A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
Przychodzili kolejni. Innej rasy, innego wyglądu, innych wyznań, innych przekonań, innych snów, wszyscy przyszli z tego samego powodu. Autorytarny szept przyprowadził wszystkich, jacy usłyszeli dźwięczność żelaznych strun głosowych. Wszakże Uran nie miał zamiaru rozglądać się po zgromadzonych. Słyszał ich, to było wystarczające. Bezimienne kroki, szepty jak na targu przekazywane pomiędzy pokoleniami, gorączkowo ruszające się żuchwy. Wszystko na miarę huraganu rozkoszowało się posmakiem cichych traw obrastających ziemię terenu.
Runa nieoczekiwanie wzniosła się w powietrze.
Nastało zimno.
A niebo obrosło w powłokę idolatrii.
Niezwłocznie filary porośnięte dymem spadły z niebios, gdy tylko Uran podniósł leniwie swój łeb. Krzyki, piski, wszelkie słowa odbijały się echem od bębenków słuchowych młodzieńca. Nic, naprawdę pustka, nic nie przechodziło obok, nic nie wchodziło, nic nie wychodziło. Diametralna cisza, czysta jak łza ropuchy o poranku. Smoki wydzielały odory, bały się cienistych wodospadów, lecz on tylko obserwował jak czarna brać spada gniewnie na zielonkawy puch. Wiła się szaleńczo, emanowała zimnem, rozprzestrzeniała swe cielska.
Nad powłoką patrzył on, Xiuhcoatl, o uśmieszku złowrogim. Łuska turkusowa mieniła się nad magicznym kurhanem, zdziczałe oczyska, dwie kropki, wlepiały się w jego ślepia. I tak patrzył na twór swojej wyobraźni, oblizujący swe pękające wargi.
Niemniej stoicki spokój nie ustępował, głaz stał jak przedtem.
I nic go nie interesowało, oprócz następnej linii tekstu. Kolejny poemat, kolejny dramat, kolejne słowa spadające kaskadą, kolejny werset i traktat. Moment. Łza spływała po poliku, czując wszystko i nic. A w środku pożądanie, hołd i latria, tańczyły razem na rosie wylewającej się z oczodołów. Chciał rozumieć „macki“.
Wdychane powietrze jakby raniło jego nozdrza.
Jednak nie chciał przestawać.
Neptun uciekł. Coś krzyczał, jęczał, lecz to nie dla Uranu.
Uran żył.
Oddychał, czuł, kochał.
Przez chwilę.
Mrugnąwszy dwa razy, otępiał nie ze strachu, lecz też z samotności tej emocji. Był sam, jedyny który chciał zrozumieć dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. Nic nie słyszał. Nadal. Rozejrzał się, zauważył armagedon. Krew, zima, strach, ból, przerażenie. Próby.
Właśnie, próby. Dym atakował poniektóre istoty zgromadzone, toteż widząc to, wstał leniwie. Rozmazany obraz iskrzył, martwił zapachami... oczy skierowały się ku Niebotycznemu Kolcowi. Starszemu z kosturem, który ochraniał wszystkich swą maddarą. Później zauważył Sayperith, jak zawsze piękną, która próbuje im dopomóc. Już przymknął oko na jej pozycję oraz mężną postawę jakiejś linii na horyzoncie.
Nie miał wyboru.
Westchnąwszy, wyobraził sobie osnowę kilkuset cienkich linek o kolorze cynobru, jaka powstaje na karapaksie gigantycznej osłony. Miała się dymić, równie dobrze co macki, wiercić niecierpliwie, acz czekać spokojnie na dotyk innej mocy. Bariera... oplata ją wzdłuż i wszerz, a jej siła równała się ze skałą, bądź nawet najwyższym szczytem na całych terenach Wolnych Stad. Mimo to, kurczowa sieć miała być wilgotna, a jej zadaniem było tylko i wyłącznie wzmocnienie stworzonej obrony. Po trzymaniu tworu w mózgu, podszedł do górskiego, mocarnego smoka, skinął mu łbem na zapomniane powitanie, po czym zadrżał wąsiskami, przelewając Maddarę w wyobrażenie. Jeżeli to jest gęsty dym, to niech stoczy chwilowy bój z jego mocą o podobnej postaci.
I uśmiech znowu rozwidniał na martwej twarzy.
Licznik słów: 488
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz