OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pokiwał powoli łbem, wznosząc błękitne ślepia ku niebu, ale nadal słuchając samca. Gdy skończył, popatrzał na niego, przekrzywiając łeb na prawo.– Jakbyś karmił tylko te ze swojego stada, to może te z innych by pomarły i mielibyście mniej pracy do nadrobienia zaległości – zauważył. Uśmiechnął się, odsłaniając bialuteńkie kły nieznacznie. Niestety uśmiech ten szybko zastąpił grymas konsternacji, gdy znalazł nieprawidłowość w swoich słowach.
– Ale mnie możesz karmić, jakby co – poprawił się zaraz, potrząsając łbem. – Ja jestem tu wolnym duszkiem i do żadnego stada nie należę, więc, no, mnie można – sprecyzował i na powrót wyszczerzył kły.



















