Im bliżej znajdowała się samca, tym lepiej dostrzegała poszczególne jego znaki charakterystyczne monstrualnych gabarytów.
Między innymi lazurowe ślepia spostrzegły, iż czerwień, która jarzyła się na czubkach kolców i krawędziach łusek, w rzeczywistości jest pięknym ozdobnikiem na tle soczystej, matowej czerni. To tak, jakby noc sama oblekła się w poświatę krwawego księżyca.
Uśmiechnęła się pod nosem na podobne porównanie.
Samiec zaspokajał właśnie swe pragnienie, gdy zbliżyła się na tyle, aby wyczuć jego obcą woń, dostrzec jak gardło porusza się podczas przełykania.
Nie, zdecydowanie nigdy wcześniej nie widziała go tutaj, a i jego zapach wyraźnie o tym świadczył.
Gdy uniósł masywny łeb, by spojrzeć na nią.... jedynym zielonym ślepiem, zamrugała uprzejmie złocistymi powiekami, unosząc wyżej trójkątny łeb z godnością.
Głos samca był szorstki, chrapliwy, ciężki, jak on sam. Wydawał się naprawdę męczyć sam ze sobą, to smutne. Ale jednocześnie miała pewność, że mało kto odważyłby się zaatakować go bezkarnie. Wyglądał na takiego, co przetrąciłby kark pędzącemu żubrowi jednym uderzeniem łapy.
–
Dobrze ujrzeć nieznany, nowy pysk. Monotonia bywa uciążliwa – odrzekła powoli swym dźwięcznym, silnym głosem.
Kąciki złocistych gadzich warg drgnęły nieznacznie.
Zerknęła na mgłę kotłującą się w oddali.
–
Zagrożenie, do którego lepiej się nie zbliżać. Podobno żywi się smoczą krwi, parzy... Próbujemy zrozumieć, czym jest i czyim jest udziałem – dodała po chwili krótkiego milczenia.
Wróciła do niego spojrzeniem lazurowych ślepi, przystając jakieś dwa ogony od samca. Spojrzała na niego z zainteresowaniem.
–
Nie jesteś tutejszy, nie trzeba być przy tym geniuszem, aby to odkryć. Co zatem sprowadza cię w te strony? – zagadnęła, celowo nie wyjawiając swego imienia, skoro sam samiec nie kwapił się, aby zapoznać ją ze swoim.
Ach, coraz większy brak kultury szerzył się wszędzie.
Ich uszu mógł dojść krystalicznie czysty, przenikliwy trel, gdyż w górze pojawiła się spora sylwetka
pięknej samicy feniksa. Alastriona leciała jakieś trzy skoki nad smokami, czarnymi, paciorkowatymi ślepiami lustrując okolicę, jakby wypatrywała zagrożeń, których Heulyn nie mogła dostrzec.