Miejsce, gdzie stosunki, niegdyś przyjacielskie, pełne miłości, zmieniły się diametralnie. Teraz jest to teren, gdzie bezbronny, młody smok może czuć się najmniej bezpiecznie.
Nocny musiał nieco poczekać aż starsza smoczyca dotrze na to dosyć odległe miejsce. Nie wiedziała, dlaczego chciał się uczyć aż tak daleko od terenów ich rodzimego stada, ale niech będzie, przecież nie będzie grymasić, czy coś.
Wylądowała nieopodal niego, przyciskając mocno skrzydła do boków. Zmierzyła wzrokiem adepta Ziemi, podeszła parę kroków bliżej. Pozwoliła sobie przysiąść przed nim. Przechyliła nieco łeb w bok, zadając Nocnemu Kolcu nieme pytanie, zaraz jednak dołączyła jeszcze słowne. – Więc, czego chcesz się uczyć?
Jej ogon delikatnie wił się po ziemi, natomiast szmaragdowe ślepia przewiercały na wylot drobną sylwetkę przed sobą.
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST Następne użycie na polowaniu 19 maja.
Poszukiwacz
Raz na dwa tygodnie smok znajduje na polowaniu klejnot, niezależnie od tego czy go szuka. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. Następne użycie na polowaniu 11 maja.
Znawca Terenów
Raz na dwa tygodnie smok napotyka na polowaniu/wyprawie dodatkową zdobycz (dającą 4/4 mięsa), kamień czy dorodne zioło (w zależności od tego czego akurat szukał) Następne użycie na polowaniu 11 maja.
Wybraniec Bogów
Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia) Następne użycie na polowaniu 19 maja.
Czarny samiec popatrzył na nauczycielkę. "Kamuflażu" Był jakoś mało gadatliwy, może nie chciał palnąć nic głupiego. Spokojnie stał sobie czekając na pierwsze pytanie wprowadzające w temat. Tak chyba najczęściej zaczynają się wszystkie nauki. Ta będzie na pewno wyjątkowa, z wyjątkowym smokiem. Głos był gruby i chłodny, zawsze powtarzano mu o szacunku dla starszych, a tym bardziej dla tych co rządzili. Jeszcze nie przywykł do nowej przywódczyni...jego matki. Czasami zastanawiał się czy kiedyś i na niego nadejdzie kolej? Pewnie nie, jego spojrzenie na świat różniło się od ich zasad stadnych. Współczuł co po niektórym, w końcu otrzepał się z zamyślenia. Trochę za daleko to zaszło, teraz już uważnie patrzył w ślepia zielonej smoczycy. Co dalej?
Nie oglądaj się... Nie zatrzymuj się... Bo jedynym wrogiem jesteś ty sam... ATRYBUTY:
A: 0 | W: 1 | Z: 2 | I: 0 | P: 1 | A: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
A:1 Skr:1 Śl:1
Karta kompana
____________________________________
Atuty: ostry wzrok– Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle wzrok mają dodatkową kość.
szczęściarz– Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
mentor-Przy nauce umiejętności podstawowych pod okiem Piastuna uczniowi zostaje zmniejszony pułap przyznawania umiejętności w raportach. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
nieulękły– Do smoka pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Wszystkie zatwierdzone przezemnie nauki proszę wpisywać z linkiem raportu do mnie na PW. Z góry serdeczne dziękuję.
___Zjawiła się w tym miejscu w tylko jednym celu – potrzebowała pomocy. Nieważne jak bardzo nie chciała tego stwierdzać, bo uderzało to w jej poczucie wyższości nad całą resztą. Ale nie była szamanką, nie nauczono jej sztuki mielenia tych wszystkich ziół, nie potrafiła kierować maddarą w sposób mający naprawiać, a nie niszczyć. Dlatego też z niechęcią wysłała mentalne wezwanie do uzdrowicielki Ziemi, jednocześnie powarkując przy każdym mrugnięciu. Jej oczy – a właściwie cały jej organizm – nie były od dłuższego czasu oznakami zdrowia, ale teraz wyjątkowo nie mogła tego znieść.
Elesair usłyszała wezwanie. Zerwała się do lotu, chcąc pomóc chorej jak najszybciej. Nie było sensu zwlekać. Żadna choroba, czy rana nie była przyjemna. Im prędzej to załatwi, tym prędzej Chimera znów będzie mogła normalne funkcjonować.
Wylądowała w pewnej odległości od Cienistej. Resztę drogi przebyła pieszo. Gdy szła, dołączył do niej Kerrigan, który przysiadł na jej prawym rogu. Feeria przywitała Adeptkę krótkim skinieniem łba, po czym zabrała się za leczenie. Ptaszysko wykorzystało dogodny moment i zaczęło coś paplać, choć Uzdrowicielka, zbyt pochłonięta leczeniem, nie zwróciła na to większej uwagi. – My jesteśmy Feeria Ciszy. Uzdrowicielka Ziemi. Pomożemy ci, tylko musisz poczekać, aż... Ten... Chwasty coś tam, coś tam.
Cisza przywołała do siebie trochę ostróżeczki polnej oraz jedną kamienną miseczkę. Wypełniła naczynie skroploną przez maddrę wodą i swoją energią zaczęła ją podgrzewać. Dorzuciła jeszcze płatki wybranego zioła i przez dłuższą chwilę czekała. Gdy całość już odpowiednio się zaparzyła, Elesair wyjęła płatki i je ostudziła. Wtedy kruk ponownie zabrał głos; – To coś ma leżeć na powiekach. W jakiś magiczny sposób pomaga na zakażenia. – Oczywiście, przekaz nie mógł brzmieć po prostu: "to zioło zwalcza zakażenia". Zawsze musiał być "jakiś chwast" lub "jakieś tam, coś tam". Typowy Kerrigan...
Feeria podała Cienistej płatki i przez chwilę czekała, aż zastosuje się do "jej poleceń". Upewniła się, że wszystko jest jak powinno i przeszła dalej. Przyłożyła swoją łapę do boku szyi Adeptki, uważając przy tym, by nie była ona narażona na jad. Wolała nie sprawdzać jego właściwości... Tak swoją drogą, to ten jad przypomniał jej o poprzedniej Przywódczyni Cienia. Tej, która nauczyła ją smoczych run. Czy te dwie osoby mogły być ze sobą spokrewnione?
Wypuściła swoją maddarę i zebrała jej nici w to kolejnych poleceniach. Zaczęła od usunięcia zakażenia. Skrupulatnie usuwała każde ognisko choroby, jakie tylko napatoczyło się na promień jej energii. Potem, zajęła się przyspieszeniem procesu zaleczenia skutków choroby. Odnowiła tkanki na poszczególnych warstwach ślepi Chimery... Które, tak swoją drogą, też nie wyglądały najlepiej. Ale na te blizny nic już nie mogła poradzić. Złagodziła ból i usunęła wszelki brud, jak mógł trafić do oczu leczonej.
Uznawszy, że to powinno wystarczyć, brązowołuska przelała maddarę w ostatnie już polecenie i odsunęła się od Cienistej. Czy jej starania coś dały?
Atuty: Kruszyna; Szczęściarz, Mentor, Magiczny Śpiew, Znawca terenów
Wylądowała na ogromnej skale. Nie przyleciała tu w żadnym konkretnym celu. Był to raczej zwyczaj, by lądować czasem w celu odpoczynku, chociaż nie potrzebowała go tak bardzo i tak często jak niegdyś. Dzień był w zenicie, toteż jej platynowa łuska, fioletowe i błękitne pióra żywo błyszczały w świetle, wypuszczając na świat figlarne, trójbarwne refleksy. Jej smukły zad usadowił się na kamieniu, a sama Rek patrzyła w przestrzeń na wschodzie. Czarne Wzgórza były mało bezpiecznym, ale bardzo melancholijnym miejscem. Potrzebowała go teraz, aby pomyśleć. Źle się działo. Czy widział to ktokolwiek poza nią? Czy miała czas aby to rozważyć? Co powinna uczynić? Myśli zaprzątały jej głowę, a filigranowe ciało pozostawało lekko napięte. Jak czarodziej, który oczekuje na przeciwnika. Patrzyła na błękitne niebo jasnymi, zimnymi oczyma. Nieprzeniknionymi, hardymi. Jej drobne szpony z siłą opierały się na jednolitej skale. Co zrobić?
___Wywernowa czarodziejka miała słabość do Czarnych Wzgórz. Ze względu na swoją tajemniczą aurę nie było tutaj zbyt wiele smoków, które zazwyczaj wybierały bezpieczniejsze, bardziej urokliwe miejsca do spotkań, czy chociażby zwykłych przechadzek. Byli słabi w tak wielu aspektach, a to był kolejny z nich. Wybierali złudne poczucie bezpieczeństwa. A może po prostu lubili obserwować latające motyle i słuchać ćwierkotu ptaków? Nieważne. To i to oznaczało słabość. Głównie umysłu, co było szczególnie niesprzyjające. ___Dwułape smoki czuły się znacznie pewniej będąc w powietrzu, toteż nic dziwnego, że Plugawa wybrała tę formę podróży. Chude ciało było głównie niesione przez wiatr, nie było praktycznie potrzeby machania skrzydłami. Mały, czarny punkt był gdzieś dostrzegalny na horyzoncie, ale zbyt daleko, by w ogóle myśleć o jakiejkolwiek formie komunikacji. Nie, żeby była ona potrzebna... Prawda? ___Prawda? ___Był jednak pewien mały... Problem. Był nim wilk. A raczej cień, który przyjął ten kształt. Cieniste zwierzę z parą bystrych, błękitnych oczu zastrzygło prawym uchem, podchodząc do filigranowej smoczycy od tyłu. Bez wydawania jakiegokolwiek dźwięku. Niematerialne łapy muskały lekko podłoże, kita ogona kołysała się na boki. Cienisty wilczur po prostu szedł w stronę skały, jakby chciał ją zagarniać dla siebie. Nie zamierzał rezygnować tylko dlatego, że był tam już ktoś inny. Delirium, jakby wyczuwając, że coś zaraz się może wydarzyć, postanowiła zwrócić uwagę ku swojemu kompanowi, którego od Kołysanki dzieliły już może co najwyżej trzy ogony. Wywerna leciała frontalnie ku skale, mającej lada moment stać się miejscem walki, o ile nic takiego biegu wydarzeń nie zatrzyma. Delirium była więc coraz większym punktem, który w końcu zaczął przypominać smoka. Ale... Nie spieszyła się zanadto. Jakby w głębi duszy sama była ciekawa, co się wydarzy.
Atuty: Kruszyna; Szczęściarz, Mentor, Magiczny Śpiew, Znawca terenów
Nastrój Kołysanki tego dnia nie był najmilszy, choć powrót do obowiązków prawdopodobnie zmieniły to w ciągu ułamku chwili. A pracą Piastunki, jak uważała, były też rozmowy i relacje z innymi smokami. Wieczna nauka i oddawanie czci bogom. Nytba zrobiła z Melodii drogowskaz ku jej pomnikowi w świątyni, lecz pozostali, którzy warci byli tego by o nich wspominać?
Dostrzegła, że jeden z przelatujących smoków skierował się ku Skale, na której siedziała. Dość szybko wypatrzyła, że obcy wywernowy, raczej zbyt skomplikowanych kształtów jak na wywernę, leci prosto na nią. Kultura... żbicza mać. Kołysanka niepomna była tego, że za nią tuptał cień. Nie była magiem aby go wyczuć. W każdym razie... nie był on problemem.
Samica westchnęła krótko, wstała na swoje filigranowe łapy i płynnym ruchem cechującym młodych łowców oraz wojowników odłamu szybkościowego... zaskoczyła ze szczytu skały. Prawdopodobnie wydarzyło się to ogon od wilka, a przynajmniej kilka od Delirium.
Dlaczego to zrobiła? Być może wyczuła obca obecność lub chęć mordu? Czy Delirium zamknięta w świecie walki, może nawet zemsty, podniecona bitnoscia swojego Cienia mogła pomyśleć inaczej? Że ten żywy posąg nie miał... powodu rywalizować o miejsce na Skale? Nie usadowiła się. Uznawszy, że mogą to być codzienne rytuały smoczycy oraz nie mając ochoty na kontakt z obcymi... po prostu zaczęła oddalać się od Skały. Nie miała powodu zostać. Tym bardziej że potencjalny rozmówca albo latać nie powinien, albo bardzo perfidnie chciał na nią wpaść. Mogła uczyć pisklęta, lecz uważała, że starsze smoki powinny mieć już swój rozum.
___Czarodziejka zauważyła, jak filigranowa smoczyca zeskakuje ze skały. Och, cóż za szkoda. Tak łatwo coś oddawać tylko dlatego, że ktoś się zbliża? Co ciekawe, białołuska najwyraźniej nadal nie miała pojęcia o tym, że tuż za nią znajdował się widmowy wilk. Który bezszelestnie wskoczył na duży głaz, po czym położył się na nim wygodnie niczym król na tronie, wbijając wzrok błękitnych ślepi w oddalający się zad pachnącej siarką smoczycy. Pożegnał ją głośnym, złośliwym warkotem, mogącym z drugiej strony być czymś na kształt drwiącego chichotu. ___Delirium natomiast gładko wylądowała nieopodal, naprzeciw Melodii, jakby blokując jej przejście. Chociaż wyminięcie jej nie powinno i tak być problemem. Wychudzona wywerna uśmiechnęła się lekko kącikiem pyska, zlizując czarny kwas spływający po łuskowatych wargach i jak gdyby nigdy nic podeszła bliżej, wskazując szponami prawego skrzydła na skałę znajdującą się za Melodią. ___– Typowa cecha dzisiejszych, cywilizowanych istot. Zupełnie zapominacie o podstawach bezpieczeństwa. Tracicie instynkty narzucające ostrożność. – Mruknęła z rozbawieniem, nie przejmując się tym, że najwyraźniej utrudniła białołuskiej samicy oddalenie się. – To, że czegoś nie widzisz lub nie słyszysz nie oznacza, że tego czegoś nie ma. – Dodała, patrząc nie tyle na Ognistą, co na swojego kompana strzygącego czarnym, mglistym uchem. – Scanthlei, Hraeietharr. ___Wilk w odpowiedzi wydał z siebie dźwięk przypominający krótkie, psie szczeknięcie, ale nie wykonał żadnego ruchu mogącego sugerować oddalenie się od skały. Jak się położył, tak leżał, z czarnym łbem uniesionym dumnie ku górze. Plugawa znowu zwróciła uwagę ku pachnącej Ogniem samicy, wodząc po niej wzrokiem. Słabe, małe ciało. Prawdopodobnie kolejna kula u nogi smoczego gatunku. Do natychmiastowej eliminacji, gdy tylko pojawią się sprzyjające ku temu okoliczności. ___– Szukam kogoś, córko Ognia. – Z pyska Aenkryntith zszedł lekko kpiący uśmieszek, zastąpiony pełną powagą. – Czy imię "Ferida" sugeruje ci cokolwiek? – Zapytała, mrużąc nieznacznie ślepia. Na tarczy brązowych tęczówek zatańczyły jasne ogniki.
Smok lubił tę okolicę. Niewiele przecinało się tu śladów innych mieszkańców tych terenów, było spokojnie, a drapieżników brakowało. Dlatego też, gdy postanowił poświęcić nieco czasu treningom, wybrał właśnie Czarne Wzgórza.
Szła zima. Czuł ją już w stalowobłękitnej woni powietrza, w chrupocie przemarzniętych, suchych liści pod łapami. Czas polowań przeminął – teraz, gdy do wiosny nie musiał pilnować sadu, miał więcej czasu. Czemu więc go nie wykorzystać, by nauczyć się tej ostatniej umiejętności – sztuki kamuflażu? Smoki młodsze od niego sięgały już po pełne rangi, a on? Zrobił, ile mógł, oczywiście. Dbał o stado, zbierał owoce, karmił. Ale czuł się trochę dziwnie z myślą, że jest najstarszym adeptem i nie zapowiada się wcale na zmianę tego stanu.
Przysiadł na skale, po czym ryknął. Nie wiedział, kto zareaguje, kto przyjmie zaproszenie. Miał jednak nadzieję, że osoba, która się zjawi, zechce podzielić się z nim swą wiedzą.
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
//akcja fabuły przed napaścią na wodę jeśli to nie problem ^^'
Ostatnio dosyć często zdarzało jej się przebywać w okolicy Czarnych Wzgórz, zwłaszcza teraz kiedy mało co można było znaleźć do jedzenia a mięsa szukała w naprawdę w absurdalnych mięsach. A jak nie mięsa to owoców, chociaż teraz chyba nic nie rosło. Miała właśnie wracać na tereeny Ognia, do swojej jaskini, kiedy to usłyszała...znajomy ryk. No tak, przeecież to Smok! Lubiła go więc właściwie bez namysłu ruszyła na swych dużych skrzydłach w stronę z której dobiegał ów ryk. Wylądowała przed samcem i zapytała – Coś się stało Smoku?
Coś za często się spotykają ostatnio. Ale w sumie to dobrze.
Uśmiechnął się na dźwięk znajomego głosu. Zrobił parę kroków naprzód, by dotknąć lekko nosem szyi smoczycy, wdychając jej zapach, tak znajomy, a przy tym tak odmienny. Rosła, tego nie mógł jej odmówić. Kolejna osoba, którą poznał jako pisklę, wstępowała w wiek dorosły... Czy to oznacza, że on się starzał? Wolał nie dopuszczać do siebie tej myśli, nie chciał jeszcze przyjąć do wiadomości, że więcej czasu za nim, niż przed nim. Jej woń nabrała od ostatniego księżyca tej pastelowej miękkości, sugerującej dojrzałość. Wkrótce dochowa się własnych piskląt – czy on mógł powiedzieć to samo o sobie? – Jak zwykle, dobrze cię widzieć Havi. – zamruczał, uśmiechając się, uparcie używając tego wyrażenia mimo opaski kryjącej niewidome ślepia– Cieszę się, że akurat ty odpowiedziałaś na moje wezwanie. Nie stało się nic złego. Szukam kogoś, kto zechce towarzyszyć mi w treningu, a przy odrobinie szczęścia, podzielić się swoją wiedzą z zakresu kamuflażu. Przechylił lekko łeb, unosząc uszy i kierując je w stronę smoczycy, jakby pytająco. Czy poświęci mu swój czas?
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Smok nie zmienił się za bardzo odkąd ostatnio go widziała, dalej jeog oczy były w fatalnym stanie ale jego charakter pozostawał taki sam – co bardzo ją cieszyło. Miło się zdziwiła, kiedy ten dotknął nosem jej szyi, uśmiechnęła się chociaż on tego nie widział.
Szukał więc kogoś do towarzystwa w treningu i – jak zrozumiała – pomocy w nim. Mruknęła przyjaźnie po czym powiedziała – Jestem ciekawa jak sobie poradzisz z tą nauką. Bo widzisz, przydałby ci się wzrok. Do kamuflażu musisz widzieć otoczenie, jego barwy i czy jest coś w okolicy czym możesz pokryć swoje ciało aby wpasować się w otoczenie. Można też użyć magii, która swoją drogą daje znacznie więcej możliwości przy kamuflażu. Ogólnie to wiem, że dobrze jest pokryć swoje ciało błotem aby zakryć swoją woń, do tego błota czy też zwykłej wilgotnej ziemi lub mchu można przyczepić jakieś liście albo gałązki. Zaś magią można robić tak, że wygląda się jak drzewo. Poza tym po co ci kamuflaż, skoro nie walczysz? Chyba, że coś się zmieniło od ostatniego razu i nie masz problemu w ukatrupieniu sarny na mięso?
Potrząsnął lekko łbem. Magia? Czemu i ona stawała po stronie tych, którzy uznawali ją za ósmy cud świata? Robił, ile mógł. Uświadamiał, mówił o problemie, a ostatnio (czego dowodem były rany na jego grzbiecie) osobiście zajął się problemem wiedźm. Jednak to wszystko wydawało się zbyt wysokie na jednego smoka... Przerażała go skala problemu, niemożność uczynienia z nim czegoś. Może gdy plany, które snuł, wejdą w życie, będzie miał większy wpływ na rozwój wydarzeń... Jednak było tyle niepewnych punktów, tyle miejsc na jego drodze, gdzie mogło mu się nie powieść... – Proszę, przynajmniej w mojej obecności... Nigdy nie wspominaj o tym wynaturzeniu, które nazywasz magią. Znamy się już od dawna, poznałaś moje zdanie w tej kwestii. Boli mnie świadomość, że moja przyjaciółka uważa coś takiego za akceptowalne. – westchnął cicho – Nie zawsze słowa wystarczą, by uniknąć walki. Jeśli drapieżniki mnie nie dostrzegą, będę bezpieczniejszy. Poza tym, może to głupie, ale tylko wykazując się wiedzą z tej dziedziny mogę osiągnąć rangę Łowcy. Nie ma znaczenia, ile owoców zbiorę, ani jak wiele smoków nimi nakarmię. Umiejętność, bez której obchodzę się doskonale, jest najwyraźniej uznawana za niezbędną, bym mógł nazwać się łowcą. No i miało to znaczenie dla Planu... Ale o tym nie mógł mówić, a najlepiej nawet o tym nie myśleć. Kto wie, czy wiedźmy nie wyciągną tej informacji z jego głowy? Czasy, w których przyszło mu żyć, stanowczo nie były bezpieczne... – Szczególnie interesuje mnie maskowanie woni. Do tego nie potrzebuję czegokolwiek widzieć. Pamiętam, jak wyglądał świat, gdy jeszcze widziałem. Ale to ma mniejszy priorytet. Zdziwiłabyś się, jak wiele istnień na tym świecie polega na węchu. Jeśli ukryję woń moich tropów, mniejsza szansa, że zostanę zaatakowany. A ukrycie woni roślin w moim sadzie rozwiąże problem z sarnami. Te małe paskudy obgryzają mi truskawki. – poskarżył się – A więc błoto, mówisz. Błoto, gałązki... To nie brzmi jak coś skomplikowanego. Kryje się za tym coś więcej, jakieś szczególne warunki, czy to jest takie proste, jak brzmi? A na przykład o tej porze roku? Na śniegu utaplany w błocie będę się jeszcze bardziej rzucał w oczy, nie uważasz?
Już mniejsza o to, że na miesiące zimowe zamierzał pozostać w chacie, grzejąc łuski przy ogniu i czekając, aż jego kochane roślinki wybudzą się z zimowego snu. Gdyby pod jakimś pozorem postanowił opuścić bezpieczne schronienie, dobrze byłoby wiedzieć, jak się ewentualnie ukryć.
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Byli przyjaciółmi ale Tajemnica nie mogła się powstrzymać i musiała wspomnieć o magi, jednak póki co milczała i tylko od czasu do czasu kiwała tylko głową zgadzając się z tym co mówi. Nie twierdziła, że łowca musi używać magii ale Smok był pierwszym smokiem, który tak otwarcie walczył z magią. Ona też jej nie lubiła i nie używała zbyt często, głowa ją bolała, jednak nie słyszała aby ktoś dażył tę moc taką nienawiścią. Oczywiście myślała tutaj o smokach a nie innych rasach. Westchnęła kiedy Smok przestał mówić i powiedziała – Świat się zmienia drogi Smoku, chociaż ty uparcie twierdzisz, że jest on okrutny. Drzewa i krzewy na których rosną owoce mogą pewnego dnia zniknąć, las który znasz może wzbogacić sie o nowe przeszkody. Bez magi swoich śladów nie ukryjesz, więc nawet o tym nie marz. Pozostaje ci jedynie pokrycie swojego ciała jakąś mazią lub ziołami aby zamaskowały twoją woń. Zaś w czasie śniegów i mrozów, oraz innych pór, możesz do kamuflażu wykorzystać krzaki i kłody za którymi po prostu się ukryjesz. Jesteś czarny ale za naprawdę gęstymi zaroślami, nawet bez liści, ciężej będzie cię dostrzec. No ewentualnie możesz zakopać się w śniegu tak, żeby twoja spodnia część ciała, która jest biała, wystawała lekko nad śniegiem no i wystaw nos abyś się nie udusił. W końcu kamuflaż nie służy tylko do tropienia zwierząt ale też do ukrycia siebie samego
A Smok milczał, kiwając jedynie łbem, rejestrując informacje, zapamiętując. Ukrywanie się w śniegu, w krzakach... Cóż, standardowy łowca pewnie często się ukrywa. Wszystkie te rzeczy wydawały się raczej jasne, były łatwe do pojęcia. Ukrycie zapachu z pomocą ziół... Nie zupełnie tego potrzebował, by zrealizować swój Plan, jednak kto wie, może i te informacje da się jakoś dobrze zastosować? Znał przecież całe mnóstwo silnie pachnących ziół, których mógłby użyć. Na przykład lubczyk, czy ząbki czosnku.
Krycie się za przeszkodami środowiskowymi to coś, na co sam mógłby wpaść. Proste, a jednak przy tym genialne. Oczywiście przy takim ukrywaniu się należałoby uwzględnić jeszcze wiatr, zapach... Jednak ogólnie rzecz biorąc, słowa Havi dały mu do myślenia. – Coś jeszcze powinienem wiedzieć? –zapytał, ot, tak pro forma. Kto wie, może jakieś sekrety czekały na koniec nauki?
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Chyba powiedziała wszystko co wiedziała, nie była łowcą jak Tembr który pewnie zdziałałby tutaj więcej w kwestii kamuflażu. W końcu wzruszyła barkami i powiedziała – Wiesz co ja się nie znam jakoś dobrze na kamuflażu, raczej tylko podstawy podstaw. Sama też rzadko poluję ale chyba ta wiedza ci wystarczy
Wstała i rozłożyła skrzydła, przeciągając się i zieawjąc – Skoro tak to pokaż mi teraz co potrafisz. Spróbuj użyć kamuflażu w tej okolicy