A: S: 2| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 3
U: W: 1
Ingmar przelatywał nad terenami wspólnymi, szukając odpowiedniego miejsca na trening. Już myślał, że nie uda mu się to w tym życiu, jednak niedługo potem, gdy już miał się poddać, zauważył łąkę głazów. Była idealnym miejscem do nauki skoków!
Zadowolony nawet nie zwracał uwagi na smoki, które już się tutaj znajdowały, po prostu wylądował gdzieś niedaleko. Najpierw tylne łapy, później przednie, obie pary ugięte. Odwrotnie, jak przy skoku i... ha, udało mu się! No cóż, następne w kolejce do treningu było latanie, ale je będzie musiał sobie odpuścić, przynajmniej dopóki wiatr się nieco nie uspokoi.
– Skok przydaje się nam podczas wielu czynności. Jest niemal nieopisaną pomocą, gdy chcemy czegoś dosięgnąć, a nie potrafimy lub nie możemy latać. Gdy musimy ominąć jakąś przeszkodę, ale nie da się jej przejść... Również, gdy chcemy zacząć latać. – usiadł, rozluźniając się. Poprzedni trening biegu nieco dał mu się we znaki i dopiero dochodził do siebie, a już chciał się brać za następny trening... musiał sobie narzucić takie tempo, w końcu tyle czasu się lenił... – Może się przydać również podczas biegania w terenie, polowania, ataku, bądź też obrony. – tak, definicja i użycie skoku wydawały mu się głupie, ale chciał jeszcze chwilę odpocząć, zanim zacznie trening...
Najpierw, jak zawsze, pozycja startowa! Wstał. Miał rozstawione, ugięte łapy. Tylne nieco bardziej. Ogon wisiał luźno, jednak utrzymywał się na jednym poziomie z prostym kręgosłupem oraz nieco pochylonym łbem. Skrzydła mocno docisnął do boków, cały czas myśląc o tym, że to nie trening lotu, tylko skoku. Skrzydła musiały być nie rozłożone, ale jednocześnie nie mogły być zbyt blisko boków, żeby nie krępowały ruchów.
Ingmar postanowił zacząć od krótkiej rozgrzewki. Kilka skoków powinno wystarczyć... ugiął tylne łapy jeszcze bardziej, patrząc przed siebie. No, miał tam trochę miejsca. W pewnym momencie mocno odbił się łapami od ziemi, po czym wyciągnął przed siebie przednie łapy. Wyglądał teraz, jakby chciał dotknąć gwiazd... dopóki nie zaczął spadać. Wtedy to pochylił ciało ku dołowi, a przynajmniej jego przednią część. Ugiął przednie łapy i wylądował na nich miękko. Zaraz również tylne, ugięte łapy były na ziemi. Ogonem cały czas, oczywiście, balansował, aby być w powietrzu jak najdłużej, a jego wyciągnięte ciało pozwalało mu skoczyć jak najdalej. Postanowił spróbować czegoś nowego. Stojąc w pozycji startowej ugiął mocniej nie tylne, a przedni łapy, i to właśnie z nich się wybił. Nie mógł patrzeć do tyłu, a więc zrobił to wcześniej, starając się zapamiętać teren, aby na nic nie wpaść. Teraz pozostało mu tylko balansowanie ogonem, by wylądować w tym miejscu, z którego zaczął. Tym razem najpierw tylne, a dopiero później przednie łapy dotknęły ziemi. Oczywiście były ugięte, aby zapewnić Cieniowi bezpieczne lądowanie. Wylądował nieco bliżej niż punkt, w którym zaczął, ale nie przejął się tym. Poprawił pozycję, ustawiając nieco lepiej skrzydła oraz ogon, po czym spojrzał w lewo. Czysto. Ugiął mocniej prawe łapy, aby zaraz wybić się z nich. Ogonem balansował na każdy możliwy sposób, machając nim dziwacznie, byle tylko udało mu się skoczyć jak najdalej. Instynktownie już ugiął lewe łapy, lądując na nich, a prawe niedługo po nich dotknęły ziemi, uginając się jeszcze w powietrzu. Pisklak postanowił powtórzyć ten manewr, tylko, że w drugą stronę. Po poprawieniu pozycji ugiął mocno lewe łapy, po czym wybił się z nich, kierując cały swój ciężar ciała na prawą stronę. Przygotował się do lądowania uginając wszystkie łapy, po czym wylądował – najpierw prawe, a później lewe łapy dotknęły ziemi. Ogon nieco go bolał od tych manewrów, a to przecież dopiero początek...!
Zobaczył przed sobą jedną z mniejszych skał. Za nią było jeszcze kilka, zupełnie, jakby ktoś porozrzucał je tutaj, idealnie dla treningu Cienia! Postanowił najpierw przeskoczyć tą skałę. W tym celu ustawił się w odpowiedniej pozycji, uginając łapy, unosząc ogon, obniżając łeb i przyciskając skrzydła do ciała, po czym ruszył biegiem. Spokojnie, nie galopował, ale też nie truchtał.. Będąc blisko przeszkody ugiął mocniej tylne łapy, wybijając się z nich. Wyciągnął się w górę, przednie łapy kierując właśnie w tę stronę. Nie poczuł bolesnego uderzenia kamienia, co było dobrym znakiem. W pewnym momencie, gdy zaczął spadać, przechylił się w dół, by wylądować na ugiętych, przednich łapach. Tylne również były ugięte, ale one później dotknęły ziemi. Ingmar odwrócił się, po czym spojrzał na kamień. No, teraz czeka go skok wzwyż... a właściwie, to seria skoków wzwyż. Ugiął mocniej tylne łapy, chociaż te przednie również były nieźle ugięte, a w pewnym momencie wybił się z nich wysoko, jak najwyżej, używając naprawdę dużej części swojej siły. Aby sobie jeszcze pomóc, wyciągnął przednie łapy w górę, a gdy cały był już nad kamieniem, przechylił je dół. Ugięte przednie, a później znacznie mocniej tylne łapy dotknęły ziemi, ale nie było czasu na odpoczynek. Ingmar, gdy tylko jego tylne łapy dotknęły ziemi, wybił się z nich, ponownie wysoko, cały czas pilnując, aby nie stracić balansu. Ogon grał tutaj niezwykle ważną rolę... Oraz łapy, również łapy, które pomagały przy skoku. Kolejny kamień nie był bardzo wysoko, a raczej dość daleko, więc Ingmar musiał wyciągnąć ciało w przód. Wylądował najpierw przednimi łapami, a później tylne znalazły się na kamieniu. No, jeszcze kilka takich kamieni i wystarczy... Ah, no tak, gdy tylko tylne łapy Cienistego opadły, od razu mocno ugiął je, by skoczyć w przód, na kolejny z kamieni. Tam wylądował; przednie, a później tylne łapy dotknęły gruntu, jednak to nie był koniec. Tym razem to lewe łapy musiały mocniej się ugiąć, ponieważ Ingmar przeskakiwał w prawo. Wybił się z lewych łap, balansując ogonem i kręcąc nim dziwne koła, aby skoczyć jak najdalej. Niemal wykonał coś w rodzaju smoczego szpagatu w powietrzu... ale w końcu wylądował na kamieniu obok. Prawe, ugięte łapy, a później dopiero lewe były na ziemi. No, właściwie to na głazie... Na ziemi dopiero miały się znaleźć. Zeskoczenie? Tego jeszcze nie próbował!
Młodziak stanął na 'krawędzi' kamienia, po czym ustawił się w odpowiedniej pozycji. Zrobiwszy to, ugiął tylne łapy i zaraz mocno wybił się z nich, patrząc przed siebie i nieco w dół. Znalazł odpowiednie miejsce na lądowanie! Musiał teraz tylko dobrze balansować ogonem, by tam trafić. Przekręcił się nieco w prawo, po czym ugiął mocno przednie łapy, lądując na nich. Tylne zaraz po nich dotknęły ziemi, a Ingmar wylądował na twardym gruncie cały i zdrowy, w co sam nie chciał za bardzo uwierzyć.
No, udało się!, pomyślał, po czym jeszcze raz ugiął łapy i skoczył w górę. Zaczął machać skrzydłami, by utrzymać się na odpowiedniej wysokości, po czym odleciał w stronę terenów Cienia. Później jeszcze trochę potrenuje... został mu już tylko lot.
No, i cała masa innych umiejętności, ale jeśli chodzi o doszkalanie się na jego poziomie, uznajmy, że został mu tylko i wyłącznie lot.
Licznik słów: 1089