Polana

Najspokojniejsze miejsce w całej krainie. Młode drzewa dają schronienie zarówno przed słońcem, jak i deszczem, a na licznych polanach można zwyczajnie odetchnąć i zapomnieć o obowiązkach.
Blizny Wiatru
Dawna postać
Podrapany Pysk
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 614
Rejestracja: 07 paź 2017, 22:18
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 36
Rasa: Skrajny
Opiekun: Zapomniany Rytm
Mistrz: Pióro Ognia
Partner: Opalowa Łuska

Post autor: Blizny Wiatru »
A: S: 5| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,Śl,Skr,MP,W,MO,MA,M:1| A,O: 2
Atuty: Silny; Szczęściarz; Twardy jak Diament

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Spacer? Czemu nie wyszedł sam z groty w końcu już nie był małym pisklakiem!miał 6 księżycy więc mógł już swobodnie podróżować po krainach. Szedł przez las uważając by nie ubrudzic swojego nieskazitelnie białego futerka. Nagle usłyszał głos obcego smoka. Wolał o pomoc. Nigdy nie poznał tego głosu. To musi być smok z innego stada. Puścił się biegiem w kierunku krzyków. Gdy dotarł na miejsce rozgladnal się w ale nikogo nie zobaczył... Podszedł więc parę kroków i....

Licznik słów: 76
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Znowu tu jestem
Biegnę by wygrać
Znowu cię przeklnę
Zabije w myślach
Zobaczysz we mnie
Więcej niż słowa
Poczujesz ciernie
I miękkość w nogach
Głos
ATUTY
I →
II → ZAJME SIĘ TYM PÓŹNIEJ
III →
IV → Brak


Posiadane:
Kamienie:
Owoce: 2/4
Mięso: 8/4
inne: Runa Pazura, Eliksir chroniący(AF)

Obrazek
Ostatnie Ogniwo
Dawna postać
Ten, który przeżył
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1868
Rejestracja: 08 maja 2017, 21:43
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 53
Rasa: Skrajny
Opiekun: Opoka Ziemi
Mistrz: Gonitwa Myśli

Post autor: Ostatnie Ogniwo »
A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| O: 2| A: 3
Atuty: Wytrwały; Szczęściarz; Czempion; Wybraniec Bogów;
Moja zdobycz ukazała się dopiero po kilkudziesięciu uderzeniach serca, co nie trwało i zbyt długo. Mały ognisty biegł polanką w stronę wyczarowanych krzyków i wpadł prosto w pułapkę. Usłyszałem chlust wody i zszedłem z drzewa zobaczyć co tam dzisiaj mamy.
Na dole leżał w wodzie mały ognisty smok, pokryty biało-zielonym futrem. Spojrzałem na niego uśmiechając się i utkałem swój głos z maddary tuż obok mnie.
~ Czemu wpadłeś do mojej pułapki? Nie chciałem ciebie złapać tylko zwierzynę, ale nie jestem w tym dobry, więc wszystko było dla smoka widoczne, a ty i tak wpadłeś, jak? ~ taka wymówka chyba była dobra jak na.początek.

Licznik słów: 103
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Obrazek ~ Szczęściarz ~ W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Czempion ~ Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~ Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.

Fabularne: Naszyjnik z rogową łuską Przeklętej
Mechaniczne: Kryształ Nieśmiertelnego
Głos Grzmota
Blizny Wiatru
Dawna postać
Podrapany Pysk
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 614
Rejestracja: 07 paź 2017, 22:18
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 36
Rasa: Skrajny
Opiekun: Zapomniany Rytm
Mistrz: Pióro Ognia
Partner: Opalowa Łuska

Post autor: Blizny Wiatru »
A: S: 5| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,Śl,Skr,MP,W,MO,MA,M:1| A,O: 2
Atuty: Silny; Szczęściarz; Twardy jak Diament
Malec skrzywił się i strzepnął ze skrzydła grudy błota. – Na terenach wspólnych nie wolno polować-Fuknął i próbował się wspiąć ale małe łapki ślizgały się i znów wylądował w wodzie. Warknął poirytowany i wtedy poczuł zapach smoka który do niego przemawiał. Był smokiem ze stada ziemi. Ze stada jego matki.. no cóż. – Mógł byś mi pomóc? sam nie wyjdę !– Powiedział i znów próbiwał się wspiąć jednak znów wyladował w wodzie po kolana.

Licznik słów: 74
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Znowu tu jestem
Biegnę by wygrać
Znowu cię przeklnę
Zabije w myślach
Zobaczysz we mnie
Więcej niż słowa
Poczujesz ciernie
I miękkość w nogach
Głos
ATUTY
I →
II → ZAJME SIĘ TYM PÓŹNIEJ
III →
IV → Brak


Posiadane:
Kamienie:
Owoce: 2/4
Mięso: 8/4
inne: Runa Pazura, Eliksir chroniący(AF)

Obrazek
Ostatnie Ogniwo
Dawna postać
Ten, który przeżył
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1868
Rejestracja: 08 maja 2017, 21:43
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 53
Rasa: Skrajny
Opiekun: Opoka Ziemi
Mistrz: Gonitwa Myśli

Post autor: Ostatnie Ogniwo »
A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| O: 2| A: 3
Atuty: Wytrwały; Szczęściarz; Czempion; Wybraniec Bogów;
Podszedłem bliżej dołu, kiedy malec zwrócił mi uwagę. Uśmiechnąłem się szyderczo, wyszczerzając kły, spojrzałem w dół i zobaczyłem małą puchatą kuleczkę.
~ Czemu miałbym ci pomóc? Teoretycznie jesteśmy z wrogich stad, więc pomoc wrogowi to złamanie prawa bla bla bla ~ powiedziałem głosem utkanym z maddary. Pojawił się tuż obok malca i nadal zastanawiałem się jak go stąd wydostać.
~ Mama lub tata nie mówił ci, żeby uważać? Nie wszystko tutaj jest takie kolorowe. Może i jest bezpieczniej niż za barierą, lecz nadal są tu smoki chętne krwi innych lub po prostu drapieżniki. Mimo terenów wspólnych wszystko może się stać. Umiesz pływać? ~ zapytałem. Do łba wpadł mi genialny pomysł tylko skutki mogą być tragiczne, ale nikt się chyba nie obrazi?

Licznik słów: 121
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Obrazek ~ Szczęściarz ~ W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Czempion ~ Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~ Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.

Fabularne: Naszyjnik z rogową łuską Przeklętej
Mechaniczne: Kryształ Nieśmiertelnego
Głos Grzmota
Aro
Dawna postać
Specjalnej Troski
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 118
Rejestracja: 01 wrz 2017, 19:19
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 17
Rasa: Skrajny
Opiekun: Vosumi

Post autor: Aro »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 2
Minęło wiele czasu odkąd wyrwał się z groty, żeby przemieścić się poza granicę ognistej ziemi, której wartości i nie pojmował. Nie zależało mu na interakcjach ze smokami, ponieważ zbyt bardzo martwił się nieodpowiednim ich zakończeniem, dlatego lepiej poznawał wyobrażenia smoków, które raz widział niż rzeczywiste charaktery. Tym co zmusiło go do wędrówki był głód. Ojciec znów gdzieś zniknął, lub akurat on nie miał szczęścia go zastać, więc pozostało mu jedynie liczenie na szczęście. Rzecz jasna nie wierzył w abstrakcyjną zbieżność losu, która miałaby działać mu na korzyść, ale obecnie pozostała jemu tylko ona. Co ciekawe szukanie pomocy w terenie było dla niego bardziej oczywiste niż rozejrzenie się za siostrą czy którymkolwiek smokiem ze stada, ale logiki Aro nawet narrator nie śmie zgłębiać.
Ten fioletowy smok już od dłuższego czasu nie odżywiał się poprawnie, więc chociaż natura obdarzyła go grubymi kośćmi i krótkimi kończynami, na masywnym cielsku dało się odczytać zarysowane żebra.
W końcu Aro zatrzymał się. Przepełnienie lękiem, że jego żołądek zaraz zacznie wchłaniać jego organy nie było dostatecznie silne by zmusić go do wędrówki, kiedy bolały go łapy, dlatego by odpocząć, gad zwinął się w kłębek wśród roślinności, nieświadom obecnych gdzieś tam ruin i skupił się na swoich posępnych myślach.

Licznik słów: 201
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
♥.Teczka.♥

– 1-9
– 9-19
Dzika Gwiazda
Dawna postać
Wieczna celebrytka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1971
Rejestracja: 19 cze 2017, 11:31
Stado: Prorocy
Płeć: Samica
Księżyce: 109
Rasa: Górski
Opiekun: Gonitwa Myśli
Mistrz: Zmierzch Gwiazd
Partner: Khagar

Post autor: Dzika Gwiazda »
A: S: 1| W: 4| Z: 5| M: 1| P: 3| A: 2
U: B,L,Pł,O,W,MO,MA,MP,Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Poszukiwacz, Wybraniec Bogów, Nieulękły
Po dłużej chwili odpoczynku na polanie młody smok mógł usłyszeć szelest na jej brzegu. Chwilę potem spomiędzy krzaków wyłoniły się najpierw czarne, bycze rogi, rozciągnięty w uśmiechu pysk i para żółtych ślepi. Zaranna, choć teraz już pełnoprawny łowca, wciąż wynajdywała chwilę by wyrwać się na spacery po wspólnych terenach. Lubiła je – nie wszystkie miejsca jeszcze odwiedziła, mogła w nich także poznać nowe smoki, wszak nie samymi ziemniakami gadzina żyje, prawda? Smoczyca z ciekawością spojrzała na granatowego samca. Nie miał skrzydeł, a jego ogon zdobiła godna podziwu buława. Jej uwadze nie umknęły także wystające żebra Ognika, o ile nie zwodził jej węch. Weszła na polanę podchodząc powoli do nieznajomego.
Czołem. – zagadnęła. – Widzę, że ostatnio szczęście ci nie dopisało. – smoczyca zatrzymała się jakieś pół ogona od drugiego smoka i podniosła łapę, skupiając maddarę. Przywołała z Leśnej Groty solidną porcję mięsa i podsunęła w kierunku Ognika. Mięso nęciło smakiem i świeżym wyglądem. Leżały przed nim spore kawały krwistego mięsa wyglądającego na dziczyznę, a na deser zaś cały królik. – Smacznego. Na zdrowie. – powiedziała, odsuwając się kawałek by głodomór mógł spokojnie zjeść.

Licznik słów: 184
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekOstry WzrokWszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na wzroku mają dodatkową kość.SzczęściarzW przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek. Następne użycie (polowanie): 03.07PoszukiwaczRaz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do testów na Percepcję (niepołączonych z żadną umiejętnością). Następne użycie (polowanie): 28.06Wybraniec BogówSmok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie). Następne użycie (polowanie): 16.06 NieulękłyDo smoka należy pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.Obrazek
Karta kompana | za avatar pięknie dziękuję Kryształowemu Kolcowi ♥ | Drzewko genealogiczne | Następne użycie Błysku: 02.07
Aro
Dawna postać
Specjalnej Troski
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 118
Rejestracja: 01 wrz 2017, 19:19
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 17
Rasa: Skrajny
Opiekun: Vosumi

Post autor: Aro »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 2
Któż to tak czuwał nad nim, że mimo ewidentnej słabości i nieprzystosowania do świata, wciąż znajdywała go nadzieja, zaopatrzona jeszcze w materialne dary, które były w stanie oddalić go od śmierci?
Aro podniósł się dopiero, gdy do jego nozdrzy dotarła woń mięsa. był to sposób niezawodny na zaskarbienie sobie jego uwagi, podczas gdy powitania rzadko osiągały podobny skutek.
bordowe zęby zaczęły rwać pokarm, a potem miażdżyć go na kawałeczki, choć nie dość dokładnie, by kilka razy smok nie zakasłał do siebie, podczas pośpiesznego jedzenia. Oh jakiż on był głodny, nieustannie, a mięsa, którego wciąż nie potrafił upolować, nie było nigdzie w zasięgu łapy.

Zjadłszy podarowaną mu dziczyznę bezskrzydły uniósł zakrwawiony pysk, którego nie miał ochoty czyścić, by czarno-fioletowa woń jedzenia towarzyszyła mu przez dłuższy czas. Przez intensywny zapach zdołała przebić się seledynowa aura nieznajomej, która to oddaliła się, ale nie odeszła zupełnie, jakby czegoś od niego oczekiwała.
Lekko otworzył japę, prawdopodobnie by coś powiedzieć, ale rozmyślił się i spuścił wzrok. Jego mięśnie były spięte, a postawa sugerowała niepewność, jakiej trudno było się doszukać u dorosłych smoków. Przed sobą miał zmasakrowane zwłoki i połamane kości, którymi jeszcze mógł się zająć, ale czując na sobie obcy wzrok, nie mógł się do tego przemóc. Dość dziwne,
biorąc pod uwagę, że jeszcze przed chwilą mu to nie przeszkadzało.

Licznik słów: 214
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
♥.Teczka.♥

– 1-9
– 9-19
Zmierzch Gwiazd
Dawna postać
Umarłam...
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 2344
Rejestracja: 20 mar 2016, 14:19
Stado: Prorocy
Płeć: Samica
Księżyce: 115
Rasa: Północny
Opiekun: Chłód Życia i Azyl Zbłąkanych
Mistrz: Dziki Agrest [*]
Partner: Piórko Nadziei

Post autor: Zmierzch Gwiazd »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| I: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,W,MO,MA,MP,M: 1| A,Skr,Kż,Śl: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Chytry Przeciwnik, Poszukiwacz, Znawca Terenów, Wybraniec Bogów
Zmierzch już zbyt długo zwlekała z tym, żeby iść do uzdrowiciela po pomoc. Deidara bez przerwy zarzekał się, że ta rana to nic, że w ogóle mu nie przeszkadza, jednak ona wiedziała swoje. Czuła przez więź, że jednak doskwiera mu ta rana, po prostu był zbyt dumny, aby się do tego przyznać... Cały Dei. Nie była to pierwsza taka sytuacja.
Przyszła razem z żbikiem na polankę w Szklistym Zagajniku. Wysłała wiadomość mentalną do jedynej znanej jej uzdrowicielki stada Ziemi, Feerii Ciszy. Podała powód oraz miejsce, w którym czekała, razem z prośbą o przybycie. Czekała cierpliwie na przybycie Elesair. Żbik natomiast zwinął się w kłębek u jej łap. Położył łeb na ziemi, nie za bardzo zainteresowany.

//Deidara: 1x lekka

Licznik słów: 118
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zwinna
Jednorazowo +1 do Zręczności


Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST

Następne użycie na polowaniu 19 maja.

Poszukiwacz
Raz na dwa tygodnie smok znajduje na polowaniu klejnot, niezależnie od tego czy go szuka. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.

Następne użycie na polowaniu 11 maja.

Znawca Terenów
Raz na dwa tygodnie smok napotyka na polowaniu/wyprawie dodatkową zdobycz (dającą 4/4 mięsa), kamień czy dorodne zioło (w zależności od tego czego akurat szukał)

Następne użycie na polowaniu 11 maja.

Wybraniec Bogów
Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia)

Następne użycie na polowaniu 19 maja.

Deidara
S: 1| W: 2| Z: 3| I: 1| P: 2| A: 1
Skr: 1| A,O: 2

KK

#CC1653 (MG)
Feeria Ciszy
Dawna postać
Szamanka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1049
Rejestracja: 03 lip 2017, 20:18
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 117
Rasa: Skrajny
Opiekun: Nieprawidłowy Element [*]
Mistrz: Teoretycznie tata, praktycznie Płomień Świtu
Partner: Żer Zwierząt

Post autor: Feeria Ciszy »
A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 3| A: 1
U: B,L,Pł,O,A,MO,MA,Skr,Śl,Kż,M:1| W,MP:2| Lecz:3
Atuty: Kruszyna, Szczęściarz, Zielarz, Wybraniec bogów, Opiekun
Elesair nie zwlekała. Tak szybko, jak tylko mogła, ruszyła w drogę i już po chwili Prorokini oraz jej kompan mogli ujrzeć jej pozłacaną sylwetkę na horyzoncie. Ziemista wylądowała kilka ogonów przed Zmierzchem oraz rannym, już z daleka próbując ogarnąć sytuację.
Rana nie powinna być ciężka. Skoro żbik tak łatwo mógł ją ignorować, to raczej nie było wielu powodów do troski. Feeria posłała swej ciotce/pseudo-babci promienny uśmiech, po czym ** musnęła swym umysłem jej kompana. Było to krótkie uczucie pokoju. Znak, że nie chce mu niczego zrobić. Wolała to zrobić tak dla pewności... Potem brązowołuska położyła delikatnie swoją łapę na grzbiecie Deidary i przyjrzała się ranie z pomocą maddarowej sondy i...
I doszła do wniosku, że tym razem zaryzykuje leczenie bez ziół. To było ledwie zadrapanie. Sama maddara powinna dać radę. Jeśli nie spróbuje, nie przekona się o tym, jak łatwo może pójść...
W międzyczasie, Kerrigan zdołał dolecieć na miejsce. Wylądował tuż obok córki Daimona, bacznym wzrokiem ogarniając zwierzę, które leczy.
Zaczęła od czegoś tak prostego, jak oczyszczenie rany z brudu. Z pomocą energii, nie było to wcale takie ciężkie. Upewniła się, że w ranie nie zagnieździła się żadna infekcja, a jeśli była taka potrzeba, usunęła ją swoją maddarą. Potem, Feeria zajęła się "leczeniem właściwym", które w tym wypadku składało się z tego, że Uzdrowicielka zreperowała uszkodzone tkanki oraz załatała rozcięcia tam, gdzie to było potrzebne. Dopilnowała, by skóra posiadała odpowiednią wytrzymałość oraz zasób nerwów, a jeśli trzeba było, pobudziła wzrost futra. Tyle powinno wystarczyć.
Przelawszy maddarę w ostatnie polecenie, Elesair odsunęła się od rannego ** i skupiła na byłej Ziemistej, która już po chwili mogła odebrać wiadomość mentalną składającą się z serii obrazów oraz dźwięków. Był to fragment wspomnień brązowołuskiej.
"I... Wyciszona Łuska oraz Nocny Kolec. Wyciszoną zapewne niemal wszyscy znacie, i zapewne też większość zawdzięcza jej zdrowie, czy życie. Przez wiele księżyców pracowała jako kleryk, by wreszcie stać się uzdrowicielem"
Głos należał do Gonitwy. A to, co mogła ujrzeć Zmierzch, było tym, co widział smok w czasie swojej Ceremonii – Przywódczyni siedząca na Szczerbatej. Gdzieś w tle widniał menhir z wyrytymi na nim imionami innych przewodników stada. U łap Ziemi siedziało małe smoczątko, a kątem oka można było dostrzec Piastuna Ziemi.
Obraz widniał przed oczami Prorokini tylko kilka uderzeń serca. Głos Gonitwy pobrzmiewał jeszcze chwilę po zniknięciu obrazów. A gdy i on umilkł, rozległo się wspomnienie chrapliwego głosu, który należał do Kerrigana;
"Feeria Ciszy."

Licznik słów: 395
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
KRUSZYNA
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa.

SZCZĘŚCIARZ
Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/leczeniu (tylko w jednym etapie).

ZIELARZ
+2 sztuki do zbieranych ziół.

WYBRANIEC BOGÓW
+1 sukces do akcji raz na walkę/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji.

OPIEKUN
-2 ST dla kompana.


Obrazek

#24853F
#5C3839

1x srebrny za konkurs świąteczny 2018
Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1862
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Rzadko kiedy odwiedzał Tereny Wspólne. Nie do końca miał ku temu powody. Niegdyś przechadzał się tutaj w poszukiwaniu smoków, które być może poszukiwały jedzenia. Wtedy miał jeszcze ideały prawdziwego łowcy. Niekończąca się walka z największym wrogiem Wolnych Stad... głodem. Później po po prostu spacerował i rozmyślał, mając nadzieję, że może mu to w jakikolwiek sposób pomóc. I jako tako pomagało. Ten spokój i cisza sprawiały, że znikały gdzieś złość i smutek. Teraz jednak już nie miało co znikać.
Powód wizyty na tej polanie musiał być więc inny. I tak właśnie było. Szukał jakiegoś miejsca, w którym to mógłby znaleźć dość duże ilości drzew, a raczej owoców na nich rosnących. Pamiętał dobrze tą polanę, kiedyś lubił ucinać sobie tutaj drzemki i jednocześnie rozmyślać o pochodzeniu tajemniczych ruin, które można było dostrzec po bliższym przyjrzeniu się. Zapamiętał, że gdzieś w pobliżu mógłby znaleźć to, czego szukał.
Powoli stawiał kroki, nigdzie mu się nie spieszyło. Miał na tyle dużo czasu, że zdążył przyjrzeć się jednemu miejscu, tak przy okazji. Zaraz obok ruin znajdowało się drzewo, które to stanowiło niegdyś jedno z jego ulubionych miejsc. Właśnie dlatego upodobał sobie grotę z wielkim drzewem rosnącym w jej środku. Wtedy do szczęścia wystarczyło mu się o nie oprzeć i zrelaksować się. Szum liści nadal się nie zmienił, choć teraz stracił tą swoją magię. Czym przecież coś takiego mogło się różnić od najzwyczajniejszego wiatru? Niczym.
Po chwili znów ruszył w kierunku drzew. Musiał znaleźć te właściwie, nie wszystkie miały te same właściwości, a to głównie o to mu przecież chodziło. W końcu jednak znalazł, leżały na ziemi, jakby czekając na niego. Spadły z rosnącej niedaleko jabłoni. Było ich całkiem sporo, więc pochylił łeb nieco bliżej ziemi, uginając dodatkowo łapy, by móc dokładnie się im przyjrzeć. Zapewne gdyby każdy doświadczony łowca, czy ktokolwiek, kto nieco częściej udaje się na polowania, zobaczyłby, co za chwilę zrobi Przywódca Wody, pewnie padłby ze śmiechu. Odsuwał te dobre, dojrzałe owoce na bok, a te o nieco mniej zadowalającym kolorze, zapewne zgniłe, przysuwał bliżej siebie. Zdawało się, że kompletnie nie zna się na jadalności pożywienia i tego, że po pewnym czasie lepiej się nim nie posilać. Jednak wcale nie chodziło mu o te pierwsze, lecz te drugie. Dlatego starał się to robić dość dyskretnie. W razie gdyby spotkał tu jakiegoś smoka, lub chociaż usłyszał coś zbliżającego się, mógłby powiedzieć, że rozdziela te zgniłe od dobrych. Nikt nie mógłby przecież pomyśleć, że może być na odwrót. Ten fakt akurat przemyślał. Genialne, prawda?
Delikatnie chwycił prawą łapą jedno z jabłek i skierował je ku sobie. Pochylił łeb nieco bardziej ku obiektowi swojego zainteresowania i wziął dość głęboki wdech. O tak, z pewnością się nada. Samo wdychanie nie dawało tego samego efektu, ale stanowiło jakąś namiastkę. Odłożył jabłko z powrotem na stos i odesłał wszystkie, które się nadawały do swojej groty. Tam zrobi już z nich użytek. Miał nadzieję, że nikt nie zapuścił się w te tereny i pozostanie niezauważony.
W końcu ruszył w kierunku następnego z drzew. Tutaj było nieco skromniej, ale z pewnością znajdzie coś interesującego. Tym razem znowu padła na jabłka, ale z pewnością za chwile znajdzie coś dla odmiany. Kontynuował grupowanie owoców i dzielenie je na te odpowiednie i te, które nie pasowały do jego potrzeb. Może i nie wyglądałoby to tak dziwnie, gdyby robił to ktoś inny, niż Nurt i nie wykonywałby tego ze śmiertelną powagą. Ze swoją kamienną miną, wiecznie nie zdradzającą żadnych emocji i martwym wzrokiem, wyglądało to co najmniej zastanawiająco. Zwłaszcza, że smok ten miał ponad 70 księżyców i stado pod opieką.
Czemu w ogóle zajmował się czymś takim? Do czego potrzebne mu były zgniłe owoce?
Jakiś czas temu zajmował się swoim składzikiem w grocie, gdzie całkiem przypadkiem odkrył coś bardzo, ale to bardzo ciekawego. Zgniłe owoce mogą mieć naprawdę niezwykłe właściwości. Które w pewnym sensie pomagają na jego przypadłość. Choć nie można nazwać tego do końca pomocą. Jak do tego dokładnie doszedł, tego zapewne nikomu już nie zdradzi.
Póki co nadal pochłonięty był swoim zadaniem. Zdawało mu się, że zebrał już wystarczającą ilość jabłek. Nie potrzebował tego jakoś specjalnie dużo, bowiem nie chciał w żaden sposób przesadzać. Teraz oczywiście czas na zdobycie czegoś innego, co mogłoby nadać całości nutkę odmiany. I właśnie w tym celu ruszył kawałek dalej. Może jakieś śliwki? Albo mandarynki? Możliwości miał naprawdę bardzo dużo.
Więc po prostu przechadzał się po polanie, przeszukując krzaki i kępy traw, znajdujące się obok drzew owocowych. Z daleka może nie wyglądało to jednak aż tak dziwnie? Jedno było pewne, materiały na jego dzieło były już prawie zebrane. Choć zapewne jeszcze sporo czasu spędzi na dobieraniu tych ostatnich, najbardziej znaczących. Nie chciał, by końcowy efekt był niezadowalający.

Licznik słów: 768
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Tego dnia ptaki wyjątkowo głośno nadawały swój koncert śpiewu, przekrzykując siebie nawzajem. Świergot dochodził praktycznie z każdego drzewa, które mogło stać na polanie i nic a nic nie wskazywało na to, by choć na chwilę ucichły. Feain przedzierała się przez chmury, na chwilę rozgrzewając smocze łuski swoim ciepłem.
Dlaczego ten dzień był taki idealny?
Niebotyczny postanowił wykorzystać go najlepiej, jak mógł – spacerując i poznając nowe tereny Ziem Niczyich, rozkoszować się hałaśliwą fauną i przepiękną florą. Po dłuższej chwili błąkania się po polanie, jego łuski nagrzały się na tyle mocno, by Ddaerwedd mógł przyznać, że jest mu gorąco. Dzierżąc swój kostur w pętli ogona, Mysikrólik na krótką chwilę przystanął i rozejrzał się za jakimś cieniem, który mógł mu pozwolić na ucieczkę od hojnej Feain. Wyłapując smutnymi, piwnymi ślepiami pewne drzewo, skierował się w jego stronę. Gdy liście drzewa śliwki – jak rozpoznał Niebotyczny – schroniły go od gorących płomieni Złotej Twarzy, samiec mógł w końcu odetchnąć. Oparł swój kij zdobiony kryształem rubinu o drzewo i sam pod nim się rozsiadł.
Ptaki świergoliły mu niemal prosto do ucha, a jeden okaz zdecydował się nawet sfrunąć z korony i szukać pożywienia ledwie ogon odległości od smoka.
Urosły mu ślepia, a łeb podniósł prawie natychmiast. Ah, cóż za piękna ptaszyna! Na jego oko była to sikorka, do tego jaka wyjątkowa. W piwnych oczach widać było ten pisklęcy zachwyt, jakim obdarzył małego pierzastego kolegę. Nigdy nie miał okazji widzieć takiego okazu z bliska. Do tego, gdy szuka pożywienia... a gdyby jej w tym pomógł?
Powoli i wyjątkowo ostrożnie smok wygiął się w bok i przekręcił łeb na lewo, by wzrokiem wypatrzeć choćby jakąś mizerną dżdżownicę czy małego ślimaka. Jeszcze rano chmury zaszczyciły te tereny deszczem, więc bardzo prawdopodobnym było, że znajdzie tutaj coś, czym mógłby zdobyć zaufanie u małej ptaszyny.
I znalazł. Wyjątkowo malutka dżdżownica, której Mysikrólik prawie nie mógł nabrać na szpony, zaraz stanie się pierwszym krokiem do oswojenia tego małego cudeńka. Z ostrożnością kota, smok przeniósł pożywienie bliżej ptaszyny, by ta mogła bez większego stresu się pożywić.
Sikorka zaś długo myślała nad tym, czy zbliżyć się do tej ogromnej bestii czy zachować dystans. Ale najwyraźniej głód wygrał, bowiem ptaszyna złapała robaka i odfrunęła kilka szponów dalej, by w spokoju móc zająć się pokarmem.

Przez to wszystko na dłuższą chwilę Niebotyczny stracił czujność i świadomość tego, że w ogóle jest w tym miejscu. Ledwie drzewo dalej inny Ddraig chodził i zbierał owoce, a Ziemisty zorientował się dopiero po jakimś czasie, gdy usłyszał szelest.
Odwrócił od razu łeb w tę stronę, pilnując, by nie wykonywać gwałtownych ruchów. Złotołuski Ddraig. Starszy od niego. I wyglądający... mizernie. Wyglądało na to, że znalazł sobie zajęcie w postaci szukania owoców, a w tym momencie padło na drzewo, które było może 2 ogony za Mysikrólikiem. Ddaerwedd wychylił się zza drzewa śliwkowego, by móc bliżej się przyjrzeć nieznajomemu i ewentualnie go przywitać.
I spłoszyć sikorkę.
Zerknął w jej kierunku. Ptaszyna, mając już zalążek zaufania do smoka, wesoło biegała na odległość ogona od niego w poszukiwaniu pokarmu. Jeżeli teraz wstanie, spłoszy ją i być może nie będzie mu dane spotkać tak pięknej sikory, jak ta tutaj.
Lecz... przecież tam jest Ddraig. Musi wstać i się z nim przywitać.
Wręcz wypełznął zza drzewa na tyle powoli, by ptaszyna się nie przestraszyła, a jednocześnie tak, by mógł okazać się złotołuskiemu. Dopiero na bezpiecznej odległości samiec ostrożnie wyprostował łapy i stanął na nich równo, by zaraz potem usiąść na zadzie i wziąć w lewą łapę kostur oparty o drzewo.
– Ceádmil, drogi nieznajomy... – rzekł cicho, lecz obcy Ddraig mógł go bez problemu usłyszeć. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego, Niebotyczny posłał mu blady, lecz szczery uśmiech.
– Zwą mnie Niebotyczny Kolec. Czy Ty... Czy Ty też przybyłeś w to miejsce, by rozkoszować się naturą i kąpać się w świetle Feain? Ah... szczęściem jest, że coraz częściej ona przedziera się przez chmury. – wypowiedział flegmatycznie, zdecydowanie przejawiając obcy akcent w swojej wymowie. Tutejszy mógł od razu powiedzieć, że Mysikrólik pochodził z daleka.

Licznik słów: 656
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1862
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Zaangażował się w swoje poszukiwania owoców o wiele bardziej, niż myślał na samym początku. Zamierzał jedynie zawitać tutaj na chwilę, zebrać kilka jabłek i wrócić do swojej groty. On jednak postanowił zdobyć ich troszkę więcej i to nawet nie jednego rodzaju. I sporo czasu minęło właśnie na tej czynności, jednak on postanowił ją sobie umilić. Już dłużej nie potrafił wytrzymać tej pustki, kiedy ostatnio poddawał się rozkoszy zagłuszania jej za pomocą tych specjalnych owoców? Na pewno było to już jakiś czas temu.
Spojrzał na kupkę zebranych obok niego jabłek, oczywiście tych idealnie się nadających. Chwycił jeden w swoją prawą łapę, a następnie uniósł ją nad swój łeb. Pysk skierował ku górze, oczywiście go otwierając. Następnie rozgniótł w łapie jabłko, czyniąc to głównie swoimi pazurami. Zaczął bardzo delikatnie, potem jednak przyłożył do tego więcej siły i niemal cały owoc zamienił się w już raczej niepotrzebną mu masę.
Najpierw poleciało kilka kropelek. O tak. Właśnie tego mu brakowało. Zdążył już przywyknąć do tego smaku, początkowo był dla niego czymś dziwnym, czymś do czego nie mógł się przyzwyczaić. Tak bardzo różnił się od smaku zwykłych, dojrzałych owoców, ale nie chodziło tu przecież o smak, tylko działanie. Coraz więcej soku wypełniało jego pysk, aż w końcu znalazła się tam cała zawartość owocu. Oblizał się, a następnie odrzucił resztki gdzieś na bok.
Nie miało go to leczyć, ani naprawiać jego problemów. Było to po prostu chwilowe tłumienia, przytłaczającego go uczucia pustki w sercu. Coś jak ogień, który na chwilę przestaje parzyć, ale po chwili znów można odczuwać ból.
Postanowił powtórzyć całą czynność i rozkoszować się jeszcze jednym jabłkiem. Tak samo uniósł jednego ze stosu w górę i mocno ścisnął, a gdy znajdowało się nad jego pyskiem, zacisnął na nim pazury. I później kolejne. Łącznie już trzy sztuki. Tyle jednak mu wystarczy. Nie chciał przesadzać, bowiem nigdy nigdy nie doszedł do tego, co stanie się, gdy przeholuje z tym. I raczej nie chciał tego sprawdzać.

I nie miałby nawet ku temu za dużo czasu. Starał się być czujny, bowiem wolał uniknąć sytuacji, w której to musiałby się z tego wszystkiego tłumaczyć. Jednak ta krótka chwila, w której to smakował owoc, wystarczyła, by ktoś zdążył do niego podejść, a ten nie zdawał sobie sprawy z obecności tej osoby przez pewien czas. Kiedyś zapewne coś takiego nie miałoby miejsca. Starość... tak pewnie można to opisać. Mimo bycia bardzo doświadczonym łowcą, słuch nie był już ten sam, co kiedyś. Nadal miał jabłko zawieszone nad pyskiem, starając się wycisnąć z niego kilka kropel. Na szczęście stał w ten sposób, że nie było to aż tak widoczne, a nieznajomy jeszcze nie zbliżył się do niego tak bardzo. Powoli opuścił łapę.
Przez chwilę stał w bezruchu, czyniąc jakiekolwiek kroki dopiero, gdy nieznajomy postanowił się z nim przywitać. Wtedy szybko odrzucił resztki owocu na prawo od niego, jednocześnie starając się zrobić to dość dyskretnie.
Przez chwilę nie odpowiadał, zastanawiając się nad wypowiedzianymi przez samca słowami. Z pewnością nie pochodził stąd. Nie trudno było się tego domyślić. Czasami wdrażał w dialekt jakieś części własnego języka, którego zapewne używał w swoich stronach.
– Ceádmil. – Odpowiedział niepewnie po chwili, jednak nikogo chyba nie powinien zdziwić fakt, że nie wypowiedział tego w sposób prawidłowy. Próbował zrobić to w dokładnie taki sam sposób, jak Niebotyczny, ale oczywiście wyszło jak zawsze. Brakowało mu oczywiście akcentu, no i po prostu nie uczynił tego dobrze. Ale... liczą się intencje! Było to jego małym zwyczajem, który kultywował już od dosyć dawna. Zawsze, gdy ktoś próbował przywitać się z nim używając innych słów, on próbował odpowiedzieć tak samo. I to słowo było w tym wszystkim najważniejsze. Próbował.
– Mnie zwą Szlachetnym Nurtem. – Nieco bardziej przestawił się, by móc znajdować się na wprost od przybysza, a następnie spoczął na zadzie, owijając ogonem przednie łapy. Teraz miał chwilę, by nieco przyjrzeć się Niebotycznemu. Nie... nie chodziło mu o wygląd. Sam do końca nie wiedział o co. Wpijał w niego swój martwy wzrok, pozbawiony czegokolwiek oprócz pustki i milczał. W końcu jego uwagę zwrócił kostur, który znajdował się w lewej łapie Ziemnego. Szczególnie jego górna część... rubin? Kto nosi rubin na patyku? Zapewne uznałby coś takiego za dziwne i poinformowałby o tym samca, ale tak się składało, że dziwność była jego specjalnością. Właśnie siedział tu obwieszony wisiorkami i piórami, a przed chwilą skończył kosztować sok ze zgniłych owoców. Także... wolał nie oceniać innych pod tym względem.
– Rozkoszować się naturą? Tak... można tak powiedzieć. O ile rozumiemy to słowo w ten sam sposób oczywiście. Bowiem rozkoszować można się pogodą, Złotą Twarzą, jak i smakiem owoców, które to natury również są częścią. – Odpowiedział bardzo spokojnie, zapewne Niebotyczny jeszcze długo nie przywyknie do tego tonu. Zawsze spokojny i nie przejawiający niczego innego, nawet gdy powinno czuć w nim złość, smutek, czy szczęście.
Miał nie zdradzać celu w jakim tu przybył, ale spożyte przez niego jabłka już powoli zaczęły działać. Czyżby było to jakimś skutkiem ubocznym? Było to trochę podobne do kadzideł, ale jednak znacząco się od nich różniło.
– Jak widzisz... jest tutaj sporo owoców. Przeróżnych. Właśnie dlatego tutaj przybyłem. Oprócz tajemniczych ruin, to miejsce skrywa również chociażby jabłonie, czy śliwy. Tylko trzeba umieć ich szukać i wybierać te... odpowiednie. – No tak. Może nie powinien kosztować tych trzech jabłek właśnie teraz? Kiedyś niemal umarł od zapachu palonej sosny. Zrobił się jakby... śmielszy? Przynajmniej bardziej chętny do rozmów. Dlatego nie siedział tutaj i nie wlepiał martwych gałek ocznych w przybysza, a nawet zdecydował się odpowiedź mu dość obszernie na jego pytanie.
– Może i przedziera się coraz bardziej przez chmury. Mnie jednak jakoś mało to obchodzi. Kiedyś widziałem w tym coś pięknego... teraz wydaje mi się to takie zwykłe, zwyczajne. Niewyróżniające się niczym od reszty świata. A świat jest zawsze taki sam. Jedynie w innych barwach. – Oj... wzięło mu się na filozoficznie rozmowy. A może jednak powinien skosztować jeszcze jednego jabłka? Tyle to miało zalet! Pustka była tłumiona, a oprócz tego przychodziło kilka pomniejszych skutków. Gdyby tylko przywracały mu uczucia i sprawiały, że serce nie było twarde jak kamień, to mógłby nigdy się z nimi nie rozstawać. W takim wypadku jednak była to po prostu czynność, na którą od czasu do czasu mógł sobie pozwolić.

Licznik słów: 1021
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Sikorka w międzyczasie wesoło hasała po trawie, skacząc to na lewo, to na prawo, to do przodu, cały czas wykrzywiając swój łebek i wlepiając malutkie ślepka w ziemię. Szukała w niej robaków, które mogą stać się jej pokarmem lub nasion, które mogłyby zostać przyniesione tutaj z pomocą wiatru lub innych owadów. Co rusz znajdywała coś, co mogłaby włożyć do dzioba, lecz ciągle było jej mało. W pewnym sensie straciła już zainteresowanie dwójką olbrzymów, które stały nieopodal. Czuła się w miarę bezpiecznie.
Niebotyczny natomiast obdarowywał bez przerwy obcego swoim szczerym i serdecznym uśmiechem, ściskając swój kostur w prawej, przedniej łapie. Jego piwne ślepia skanowały z góry do dołu obcego, Teirwedd, jak zdążył już się przekonać. Nie wiedział jedynie, że to w rzeczywistości Teirfearg. Pan Wody.
Nie umknęło jego uwadze to, że ów Ddraig wypowiadał się w sposób... skrajnie monotonny. Mysikrólik ledwo zauważalnie przechylił swój łeb na bok, analizując co jest tutaj nie tak.
Brak emocji. To nie była monotonia.
Wyprostował łeb. Pierwszy raz w swoim życiu spotkał się z takim ... przerażającym sposobem mówienia. Ten osobnik miał twarz z kamienia. Serce z kamienia. Czuł, że coś mu to przypomina. Jako młody Ddraig, Aen Aard lubiło opowiadać sobie legendy. A jedna z nich mówiła o czymś podobnym. Legenda o Dh'oine i D'yaebl.
Chłodne, nieruchome, pozbawione jakichkolwiek uczuć. Była to jakaś cena, za którą musiał zapłacić i tym samym wyzbyć się wszystkich uczuć? Był to... jakiś skutek uboczny? Czy... czy było to doświadczenie, które tak mocno zmieniło jego podejście do życia na takie wyprane z czegokolwiek? Czuł się wręcz niekomfortowo słysząc tę obojętność z jego pyska.
Nie wiedząc czemu, przeszło mu przez myśl to, że mogłoby mieć to związek z tymi wszystkimi paranormalnymi zjawiskami, z którymi Niebotyczny się tutaj spotykał. Dziwne formy cealm'io, zniewolenie zwierząt, by ci stali się kompanami Ddraige, istota bogów... Więc nie byłby wielce zaskoczony, gdyby i tutaj związek miały z tym jakieś istoty trzecie. Dobry Fedelmidzie, cóż mu się przydarzyło?
Póki co, postanowił na początek zrobić dobrą minę do złej gry. Spostrzegawcze ślepia mimo wszystko mogły dostrzec w Ddaerwedd, że ten już wyczuł, że dzieje się coś niepokojącego... lecz czy ogólny flegmatyzm smoka przypadkiem tego nie utrudniał? Mysikrólik z natury miał dość smutny wyraz pyska, a nadrabiał to swoimi szczerymi uśmiechami, które schodziły z jego pyska jedynie sporadycznie.
– Tak... W myślach mych pojawiło się to, o czym mówisz, Szlachetny Nurcie. Naturą można rozkoszować się na naprawdę wiele sposobów... Wdychać świeże powietrze, pozwalać wiatru muskać nasze łuski i chłodzić pysk w upalne dni, jak i również korzystać z jej darów w postaci owoców lub towarzystwa zwierząt... – opowiedział z uśmiechem swoim monotonnym głosem, po czym – zdawałoby się, że leniwie – odwrócił się za siebie w kierunku małej ptaszyny, którą chciał oswoić.
– ... Na przykład ta przepiękna sikorka. Jej śpiew jest niczym pieśń, kołysanka, którą śpiewa się młodym pisklętom aep dearme. Jest niezwykle piękna... – rozmarzył się, po czym wrócił wzrokiem z powrotem na Wodnego.
– Dla mnie tutaj kończy się rozkosz, a zaczyna się fascynacja. Czy... Czy Ty też czymś się fascynujesz, drogi Teirwedd? Wspomniałeś wiele o owocach i przyznać muszę, że ciekaw niezmiernie jestem Twojego postrzegania ich. Powiadasz, że trzeba wybierać te odpowiednie... Czy zapragniesz wskazać mi te, które Twoim zdaniem mają te największą wartość? – w ślepiach narodziło się pisklęca nadzieja na to, że Szlachetny zechce podzielić się swoją wiedzą. Mysikrólik miał przeczucie, że Ddraig dużo starszy od niego jest w stanie pokazać mu rzeczy o owocach, których on nie zdążył poznać. Poza tym... Aen Aard było skąpe w owoce.
– Oh, drogi Teirwedd... Skąd ten pesymizm? Odwrócenie się od piękna natury jest czymś... niepokojącym, bowiem tylko tutaj znajdziesz spokój, którego nie dostaniesz nigdzie indziej. Prawdę rzekłeś, że świat jest taki sam, jedynie przybierając inne barwy... lecz pragnę dodać, że jest niezliczona ilość rzeczy, której zwyczajnie nie dostrzegamy jako Ddraige żyjący z dnia na dzień. Nie słyszymy shaentna ptaków, nie widzimy piękna widoków widzianych z lądu, jak i z powietrza, nie czujemy tego, czym obdarza nas Natura... Proszę, powiedz mi, mój drogi... co spetryfikowało Twe serce?
Maska zdjęta.

Licznik słów: 673
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1862
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Rozkoszowanie się poprzez wdychanie świeżego powietrza, chłodny powiew wiatru. Teraz wydawało mu się to tak niedorzeczne. Bowiem dlaczego coś tak nieistotnego, miałoby wywoływać coś pozytywnego? Rozkoszować nie można się, jeśli to coś nie jest zadowalające. Jednak kiedyś to działało i to było dla niego najdziwniejsze.
Odwrócił się jakby ospale, w kierunku ptaszyny, którą tak bardzo upodobał sobie Niebotyczny Kolec. Skupił na niej swój wzrok, chcąc dostrzec to "piękno", o którym wspomniał towarzysz rozmowy. Łeb nieco bardziej wychylił do przodu, jakby miało to pomóc w czymkolwiek. I to mogło wyglądać bardzo dziwnie, zarówno dla Mysikrólika, jak i dla samej sikorki, choć ta chyba przywykła już do widoku dwójki smoków. Wybałuszył swoje martwe oczy, wyglądał w tym momencie jak najprawdziwsza żaba, wypatrująca swojej ofiary, którą była mucha. Nie, Nurt nie miał zamiaru polować na sikorkę, a raczej "wytropić" ukryte piękno, które się w niej znajduje.
Dźwięk, który wydawała z siebie, z całą pewnością nie można było określić śpiewem, pieśnią, czy kołysanką. Bo takowe powinno właśnie charakteryzować to piękno, którego tutaj brakowało. Ciekawe, że nie pamiętał, kiedy coś określił właśnie w ten sposób. Dźwięk wydawał mu się taki zwykły... jakby nie wyróżniał się niczym na tle innych odgłosów natury. Może był już za stary na to wszystko? Może właśnie taka jest kolej rzeczy? A może to coś innego? Czy pustka mogła mieć z tym jakiś związek? Nie... wtedy wraz z jego trunkami, przeszłoby to. Przynajmniej na chwilę.
Sikorka robiła to, co zapewne robią inne ptaki. Podskakiwała, zbierała coś, czym mogłaby się pożywić. Czasami wydawała z siebie odgłosy. Nic specjalnego.
W końcu cofnął łeb do tyłu i skierował wzrok znów w kierunku Mysikrólika, jednocześnie odwracając się do niego. Wystarczy. Nic mu to nie da, nie powinien nawet próbować. Czy istnieje tak naprawdę cokolwiek, co mógłby określić w sposób, jaki zrobił to Ziemisty?
– Nazywasz tą sikorkę przepiękną. Jej śpiew jest dla ciebie czymś wspaniałym. Jednak dla mnie ona jest... zwyczajna. Pospolita. Nie wyróżniająca się niczym. Chciałbym zobaczyć i usłyszeć to, co ty, ale chyba nie jest mi to dane. – Powiedział w końcu, po naprawdę długiej chwili ciszy, w której jedynie przyglądał się zwierzęciu i stał w bezruchu. Jego głos nadal tak samo nie przejawiał żadnych emocji, wzrok również się nie zmienił.
– Niegdyś fascynowałem się polowaniem... z racji bycia łowcą. Teraz jest to raczej obowiązkiem, choć na szczęście nie przykrym. – Zamyślił się nad drugą częścią pytania Niebotycznego. Może niepotrzebnie mówił mu tak dużo o tych owocach? Pierwotny plan był taki, że przybędzie tutaj i zbierze je w taki sposób, by nikt nie dowiedział się, co też robi przywódca Wody w wolnym czasie. W tym momencie jednak.... chyba już nie ukryje tego, a nawet jeśli, to gorsze domysły pojawiają się w myślach Mysikrólika. A co tam, chyba nic się nie stanie, jeśli mu powie?
– Widzisz, owoce w zależności od tego, jak bardzo dojrzałe są... mają różne właściwości. – Wziął do prawej łapy jedno z jabłek, które mu się natrafiło i leżało wcześniej na ziemi. Mimo iż spadło z drzewa, to wyglądało na bardzo dojrzałe, Wręcz idealne. Łapę wyciągnął nieco bardziej w stronę swojego rozmówcy, tak by mógł się dokładnie przyjrzeć. Owoc delikatnie podrzucił do góry, po czym go złapał. Tak na dobrą sprawę ta czynność nie miała żadnego celu.
– Ten owoc leczy ciało, jeśli mogę to tak określić. Są smaczne. Pomagają z głodem, często dostarczają siły i energii. Jednak oprócz tego... nie są za bardzo użyteczne. Tą samą właściwość ma każde inne pożywienie. Są zwyczajne. – Znów podrzucił owocem, po czym złapał go i odrzucił za siebie, żeby nie straszyć sikorki. Nie przeszkadzała mu.
Później jednak wziął zgniły owoc do lewej łapy. Z pewnością nie wyglądał zachęcająco. Takie zawsze się odrzuca, bowiem kto o zdrowych zmysłach mógłby spróbować zrobić z nich jakiś użytek?
– Ten z kolei... leczy duszę. A ta właściwość jest bardzo unikalna. Może smak nie jest taki sam, ale odbiera to zbędne myśli, zapełnia... pustkę. Przynajmniej na jakiś czas. Sprawia, że stajesz się inny. Niekoniecznie inną osobą, ale po prostu... nieco odmiennie się zachowujesz. Dlatego właśnie powiedziałem, że leczy to duszę. – Odchylił łeb do tyłu i otworzył pysk, a następnie zacisnął pazury, tak by zawartość owocu mogła spłynąć do jego pyska. Gdy już wycisnął z tego tyle, ile się dało – delikatnie odłożył pozostałość na bok. Przecież i tak już miał to w łapię, głupio byłoby nie zakosztować tego.
Zastanawiał się nad słowami, które wypowiedział Niebotyczny. O pięknie natury, o spokoju, którego mógł nie znaleźć nigdzie indziej. Dopóki nie przykuł większej uwagi do ostatniego pytania, które absolutnie go pochłonęło. Jeśli mógł zamrzeć jeszcze bardziej w bezruchu niż zwykle, to teraz był właśnie ten moment.
Ma tyle księżyców na karku, a nigdy nikt go o to nie zapytał. W pewnym sensie nie był gotowy na odpowiedź, nawet nie wiedział, czy końca wie, co zamieniło jego serce w kamień.
Zastanawiał się, czy jest to dobry pomysł. Jednak poczuł coś na wzór impulsu. Impulsu, który ogarnął jego myśli. Coś jakby mówiło mu, że powinien o tym porozmawiać z Ziemistym. A przynajmniej zaspokoić jego ciekawość.
– Odczuwałem wiele smutku w swoim życiu... straciłem niemal wszystkich bliskich... – Przerwał na chwilę. Nie, nie powinien. Zresztą, dlaczego Mysikrólika miałoby to obchodzić? – Nie... chyba jednak nie chcesz o tym słuchać. To długa historia i niekoniecznie przyjemna. – Dodał po chwili, cały czas przemawiając obojętnym głosem. Nawet przy czymś takim. Odczuwał, że powinien zignorować ten temat. Ale rzekło się już. Nie... nie odczuwał żadnego smutku, mówiąc o swojej przeszłości. Nie odczuwał nic. Po prostu uważał, że jest to zbyt personalne, by mogło w jakikolwiek sposób zadowolić jego rozmówcę.

Licznik słów: 924
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Teirwedd z pewnością był innym Ddraig niż te, które do tej pory poznał Niebotyczny. Zaranna Iskra była pełna energii, podobnie, jak on wykazywała zaciekawienie światem i nie brakowało jej śmiałości, którą tak członek Aen Aard sobie cenił. To Cieniste dziecko, które również niegdyś miał okazję chwilę skąpać wzrokiem, ona wydawała się być tajemnicza, skrycie może nawet… cierpiała, jak wyraźnie wskazywał na to jej wygląd. Pewien drzewny samiec, którego widywał na ceremoniach wykazywał stanowczość i pewność siebie. Większość Ddaerweddan była pełna życia, życzliwa. Zaś… żadnej z tych cech nie mógł przypisać Szlachetnemu Nurtowi. Nie wykazywał się śmiałością. Energią. Nie widział w nim nawet uzewnętrznionego cierpienia czy życzliwości. Nie był nawet arogancki czy oschły. Był…
Był martwy.
Jakby dusza, która osiedliła się w ciele złotołuskiego już dawno opuściła go, zostawiając go jednak przy życiu z jakiegoś powodu. Bo tylko tacy są tak obojętni na emocje. Tylko tacy nie widzą tego, co może dostrzec tylko serce i dusza, bowiem oczy u każdego na to są ślepe. Nawet u tych, którzy są wrażliwi na otaczające ich piękno.
Niebotyczny towarzyszył mu w obserwowaniu sikorki, która w tym czasie wesoło hasała sobie po trawie wyglądając, jakby świetnie się przy tym bawiła. Co jakiś czas wydała z siebie świergot przypominający smocze mówienie do siebie, dyskusja z samym sobą. Ale przecież Ddaerwedd znał piękno tego stworzenia i nie musiał obserwować go na nowo, tak, jak robił to teraz Teirwedd. Więc po chwili to na nim skupił swoją uwagę i wpatrywał swoje smutne, piwne ślepia w jego błękitne, puste. Lecz… miał od początku wrażenie, że nie uda mu się za pierwszym razem dostrzec tego, co szarobeżowy chciał mu pokazać. Nie obwiniał go. Nie od razu wioskę zbudowano. Aż w końcu Szlachetny potwierdził tylko jego myśli.
Skinął łbem na znak zrozumienia. Ale przecież nie był to koniec.
– Nie od razu Twoje serce dostrzeże to, co oczy pomijają… potrzeba czasu, cierpliwości, a czasem po prostu natchnienia. Natura w końcu sama dotrze w głąb Ciebie i właśnie wtedy dostrzeżesz to piękno, którego teraz nie widzisz. Każdemu jest to dane, mój drogi przyjacielu. Lecz tylko od nas samych zależy, czy otworzymy się na to, co świat ma nam do zaoferowania, czy pozostaniemy zamknięci w tym, co mamy jedynie pod łapami i we własnych myślach, nie zważając na życie, które tętni tuż obok Ciebie. – rzekł smętnym głosem, lecz było to szczere. Tak samo, jak uśmiech, który pojawił się krótko po jego słowach.
Ah… łowcy. Niegdyś najważniejsza profesja w Aen Aard. Ddraig, czy też Seidhe, wyszkoleni niczym najlepsi wojownicy musieli zdobyć wyżywienie w takiej ilości, która pozwoliłaby im na wykarmienie każdego członka wioski. A było to trudne. Górskie tereny nie były szczególnie obfite w zwierzynę czy roślinność, stąd często łowcy musieli udawać się w tereny niezdatne do mieszkania, nierzadko niebezpieczne, by móc przynieść na swych barkach jadło dla elfów, które następnie obrabiały zdobycz i przetwarzały ją na smaczną i pożywniejszą niż surowe mięso, które dawała upolowana zwierzyna. Nie wątpił, że ta profesja czymkolwiek różniła się od tej, która była pod Barierą. Wszak każdy prawo ma do zapełnienia swojego żołądka, a nie każdego szpony gotowe są do targania gardeł i odbierania żyć.
Normalnie zapewne przeszłoby mu przez myśl, że być może łowcy fascynują się tak naprawdę samym faktem zabijania. Lecz… przecież nie o to tu chodziło i mimo amnezji, zdążył się o tym przekonać nawet tutaj, pod opieką tutejszych bogów. Chodziło o dzielenie się i trzymanie innych przy życiu, a nie odbieranie ich.
Tak… Szlachetny Nurt musiał mieć kiedyś dobre serce, skoro gotów był pracować w tej profesji.
– Ah… zawód łowcy jest szczególny, drogi Szlachetny Nurcie. Nie tylko świadczy to o Waszej śmiałości i odwadze, aby przeciwstawić się zagrożeniom Woedd, lecz i świadczy bowiem o wielkim sercu, które dajecie wraz z każdą porcją pożywienia, która trafia do łap głodnych i słabych. Nie znam bowiem zawodu bardziej wdzięcznego niż ten… musi to być doprawdy wspaniałe uczucie, gdy dane Ci jest pomóc w taki sposób i dostrzegać niewątpliwie efekty swojej pracy. To bardzo szlachetne z Twojej strony, drogi Teirwedd. Masz mój ogromny szacunek – opowiedział, na koniec kłaniając się nisko i pokornie. Teirwedd… on nadal nie wiedział.
Nie wiedząc czemu, wykład o różnych właściwościach owoców – tutaj jabłek – naprawdę go zainteresował. Choć myślał o tym w nieco inny sposób – na przykład jabłko w takim, a nie w innym stanie dojrzewania po zjedzeniu zapewnia trzeźwość umysłu, drugie jabłko w innym stanie oferuje energię, jeszcze inne poprawia kondycję fizyczną. Prawdę mówiąc, nie miał pojęcia o tej właściwości, którą wymienił Pan Wody, trzymając w łapie kompletnie zgniłe jabłko. Owoc, który odrzucony przez Naturę, został przez nią wchłaniany. Należało to już do niej. A ten smok dosłownie wyrwał nie nadający się do jedzenia owoc prosto w łap Matki Zieleni, znajdując w tym sens. Sens, który okazał się dość kontrowersyjny na pierwszy rzut oka.
I ten zapach. Gdy dotarł do nozdrzy Mysikrólika, ten niemal odruchowo wziął głębszy wdech, by bliżej zapoznać się z wonią.
Mrugnął. Słyszał, że zapach potrafi wyjąć nawet z największych odmętów pamięci wspomnienia, podczas których on był.
Aen Aard. Seidhea, śmiejący się i głośno dyskutujący o czymś w grupie, trzymając w swoich rękach przezroczyste naczynia wypełnione pewnym trunkiem o niezwykle intensywnym smaku. Miał wtedy kilkanaście księżyców, bliski był dorosłości. Przyglądał się dwunogom, jak ci niezwykle dobrze bawią się ze sobą, zaczepiając nawet smoki do zabawy. Mimo poprzewracanych beczek, z których zaczynał cieknąć ów trunek, nikt zdawał się tym nie przejmować i po prostu żyli tak, jakby nie było jutra. Pamiętał, że sam był wtedy szczęśliwy. Serce wręcz grzmiało ciepłem, które rozlewało się po jego ciele tak, jak napój, który spożywali Seidhea. Przyznałby teraz Szlachetnemu rację. Faktycznie zachowywali się inaczej, niż zwykle. Byli… niewątpliwie weselsi. I trudniejsi w zrozumieniu. Może to ze szczęścia?
Wypuścił mimowolnie wstrzymane powietrze z płuc z dość głośnym świstem. Tak, jakby westchnął. Dość zrezygnowanie, co mogło wpędzić Wodnego w drobne zakłopotanie. Ale czy mógłby się tym przejąć?
Milczał przez krótką chwilę. Więc zgniłe owoce, które mają podobne działanie do napojów, które spożywali w Aen Aard gwarantowało mu uleczenie duszy, poprawę nastroju i prawdopodobnie jeszcze kilka innych czynników, których Niebotyczny już nie zdołał sobie przypomnieć. Miał wrażenie, że sam miał przyjemność próbować podobnych rzeczy, lecz z jakiegoś powodu nic a nic nie pamiętał… Nawet nie wydawało mu się, że kiedykolwiek pamiętał. Dość dziwne uczucie. Przecież na pewno pił wraz z Elfami.
Tylko, czy faktycznie dzięki temu istota zdołałaby dostrzec piękno, które tak bardzo Ddaerwedd chciał pokazać złotołuskiemu? Czy spożywanie jedzenia oraz picia, które wpędza w stan sztucznej euforii jest czymś, co pomoże mu w zobaczeniu tego wszystkiego czy może przeciwnie, przeszkodzi? To… było trudne do zrozumienia. Nie potrafił obiektywnie teraz do tego podejść przez zwyczajny brak przemyślenia tej kwestii. Może… może da sobie odrobinkę czasu, nim przedstawi Nurtowi swoją opinię.
– Ah… Pamięć ma obdarowała mnie wspomnieniem związanym z owym sfermentowanym owocem, które właśnie spożyłeś, drogi przyjacielu. Prawdę rzekłeś, zmienia to zachowanie oraz jest w stanie uleczyć duszę, gdy ta jest zraniona. Nie sądziłem po prawdzie, że dane mi będzie spotkać się z tym poza moimi stronami, bowiem to Elfy korzystały z tego daru Natury… Ah, Szlachetny Nurcie. Pewny jestem tego, że nie jest to jedyny sposób na uleczenie duszy, która niewątpliwie jest zraniona, bowiem widzę to w Twoich oczach… Stan ten jest chwilowy, a samojeden nie posiądziesz żadnych wspomnień ni wiedzy, do których chętnie byś wracał. A to… może okazać się kluczem do zrozumienia tego, jak piękny potrafi być świat. – powiedział, nie rezygnując z przekonania o swoich słowach w swoim głosie. Wydawałoby się, że Niebotyczny nigdy nie wypowiadał słów, których nie był pewien. Starannie je ważył, by były jak najodpowiedniejsze i nie zraniły niczyich uczuć, a być może wręcz uleczyły. Tak, jak pragnął w tej chwili.
Przez resztę czasu milczał, oddając głos – choć na krótko – Wodnistemu. Smutne, piwne ślepia wlepiły się w swojego rozmówcę i chwilę nie odstąpiły nawet na krok, nawet nie zakryły ich powieki. Dopiero po dłuższej chwili ciszy, która nastąpiła po ostatnim zdaniu Szlachetnego jego ślepia poruszyły się i zostały zwilżone zmrużeniem powiek, by następnie wlepić swój wzrok w nieokreślony punkt gdzieś poniżej linii pyska złotołuskiego.
– Nie, proszę – powiedział nagle, wracając piwne, owalne kryształy na smoka dotkniętego stratą. – Powiedz, co Cię trapi… Wiem, że… Twoja dusza tego potrzebuje.
Przełknął ślinę. Doskonale wiedział, co czuje. On też stracił wszystkich bliskich. Lecz… przecież zawsze jest nadzieja, żeby serce zabiło pełnią życia raz jeszcze. Prawda?...

Licznik słów: 1389
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1862
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Soundtrack!

Słowa Niebotycznego zdawały się logiczne. Niektórzy dostrzegą to co pomijali przez całe życie... dopiero pod jego koniec. To prawda, było to dane każdemu, zobaczyć piękno natury i otaczającego ich wszystkich świata. Co się jednak stanie, gdy ktoś już niegdyś dostrzegł to piękno, ale ono po prostu zniknęło? Czy można spojrzeć choćby na strumień, który niegdyś cieszył oko, a teraz... zdaje się być niczym więcej, jak zbiornikiem wodnym i znów dostrzec w nim piękno? Nie. To już przepadło i nie wróci nigdy. To, co straciło swoje barwy już nigdy ich nigdy ich nie odzyska. Był jak płomień, który przez długi czas zdawał się być niezdolny do pokonania, wiecznie żywy i rozchodzący się, jednak w końcu... zaniknął, aż zgasł kompletnie. Tym właśnie jest. Popiołem. Czymś co straciło swoją dawną formę, ale jednak istnieje, mimo iż nie ku temu powodu. W swej zniszczonej postaci czeka, aż wiatr ostatecznie go rozniesie.
– Zgadzam się, że serce nie od razu dostrzeże to, co pomijają oczy. Co jednak wtedy, gdy serce niegdyś już to dostrzegło? A po prostu... nagle wszystko straciło swoją wartość. Nie mogę powiedzieć, że świat stał się dla mnie brzydki, chociaż to byłoby o wiele lepsze. Po prostu wszystko, co mnie otacza się zmieniło. Zrobiło się zwyczajne. Pospolite. Nudne. Niewyróżniające się. Nie ważne, czy jest to polny kamień, czy granit. Dla mnie jest to tym samym. – Rzucił do Niebotycznego, odpowiadając na jego stwierdzenie. I był to też czas na kolejne jabłko.
Nie krępował się już przed Mysikrólikiem, jego sekret i tak już się wydał. A raczej on sam zdradził go nieznajomemu. W tym momencie czuł się swobodnie, bez zastanowienia się sięgnął po kolejne jabłko, którego zgniły sok już po chwili znalazł się w jego gardle. Resztki oczywiście odepchnął na bok, ale niemal w tym samym momencie sięgnął po garść śliwek, z którymi postąpił bardzo podobnie. Te również podzieliły los jabłek i zostały zgniecione przez łapę Nurtu, a ich wnętrzności pociekły do jego pyska. Był gotowy na dalszą dyskusję.
I przez krótką chwilę... jakby przeniósł się w czasie, widząc wspomnienia nie swoje, lecz Złocistego Kolca. Bo przecież nie mógł być nim. Przywódca Wody zamknął swe oczy i po prostu przez chwilę go nie było.
Bo był gdzieś indziej. Nie był sam. Razem z nim byli jego przyjaciele i rodzina. Matka, której przecież nigdy nie poznał. Mistycznooka, jego mistrzyni i przez tak długi czas opiekunka. Śnieżny Blask, Kryształowa Łuska, oraz Wędrówka Słońca – chyba jedyny żywy, wśród trupów. Płacz Aniołów, jego druh. Melodia. Niezłomna Cisza. Oraz jego dzieci, razem z ich matką. I wielu innych. Wszyscy zdawali się szczęśliwi, a on sam chyba najbardziej. Uśmiech. Coś, do czego nie potrafił się zmusić od bardzo dawna.
To jednak nie było prawdziwe wspomnienie, a kłamstwo. Nigdy nie był szczęśliwy. A jeżeli był, to z pewnością nie jest już tą samą osobą. Obserwował, jak wszyscy znikają i zostaje on sam jeden. Uśmiech zaczął znikać, za to pojawiały się oznaki starzenia i liczne blizny, oraz wieczne zmęczenie na pysku. Otworzył oczy.
– Chciałbym mieć serce. – Powiedział, jak gdyby nigdy nic. Po czym skierował swój łeb ku dołowi. – Mówisz o mnie, ale nie tym samym. To prawda, niegdyś miałem do tego takie podejście. Wybrałem łowiectwo, by móc walczyć z głodem – największym wrogiem wszystkiego, co żywe. To wróg z którym nie da się wygrać, ale da się sprawić, by nikt przez niego nie cierpiał. Nie byłem w tej walce sam, była też moja mistrzyni. Mistycznooka. To były dobre czasy, ale już nigdy nie wrócą. Teraz po prostu jestem łowcą... i nic poza tym. – Mówiąc to dotykał swoją przednią łapą pióra, które to od dawna wisi na jego rogu. Nigdy nie zapomni widoku schorowanej, górskiej smoczycy. Mówił wtedy, że ona się poddała, ale on nie pozwoli, by to samo stało się z nim. Jak bardzo się mylił.
A więc nie tylko on odkrył właściwości zgniłych owoców. Przed nim zrobiły to elfy. Ciekawe. Ciekawiło go, jak może wyglądać to u nich, czy każdy spożywa ich tak dużo, jak on sam? A może są to małe ilości? Nie był to jednak czas na takie pytania.
Gdy usłyszał od Niebotycznego o "chwilowym stanie" pokiwał przecząco głową. Chciałby, żeby to było chwilowe. Ale to towarzyszy mu już tak długo, że nie pamięta już, jak życie wyglądało wcześniej.
– Tak właściwie... mam jedno wspomnienie, do którego często wracam. – Kolejne jabłko. Jego ruchy nie były już tak zwinne, a sprawiał wrażenie, jakby sięganie po kolejne owoce sprawiało mu problemy. Dla odmiany – gruszka. Z pewnością w tym momencie już przesadzał, ale nie miało to dla niego już znaczenia. Jeszcze kilka śliwek.
– Męczyły mnie wtedy smutki. Zabawne... bo kiedy nie czujesz nic, brakuje ci nawet tego. Postanowiłem zajrzeć do groty mojej mistrzyni. Nie była tam sama. Właśnie ze skorupki jaja wyłaniała się jej córka, Melodia. Mała nazwała mnie Zosiem. Chyba mnie polubiła. Chwilę później zjawił się Przywódca Wody z tamtego okresu. Dasz wiarę, że młoda zakradła się do niego i wyrwała mu pióro? Odskoczył, jak ranny dziobak i przywalił mi ogonem w łeb. Potem zjawiła się też druga córka Mistycznookiej. Koniec końców, wszyscy razem skończyliśmy wdychając opary z palonych ziół. W spokoju. Smutki przestały istnieć... chociaż na chwilę. – Niegdyś przywoływał to wspomnienie, gdy było mu źle. W końcu jednak i to przestało działać. Jak długo można się otępiać czymś, co już nigdy nie wróci? Żyło w nim samym, ale to nie było wystarczające.
– Kiedy byłem mały... było mi dane widzieć śmierć swojej siostry. Jej partner rozerwał ją na strzępy. – Zaczął opowiadać. Po prostu. Nie zastanawiał się nawet, czy było to słuszne. – Krew... dużo krwi, wnętrzności. To ja musiałem ją pochować. Zdecydować, co z nią zrobić. Krew. Byłem cały we krwi. Koszmary męczą mnie do dziś. – Sięgnął łapą po kolejny owoc, tym razem gruszkę, jednak ta wypadła z jego łapy i poturlała się w stronę Mysikrólik, zapewne zatrzymując się na jednej z jego łap.
– Śmierć towarzyszyła mi od dawna. Najpierw był to dziadek... potem powoli znikało moje rodzeństwo, a ja byłem bezsilny. Nie mogłem nic z tym zrobić. Nigdy nie widziałem swojej matki, jednak pewnego dnia porzucił mnie ojciec. Uciekł bez słowa za barierę. Zostałem sam. – Nadal gardził swoim ojcem za to, co zrobił. A przynajmniej powinien nim gardzić. Chociaż... pod sam koniec go zrozumiał. Dlaczego podjął takie wybory, a nie inne.

Soundtrack!

– Nie chciałem być taki jak on. Chciałem być wszystkim dla przyszłej rodziny, być wszystkim, czym nie był mój ojciec. To się jednak zmieniło podczas wojny. Znów krew. Kałuże krwi i walka. Straciłem przytomność, a gdy ją odzyskałem... moja ukochana umierała. W ostatnich słowach do niej, obiecałem jej, że zajmę się naszymi dziećmi. Byłem głupcem sądząc, że będę do tego zdolny. – Wyciągnął w kierunku Niebotycznego naszyjnik, który otrzymał od córki Krwi Mandragory. Kieł Kaliny.
– Niosłem ją na swych barkach na granicę Cienia. Patrzyłem jak Bóg Śmierci wskrzesza szaloną przywódczynię i jej kata... a ją zostawia, by umarła. – Znów zawiesił naszyjnik na swym rogu. Zastanawiał się ile jeszcze wisiorków mu przybędzie? Ile jeszcze śmierci doświadczy?
– A dzieci? Najstarszy Amok nie mógł poradzić sobie ze śmiercią matki, a ja nie mogłem mu pomóc. Przepadł dawno temu. Shetani, mój syn... miałem nauczyć go wszystkiego, czego potrzebował. Ale to nie wystarczyło. Zginął. Fia... nie zdążyłem jej nawet zobaczyć na oczy. Zawiodłem ich. Zawiodłem ich matkę. Zawiodłem samego siebie. – Przerwał na chwilę. – Moje dzieci... przepraszam was, tak bardzo was przepraszam. Teraz oddałbym za was swoją duszę. Przepraszam. – Rzucił bardziej do siebie, niż do Niebotycznego. Mówił wolno, miał problemy z wypowiadaniem niektórych słów. Owoce z pewnością zaczęły już działać, a on sam odczuwał efekty, które nie był tak naprawdę przez niego chciane.

Nie... dość. Zadręczał obcego smoka opowieściami, które winny zostać tyko w jego głowie. Bo pamiętać niema ich już kto.
– Wystarczy... nie powinienem opowiadać już więcej. Uwierz mi, nie chcesz znać dalszych wydarzeń. – Powiedział, tym razem wyjątkowo poważnie. – Po prostu chodzi o to... że patrzysz się za siebie i widzisz, że nie ma za tobą już niemal nikogo, kto byłby dla ciebie ważny. A mimo to brniesz tą drogą, a za sobą zostawiasz jedynie śmierć. Droga jest jeszcze długa, ale wiesz kto jest na jej końcu. Ty sam. A raczej to, co z ciebie zostało. – Musiał... musiał wziąć jeszcze jedno jabłko. Z trudem rozgniótł je nad pyskiem, chwiejąc się przy tym. Prawie je przy tym upuścił. Łapa nie była stabilna, ale udało się. Łagodzący swego rodzaju ból... spłynął do jego gardła.
Tym razem znów... zdawał się widzieć jakiś obraz. Mały, przestraszony smok, zwinięty w kłębek. Co było wyjątkowego w tym smoku? Był cały złoty. Z wyjątkiem błękitnych oczu, które zalane były łzami. Pisklę trzęsło się, było same. Coraz bardziej starało się zwinąć, zniknąć. Przykryło się skrzydłami.

Licznik słów: 1450
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Konwersacja na pewno nie należała do łatwych. By móc przez nią przebrnąć, potrzeba było silnej duszy, która nie da upustu swoim emocjom a utrzyma je na wodzy, gdy te wierzgają się jak rozwścieczony wilk. Nie wszyscy wodze mieli stalowe, niezłomne, a mięśnie silne i mocne.
Pierwszy raz Mysikrólik został jedynie przy wysłuchaniu i obserwacji. Żadne słowo nie przecisnęło się przez jego usta, choć język wielokrotnie układał całe zdania, które tak bardzo chciał, by ujrzały świat i dotarły do adresata. Nie. Twarz miał nieskalaną wahaniem, zwątpieniem, niepewnością. Wiedział, że teraz jest czas na słuchanie. Uczono go, że przerywanie komuś czy to rozmowy, czy myśli, jest ciężkim grzechem a Fedelmid z Éibhearem patrząc spomiędzy gwiazd wyrażają swoje niezadowolenie. Dwójka założycieli Aen Aard, Ddraig an Seidhe, Smok i Elf. Opowiadania mówiły, że w ich relacji nigdy nie było kłótni, nieporozumień. Wśród młodych zwykle byli przedstawiani jako uosobienie harmonii, sojuszu i pokoju.
Mogli być z niego teraz dumni.
Powiedzieć o Niebotycznym, że miał kamienną twarz, byłoby kłamstwem. Emocje zamknięte w klatce nadal widać poprzez kraty, słychać, ma się świadomość o ich obecności. Jego pysk nie był ich pozbawiony, lecz mimo tego, nie mówiły zbyt wiele. Można jedynie gdybać, czy to zainteresowanie, współczucie czy litość.
Poczuł łechtanie w sercu. Coś tknęło w nie jakoby chorągiewką pióra, by potem dźgnąć je sztyletem dudki by je zastraszyć, zaszantażować. Ziemistemu nie umknęły mechaniczne ruchy Teirwedd. Jego łapy, splamione krwią owoców i cuchnące jak ich fekalia, powtarzalnie sięgały na ziemię, do pyska. Ziemia, pysk. Owoc, język. Sok, dusza. Miłosna relacja utęsknionych kochanków, której złoty samiec nie wstydził się przed obcym. Relacja kochanków, którzy znajdują szczęście tylko poprzez cielesne doświadczenia.
Wiedział już, że jest to złe.
Ziemia, pysk. Pysk.
Szara łapa adepta chwyciła miedzianą od brudu soków kończynę, nim ta sięgnęła celu drugiego etapu tej mechanicznej pracy. Smutne ślepia wbiły się wymownie w zmęczony błękit, który rozbiegany ewentualnie dał się złapać w pęta młodszego, a trzeźwiej myślącego samca. Nie było w nich karcenia. Złości. Była w nich troska. Wzrok wlepiony był w Wodnego dopóty, dopóki ten sam nie zrozumie przesłania i opuści swoją splamioną łapę na ziemię. Nie sięgając kolejnego owocu. Nie rzekł ani słowa. Fedelmid nie byłby zadowolony. Mysikrólik również.
Dał mu dokończyć swe myśli, pozwolił im wyrwać się prosto z jego duszy, która pragnęła stać się odzwierciedleniem złych wspomnień, które dotknęły Szlachetny Nurt. Historia była długa. Bolesna. Padły imiona, wiele osób, o których Niebotyczny nigdy nie słyszał, lecz czuł, że Teirwedd o każdym z nich mówi w inny, odmienny sposób. W sposób, w którym słychać było jakie emocje i relacje Szlachetny niegdyś do nich żywił, dzielił z nimi. Co do kogo czuł. Na podstawie samych słów był w stanie wykreować sobie wyobrażenie o ich wspólnej historii, przeżyciach i doświadczeniach.
Również… nie wiedział, czy była to sprawka nietrzeźwego umysłu, lecz przysiągłby, że pierwszy raz od początku ich rozmowy Mysikrólik dostrzegł w nim uczucia, które – choć skromnie – wypełniły jego słowa. Był już pewny, że serce z kamienia da się rozbić, by wróciło z powrotem do życia. By nadało swojemu ciału coś, co jest trudno dostępne dla tego samca.

Koniec opowieści.
Fedelmid oraz Éibhear skinęli twierdząco łbem Mysikrólikowi.
Płowy Ddaerwedd zbliżył się o krok, stając ledwie łuski odległości od Pana Wody. Smutne, piwne ślepia wpatrywały się w błękitną żałosność reprezentującą starczego, bladozłotego smoka. Tego, który twierdzi, że życie wypłowiało zupełnie tak, jak jego serce, które wstydziło się bić w jego klatce piersiowej. Był tak bezsilny i nieotulony uczuciem. Bowiem on nie był ich pozbawiony w środku. One tliły się gdzieś w popiele, który nadal parzył i odpowiednio zadbany zdoła powstać palącym ogniem na nowo.
Od zawsze wiedział, że jednym z głównych i niezastąpionych kluczy do szczęśliwego życia było zwalczyć samotność. A on z nią przegrał. Roztargała go, rozpruła flaki, mając ich włókna na swych szponach, które z zachłannością są oblizywane. Przegrał, lecz nie wiedział, czy walka ta była zacięta, zażarta czy jej wynik był wiadomy od samego jej początku, gdzie Samotność zwyczajnie przyszła i wzięła, co należy do niej. Wiedział, że to było szponem w jego serce. Że wyjęte zostawi ogromną dziurę, która być może się nie załata, bo postarzałe ciało odmówi regeneracji.
Wiedział również, że warto próbować. A pesymizm to rzecz, której powinni wyzbyć się wszyscy. Był jedynie trucicielem, który trawił umysł krok po kroku.
Lewa łapa oparła się na kosturze odciążając prawą. Ta uniosła się wyżej, by tknąć pozłacany łeb, otulić jego bok i pogłaskać. Zatrzymać się na potylicy i delikatnie pchnąć jego głowę w swoją stronę, pod żuchwę. Nogi wyprostował, by górować nad Panem Wody, a łeb komfortowo zwrócić pyskiem w stronę chronionego samca. Spoczął swoje usta na jego czole, chwilę później język wysunął spomiędzy zębów i musnął zmatowiałe, złote łuski.
Gestem tym obdarowywani byli w Aen Aard ci, którzy serce opętane mieli przez demona. Nie robiono tego często. Seidhea oraz Ddraige bardzo poważnie postrzegali takie rozgrzeszenie, jakoby usta należały do samego Éibheara lub Fedelmida, a wypowiedziane słowa były ich wolą. Uciekali do tego tylko w momencie, gdy wiedzieli, że opętany złem Elf lub Smok nie zdołałby sam wyrwać się z jego sideł. Gdy wiedzieli, że ich dusza potrzebowała oczyszczenia. Że ta osoba musi zacząć od nowa.
– Ae squaess’te, an’weil weddin… – wyszeptał, odsuwając głowę i patrząc w ślepia Teirwedd.
– Wybaczam Ci, drogie dziecię Natury… Niech wszystkie Twoje obawy odejdą. Niech odejdzie strach oraz zwątpienie. Twoje błędy zostały przebaczone, a bogowie i przodkowie zapewnią Ci błogi spokój, pozwalając, by serce, które jest żywe i bije w Twojej piersi wypełniły na nowo uczucia oraz życie, które ono samo pompuje. – rzekł z nadzieją w głosie, która miała przejść w całości na rozgrzeszonego.
– Czas rozstać się z przeszłością, najdroższy Szlachetny Nurcie. Spętany jej wspomnieniami karmisz się żalem i smutkiem, który wyżera umysł wybranych Ddraige. Tobie wydaje się, że to dodaje Ci sił… lecz me oczy widzą, że czynią jedynie szkody, że Twoje serce nie pragnie żyć tym, co daje smutek. Ono pragnie szczęścia, mój drogi… Dbaj o nie. Potomkowie pragną przywitać Cię w bramach nieba radosnego. Pragną, byś opowiedział im radość, która w Tobie mieszka. Byś opowiedział co je narodziło. Twoi najbliżsi ze łzami w ślepiach patrzą, jak oddalasz się od nich. Oni… chcieliby, byś był szczęśliwy. Chcę tego i ja, mój drogi. Ten akt smutku i wojny dawno się zakończył. Możesz napisać nową historię, o wiele weselszą, którą podzielisz się z tymi, którzy już odeszli. Byście razem trwali pełni miłości w raju, w którym oni czekają na Ciebie. Jesteś błogosławiony kilkunastoma długimi księżycami swojego życia, nim Twoje ciało rozpadnie się uwalniając duszę. Wykorzystaj je mądrze, Szlachetny Nurcie. Twoje serce ma jedynie powłokę, która jest kamieniem. Lecz ten możesz zbić.
Zdjął łapę z jego potylicy i spoczął ją na kosturze. Krok w tył.

Licznik słów: 1108
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Szabla Kniei
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1458
Rejestracja: 28 lip 2017, 16:25
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 122
Rasa: Skrajny
Opiekun: Ostatnie Ogniwo
Mistrz: Zmierzch Gwiazd

Post autor: Szabla Kniei »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,L,P,O,W,MA,MO,MP,Kż,M: 1| A,Skr: 2| Śl: 3
Atuty: Spostrzegawcza, Szczęściarz, Poszukiwacz, Opiekun, Nieulękły
Przebiegła się z synem po granicy Ziemi i Cienia, by dotrzeć na przestronną polanę Szklistego Zagajnika. Młody mógł być nieźle zdyszany, ale każdy dobry trening walki potrzebował rozgrzewki.
Jesteśmy na miejscu! – ogłosiła Szabla. Sama miała tylko trochę przyspieszony oddech. – Do walki fizycznej wykorzystuje się przede wszystkim kły, pazury i rogi. Silne smoki lubią zadawać ciosy ogonem i używać swojego oddechu. Udało ci się kiedyś wyrzucić z pyska trochę dymu, zimnej mgiełki czy kwasu? To znak, że jesteś w stanie ziać. Ja niestety nie mogę, bo krzyżówki smoków morskich mają na to za słabe gruczoły. – Wzruszyła barkami. – Zgaduję, że poznałeś już wrażliwe punkty na ciele smoków i innych zwierząt w czasie szkolenia na uzdrowiciela? Wymień te najważniejsze, a potem przećwiczymy ataki na tamtym drzewie – Szabla wskazała na nie palcem. Było wysokie, bezlistne i całkowicie wyschnięte. Martwe! Nic się nie stanie, jeśli Kobalt przerobi je na trociny.
Powtórz za mną – zachęciła młodego. Doskoczyła zwinnie do drzewa, opadając miękko na ugięte łapy. Uniosła prawą przednią łapę. Usztywniła mięśnie ramienia i palców i zamachnęła się energicznie kończyną, rozczapierzając pazury. Przejechała nimi po korze od prawej na lewo, a potem użyła drugiej łapy, by ciąć z góry na dół. Kiedy stała tylko na tylnych łapach, zmieniała ułożenie ogona dla zachowania równowagi.
Do następnego ataku łowczyni użyła swoich kłów. Kiedy dobrze zatopiła zęby w korze, szarpnęła łbem na boki, zrywając z rośliny kawałki osłony.
Przyszła pora na syna, więc Szabla odsunęła się od drzewa na odległość połowy ogona.

Licznik słów: 250
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Chcesz mi wysłać PW? Ślij do Lekkości Wiatru.

II: Szczęściarz 1 sukces zamiast niepowodzenia ]
III: Poszukiwacz raz na tydzień +1 sukces do Percepcji ]
IV: Opiekun 2 ST do wszystkich akcji kompanów ]
IV: Nieulękły pierwszy ruch w walce należy do Szabli ]
+ w pierwszej turze +1 ST do akcji przeciwnika ]
Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »
A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
___Wypadł na polanę za Pomarańczowołuską. Przez spory kawałek przemówienia Matki tylko łapał oddech- to jednak był zupełnie inny rodzaj wysiłku niż żmudne łażenie po jaskiniach czy lot. Anatomia? Litości. – Cóż: tętnice szyjna, udowa, te w zgięciach skrzydeł też mają dużą średnicę. Poza tym łeb w ogólności, szyja, pachwiny. Może wystarczy? Nie przebiegliśmy połowy Wolnych Stad by pogadać o oczywistościach? – No tak. Niby mógł ziać, ale wolał o tym nie myśleć. Tej żałosnej zimnej mgiełki ledwo wystarczało na zamrożenie miski wody. Dzięki za krew morskich, Mamuś.
___Definitywnie nie miał zamiaru walczyć siłowo. Obserwował z uwagą ruchy Szabli, wyszukując prawidłowości. Balansowanie ciałem, wykorzystanie środka ciężkości dla lepszej równowagi i efektywniejszego ciosu, obrót ciała przy ciosie i setka innych ważnych detali. No dobrze, większość przyjdzie odruchowo, wystarczy się skupić. Obniżył pozycję i w paru susach doskoczył do pnia. Przy ostatnim kroku wybił się lekko a lewa łapa na usztywnionych częściowo stawach przejechała po skosie od dołu przez drewno. Stosunkowo krótkie lecz twarde pazury dobrze radziły sobie z płytszymi cięciami, krzesząc deszcz próchna na niespróchniałego rodzica. Ogon przeszedł z lewej strony na prawą dla równowagi a Kobalt opadając na przednie łapy wykorzystał pęd i prostując tułów ze skrętu uderzył prawą łapą od góry pionowo w dół. Lonusso już kiedyś zmuszała go do ćwiczenia chodu na tylnych łapach, więc teraz przynajmniej nie opadał na wszystkie cztery jak kłoda.
___Opadł miękko na przód i płynne obniżył pozycję, by następnie wężowym ruchem wystrzelić łeb do przodu i pochwycić pień w szczęki. W wyobraźni jedno z przebarwień w drewnie przyjęło postać tętnicy. Gdy poczuł, że kły zatopiły się dostatecznie głęboko, szarpnął łbem wstecz jednocześnie skręcając nim gwałtownie do właściwej pozycji. Pilnował się tylko, by nie wgryźć się zbyt głęboko: wystarczyło tyle, by drewniana „tętnica” uległa przerwaniu. – Krytykę proszę. Rozumiem, że ciosy ogonem również wchodzą w grę? – Powiedział plując resztkami drewna i spoglądając na poskręcane ostre krawędzie fioletowej szpicy na końcu własnego ogona: na tkankę miękką wydawały się jak znalazł. Czy to do szybkiego uderzenia czy wbicia.

Licznik słów: 332
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Szabla Kniei
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1458
Rejestracja: 28 lip 2017, 16:25
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 122
Rasa: Skrajny
Opiekun: Ostatnie Ogniwo
Mistrz: Zmierzch Gwiazd

Post autor: Szabla Kniei »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,L,P,O,W,MA,MO,MP,Kż,M: 1| A,Skr: 2| Śl: 3
Atuty: Spostrzegawcza, Szczęściarz, Poszukiwacz, Opiekun, Nieulękły
 Szabla popatrzyła na młodego bez entuzjazmu.
 – Nie wystarczy, geniuszu. Pominąłeś podbrzusze – parsknęła cicho. – Uważasz, że twoi nauczyciele nie powinni się upewniać, czy znasz potrzebne fakty? W tym konkretnym przypadku od twojej wiedzy mogłoby zależeć życie przeciwnika.
 Dopóki Kobalt sam jej tego nie powiedział, Szabla mogła tylko się domyślać, do którego etapu szkolenia dotarł. To było oczywiste. Nawiasem mówiąc, bardzo cieszyło ją tempo zdobywania wiedzy jej syna.
Potem Szabla obserwowała dokładnie ruchy Kobalta i na końcu strzepnęła z siebie trociny, którymi ją obsypał.
 – Dobrze naśladujesz moją technikę, ale jesteś trochę za sztywny. Z czasem nabierzesz wprawy, a póki co postaraj się aż tak nie napinać mięśni. Ciosy ogonem jak najbardziej wchodzą w grę. Ty mógłbyś nawet spróbować się wkłuć.
 Szabla zerwała z drzewa dwie chudsze gałęzi i wbiła je w ziemię w sporej odległości od siebie. Poleciła młodemu się odsunąć. Skręciła ogon na lewo, by następnie nabrać nim dużego zamachu w prawo. Przednie łapy oparła mocno o ziemię – obróciła się na nich, kiedy jej tylne łapy na moment oderwały się od ziemi i powędrowały w prawo. Odpowiednio usztywniony ogon zderzył się z jedną z gałęzi wbitych w ziemię. Pierwszy cel pękł, ale drugi pozostał do zniszczenia.
 – Jedno uderzenie na tamtej gałęzi i jedno wkłucie w pień – podała Kobaltowi kolejne zadania. – Popracuj też gruczołami, chciałabym zobaczyć, jak ziejesz!

// Ostatni post i raport z ataku

Licznik słów: 231
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Chcesz mi wysłać PW? Ślij do Lekkości Wiatru.

II: Szczęściarz 1 sukces zamiast niepowodzenia ]
III: Poszukiwacz raz na tydzień +1 sukces do Percepcji ]
IV: Opiekun 2 ST do wszystkich akcji kompanów ]
IV: Nieulękły pierwszy ruch w walce należy do Szabli ]
+ w pierwszej turze +1 ST do akcji przeciwnika ]
Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »
A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
  – Szyja i pachwiny to już w zasadzie podbrzusze. – burknął, zniechęcony faktem że Przywódczyni Ziemi ma jednak rację. Nauczycielka musiała go sprawdzić, w końcu po to między innymi przybyła tutaj z nim a nie pozostawiła syna żeby uczył się walki fizycznej sam sobie.
  Kiwnął łbem słysząc reprymendę. Po księżycach łażenia po grotach gwałtowny, zrywny wysiłek mięśni związany z walką faktycznie mógł mu wychodzić dość sztywno. Będzie musiał nad tym popracować. Tym bardziej, że to jest wyłącznie kwestia wyrobienia nawyków. Trochę regularnych ćwiczeń i nie powinien mieć z tym problemów.
  Chwila na złapanie oddechu gdy Szabla wbijała gałęzie w ziemię i powrót do własnej praktyki. Trochę zmarszczył pysk widząc atak ogonem. Przecież takie coś widać na ładnych kilka uderzeń serca nim kończyna dosięgnie celu. Ale jeśli już dosięgnie… pokiwał łbem widząc smętne resztki drewna, które niemalże słyszalnie darły się z bólu po tak tragicznym złamaniu. Gdyby to była smocza kość, to odłamki podczas leczenia znajdowałby jeszcze po drugiej stronie ciała pacjenta. Znów też skupił się na „detalach” pokroju synchronizacji pomiędzy ruchem ogona a tylnych łap, sposobie w jaki smoczyca wykonała obrót, metodzie utrzymywania łba w przestrzeni w jednym miejscu poprzez wyginanie szyi wraz z ciałem, by móc niemal do końca celować w punkt… doskonale.
  Poczekał aż matka zrobi mu miejsce i wziął się za swój cel. Podał ogon na lewo i wyciągnął się nieco na przednich łapach, przesuwając prawą nieznacznie wprzód. Gwałtownie szarpnął ogonem w prawo, wyskakując zaraz w bok tylnymi odnóżami i usztywniając ogon, gdy tylko się wyprostował. Przednia lewa łapa cofała się nieco a prawa pozostawała w miejscu, posyłając kobaltowy ogon po półkolu wprost na gałąź. Starał się ciągle przeciągać go w prawo, by jego prędkość przyrastała z każdą chwilą, ciągle pilnując by nie stracił sztywności. Lustrzany skręt szyi pozwalał kontrolować uderzenie, by cios został zadany blisko końca kończyny celem uzyskania jak największej siły. Gdyby cel był masywniejszy tu przy tej twardości uderzenie poczułby aż u podstawy ogona, teraz jednak skończyło się na satysfakcjonującym trzaśnięciu drewna. Jak ciekawie musiałoby to brzmieć przy smoczym ciele: plaśnięcie zlane z chrzęstem łusek a chwilę później mokre, soczyste chrupnięcie gdy powstaje paskudne złamanie wewnętrzne. Marzenia na bok: na koniec obecnego ciosu miło byłoby nie dostać własnym świdrem po żebrach, więc Kobalt pociągnął ogon w dół i w lewo jednocześnie pozwalając mu odzyskać elastyczność, by wytracił energię na zakręcenie jakiejś skomplikowanej krzywej w przestrzeni. Gdyby przeciwnik wciąż stał za nim stanowić by to mogło przy okazji coś w rodzaju zasłony, bo w tej chwili łatwo było dostać w pysk przez „chaotyczne” ruchy fioletowej końcówki.
  No dobrze, teraz wkłucie. Młody machnął kilkukrotnie ogonem po własnych bokach by choć trochę porozciągać mięśnie i ścięgna po poprzednim uderzeniu. Chyba aż go poniosło z wkładaniem w to siły, ale z drugiej strony nie miał jej zbyt wiele, co utrudniało ocenę. Kolejna rzecz, w której trzeba się wyćwiczyć i nabrać wprawy. Przekrzywił na chwilę łeb i wyobraził sobie ruch ciała, jaki na jego wyczucie powinien dać efekt wkłucia. Mięśnie odruchowo drgały wtórując wyobrażeniom. Dobrze, tak chyba będzie właściwie. Wyskoczył w kierunku pnia. Dla urozmaicenia zdecydował się na zmyłkę w postaci ciosu pod skosem w dół lewą przednią łapą. Ta jednak zeszła ostrym ruchem wprost ku ziemi. Gdyby pniak był smokiem i właśnie zasłonił się by zablokować cios, miałby świetnie odsłonięty swój prawy bok na świder, który ze względu na kaprysy rzeczywistości rozróżniającej smoki od pniaków skończył wbity w kawał drewna. Jak to się stało? Otóż Kobalt ponownie puścił tylne łapy wprzód, tym razem jednak mocniej, odwracając się prawie całkowicie tyłem do wyimaginowanego przeciwnika. Dla równowagi (oraz możliwości szybkiego wyskoczenia w przód w roli uniku) przednie łapy prześlizgnął po ziemi w bok w prawą stronę. Ogon tym razem leciał napięty lecz nieusztywniony a niemal całą siłę niebieskołuski włożył w finalne szarpnięcie, by posłać pofalowany grot pod możliwie ostrym kątem w pień. Wyjęcie go wymagało dwóch mocnych szarpnięć torsem, co musiało wyglądać co najmniej komicznie z punktu widzenia Szabli. Oby nie wpadła, że jest to świetny pomysł na przypięcie syna do drzewa i nie przesłała tego genialnego pomysłu Słonku. Staruszek jeszcze kiedyś zaniepokoiłby się o ten jeden raz za dużo i postanowił przybić syna za świder do drzewa dla jego własnego bezpieczeństwa.
  Ostatnie zadanie wywołało westchnięcie. – To będzie żałosny spektakl, z tym zianiem. – Stanął bokiem do matki na szerzej rozstawionych łapach i nabrał głęboko powietrza. Nie, żeby wcześniej nie próbował uczynić to własnym sumptem. Próbował. Wychodziło tragicznie. Skupił się na wyczuciu z tyłu podniebienia tych dwóch gruczołów, które odpowiadały za wytwarzanie mroźnej substancji. Wyłapywał jak pobudzić ich pracę, usiłując już lekko pracować okolicznymi mięśniami których świadome ruszenie wymagało nieco uwagi. Zaczął czuć nacisk w tkance, gdy ciekły lód zbierał się w środku a w tym czasie obmyślał, jak należy efektywnie tym ziać. Wyobraził sobie, jak nieudacznie wyszłoby cokolwiek, gdyby połowa skończyła w jego nozdrzach. Pewnie i nimi dałoby się strzelić zimną strugą, lecz chyba jednak pysk był właściwszą drogą.
  Czyli zablokować kanały nosowe. Jest. Jęzor nie będzie się przecież bezmyślnie plątał po paszczy, trzeba go usztywnić, spłaszczyć na ile się da i spróbujemy z jego pomocą pokierować zianiem. W końcu wysunięcie wprzód żuchwy i kontrolowanie szerokości strugi poziomem rozchylenia paszczy. I… to chyba tyle? Reszta pozostaje praktyką.
  Ścisnął mięśnie podbrzusza by uwolnić początkowy strumień powietrza i zmusił te tajemne mięśnie wokół gruczołów lodowych do współpracy. Gdy poczuł pierwsze uderzenie chłodu na jęzorze zdał sobie sprawę, co mu uciekło. Jak ty niby chciałeś, głupcze nieszczęsny, ziać bez osłonięcia paszczy przed własną bronią? Ale jednak zianie dało się opanować przed magią, więc to powinno było zajść intuicyjnie. Dopiero po chwili dotarło do niego (bowiem ziać nie przerywał), że faktycznie maddara w jakimś podświadomym smoczym odruchu zapewniła mu bezpieczeństwo a chłód w paszczy nie przekroczył poziomu niewielkiego chłodu. Khem… otoczenie na zewnątrz również nie, ponieważ nim Kobalt doszedł do ładu z kontrolowaniem wydobywającego mu się z pyska strumienia, musiał zaprzestać celem nabrania powietrza. Inaczej płuca wystrzeliłyby mu jak te dwa suche rodzynki- owoce którymi poczęstował go Smok. Ale jednak, ta próba była już bardziej udana niż dotychczasowe. Może efekt presji wywieranej przez stojącą obok smoczycę?
  Przełknął parę razy ślinę i złapał ponownie głębszy wdech. Wiedział już, jak ruszyć całą tą biologiczną układanką, więc pozostało opanować kontrolowanie paszczy i języka. Ponownie zaczął ziać i tym razem po kilku uderzeniach serca spędzonych na kombinowaniu udało mu się uformować wreszcie rozsądny, skoncentrowany strumień. Rdzeń był gęsty i leciał pod wyższym ciśnieniem, natomiast otulina białego obłoczku po bokach wskazywała, że Kobalt jednak nie ma siły pozwalającej na pozbycie się tych strat w oddechu, które uciekały na boki. Ale- to już jednak było coś. Zdążył jeszcze unieść pysk do góry i zamknąć paszczę z pełnym usatysfakcjonowania kłapnięciem, nim z płuc uciekły ostatnie resztki powietrza.
  – Dzięki, mamo. To chyba koniec tego, o ile nie masz w planach mnie pobić, hm? – Złote ślepia błysnęły rozbawieniem. W Szabli było coś takiego, co nawet z Kobalta wyciągało jego zwyczajową pożalcie się bogowie powagę.

Licznik słów: 1145
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej