A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 3| A: 1
U: M,MA,MO: 1| B,A,O,Śl,Skr,W,MP: 2| L,Pł.S: 3
Atuty: Szczęściarz, Kruszyna
Nie wiedziałam czemu zdecydowałam zostać się na terenach wspólnych tak długo. Kojarzyły mi się z zagrożeniem i natłokiem obcych pysków. Gdy zmierzchało, wolałam zaszyć się w swojej malutkiej, przytulnej jaskini, gdzie praktycznie nic poza mną i skórą łosia się nie mieściło. Dlatego też nie było w niej miejsca dla strachu i złych wspomnień. Było tylko ciepło. Moje, i mojego martwego towarzysza. Czasami wyobrażałam sobie, że duch tego biednego zwierzęcia jest przy mnie i towarzyszy mi w mojej doczesnej podróży, tak jak duchy moich krewnych, którzy już wznosili się wśród gwiazd. W końcu, to była moja pierwsza i jedyna ofiara. Miałam wrażenie, że z tym zwierzęciem połączyła mnie dziwna wieź w momencie, gdy ostatni oddech uleciał z jego zmęczonych ucieczką płuc. Mógł teraz spać spokojnie, a dar jego ciała posłużył mi do podtrzymania mojej własnej wędrówki. Wszystko było na swoim miejscu. Gdy spojrzałam na to z tej perspektywy, moje wyrzuty sumienia słabły, a wewnętrzna integralność mojego ja rosła. Nie musiałam się przejmować tym, czego inni ode mnie wymagają, ani tym co sama od siebie wymagam. Mogłam zamiast tego tak jak teraz, leżeć tuż przy brzegu jeziora, wpatrzona w kierunek, gdzie złota twarz znikała za horyzontem i myśleć. Ale nie myśleć tak jak zwykle, gdy jeden pomysł gonił drugi, jedno zmartwienie podążało za następnym. Mogłam myśleć swobodnie, powoli i bez analizowania swoich akcji. Tak właśnie myślą duchy, wyzwolone ze swoich cielesnych powłok. Przynajmniej taką miałam nadzieje. Czułam się teraz taka spełniona i kompletna, mimo że nie robiłam zupełnie nic, poza leniwym wahaniem końcówki ogona z lewa na prawo, wodzeniem końcówką pazura po powierzchni cichej, zimnej wody i wpatrywaniu się, jak horyzont na moich oczach z płomiennego pomarańczu przeistacza się w złoto podszywane fioletem, granatem, bladością, aż w końcu czernią, lśniącą tylko odległą łuną wspomnienia o złotej twarzy, udającej się na spoczynek. Czekałam, aż pojawią się ślepia przodków. Chciałam spojrzeć w nie dzisiaj i posłuchać opowieści o minionych czasach, albo przyjąć radę dotyczącą teraźniejszości. Ta ostatnia bardzo by mi się przydała. Czułam się zagubiona w obcym świecie, gdzie przemoc i siła dominowały nad każdym innym aspektem życia. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Przynajmniej miałam teraz tą małą, hermetyczną bańkę kontemplacji, roztoczoną wokół mojego ciała, pozwalającą mi widzieć jedynie naturę i piękno, czuć powiew chłodnego wiatru i cudowną, czystą świeżość nadwodnego powietrza, zabarwionego aromatem traw i świeżej ziemi. Miałam ochotę zaśpiewać, lecz nie wiedziałam co byłoby odpowiednie, aby opisać obecną chwilę. Ostatecznie poprzestałam na nuceniu melodii, która przyszła mi pierwsza do głowy. Nie wiedziałam czy dźwięki były mojego autorstwa, czy może zasłyszane kiedyś i zapomniane. Płynęły harmonijnie i spokojnie, nasycając się atmosferą tego miejsca.
Nie zajęło mi długo, uchwycenie ruchu, gdzieś na skraju mojego pola widzenia. To była moja cecha, która pozwoliła mi najprawdopodobniej dożyć do obecnego momentu. Natychmiastowe widzenie ruchu, choćby zdawało się, że odbywa niemal za moimi plecami. Czasem wydawało mi się, że to bardziej przeczucie, niż zasługa moich ślepi. Może po prostu wsparcie jakiejś wyższej ode mnie siły? W końcu ktoś musi mi wynagrodzić to, że natura nie obdarzyła mnie żadnymi specjalnymi atrybutami fizycznymi. Skupiłam wzrok na zauważonym kształcie. Było już dość mrocznie, nie od razu więc udało mi się zinterpretować sylwetkę, jako smoczą. Wylądowała na brzegu jeziora, kawałek od mojej obecnej pozycji i zdawała się zbyt zajęta sobą, by wyłapać moją obecność. Z resztą, czego się spodziewałam. Sama z trudem dostrzegłam lecącego smoka, a chciałam, żeby on przyuważył leżącą płasko i nieruchomo smoczycę niewielkich rozmiarów, o łuskach w kolorze nieba przy pełni księżyca. Czy może raczej – nie chciałam, by mnie przyuważył. Nie w smak było mi wychodzenie z mojej magicznej sfery transcendencji z czasoprzestrzenią, ale czyjaś obecność niepowrotnie mi ja wyrwała. Nie mogłam przestać przyglądać się intruzowi, choć bardzo bym chciała go zignorować. O tej porze, każdy smok napawał niepokojem. Dlaczego nie szykował się jeszcze do snu w swoim legowisku? Musiał to być bardzo dziwny smok. Zmrużyłam ślepia, dostrzegając coraz więcej szczegółów. Obcy nie złożył skrzydeł po lądowaniu. Trzymał je jakoś dziwacznie przy bokach. Czy może raczej... Oh! Czy to możliwe, żeby to była ta smoczyca? Zesztywniałam zaniepokojona. Nie byłam przekonana, czy w jej obecności mogę czuć się bezpiecznie. Tak, nakarmiła mnie poprzednio ale... jej sposób bycia... Nie mogłam opędzić się od tego dziwnego wrażenia, że coś jest nie tak. A może po prostu... jej odmienny wygląd, przypominający troche fizjonomię nietoperza, przyprawiał mnie o nieufność. Zmarszczyłam nos, rozważając przez chwilę co powinnam zrobić. Wzięłam głęboki oddech. Nie byłoby miłe ukrywanie się przed kimś, kto zapewnił mi pomoc w chwili potrzeby, prawda? Czułabym się nie w porządku wobec samej siebie. A nie byłam już tą samą, przestraszoną Neiverlein, którą byłam jeszcze kilka księżyców temu! Byłam zaradną Niewinną Łuską, adeptka stada Ziemi. Byłam, prawda? Zaczęłam nabierać co do tego wątpliwości, gdy podniosłam się i spokojnym (z pozoru) krokiem ruszyłam ku znajomej-nieznajomej. Może ona też nie życzyła sobie towarzystwa? Jeśli coś będzie nie tak... po prostu się stąd ulotnię. W końcu i tak było już późno.
– Witam... – zaczęłam nienachalnie, gdy byłam już w odległości głosu. Zatrzymałam się, spoglądając ku cienistej z pewną dozą zmieszani. I co teraz? Nie byłam najlepsza w kontaktach międzysmoczych. – Też przyszłaś popatrzyć w ślepia przodków?
Lepsze to niż pytanie o pogodę. Choć łowczyni wydawała się bardziej zaintrygowana taflą wody, niż nieboskłonem. Z pewnością i w jeziorze odbije się światło tysięcy świetlistych punktów, upamiętniających życie bohaterów minionych stuleci. Spróbowałam się uśmiechnąć, najszczerzej jak potrafiłam.
Licznik słów: 888
~ ~ ~
Z przyjemnością nauczę Cię wszystkiego co wiem.
~ ~ ~
Atuty:
~Szczęściarz
Skoro mnie spotkałeś, rzeczywiście musisz mieć dużo szczęścia.
W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces.
~Kruszyna
Nie, na prawdę, tyle mi wystarczy. Weź resztę...
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4.
Tutaj są wszyscy których uczę...
A tutaj KP
Kompan: Żywiołak ziemi Neder
Słodki, mały niedźwiadek
https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=193772#193772
Avek i pixelek by Brutal