OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Azyl Zabłąkanych nie lubiła polityki. Unikała jej. Unikała jej tak skutecznie, iż nawet wtedy, gdy jej młodsza siostra objęła pieczę nad stadem, ona wciąż uparcie nie poznawała szczegółów. Być może to dlatego imię Kruczopióry w pierwszej chwili zdało jej się obce.Gdy samiec zaczął mówić, spojrzała na niego. Słyszała, iż jego głos stał się mniej pewny, w jego ruchy wkradła się odrobina podenerwowania; nie odezwała się jednak.
Już pierwsze wersy wywołały u niej konsternację. Zmrużyła nieco ślepia, powoli łącząc wątki; niedawne podejrzenia zdawały się potwierdzać. Czy to stąd jego imię wydawało się jej znajome?
Na wzmiankę o Cieniu Otchłani, odwróciła wzrok na chwilę. Nie wiem, na ile ją znasz… Nie znała jej, to prawda. Jednak słyszała wystarczająco wiele, by każda wzmianka o tym mianie była niczym szpila wbijania w serce; przypominało jej ono o wściekłości wszystkich tych, których wojowniczka zraniła. Wszystkich tych, którzy i dla niej byli bliscy.
Z każdym kolejnym słowem, a także kolejnym krokiem postąpionym w głąb traktu, spoglądała na Kruczopiórego z coraz większą troską… i bezradnością. Nie spodziewała się tego, iż jej pytanie pociągnie za sobą taką ilość emocji.
Zatrzymali się, a samiec wpatrywał się cienie skryte za drzewami, wciąż opowiadając. Nie mogła patrzeć na to, jak po jego łuskach spływają pojedyncze, a potem coraz liczniejsze łzy. Widok ten oddziałał na nią o wiele mocniej, niż sama historia – i ona musiała odetchnąć głęboko, by powstrzymać emocje.
Kilka księżyców temu Życie było zbyt słabe, by plątać się w konflikt z Cieniem. Nawet, jeśli Kruczopióry zdawał sobie z tego sprawę, to i tak bolało; a to, iż Kaszmirowy Dotyk zadziałał dla dobra większości, nie mogło mieć tutaj znaczenia. Chociaż, czy ona postąpiłaby tak, jak on? Nie.
Mogła też kontynuować inny temat. Pochwalić go za wybór, pocieszyć… Czasem gesty działały lepiej, niż jakiekolwiek słowa. Uniosła więc skrzydło i jedynie otuliła nim samca, trwając w ciszy.
Była niska, drobniejsza, niż inni przedstawiciele gatunku; Ognisty, chociaż znacznie młodszy, już dawno osiągnął jej wzrost. Jej skrzydło, słabe i niewielkie, tym bardziej nie mogło okryć całej jego sylwetki, jednak Uzdrowicielka nie cofnęła się. Wręcz przysunęła się nieco bliżej, chociaż nie spoglądała na obliczę swego towarzysza, a uciekła wzrokiem w bok, zastygając w melancholii.


















