszykowane do skoku, ale jednocześnie wahające się wyraźnie. Zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, samiec odwrócił się, zapewne z zamiarem odejścia.
Właściwie, to się ucieszyła. Skoro sam się odsunął, nie będzie musiała go o to prosić. W innym wypadku zatorowałby jej drogę.
Z pogodnym nastroju wykonała kilka kolejnych skoków i zwinnym ruchem wyminęła sylwetkę tajemniczego jegomościa, z zamiarem dalszego skierowania się ku Obozowi. Zapewne, aby ją zatrzymać i dowiedzieć się, bez zachodzenia w głowę, jak pokonała te wszystkie kamienie, będzie trzeba ładnie zapytać.

















