A: S: 1| W: 3| Z: 1| I: 5| P: 1| A: 1
U: Kż: 1| M: 2| B,S,L,P,A,O,W,Skr,Śl: 3| MP,MO: 4| MA: 5
Atuty: Inteligentny; Niezdarny wojownik; Mistyk; Wybraniec bogów; Znawca terenów
Rozłożyłam swoje skrzydła. Z trzaskiem. Dość wyraźnym. I słyszalnym. Jakby nie była smokiem, ale nie takim zwykłym, tylko zajeb-iaszczym, ale jakąś mroczną istotą. Demonem, Upadłym aniołem o poszarpanych skrzydłach. Potem, te moje skrzydła, z dziwnym uśmieszkiem na pysku, pochyliłam błyskawicznie do przodu, stawiając je niemal, niemal, na ziemi. Równocześnie. Wróć, to nie skrzydła położyłam na podłożu, ale pazurki, które znajdowały się na czubku ram owych kończyn. Wyglądałam teraz jak wywerna. Nie! Nie jak wywerna, bo akurat wywerna nie ma przednich łap – to rolą pełnią akurat jej skrzydła – ale jak coś podobnego. – A skąd wiesz, że Ci Równinni nie są honorowi. Znasz ich? Rozmawiałeś z nimi? Stałeś blisko nich? – czy się zastanawiałam nad moimi pytaniami? Myślałam o nich wcześniej – analizowałam je, o na przykład – zanim wogóle Piękny dotarł do końca swojej wypowiedzi? Nie. Ja je wymyślałam na bieżąco.Zresztą, ja zwykle plotłam co mi ślina przyniesie na język. Nie żeby bez celu, bo ja zawsze mam jakiś cel – dość konkretny – ale tak jakoś. Spontaniczna byłam! Jak nie wiem co! No bo byłam, nie? – Bo wiesz, może Ci Równinni się tak maskują. Wstydliwi są, albo nie lubią, jak się w nich wlepia ślepia. Zresztą, kto lubi. To dość nieprzyjemne. Brrr ... mnie to zawsze irytuje, ale przynajmniej zawsze wiem, kiedy się ktoś na mnie gapi. Może oni mają tak samo? Czują, domyślają się, wyczuwają, że ktoś jest w pobliżu i ... zmieniają swoje nastawienie. Na łagodniejsze. Może oni w rzeczywistości są jak ... takie ... no zajączki? Przyjemne w obcowaniu. Miłe, spokojne, czasami tchórzliwie. Bo, tak sobie myślę, czy ktoś tak naprawdę ich poznał? Wiemy tylko tyle, ile ktoś nam powiedział lub też ile jest napisane na tych kamiennych tabliczkach. A przecież to nie musi być cała prawda, czyż nie? Powiedźmy połowa, mniejsza połowa ... ale nie cała prawda. – na koniec, ale nie koniec końcowi, bo do końca mej wypowiedzi było jeszcze daleko, ale końca tej części, pochyliłam się jeszcze bardziej, dokładając do tego jeszcze przechylenia łba na bok. Co prawda, lekko bo lekko, ale nie chciałam tracić całkowicie równowagi. Patrząc na mnie, można było sobie spokojnie zadawać pytania. Akrobatka czy jak? Taaaa ... Może jeszcze tylną łapę sobie połozy na łbie? Cholerka jedna! – Z tym ostatnim się zgodzę, ale z całą resztą już nie – pamiętacie moją wcześniejszą pozę? Tak? To do niej dołożyłam jeszcze szeroki, złośliwy uśmieszek, ukazujący oba rzędy kłów. Śnieżnobiałych kłów. – Poza tym, wcale nie powiedziałam, że nie potrafi polować, bo na pewno potrafi, skoro jest Łowcą, to czy to mu się podobać czy też nie, musi to robić. To jest jego obowiązek, i Przywódca, gdyby tego nie robi, porządnie przetrzepał by mu tyłek. Słuchaj smoku uważnie, bo ktoś Cię przez to zje. Ja Cię pogryzę, odgryzę Ci łapę, o! – powiedziałam to takim tonem, i z takim uśmiechem, który mógł oznaczać tylko jedno. Ta persona, ten smok, jest gotowy do wszystkiego. Nawet do odgryzienia czegoś. – Nikt nie daje żarcia od tak, bo chce być miłosiernym smokiem. Zawsze stoi za tym jakiś powód. Być może chce być jakoś tytułowany, coś w stylu, "Największy karmiciel Wolnych Stad. Jedyny i niepowtarzalny!", może chce złagodzić swój niecny charakter, maskując to właśnie rozdawaniem jedzenia i tych no ... błyszczących kamieni. No właśnie, kamienie. Zapytam Cię o to, ale na końcu, bo jeszcze ni.e skończyłam ... mówić – a raczej kłapać jęzorem. Tak. To było kłapanie. To jeśli ktoś mowi dużo, nawet za dużo, to już nie mówi, ale kłapie. Lub mieli jęzorem. No, ale przynajmniej adept powinnien się cieszyć, tylko pytanie, czy jest sie zczegoś cieszyć, skoro i tak dostaje się wersję okrojoną. Ale wcale nie krótką? No nie, niestety – No i widzisz? Czemu mam szanować smoka, który dostał jedzenia, bo jego rodzic, siostra, babka, zdechła, i przekazała mu jedzenie? Polował, walczył z drapieżnikami na własny rachunek? Nie. Ktoś w tym mu pomógł, a pomoc nie wchodzi pod szacunek. Przynajmniej w randze Łowcy. Tutaj trzeba pracować na własne imię – oh. Ale co poniektórzy mają płytki umysł. Jak strumień, albo potok, gdzie widać dno. Czasami ładne, czasami brzydkie, czasami czyste, czasami zamulone, ale wciąż płytkie. A rozum nie może być płytki, a przynajmniej nie u inteligentnych. Każde pytanie, każde pytanie, należy wsiąść z każdej strony. Prawej, lewej, z góry, z dołu ... I jak nie widać gotowej ... sprawy ... to trzeba próbować sięgać dalej. Głębiej, i głębiej, a nie tak ... no płytko! – No tutaj, żeś się nie popisał – skrzywiłam się, jakbym zjadła tuzin. Wróć, nie tuzin, ale bynajmniej tonę cytryn. I to takich najkwaśniejszych. – Wychowanie idzie w parze z mądrością. A mądrość idzie w parze wychowaniem. Jeśli jesteś mądry, to twój umysł, od razu przy jakimś problemie – nie ważne, czy dużym czy małym – powie: "zachowuj się kulturalnie. Opanuj się. Ogarnij się. Jeśli wybuchniesz na zwierza. Drapieżnika, który nie myśli, tylko działa, instynktownie" Albo coś w ten deseń. – po tych słowach, odepchnęłam się od podłoża, skrzydłami rzec jasna, odchylając się energicznie, nawet jak na mnie, do tyłu. Całą resztę, czyli wypowiedź na temat ras rozumnych, wysłuchałam już normalnie. Ba, nawet jak na mnie to dość spokojnie. I to bez żadnych ukrytych haczyków. OD czasu do czasu kiwałam głową, nie było to ważne, a przynajmniej dla mnie, czy był to jakiś tik nerwowy (w to należy wątpić, odrzucamy!) czy może tego oczekiwał ognisty (tu należny się zatrzymać, aby to przemyśleć) czy po prostu ... bo to załapałam. Tak po prostu, i to musiałam ukazać w taki, a nie inny sposób. – Ok. a możesz mi coś opowiedzieć o tym? – nie wiadomo kiedy – nie zamykałam ślepi, jakoś przesadnie się nie skupiałam (jedynie oczyściłam to i owo ze swojego umysłu – przede mną wylądowały dwa kamienie. Te, szlachetne. – Dostałam to ... no, sama nawet nie wiem od kogo ... ale grunt, że dostałam, nie? A jakoś nie mogę dojść do tego do czego służą? Zwykłe kamienie to nie są, bo mają intensywny kolor, w porównaniu do zwykłych kamieni – przeważnie szarych – no i ładnie błyszczą. Poza tym, są tak samo twarde jak te szare, więc można je wykorzystywać na przykład do piłowania szponów? Albo ostrzenia kłów?
Jakoś nie mogłam rozkminić tych kamieni. A rzucać nimi nie chciałam, bo ... miały ładne kolorki.
Licznik słów: 1041