Ukryty zagajnik

Niegdyś miejsce to nosiło miano Białej Puszczy, poświęconej Bogom oraz spokojowi, jednak z czasem natura zajęła wydeptane ścieżki i rozrosła się do ciemnych gęstwin, przez które smocze spojrzenie przedziera się z trudem.
Przedwieczna Siła
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2747
Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 70
Rasa: Skrajny
Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*

Post autor: Przedwieczna Siła »
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Tajemnice... Tak, one były piękne. Z tego tylko względu, że nigdy nie było wiadomo, co stoi za tą zagadkową bramą, bo kiedy ta zostanie otwarta – zaspokojenie zaciekawienia nie przynosi takiej satysfakcji, tylu emocji, co brak wiedzy i ciekawość, dążenie do rozszyfrowania, o co tak naprawdę chodzi. Odpowiedź może okazać się... zwyczajna i nieciekawa, podczas gdy niespodzianka jest znacznie bardziej interesująca! Przedwieczna chciałaby móc pochwalić się taką niezbadaną aurą tajemniczości, by wzbudzać zainteresowanie, jakie wzbudziła w swoim Ognistym uczniu. Jednak czy nie było to tylko chwilowe? Cienista starała się, jak mogła, by niczego nie zapeszyć. Ani nie nastraszyć za bardzo, ani też nie dać mu zbyt wiele z siebie. To sprawiało, że czuł respekt, ale i się starał, to go motywowało – a przynajmniej tak jej się wydawało. Natomiast to, co ją ciągnęło do niego, to właśnie to misterium, którym okryte były myśli i zamiary samca. Z jednej strony, na początku "spotkania" pokazała mu swoją przewagę nad nim, przez co od razu zyskała wyższą w hierarchii pozycję, z drugiej jednak ten głód wiedzy, który w niej wzbudził, powodował, że stawiała się na równi z nim. Nie niżej, ani nie wyżej, lecz na równi właśnie. Z szacunkiem, ale nie na tyle, by poczuł się wystarczająco pewnie... póki co.
Jasna rzecz, że ptaszysko obserwujące pisklę znikło. Odleciało, pozostawiając go samego z sarną – i z Przedwieczną, oczywiście, ale test był jego. Kontynuował więc skradanie, nareszcie, przykładając się do zadania odpowiednio. Kroczył z coraz to większą pewnością, coraz bardziej skupiony, zastanawiając się, kiedy powinien nastąpić atak...
Sombre nie sądziła, że zapomni, że sarna jest jedynie iluzją... Czyżby aż tak dobrze już posługiwała się maddarą? Tak trudno było odróżnić tę iluzję od prawdziwej zwierzyny? Popielaty przeleciał przez iluzję, a wszystko w tym momencie znikło – kompletnie wszystko. Drzewa, krzewy, podłoże, sarna. Brutalnie wyrzucono go w rzeczywistość, bo kiedy upadał – upadł na mokrawą, pachnącą grzybami ściółkę, pośród kolorowych liści. Znów znajdował się razem z Przedwieczną – sam na sam – w Zagajniku Dzikiej Puszczy. Łowczyni zastukała czarnymi szponami w ziemię, a na jej pysku pojawił się prowokujący półuśmieszek. Była w pewnym oddaleniu od niego – nie podchodziła, tylko siedziała spokojnie, wyprostowana, chociaż nie spięta. Jej postawa świadczyła już o pewnej swobodzie, przyzwyczajała się do jego obecności, oswajała z nim, chociaż... nie wiedziała, czy to takie całkiem dobre. Uniosła się z gracją i podeszła do niego niespiesznym krokiem, stawiając łapy pewnie na glebie. Niemal nie spuszczała z niego wzroku, chociaż ślepia nie patrzyły nieufnie, jak wcześniej, teraz było to raczej zaciekawienie pomieszane z próbą udawania obojętnej.
Nieźle, całkiem nieźle, drogi Antracycie. Nie licząc upadku. – jej ślepia na chwilę rozbłysły rozbawieniem i pysk złagodniał, ale trwało to ledwie moment – wystarczająco długo, by mógł to zauważyć, jeśli tylko patrzył. Nozdrza poruszyły się, intensywnie wyłapując woń jego krwi. Rozchyliła pysk, by wysunąć rozdwojony jęzor i posmakować powietrza, dzięki czemu woń stała się jeszcze wyraźniejsza. Pytanie trochę wyrwało ją z zamyślenia.
Podstaw nauczył mnie obecny Kleryk Cienia, Subtelnu Kolec, ale później szkoliłam się sama. Efekt długich treningów, ale do doskonałości wiele mi brakuje. Od tego są jednak Czarodzieje. – wzruszyła delikatnie barkami, wyraźnie sugerując, że temat maddary niezbyt ją pociąga. Nie było co ukrywać – Sombre zwyczajnie nie lubiła ani nauki, ani gadania o maddarze. Używała jej, by czasem coś sobie ułatwić, jak każdy zresztą.
Tym razem nie może sobie pozwolić na tak długie rozmyślenia, jak wcześniej, kiedy Antracyt był zajęty skradaniem... Może dać by mu coś, co by go zajęło, po to tylko, by przedłużyć tajemnicę?
Opowiedz mi coś o sobie. – odparła, prawie mrucząc. W jej tonie dało się wyczuć żądanie, ale trochę także... pożądania. Zainteresowania, znaczy! No, coś podobnego!

// raport Skradanie I i II, możesz się porwać na III myślę :P

Licznik słów: 621
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cień forever.
Popielaty Kolec
Dawna postać
Nienawidzę się.
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 220
Rejestracja: 07 maja 2015, 13:13
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny

Post autor: Popielaty Kolec »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: MP: 1|Skr,B,S,A,O: 2|L :3
Atuty: Zwinny, Kruszyna, Magiczny Śpiew
Z obrzydzeniem oglądał, jak zielone źdźbła trawy na jego łuskach falują i pozbawione wszechogarniającej iluzji zmieniają się w podgniłe, zmurszałe liście. Otrzepał się z nich jak najszybciej, z dreszczem wstrętu odgarniając od siebie pozostałości, które jeszcze chwilę temu zakażały krwawiące rany na złoto-pomarańczowym skrzydle. Tak, został wyjątkowo brutalnie wrzucony w rzeczywistość. Dał się zwieść sielance, kłamliwym obrazom utopii zieloności pośród zbutwiałej plagi jesieni i wpadł do studni przegranych. Ale czy nie było warto? Dla tego jednego, ulotnego uśmiechu wykwitającego niczym piękna róża na pysku Sombre? Tu nie było nad czym dyskutować.
Bo... On to zauważył. Nie mógł nie zauważyć.
Jak tylko łowczyni podniosła się i wykonała pierwszy krok, od razu skierował błyszczące szmaragdem ślepia ku źródłu szelestów. Prześlizgnął się wzrokiem po stawianych z lekkością łapach samicy, poruszającej się krągłej, pełnej gibkiej gracji sylwetce i długiej, pokrytej mieszanką czarno-szarych łusek szyi, żeby wielkim finałem spocząć w centrum bystrych, bursztynowych emanacji jej charakteru. A ten był nie lada zjawiskiem. Zdawkowy, chytry półuśmieszek nieśmiało wykrzywił kącik warg na jednej stronie jego pyska, podświadomie reagując na iskierkę rozbawienia tańczącą pośród elastycznej, acz obojętnej mimiki cienistej. Czy natomiast sam to dostrzegł? Trudno było orzec pośród kaskady myśli, która gwałtownie rozlała się po umyśle ognistego kiedy tylko Przedwieczna podeszła bliżej. Słowa, uczucia, przebłyski myśli i znowu jej zapach, upojny, teraz z bliska, intensywniej niż wcześniej. Zaciągnął się skrycie, niemalże ryzykując powtórzeniem gestu, którym cienista właśnie smakowała oleistą woń jego krwi. Kleryk Cienia, Subtelny, treningi, wzmianka o czarodziejach. I... Skromność, czy ledwie stwierdzenie faktu? Zamarł na krótki, niezauważalny moment zastanawiając się czy drążyć ten temat, zapędzając się na niebezpieczne tereny pochlebiania samicy, spotkanej zaledwie kilka chwil temu. Dorównywał jej wzrostem, przebijał umięśnioną posturą, ale nikł w cieniu jej umiejętności, przeżyć i osobowości. Czy to miało jakikolwiek sens? Tak po prostu... Dać się zwieść plugawemu instynktowi, który w jego wieku zaczynał z wolna ciążyć mu bardziej, niż słynnemu Assumerithowi?
– Niejeden czarodziej by ci z pewnością pozazdrościł.
Cholera, wymsknęło mu się.
Przysiadł z wolna, na tylnych łapach, gdzieś wewnętrznie zdezorientowany. Dumna, wyprostowana postawa zdawała się być tylko przyjemnie połechtana przez mrukliwe żądanie Nieustępliwej, podczas gdy w środku wił się w agonalnych konwulsjach odrażających wątpliwości. Ale zrobił to, wszedł na tą niezbadaną ścieżkę, słów nie cofnie. Pytanie tylko, gdzie ta droga go doprowadzi?...
Obniżył lekko łeb i odwiódł czubek pyska na jedną stronę, by przyjrzeć się łowczyni bliżej błyszczącym, jadowicie zielonym okiem. Nawet na moment nie przerywał upiornego kontaktu wzrokowego. Zmrużył ślepia.
– Tylko wtedy, gdy Ty opowiesz mi coś o sobie.
Wibrujący gardłowo ciepły pomruk rozniósł się po polance, otulając niemą potęgą roztaczający się wokół gaj. Szum liści, gałązek, chaos targanej wiatrem zieleni – wszystko na moment zamilkło, wsłuchane w ten cichy, ale jednocześnie tak donośny dźwięk. Dźwięk jego głosu. Chwila minęła i rzeczywistość leniwie zaczęła wracać na swoje dawne tory, a Popielaty niespiesznie podniósł i przekrzywił łeb, z chytrą ciekawością wpatrując się w ślepia cienistej. Balansował na cienkiej linie. Przyjmie wyzwanie, czy je odrzuci?

Licznik słów: 487
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Przedwieczna Siła
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2747
Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 70
Rasa: Skrajny
Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*

Post autor: Przedwieczna Siła »
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
A może należało spojrzeć na to z drugiej strony? Owszem, został brutalnie, okrutnie wrzucony w paskudną i ponurą rzeczywistość. Dla optymisty jednak liczyłby się ten moment, ta przyjemna chwila, kiedy to widział świeżozieloną łąkę, bujną roślinność i dotykały go ciepłe promienie słoneczne. Chwila złudzenia, ale jakże przekonująca i uzależniająca... dająca chwilę zapomnienia. Gdyby nie to, że Sombre było wszystko jedno, może i zapadałaby się w takie iluzje na dłużej... Ostatecznie mogłoby się to stać niebezpieczne – i zanim nawet zaczęłaby zaniedbywać obowiązki Łowczyni, czy wszelkie inne, zapewne zwyczajnie wyczerpałaby się jej maddara. Płomyk życia zgasłby prędko, tworząc tak wymagający twór, tak duży i zmieniający całe otoczenie... Ale czy nie byłoby warto, gdyby świat wokół okazał się być zbyt niebezpieczny i nieprzyjemny, podczas gdy ta chwila zapomnienia dałaby jej więcej życia niż egzystencja w prawdziwym świecie?
O tym jednak Siła nie myślała. Jak się okazało, Popielaty także, gdyż zwrócił uwagę raczej na to, że z przyjemnego tworu wyrzucony został w jesienny, chłodny krajobraz. Niemalże prosto w ramiona Cienistej smoczycy, prosto z jej umysłu. A więc byli sobie podobni.
Sombre uważnie go obserwowała, podczas gdy Antracyt... robił dokładnie to samo. Wlepił w nią wzrok – choć nie wiedziała jeszcze, jak powinna go interpretować. Patrzył na nią trochę tak, jakby miał zamiar ją zjeść... jakby była smakowitym kąskiem. A że Cienista nie była jednym z tych tępych Wojowników, domyślała się, że nie chodzi o jego głód... a przynajmniej nie ten w żołądku. Wiedziała też, że rodzajów głodu było wiele – bo i ona sama odczuwała przynajmniej trzy różne. Głód, pragnienie... jak zwał tak zwał. On stał i patrzył na nią z fascynacją, za to ona z fascynacją wyłapywała coraz intensywniejszą woń jego krwi, choć nie było jej wiele. Dla jej wrażliwych zmysłów była to jednak wystarczająca nutka, by pobudzić każdy, nawet najdrobniejszy mięsień.
Gdyby tak przyszło na myśl komplementowanie jej – cóż, Sombre nie potrafiła dziękować, ale faworyzowała tych, którzy darzyli ją uwielbieniem i szacunkiem. W tej kwestii była dosyć prosta – bądź uległy i potulny jak baranek, a będziemy dobrze razem żyć. Nie można było nazwać jej skromną, zdecydowanie... rzuciła suchym faktem, wiedząc po prostu, że jej umiejętności nigdy nie będą takie, jak umiejętności Czarodziejów, czy nawet Uzdrowicieli. Była tego świadoma i nie zależało jej na tym, by do takiego stopnia jak oni posługiwać się magiczną energią. Miała lepsze rzeczy do roboty...
A więc przyjęła komplement zmrużeniem ślepi i delikatnym wzruszeniem barkami. Przez chwilę badała jego mimikę uważniej, jakby chcąc pochwycić, czy mówi to z głębi duszy, czy może z szacunku, jaki ją darzył, a może kompletnie nieszczerze? Przypuszczała, że to drugie – bo i wiedziała, że Czarodzieje lepiej posługują się maddarą. Taki był fakt i w tym względzie Sombre również była prosta. Przyjmowała stan rzeczy takim, jakim rzeczywiście był, zdając sobie sprawę z tego, co potrafi, a czego nie. Na co ją stać, na co może sobie pozwolić i jakie są atrybuty jej ciała i umiejętności. Była tylko śmiertelnym stworzeniem, a nie bogiem o nadnaturalnych zdolnościach i zmysłach.
Cienista poprawiła się na swoim miejscu, siadając na zadnich łapach ze stojącej wcześniej postawy. Końcówka jej ogona zadrżała, kiedy usłyszała odpowiedź samca. Zamarła w półsiadzie, bowiem nie zdążyła całkowicie usadowić się, nim usłyszała jego głos. Postąpiła krok do przodu, ku niemu, nie spuszczając z jego pyska wzroku. Ponownie usiadła, podejmując jego wyzwanie. W przypływie nagłej odwagi zażądał czegoś i miała zamiar trochę to ukrócić swoim zbliżeniem się. Zerknęła pożądliwie na krwawiące nieznacznie skrzydło. Jej wzrok stał się po chwili nieobecny.
Co mogę o sobie powiedzieć? – zadała pytanie, a jej głos poniósł się w przestrzeń. Nie oczekiwała rzecz jasna odpowiedzi, ale nie lubiła o sobie mówić.
Jedyna Łowczyni Cienia, córka Dwuznacznej Aluzji i Spojrzenia Mroku. Moim dziadkiem był Kalhair. Miałam być Wojowniczką, ale gdyby nie ja, tak Cień jak i możliwe że połowa Ognia padłaby z głodu. Ale nie rezygnuję z walk. – coś groźnego w jej ślepiach błysnęło, a ton głosu świadczył o... wyzwaniu!
Dzięki mnie Dynamika Życia straciła głos, a Koszmarny Kolec stracił łapę. – nie uważała tych walk za szczególne zwycięstwa, biorąc pod uwagę, że jedno to Łowca, a drugie to zaledwie Adept. Starszy od niej, ale jednak. Udana byłaby również walka z Wojownikiem Życia, gdyby tylko ten... nie zasnął w trakcie. I nie zamierzała o tym wspominać.
A moim prawdziwym imieniem jest.. – ugryzła się w język, by nie powiedzieć tego, co zamierzała – Sombre. – dokończyła szybko. Podjęła wyzwanie, a więc jego kolej. Przeniosła wzrok ze skrzydła ponownie w jego ślepia – jadowicie zielone, nieźle komponujące się z jej gadzimi, żółtymi. Przykrym było, że nie miała co powiedzieć o sobie więcej, ciekawiej, chociaż nie nudziło jej się. Jej życie pełne było wyzwań, którym za każdym razem podołała. A jednak to, co przedstawiła w pigułce Ognistemu samcowi mogło mu się nie spodobać, albo też... mogło na nim zrobić wrażenie. Jedno z dwóch. Na jej pysku pojawił się prowokujący, drapieżny uśmiech. Jego kolej.

// przepraszam, że tak długo! Sesja, rozumiesz.. :/

Licznik słów: 825
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cień forever.
Popielaty Kolec
Dawna postać
Nienawidzę się.
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 220
Rejestracja: 07 maja 2015, 13:13
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny

Post autor: Popielaty Kolec »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: MP: 1|Skr,B,S,A,O: 2|L :3
Atuty: Zwinny, Kruszyna, Magiczny Śpiew
Hehe, miłego czytania ^ ^' Hehehe... Wybacz...

Uzależnienia zawsze sprowadzają na dno. Krew, walka, wyzwania, seks, magia, piękno... Wszystko obdarte z półprzejrzystej woalki umiaru zaczyna stawać się nieznośną szkaradą, męką, kiedyś będąc czymś więcej niż spełnieniem najśmielszych marzeń obskurnej rzeczywistości. Nowość przestaje być nowa, radość już więcej cię nie cieszy, a uwalniające uczucie ulgi niespodziewanie zaczyna uciskać cię od środka, tłamsić nieokiełznaną potrzebą. Więcej, chcesz jeszcze więcej... Rzeczywistość staje się ograniczeniem, pułapką z której nie możesz się wydostać, nie ważne jak bardzo próbujesz. I tylko zsuwasz się niżej i niżej w otchłań desperacji, próbujesz się czegoś złapać i wydostać, ale wokół nie ma nic poza lśniącymi brzytwami niewzruszonych skał. W końcu błagasz o litość, wyczekujesz, nie, Chcesz śmierci!... Żeby wreszcie umrzeć w ten, czy inny sposób. Bez odwrotu, w ostateczną ulgę jej chłodnych ramion. Żałując swego życia. I wśród pożałowania tych, którzy Cię znali.
Z nimi nie było inaczej, gdy tak spoglądali namiętnie po sobie, dwójka niewolników własnych obsesji. On, szarłołuska bestia pokryta węzłami mięśni, nachalnie karmiła pożądliwy zmysł wzroku samiczymi wdziękami, zaciągała nieustannie efemeryczny zapach feromonów i oblizywała się lubieżnie gdzieś wewnątrz, pod fasadami psychiki. Prymitywna żądza, w której zagłębiał się tym bardziej, im śmielej starał się od niej odciąć. Wlepiał w Przedwieczną wzrok, a ona to zauważała, ale tylko kątem oka, wpatrzona w coś innego. W Swoje małe marzenie. Krew. Szkarłatną posokę, mroczny płyn życia, parujący gęstym ciepłem oraz wonią ostatecznego zwycięstwa. Zapach, który mobilizował, nagradzał, kontentował i pchał w korowód równie pierwotnego amoku, nie mającego końca. Popielaty drgnął lekko, kiedy tylko dotarło do niego źródło dziwnego spokoju i skupienia, malującego się mistycznymi arkanami na pysku łowczyni. Lewe skrzydło lekko się rozprostowało i złożyło, rozrywając strupy i ozdabiając pomarańczową błonę kolejną karmazynową strużką świeżej juchy, lądując uderzenie serca później na zgniło-brązowej ściółce. Zmrużył ślepia, lekko cofając łeb i zbliżając szczękę do gardzieli. Błyszczące niebezpiecznie ślepia na moment mignęły w dół, na własne ciało, żeby na powrót wrócić do adorowania Nieustępliwej, tak spiętej, tak nieustraszonej. A więc o to jej chodziło. Zawsze w pogodni za walką, zdobyczą, podążając za swym jedynym paliwem? Cichy szmer zerwał zasłonę milczenia, gdy ognisty podniósł prawą przednią łapę, mocno zginając ją w łokciu. Podejrzliwy wzrok pełzł po każdym jej drgnięciu, oglądając z każdej strony. Wnętrze dłoni zabrudzone ściółką, zgniłym listowiem i skrawkami ubłoconego mchu, który czepiał się ostrych czarnych szponów i wędrował po nich wzwyż, na spód, nigdy jednak go nie sięgając. Szmaragdowe ślepia powoli się podniosły i nieufnie zmierzyły łowczynię.
– Widzę twój wzrok... – echo sztormu zagrzmiało w oddali, po czym umilkło wśród szumu fal. Czubkiem sponurzałego pyska zdawkowo drgnął w kierunku czarnołuskiej, jakby wypominając jej zachowanie którego dotąd sam nie rozumiał. Często się ranił, okaleczał, uświadczył mniejszych lub większych zadrapań i krwawiących urazów na ciele. Ale nigdy nie rozumiał fenomenu tej lepkiej substancji, tak ochoczo wypływającej z każdego, nawet najmniejszego nacięcia. A przynajmniej sam nigdy jej nie zrozumie. Ktoś dopiero musiał mu w tym pomóc.
Zbliżenie się łowczyni o krok wyrwało go z zamyślenia. Była jeszcze bliżej, jeszcze bardziej kusząca, jeszcze bardziej niebezpieczna. Miał wrażenie, jakby teraz widział każdy błysk jej złotych ślepi i nie umykał mu żaden ruch jej mimiki, gdy uderzył go zapach samicy, bliżej, ze zdwojoną mocą. Jego wola starła się z pragnieniem, odrywając powoli skrawki duszy od całości w walce o dominację. Przecież ona wiedziała, zrobiła to umyślnie. Nozdrza samca rozszerzyły się, podrażnione tą subtelną perfumą. Musiał zachować kamienną twarz. To była gra, a on musiał przynajmniej nie przegrać.
Ale i tak spiął potężne muskuły przez ten jeden krok. Z łapą wciąż lewitującą kawałek nad ziemią.
Początek zwięzłego streszczenia jej biografii nagrodził zaledwie krótkim skupionym zmrużeniem ślepi, żeby zaraz, jakby znudzony odwieść wzrok w dół, z powrotem, na swą łapę. Przyglądał jej się nieprzerwanie, sunąc od czubków ostrych sztyletów pazurów po twarde łuski za nadgarstkiem, wewnętrznie zastanawiając się nad słowami cienistej. Dwuznaczna Aluzja... Nie wiedział, czy już powinien zwiewać, czy czuć się zaszczycony, że jej córka jeszcze nie poderżnęła mu gardzieli. Przecież fioletową wojowniczkę wszyscy znali; nieustraszona, niehonorowa, zabójczo skuteczna. Zerknął na chwilę ku łowczyni. Pytania cisnęły mu się do paszczy i paliły gorzki kwasem, nie mogąc znaleźć ujścia. A więc chciała pójść w ślady matki, ale poświęcenie stadu wzięło górę? Mimo całego powierzchownego braku zainteresowania coś się w jego postawie zmieniło i było to widać. Szacunek, wyglądem, zachowaniem, zapachem. I strach. Ale ten ostatni tylko pojedynczym dreszczem, reakcją na wyobrażenie przeżynania się przez czyjąś gardziel i więzadła ścięgien. Okaleczanie, bezlitosne. To mogło nie dawać satysfakcji. Ale czyny zawsze mówiły więcej niż słowa.
Wtem do tanga dołączyła kolejna łapa. Popielaty oparł się na ogonie i odchylił lekko do tyłu unosząc drugą przednią kończynę wzwyż. Natomiast pierwsza.... Wyrównała się do poziom odwrócona wierzchem dłoni do góry, żeby tam zastygnąć w bezruchu. Delikatnie pieszczona przez rówieśniczkę. Najpierw filuterne zahaczanie pazurem o pazur, odginanie ich, aby potem puszczone wróciły sprężyście na miejsce swoim bezwładem.. Szpon prawej dłoni naparł na łuski i wypełzł na brzeg, sunąc ostrym końcem po twardych, drobnych płytkach. Falisty zakrętas, mistyczny meander i lekki owal, żeby nieśmiało wspiąć się na nadgarstek i już po chwili zesztywnieć tuż za nim. Po tykanej kończynie przeszedł upiorny dreszcz, podczas gdy druga, jakby należąca do kogoś innego krótkim szarpnięciem kontynuowała swe dzieło. Gwałtowny ruch, zdecydowane pchnięcie i zgrzyt odrywania łusek od ciała. Ale nie do końca. Zawisła na skrawu wiązania, kiedy czarny sztylet wtargnął pod ten osobliwy pancerz i zatrzymał się przy samej skórze. Tak jak Popielaty. Zamarł, oscylując między spięciem i rozluźnieniem, powoli unosząc łeb i zwracając podejrzliwy wzrok ku Nieustępliwej. Pysk nawet mu nie drgnął, gdy zaczął. Lśniąca broń wbiła się w ciało i powoli przejechała dalej, haratając w poprzek głębokie nacięcie, pełznące pod łuskami. Zapach gorącej posoki buchnął w jesienne powietrze, drażniąc nozdrza. Gęsta krew wypłynęła spod łusek, spłynęła powoli wzdłuż i zaczęła skapywać na ziemię. Pojedynczo, cyklicznie, nieprzerwanie. Uniósł zakrwawiony pazur i otrzepał go z szkarłatu, tuż pod łapy łowczyni. Nie odwracał od smoczycy wzroku, wypatrując reakcji. Nie mrugał. Jakby to już kiedyś robił. Jakby... Ćwiczył.
– Jak to było wychowywać się pod okiem jednej z najbardziej przerażających wojowniczek swego czasu? – zapytał. Jego głos był suchy, niezruszony i... Zwyczajny. Nie wibrował, nie grzmiał, nie zniewalał. Był zwykłym, niezobowiązującym pytaniem.
– Nie znam swoich rodziców, uciekłem od jedynego troskliwego opiekuna jakiego miałem, żeby księżyc potem dowiedzieć się, że już go więcej nie zobaczę. Popełnił samobójstwo, za młody by umrzeć ze starości, zbyt zdrowy i zbyt łagodny, by paść w walce. Może przeze mnie, może nie. Ale wciąż jakbym czuł jego krew na swoich łapach.
Te ostatnie słowa... Ironia, nieprawdaż?
– Nie przelałem jeszcze ani kropli niczyjej krwi, nikogo nie okaleczyłem, pewnie mało kto w ogóle wie o mym istnieniu. W porównaniu do Twojego, jak słyszę...
Zamilkł na moment, a uniesiona łapa powoli opadła na grunt, z cichym plaśnięciem, prosto w gęstą kałużę własnej juchy. Nie zareagował. Złoto jej ślepi musiało przyciągać go bardziej, niż nawet pulsujący ból.
Już miał kontynuować, gdy półotwarty pysk zamknął się w nagłym zamyśleniu. Prawdziwe imię? Nie dostrzegł tego wtrącenia wcześniej, musiał chyba zbagatelizować bardziej skupiając się na jednoczłonowym, pisklęcym imieniu. Ale... Czy to było pisklęce imię? Nie słyszał, żeby ktokolwiek zwał to miano "prawdziwym". Cisza pomiędzy szaro, a ciemnołuską dłużyła się nieoczekiwanie, gdy on z jeszcze większą natarczywością próbował dojrzeć w jej ślepiach jakiejś wskazówki. Zbyt wścibsko, zbyt natarczywie. Znowu.
– A ja... Nie nazywam się Antracyt. Jestem Popielaty Kolec i tak, wciąż jestem adeptem.
Zamilkł na moment, ale z niemym pytaniem na ustach. Nie był pewny, czy powinien w ogóle pytać, gdyż tymi kilkoma zdaniami tak umniejszył swojej egzystencji, że pewnie właśnie przestawał być w jej oczach w ogóle inteligentnym bytem. Ale trzeba spróbować, bez tego nigdzie nie zabrnie.
– Co to znaczy? Sombre? O co chodzi z prawdziwymi imionami?

// Spoko, powodzenia. Teraz zdaj, to jest najważniejsze ;) Ja też trochę zawaliłem... Ale nigdy nie zapomniałem.

Licznik słów: 1296
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cichy Potok
Dawna postać
Miedziak
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3684
Rejestracja: 25 paź 2014, 23:07
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Zwyczajny
Opiekun: Złudzenie Życia*
Mistrz: Zabójczy Umysł*
Partner: Jeździec Apokalipsy

Post autor: Cichy Potok »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| I: 5| P: 2| A: 1
U: B,S,L,Kż,Śl,P,M,A,O: 2| W,Skr: 3| MP: 4| MA,MO: 6
Atuty: Inteligentny; Niezdarny wojownik, Mistyk, Wybraniec bogów, Utalentowany
Ukryty zagajnik był idealnym miejscem przystankowym w drodze do elfów i idealnym miejscem, aby wymienić informacje. Dlatego też Cichy kroczył ze spokojem wraz z dwójką swoich kompanów, a gdy znalazł się już na miejscu wysłał zaproszenie do Chłodnego i Pustyni. W zasadzie Chłodnego mógł wziąć ze sobą zaraz z obozu, ale po drodze musiał jeszcze spotkać się z kimś, kto odszedł niedawno ponownie do swoich, do Równinnych. Cóż, prędzej czy później wiedział, że Keith opuści Wolne Stada. Ale czy to było dobrze?

Licznik słów: 82
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cicha Woda brzegi rwie...

Atuty:

– niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST. Atut uniemożliwia zostanie wojownikiem i łowcą.
– mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
– wybraniec bogów: Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.


Duma (kelpie)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 1|MA,MO: 3


Nero (kruk)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 3


Cichy wg Trzech Odcieni, Cichy i Oczywisty Kolec wg Rahvik, Cichy wg Bezkresnej Galaktyki, Cichy wg Oddechu Pustyni, Cichy wg Bławatka, Cichy wg Szydercy, Cichy wg Błękitnego, Trójkąt Cichy,Ważka,Paraliż by Ważka, Cichy w barwach wojennych by Harriet, Cichy by Kalina, Cichy by Szydzia
Oddech Pustyni
Dawna postać
Spalona Pustułka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2711
Rejestracja: 26 gru 2014, 23:23
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 97
Rasa: Pustynny
Opiekun: Jad Duszy
Mistrz: Wizja Zniszczenia [*]
Partner: Absuu-ooolutnie nikt

Post autor: Oddech Pustyni »
A: S: 2| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 2
U: Pł: 1| MO,MA,L,W: 2| M,MP,B,Śl,Kż,Skr,S: 3| A,O: 4
Atuty: Wytrwały; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany
Pustynna była potwornie ciekawa tego spotkania z elfami, dlatego na wezwanie Cichego wyruszyła od razu i równie szybko dotarła na miejsce. Zakołowała nad zagajnikiem do którego ją przyzwał, a potem zapikowała, wbijając się pomiędzy nagie gałęzie. Przyzwyczaiła się już do drzew rysujących jej łuski, ponieważ lubiła przedzierać się przez ich korony, zamiast męczyć się pieszo. Wylądowała zgrabnie i wyprostowała, strzepując z siebie kilka maleńkich gałązek, które się do niej przyczepiły.
Skłoniła się przewodnikowi, a także jego kompanom. Lubiła im się przyglądać, teraz tym bardziej, skoro spodziewała się mieć własnego.
Czyżby to stąd mieli zamiar ruszyć do ich obozu?
Kilku Ognistych wypowiedziało się u nas na temat mgły, może jakieś ich pomysły uda się nam wyk-wykorzystać– odezwała się, kierując ślepia gdzieś na grzebień brązowego. Ciekawa była jak przebiegło spotkanie w Wodzie.
Ah, jeszcze Śmiały! W ostatnim momencie przypomniała sobie o jego istnieniu
Ahhh... czy będziesz miał coś przeciwko, jeżeli potowarzyszy mi jeszcze jeden Ognisty?

Licznik słów: 153
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płomień Pustyni [/url] | Oddech Pustyni | Piaskowa Łuska | Piasek
Chwilowo nie prowadzę nauk!
Jeżeli nie odpisałam w ciągu trzech dni, nie bójcie się wysłać notki z przypomnieniem :3

Obrazek
Atuty:

Wytrwały
Chytry przeciwnik | (+ 1 ST dla przeciwnika)
Czempion | (+ 1 sukces do ataku fizycznego)


Obrazek
Piaskowa w wykonaniu innych ♥
Cichy Potok
Dawna postać
Miedziak
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3684
Rejestracja: 25 paź 2014, 23:07
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Zwyczajny
Opiekun: Złudzenie Życia*
Mistrz: Zabójczy Umysł*
Partner: Jeździec Apokalipsy

Post autor: Cichy Potok »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| I: 5| P: 2| A: 1
U: B,S,L,Kż,Śl,P,M,A,O: 2| W,Skr: 3| MP: 4| MA,MO: 6
Atuty: Inteligentny; Niezdarny wojownik, Mistyk, Wybraniec bogów, Utalentowany
Cichy także skinął łbem na znak powitania Przywódczyni Ognia, po czym westchnął i pokiwał łbem. – Z chęcią wysłucham tych pomysłów, jednak czekamy jeszcze na Chłodnego. W sumie...jeśli chodzi o samą mgłę, to udało nam się pozyskać kilka informacji ponad to, co już otrzymaliśmy od Oprawcy. Byłem także u Nauczyciela...ale to zaraz. – powiedział, po czym zmarszczył pysk. – W zasadzie im nas mniej, tym lepiej. Elfy zamknęły swój obóz. Nie wiem czy przyjmą nawet nas, ale im nas mniej, tym być może zgodzą się na takie wyjątki. Tak więc wolałbym, abyśmy poszli jako przedstawiciele naszych stad. – rzekł ze spokojem, ale koniec końców to do Pustyni należała ostateczna decyzja, w końcu to ona była przewodnikiem swojego stada.

Licznik słów: 118
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cicha Woda brzegi rwie...

Atuty:

– niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST. Atut uniemożliwia zostanie wojownikiem i łowcą.
– mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
– wybraniec bogów: Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.


Duma (kelpie)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 1|MA,MO: 3


Nero (kruk)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 3


Cichy wg Trzech Odcieni, Cichy i Oczywisty Kolec wg Rahvik, Cichy wg Bezkresnej Galaktyki, Cichy wg Oddechu Pustyni, Cichy wg Bławatka, Cichy wg Szydercy, Cichy wg Błękitnego, Trójkąt Cichy,Ważka,Paraliż by Ważka, Cichy w barwach wojennych by Harriet, Cichy by Kalina, Cichy by Szydzia
Chłodny Obrońca
Dawna postać
Zwiastun
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2396
Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Północny
Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
Mistrz: Cichy Potok

Post autor: Chłodny Obrońca »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
Chłodny spóźniał się nie bez powodu, po pierwsze i chyba najważniejsze, miał ochotę odgryźć sobie łapę. Bolała i w ogóle wyglądała nie za ciekawie… nieco zaniedbało mu się okres rehabilitacji. Cały czas biegał i nie miał czasu o siebie zadbać, a teraz proszę! Nie mógł ruszać tą prawą łapą już zupełnie. Kiedy wrócą od elfów od razu pójdzie do Azyl, teraz nie było już na to czasu. Po drugie natomiast, sen z powiek zbijały mu pisklęta. Musiał zadbać o to by czuły się jak w domu, że nie tylko rodzice o nie dbają ale też inni członkowie stada. Westchnął ciężko podczas lotu i otarł ślepia zdrową kończyną. Ileż by dał za chwilkę spokoju. Ziewnął przeciągle, nie przejmując się zimnym powietrzem i płatkami śniegu wpadającymi mu do pyska.
Po długiej podróży w końcu zobaczył dwa smoki w otoczone bielą oraz sporego kompana Cichego. Nero zapewne był gdzieś w pobliżu ale jeszcze go nie ujrzał. Wylądował nieopodal mocno waląc skrzydłami by wyrównać opadanie. Uderzył tylnymi łapami o śnieg po czym otrzepał się z drobin śniegu.
-Witajcie i wybaczcie.– rzucił na powitanie. Podchodząc do obu przywódców wyraźnie kulał, ale wyraz jego pyska nie zdradzał bólu. Księżyce medytacji nieco pomagały go kontrolować. Schylił łeb wszystkim obecnym, w tym też kompanom Cichego.
-Ruszamy dalej, czy czekamy na kogoś jeszcze?– dodał spokojnie, przekrzywiając lekko łeb na bok.

Licznik słów: 221
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek

Avatar od Harriet
~ Drzewo genealogiczne by Dynamika ~

Nauki 2/1
Fabuły 4/2
Walki 0/2

#088A4B
Oddech Pustyni
Dawna postać
Spalona Pustułka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2711
Rejestracja: 26 gru 2014, 23:23
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 97
Rasa: Pustynny
Opiekun: Jad Duszy
Mistrz: Wizja Zniszczenia [*]
Partner: Absuu-ooolutnie nikt

Post autor: Oddech Pustyni »
A: S: 2| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 2
U: Pł: 1| MO,MA,L,W: 2| M,MP,B,Śl,Kż,Skr,S: 3| A,O: 4
Atuty: Wytrwały; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany
Nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała jak nadlatuje kolejny smok, a potem ląduje nieopodal nich. Również skinęła mu łbem, tylko przez chwilę zerkając na jego łapę. Ostatnio też była w złym stanie, ale wyglądało na to, że rana jeszcze się pogorszyła. Komentowanie jej ani pytanie nie miało jednak sensu, w końcu samiec zdawał sobie sprawę ze swojego okaleczenia i że powinien je czym prędzej wyleczyć.
Skoro tak... jeżeli chętnie przyjmą nas, może mój tow-towarzysz sam przyleci do nich później– odpowiedziała Cichemu i wstała, przygotowując się do drogi –Możemy ruszyć

Licznik słów: 87
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płomień Pustyni [/url] | Oddech Pustyni | Piaskowa Łuska | Piasek
Chwilowo nie prowadzę nauk!
Jeżeli nie odpisałam w ciągu trzech dni, nie bójcie się wysłać notki z przypomnieniem :3

Obrazek
Atuty:

Wytrwały
Chytry przeciwnik | (+ 1 ST dla przeciwnika)
Czempion | (+ 1 sukces do ataku fizycznego)


Obrazek
Piaskowa w wykonaniu innych ♥
Cichy Potok
Dawna postać
Miedziak
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3684
Rejestracja: 25 paź 2014, 23:07
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Zwyczajny
Opiekun: Złudzenie Życia*
Mistrz: Zabójczy Umysł*
Partner: Jeździec Apokalipsy

Post autor: Cichy Potok »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| I: 5| P: 2| A: 1
U: B,S,L,Kż,Śl,P,M,A,O: 2| W,Skr: 3| MP: 4| MA,MO: 6
Atuty: Inteligentny; Niezdarny wojownik, Mistyk, Wybraniec bogów, Utalentowany
Cichy popatrzył na Chłodnego, po czym na Pustynię i skinął łbem. – Chwileczkę. – powiedział, wstrzymując towarzyszy. – Czy dowiedziałaś się czegoś, co mogłoby się nam przydać od swoich smoków, Pustynio? – zapytał, przechylając lekko łeb na bok. – W zasadzie my wiemy, że mgła rozpoczęła się na granicy Wody i Życia. Stamtąd się rozeszła i najprawdopodobniej tam właśnie elfy rozpoczęły swoje działania, jednak czy są dalej tam, czy posunęły się dalej? Nie wiem. – powiedział ze spokojem. – Opiewający Kolec próbował bronić się przed tą mgłą, jednak udało mu się to tylko przez krótką chwilę, potem czuł, jakby ta mgła pochłaniała energię tworu z maddary, jaki wytworzył. – od razu przekazał to, co wiedział, aby nie przedłużać tutejszego zebrania.

Licznik słów: 120
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cicha Woda brzegi rwie...

Atuty:

– niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST. Atut uniemożliwia zostanie wojownikiem i łowcą.
– mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
– wybraniec bogów: Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.


Duma (kelpie)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 1|MA,MO: 3


Nero (kruk)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 3


Cichy wg Trzech Odcieni, Cichy i Oczywisty Kolec wg Rahvik, Cichy wg Bezkresnej Galaktyki, Cichy wg Oddechu Pustyni, Cichy wg Bławatka, Cichy wg Szydercy, Cichy wg Błękitnego, Trójkąt Cichy,Ważka,Paraliż by Ważka, Cichy w barwach wojennych by Harriet, Cichy by Kalina, Cichy by Szydzia
Oddech Pustyni
Dawna postać
Spalona Pustułka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2711
Rejestracja: 26 gru 2014, 23:23
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 97
Rasa: Pustynny
Opiekun: Jad Duszy
Mistrz: Wizja Zniszczenia [*]
Partner: Absuu-ooolutnie nikt

Post autor: Oddech Pustyni »
A: S: 2| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 2
U: Pł: 1| MO,MA,L,W: 2| M,MP,B,Śl,Kż,Skr,S: 3| A,O: 4
Atuty: Wytrwały; Chytry Przeciwnik; Czempion; Utalentowany
Ah no tak, zebranie!
Ogniści nie wiedzą wiele więcej– jeden wydawał się chcieć przekazać jej coś ważnego, ale wygląda na to, że jeszcze się na to nie zebrał –Zastanawialiśmy się nad ph-próbą zbadania mgły poprzez szpiega, niewidocznego dla istot, które mogłyby się tam ukh-ukrywać. Cień jako kompan zlał by się z mgłą, ponadto byłby odporny na ataki zwykłych czarnych elfów lub wywern. Skoro mówisz, że Piewca był w stanie przez chwilę bh-bronić się, zanim jego maddara została "pochłonięta" w pewnym sensie potw-potwierdzają się nasze sss-spekulacje, że wspólnie da się jakoś na nią wpłynąć– samczykowi przydarzyło się najwyraźniej więcej rzeczy niżby się spodziewała. Ale kiedy podchodził do mgły i dał się jej zaatakować? Czyżby sam próbował dowiedzieć się czegoś na jej temat?–Gdyby stworzyć cieniowi oss-osłonę, dzięki której mgła nie mogłaby go zh-zranić – o ile w ogóle by zamierzała, bo możliwe, że jej celem są jedynie smoki – udałoby mu się wkroczyć do niej i ją zbadać– postukała pazurami. Ogień nie miał wielu czarodziejów, ale Śmiały z pewnością należał do tych bardziej uzdolnionych, więc jego pomoc mogłaby okazać się nieoceniona Poza tym skoro Kaltarel rozganiał mgłę to gdybyśmy zgho-zgromadzili się i spróbowali wpłynąć na nią, tak samo jak Piewca się bronił, może rozwialibyśmy ją chociaż na tyle, żeby wywołać jakąś reakcję– wyglądało na to, że to tyle. Pustynna zerknęła jeszcze raz na Chłodnego. Pozostałe smoki Życia były zapewne zbyt zmęczone, żeby jeszcze badać zagrożenie, ale wyglądało na to, że ostatecznie tylko ich smok odważył się do niego zbliżyć. Może tak na prawdę za dużo na ten temat główkowali, może te wszystkie umowy i zabezpieczenia nie były potrzebne, bo wróg wcale nie był taki potężny? A może był? Za dużo niewiadomych, żeby ogarnąć to przy pierwszym podejściu. Tak czy inaczej przystanek u elfów był miejmy nadzieję ostatnim, przed aktywnym działaniem.[/b]

Licznik słów: 298
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płomień Pustyni [/url] | Oddech Pustyni | Piaskowa Łuska | Piasek
Chwilowo nie prowadzę nauk!
Jeżeli nie odpisałam w ciągu trzech dni, nie bójcie się wysłać notki z przypomnieniem :3

Obrazek
Atuty:

Wytrwały
Chytry przeciwnik | (+ 1 ST dla przeciwnika)
Czempion | (+ 1 sukces do ataku fizycznego)


Obrazek
Piaskowa w wykonaniu innych ♥
Chłodny Obrońca
Dawna postać
Zwiastun
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2396
Rejestracja: 03 sie 2015, 16:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Północny
Opiekun: Jesień+ i Kaszmir+
Mistrz: Cichy Potok

Post autor: Chłodny Obrońca »
A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 5| P: 2| A: 2
U: Pł: 1| O,A: 2| B,L,S,W,MP,Skr,Śl,M: 3| MO: 5| MA: 6
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik, Mistyk, Utalentowany
-Kiedy tylko zobaczyłem tę mgłę również do niej podleciałem.– zaczął marszcząc nos. Samo wspomnienie sprawiało, że źle lecząca się łapa go zabolała.
-Mgliste macki wystrzeliły ku mnie i pochwyciły moją łapę. Chciały mnie wciągnąć we mgłę ze wszystkich sił. Kiedy spadły moje pierwsze krople krwi, mgła jakby zadrżała i tym bardziej chciała mnie wciągnąć. Stworzyłem wtedy zbroję z maddary wokół swej łapy i próbowałem lecieć wyżej. Macka niechętnie cofnęła się.– powiedział spokojnie i spojrzał na podłużne ślady blizn zdobiące jego kończynę.
-Rozmawiałem też z Nauczycielem, powiedział mi iż jego maddara działa na nieco innej zasadzie niż nasza. Pewnie dlatego był w stanie wyczarować tak dużą i wytrzymałą obronę. Nasza magia powstrzymuje mgłę jedynie na chwilę, nie jestem pewien czy potrafilibyśmy osłonić czyjegoś kompana Pustynio.– dodał poważnie.
-Jak już stwierdziliśmy, spróbujmy pogadać teraz z elfami. Ciekaw jestem czy wiedzą coś na temat magii mrocznych braci.

Licznik słów: 144
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek

Avatar od Harriet
~ Drzewo genealogiczne by Dynamika ~

Nauki 2/1
Fabuły 4/2
Walki 0/2

#088A4B
Cichy Potok
Dawna postać
Miedziak
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 3684
Rejestracja: 25 paź 2014, 23:07
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Zwyczajny
Opiekun: Złudzenie Życia*
Mistrz: Zabójczy Umysł*
Partner: Jeździec Apokalipsy

Post autor: Cichy Potok »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| I: 5| P: 2| A: 1
U: B,S,L,Kż,Śl,P,M,A,O: 2| W,Skr: 3| MP: 4| MA,MO: 6
Atuty: Inteligentny; Niezdarny wojownik, Mistyk, Wybraniec bogów, Utalentowany
Cichy wysłuchał towarzyszy i pokiwał łbem. Nie było sensu więc dłużej spekulować, aczkolwiek układało się to w większą całość. – Dobrze, chodźmy więc sprawdzić, czy elfy w ogóle zechcą nam pomóc, albo mają przydatne informacje. – oznajmił, po czym z lekkim uśmiechem ruszył w kierunku Obozu.

Licznik słów: 46
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cicha Woda brzegi rwie...

Atuty:

– niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST. Atut uniemożliwia zostanie wojownikiem i łowcą.
– mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
– wybraniec bogów: Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.


Duma (kelpie)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 1|MA,MO: 3


Nero (kruk)
Atrybuty: S: 0| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 0
Umiejętności: A,O: 3


Cichy wg Trzech Odcieni, Cichy i Oczywisty Kolec wg Rahvik, Cichy wg Bezkresnej Galaktyki, Cichy wg Oddechu Pustyni, Cichy wg Bławatka, Cichy wg Szydercy, Cichy wg Błękitnego, Trójkąt Cichy,Ważka,Paraliż by Ważka, Cichy w barwach wojennych by Harriet, Cichy by Kalina, Cichy by Szydzia
Przedwieczna Siła
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2747
Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 70
Rasa: Skrajny
Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*

Post autor: Przedwieczna Siła »
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
// to do fabułki mojej i Popielka, smoczki nie wchodzą sobie w drogę oczywiście, bo i dzieje się to w różnym czasie.

Przedwieczna oderwała pożądliwy wzrok od jego rany. Delikatnej, wręcz... nic nie znaczącej, ale kiedy krew była tak silnie wyczuwalna, jej woń niemalże namacalna dla czułych zmysłów samicy, nie trzeba było żadnego afrodyzjaku więcej. Ta magiczna nutka wprowadzała ją w doskonały nastrój, pobudzała zmysły i zmysłowość, jaką w sobie miała. Mięśnie, wcześniej napięte i sztywne, teraz rozluźniły się, dokładnie w momencie kiedy przeniosła spojrzenie na jego jadowicie zielone ślepia. Tym samym właśnie zerwała więź z nałogiem, chociaż nie na zawsze. Tego, co podnieca, doprowadza wręcz do stanu dzikiej fascynacji, nie da się w tak lekki sposób odrzucić. A jednak ona potrafiła odmówić sobie tej przyjemności – choćby na moment. Może dlatego, że dostanie narkotyku nie stanowiło żadnego problemu? Antracyt podał siebie jej jak na tacy – jak gdyby dał jej przyzwolenie na zabranie całego siebie bez żadnego wysiłku. Chciał ją sobą nakarmić? Udało mu się, ale Cienista nie była na tyle łasa, jak ją o to zapewne posądzał. Brakowało jej tu tej nutki zdobyczy, włożenia trudu w dostanie przekąski, nagrody. Taka przyjemność nie była stuprocentową przyjemnością, traciła smak... A ona chciała go zachować. Postanowiła więc oderwać się od metalicznej woni krwi, którą samiec kusił, ale może nie pomyślał o tym, że mógłby zaoferować jej coś znacznie bardziej kuszącego. Albo to niby przypadkowe draśnięcie miało być niczym wabik dla ryby, przyciągnąć jej uwagę i chwilowo zahipnotyzować... Ona jednak znała granicę i wiedziała, kiedy przerwać. Nie zrobiła tego brutalnie, bo jedynie oderwała się od przynęty. Oddech jej pozostał jednak głęboki, kiedy bez trudu znajdowała w powietrzu tę woń...
On nie dostanie tego, czego pragnie, w tak prosty sposób. Dlatego właśnie w porę się opamiętała, co na pewno nie ujdzie jego uwadze. I dobrze! Zmrużyła delikatnie ślepia, wpatrując się głęboko w jego ślepia. Co tam się kryje, co znajdzie? Krok w przód nie miał być wszystkim, ale na resztę jeszcze jest za wcześnie. Póki co, tak on jak i ona mogli delektować się swoim bliskim towarzystwem. Mało który smok nie bał się być tak blisko Nieustraszonej. Wtedy jednak Popielaty odchylił się w tył. Nie pomyślała o tym, więc było to dla niej nieco niespodziewane. Sombre potrafiła szybko analizować czyjeś zachowanie – z jednej strony widziała, że to mu się podoba, z drugiej wciąż był spięty, a teraz unikał tak bliskiego kontaktu poprzez odchylenie się w tył. Sytuacja była jasna – to nie samiec tutaj dominował, a ona. Drażnił się z nią własną krwią, a ona z nim bliskością i niebezpieczeństwem, które z tego tak oczywiście płynęło, i był tego świadom.
Nie zainteresowała się oderwaną łuską i kapiącą krwią. Wytrwale wpatrywała się w jego ślepia, w przerwach, kiedy mówił, sunąc wzrokiem po jego ciele i oceniając go. Wyczuła, jaki szacunek wzbudziła w nim informacja o jej pochodzeniu. Może i Spojrzenie nie był fascynującym osobnikiem, ale Aluzja zawsze wzbudzała emocje.
A jak myślisz? Jaką matką mogła być krwiożercza Ankaa? – zapytała z wyczuwalną kpiną w głosie. Na jej pysk wykwitł drapieżny półuśmiech. Wiele odziedziczyła po matce, jeśli chodzi o wygląd, ale również w zachowaniu można było dostrzec podobieństwa. – Nauczyła mnie radzić sobie samej i sięgać po to, czego pragnę. – odparła, nie dając mu czasu na odpowiedź, a jedynie krótką refleksję. Jej głos wibrował w powietrzu, docierając do jego uszu cichym szeptem. I w tym było coś tajemniczego. Czego może pragnąć półdzika, żądna krwi samica?
Jego życie natomiast... okazało się jeszcze nudniejsze, niż jej własne. Popielaty był sam – nie miał matki, nie miał ojca, być może nawet rodzeństwa ani innej rodziny, w przeciwieństwie do Siły, która mogła dopatrywać się głębokich korzeni właśnie w Cieniu. Popielaty nie przelał jeszcze niczyjej krwi – oprócz swojej własnej, teraz, przy niej. A jednak ta samotność także wywarła jakiś wpływ na niego. Nie poddał się, nie oddał smutkowi, poczuciu żalu, czy może rozpaczy. Przeżył i stał się... kimś. Być może nieznanym, ale za to smokiem, który potrafił poradzić sobie sam – podobnie jak ona. Kolejna cecha, która ich łączyła.
Jego miano nie było niczym zaskakującym. Popielaty, szary, zwyczajny, taki sobie właśnie... nieznany i nienachalny ze swoją obecnością. Co więc ją przy nim trzymało? Na pewno nie pociągał jej, jak mógł sądzić, osobnik sławny, wybitny czy nadzwyczajny w jakiejś dziedzinie. Interesowali ją ci, którzy mieli coś do powiedzenia i potrafili ją sobie zjednać – niezależnie od tego, czy to przez przypodobanie się jej, czy też próbę zdominowania... co jeszcze nikomu się nie udało. Nikt nawet nie próbował. A taka próba mogłaby się skończyć źle dla takiego pewnego siebie osobnika... Zaciekawienie, które się w nim pojawiło, było widoczne już na pierwszy rzut ślepia. Patrzył na nią, wręcz gapił się, jakby sama miała odgadnąć pytanie, które chciał zadać w trakcie tej ciszy. Ona jednak nie miała zamiaru w niczym go ubiec, a czekała cierpliwie milcząc, aż wydobędzie z siebie to zdanie. A kiedy w końcu je usłyszała... Oh, doprawdy, wśród tylu interesujących faktów zapytał akurat o jej imię?
Nie bardzo wiem, czego nie rozumiesz... mój drogi Ognisty. – zamruczała, a jej głos poniósł się z delikatnym podmuchem wiatru, który dotarł nawet tutaj, do ukrytego zagajnika, pośród drzew. Liście zaszumiały z dziwną grozą. Przedwieczna nie mogła długo usiedzieć w miejscu, kiedy tak próbowała ogarnąć swoje zdziczałe zmysły, poruszyła się więc i z gracją uniosła ponownie na łapach. Obróciła się do niego prawym bokiem i ruszyła przed siebie, dwa powolne kroki.
Przedwieczna Siła, Nieustraszona Łuska... Co te miana mówią o smoku? Są tym, co sami egoistycznie o sobie myślimy. Te miana sami sobie wybieramy. Ale prawdziwym imieniem pozostaje to, które wszystkie stada nazywają pisklęcym. – Imię, którego Sombre nie podawała byle komu. Nie życzyła sobie, by wrogowie, lub nawet neutralne wobec niej smoki zwracały się w ten sposób do niej. To było niemalże jak intymna relacja, której nie chciała dzielić z byle napotkanym smokiem. W tym czasie postąpiła kolejnych kilka kroków, zaczynając smoka okrążać po jego prawej stronie. Jej chód był bezszelestny, a kroki pewne siebie. Skrzydła swobodnie trzymała przy tułowiu, piórami szorując po liściach i glebie, a ogon kołysał się w niespiesznym rytmie jej kroków.
Miałbyś ochotę, żeby byle gad nazywał Cię w ten sposób, niemalże zdrobniale? To... jakby ktoś wtargnął do Twojej jaskini i zaglądał do Twego legowiska. – zamruczała dźwięcznie, nie przerywając chodu. Grzebień na całej długości jej ciała kołysał się to w tył, to w przód, a przy biodrach również na boki – tak, jak stawiała kolejno łapy. Pojawiła się z drugiej strony samca, niby przypadkiem muskając końcówką długiego, smukłego ogona jego ogona i boku. Jak zareaguje na takie wtargnięcie? Spojrzała w jego ślepia ponownie, bacznie obserwując. Wyczekiwała jego reakcji. Już raz robiła ten eksperyment. Wtedy Kaszmirowy drżał z nienawiści i fali gniewu, którą tym uruchomiła. Pluł jadem, a ten dotyk był powodem, dla którego Sombre mogła zginąć. Dotyk stanowił równoważność tego, co właśnie mu tłumaczyła. Obie sytuacje stanowiły o pewnym spoufaleniu, chociaż... to muśnięcie mogło być przekroczeniem pewnej granicy. Ona o tym wiedziała i była przygotowana na jego gwałtowną reakcję. Napięła niemal niezauważalnie mięśnie, ale patrzyła na niego z pewnością siebie i zainteresowaniem. Był to dla niej także pewnego rodzaju... test. Nie śmiałaby porównywać Popielatego do Kaszmira, niezależnie od tego, jaką gnidą by nie był, nie mógłby zejść poniżej, a nawet stoczyć się do tak niskiego poziomu, jak tamten tchórzliwy Wojownik... O tej sytuacji Popielaty nie wiedział, więc nie mógł przypuszczać, co siedzi jej we łbie. Czy testuje go tak, jak tamtego i uważa go za wroga? Nie, Ognistych nigdy nie postawiła by sobie za nieprzyjaciół. A jednak ten drobny gest mógł być pierwszym krokiem do rozpętania burzy.

Licznik słów: 1265
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cień forever.
Popielaty Kolec
Dawna postać
Nienawidzę się.
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 220
Rejestracja: 07 maja 2015, 13:13
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny

Post autor: Popielaty Kolec »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: MP: 1|Skr,B,S,A,O: 2|L :3
Atuty: Zwinny, Kruszyna, Magiczny Śpiew
Lepki smród juchy z wolna gęstniała w powietrzu, gdy ciemne strugi szkarłatnej posoki spływały w dół po jego łapie sącząc się obficie z pulsującej rany. Zerknął na nią w krnąbrnym zamyśleniu, by zaraz potem unieść pysk i wyprostować się, odwzajemniając kontakt wzrokowy. Dotąd opuszczony pysk nie wahał się już więcej. Był blisko, woń krwi mieszała się z kuszącym zapachem czarnołuskiej samicy przyspieszając bicie podnieconego serca, a orzeźwiający ból wyostrzał zmysły pompując adrenalinę do rozpalonego ciała. Było za późno, żeby się wycofać. W tej odległości nie mógł już nic ukryć – każde, choćby najdrobniejsze drgnięcie żarzyło się jasno jak ogniste piętno, a nawet podświadomy gest potrafił zdradzić więcej, niźli byłby w stanie przekazać słowami w ciągu całego swojego życia. Ale już to zrobił, odsłonił się. Gorzki kwas nabrzmiał w gardzieli, gdy dostrzegł niewielką iskierkę satysfakcji w złotych ślepiach, płonącą złośliwie gdy łowczyni nie umknęło znaczenie schowane za nieumyślnym opuszczeniem łba. Dostrzegła jego niepewność. Podsunął jej wygrywającą kartę. I dajcie bogowie, żeby jej nie wykorzystała.
Nie zadziałało. Jego chwyt, jeszcze przed chwilą żelazny uścisk kajdan nałogu teraz leżał roztrzaskany u łap Popielatego, niknąc w rozszerzającej się kałuży szkarłatnego fluidu. Potrafiła się oderwać, jeszcze moment temu niemalże pochłonięta przez nieopanowane pragnienie, teraz siedziała naprzeciwko niego piękna, pewna siebie i nieobliczalna, pociągając za sznurki rozmowy. Nie skomentował jej retorycznego pytania, przyglądając się jak drapieżny uśmiech ozdabia jej oblicze, przygotowując grunt pod tajemniczy szept, który zaraz potem zaszeleścił przyspieszając tętno Popielatego. Rana na łapie buchnęła potokiem bólu i posoki, ale adept wydawał się nawet nie zauważyć, zbyt skupiony na opanowywaniu urastającego wewnątrz przyjemnego uczucia, które wkrótce i tak wyrwało się z okowów odpowiadając Przedwiecznej bladym uśmiechem. Widział, jak powoli traci łeb. Zahipnotyzowany nią, jej zmysłową bliskością i niekiełznanym pragnieniem gubił się, kawałek po kawałku odsłaniając swoje słabości i wady, czułe punkty filarów fasady jego psychiki. A ona jedynie bawiła się nim, patrząc z cynicznym rozbawieniem jak powoli staje się bezmózgim warzywem, trawionym od środka przez prymitywne pożądanie... Czuł, jak jest coraz bliżej tego by dać jej wszystko i zapłacić każdą cenę, żeby tylko móc ulżyć tej wciąż zacieśniającej się pętli instynktu...
Żałosne.
Im dalej brnął w tą znajomość, tym bardziej widział, jak stacza się w dół. Ale czy nie trzeba najpierw dotknąć dna, by sięgnąć gwiazd?
Przez ten krótki moment ciszy przed burzą, piekącego na języku pytania o prawdziwe imiona zdołał jednak zwyciężyć chłodnym opanowaniem nad gorejącymi uczuciami, doprowadzając się do stanu uspokajającej samoświadomości. Ciężki zapach krwi zdominował najbliższe otoczenie i przyćmił kuszącą woń Nieustępliwej, pozwalając by rozbiegane myśli z powrotem złożyły się w całość i skrystalizowały się w jasnych przebłyskach refleksji nad tym, co przed chwilą powiedziała. Od małego narażona na niebezpieczeństwo, wielokrotnie łamana i kuta na nowo, by teraz siedzieć tu i teraz przed nim niemalże niezniszczalna, doskonała w swym istnieniu. Przystosowała się – nauczyła się żyć i walczyć o swoje. W szmaragdowych ślepiach na moment zalśniła zazdrość, szybko wyparta przez podziw, gdy przekręcił odrobinę łeb, patrząc gdzieś w bok. Nie miała tak łatwo jak on, rozpieszczany i głaskany po łebku przez tatusia, gdy postawił krok za daleko. Wtem ukłuty przeczuciem zlustrował ją skupionym spojrzeniem, wyłapując nieznaczną zmianę w zachowaniu. Coś było nie tak... Ale czy na tyle, żeby trzeba było zacząć się martwić?
Drgnął niespokojnie, gdy słodki pomruk Sombre dotarł do jego uszu, momentalnie rozbijając w proch całe jego opanowanie. Przełknął powoli ślinę, czując jak bestie siedmiu grzechów głównych wyrywają się z otchłani wygnania i wracają do ciała, jeszcze potężniejsze niż kiedykolwiek przedtem. Spiął mięśnie, patrząc pośród spłyconego oddechu jak łowczyni wstaje z gracją i obraca się, prezentując się w całej swojej cienistej okazałości. Nie odrywał od niej wzroku. Jej dwa kroki wystarczyły, by w młodym zapłonął ogień, którego już nigdy nie ugasi... I tego nie był już w stanie zatuszować.
– Brzmisz, jakby nie podobało ci się twoje miano, Siło... – urwał w pół słowa, uśmiechając się filuternie. Ukontentowane spojrzenie ognistego oderwało się od płynnego złota jej ślepi, lubieżnie łaskocząc smukłą sylwetkę łowczyni czułym dotykiem błyszczącej zieleni, gdy sunął po jej gibkiej szyi, kuszących łapach i napawał się subtelnym ruchami kołyszącego się grzebienia. Prześlizgnął się naprędce po każdym z ostrych kolców oraz imponujących skrzydłach, żeby spocząć miękko na jej krągłych biodrach, gdzie mięśnie tańczyły delikatnie pod miękką łuską, uwodzicielskimi kształtami napełniając trzewia ognistego nieokiełznanym żarem pożądania. Pogłębił oddech, wyłapując cieniutką smużkę zapachu smoczycy i kojąc nozdrza tym słodkim balsamem w przeciągłym westchnięciu. Podążał za nią wzrokiem, aż zniknęła mu z oczu. Była za nim. Groźna, zagadkowa, tajemnicza... Uśmiechnął się.
Podobało mu się to.
Po szarych łuskach ognistego przebiegł dreszcz ukontentowania, gdy Przedwieczna musnęła jego ogon i przeciągnęła dotyk dalej, w górę, zahaczając o pomarańczowe podbrzusze. Zdawkowo odwrócił opuszczony łeb i spojrzał na łowczynię z ukosa, błogim, leniwym wzrokiem adorując jej bursztynowe ślepia, podczas gdy więzadła rozbudowanych mięśni rozluźniły się i napełniły jego posturę nienaturalnym spokojem. Przymknął ślepia i wyprostował zgiętą szyję, uśmiechając się łagodnie pod nosem. Nie rzucił się na nią. Przez ten dziwaczny moment trwał tam w miejscu odprężony, opanowany i niemalże zrelaksowany, zupełnie jakby siedział kompletnie sam pośród gęstych cieni ukrytego zagajnika. Fuknął nagle czymś rozbawiony i zaczął powoli odwracać łeb w kierunku smoczycy, bez ani jednego, gwałtowniejszego ruchu. To nie był tylko jego test. To był sprawdzian jej czujności.
Zerwał się gwałtownie na łapy i doskoczył do Przedwiecznej, z niewiarygodną szybkością pokonując dzielący ich dystans. Porwana pod pazurami ściółka zachrupała cicho, gdy szara sylwetka sylwetka mignęła i naparła na zmysły łowczyni, zatrzymując się tuż przed nią. Paszcza samca zamarła łuskę od czubka pyska cienistej, a szmaragdowe ślepia zabłysły złośliwie, wwiercając się w oczy rozmówczyni. Był szybki, nawet jak na siebie. Ale czy wystarczająco szybki, by dopiąć swego?
– Przykładanie takiej wagi do pisklęcego imienia to tak, jakbyś z własnej woli oddawała się we władzę tej, która ci je nadała... – zamruczał nisko, potężną, acz cichą wibracją wygładzając szumiący pośród liści wiatr – Nie każdy powinien je znać, jednakże... Czemu żyć przeszłością, skoro przed nami tyle do odkrycia, moja droga Sombre? – dorzucił i zamilknął, uśmiechając się łobuzersko.

Licznik słów: 989
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Przedwieczna Siła
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2747
Rejestracja: 23 cze 2015, 20:36
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 70
Rasa: Skrajny
Opiekun: Dwuznaczna Aluzja*

Post autor: Przedwieczna Siła »
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Widziała to. Widziała Jego. Widziała, kiedy się załamał, kiedy coś w nim pękło, nie... Kiedy to ona go złamała. Poczuł gorzki smak porażki. Zdał sobie w końcu sprawę z tego, że z nią nie wygra – że to ona może przewodzić, dowodzić i dominować, nie on, nikt inny, tylko ona. Dostrzegała drobne gesty, analizowała i reagowała. Wykorzystywała jego błędy na swoją korzyść – być może w okrutny sposób obdzierając go z pewności siebie i maski, którą próbował przybrać. Była brutalna – jak wyrwanie z pięknej, słonecznej iluzji do szarej rzeczywistości. Miała go już wtedy, ma go także teraz. Wpadł w jej sidła po uszy. Mogła się tym chwilę ponapawać...
Połechtało ją to uczucie niezwykle miło po własnym ego. Mówiąc swoje słowa, wykonując te drobne gesty, a na koniec wstając i kusząc. Nie tylko widokiem i wonią, ale nie powstydziła się także dotyku, niemalże pełnego namiętności! Czy ktokolwiek mógł sądzić, że cokolwiek mogłoby ją zatrzymać w dzikim wyścigu po dominację? Nie. Była harda i mocno stąpała po ziemi nawet w tych momentach, kiedy pozostali odpuszczali. Ale czy Popielaty odpuścił tak naprawdę?
Nie wybrałabym imienia, które mi się nie podoba. Natomiast Sombre... brzmi jak Cień. – wymruczała dźwięcznie, łapiąc jego wzrok, kiedy to przesuwał się z jednej jej łuski na kolejną, dostrzegając najdrobniejsze szczegóły i napinające się lub spoczywające mięśnie. Miała ochotę ze zwykłej złośliwości przerwać mu tę przyjemność, ale tego nie zrobiła. Nie teraz, kiedy go wyczuwała coraz lepiej. Mówiła, ale jej słowa nie miały znaczenia. Tak, jakby cała rozmowa, wszystko, co się odbywało, działo się w ich głowach i między nimi – w magicznej, innej sferze. Nie licząc fizycznego kontaktu.
Zerwała delikatną więź, jaka się między nimi utworzyła – coś tak intymnego jak dotyk i dreszcz nim wywołany, zniknęło w jednej chwili, kiedy odsunęła się od niego, badając sytuację. Wspomnienie pozostało – jego po tym dotyku, a jej..? Karmiła zmysły wzrokiem. Zmrużyła delikatnie ślepia, kiedy widziała, jak się odwraca. Oczekiwała tylko reakcji samca, testowała jego cierpliwość i zamiary. Nie, żeby dotyk nie mógł sprawiać przyjemności – przecież i ona jest z krwi i kości, nawet, jeśli tak bardzo nieprzystępna, to wciąż posiadała... jakieś tam uczucia. A na pewno instynkty. I to właśnie ją tak bardzo uderzyło. Woń samca, nagle spotęgowana po tysiąckroć! Zwyczajne wcześniej, pionowe źrenice, teraz rozszerzyły się znacznie, uderzone tak silnym bodźcem. Jej wprawne zmysły Łowczyni pozwalały znacznie mocniej odczuwać każdą taką chwilę. Rozszerzyła nozdrza, wciągając głęboko powietrze w płuca, a wtedy zielonooki patrzył już wprost na nią. Nie widziała u niego jeszcze takiego spokoju, niemalże relaksu! Wcześniej wciąż był nerwowy, jego głos załamywał się, łapy czasem lekko drżały. Jedynym momentem, kiedy potrafił się opanować, było sprawienie jej przyjemności – zranienie swojego silnego ciała. I to, trzeba przyznać, ją lekko zszokowało. Szmaragdowe spojrzenie wyrażało teraz... coś kompletnie innego! Sombre nie widziała u niego wcześniej takiego wzroku, choćby podobnego – nawet w tych najbardziej natarczywych momentach, kiedy niemalże pożerał ją ślepiami. Ognisty płonął pożądaniem, wręcz żądaniem jej, samicy, z tak prostego, prymitywnego powodu! Teraz, kiedy go dopieściła, poczuł się samcem, który mógłby ją posiąść! Czy mogłaby mu na to pozwolić? Oczywiście, ale problemem było to, czy tego chciała.
Jak podstawowe staje się pytanie, ile w pożądaniu Popielatego było prawdy, biorąc pod uwagę jej zachowanie? Ciągła niepewność w jej obecności, niebezpieczna bliskość, drobne gesty, które właściwie tworzyły ich rozmowę. Jej ataki i jego ucieczki. Czy nie był zafascynowany tylko obrazem, który stworzyła? Bo przecież nie poznał jej! Byli dla siebie wzajemnie zagadką, a to właśnie tajemnica potęgowała podniecenie i chęć poznania. Czy więc powinna dopuścić go do siebie, by ta bańka pękła, uwalniając całe zainteresowanie sobą, czy może jednak kontynuować grę i pozostać niezbadaną?
Potok myśli przelewał się przez jej łeb w tempie zawrotnym – znacznie szybszym, niż smok wykonywał swoje ruchy. Nawet tak błyskawiczny doskok Ognistego nie mógłby tego dogonić. A jednak zatrzymał jej myśli. Mimo zamyślenia, cały czas go obserwowała, poszukując reakcji. I oto znalazła odpowiedź – przed nią wyrósł potężny, pewny siebie samiec, który wie, czego chce. Wróć! On żąda! Chciał ją zaskoczyć? Udało mu się! Mogłaby się tego spodziewać, ale nie chciała psuć sobie zabawy i niespodzianki. Biernie czekała, co zrobi jej rozmówca, wewnętrznie przygotowując się na odpowiedź.
Samiec doskoczył do niej tak szybko, że czasem mogłaby mu pozazdrościć takiego elementu zaskoczenia – choćby w polowaniach. Rzecz jasna, nie myślała teraz o zwierzynie, chociaż... zwierzyna, samce i samice miały wiele wspólnego. Nie pozostała niewzruszona – ale nie spanikowała. Drgnęła nieznacznie, co z pewnością mógł zauważyć, ale utrzymała się na swoim miejscu. Sombre nie da tak łatwo za wygraną. Najpierw jej źrenice zwęziły się, a potem pozostała po nich tylko pionowa kreska na tle złocistego spojrzenia. Spojrzenia zagadkowego prosto w szmaragdowe ślepia. Dziwny półuśmiech pojawił się na jej pysku. Co to mogło zwiastować dla Popielatego?.. Odczekała jedynie, aż wypowie słowa, które musiał wypowiedzieć – nie mogąc jej pozostawić bez żadnej kontynuacji po tym akcie gwałtowności ze swojej strony. Lubiła ten uśmiech, jego uśmiech, który mógł zwiastować kłopoty, który był nieodgadniony dla niej, a on... niemalże zaproponował jej odkrycie sekretu.
Przysunęła się do niego, kusząco, niby przypadkiem, pocierając swoimi łuskami o jego na wysokości szyi. Zaciągnęła się samczą, smakowitą wonią tuż przy ciele Ognistego i wstrzymała oddech. Cofnęła łeb, aż ich ślepia znów się zrównały i wypuściła powoli powietrze, dmuchając prosto w jego nozdrza. Kiedy się cofała, jej łuski drażniły jego, zahaczając się o siebie, powodując mrowienie, igiełki bólu – nieznacznego, a jednak tak bardzo podsycającego napiętą sytuację.
Przynajmniej jednej mogę podlegać i służyć. Tylko Cień mógłby mnie poskromić. – mówiąc to, a właściwie szepcząc, przymrużyła ślepia. Prawda czy blef? Jej spojrzenie i wyraz pyska nie świadczyły o tym, by mówiła szczerze, jakby kusiła i prowokowała go po raz kolejny. A jednak generalizując jej zachowanie, faktycznie była wiernym sługą własnego stada.
Więc czego się obawiasz? – zamruczała, a w jej głosie pojawiła się chrypka. Odsłoniła kły, kiedy jej podstępny, zadowolony uśmiech poszerzył się, a długi ogon strzelił w ziemię, wzbijając małą chmurkę i unosząc pobliskie kamyczki.
Nie można przecież wierzyć zapewnieniom, że płomień nigdy nie ugaśnie...

Licznik słów: 1001
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Cień forever.
Zawierzony Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1213
Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0

Post autor: Zawierzony Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Nim tu dotarli chmury zdążyły już się odsunąć i odsłoniły piękny księżyc. Fatum utrzymywał szybkie tempo biegu, by samiczka nie miała czasu spojrzeć w górę i nie zepsuła sobie niespodzianki. O ile ona była zwinniejsza od Wieszcza, to samiec był zdecydowanie bardziej wytrzymały. W końcu zatrzymał się w powoli ożywającym po zimie zagajniku. Nie było tu już tak wiele śniegu – biel utrzymywała się głównie w cieniu roślin, ale tam, gdzie za dnia ciągle padały promienie słońca, powoli wyrastała jasna świeża trawa. Ciepła pora zbliżała się wielkimi krokami. Samiec westchnął głęboko chłodnym i rześkim nocnym powietrzem, po czym obrócił się w stronę Jutra i uśmiechnął się do niej ciepło. Dał jej chwilę na złapanie oddechu, a następnie szeptem powiedział:
A teraz podnieś łebek swój prześliczny
I spójrz na nieboskłon pełen gwiazd licznych.

Obserwował jej reakcję z zaciekawieniem. Księżyc był w pełni lśniąc niczym ślepie nocnej bestii, a wszędzie wokół mieniły się piękne gwiazdy.

Licznik słów: 154
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Tialdreith
Dawna postać
Utracony Blask
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 960
Rejestracja: 04 gru 2015, 19:42
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 15
Rasa: Skrajny
Opiekun: Rhaegranthur*, Szlachetny Nurt

Post autor: Tialdreith »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 2| A: 3
U: B,P: 1|
A wojowniczka biegła i biegła... Nie miała pojęcia gdzie, nie miała pojęcia po co, ale mimo to podążała śladem samca, momentami nawet się z nim zrównując – niech sobie nie myśli, że jest od niej szybszy! Choć szczerze mówiąc, po jakimś czasie białofutrą zaczęło dopadać niewielkie zmęczenie... Ale musiała dać radę, nie było innej opcji! Ciekawość była zbyt duża żeby odpuścić w tym momencie. Jednocześnie rozglądała się na boki, oglądając miejsce w którym się znaleźli. Było jednocześnie nieco straszne ze względu na późną porę... ale i piękne, delikatnie oświetlone światłem Księżyca. Gdy czarodziej się zatrzymał, wojowniczka wiedziała, że nadszedł koniec ich wędrówki. Stanęła obok niego, oddychając ciężko i delikatnie przechylając łeb, spoglądając na niebieskołuskiego. Co takiego chciał jej pokazać..?
I zgodnie z poleceniem, uniosła głowę, a jej ślepia ujrzały miliony błyszczących gwiazd, zdobiących nocne niebo... i Księżyc. Z początku zaniemówiła – jedynie uśmiechała się delikatnie, nie wiedząc jak skomentować to wszystko.
Nocne niebo... – powiedziała cicho, wciąż spoglądając do góry – Chyba jeszcze nigdy nie było tak piękne.
A gdy w końcu wydostała się z "transu" jej ślepia ponownie zwróciły się w stronę samca. Uśmiechnęła się do niego ciepło i jednocześnie nieco się zbliżyła, wręcz stykając się z nim bokiem. Mimo, że ciepła pora zbliżała się wielkimi krokami, to noce nie należały do najcieplejszych, a grube futro też nie zawsze było w stanie chronić przed mrozem. A tak było cieplej i jakby... lepiej? Przyjemniej? Nie potrafiła tego dobrze określić. Po prostu cieszyła się z kolejnej, wspaniałej chwili, która nadeszła w jej życiu.

Licznik słów: 253
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
I'm out of my head
Of my heart and my mind


Not too close, not too far
Sneaking in the pain
Every truth becomes lie


~ Atuty ~
Szczęściarz
~ W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~



| Głos | #9999ff |
Zawierzony Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1213
Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 0

Post autor: Zawierzony Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Z zadowoleniem przycisnął swój bok do boku przyjaciółki, czując przy tym jej słodki zapach, który niczym narkotyk mroczył mu umysł i plątał myśli, które – choćby nie wiem, jak bardzo starał się samczyk – zawsze ostatecznie wracały do stojącej obok niego białofutrej samiczki, z którą tak wiele przygód przeżyli już przy pierwszym spotkaniu i nie wątpił, że wiele ich jeszcze czekało. Spojrzał w górę, na obserwujące ich samotnie lśniące srebrem oko Bladej Twarzy. Co jak co, ale księżyc potrafił zmienić nastrój otoczenia – teraz okolica wręcz kipiała tajemniczością i pięknem zarazem. Cudowna poświata odbijała się od resztek śniegu i od mokrych po deszczu roślin. Spojrzał kątem oka na samiczkę z uśmiechem, ale musiał przerwać ciszę. Znaleźć temat.
Coś zrobiłaś z tą grudką złota, którą ci dałem?
Według mnie strasznie by ci do ślepi pasowała.
Czy może niefortunny prezent dla cię wybrałem?
A może nie wiesz, jak byś go nosić miała?

Zadał kilka pytań, a każde można by wykorzystać do rozpoczęcia rozmowy. Mówił cicho, nie chcąc zepsuć nastroju tej chwili. Dopiero teraz zauważył, że biel futra smoczycy zdaje się lśnić srebrem w tym blasku. Niesamowite.

Licznik słów: 185
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Tialdreith
Dawna postać
Utracony Blask
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 960
Rejestracja: 04 gru 2015, 19:42
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 15
Rasa: Skrajny
Opiekun: Rhaegranthur*, Szlachetny Nurt

Post autor: Tialdreith »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 2| A: 3
U: B,P: 1|
Różnokolorowe, błyszczące ślepia spoglądały raz to na Księżyc i piękne otoczenie, a raz na niebieskołuskiego samca znajdującego się obok. Przebłysk cieszyła się z jego towarzystwa, uważała czarodzieja za prawdziwego przyjaciela... A może nie? Uczucie, które tkwiło w samiczce było dziwne, jeszcze dla niej nie do końca zrozumiałe. Czuła się w tym odrobinę zagubiona... Ale nie pozwalała żeby to zepsuło tę chwilę. Na jej pysku wciąż znajdowała się delikatny uśmiech, a w oczach można było zauważyć delikatne zdziwienie, gdy Fatum wspomniał o grudce złota. Nie potrafiła się tak dobrze posługiwać magią jak niebieskołuski czy Chłód, który stworzył jej naszyjnik. Dlatego nie była w stanie nic zrobić z otrzymanym prezentem... A może i była? Mimo to, bała się cokolwiek z nim zrobić, a złoto tkwiło w jej grocie, pilnowanie przez samiczkę żeby przypadkiem się nie zgubić. Nie mogła pozwolić na to żeby stracić coś takiego, tym bardziej, że jest to prezent od Wieszcza.
Jeszcze nie odpowiedziała na zadane pytanie. Przymknęła oczy, skupiając się na swoim źródle maddary i przy pomocy magii sprawiła, że grudka znalazła się w jej łapie. Światło sprawiało, że pięknie błyszczała w blasku Księżyca. Ślepia samiczki spojrzały w stronę Wieszcza.
Prezent od ciebie jest bliski memu sercu,
Spojrzenie na niego napełnia mnie szczęściem,
Lecz nie jestem w stanie zrobić nic więcej,
Czy twa moc byłaby w stanie uczynić coś więcej?

Zanuciła cicho, wymyśloną przez siebie melodię, jednocześnie pokazując samcowi grudkę złota tkwiącą w jej łapie. Chciałaby móc ją nosić przy sobie, czuć jego obecność nawet gdy nie byłoby go w pobliżu... Czy będzie w stanie jej pomóc?

Licznik słów: 259
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
I'm out of my head
Of my heart and my mind


Not too close, not too far
Sneaking in the pain
Every truth becomes lie


~ Atuty ~
Szczęściarz
~ W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~



| Głos | #9999ff |
Melodia Ciał
Dawna postać
Wyrzutek
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1834
Rejestracja: 11 sty 2014, 12:19
Płeć: Samiec
Księżyce: 44
Rasa: Skrajny
Opiekun: Szydercze Licho
Mistrz: Spuścizna Krwi
Partner: Ma tylko Żurawinę

Post autor: Melodia Ciał »
A: S: 4| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1
Atuty: Silny; Oporny magik; Twardy jak diament
Napuszona postanowiła samodzielnie poćwiczyć sobie atak fizyczny. Dlatego właśnie wybrała zagajnik w Dzikiej Puszczy. Znalazła odpowiednie miejsce, gdzie miała dość miejsca by poćwiczyć ataki, ale nie miała zamiaru drapać żadnych drzew, a nie mogła sobie wytworzyć iluzji wroga bo nie znała jeszcze magii. Dlatego postanowiła po prostu atakować powietrze, tak jakby ktoś tam istotnie stał. Na początek przyjęła odpowiednią pozycję, ugięła i rozstawiła lekko nogi, tak by mieć lepszą równowagę, uniosła też minimalnie ogon i docisnęła do ciała skrzydła, ale też bez przesady, nie mogła być pospinana, ale też nie mogła pozostać zbyt rozluźniona by nie zaczać potykać się o własne łapy bądź skrzydła. Skoro była smokiem polegającym na swojej zręczności, postanowiła atakować właśnie tak, bo przecież walcząc nie będzie polegała na sile, której nie miała wiele. Na początek uniosła lewą łapę i szybkim ruchem z góry na dół cięła powietrze, tak jakby chciała przeorać czyjąś łapę. Następnie uniosła tę samą kończynę i cięła rozcapierzonymi pazurami od dołu do góry, co mogło w sumie poczynić głębsze szkody niż poprzedni cios. Kolejny atak był wykonany bardzo podobnie jak dwa poprzednie, ale cięcie smoczyca wykonała od lewej do prawej, na ukos. Wszystkie te ruchy wykonane były szybko i zręcznie.
Następnym typem ataku było użycie rogów. Zazwyczaj smoki atakowały tą częścią ciała dźgając jak rozjuszone byki, ale ona nie mogła tego zrobić, radziła sobie natomiast inaczej. Skoczyła w przód i zarzuciła łbem z dołu do góry, tak jakby chciała przeszyć pierś i szyję przeciwnika, następnie zarzuciła głową w bok, mając zamiar rozciąć bok wyimaginowanego wroga, działało to w jej przypadku trochę tak jak cięcie szponami, tyle że by to zrobić, musiała w odpowiedni sposób zarzucić łbem. Po wykonaniu ataku wyprostowała się, szykując się do kolejnego ataku. Nigdy dotąd nie atakowała zebami, no a przecież po coś je miała, racja ? Tylko w jej łbie zrodziło się pytanie, jak powinna zaatakować zębami by polegać na swojej zręczności, a nie sile. Postanowiła rzucić się w przód z otwartym szeroko pyskiem, kłapnęła w powietrzu i wykręciła łeb trochę tak jak orzeł bądź inny, pozbawiony zębów ptak ,który szarpnięciami jest w stanie wyrwać spore kawałki mięsa swojej ofiary. Jednak smoczyca wątpiła że będzie używała akurat tego typu ataków. Następnie postanowiła atakować ogonem, nie atakowała jednak tradycyjnie z pełnego obrotu tylko usztywniła wyprostowany ogon, wykonała półobrót i uderzyłą powietrze kilkakrotnie, dość szybkim ruchem, a wyglądało to jak strzelanie z bicza. Smoczycę ograniczał fakt że nie posiadała żadnych ostrych krawędzi jak kolce na ogonie czy kończynach, nie miała też szponów na skrzydłach, nie miała też ostrych łusek, miała pióra które raczej nie pomogłyby jej w walce. Prawdopodobnie najczęstszym sposobem ataku jaki będzie wykorzystywała był ten ze szponami, co prawda lepiej atakowało się jej lewą łapą ale postanowiła wykonać jeszcze kilkanaście cięć prawą tak dla praktyki. Nie mając już pomysłu na ćwiczenia, postanowiła wzbić się w powietrze co po chwili uczyniła. Zakołowała kilkakrotnie nad niewielką łączką po czym zapikowała w kieruku ziemi. Gdyby stał tam jej przeciwnik, miałaby zamiar ciąć szponami z powietrza, prędkość jaką osiągnęła pikując wzmocniłaby efekt ataku dzięki czemu miałaby może możliwość poczynienia większych szkód. Nim uderzyła w ziemię wzbiła się znów w górę, ponownie zapikowała ale tuż przed miejscem w którym niby stał jej wróg, wzleciała znowu w górę z zamiarem trafienia ogonem w jego łab. Wykonała w powietrzu obrót, raz jeszcze zawróciła w tamto miejsce, zanurkowała, a pikując nabrała w płuca więcej powietrza, ścisnęła odpowiednie gruczoły, poczuła w pysku charakterystyczny smak po czym zaczęła szybko, gwałtownie wyrzucać powietrze, dzieki czemu z jej pyska zaczął wylatywać lód, który osiadał wszędzie na ziemi gdzie tylko trafił, zamrażając roślinki. Gdy skończyła ziać, zwolniła i wylądowała kawałek dalej. Odwróciłą się i z zadowoleniem spojrzała na zmrożoną linię. Uznała że to jednak jeszcze nie koniec. Pomyślała przez chwilę czego jeszcze nie próbowała. Polegała na zwinności i nie dysponowała wielką gammą pomysłów dla ataków fizycznych, dlatego właśnie postanowiła sobie to raz jeszcze wszystko przećwiczyć. Cięcia szponami, z góry na dół, z dołu do góry, po skosie...Potem zarzucenie łbem i szybkie cięcie rogami, uderzenie ogonem jak biczem, no i jeszcze szybki atak zębami. W sumie miała jakąś tam swoją technikę ale to jeszcze nie była perfekcja jaką samica chciała osiągnąć.
Istotne było też jakie miejsca na ciele przeciwnika się atakowało, no ale tutaj nie miała przeciwnika, dlatego poszukała sobie czegoś na czym mogłaby poćwiczyć atak na prawdę to uszkadzając. Znalazła po chwili pniak jakiegoś starego, zeschłego drzewa, stanęła przy nim w wygodnej, charakterystycznej dla ataku pozycji, odetchnęła głęboko i postarała się wyobrazić sobie że martwy pniak jest w istocie smokiem. Ugięła mocniej łapy by już po chwili skoczyć do przodu w kierunku pnia, jeszcze w krótkim momencie lotu uniosła lewą, przednią łapę by po chwili się nią zamachnąć i ciąć po pniu od lewej do prawej, po skosie, pozostawiając na powierzchni pniaka kilka podłużnych, niestety dość płytkich śladów. Wyobrażała sobie że gdyby był to smok lub drapieżnik to ten cios wycelowany byłby w szyję, tam gdzie znajduje się jedna z najistotniejszych tętnic.
Chwilę po tym stanęła na tylnych łapach i opadła z przednimi kończynami wyciągniętymi do przodu i rozcapierzonymi pazurami, gdy opadała na ziemię, przy okazji haratała pazurami po korze drzewa, tym razem pozostawiając na nim osiem, głębszych niż poprzednio cięć.
Duma przypomniała sobie o tym że w sumie mało ćwiczyła ataków z powietrza, no a tylne łapy tez mogły być użyte jako broń, dlatego wzbiła się w powietrze za pomocą kilku machnięć skrzydeł i zaczęła wznosić sie coraz wyżej. Gdy już była wystarczająco wysoko, zaczęła pikować. Tuż przed pniem zawróciła gwałtownie, wyciągając przed siebie tylne łapy, którymi przejechała po powierzchni drzewa, trochę jak atakujący orzeł tylko ten ptak pewnie zahaczyłby łapami o ofiarę i albo ją porwał albo rozerwał jej ciało, no niestety drzewo było zbyt twarde a Duma zbyt słaba na to. Smoczyca uniosła się znów do góry, zawisła przed pniem, nabrała wielki haust powietrza po czym ściskając odpowiednie narządy w gardle poczuła charakterystyczny, lekko metaliczny smak substancji z której za moment miał powstać lód. Gdy już się tego nazbierała odpowiednia ilość, zaczęła szybko wydychać powietrze, pokrywając lodem atakowany pień, starała się jednak unosić coraz wyżej i wyżej, aby pokryć lodem jak największą część pnia. Po skończonym ataku ponownie odleciała dalej, zapikowała w jego stronę i w ostatniej chwili uniknęła zderzenia, jednak zderzył się z pniem jej ogon, który postarała się tak usztywnić by zadziałał jak maczuga. Dzieki nadanej przez lot prędkości nie musiała używać tak wiele siły. Wylądowała po chwili obok pniaka i zarzucając mocno łbem wbiła się w pniak, po czym przekręciła kilkakrotnie łeb, powiększając "ranę" na drzewie. Pewnie gdyby to było czyjeś ciało to rany byłyby jeszcze głębsze, ale ten typ ataku wymagał niestety więcej siły.
Na koniec chwyciła jeszcze pień zębami i szybko odskoczyła w tył, pozostawiając na nim głęboki ślad po zębach.


Dodano: 2016-05-01, 15:06[/i] ]
Kolejną umiejętnościa którą smoczyca chciała sobie poćwiczyć była obrona. Co prawda łatwiej było trenować kiedy ktoś istotnie atakował, no ale lepiej trenować samemu niż wcale, racja ? Dlatego smoczyca wyobrażając sobie że ktoś atakuje ją w jakiś sposób, broniła się w adekwatny do tego sposób. Na początek, skoro rozruszała już skrzydła, ugięła delikatnie łapy, aby po chwili się z nich wybić, ale nie w przód tylko jak najwyżej w góre gdzie rozwinęła skrzydła i zawisła tam na moment po czym bezpiecznie opadła. Po chwili wykonała podobną obronę bo odczekała chwilkę, a w pewnym momencie wybiła się w górę, ale już nie tak wysoko. Po chwili wylądowała, nie rozkładała już skrzydeł. Taka obrona mogłaby się przydać kiedy ktoś chciałby jej podciąć łapy. Za jakiś czas postanowiła wykorzystać pewien sposób, który ponoć pomagał w walce z czarodziejem. Zaczęła skakać z miejsca na miejsce, to w lewo, to w prawo, w przód i tył, dzięki czemu magik mógłby się rozproszyć i nie zapanowałby nad włąsną maddarą, efekt – brak udanego ataku równa się udana obrona. Następnie smoczyca wyobraziła sobie że ktoś atakuje ją od przodu, odskoczyła więc w tył. W prawdziwej walce liczyła się odległość na którą odskakiwała ale tutaj wykonała kilka odskoków, każdy w nieco inną odległość. Zawsze lądowała na czterech łapach i gotowa była do dalszych obron. Poćwiczyła uskok w bok, który wykonała delikatnie uginając łapy i wybijając się najpierw z tych z jednej strony, a potem z drugiej. Wylądowała na prawo od miejsca w którym stała, na czterech łapach, utrzymując równowagę dzięki swojemu ogonowi. Z odskoków to było chyba tyle : w górę, w tył, w bok…Teraz wypadało poćwiczyć coś innego, na przykład przeturlanie. Smoczyca padła na ziemię i odepchnęła się łapami od ziemi po swojej lewej stronie co spowodowało ruch w prawą stronę. Odturlała się tak z cztery razy i poderwała się, musiała być zawsze gotowa do ataku. Potem padła znów na ziemię i zaczęła się turlać w drugą stronę.
Po odturlaniu przećwiczyła padnięcia. Mogło się to przydac podczas ataku z powietrza. W padnięciu nie było żadnej filozofii , po prostu trzeba było tak mocno ugiąć kończyny żeby wylądować na ziemi i się do niej przycisnąć, dbając o to by jak najmniej od niej odstawać i uniemożliwić uszkodzenie grzbietu czy skrzydeł.
Wstała, otrzepała się zrzucając z siebie zaschłe liście i igiełki i zamyśliła się, co jeszcze mogła poćwiczyć ? W pewnej chwili ni stąd ni zowąd odbiła się przednimi łapami od ziemi i uniosła je w górę, razem z całym przodem ciała, tylko tylną jego część zostawiając stabilnie na ziemi. Po momencie opadła. Do obrony przed czym mogłoby się to przydać ? No może przed atakiem na przykład zębami przez innego smoka albo wilka…
Do obrony mogło posłużyć też zwyczajne uchylanie się więc i to przećwiczyła. Uchyliła się w lewo, w prawoo, w tył, w dół…Pomimo tego że raczej z siły korzystać zamiaru nie miała, poćwiczyła sobie też blokowanie ciosu, podbijanie kończyny przeciwnika zwiniętą w pięść własną łapą, ogonem, a nawet rogami tak jak to robiła szkoląca ją niedawno Ognista. Usiłowała wykonać też takie ruchy które podbiłyby łeb lub łapę atakującego. Wszystko mogło okazac się przydatne ale w jej przypadku naj,lepszymi okazały się odskoki, padnięcia i odturlania. Poćwiczyła więc ponownie te ruchy, cały czas pamiętając też o utrzymaniu równowagi, o odległości, o tym jak prawidłowo lądować by nie pośliznąć się na przykład wtedy kiedy na ziemi był lód, śnieg czy błoto. No a na końcu, starała się zawsze stać przodem do wymyślonego przeciwnika, przecież zawsze trzeba było być gotowym.
Już myślała ze skończyła ale coś jej podpowiedziało że jeszcze nie ma dość nauki. Co jednak mogła jeszcze sama poćwiczyć ? jak jeszcze mogła sie obronić ? Usiłowała uniknąć ciosów wzlatując, odskakując i tak dalej...Gdyby ktoś atakował ją magią, zapewne zaczęłaby skakać to w lewo to w prawo, w tył i przód by przeciwnika rozproszyć, ale poza tym nie miała żadnego pomysłu na inne obrony. Kontratak był według niej chyba atakiem tylko użytym w tym samym momencie kiedy atakował ją przeciwnik, nie pozostało więc chyba nic więcej do ćwiczenia bo kontratakować nie miała zamiaru wiedząc że jej siła nie była najlepsza...
Ach ćwiczenie samodzielnej obrony dla Dumy było rzeczą dosyć trudną, ale jeszcze wypadało coś sobie potrenować.
Samica poprawiłą swoją pozycję, dbając o to by nie potknąć się o własne skrzydła czy pióra na ogonie, gdy już była gotowa, ugięła mocniej łapy po czym wybiłą się ze wszystkich czterech łap, starając się odbić od ziemi na tyle mocno by uniknąć wyimaginowanego ataku wycelowanego na wysokość kolan. Opadła siłą rzeczy po krótkiej chwili, zmuszona do tego przez grawitację. W momencie dotknięcia łapami ziemi, ugięła je delikatnie, tak aby zamortyzować lądowanie, w przeciwnym razie unik poprzez skok mógłby się dla niej skończyć nie przyjemnie. W chwili lądowania wbiła też mocniej szpony w ziemię, ponieważ gdyby walczyła na śliskim terenie, to była w zasadzie jedyna możliwość by się nie wywrócić. Wylądowała prawie w tym samym miejscu z którego wyskoczyła, bo przecież robiła odskok w górę.
Następnym ruchem było poćwiczenie dosyć szybkiego, a czasami wystarczającego uniku, którym było zwyczajne uchylenie się. Najpierw samica wygięła się mocno w tył, odsuwając w tył łeb i szyję, dbając jednocześnie o to by nie odsłaniać swojego gardła przed atakiem. Ten typ uchylenia się przydałby się pewnie gdyby ktoś usiłował ją atakować od przodu, następnie odchyliła się szybkim ruchem w prawą stronę, na tą stronę przenosząc ciężar ciała, dbając szczególnie o odsunięcie boku, łba i szyi, które były wrażliwymi miejscami na smoczym ciele. Przy utrzymaniu równowagi okazywał się przydatny ogon.
Za moment to samo uczyniła w lewą stronę, ponownie starając się nie odsłaniać swojego gardła i nie narażać na atak.
Na koniec ponownie przećwiczyła sobie najczęściej przydające się w walce odskoki. Ugięła mocniej łapy i po chwili wybiła się w bok, najpierw z łap prawych, następnie z lewych, oczywiście trwało to tylko ułamek sekundy. Dzięki temu po chwili wylądowała kawałek dalej, po swojej lewej stronie. Przy lądowaniu ugięła delikatnie łapy dla amortyzacji, a równowagę utrzymała przy pomocy ogona. Nastepnie tan sam odskok wykonała w przecinym kierunku, wybijając się z lewych, potem z prawych łap i tak samo przy lądowaniu jak poprzednio, utrzymała równowagę z pomocą ogona.

Licznik słów: 2138
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Daddy's little psycho and mommy's little soldier

Przedmioty posiadane:

Pożywienie: 0/4
Kamienie: –
Inne: łuska śledzia, kryształ pojętnego ucznia, wiecznie naładowany Kryształ Gladiatora
Żetony: srebrny x3

Atuty:
Grupa I: Silny
Grupa II: Oporny magik
Kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST. Atut uniemożliwia zostanie magiem i uzdrowicielem
Grupa III: Twardy jak diament
-1 ST do testów na Wytrz.
Grupa IV:


Żurawina
Obrazek
S:1, W:1, Z:1, M:1, P:2, A:1
L:1, A:1, O:1, Kż:1


kolor wypowiedzi- firebrick/#B22222

Sometimes I need to apologize. Sometimes I need to admit that I ain't right. Sometimes I should just keep my mouth shut
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej