A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
A co, myślał, że Sombre składa się tylko z chłodnej obojętności i żądzy mordu co poniektórych? A gdzie tam! Potrafiła się rozluźnić, oczywiście! Mniejsza, że tak naprawdę był to pierwszy raz i to taki, kiedy zachowywała się naprawdę swobodnie – na tyle, na ile potrafiła, oczywiście. Drobne gesty wciąż ją zdradzały, ale Błysk zdawał się nie zwracać na to uwagi. Bardzo nie chciała go tym urazić... Ale przecież to samiec, ale nie byle babsko o zmiennych humorkach! Samce nie powinni przejmować się takimi rzeczami, ot.
Słowa otuchy... a właściwie przyzwolenie, by mu o tym nie opowiadała, wywołały ulgę. Odetchnęła i rozluźniła mięśnie, które nieświadomie napięła, jakby w oczekiwaniu na jego reakcję. On jednak okazał się być doskonałym słuchaczem i nie zmuszał jej też, by robiła coś, na co nie była gotowa. Kiedy delikatnie trącił ją pyskiem, na chwilę zamarła i przez ułamek sekundy nie żyła. Tak jej się wydawało, bo coś, co dla niego nie mogło być zauważone, dla niej trwało okrutnie długo. Jednocześnie poczuła coś, co czuła zawsze, kiedy dochodziło do fizycznego kontaktu i to takiego! Delikatnego, niezagrażającego, a wręcz ciepłego i przyjemnego. Dopiero po tym przyszedł czas na szok jej umysłu i duszy, kiedy to zaczęła to akceptować i faktycznie mogła uznać... że nie było to takie złe! Chociaż przyjaciel nie zdawał sobie sprawy, właśnie przełamał ścianę, gruby mur lodu, chociaż ta droga była otwarta tylko dla niego. Ta zmiana nie oznaczało zmiany na całej linii, w całej Sombre, dla wszystkich smoków. Zmiana była w całej niej, ale tylko dla tego konkretnego Ognistego. Kto inny miałby po tym rozoraną szponami krtań.
Wolała też, by nie dowiadywał się sam... opowie mu, ale później. Jeszcze w trakcie tej rozmowy. Od innych mógł usłyszeć różne rzeczy, różne kłamstwa, plotki. Nikt inny nie uczestniczył w całym zajściu tak, jak ona i Koszmarny, nie licząc Kaliny, która później go liczyła. Widziała tylko rany i krew, ale nie uczucia i powód, dla którego to się stało.
Jej "wyczyny" nie wydawały jej się być niczym wybitnym. Teraz jeszcze przypomniało jej się o bazyliszku, ale już wiedziała, czemu o tym nie wspomniała. Walkę przeciwko drapieżnikowi stoczyła wraz z Kravsaxem, a on to już zamknięty rozdział. Chociaż zapewne nie kompletnie.
I wtedy zaczął mówić. W końcu on, o sobie, a ona mogła tak po prostu zapomnieć o swoich sprawach i przejąć się jego życiem. O rodzicach jego słyszała, ale nigdy ich nawet nie widziała. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ich matki były w jakiejś... waśni, czy czymś. Nie miała zamiaru mu przerywać. Słuchała cierpliwie, nawet z zainteresowaniem i to niemałym. Jad Duszy dziadkiem... Dla jej młodszego braciszka Oprawca był kimś podobnym. Także przyczynił się do wychowania fioletowołuskiego. Zabawne, że Cienista jeszcze nigdy nie miała z nim do czynienia...
Powszechnie panujący strach, wręcz lęk przed jej matką nie był dla niej zaskoczeniem. Wiedziała o tym, ale nie uważała jej za jakiegoś... tyrana. Widziała ją jako piękną smoczycę, zwycięską Wojowniczkę, potrafiącą doskonale wykorzystać zalety swojego ciała, świetnie znającą sztukę walki. Do tego była wymagająca i surowa, ale to uważała za pozytywne cechy. Pierwsza sprawiła, że Sombre naprawdę się starała. Przykładała się do nauk, chcąc ujrzeć w ślepiach matki choćby iskierkę dumy z córki. Nigdy tego nie doświadczyła, może raz tylko ją zaskoczyła – wtedy, kiedy przyniosła jej łeb jednorożca. Druga cecha była właściwie cechą stada – i smoki i warunki w ich stadzie były surowe, ona nie miała więc nawet jako matka czasu ani chęci na czułostki. Przynajmniej nie wychowała Nieustępliwej na jakąś beksę, tylko dobrze radzącą sobie smoczycę. Chciałaby móc powiedzieć Wojowniczkę... ale ostatecznie pogodziła się już z tym wyborem i zaczynała doceniać swoją rolę w stadzie. Szczególnie ze względu na to, że mogła pomagać także Ognistym, a nie tylko Cieniowi.
– Pisklęta, a nawet Adepci często znikają. – odparła ze smutkiem. Tym razem nie zesztywniala, jak stałoby się to normalnie. W końcu mogła naprawdę wyrazić to, co ją dręczyło – utrata podopiecznego. Pisklę zbyt słabe i wycieńczone, by było w stanie przeżyć w nawet najlepszych warunkach. Starała się, a mimo jednego dobrego, czego nauczył ją ojciec – nieprzywiązywania się do młodych – i tak to zrobiła, choć i tak była dla niego chłodna i równie surowa, co Aluzja dla niej.
Sombre faktycznie kochała Cień. Teraz jednak powoli się to zmieniało. Widziała wady, znała wszystkich Cienistych, znała ich historię. Kochała Cień, kochała stado, ale nie darzyła tą miłością, przywiązaniem i lojalnością członków stada. W końcu to nie im, a Cieniowi składała przysięgę.
– Jeśli Płomień nie okaże się być dobrą Przywódczynią, zapewne obierzecie wtedy kogoś odpowiedniego. Zmiany są potrzebne. My w Cieniu nie mamy takiej szansy, by głosować. Decyzję podejmuje Przywódca. – odparła, nie czując się specjalnie urażona tym faktem. Pod pewnymi względami był to dobry system, a może i lepszy od głosowania, skoro ich stado miało się (przynajmniej chwilowo) lepiej od choćby Ognia?
Nadać imieniu znaczenie... no popatrz. Co mogło to znaczyć? Samica położyła się na boku, kładąc łeb wygodnie na skale. Przez chwilę po zadaniu pytania patrzyła jeszcze na niego, a potem przeniosła wzrok gdzieś w bok, zastanawiając się. Cel? Jej cel...
– Jako młode pisklę pragnęłam być tak świetną Wojowniczką, jak matka. Później ogarnęła mnie żądza zemsty i pragnęłam cierpienia każdego w Wodzie i Życiu. Potem... zorientowałam się, że najważniejsze jest, by dobrze służyć swemu stadu. Dlatego zostałam Łowczynią. Ale to nie jest to, czego pragnęłam. Samo bycie Łowcą, poświęcenie siebie dla stada, nie daje mi wystarczającej satysfakcji. – odparła cicho, nieco mrukliwie. Nie była z siebie zadowolona. Poświęciła swoje marzenia dla Cienia. Spełniała się w roli Łowczyni, a także na arenie, od czasu do czasu dając niezły pokaz w pojedynkach. Od tego czasu nawet nie pomyślała o sobie, o tym, czego naprawdę w głębi pragnęła. To wszystko z czasem się zmieniało... Teraz pragnęła towarzystwa. Bliskiego towarzystwa przyjaciela. Miała kompankę, ale to także nie było to, czego szukała.
– Od zawsze byłam samotna. Nie miałam przyjaciela, dla którego mogłabym się starać i przy którym mogłabym być... tą drugą sobą. Tą, którą teraz znasz. Chciałabym, żeby ktoś kiedyś obdarzył mnie zaufaniem szczerym i prawdziwym, by ktoś pomyślał o tym, że warto zatęsknić za moją osobą. Nie, żeby było to wymuszone. Brakuje mi towarzystwa przyjaciela na całe życie. Umierając, chciałabym wiedzieć, że przyczyniłam się do czyjegoś szczęścia, a nie tylko siania cierpienia i nienawiści. – może to nie było tak głębokie i może skomplikowane, nie takie, jak marzenie Ognistego samca, ani także chwytająca za serce historia. Od kiedy Sombre przyszła na ten świat, w Cieniu nie doświadczyła wiele innego. Lojalność, owszem. Przyjaźń, także. Ale tylko z Kiarą, w dodatku... czuła, że ona nie mówiła jej o wszystkim. I to właśnie sprawiało, że prócz Błysku, chwilowo (a może i na dużo dłuższą chwilę) nikt nie byłby w stanie wypełnić tej pustki.
Licznik słów: 1116
Cień forever.