A: S: 1| W: 1| Z: 3| I: 2| P: 2| A: 1
U: B,Pł,S,L,A,O,W,MP,MA,MO,Kż,Skr,Śl: 1
Atuty: Szczęściarz; Pamięć Przodka;
// inny czas
Kolejna samodzielna nauka... Tym razem kamuflaż. Etain szła lasem, dopóki nie znalazła polanki. Była dość mała, zarośnięta wysoką trawą, a na jej środku znajdowało się potężne drzewo. Idealnie.
Zaczęła od przypomnienia sobie podstaw kamuflażu. Z dawnej nauki pamiętała, że jest to sztuka służąca do ukrycia się w różnych warunkach, tak aby nie zostać zauważonym przez inne istoty w pobliżu. Zawsze myślała, że chodzi tylko o zwierzęta i drapieżniki, ale jakby się nad tym zastanowić – można przecież ukryć się też przed wrogiem, na przykład jakimś mrocznym elfem. Albo innym smokiem… Warto to zapamiętać.
Czego można użyć przy kamuflażu? Z tego, co słyszała, wszystkiego. Przede wszystkim błota, ziemi, liści, traw, szyszek... Pamiętała również, że zakamuflować trzeba nie tylko wygląd, ale i zapach. Zapach smoka był bardzo charakterystyczny; była pewna, że nie wystarczy byle jaki kwiatek, by go zamaskować. Do tego za pewno można użyć mocno pachnących kwiatów albo żywicy, chociaż i tak nie była pewna, czy to wystarczy. Co jeszcze mocno pachniało? Wątpiła, czy posunęłaby się do posmarowania się odchodami zwierząt, a tylko one przychodziły jej na myśl. Skrzywiła się. Nie, może jednak te kwiatki wystarczą.
Teorii dużo nie było, więc po przypomnieniu sobie tych kilku informacji postanowiła wykorzystać je w praktyce. Podeszła do drzewa rosnącego na środku polanki i rozpoczęła kopanie obok niego; tak jak na to liczyła, niedługo potem dokopała się do wilgotniejszej ziemi, żeby nie powiedzieć błota. Starała się nie rozwalać wykopanej ziemi na wszystkie strony, aby jej działalność w tym miejscu nie była widzialna na pierwszy rzut oka i żeby łatwiej potem było ją zamaskować, chociaż to i tak pewnie nie będzie możliwe w stu procentach. Rozpoczęła pracę; pokryła się błotem cała, rozpoczynając od ogona, poprzez skrzydła, tułów, brzuch, łapy, szyję i łeb, kończąc na złotych rogach, na które zwracała szczególną uwagę, ponieważ były widoczne z daleka. Dużą ilość ziemi dała też na podgardle, którego żółto-złoty kolor trzeba było mocniej przykryć.
Kiedy była usmarowana błotem od góry do dołu i w miarę usatysfakcjonowana swoim dziełem, zaczęła pokrywać się różnymi listkami; przysypywała się też suchą ziemią i trawami. Kładła je wszędzie gdzie się dało, używając nałożonego wcześniej błota jako swego rodzaju klaju. Na koniec zerwała kilka mocno pachnących kwiatów i nasmarowała się nimi w kilku miejscach, aby zamaskować swój zapach. Podeszła też do drzewa i wzięła trochę żywicy, po czym dała jej trochę na pysk i szyję.
Uporządkowała trochę miejsce, z którego brała materiały do zakamuflowania się, aby jej obecność tu nie była zauważalna na pierwszy rzut oka – zakopała wykopany dołek, po czym wykopała inny, płytszy, tuż obok drzewa. Położyła się w nim, chowając się też częściowo za wysokimi trawami, po czym wyczarowała sarnę. Miała wyglądać, pachnieć, smakować i w ogóle być jak taka prawdziwa sarna; miała jednak trochę bardziej wyczulone zmysły niż taka zwyczajna. Miała pojawić się dwa ogony od Etain i spłoszyć się, jeśli cokolwiek wyczuje.
Przelała maddarę w twór, a sarna pojawiła się. Zaczęła skubać spokojnie trawę; wyglądało na to, że nic nie wyczuwała. Czyli ćwiczenie się udało! Etain podniosła się z ziemi, a sarna zniknęła z cichym pyknięciem. Smoczyca otrzepała się dokładnie z ziemi i liści. Ćwiczenie było zakończone. Teraz Ametystowa postanowiła spróbować kamuflażu innym sposobem: używając maddary.
Skoncentrowała się. Wyobraziła sobie chmurę. Sprawiała ona, że obiekt w niej schowany był niewidzialny; była, jak można się domyślić, przezroczysta, nie miała smaku ani zapachu, jej temperatura była równa otoczeniu. Nie miała faktury, ponieważ jej konsystencja była podobna do mgły. Jej inną ważną właściwością było to, że nie przepuszczała zapachów; owszem, przepuszczała powietrze, ale była wybiórcza – zapachy nie mogły się przez nią przedostać. W ten sposób Etain miała być niewyczuwalna zapachowo i nie było jej widać. Tchnęła maddarę w twór.
Stała w chmurze obok drzewa przez chwilę, na trawie. Po kilku uderzeniach serca w zasięgu wzroku Ametystowej pojawił się mały, biały królik. Smoczyca stała bez ruchu, aby nie wywoływać żadnych dźwięków. Stała w chmurze obok drzewa przez chwilę. Starała się nawet nie oddychać za głośno, bo wiedziała, że króliki mają bardzo dobry słuch. Zwierzątko pokręciło się trochę to tu, to tam, skubiąc co jakiś czas trawę; po chwili odbiegło w jakąś tylko sobie znaną stronę. Kamuflaż najwyraźniej zadziałał.
Ćwiczenia były najwyraźniej wystarczające, bo ani sarna, ani królik nie dowiedziały się o jej obecności. Etain zlikwidowała magiczną chmurę, po czym wzbiła się w powietrze i odleciała.
Dodano: 2017-09-01, 09:48[/i] ]
Ametystowa Łuska, a właściwie teraz już Zorza Poranku, przybyła do Sosnowego Boru późnym popołuniem. Już kiedyś odwiedziła to miejsce, aby pouczyć się w samotności którejś umiejętności. Teraz nie miało być inaczej, z wyjątkiem tego, że tym razem miała nauczyciela, a właściwie to nauczycielkę. Już kilka wschodów temu poprosiła swoją mistrzynię, Keezhhekoni, o naukę śledzenia; jako, że była juz teraz pełnoprawnym łowcą, ta umiejętność mogła się jej bardzo przydać.
I właśnie dlatego była tutaj, w Sosnowym Borze. Przysiadwszy na miękkim mchu, z przymkniętymi oczami, wyczekiwała swojej nauczycielki.
Licznik słów: 804