A: S: 4| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1
Atuty: Silny; Oporny magik; Twardy jak diament
Śledzenie, ta umiejętnośc była mu bardzo potrzebna do zostania łowcą, tak więc znalazł odpowiednie miejsce do nauki i rozpoczął swoje ćwiczenia. Miał świadomość że nie trzeba przyjmować do tego jakiejś specjalnej pozycji, ale mimo to ugiął delikatnie łapy, żeby nie rzucać się aż tak w oczy po czym ruszył powoli przed siebie. Najpierw postanowił poćwiczyć różne taktyki, zaczął od chodzenia po czymś na kształt zygzaka, następnie zaczął chodzić po okręgach, a na koniec poszedł prosto przed siebie, uznał jednak że ostatnia taktyka nie nada się na wiele, smok musiałby mieć bowiem wiele szczęścia żeby napatoczyć się akurat na jakiś ślad. Wybrał zatem swoją ulubioną taktykę jaką było chodzenie po dużym zygaku. Poruszał się ze średnią prędkością, nie za wolno żeby nie zajęło mu to wieków i nie za szybko, żeby niczego nie przegapić. Idąc korzystał ze wszystkich zmysłów, no może prócz dotyku i smaku. Rozglądał się czujnie w koło, analizując wszystko co znajdowało się przed nim i wokół niego, badał ziemią, szukając choćby najmniejszych zagłębień, odchodów, krwi, a nawet wygniecionej trawy czy rozrytego podłoża, wszystko co nie pasowało do krajobrazu, mogło być znakiem że gdzieś tutaj mieściło się zwierzę, które można było upolować. Poza tym oglądał krzewy, czy nie mają połamanych gałązek, czy nie są powyrywane, czy nikt ich nie obgryzł, a także pnie drzew bo gdyby szukał rogatego zwierza, mógłby znaleźć ślady rogów, albo nawet futro które zaklinowałoby się w korze. Poza tym wiedział dobrze, ze wzrok był najlepszym zmysłem służącym do poszukiwania kamieni szlachetnych, teraz skupiał się jednak na zwierzu. Słuchał otoczenia, docierały do niego odgłosy ptaków, słodkie trele jesienno-letnie, ale nie słyszał zadnych ryków, chrząknięć, krzyków, ani innych dźwięków mogących doprowadzić go do większego zwierza, albo ptactwa. Mimo to dalej starał się oddzielić dźwięki otoczenia od odgłosów zwierzyny. Na koniec warto dodać że węszył, bliżej ziemi i wyżej ponad nią, woń przecież mogła się unosić na różnych wysokościach, zwierzyna mogła zostawić ślady oznaczać teren, tyle było możliwości ! Kiedy po długich poszukiwaniach samczyk znalazł wreszcie kępkę futra, zaczął ją dogłębnie analizować, jaki miała kolor, fakturę itp. itd., wszystko co mogło mu wskazać ewentualnego posiadacza. Miałą silny zapach, który samczyk sobie zanotował w łepetynie po czym zaczłą węszyć za dalszymi śladami zapachowymi, rozglądając się przy tym i szukając. Nie zajęło mu wiele czasu kiedy natknął się na bardzo głębokie odciski kopyt w ziemi, te niewątpliwie należały do konia, ale nie wyglądały też dokładnie tak jak kopyta zwyczajnego konia, a i zapach nie odpowiadał takiemu zwyczajnemu koniu, miał w sobie jakby coś wiecej z…bagna i wody. Samiec zaintrygowany zaczął szukać nasłuchując, węsząc i rozglądając się bacznie, coraz więcej bodźców związanych z tym zwierzem do niego docierało więc węszył i tropił dalej. Znalazł po drodze obtarte drzewo oraz ślady otoczone zaschniętym częściowo błotem, to jednak nie było dziwne bo zbliżał się do bagna. Był teraz nieopodal bajora, nie chodził już zygzakiem bo kierował go trop, dostrzegł także połamaną trzcinę a woń, prócz zapachu bagien była bardzo silna. Wygladało więc na to że koniowaty gdzieś tutaj musiał być, Biały oglądał ślady i oglądał ale niezależnie od tego jak je oglądał, te prowadziły go do bagna. Uznał więc że zwierze musiało utonąć, zdziwił go jednak fakt że wyskoczył na niego jakiś „bagienny jednorożec”, który w dodatku miał go zamiar zaatakować. Tu się nauka śledzenia kończyła a zaczynał szaleńczy bieg, ucieczka przed wygłodniałą kelpie.
Kiedy samiec oddalił się na taką odległośc, że śmierć przestała ziajać mu po karku, ruszył na kolejne poszukiwania, tym razem może czegoś mniej morderczego wiec ruszył niezbyt szybko przed siebie, węsząc zawzięcie. Docierała do niego woń coraz liczniejszych drzew, krzewów, ziół, zanikała za to woń bagien, albo raczej jego odór. Samczyk rozglądał się, szukając śladów, ale nie potrafił znaleźć niczego, parł mimo to uparcie na przód, przecież jak będzie polował i na nim spocznie obowiązek karmienia stada, to nie może się poddawać. Zaczął zatem badać teren dokładniej, aż tu nagle spostrzegł kilka par krótkich, patykowatych śladów, które jakby składały się z czterech krótkich patyczków z pazurkami. Obadał je, podobne widział u jakiegoś samotnego kruka więc musiał to być ptak, tylko jaki ptak chodził po ziemi ? W myśli Chalcedonu tylko głupi ptak. Po chwili znalazł też kilka odchodów, powąchał i szybko tego pożałował czujac silny, kurzy zapach który myślał że mu przeżre nos, tego zapachu na [pewno nie zapomni. Szukał więc dalej i dalej, węsząc za charakterystycznym zapachem, ślady były świeże aż za świeże, pojawił się wiec w krótce zapach, a nawet podwójny krzyk z oddali. Słyszał to już gdzieś kiedyś na rozległych łakach więc jak stwierdził zwierzęta musiały być blisko i sądząc po ilości łapkowych odcisków, było ich co najmniej cztery. Im bliżej był celu, tym ciszej szedł, już niemal msię skradając na ostatnim odcinku. Znalazł jakieś pióra, znów odchody, rozgrzebaną ziemią, aż w końcu znalazł je, cztery bażanty, trzy samice i okazały samiec dziobały w poszukiwaniu robaczków w ziemi. Chalcedon zamachał ogonem i podskoczył do nich chcąc się pobawić ale…cóż, tym razem to on byłdla nich jak ta kelpie. Wrócił więc do jaskini niepocieszony, ale bogatszy o nowe zdolności i o nowe zwierzęta w swoim mózgowym katalogu, atlasie przyrody.
Licznik słów: 842
Daddy's little psycho and mommy's little soldier
Przedmioty posiadane:
Pożywienie: 0/4
Kamienie: –
Inne: łuska śledzia, kryształ pojętnego ucznia, wiecznie naładowany Kryształ Gladiatora
Żetony: srebrny x3
Atuty:
Grupa I: Silny
Grupa II: Oporny magik
Kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST. Atut uniemożliwia zostanie magiem i uzdrowicielem
Grupa III: Twardy jak diament
-1 ST do testów na Wytrz.
Grupa IV:
Żurawina

S:1, W:1, Z:1, M:1, P:2, A:1
L:1, A:1, O:1, Kż:1
kolor wypowiedzi- firebrick/#B22222
Sometimes I need to apologize. Sometimes I need to admit that I ain't right. Sometimes I should just keep my mouth shut