Księżycowa łąka

Kiedyś nazywane Kryształowym, teraz jest Zimne. Wprawdzie smoki mogą się tu spotkać, by porozmawiać, nawiązać nieco cieplejsze stosunki z osobnikami z innych stad, ale nie jest już tak jak kiedyś.
Niewinna Łuska
Dawna postać
Niewinny Dotyk
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1153
Rejestracja: 30 gru 2014, 0:08
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 28
Rasa: Skrajny
Partner: Płacz Aniołów

Post autor: Niewinna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 3| A: 1
U: M,MA,MO: 1| B,A,O,Śl,Skr,W,MP: 2| L,Pł.S: 3
Atuty: Szczęściarz, Kruszyna

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Cisza była idealna. Więc usłyszałem także ten szelest za moimi plecami. Pomiędzy jednym a drugim wdechem, gdy praca moich płuc łączyła się z działaniem całego wszechświata, coś zakłóciło idealny spokój i perfekcję samotnej chwili. Ktoś. Zwierzę, smok? Łapy same ugięły się pode mną, jakbym zaraz miał zamiar skakać. Łeb zdecydowanie, ale niezbyt szybko namierzył źródło dźwięku. Obrócił się w twoim kierunku, tak że mogłem obserwować Cię jednym ze swoich ślepi. Szafirowo połyskująca tęczówka i źrenica czarna jak otchłań rozciągająca się nad nami, wbijały się w Ciebie intensywnie. Przez chwilę, jakbyś nie istniał. Jakbym obserwował jakiś teren za Tobą, widział przestrzeń za twoim ciałem. Jakbyś był duchem. A zaraz potem, moje ślepia rozszerzyły się gwałtownie, kiedy wreszcie dotarło do mnie, kogo mam przed swoimi oczami. Ale czy dotarło do mnie, że byłeś prawdziwy? Trudno powiedzieć. Czasem mój umysł płata mi figle. I to był właśnie ten moment.
~ Chcą mnie zabić!
Patrzyłem jak się zbliżasz z rosnącym niedowierzaniem.
~ Przywódczyni chce mnie zabić!
Obróciłem się w twoją stronę, nie mogłem pozostawać tyłem do postaci, która nagle rozmyła się w moich oczach, rozciągając na chaotycznej płaszczyźnie przeszłych i teraźniejszych wydarzeń.
~ Nie wtrącamy się ~ usłyszałem gdzieś z zza swojego łba, głos który brzmiał jednocześnie znajomo i obco. A przede wszystkim, groźnie. Brzmiał jak głos kogoś, kto jest gotowy poświęcić wszystko, by dopiąć swego. Czyli głos kogoś, kogo nie cierpiałem za brak moralności i skrupułów. Bo przecież nie był to mój głos. Nie mógł być.
– Kruczopióry? – zmrużyłem oczy, chcąc zogniskować nachodzące na siebie warstwy rzeczywistości, gdy znalazłeś się tuż przy mnie i przemówiłeś. – To na prawdę ty?
W pierwszym odruchu, cofnąłem się o krok do tyłu. Jakbyś stanowił jakieś potencjalne zagrożenie. Gdy ktoś staje się dwoma osobami na raz, zdecydowanie wygląda groźnie. Nawet jeśli druga część tej podwójnej osobowości błaga o litość i jest przemocą wgniatana w ziemię.
– To jest... ty żyjesz – powiedziałem to bez udziału mojej woli. Słyszałem przecież, że masz się dobrze i trafiłeś do Ognia. Jednakże... zobaczenie tego na własne oczy to zupełnie co innego. Dla mnie byłeś... martwy. Byłeś przez ten cały czas niczym wyrzut sumienia, który powracał do mnie w snach i na patrolach, gdy mijałem tamto miejsce. W mojej podświadomości, zawsze byłeś trupem. W paszczy Dwuznacznej Aluzji. A ja byłem łowcą, który przynosi jej to ścierwo na talerzu. Wszystko to wróciło, uderzając we mnie ze zdwojoną siłą. Patrzyłem na Ciebie intensywnie i nieruchomo. A na dnie moich ślepi pojawiło się coś, co sam mogłem doskonale wyczuć. Słabość. Było to coś, czego bardzo nie chciałem pokazać. Ale i tak nie mogłem nad tym zapanować.
– Jak dobrze, że żyjesz... – wydusiłem w końcu, rozluźniając się cały, porzucając w jednej chwili całą tą postawę gotowości do walki lub ucieczki, stając się normalnym, a może nawet słabym, czy też uległym smokiem. Uległem temu wszystkiemu, tej fali przeszłości. Nie mogłem nic z tym zrobić. Po prostu musiałem...
– Wybacz mi – mój głos nabrał twardego brzmienia. Wyprostowałem się, spoglądając na Ciebie z góry. Ale zdecydowanie nie był to wzrok wyższości. Była to determinacja. Szafirowa zaciętość na tle szkarłatu łusek i księżycowych refleksów. Byłem gotowy na wszelkie konsekwencje. Dobrze wiedziałem, co bym zrobił na twoim miejscu. Ale jak ty postąpisz?

Licznik słów: 534
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
~ ~ ~
Z przyjemnością nauczę Cię wszystkiego co wiem.
~ ~ ~

Obrazek
Atuty:

~Szczęściarz
Skoro mnie spotkałeś, rzeczywiście musisz mieć dużo szczęścia.
W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces.
~Kruszyna
Nie, na prawdę, tyle mi wystarczy. Weź resztę...
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4.

Tutaj są wszyscy których uczę...

A tutaj KP


Kompan: Żywiołak ziemi Neder
Słodki, mały niedźwiadek

https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=193772#193772

Avek i pixelek by Brutal
Kruczopióry
Dawna postać
Ten od maddary
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2704
Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 65
Rasa: Powietrzny
Opiekun: Wirtuoz Iluzji
Mistrz: Sam sobie mistrzem
Partner: Earie*

Post autor: Kruczopióry »
A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
To wszystko... To jest... takie zabawne. Dziwne. Niewytłumaczalne. Choć ciągle doskonale pamiętam, co się działo na granicy, usłyszenie twojego głosu, który wyraża wszystkie twoje uczucia, usłyszenie, jak prosisz o wybaczenie, jak czujesz się temu wszystkiemu winny, jak w twoich kilku słowach pobrzmiewa usilnie skrywany żal wśród piękna tej gwieździstej nocy, natychmiast zmiękcza mnie, aż muszę przymknąć ślepia. Zaraz, zaraz... To naprawdę robi się trochę śmieszne, zaczynam się zachowywać tak, jakbyś to ty był tam ofiarą, a nie ja! Parskam cicho; nie ma o co kruszyć kopii. A nawet czuję się nieco winny, że chciałem cię podpuścić, tak się nie powinno czynić. Owszem, ja bym za tobą skoczył... ale ja nie posiadam rodziny, ty ją masz, nie mam nikogo, kto moją śmiercią przejmowałby się dłużej niż przez kilka chwil. Oprócz ciebie.

Podchodzę bliżej, bardzo spokojnie, wykorzystując twoje rozbrojenie. Ten dzień... Już prawie o nim zapomniałem, ale znów powrócił do mojego łba niczym najstraszliwszy koszmar, chwilą, kiedy siedziałem z pyskiem zatkanym przez Jeźdźca tuż przy granicy, kiedy słyszałem twój głos... Kiedy powstrzymując się przez pójściem za uczuciami, wybrałeś rozsądek, choć uczyniłeś to z wielkim żalem.. Kiedy... "nie wtrąciłeś się". To były dla mnie bardzo trudne chwile, jedne z licznych w moim życiu, ale najstraszliwsze. Chwile, w których miałem śmierć w oczach, w których byłem pewien, że nie zobaczę już więcej ani ciebie, ani nikogo innego oprócz mordujących mnie Cieni, w którym światło nade mną miało zgasnąć raz na zawsze. Niemniej nie zgasło. Żyję, Kaszmirowy. Żyję...

– Przeprosiny przyjęte – odpowiadam krótko i cicho, wtulając swój łeb w twoją szyję. Dlaczegóż miałbym zakłócać spokój tej gwieździstej nocy? – Na szczęście już po wszystkim – dodaję, trochę powstrzymując łzy. Obudziłeś we mnie tego demona wspomnień, który zapewne będzie do mnie wracał jeszcze wielokrotnie, za każdym razem, kiedy ujrzę ciebie, kogoś z Cienia, kiedy ktoś mnie o to zapyta, poruszy temat w przypadkowej rozmowie... Z czasem powinien słabnąć, ale właśnie ty, jako jedyny oprócz moich oprawców i innego smoka, którego pyska nawet nie widziałem, byłeś tam. Byłeś na granicy pamiętnego dnia. Zapamiętałem cię nawet nie dlatego, że nie pofrunąłeś; to znaczy trochę tak i trochę nie. Zapamiętałem cię właśnie dlatego, że to twój głos, głos, który znałem, o którym wiedziałem, że jest mi przyjazny i że towarzyszy postaci, która jej gotowa rzucić się za swoimi przyjaciółmi w ogień, dał mi wówczas nadzieję. I zaraz potem tę nadzieję mi odebrał.

– Los bywa przewrotny... – zagajam po dłuższej chwili, wciąż wtulony w ciebie kierując łeb ku niebu. – Jednak wciąż stąpam po tym świecie, choć nie jako smok Życia, a smok Ognia. Niemniej nie narzekam, a wręcz mi z tym dobrze – stwierdzam, uśmiechając się nieco. – Nawet doczekałem się już ceremonii, zostając Śmiałym Kolcem – dodaję. – Mimo że krotko znam Runę, już dostrzegłem, to smoczyca stanowczo inna od Cienia Otchłani, smoczyca, która szanuje swoje smoki, która pozwala im postępować zgodnie z własnym sumieniem. Ogień ma dobrą przywódczynię – kontynuuję, jeszcze nieświadomy jej wieku i faktu, iż już niedługo nastąpi na tym stanowisku zmiana. – Być może kiedyś osobiście wymierzę sprawiedliwość Aluzji... o ile do tego dnia Ateral sam nie zabierze jej w swoje łapy. – Parskam śmiechem. Kim ja jestem, ledwo odrosłym od ziemi adeptem, że już snuję takie plany? – Ale to daleka przyszłość. Miło cię widzieć.

Odsuwam się nieco, czułości chyba wystarczy, choć potrzebowałem jej odrobiny, aby się pozbierać, kiedy znów odezwały się wspomnienia. Teraz stoję na wprost ciebie, patrząc się tak... normalnie. Jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby nic nie zaszło, jak gdyby ta przeszłość już rozmyła się w odmętach historii, ustępując miejsca dużo ważniejszej teraźniejszości. I przyszłości.

– Dalej kleisz motylki z maddary? – pytam, chcąc skierować rozmowę na mniej patetyczny ton. Najbardziej cię lubiłem, Kaszmirze, za to, z jaka beztroską potrafiłeś potraktować świat. Za to, jak choć dużo starszy ode mnie, potrafiłeś podejść do wszystkiego... niczym pisklak. Ja wielki, kaszmirowy, futrzasty pisklak. I dobrze, czasem też tak trzeba. – Dzięki tobie ja też potrafię. Patrz! – krzyczę i odwracam swój łeb w bok.

Umiem już więcej, niż ty umiałeś, kiedy pokazywałeś mi swoje magiczne sztuczki swego czasu. Ale... czy to nie naturalne, skoro ty pragniesz zostać wojownikiem, a ja magiem? Mając już wprawę, z dość dużą łatwością wytwarzam na łące obraz motyla. Wielkiego, pięknego, dorodnego motyla, który przysiada się się do mnie, szybko machając swoimi skrzydełkami. Jego skrzydła, patrząc od zewnątrz, pokrywa kilka kolorowych obwódek, począwszy od fioletowej na skraju, przez czerwoną, żółtą i dwie pomarańczowe kropki, jedną na górze, drugą na dole. Złociste, drobniutkie ciałko o delikatnych oczkach i czułkach nieśmiało połyskuje w świetle gwiazd, zajmując miejsce na większym źdźble trawy, na którym mój twór utrzymuje się swoimi patykowatymi nóżkami. Patrzy się na ciebie badawczo... Trudno określić, jaki jest jego nastrój, gdyż motylom trochę brakuje mimiki twarzy, ale chyba się ciebie nie boi. Może czeka, aż go włączysz do jakiejś zabawy? Co ty na to, Kaszmirowy?

Licznik słów: 808
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Niewinna Łuska
Dawna postać
Niewinny Dotyk
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1153
Rejestracja: 30 gru 2014, 0:08
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 28
Rasa: Skrajny
Partner: Płacz Aniołów

Post autor: Niewinna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 3| A: 1
U: M,MA,MO: 1| B,A,O,Śl,Skr,W,MP: 2| L,Pł.S: 3
Atuty: Szczęściarz, Kruszyna
Mój pysk rozdziawił się lekko, gdy podszedłeś do mnie i... przytuliłeś się? Na szczęście nie mogłeś tego dojrzeć, jeśli nie spojrzałeś w górę. Szybko musiałem skorygować ten dosłowny opad szczęki. Z pomiędzy rozchylonych warg niemal wymsknęło się ciche "Co...?". Zupełnie nie tak to sobie wyobrażałem. Gdy dowiedziałem się, że przetrwałeś, zawsze myślałem o naszym spotkaniu jako o ostrej wymianie zdań, w której będę musiał się zacząć usprawiedliwiać, aż w końcu rzucisz się na mnie i wyładujesz swoją złość. W każdym razie – ja bym tak zrobił na twoim miejscu. Niektóre czyny mogą zostać podsumowane jedynie pazurami i krwią. A ja wytrzymałbym ból. Nie raz już wytrzymywałem. Może i jakieś kalectwo. I takie się zdarzały. To wszystko należało mi się tak bardzo, jak roślinom promienie złotej twarzy, wstającej na nowo każdego poranka. Jednakże – złota twarz najwyraźniej nie wstała tym razem. Mięliśmy nad sobą tylko księżyc. I jego złudny, hipnotyczny blask. Może to on pomieszał Ci do reszty w głowie? Wszakże nie tak powinno załatwiać się takie sprawy byłeś już sporym samcem. Chociaż, czy aż tak dorosłym, jak mi się wydawało. Spojrzałem na Ciebie w dół. Przecież nie przekroczyłeś jeszcze najpewniej swojego 20 księżyca! Ah, jak ciężko było zapomnieć, kiedy zawsze wyrażałeś się w taki dojrzały sposób. Jednakże, twoja rekcja dzisiejszego dnia, potwierdziła tylko dla mnie to, że byłeś dużo za młody, aby przeżyć to wszystko. To wszystko, na co Cię skazałem. Poczułem dziwny ucisk w gardle i przeponie. Ugh, chyba nigdy czegoś takiego nie czułem. Nieprzyjemnie podobne do niestrawności. Wzbierała we mnie chęć by wydobyć z siebie jakiś głos. Zaryczeć, zawyć. Do księżyca, jak wilk. Czy one właśnie tak się czują, gdy widzą strażnika nocy w pełni? A może to nie księżyc na mnie tak działał...

– To wspaniale... – stwierdziłem w odpowiedzi, nie wiedząc cóż bym miał na to odrzec. Pozbyłeś się przeszłości jak kupki śmieci ze swojej groty. – Myślę, że na spotkanie z Aluzją to ja będę miał prędzej okazję. Przekażę jej wiadomość od Ciebie.
Z jakichś powodów, nie ważne jak głęboko w czarnym zadzie bym nie był i jak beznadziejnego nastrój bym nie miał, zawsze stać mnie było na trochę żartu czy też ironii.
– I mi też miło Ciebie widzieć, Śmiały Kolcu – powitał go pełnym, nowym imieniem. Tym razem prawdziwym. – Gratuluję awansu. Mam nadzieję, że wraz ze stadem zmieniłeś jednak swoje plany co do profesji?
Uśmiechnąłem się do Ciebie dość niemrawo, ale całkowicie szczerze. W dalszym ciągu nie wyglądałeś szczególnie imponująco, jeśli chodziło o fizyczne atrybuty, jednakże to nie stanowiło żadnej przeszkody. Lekkie smoki mogły uderzać, zanim inne ledwie zdążyły dźwignąć się z ziemi.

Nie odpowiedziałem. Nie kleję motylków z maddary. Nie mam ich komu pokazać. A dla siebie? Nie potrzebuję ich przenosić do świata rzeczywistego. Są cały czas ze mną. Podziwiałem, jak tworzysz swojego czarodziejskiego owada, z wprawą zakrawającą na całkiem wyszkoloną bestię. Ha, po części to dzięki mnie. Moje ślepia, spotkały się z oczkami twojego tworu. Hmm...
Uniosłem jedną łapę, odwracając ją spodek ku górze, jakbym trzymał na niej jakiś niewidoczny przedmiot. Skoncentrowałem się na chwilę. Maddara zafalowała wokół mnie. Spokojnie, jak rzeka przelewająca się układnie w wyznaczonym korycie. Zupełnie nie tak, jak zamanifestowała się poprzednio. Najwyraźniej moja mana miała zwyczaj odzwierciedlania nastroju swojego pana. Rozkazy dla magicznej służki były proste i już od dawna gotowe. Mówiłem przecież, one zawsze mi towarzyszom, od momentu gdy pierwszy raz dotknąłem swojego źródła. Nigdy nie rozumiałem dlaczego. Mój umysł... był dziwnym miejscem. Nie chciałbym nigdy znaleźć się w jego wnętrzu. Na wejściu pewnie przywitałby mnie ogromny, większy od smoczej łapy, płonący opalizującą odmianą lawendowego owad. W dowolnej chwili mogłem go przywołać przed mymi ślepiami z każdym szczegółem, tak jak wtedy za pierwszym razem. Długi tułów, zakończony parą delikatny, misternych czułek, niczym dwa kwiatowe dzwoneczki, sześcioro cienkich, subtelnych odnóży oraz potężne, misternie zdobione skrzydła. Poznaczone skomplikowanymi, pozwijanymi wzorami ciemniejszej, niemal czarnej barwy, znacząca meandry na powierzchni powierzchni lotnej. Cały taki delikatny i bezbronny. Jak zwierzę podczas snu. Jak umysł ogarnięty przez szał. Jak smok zaślepiony ideą. Jak ja.
Puściłem w ruch magiczną energię, konkretyzując rozkaz. Na mojej łapie. Teraz. Strumień maddary popłynął wzdłuż mojej łapy. I już po chwili siedział na niej owad kropka w kropkę z mojego wyobrażenia. Widziałeś go już raz, jak odlatywał by zniknąć wśród chmur.
– Leć – mruknąłem pod nosem, wysyłając w jego kierunku kolejną porcję magicznej energii, pyłu który napędzi jego skrzydła. Zatrzepotał nad moją uniesioną kończyną, przelatując w kierunku twojego tworu. Zatrzymał się dokładnie przed nim, utrzymując swoją pozycję w powietrzu szybkimi ruchami skrzydeł, unosząc się raz w górę, raz w dół, czasami przechylając z lekka na boki. Był za duży, żeby przysiąść na źdźble trawy obok twojego. Przypatrywał mu się z powietrza. Na raz, poruszył się gwałtownie, okrążając twoją magiczną zabawkę wokół, trzepocąc swymi skrzydełkami i kreśląc swoją chaotyczną trajektorię lotu. W powietrzu, zostawał po nim cieniutki ślad, opalizujący podobną, fiołkową barwą, jaką błyszczało jego eteryczne ciało.
Piękne. Musiałem lekko wyszczerzyć kły. Pokazać komuś to, co zagnieździło się w mojej łowie, nieodłącznie zespajając się z moją magiczną energią, było swego rodzaju wyzwoleniem. Albo wyznaniem. Tak chyba lepiej to ująć.
– Zdecydowanie lepiej Ci idzie czarowanie. Okrągłe światełka zostawiłeś daleko za sobą – oznajmiłem, siląc się na weselszy ton. – Skoro tyle potrafisz, to dlaczego jeszcze nie nosisz pełnego imienia?
Machnąłem za sobą ogonem, przygniatając do ziemi kilka niewinnych źdźbeł wilgotnej trawy. Nabrałem w płuca chłodnego powietrza.
– Widzisz ślepia przodków? Bardzo wyraźnie nas dzisiaj obserwują. Jakby miało zdarzyć się coś ważnego, a oni chcieli koniecznie na to popatrzyć.
Wypuściłem obłoczek pary, razem z moimi słowami. Rozmył się, pozostawiając ogrom nieba bez najmniejszej skazy.

Licznik słów: 926
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
~ ~ ~
Z przyjemnością nauczę Cię wszystkiego co wiem.
~ ~ ~

Obrazek
Atuty:

~Szczęściarz
Skoro mnie spotkałeś, rzeczywiście musisz mieć dużo szczęścia.
W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces.
~Kruszyna
Nie, na prawdę, tyle mi wystarczy. Weź resztę...
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4.

Tutaj są wszyscy których uczę...

A tutaj KP


Kompan: Żywiołak ziemi Neder
Słodki, mały niedźwiadek

https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=193772#193772

Avek i pixelek by Brutal
Kruczopióry
Dawna postać
Ten od maddary
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2704
Rejestracja: 14 wrz 2015, 21:02
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 65
Rasa: Powietrzny
Opiekun: Wirtuoz Iluzji
Mistrz: Sam sobie mistrzem
Partner: Earie*

Post autor: Kruczopióry »
A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Nie muszę ci nic mówić; po co? Chociaż... "masz nadzieję"? Czyli że co, że dalej nie szanujesz mojego wyboru, że nie rozumiesz, jaka ważna jest dla mnie ta profesja? Nie dociera do twojego zakutego łba, że to właśnie rola czarodzieja, a nie wojownika, stanowi mój wymarzony zawód odkąd tylko pamiętam, zawód będący spełnieniem wszystkich marzeń, myśli, zawód, który pozwoli mi rozwinąć skrzydła wyobraźni? Czy ja tobie okazuję, że nie lubię wojowników, Kaszmirowy? Przecież nim jesteś, stoisz tu przede mną, a jeszcze keidyś narzekałeś przy mnie na magów, też mógłbym to jakoś skomentować! Ale tego nie robię. Nie robię tego, bo wiem, że każdy powinien w życiu zajmować się tym, co sprawia mu największą radość – czego zdajesz się zupełnie nie rozumieć. Ty wolisz siłę mięśni, ja zaś siłę woli – i każdy z nas ma dol swoich poglądów dokładnie takie samo prawo.

– Miałeś nadzieję...? – powtarzam, uśmiechając się do ciebie gorzko. – Wręcz przeciwnie; muszę cię zawieść, Kaszmirowy, odkąd należę do Ognia, tym bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, iż właśnie mistrzowskie władanie maddarą jest moim prawdziwym powołaniem. Moim największym marzeniem... – Wzdycham cicho, spoglądając na granatowe, rozgwieżdżone niebo. Czy ja naprawdę chcę się teraz kłócić...? – Bo moim marzeniem jest spełnianie marzeń, a na to właśnie pozwala moc magii – mówie dalej, nieco poważniejąc. – Do bitwy tak mięśnie, jak i umysł nadają się równie dobrze – różnica jest w tym, że z wykorzystaniem swoich wyszkolonych łap... – kontynuuję, wymownie spoglądając teraz na twoje pazury – ...możesz co najwyżej ułożyć cień motylka na trawie, i to tylko przy dobrej pogodzie. Ja stworzę zaś motylka takiego, jakiego tylko sobie wymarzę. Ale oczywiście masz prawo preferować ścieżkę wojownika, jak ja mam prawo preferować swoją – dopowiadam jeszcze... nieco pogodniejszym tonem. – Więc już nie kłóćmy się o to – zamykam wątek, uśmiechając się znów. – No, chyba że bardzo chcesz, żebym cię jednak znielubił – dodaję jeszcze na koniec, mrugnąwszy ślepiem. Nie ma co, zwłaszcza że... te motylki aż się proszą o opiekę.

Taniec? Proszę bardzo! Mój twór, podobnie jak twój, nagle zrywa się w podskoku z gałązki, aby natychmiast dołączyć do większego, choć chyba mniej dokładnego motyla. I już po chwili opanuje go szaleńczy tan; pozostawiając za sobą błyszczący, mieniący się wszystkimi kolorami tęczy ślad, zbliża się twojego owada, aby wraz z nim zacząć kręcić wspólnie kółka po polanie. Ten chaos... Nieeeee, za dużo chaosu jest w twoim tworze, Kaszmirowy, spróbujmy zadziałać inaczej! Spowalniając nieco lot swojego motyla, pozwalając ci, abyś nie władając magią tak dobrze jak ja, zdołał w porę zapanować nad swoim, zaczynam kierować jego ruch tak, aby przyłączył się do twojego owada i zlepiając się z nim swoimi maddarowymi nóżkami, zaprosił go do tańca. Delikatnego, swobodnego, pełnego szyku walca na samym środku księżycowej łąki... No dalej, Kaszmirowy – pozwól mu na udział w tej zabawie! Jeszcze tylko... muzyka! Tak, brakuje jedynie muzyki! Niechże więc mój motyl, bo któż by inny, zacznie śpiewać pięknym, głośnym tenorem, kiedy moja paszcza rozdziawi się szeroko w wielkiej radości!

– Kroki raz! Kroki dwa!
Niechże piękna ta noc trwa!
Niechże taniec porwie wszystkich
Aż po start nowego dnia!

Zgrabny krok! Wdzięczny szyk!
Oto mój magiczny trik!
W tę szaloną noc gwieździstą
Nawet motyl czuje dryg!

(nagle głos staje się niski i ponury)
I niestraszny nam jest mrok!
I niestraszny nam jest Cień!
Czarna otchłań, Słowo Prawdy
Wraz z Aluzją skończy weń!

(głos znów się wypogadza, odzyskując wysokość tenoru)
Ale to nie chwila ta,
Niech zabawa nadal trwa!
Niech motyle razem tańczą
Aż po start nowego dnia!


Nagle mój podopieczny rozpryskuje się w powietrzu w akompaniamencie cichego trzasku, na moment rozświetlając okolicę tęczowym światłem połączonym z migotaniem drobniutkich iluzji gwiazd, które jednocześnie wydobywają się z wnętrza owada, rozbryzgując na wszystkie strony. Uśmiecham się niezwykle szeroko i przymykam ślepia, a z mojej paszczy wydobywa się długie, głośne, przeciągłe westchnienie radości, nim ponownie otworzę oczy, kierując je znów na ciebie. No co, zatkało cię, Kaszmirowy, musisz to przyznać, czyż nie? Musisz przyznać, że to jest moje powołanie i że chcąc mnie odwieść od pomysłu zostania czarodziejem, popełniłbyś wielki, wręcz niewybaczalny błąd, prawda? Na twoje szczęście ja akurat wiem, że w kwestii wybierania swojej przyszłości zdać się należy tylko i wyłącznie na samego siebie, nie na innych. Ach, znów wracam do tego wątku myślami, czy nie mieliśmy go już skończyć? Parskam jeszcze cicho śmiechem, kręcąc przecząco łbem, choć ty nie musisz tego gestu rozumieć.

– Wiadomości Aluzji lepiej nie przekazuj – dodaję, kiedy już zniknie zafascynowanie chwilą. – O ile zawsze uważam i uważać będę, że należy być we wszystkim szczerym, o tyle... no, mówienie smokowi w twarz, iż ktoś chce go zabić, to jeden z nielicznych wyjątków od reguły – stwierdzam, mrugając porozumiewawczo ślepiem. – A co do imienia... Ech... – Wzdrygam się, spoglądając za tobą w górę, na ślepia przodków. – Żeby nie było, oczywiście najlepiej nadal nazywaj mnie Kruczopiórym – zaczynam od zada strony, parskając przy tym śmiechem. – A co do rangi... Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że od dorosłego smoka oczekuje się podstaw wiedzy z każdej dziedziny – nawet tej, w której nie planuje się specjalizować. No i... cóż, jak we władaniu magią już prawie osiągnąłem odpowiedni poziom dla czarodzieja, tak w walce fizycznej... Ech... – Spuszczam łeb i podnoszę wymownie swoją łapę, którą delikatnie obracam przez chwilę w powietrzu, oglądając ją ze wszystkich stron. – Powiedzmy, że ze swoimi żałosnymi umiejętnościami nie potrafiłbym zadźgać pazurami nawet małego, bezbronnego króliczka. Nigdy jakoś nie miałem do tego talentu... co zresztą jest tym lepszym powodem, abym jednak został magiem – stwierdzam z marsową miną, mrucząc ponuro. – Muszę po prostu wymęczyć od kogoś w stadzie, aby pokazał mi podstawy, tylko tyle, żeby przywódczyni nie mogła się mnie o to czepiać. Po czym zapewne raz na zawsze zapomnę, jak się tych łap do walki używa – kończę, nabierając w płuca więcej powietrza. No dalej, przytykaj mi, wielki wojowniku – w tym jednym przypadku masz na to moje przyzwolenie!

Licznik słów: 985
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry

Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).

Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)

Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.

Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek
Zawierzony Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1213
Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0

Post autor: Zawierzony Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
/event

Dotarł do celu szybciej niż wcześniej na Smocze Grzbiety. Tym razem nie tarzał się w śniegu, może dlatego, że były tu dwa rozmawiające smoki i nie chciał odwracać ich uwagi od konwersacji. Chciał poszukać tu zagubionego skarbu Nauczyciela – kamieni szlachetnych. Rozglądał się uważnie po śniegu, poszukując jakichś wgnieceń w nim i połysku kolorowych kamyczków. Starała się przy tym być na tyle cicho, by rozmówcy nie zwrócili na niego uwagi. On tu tylko chwilę pobędzie i sobie pójdzie...

Licznik słów: 79
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Administrator
Smoków Wolnych Stad
Smoków Wolnych Stad
Awatar użytkownika

Obrazek
Posty: 20719
Rejestracja: 30 paź 2022, 23:51

Post autor: Administrator »
/odpis eventowy

Piewca znowu szukał. Inne smoki mogłyby z niego brać przykład. Tyle cierpliwości.. Rzadko się to zdarza. Ale niestety nawet ta cierpliwość wobec losu, nie pomagała. Bowiem, w miejscu do którego trafił młodu smok, ponownie nie było żadnych śladów. Dziwne... Czyżby jednak chochliki nie lubiły łąk? Zresztą co za różnica. Tak, więc, mimo bardzo dokładnych i długich poszukiwań nic wartego uwagi się nie znalazło. Żadnych połysków, żadnych tropów.. I gdy już Piewca miał opuszczać łąkę, dopiero wtedy coś przykuło jego uwagę. A był to rysunek na śniegu. Jakaś... Mapa. A na mapie wyraźnie zaznaczona rzeka. I znaczek X przy jej początku.. To na pewno nie było daleko. Pewnie gdzieś tu w okolicy. Ale czy tę mapę aby na pewno zostawił chochlik?

Licznik słów: 122
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
[ CHAŁKA | KRUCZKE | WAŻKA ]

Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!


Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
Zawierzony Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1213
Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0

Post autor: Zawierzony Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
W końcu jakiś ślad! Wierzył, że to nagroda od tutejszych dobrych duchów za jego wytrwałość. Rzeka... Na początku rzeki jest źródło, tak? Nie powinno być trudno znaleźć rzeki, a potem to już tylko kwestia czasu, aż trafi do miejsca, z którego wypływa woda. Samczyk chwycił mapę w pysk, mając nadzieję że pozostał niezauważony, po czym pobiegł raźnym truchtem we wskazane przez kogoś miejsce. Tuputup po śniegu... Och, jak cudownie jest się nie poddawać i dostać ten mały ognik nadziei! Nieważne, czy zaraz zgaśnie, czy też zapłonie ogniem zwycięstwa. Ważne, że ktoś docenił wysiłki Piewcy i ułatwił mu nieco życie – chociaż na tę krótką chwilę.

/zt

Licznik słów: 106
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Słodki Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1399
Rejestracja: 15 kwie 2015, 9:52
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny
Partner: Czarująca Łuska*

Post autor: Słodki Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 1
U: L,B,W: 1
Księżycowa łąka. Tyle dobrych dobrych wspomnień się z tym miejscem wiąże. Szepcząca. Samica, która mi sie podobała... Samiczka cienia.
Siedziałem na środku patrząc w wielki księżyc. Przypominał mi tę noc, gdzie pilnowałem jej pod korzeniami tej dużej wiśni.
Siedziałem całe popołudnie patrząc i marznąc pośród śniegu. Zbliżał sie wieczór, słonce kroczyło ku horyzoncie.
Szron zebrał sie na mojej maskce. Choć bylem po leczeniu nadal nie widzialem, sensu mówić wlasnym głosem

Licznik słów: 70
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by smok nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens

~EQ:
Jedzenie:
– Mięso: 3/4
– Owoce 0/4

Inne:
– Brak
Mechaniczne:
– Brązowy żeton (kolędy )

Avatar by Piaskowa :3
Nocna Łuska
Dawna postać
Nadeithscallieth
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 29 lis 2015, 8:38
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 40
Rasa: Skrajny
Mistrz: Wieczne Ukojenie

Post autor: Nocna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Noc była najpiękniejsza do samotnych lotów. Jej siostra, Lilliathreven, spała w grocie. Gdzie? Nigdy nie zdradzi ich kryjówki. Za dużo smoków kręciło się po Wspólnych Terenach, a samotniczki nie miały zbyt wiele intymności.
Tymczasem Nadeithscallieth miała problemy z zaśnięciem. Przekręcała się z boku na bok. Układała łeb w różnych pozycjach. Nawet wtulała się w siostrę, ale to tylko pogorszyło sprawę, bowiem bicie jej serca sprawiało, że niezdrowo zaczęła doszukiwać się w nich jakiejś anomalii. Tymczasem obie były zdrowe. Może to przez tą epidemię, miała niezrozumiałe fobie.
Wyszła z kryjówki, zostawiając najdroższą siostrzyczkę w legowisku. Przeszła spory kawałek drogi nim wreszcie wzbiła się w powietrze. Ciężkie chmury zakrywały niebo, ale nie brakowało jej widoku gwiazd. No, może troszkę. Cicho szemrzący wiatr prześlizgujący się po rozciągniętej czarnej błonie, był kojący dla jej zmysłów. Przechylała się na prawo, przelatując nad zmarzniętym jeziorem. Wiatr ucichł wieczorem. Delektowała się ciszą i mroźnym powietrzem, które schładzało jej szyję i wywiewało łezki z oczu. Oczywiście nie ze smutku. To tylko chłodny wiatr podrażniał jej ślepia.
Nadeithscallieth spostrzegła na swojej drodze siedzącego na pagórku smoka. Akurat dziwnym zbiegiem okoliczności zza chmur wyjrzał bladolicy księżyc, ułatwiając jej zidentyfikowanie osobnika. Niepowtarzalne, ciemne paski rozpoczynające się od kręgosłupa, spływały po obu stronach ciała. Na całej długości. Dodawało mu to drapieżnego wyglądu.
Zmieniła kąt pochylenia skrzydeł. Ogromną płaszczyzną błon przeleciała nad głową samca dosłownie metr od niego. Potem wygięła szyję i ciało do góry, a skrzydła przechyliła w przeciwne strony wykonując jeden obrót przypominający piruet. Pani nocy. Rozpostarła potężne skrzydła na całą ich rozpiętość. Czarna błona połączona z ogonem daleko za jego nasadą, zakryła księżyc przed oczyma Wiecznego Ukojenia rzucając na niego cień. Para złotych oczu – teraz białe, odbijające blask księżycowej poświaty – wpatrzone były w niego. Opadając opuszczała wolno skrzydła,, którymi nabierała powietrze. Opadła miękko na łapy zatapiając je prawie do połowy w śniegu. Z w połowie rozłożonymi skrzydłami zaczęła iść w jego stronę brodząc w księżycowej – jakże białej – pościeli okrywającej uśpioną łąkę.

Licznik słów: 325
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)

Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4

Zapasy
owoce: 2
mięso: –

Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9


Obrazek
Słodki Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1399
Rejestracja: 15 kwie 2015, 9:52
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny
Partner: Czarująca Łuska*

Post autor: Słodki Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 1
U: L,B,W: 1
Dalej patrzyłem w wielki księżyc. Wspominałem wszystkie miłe wspomnienia. Nagle jakiś czarny kształt zasłonił mi damę nocy. Patrzyłem w złoto białe oczy, które rzekły me zranione smocze serce. Te onyksowe łuski przypominały ni jedną smoczyce. Samotniczkę Nade. Poczekałem, aż wyląduje. Moje lapisowo srebne paczałki spoglądały na coś co mi skradło część mnie.
Minęła chwila nim przerwałem niezręczną ciszę moim magicznym głosem.
Witajcie Samotniczko... – nie miałem odwagi powiedzieć do niem mym zwykłym smoczym głosem. Znowu cisza nastała. Wiatr wiał, rozwierając grzywę smoczych. Nie... Bogini, która stąpiła z boskiego tronu do nas śmiertelników.
Co cię tu sprowadza Nade? – wreszcie otworzyłem pyszczek do normalnej rozmowy. Słychać było w nim niepewność, wstyd jak i nutkę zachwytu rozmówcą. Księżyc zaświecił mi prosto na mordkę, teraz mozna było zauważyć, że wszystkie poparzenia zniknęły. Moje wiecznie spalone nozdrza byly nienaruszone. To samo tyczy się powiek.
W myślach cicho mówiłem do siebie, aby nie ściągnęła mi maski

Licznik słów: 151
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by smok nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens

~EQ:
Jedzenie:
– Mięso: 3/4
– Owoce 0/4

Inne:
– Brak
Mechaniczne:
– Brązowy żeton (kolędy )

Avatar by Piaskowa :3
Nocna Łuska
Dawna postać
Nadeithscallieth
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 29 lis 2015, 8:38
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 40
Rasa: Skrajny
Mistrz: Wieczne Ukojenie

Post autor: Nocna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Czarna łuska Nadeithscallieth połyskiwała w białym świetle księżyca. Miękki puch w którym zatapiała łapy, aby do niego dojść, chrobotał od mrozu. Białe obłoczki pary buchały z jej nozdrzy, zanim była gotowa otworzyć pysk. Ukłoniła się samcowi lekko obniżając głowę i przechylając ją w prawo. Nie spuszczała go z oczu, tak nakazywała kultura. Tradycja na oficjalnych spotkaniach. Niektóre tutaj smoki wyciągały ku niej łapy, a biedna Nadeithscallieth nie wiedziała co ma z tą łapą zrobić: dotknąć nosem? Położyć na niej swoją łapę? Nikt jej nie ostrzegł, dlatego powstawały niepotrzebne zgrzyty.
– Witaj, Wieczne Ukojenie – przywitała się jak zwykle ciepłym, melodyjnym tonem głosu.
Stanęła przed samcem i chociaż z początku nie przyglądała się mu bacznie, wyraźnie intensywniejsze spojrzenie jej ślepi spotkało się z jego oczyma, kiedy smok poruszył wargami i wydał z siebie czysty, wyrazisty głos. Młody, nie zachrypnięty ton sprawił, że czarna samica opuściła skrzydła na śnieg i uniosła wyżej głowę nie przerywając na sekundę kontaktu wzrokowego z cudownie wyleczonym znajomym.
Jeśli chciał ją zaskoczyć, to mu się udało. Nadeithscallieth nie wiedziała, co o tym myśleć i dlaczego samiec nie ma już nierównej skóry na gardle. Okrywała ją równa skóra i zdrowa łuska.
Poruszyła swoimi gadzimi wargami, ale powietrze nie przeszło jej przez gardło. Szybko zorientowała się co robi. Zarzuciła w dół czarny łeb, a potem znowu go uniosła. Nie miała aż tak niesfornej grzywy, żeby to na nią wypłynęło, kładąc ją, albo przerzucając na któryś z boków szyi. Ona stała zawsze w pionie, teraz tylko była sklejona przez drobinki lodu.
Samica znowu spojrzała w lapisowe oczy samca.
– Chyba jakiś głos... Czy to twój Shiro?.
Pierwszy raz przeszła do mniej oficjalnego imienia białołuskiego samca. Pamiętała je, gdy jej je wyjawił.
Nie było rzeczy, które by przed nią ukrył. Nawet tą, którą wypatrzyła w kąciku kościstej maski. Nie dało się oszukać oczu onyksowej samicy. Maska była uniesiona wyżej niż zwykle. Para nie uciekała spod niej jak ostatnio, tylko wypływała z nozdrzy ukrytych pod maską.
Były to wielkie zmiany, tak duże, że już nie wiedziała, co się z nim stało. I czy to na pewno on?

Licznik słów: 345
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)

Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4

Zapasy
owoce: 2
mięso: –

Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9


Obrazek
Słodki Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1399
Rejestracja: 15 kwie 2015, 9:52
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny
Partner: Czarująca Łuska*

Post autor: Słodki Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 1
U: L,B,W: 1
Patrzyłem na te ceregiele, po nich sam się odkłoniłem z gracją i uprzejmością.
Zaśmiałem się cicho na widok zdziwionej miny Nade.
Tak, on jest mój, naturalny. Wyleczyłem się drogo płacąc za to. – posłałem jej miły uśmiech. Za strzygłem uszami, strącając z nich śnieg.
Patrzyłem na objawioną mi smoczycę, która pięknie wyglądała w tym śniegu. Zbliżyłem się do Nade.
Trochę cię zaskoczyłem? Mam jeszcze jedną niespodziankę. Ściągnij moją maskę jeśli jesteś ciekawa... Zauważyłem, że mi się przyglądasz... – delikatnie dotknąłem swoim ogonem jej ogon. Zrobiłem to bardziej przypadkowo niż specjalnie. Jej ogon był cieplutki pośrodku zimnego puchu.

// sorry ze tak krótko

Licznik słów: 102
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by smok nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens

~EQ:
Jedzenie:
– Mięso: 3/4
– Owoce 0/4

Inne:
– Brak
Mechaniczne:
– Brązowy żeton (kolędy )

Avatar by Piaskowa :3
Nocna Łuska
Dawna postać
Nadeithscallieth
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 29 lis 2015, 8:38
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 40
Rasa: Skrajny
Mistrz: Wieczne Ukojenie

Post autor: Nocna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Nadeithscallieth uśmiechnęła się szeroko, kiedy biały samiec potwierdził jej przypuszczenia. Zresztą nie było wątpliwości, że jego głos był naturalny. Miękki, aksamitny i bardzo miły dla ucha.
– Chyba nie rozumiem. Zapłaciłeś sporo... Czym zapłaciłeś? – zapytała zaintrygowana. – Jestem bardzo zaskoczona. Byłeś w fatalnym stanie, teraz... że co? – przerwała myśl, kiedy dotarła do niej niecodzienna prośba.
Ramiona skrzydeł onyksowej samicy zatapiały się w grubej pokrywie śnieżnej coraz głębiej. Najwyraźniej zapomniała o nich.
Dotyk jego ogona sprawił, że na moment odwróciła głowę, żeby spojrzeć w stronę swojego. Potem powróciła łbem do Wiecznego ukojenia.
– Shiro... Może sam ją zdejmiesz? – zapytała. Nie zamierzała dotykać jego maski. W napięciu czekała, aż samiec sam zdecyduje się odsłonić swoje uzdrowione lico. To było dla niej ważne. – Nie mogę cię wyręczyć. Daleko zaszedłeś. Przed tobą ostatni krok – mówiła wolno i spokojnie. Ciepłe spojrzenie jej złotych oczu było dość przekonujące, prawie hipnotyzujące. Albo to ten księżyc za nią tak hipnotyzował.

Licznik słów: 157
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)

Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4

Zapasy
owoce: 2
mięso: –

Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9


Obrazek
Słodki Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1399
Rejestracja: 15 kwie 2015, 9:52
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny
Partner: Czarująca Łuska*

Post autor: Słodki Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 1
U: L,B,W: 1
Czyli ja mam zrobić ostatni krok. Dobrze lecz chwilę potrzymam cie w niepewności.
Zapłaciłem własną dumą i kamieniami. Erycal na swoim ołtarzu wymienia te cudeńka na leczenie takich dolegliwości. Musiałem o te kamienie prosić inne smoki... – mogła wyraźnie zrozumieć, że mnie to kosztowało więcej niż można przypuszczać.
Patrzyłem prosto w te złote, hipnotyzujące oczy. Dodatkowo ten głos. Mogła być boginią, albo nie. Ale na mnie mały wpływ. Może to wina tego otoczenia, które przypomina mi o mojej znajomej, w której widziałem coś więcej. Lecz Atera mi ją zabrał. Szepcząca....
Chwyciłem łapą maskę i ją zerwałem z pyska. Ukazał sie samicy piękna mordka. Biała jak ten puch, który spadał z niebios. Poprzecinana czarnymi, pręgami. Nie było na mim żadnej blizny. Skazy.
Znowu spojrzałem w oczy towarzyski.
I jak ci sie podobam Nade? – posłalem jej czarujący uśmiech

Licznik słów: 137
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by smok nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens

~EQ:
Jedzenie:
– Mięso: 3/4
– Owoce 0/4

Inne:
– Brak
Mechaniczne:
– Brązowy żeton (kolędy )

Avatar by Piaskowa :3
Nocna Łuska
Dawna postać
Nadeithscallieth
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 29 lis 2015, 8:38
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 40
Rasa: Skrajny
Mistrz: Wieczne Ukojenie

Post autor: Nocna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Czubek jej ogona podnosił się i opadał zarzucając czarną kitą i uklepując śnieg. Samica nie zdradzała jakiejś niecierpliwości, ale spojrzenie jej oczu było bardzo intensywne. Bardzo ciekawskie. Jego głos był już wystarczającą niespodzianką, ale do pełni zadowolenia brakowało już naprawdę niewiele.
Nadeithscalliet zmrużyła ślepia, kiedy smok chwycił za maskę i szybkim ruchem w bok zdjął ją z pyska. Jego pysk, oczy, nosek. Wszystko było zdrowe. Piękne. Nie mogła wyjść z podziwu jak taka mała drobnostka wpływała teraz na całość wyglądu. Mogłaby przysiąc, że patrzyła teraz na zupełnie innego Wiecznego Ukojenia.
– Podobasz się – skomentowała powstrzymując się od powiedzenia zbyt wielu niepotrzebnych słów. – Szkoda, że nie miałeś okazji mi powiedzieć o kamieniach, to bym dla ciebie kilka zebrała.

Licznik słów: 119
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)

Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4

Zapasy
owoce: 2
mięso: –

Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9


Obrazek
Słodki Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1399
Rejestracja: 15 kwie 2015, 9:52
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny
Partner: Czarująca Łuska*

Post autor: Słodki Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 1
U: L,B,W: 1
Bawiłem się patrząc na jej niecierpliwość Nade. Słodko wyglądała z tą zniecierpliwioną minką.
Gdy patrzyła na mnie jak na bóstwo. Naprawdę jestem tak piękny? Coś mi powiedziało, abym sie jeszcze zbliżył do niej.
Postąpiłem jak kazał instynkt przybliżyłem mordkę do jej głowy i delikatnie polizałem ją po policzku i natychmiastowo odsunąłem głowę sie od niej.
Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. Jesteś piękna moja onyksowa samotniczko – położyłem łapę na jej łapie – Jesteś chodzącą boginią o onyksowo czarnych łuskach. – powiedziałem to cicho, a mój głos był przepełniony zdenerwowaniem i niepewnością

Licznik słów: 91
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by smok nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens

~EQ:
Jedzenie:
– Mięso: 3/4
– Owoce 0/4

Inne:
– Brak
Mechaniczne:
– Brązowy żeton (kolędy )

Avatar by Piaskowa :3
Nocna Łuska
Dawna postać
Nadeithscallieth
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 29 lis 2015, 8:38
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 40
Rasa: Skrajny
Mistrz: Wieczne Ukojenie

Post autor: Nocna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Wpatrywała się w samca z zapartym tchem. Kątem oka zerknęła na leżącą na śniegu maskę. Tak długo mu towarzyszyła, skrywała szpetotę, dusząc prawdziwe piękno zagrzebane przez straszliwą ranę. Wolne Stada nie przestaną jej zadziwiać. Chciałaby umieć uzdrawiać w taki sposób, ale – chociaż porównywana do bóstwa – była zwykłą samicą.
Ledwie zdążyła rozchylić wargi, kiedy pysk samca przybliżył się do jej policzka z nieznanym, niezapowiedzianym zamiarem. Otworzyła szerzej powieki kiedy zobaczyła jak wysuwa język i dotyka jej skóry. Smakowała wiatrem, czystym powietrzem, trochę słodko jeśli można tak wyrazić smak Nadeithscallieth z perspektywy Wiecznego Ukojenia.
Kiedy samiec cofnął pysk patrzyła na niego nie zdradzając żadnych emocji. Dlaczego, Nie widziała nic złego w polizaniu w policzek. To nic groźnego, tylko bardziej bezpośrednie od węszenia. Ale kiedy postawił łapę na jej łapie, zmrużyła oczy. To jej nie odpowiadało, bo ograniczało jej ruchy, a ileż by straciła, będąc w niewoli?
Nadeithscallieth była w rozterce przeciągając niewygodną ciszę. Jego wyznanie było bardzo miłe, szczere, może trochę przekoloryzowane. Dlatego zastanawiała się jak by mu się odpłacić.
– Proszę, zabierz łapę. Shiro. Dziękuję ci za bardzo... trafne porównanie – kończąc to zdanie uśmiechnęła się do niego delikatnie kryjąc swoje rozbawienie. Jesteś bardzo wrażliwym samcem i w dodatku inteligentnym. Powinieneś chyba teraz świętować swoje uzdrowienie w gronie swoich stada, hm? Chyba umiecie świętować?
Onyksowa zastanawiała się, czy dobrze zrobiła zadając to pytanie, które poniekąd było zręczną zmianą tematu. Komplementy były miłe o ile były prawdziwe. W jej przypadku były trafne i to ją trochę onieśmielało, bo słyszała je on samca z Wolnych Stad. Ślicznego samca.
Wyczuwała siostrę, szukały się nawzajem. Jedna przyciągała drugą. Nadeithscallieth zaczęła ruszać czarnym ogonem zaś jej wzrok wychwycił ciemny kształt na tle czarnego nieba. Ledwie na chwilę oderwała wzrok od pasiastego samca, by nie sprowokować go do odwrócenia głowy.
– Ja też mam ci coś do pokazania. A raczej kogoś – uśmiechnęła się szeroko dodając tajemniczości jej przekazowi, którego nie dokończyła, bo oto jej duszobliźniaczka już wylądowała i do nich podchodziła.

Licznik słów: 327
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)

Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4

Zapasy
owoce: 2
mięso: –

Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9


Obrazek
Lilliathreven
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 03 sty 2016, 17:53
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 30
Rasa: Skrajny

Post autor: Lilliathreven »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 1
U: L: 1| A,O,Skr,Kż,Śl: 2| B,S: 3
Atuty: Ostry Węch; Pamięć Przodka;
Nadeith i tak była wystarczająco długo sama! Lilliath nie mogła się powstrzymać, by w końcu do niej nie dołączyć. Ileż mogła tak siedzieć sama, no? No ile? Nie za długo! Wzbiła się w powietrze, czując, że powoli odzyskuje siłę i władzę nad własnym ciałem. Odzyskała trochę ciała, a kości i mięśnie nie były już tak przeraźliwie widoczne. Smoczyca zaczynała wyglądać jak.. smok! A nie jakiś kościotrup! Leciała tak z przymkniętymi oczami i pozwoliła skrzydłom, by same ją niosły. Napawała się tym uczuciem błogiej wolności, niczym wyzwolona z więzów wcześniejszej słabości, teraz – swobodna, znów silna i zdrowa. Radosna. Lot nie trwał długo, wielkie skrzydła pozwalały jej na szybkie przemieszczanie się tą drogą, toteż kiedy wyczuła, że zbliża się do siostry, zaczęła powoli obniżać lot. Coraz niżej, niżej, kołowała, szukała wzrokiem... aż w końcu ją dostrzegła! W towarzystwie... kolejnego samca? A niech ją, nieźle sobie tu radzi i łapie kontakty. Ah, jak zwykle zresztą, Nadeith nigdy nie miała z tym problemu. Wylądowała niedaleko nich, nie próbując zachować ciszy. Potem podeszła do nich, kiedy już wiedzieli, że się zbliża.
Najpierw spojrzała na siostrę, witając ją tym samym spojrzeniem błękitnych ślepi, co zwykle. Ciepłym i pełnym zaufania i beztroski. Potem przeniosła wzrok na samca. Nie czuła jeszcze nigdy takiego zapachu... zapewne jakieś kolejne stado. Czy musiało być ich tak wiele? Nie wiedziała, czego się po nim spodziewać, ale to jej wypadało się przedstawić, skoro im przerwała.
Witaj, nieznajomy. Jestem Lilliathreven. – skłoniła się, zniżając i przechylając łeb, jednocześnie wysuwając przednią łapę przed siebie. Ruch ten był doskonale idealny, wyćwiczony, pełen gracji i wdzięku. Obdarzyła go przyjaznym, łagodnym uśmiechem i zaciekawionym spojrzeniem. Zapewne to i tak on będzie bardziej zaskoczony, widząc kopię rozmówczyni.

Licznik słów: 280
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Słodki Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1399
Rejestracja: 15 kwie 2015, 9:52
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0
Rasa: Skrajny
Partner: Czarująca Łuska*

Post autor: Słodki Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 1
U: L,B,W: 1
Może smakowała powietrze i słodkością, wyczułem jeszcze w jej smaku. Gdy kazała mi zdjąć moja łapę z jej, to zrobiłem to z cichym przepraszam.
Słuchałem pochwał i można było zauważyć lekki rumieniec na moim pysku. Można powiedzieć, że wyglądałem słodko z tą czerwoną plamą pomiędzy pasami.
Świętowanie ze stadem... Proszę nie rozśmieszaj mnie, moje stado to nic innego jak ochrona. Cześć stada mnie nie lubi, w tym własna rodzina, która prócz Cichego mnie niezbyt akceptuje, a reszta wspomina mi moją zmarłą matkę. Ja nie mam stada w pojęciu rodziny, czy domu. Ja go straciłem dobre trzydzieści księżyców temu. Kiedy mój biologiczny ojciec został przywódcą, a część stada się zbuntowała i odłączyła. Wtedy on się mnie wyrzekł. Tak straciłem ojca i rodzeństwo. Jedyna w osoba w całej rodzinie, ba nawet na całych wolnych stadach jaka mnie akceptuje to Nadciągająca Wichura.... – znowu nastała cisza, przerywana kapaniem kilku łez o śnieg... – Przepraszam, że musiałaś to słuchać... Chyba nie chcesz wiedzieć o mych problemach... – wytarłem łapą łzy, w ten wiatr zawiał woń podobną do woni nade, a w krąg weszła samica bardzo podobna do mojej rozmówczyni. Była w podobnym wieku, więc matka, albo córka odpadały. Ukłoniła mi się ceremonialnie i się przestawiła. Ja jej się odkłoniłem, tak samo ceremonialnie, z niewymuszoną gracją.
Bądź pozdrowiona samotniczko Lilliathreven, siostro Nadeithscallieth. Zwą mnie Wieczne Ukojenie, jestem pierwszym uzdrowicielem stada wody i Mistrzem Twej siostry. Możesz zwracać się do mnie Shiro. – dotknąłem po ukłonie łapą czoła, jak miały w swoim zwyczaju smoki północy. Miał on oznaczać błogosławieństwo, jak i sprzyjający czas. Wraz z dotknięciem rozbłysły runy nade mną niczym aureola, jak i we śniegu runy na masce z kości. Po tym można było usłyszeć mój lekko zdziwiony głos
Jare, jare. Nie wiedziałem, ze to jeszcze działa. No nic... potem tym się zajmę. Nie bójcie się to tylko jedno z starszych opiekuńczych zaklęć. Nic wam nie zrobią – to ostatnie skierowałem ku Lill, której do końca nie znałem. Choć może być ciekawym rozmówcą i nie tylko.

Licznik słów: 331
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by smok nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens

~EQ:
Jedzenie:
– Mięso: 3/4
– Owoce 0/4

Inne:
– Brak
Mechaniczne:
– Brązowy żeton (kolędy )

Avatar by Piaskowa :3
Nocna Łuska
Dawna postać
Nadeithscallieth
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 29 lis 2015, 8:38
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 40
Rasa: Skrajny
Mistrz: Wieczne Ukojenie

Post autor: Nocna Łuska »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 1
U: S: 1| L,O,A,MO,W,Śl: 2| MP,MA,Lecz: 3
Atuty: Spostrzegawcza; Pamięć przodka;
Nadeithscallieth próbowała zrozumieć Wieczne Ukojenie, gdy zaczął ronić łzy. Nie pojmowała tutejszych smoków i ich relacji. Dziwne. Należeli do tego samego gatunku, a byli tak różni. Wczucie się w rolę wyklutego w dziczy samca było ponad jej siły. Ponadto odchodząc już od tematu jego nieszczęśliwego dzieciństwa, pierwszy raz widziała płaczącego pod wpływem emocji smoka. To było coś nowego i traktowała to bardziej jako ciekawostkę niż coś co by mogło ją skrępować. Pewnie dlatego, że myślała, że smoki z Wolnych Stad są twarde, jakby zajęte ważniejszymi sprawami niż wzajemne korelacje.
Spotkała się z wielką niespodzianką, z którą nie wiedziała co ma zrobić. Nie współczuła mu, bo nie potrafiła zrozumieć dlaczego strata kilku członków stada wywoływała w jego rozumieniu taką tragedię.
Przestała się w niego wpatrywać jak na dziwaka. Zostawiła treść jego opowiadania bez komentarza, ale może, kiedyś jeszcze powrócą do tego tematu.
Tymczasem skierowała wzrok złotej pary oczu na swoją duszobliźniaczkę. Myślami zapytała, czy dobrze spała. Emanowała w jej spojrzeniu troska. Była jedyną istotą na ziemi, którą obdarowywała takim spojrzeniem. Nie była tylko lustrzanym odbiciem swej siostry. To co je łączyło wykraczało poza często spotykane bliźniactwo. Nie potrafiły tego wyjaśnić. Elfy tak. Podobno ich przypadek zdarza się to raz na... bardzo długi czas. Dlatego były tak zadbane. Gdyby jedna się źle czuła, druga byłaby wyłączona z funkcjonowania. Nigdy je nie rozdzielano siłą. Nigdy nie powinno się je rozdzielać.
Nadeithscallieth podjęła słuszną decyzję o opuszczeniu bezpiecznego domu. Zostawienie Lillithreven nie było z kolei aż takie straszne, gdy czuła jej ciągłą obecność w sobie. Nie mogły co prawda myśleć wspólnie – jak teraz – ale wciąż były w jakiś sensie blisko siebie.

Powróciła wzrokiem do Wiecznego Ukojenia, a ten co znowu robił? Cofnęła się o dwa kroki do tyłu myśląc, że jego mana znowu wymyka się mu spod kontroli. Co to za ślaczki nad jego głową? Nie umiała czytać, ani pisać. Mimo zapewnień smoka i ona i jej siostra zachowywały ostrożność. Mimo, to Nadeithscallieth delikatnie się uśmiechnęła.
– Mam nadzieję Shiro, że nie wywołasz nieumyślnie jakiegoś groźniejszego zaklęcia, przez nieuwagę.
Tak, był strasznie roztargniony, Ostatnim razem też nie panował nad swoją mocą. Nie miała pewności, że ich nie skrzywdzi przez przypadek.

Licznik słów: 358
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu


Atuty:
Spostrzegawczy
Jednorazowo +1 do Percepcji
Pamięć przodka
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie)

Skarby i pamiątki
kamienie: 0 / 4

Zapasy
owoce: 2
mięso: –

Moja krew / Ruja
Adramus, May, Mirandearth, Lenifiell/ 1 – 9


Obrazek
Lilliathreven
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 03 sty 2016, 17:53
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 30
Rasa: Skrajny

Post autor: Lilliathreven »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 1
U: L: 1| A,O,Skr,Kż,Śl: 2| B,S: 3
Atuty: Ostry Węch; Pamięć Przodka;
Lill nie słyszała wcześniejszej rozmowy siostry z tym samcem, a więc nie widziała także jego łez. Poczuła jednak zaskoczenie siostry. Teraz, kiedy już znajdowała się między nimi, uśmiechała się do niego uprzejmie, nie zdając sobie sprawy z wyznania kilka chwil wcześniej. Jego ukłon niczym nie odstawał od jej, wytwornego, wręcz dworskiego, doskonale wyuczonego, chociaż nie sztywnego. Był pełen gracji i płynnych ruchów, podobnie jak ukłon Shiro, równie dostojny i piękny. Ten gest już wzbudził w niej pozytywne uczucia do smoka. Uśmiechnęła się delikatnie szerzej, zaciekawiona. Uzdrowiciel stada Wody, Wieczne Ukojenie...
Piękne imię, a ranga uzdrowiciela brzmi bardzo dumnie. Musisz być zatem niezwykłym smokiem o nadzwyczajnych umiejętnościach, drogi Shiro. – powiedziała swym melodyjnym głosem, łagodnym i głębokim, kiedy skończył się przedstawiać.
Gest, jaki wykonał w jej stronę, sprawił, że się wycofała, dokładnie tak samo jak siostra i robiąc to w tym samym momencie. Ich myśli i uczucia łączyły się i przeplatały, tak samo uczucie zagrożenia czy niepewności, zwykle więc reagowały podobnie lub nawet tak samo w tym samym czasie. Po chwili uspokoiła się po chwilowym, podwyższonym ciśnieniu, choć i tak nie odzyskała pełni pewności siebie, którą jeszcze przed chwilą emanowała.
Opiekuńcze zaklęcie? Nie znała tego typu tworów i szczerze mówiąc, nie wierzyła zbytnio w ich skuteczność. Nie śmiała jednak tego powiedzieć przy nowo poznanym smoku i to tak miłym, a w dodatku – wpływowym, bo za takiego właśnie miała Ukojenie.
Jesteś mistrzem mojej siostry... – powiedziała do niego, ale patrząc na siostrę. No tak! Uzdrowiciel, a ona chciała uczyć się uzdrawiania! Że też dopiero teraz na to wpadła... Czasem łączyła fakty z opóźnieniem, ale to chyba jeszcze nie taka kardynalna wpadka, prawda?
Ah! Faktycznie! Przepraszam, że nie skojarzyłam, Nadeith mówiła, że będzie uczyć się sztuki uzdrawiania u jednego z tutejszych Uzdrowicieli. Bardzo miło mi Ciebie poznać. – przeniosła wzrok błękitnych ślepi ponownie na samca, obdarzając go ciepłym uśmiechem.

Licznik słów: 310
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej