OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//Myślę, że masz znacznie zbyt krytyczne spojrzenie na to co mogłaś zauważyć z jego zachowania, Lillieath. //Nie. Nikt mu nie będzie mówił jak ma postępować, a już na pewno nie jakieś dwie smoczyce. Pochodził z pustyni, potrafił przeciwstawić się burzy piaskowej, a miałby nie potrafić sprostać dwóm samicom? I niekoniecznie znów chodziło mu o wrogość do nich.
Samiec się zatrzymał i obrócił przez ramię, kiedy zobaczył gotową do odlotu Nade. Znów jego ślepia się przymrużyły, a kiedy znów obrócił się ciałem w ich stronę, jego ślepia nie były już okrągłe, a kryły dziką, wąską źrenicę. Coś się z pewnością zmieniło. Nie było już uśmiechu, a jedynie chłodne postanowienie.
–Możecie zobaczyć drugą stronę rzeczy? Możemy być czymś więcej niż to w co się zamieniliśmy? Widzę w jednej strach, a drugiej rozczarowanie.
Mówił to melodyjnym dźwiękiem, chociaż wcale nie zabawnym. Nie trącał łapkami i nie chciał zabawy, a za to prędzej przerazi kłami...
Stanął raptem ogon od nich i ustawił się w płynnej pozycji gotowości. Czego się mogły po nim spodziewać? Wszystkiego. Teraz nie wyglądał jak przyjemny smok. Jego sympatyczny wyraz pyska został zastąpiony czujnymi i bystrymi ślepiami, a brak uśmiechu na pysku wyznaczał skupienie. Dyscyplina? Co one wiedziały o dyscyplinie? Co one wiedziały o nim samym? On im groził? On je ostrzegał i zrobił to ostatni raz. Bo samice wychowywane bez bliższego kontaktu z samcami nie mogły wiedzieć, że nie należy oceniać Assuremitha z góry, a skoro już widział w ich ślepiach takie ocenianie... No to przecież nie można zawieść ich oczekiwań!
–Wiem czego chcę, w porównaniu do was obu... Chcesz się pastwić nade mną, Lilliath? Boisz się mnie, Nade? Obie macie rację, jednak ja przynajmniej w rozmowie jestem szczery. I nie zamierzam was stąd wypuścić...
Ledwie to powiedział, a doskoczył do nich. Zmęczona jeszcze Lillieth raczej nie stanowiła większego problemu dla wojownika który obrał sobie ją na pierwszy cel. Och nie zamierzał jej robić większej krzywdy, jak po prostu doskoczył pomiędzy nie, zarzucając zadem w bok, a kiedy wylądował, jego ogon poleciał za impetem wprost pod przednie łapy niedawno przybyłej siostry z zamiarem ich podcięcia. Zaraz po tym ataku, Smok rzucił się na Nade, rzucając się tak, aby wskoczyć jej na grzbiet i ją przyszpilić do ziemi, przy okazji nie łamiąc przy tym skrzydła, bo szkoda.
Wszystko to stało się niebywale szybko i zanim się Nade obejrzała, już poczuła na sobie ciepłą łuskę, która całą swoją masywnością na niej spoczywała. W takiej pozycji Nade zbyt wiele zrobić nie mogła, jednak zarazem mogła mieć świadomość tego, że Assuremith mógł już kilka razy ją porządnie podrapać, albo i nawet dotkliwie zranić. On jednak nie użył pazurów. Zamierzał je powstrzymać, a nie bić...
Chociaż zapewne i tak kolejny raz zostanie oceniony jako niewyżyty samiec psychopata, który napada na słabsze samice i je wykorzystuje. Cóż. Jeśli tak ma być... Niech tylko zobaczy i tym razem pogardę Lillieth, która sprowokowała go właśnie do tego ataku.
Pozostało więc powiedzieć czemu tak czynił. Było to spowodowane nie tylko prowokacją ze strony Lillieth, ale również próbą odejścia Nade. A co smoczyca takiego zrobiła, że została obiektem jego ataku? Bał się samotności i choćby musiał wymusić- zatrzyma kogoś przy sobie. To jego sekret i zapewne nawet obie bliźniaczki do niego nie 'zajrzą' i nie zrozumieją jego zachowania. Nie pomogły "prośby", pozostaje tylko siła i choćby złą drogą była- musiał uczynić to czego rodzina go najlepiej nauczyła! Za nim nie było nic- a przed nim jedno. Samice, które pragnął, chociaż czynami swoimi ciągnął się na przysłowiowe 'dno'. Niemniej kto nie próbuje ten nie żyje!















