A: S: 5| W: 3| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,Pł,L,W,M,MP,MO,MA,Skr,Śl,Kż: 1| O: 2| A: 3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament; Pojemne Płuca;
Tiernan szukał spokojnego miejsca, takiego, by móc się skupić i wyciszyć. Z daleka od smoków. Puszcza była idealnym miejsce, w dodatku znalazł cudowną polankę. Pogoda dopisywała, nie było mu za gorąco, mimo futra. Nawet wiatr łaskawie powiał, gdy Kleryk przysiadł pod drzewem. Przyroda zawsze pomagała mu odnaleźć spokój potrzebny do treningów, zwłaszcza tak wymagających.
Postanowił zacząć od czegoś prostego, jak pierwsze nauki leczenia z Heulyn. Użył maddary by stworzyć iluzje smoka, młodego, w jego wieku z jednolicie szarymi łuskami i złotymi oczami. Smok leżał na boku, naprzeciwko Tiernana. Na jego ciele, konkretnie na łapie, powyżej łokcia, widoczne były trzy rany cięte, pozostałość po pazurach. Cięcia nie były głębokie, jednak krew zbierała się pomiędzy sąsiednimi łuskami. Tiernan obejrzał swoją iluzję, dodał do wyobrażenia wszystkie wewnętrzne elementy, by leczenie było realistyczne i wziął się do pracy.
Na krwawienie zamierzał użyć liści babki lancetowatej, iluzji, którą również stworzył w międzyczasie za pomocą magii. Dwa liście zmiażdżył w łapach, upewniając się, że puszczą sok i położył je na ranach.
– Nie denerwuj się, pomogę ci – szepnął do iluzji, choć wiedział, że i tak będzie spokojna. Iluzoryczny smok nie ruszał się, poza lekkim drżeniem zranionej łapy i unoszeniem i opadaniem piersi podczas oddychania. Odczekał dziesięć minut, aż liście babki nie nadawały się już do użytku i zdjął je. Następnie położył łapę na ramieniu smoka, powyżej rany i zaczerpnął więcej energii ze swego źródła. Energię wraz ze swą świadomością posłał ku iluzji. Najpierw przeszedł przez całe ciało smoka, oglądając całe żyły, zdrowe mięśnie, nieuszkodzone tkanki. Uczył się na pamięć układów komórek, tras, którymi płynęła krew, czuł bicie serca. Nie chciał, by w przyszłości, gdy będzie leczył prawdziwe smoki, coś poszło nie tak. Nie chciał wyrządzić żadnej szkody.
Gdy już był pewny, jak naprawić ranę, odnalazł uszkodzenie ciała swą świadomością wspomaganą przez maddarę. Odnalazł przerwane żyły, wyrwane łuski, przeciętą skórę. Skoncentrował się, wyobrażając sobie, jak drobne żyłki scalają się w jedno, jak zaczyna nimi znów płynąć krew. Przypilnował, by były drożne, by miały mocne ścianki. W jego umyśle skóra łączyła się, nie pozostawiając śladu po ranach. Łuski wskakiwały na swoje miejsce, tak samo mocne i całe, jak były przed zranieniem i na reszcie ciała. Przypilnował, by miały właściwy kształt, oraz by skóra nie była za gruba, tylko taka sama jak w tym samym miejscu na drugiej łapie iluzji. Każda tkanka, która została uszkodzona miała być naprawiona, nawet cienka warstwa tłuszczu, która smok posiadał miała być przywrócona. W wyobrażenie przelał maddarę i po chwili otworzył oczy.
Trzy cięcia zniknęły. Tiernan na wszelki wypadek wniknął jeszcze raz w ciało smoka, używając energii, upewnił się, że pod skórą też wszystko jest w porządku. Zadowolony, pozwolił sobie wrócić do swojego ciała i iluzja zniknęła.
Następna miała być trudniejsza. Tym razem Tiernan stworzył iluzję sporej wyverny, przypominającej wielkością i ogólną aparycją jedyną i niepowtarzalną Keezhekoni. Smoczyca również leżała na boku, prawym, a jej ciałem wstrząsały dreszcze. Lewe skrzydło sterczało pod dziwnym kątem, ewidentnie złamane. Złamie było otwarte, rana ciężka, skrzydło wysiało jedynie na błonach pomiędzy "palcami". Miejsce złamania znajdowało się w połowie długiej, cienkiej kości powyżej pierwszego stawu, licząc od miejsca,z którego skrzydło wyrastało. Rana obficie krwawiła, bo kość przebiła skórę, uszkodzona została także ważna żyła, doprowadzająca krew do skrzydła.
Tiernan sam stworzył iluzję, wiec nie musiał badać rany, wiedział, jak wygląda. Mimo to, położył łapę na barku smoczycy, by wniknąć do jej ciała, używając energii ze swojego. Zbadał drugie skrzydło, znów ucząc się na pamięć jego konstrukcji. Poznał układ kości, ich grubość i wypełnienie, ich kształt, zwłaszcza tej, która w drugim skrzydle była uszkodzona. Poznał trasy, którymi biegły żyły, zarówno te drobne, jak i większe, doprowadzające krew do całej kończyny. Później wycofał się, wracając do świadomości.
Zmarszczył czoło, myśląc o ziołach. Powinien użyć minimalnie trzech, więc użyje czterech, dla pewności. Użyje kwiatów dziurawca do sporządzenia naparu. Ukoi, przynajmniej częściowo, ból, który musiał być dotkliwy. Cztery jagody jałowca pomogą kości się prawidłowo zrosnąć. Z ususzonych liści jemioły zrobi gęsty napar, który podzieli na części, trzy da smoczycy do wypicia, czwartą nałoży na ranę. Pomoże to na obfite krwawienie. Napar z lawendy pomoże uspokoić pacjentkę, nieco ułatwić jej oczekiwanie na leczenie. Jedynie myślał o ziołach, nie wyobrażał sobie ich iluzji. Pamiętał, jak wyglądają, pamiętał właściwości. Gdy nadejdzie czas, będzie wiedział, jak sobie radzić.
Kładąc iluzji łapę na barku, ponownie posłał energię wgłąb jej ciała. Od razu zlokalizował ranę, już wiedząc, jak powinna wyglądać zdrowa kończyna. Najpierw wyobraził sobie, jak żyły, te większe i mniejsze, zrastają się, tworząc drożne kanaliki do przepływu krwi. Upewnił się, że będą znajdować się też na właściwych miejscach. Potem wyobraził sobie, że kość wskakuje na właściwe miejsce, scala się w jedno. Pokruszone krawędzie miały wpasować się w siebie, a w miejsce luk miały pojawić się wypełnienia identycznego rodzaju. Kość miała być mocna, nie cięższa i nie lżejsza niż jej bliźniaczka w drugim skrzydle. Szpik miał ją wypełniać, nie pozostawiając pustych miejsc. Kość miała być również osadzona w stawie, jak pierwotnie, by wpasowywać się w konstrukcję skrzydła. Każde uszkodzenie skóry miało zniknąć, nerwy miały się scalić i funkcjonować prawidłowo, przewodząc impulsy. Błona, naderwana w trakcie złamania powinna być napięta i ukrwiona, jak powinna, by skrzydło utrzymało wyverne w locie. Tiernan wlał w wyobrażenie maddarę, sprawdziwszy wcześniej czy o niczym nie zapomniał. Po wszystkim otworzył oczy.
Skrzydło wyglądało poprawnie, smoczyca wciąż lekko drżała, ale iluzja wyglądała na zdrową. Jak wcześniej, Kleryk wniknął jeszcze raz do ciała pacjentki, sprawdzając, czy wszystko poszło jak powinno. Leczenie wyglądało na udane. Zadowolony, uwolnił maddarę i iluzja zniknęła.
Samczyk był zmęczony. Podtrzymywanie iluzji kosztowało go dużo energii. Postanowił położyć się i zamknąć oczy choć na chwilę. Zdaży wrócić do domu przed zmrokiem.
Licznik słów: 927
A T U T Y
I. Wytrwały
II. Szczęściarz
III. Twardy jak diament
IV. Pojemne płuca
__________________
#bd2121 | #7d5c5c
art by tohrovin