A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 3| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,A,O,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 1| MP,W,Lecz: 2
Atuty: Ostry węch, Kruszyna, Skupiony
Marę zbudził mentalny impuls wzywający uzdrowiciela. Nie był skierowany bezpośrednio do niej, ale wiedziała, że nie pochodził od nikogo z Wody, ani raczej także Ognia. Przeciągnęła się, ziewnęła cicho i rozejrzała się po grocie, po czym po cichutku opuściła ją i skierowała się na miejsce wezwania. Do Uzdrowiciela jeszcze trochę jej brakowało, ale pierwsze leczenie miała już za sobą, więc nada się, tym bardziej, jeśli w ogóle potrafiła leczyć, a Cienistym brakowało własnego Uzdrowiciela.
Dotarła na miejsce jakiś czas po impulsie, więc Miedziana musiała być cierpliwa. Przeklęta zbliżała się do niej powoli, z daleka będąc na widoku. Patrzyła na smoczycę podejrzliwie i ostrożnie, jednak nie zauważyła nic, co mogłoby zaniepokoić. Chyba faktycznie potrzebowała jedynie leczenia.
– Witaj, jestem Przeklęta Łuska, Kleryczka Wody. – przywitała się chłodnym tonem, zatrzymując kilka kroków od Adeptki. Od razu zauważyła, że samica w jakiś dziwny sposób mruży ślepia, często mruga, ewidentnie jej coś przeszkadzało. Czyżby o to chodziło?
– Widzę, że potrzebujesz pomocy ze ślepiami. Podejdę, postaraj się proszę stać spokojnie, muszę Cię obejrzeć. – powiedziała, odczekała, aż smoczyca kiwnie łbem, odpowie, czy cokolwiek innego wyrażającego akceptację, dopiero wtedy podeszła do niej blisko i przyjrzała się oku. Było nieco podrażnione, nie było w nim widać żadnego ciała obcego, bez wątpienia wszystko wskazywało na zapalenie rogówki.
Kleryczka przywołała do siebie po jednej sztuce ostróżeczki polnej i żywokostu ze składzika ziół Cienia. Najpierw wykorzystała dobrze wysuszony korzeń żywokostu, roztarła go na proszek. Stworzyła kamienną miseczkę z maddary, do której wsypała proszek i zagotowała w niej wodę wraz z ziołem. Długo gotowała wywar, a kiedy był już gotowy, powoli go schłodziła.
– Ten wywar wkropię do Twoich ślepi po kilka kropel. Są chłodne, nie będzie piekło, przyniesie Ci ulgę. Nie ruszaj się przez chwilę, żebym dobrze trafiła. – wzięła miseczkę z wywarem, po czym przechyliła delikatnie ponad łbem Miedzianej. Krople powoli kapały z miseczki wprost do ślepi Cienistej smoczycy. Odłożyła miseczkę, wzięła płatki ostróżeczki polnej i w drugiej kamiennej miseczce polała je gotującą się wodą. Zanim położyła sparzone płatki na ślepiach smoczycy, wkropiła jeszcze kilka kropel poprzedniego wywaru i dodała – Zrobię Ci okład na ślepia, wystarczy poczekać aż wyschnie i sam odpadnie. – mruknęła, po czym przyłożyła płatki ostrożnie na zamknięte powieki. Działanie lecznicze ziół powinno już dać jakieś efekty. Teraz czas na maddarę.
– Dotknę teraz Twojej skroni, ponieważ muszę maddarą pomóc zregenerować się ślepiom. – poinformowała ją, po czym przyłożyła łapę do skroni samicy. Wypuściła impuls z maddary do jej ciała, zlokalizowała ślepia i zapalenie. Na początek pozbyła się wszelkich zanieczyszczeń, bakterii i drobnoustrojów. Zapalenie rogówki w końcu na tym właśnie polegało – bakterie atakowały oko. Przeklęta skupiła się, aby odnaleźć wszystkie zarazki i pozbyć się ich z organizmu smoczycy. Nie spieszyła się, wolała zrobić wszystko wolniej, ale za to porządnie. Kiedy była już pewna, że bakterie zostały wyeliminowane, skupiła się na samej rogówce. Była naruszona i podrażniona, więc Mara zaczęła pobudzać komórki do szybszej regeneracji, odbudowy prawidłowej powłoki, zadbała, by nie powstały żadne blizny czy ubytki. Wzorowała się na pozostałych zdrowych tkankach. Później zadbała także o odpowiednie nawilżenie oka, bo i to tworzyło ochronę dla ślepia, a łzy oczyszczały oczy ze wszystkich zanieczyszczeń. Upewniła się, że ślepia są juz w dobrym stanie, przestała przelewać maddarę w ciało smoczycy i puściła jej skroń. Przyjrzała się ślepiom smoczycy i efektom swojego leczenia. Oby poskutkowało.
/ 1x ostróżeczka polna, 1x żywokost
Licznik słów: 554
Cień forever.