OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zdawał sobie sprawę, że również Kruczopióremu nie było dane żyć więcej pod Barierą. Właściwie nie wiedział, czy smok umarł pośród Ognistych, czy wyruszył na wyprawę poza tereny swojego stada. Dotychczas, ponieważ ze słów Tnącego wynikało, że jego mistrz doczekał się śmierci pośród Wolnych. Mógł tylko domyślać się, dlaczego.Wiadomość o jego śmierci dotknęła jego umysłu. Tak jakby jedna z ran, która dopiero co zdążyła się zagoić, znów się otworzyła i wybuchła potokiem krwi.
Ich życie była bezsensowne, bezcelowe. Ich decyzje nie miały znaczenia. Co z tego, że władał potężną mocą, skoro jego czyny nie miały żadnego znaczenia? Mogli się bronić, mogli uderzać, mogli... nie mogli. Były to tylko pozory. Gdy mordercy hasali po Wolnych Stadach, mimo że zabierali im życie, oni musieli wciąż drżeć o swoje stada. O swoje pisklęta, wnuki. O historię.
Myśli nie bolały już tak, jak kilka księżyców temu. Choćby jego życie nie miało sensu, chciał nadać go młodszym pokoleniom. Przecież całe ich istnienie sprowadzało się do tej jednej rzeczy, prawda?
Pałeczkę uczenia podstaw magii przejął więc Płomień. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, w końcu sam zajmował się na co dzień maddarą.
Lekko spuścił brwi, gdy adept obruszył się na jego pytanie. Nie było to wbrew pozorom takie oczywiste, w końcu nie wiedział, co chciał stworzyć Ognisty.
– Przyszły czarodziej? – zapytał, dla odmiany unosząc lekko brwi. – Może i byś mógł. Tylko w jakim celu? – zapytał tonem, który sugerował, że sam Znamię zna odpowiedź na to pytanie. Jednak najwyraźniej chciał ją usłyszeć z pyska adepta.














