A: S: 3| W: 3| Z: 5| I: 1| P: 4| A: 3
U: MA,MO,MP,M,W,Pł,S,L,O,B: 1| Śl,Kż,A: 2| Skr: 3
Atuty: Zwinny, Pamięć przodków, Tropiciel, Znawca terenów
// Samodzielk(i)a Kompana!
No i stało się. Hansel sama postanowiła udać się na samotny trening. Z dala od poczwary i jej poczwarzych piskląt. Sama, samiutka! Cudoownie!
Sowie nie chciało się bawić w znajdowanie czegoś do czego mogłaby się podkraść, dlatego też wyobraziła sobie po prostu że największe drzewo, które dobrze było widać z oddali jest sarną. Na początek postanowiła po prostu zmniejszyć dystans lotem – Wyciszyła swój oddech tak, aby nie świszczał a skrzydła ułożone były sztywno, co jakiś czas jednak machnęła nimi by utrzymać się w jednej, prostej linii lotu. Pilnowała ogonem, który ustawiony był równo i prosto za nią jednak nie za sztywno by nie utrudniać całej akcji, aby nawet na moment nie stracić równowagi. Nie leciała tak oczywiście bez przerwy – Pilnowała wiatru by wiał od sarniego drzewa do niej a że naturalnie lotki nie wdawały zbytecznego dźwięku, uderzając o powietrze, sówka zręcznie leciała w cieniu, robionym przez korony drzew. Oczywiście cały czas była czujna nie tylko na tym by w nim pozostać ale też by o nic nie zahaczyć, co mogłoby spowodować niepotrzebny hałas i spłoszyć "zwierzynę". Kiedy wiatr jednak w pewnym momencie zaczął wiać od niej do drzewa, Sowa natychmiast przechyliła się w przeciwną stronę do niego, zmieniając swoją trasę i przysiadając na gałęzi, wysoko i w cieniu ponad potencjalnym wzrokiem ofiary. Wyobraziła sobie teraz, że sarna zaalarmowana zapachem oderwie się na przykład od skubania trawy i zacznie rozglądać. Odczekała tak kilka uderzeń serca, po czym bezszelestnie odbijając się od gałązki zleciała na ziemie. Przed ptaszyskiem malował się krajobraz krzaków a pod jej nogami, podłoże pełne zeschłych i skrzypiących liści. No cudownie.. Hansel nie poddawała się jednak, dosyć zręcznie pazurami rozgrzebując niepotrzebne liście z drogi i ze spokojnym (oraz co najważniejsze cichym) oddechem na gołej ziemi bezszelestnie stawiała kolejne kroki. Było to oczywiście trudne, co jakiś czas na jej drodze pojawiały się natrętne gałęzie czy kamienie których nie dało się tak delikatnie przesunąć – Wtedy sowa po prostu łapała takiego "gagatka" w swoje ostre szpony po czym przenosiła sobie z drogi. Czasami pokusiła się o to by w swojej ziemnej drodze ostrożnie gdzieś zboczyć, kiedy to wiatr znów działał na jej niekorzyść a jeżeli były jakieś fragmenty tasy nie posiadające tej jakże irytującej kupy liści wybierała te opcję, stąpając cicho dzięki wbiciu szponów w suchą glebę która nie wydawała dźwięków. Zniżyła nawet postawę bardziej ku ziemi, nadal pilnując by pozostać dalej w cieniu, najdłużej jak tylko było to możliwe w cieniu, co jakiś czas korzystając też również z naturalnego kamuflażu w postaci wysokich krzewów. Naglę dane było jej taki jeden krzew pokonać, dlatego też sowa po prostu pilnując dalej wiatru zaryzykowała, przyciskając do siebie wszystkie członki przecisnęła się przez mała szczelinę między gałęziami krzewu gdzie krzew był goły i nie posiadał utrudniających zadanie liści. Była coraz bliżej, powoli poruszała się dalej w cieniu tyle ile mogła a wiatr sprzyjał jej, nie zdradzając zapachu. Podłoże jednak nie było tak wyrozumiałe i były pewne kupki liści które trzeba było przeskoczyć. Zirytowana sowa pewne elementy "przeganiała" po prostu za pomocą lotek, mocno zama.ch.u.j.ąc się skrzydłem aby przepłoszyć natrętne zielsko z drogi. Kiedy trafiło jej się coś, co przypominało kamień obejmowała to pazurami, po prostu przenosząc na bok jak to czyniła z kamieniami szlachetnymi. Czasem jednak, jeżeli natrafiła na kamień większy od siebie samej po prostu zgrabnie odbijała się od ziemi i jeżeli dała radę do bezszelestnie go przeskoczyła a jeżeli nie to lądowała delikatnie na nim, by nie wywołać za dużo hałasu po czym po krótkiej przerwie, ruszała dalej, zakamuflowana cieniem do swojego celu. Po męczarniach,wreszcie cichutko dotarła do drzewa. Cel wykonany! Jednak nie poprzestanie na tym. Magicznie w wyobraźni sowy, sarna zmieniła się we wściekłego Żubra. Zwierzę chciało zdeptać ptaka, dlatego też Hansel od razu spięła mięśnie i ugięła mocno swoje rabki, prawie dotykając brzuchem podłoża. Ponieważ taki wielki zwierz nie był zbyt szybki, sowa odbiła się od ziemi sprężyście, a w powietrzu rozłożyła skrzydła zagarniając powietrze przed siebie tak, aby jej ciało popchnięte zostało tą siłą w tył. Dla pewności wyciągnęła swoje proste ciało właśnie w tył aby cały ciężar przelał się właśnie tam. Żubr uderzył, nie trafił co bardziej go rozeźliło, dlatego też spróbował jeszcze raz, tym razem drugim kopytem a Hansel postanowiła znów zrobić to samo. Od razu zwarła i spięła swoje mięśnie, uginając przy tym swoje nogi, aż usłyszała skrzypnięcie wydobywające się z nich, czekając na dogodny moment. Gdy poczuła jak jej brzuch spotyka się z gruntem, energicznie rozprostowała nogi, odbijając się sprężyście i szybko w górę. Od razu gdy znalazła się w powietrzu rozłożyła swoje skrzydła sztywno, by mocno się nimi zamachnąć i odgarnąć mocną kulę powietrza przed siebie by wyrzucić ciało jeszcze bardziej w tył. Tak jak wcześniej pomagała sobie do tego wygięciem ciała w tył, przelewając tam również swój ciężar. Żubr jednak podjął ostatnią próbę, więc Hansel stwierdziła że da tej zabawie trochę świeżości – Spięcie mięśni i ugięcie mocne nóg, by prawie dotykać brzuszkiem gruntu. Kiedy kopyto szybko leciało w jej stronę, odbiła się w odpowiednim momencie energicznie i sprężyście od ziemi, rozkładając w powietrzu skrzydła. Teraz jednak zagarniała powietrze pod siebie a ciało wyprostowała by poszybować wyżej i tak uniknąć ataku. Dla pewności nawet docisnęła lekko ugięte nogi bardziej do ciała by te nie zahaczyły o atakującego. By nie był to koniec, żubr dostał skrzydeł i od razu wybił się, chcąc zranić Hansel rogami, prostu tuż w brzuch. Od razu mocniej machnęła skrzydłami aby wybić się wyżej po czym stwierdziła że "uskoczy" przed atakiem w prawo – Sowa odbiła się mocno od powietrza zagarniając je pod siebie, kiedy tylko już wybiła się trochę wyżej i napinając wszystkie mięśnie, podkuliła nogi pod siebie aby nie zawadziły po czym machnęła mocniej lewym skrzydłem, zagarniając więcej powietrza na lewo. Prawe skrzydło nie próżnowało i również odbiło trochę powietrza w tamtą stronę po czym sowa ustawiła ciało w linii prostej, delikatnie składając skrzydła aby stać się prostym i szybkim pociskiem i oddalić od ataku. I udało się!
Żubr stwierdził że zaatakuje teraz machnięciem kopyta w jej stronę. A dokładne w lewe skrzydło. Sowa nie mogła mu na to pozwolić, to też nie schodząc od razu z linii ataku, trwała tak przez moment pozwalając mu się zbliżyć. Machała wtedy energicznie i równomiernie skrzydłami by pozostać w miejscu a kiedy noga z racicą już leciały w jej stronę, sowa przechyliła się w przód, przestając tym samym machać całkowicie skrzydłami aby natychmiast opaść siłą grawitacji ku ziemi. Gdy tak spadała, ułożyła się prosto i sztywno, zważając tylko na ogon aby nie był za sztywny i mógł balansować ciałem po czym dla bezpieczeństwa docisnęła jeszcze wszystkie człony do siebie. Kiedy była blisko ziemi, rozłożyła skrzydła i machnęła nimi mocno by uniknąć upadku. I oczywiście ataku, co się udało! Znowu! Żubr jednak powiedział "Nie" i zaraz zawrócił atakując tak jak Mistyczna przy ich ostatniej nauce – Od góry. Sowa więc postanowiła zrobić tak jak ostatnio – Ustawiła swoje ciało w linię prostą, i niczym prosta i ostra strzała, przycisnęła do boków swojego ciała skrzydła jak tylko najciaśniej mogła, łeb zaś przycisnęła do szyi, jednak ustawiając go delikatnie w górę by ochraniać również początek grzbietu a ogon ustawiła nie tak sztywno jak resztę ciała by w razie czego odpowiednio zbalansować swój lot. Machnęła mocniej skrzydłami – teraz nie miała jak ostatnio gałęzi więc musiała sobie jakoś radzić. Odchyliła mocno swoje ciała do tyłu, napinając przy tym wszystkie mięśnie i zagarniając powietrze pod siebie, niczym petarda wykonała piruet zbliżając się niebezpiecznie do ziemi. Nie wylądowała a zeszła z linii ataku – no cóż plany są jednak zmienne jeżeli sytuacja tego wymaga. Na dzisiaj chyba już sobie odpuści wyimaginowanych latających żubrów i sarnich drzew.
Licznik słów: 1264
Hansel
Sowa
U: A,O: 3| Skr,Kż: 2 // A:W:1 Z:2 I:1 P:2 A:1
KP
Umiejętności magiczne/fizyczne: +4ST
Śledzenie/MP: +1ST
-1ST po rzutach na "widzenie maddarą"
-2ST w przypadku poświęcenia tury kompana
(nie tyczy się śledzenia i MP)
~Atuty~
Pamięć Przodków
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -2 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie).
Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności
Tropiciel
Raz na dwa tygodnie smok znajduje na polowaniu zwierzę dające 4/4 mięsa, niezależnie od tego czy go szuka. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Znawca Terenów
Raz na dwa tygodnie smok napotyka na polowaniu/wyprawie dodatkową zdobycz (dającą 4/4 mięsa), kamień czy dorodne zioło (w zależności od tego czego akurat szukał).
Drzewko Mistyka
Motyw Muzyczny