A: S: 4| W: 2| Z: 5| I: 1| P: 1| A: 1
U: B,Pł,MA,L,S,M,W,Kz,Skr,MO,MP: 1| A,O,Śl: 2
Atuty: Szczęściarz, Oporny magik, Twardy jak diament
Młoda podłapała humor samca. Dobrze było się pośmiać i mieć do siebie samego dystans. Lubiła sprawiać komuś radość, smutki i zgryzoty już za długo gościły w smoczych sercach.
Nadęła policzki, ale do wody nie podeszła, otrząsneła się tylko, ale zaraz przyjęła mądrą minę, mrużąc powieki.
– Wiesz, musisz ją głaskać, tak delikatnie, aby nie zechciała cię zjeść, pochłonąć w całości. Chodzisz powoli, dlapiesz jej dno, może się tlochę lozluźni – mówiła całkiem poważnie, chociaż w jej ślepiach jaśniało wyraźne rozbawienie. W sumie to nie całkiem głupie, bo woda potlafi być gloźna. Szłam ostatnio zatoką, oglądając białe grzywacze. Latały tam czalne lybitwy, chcąc podbielać jedzenie mewom i innym ptakom. Były niezwykle szybkie i sklętne, jedna jednak zbyt mocno zapikowała i wpadła w wodę. Szamotała się, biła długimi skrzydłami, chcąc wzlecieć w gólę, ale jej pióla pochłonęły wodę, a potem zaklyła ją fala, wypłynęła na wierzch rzucona przez pląd i znowu poszła na dno, aż zniknęła w odmętach, połknięta w całości – opowiadała, a jej głos stał się zamyślony, jakby odległy.
Leciałam w dół, jakbym chciała połączyć się z wodą co-łamie-kości i połyka-w-całości. Tafla Zimnego Jeziora była gładka, lśniła pięknie, jakby mnie przywołując. I przez jedną małą chwilę naprawdę zwątpiłam w to, czy moje skrzydła podołają temu, aby wznieść mnie w górę. Serce zabiło zdradziecko ze strachem, zacisnęłam szpony, zmrużyłam oczy, a potem nieco rozpaczliwie wyrzuciłam potęzne pierzaste skrzydła na boki, wiatr wypełnił błony, szarpnęło mną i wniosłam się pionowo w górę.
Strach ma wielkie oczy.
Jestem silna, nic mnie nie pokona, nawet ta zdradziecka miłość, co łamie serce.
Gwiazdka zamrugała powiekami, potrząsając kanciastym łbem.
Rozejrzała się i wtedy właśnie jej nozdrza otoczył ciemny gryzący w nozdrza dym. Odruchowo wciągnęła powietrze, ale to sprawiło, że opary wypełniły jej gardło, zaczęła kasłać rozpaczliwie, nie przywykła do podobnych doznań.
Rozłożyła błoniaste granatowo srebrne skrzydła i zamachała nimi silnie, chcąc rozwiać ten cały dym.
Spojrzała z wyrzutem na samca, a potem uśmiechając się krzywo po chochlikowemu, wciągnęła powietrze i stworzyła słabe opary z lodu, chłodna chmura z wyplunięciem powietrzatrafiła w gorącą taflę, zamieniając się w lód, ochładzając nagle kipiel koło samca, tam gdzie się z nim stykała.
Licznik słów: 352